• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 7 8 9 10 11 … 14 Dalej »
[12.19170] w księżycową, jasną noc | Bellatrix, Rabastan i Oleander

[12.19170] w księżycową, jasną noc | Bellatrix, Rabastan i Oleander
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#1
29.05.2023, 06:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2023, 09:27 przez Bellatrix Black.)  
Dom rodziców Trixie Black


Bellatrix Black & Rabastan Lestrange & Oleander Crouch

Przerwa świąteczna w Yule wiązała się również z wyjazdem z Hogwartu. Wiedziała, że będzie miała możliwość zorganizować niewielkie spotkanie w swoim domu, bo większość uczniów korzystała ze świątecznych wakacji. Wolała nie rozmawiać z nimi o tym w niepewnych miejscach, postanowiła więc zaprosić ich do siebie. Był to idealny moment na spotkania jak to. Miała tego świadomość.

Godzinę wybrała raczej późną. Dodawało to nieco tajemniczości temu małemu zebraniu, które zwołała. Zaprosiła na nie swoich szkolnych kolegów, tych, którym wiedziała, że może w pełni ufać. O krwi czystej, jak ta jej, z poglądami odpowiednimi. Kto jeśli nie oni zadba o przyszłość magicznego świata? Razem będą mogli ochronić czarodziejów przed tym rozłażącym się na wszystkie strony plugastwem - mugolakami.

Wierzyła, że nie mogła znaleźć godniejszych towarzyszy. Ich rodziny od pokoleń ze sobą współpracowały. Ufała ich intencjom, nie zawiodą jej. Oczekiwania Bellatrix Black były ogromne, zaczynała ją pochłaniać myśl, że musi pozbyć się ich wszystkich, niczym robactwa. Zapatrzona irracjonalnie w postulaty Czarnego Pana była gotowa robić wszystko, aby go uszczęśliwićt, chciała się wyróżnić - zostać zauważoną. Zależało jej na tym, aby wiedział, że ona go wspiera.

Gotowa do spotkania czekała w swoim pokoju, gdzie przygotowała dla nich niewielki poczęstunek. Było to spowodowane naciskiem matki, którą poinformowała o tym, że będzie mieć dzisiaj gości. Sama Trixie nie do końca czuła, żeby to było potrzebne, jednak skoro Druella uznała to za stosowne, nie zamierzała oponować. Siedziała przy stole sącząc czerwone, wytrawne wino. Pomieszczenie było ciemne. Zapalone w kącie kilka świec je oświetlało, to było jedyne źródło światła, poza promieniami księżyca, które wpadały do środka przez spore okno. Na stole znajdowały się jakieś ciasta, tak naprawdę nie miała pojęcia jakie - bo jej to nie obchodziło.

Czekała na to, aż zaproszeni pojawią się na miejscu. Miała nadzieję, że się nie spóźnią. Zirytowałaby się wtedy ogromnie. W pomieszczeniu panował chłod, okno było otwarte, przez co zimne powietrze wlatywało do środka. Czuć było powiew świeżości. Panna Black odziana w długą, czarną suknię z rozkloszowanymi rękawami spoglądała na drzwi. Wyglądała jak zawsze idealnie. Nie można jej było odmówić tego, że dbała o to, jak widzą ją inni. Włosy miała rozpuszczone, loki kręciły się jakby każdy w tę samą stronę, nawet włosy nie były w stanie się jej sprzeciwić. Jeszcze chwila, a powinni się pojawić. Mimo tego, że minę miała raczej obojętną, to czuła ogromny entuzjazm spowodowany ich wizytą.

Diva
I felt my heart crack -
slowly like a pomegranate,
spilling its seeds.
Burza czarno-srebrnych loków, blade lico, gwiazdozbiory piegów. Oleander jest młodym mężczyzną o 183 centymetrach wzrostu i nienagannej posturze. Jego oczy zmieniają kolor w zależności od nastroju, dnia, pogody, miesiąca - lawiruje pomiędzy odcieniami z pomocą metamorfomagii. Dłonie ma smukłe, palce długie. Nosi biżuterię i kolczyki, ale zazwyczaj tylko wieczorami bądź na występy. Gustuje w perłach, złocie i szafirach. Na pierwszy rzut oka uśmiechnięty, pełny życia i pasji młody człowiek, który nie stroni od tłumów i rozgłosu.

Oleander Crouch
#2
31.05.2023, 04:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2023, 16:31 przez Oleander Crouch.)  
Zaproszenie od Bellatrix go nie zaskoczyło, choć na pewno zadowoliło. Przygotowania do Yule w rodzinnej posiadłości doprowadzały go do szaleństwa, nawet jeżeli nie musiał aktywnie brać w nich udziału. Wychodził ze swoich pokojów co pare godzin, aby wyjadać gotowane przez skrzaty jedzenie. Kradł ogromne ilości alkoholu, aby przygotować się na wszystkie rozmowy z ciotkami, babciami, wujkami, kuzynami, kuzynkami, które matka będzie kazała mu odbyć. Oczywiście, że był czarujący, oczywiście, że nie miała mu nic do zarzucenia... Ale czasami bycie idealnym zwyczajnie męczyło. Lubił wyrwać się ze schematu, narobić hałasu i kłopotow, które ostatnio stawały się bardzo drastyczne i agresywne w swoich skutkach.
Cóż, musiał się przecież gdzieś wyszaleć, prawda?
'Boys will be boys.'
Nawet w sprawie wyjścia do Panny Black matka musiała wtrącić swoje pare knutów, głównie w kontekście ubioru syna. Elegancka marynarka była dla niego zbyt prosta, nudna, wolałby taką z wyszywanymi wzorami, z odrobiną złota, być może srebra lub turkusu. Jasna koszula, spięta wykrochmalonym kołnierzem dodawała mu powagi, chociaż wykrzywiona w grymasie niezadowolenia twarz psuła efekt. Ulizała mu włosy, tak, że wszystkie, zazwyczaj niesforne, loki znalazły się z tyłu. Nie interesowały jej żadne 'ale mamo',  'ała, daj życ' oraz 'daj sobie spokój, to tylko Trixie'. Upewniła się, że dziecko wyszło z domu na czas, ba, wysłała go ze skrzatem po młodego Lestrange'a, który też był zaproszony do rezydencji Blacków w Londynie.
Oleander rzucił Rabastanowi znaczące spojrzenie, gdy ukazał się przed nim w niesamowicie eleganckiej i do bólu poprawnej kreacji. Nie znaczyło ono więcej niż 'nie waż mi się tego wypominać, moja matka jest demonem'.
Dotarli na Grimmauld Place na czas i wtedy też transportujący ich tam skrzat domowy wrócił do rezydencji Crouchów. Przeszli przez ciasny korytarz, a potem zostali odprowadzeni do pokoju Bellatrix.
Oleander wszedł do pomieszczenia pierwszy.
– Trixie co za kiecka! – pochwalił jej kreacje na powitanie, bo wiedział, że dziewczyna przykłada uwagę do tego, aby wyglądać schludnie. Trudno było jednak z jego tonu wywnioskować czy był to przytyk, czy też komplement. Zawsze to robił, zwłaszcza w interakcjach z nią, to była ich mała gra. Lubił się przedrzeźniać, chociaż nie miał nic złego na myśli. Czekał cierpliwie na ripostę jaką Panna Black potraktuje jego własne wdzianko.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za Rabastanem, Crouch w zamaszystym geście rozczochrał przylizane loki. Te opadły mu na czoło i górną część uszu w zwyczajowym nieładzie. Ciemne włosy wciąż były krótsze, nie posiadały srebrno-niebieskiego dołu, który sprawi sobie starszy Oleander, za niespełna dwa lata, gdy w końcu wysmyknie się spod matczynej kontroli. Nie można było nie zauważyć, że do ułożenia włosów użył odrobinę transmutacji. Metamorfomagia zawsze pomagała mu w utrzymaniu takiego wyglądu, na jaki właśnie miał ochotę.
– Mama kazała mi zgarnąć Rabiego po drodze, bo podobno wypada. Myślę, że chyba sam znasz drogę, nie? – uniósł brwi spoglądając na Lestarnge'a.


“Why can't I try on different lives, like dresses, to see which one fits best?”
♦♦♦
a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#3
01.06.2023, 00:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.07.2023, 01:44 przez Rabastan Lestrange.)  

W przeciwieństwie do swoich kompanów ze szkolnych korytarzy Rabastan nie miał jeszcze okazji w pełni zasmakować gorzkiego smaku przygotowań do ciepłych i wesołych świąt w gronie rodziny. Odkąd wrócił do domu, zamienił z rodzicami może kilka zdań, a większość czasu spędzał zakopany pod stertą koców w sypialni. Nos wyściubiał na zewnątrz tylko po to, aby coś przekąsić lub posłać którąś z domowych sów w trasę z kolejną partią listów.

W gruncie rzeczy nawet nie wiedział, co się dokładnie działo z resztą domowników. Ojciec pewnie był na oddziale, matka u krewnych za miastem, a Rudolf... Merlin jeden wiedział, gdzie podziewał się ten gość. Dobrze, że przynajmniej skrzaty domowe trwały na posterunku i robiły, co do nich należało. Gdyby nie one zacząłby się zastanawiać, czy rodzina się gdzieś nie wyniosła podczas jednej z jego licznych drzemek.

Zaproszenie od Belli nieco go skonsternowało. Z początku wydawało mu się, że dziewczyna pomyliła braci i zamierzała przywołać do siebie jego starszego brata, jednak pojawienie się Oleandra w eskorcie rodowego skrzata szybko rozwiało jego wątpliwości. Otaksował go spojrzeniem od stóp do głów. Wydawał się dokładnie wiedzieć, kogo miał stąd odebrać. Cóż, wycieczki na Grimmauld Place zawsze były... interesujące. Głównie przez synergię między siostrami Black, gdy te przebywały we trzy na bardzo małej przestrzeni.

— Obawiam się, że starania twojej rodzicielki poszły na marne, Ollie — skomentował z niemrawym uśmiechem Rabastan, prezentując swoje dołeczki i nienaturalnie błękitne oczy, będące efektem zbyt szybkiej zmiany wyglądu przy pomocy metamorfomagii. Przeczesał dłonią potargane włosy, a potem wsunął dłonie w rękawy kurtki z owczej skóry z futerkowym podszyciem. — Zapomniała o tiarze wyjściowej. Chyba że miałeś ją wcześniej, ale wylądowała w najbliższej zaspie śniegu...

W powietrzu zawisło niedokończone przez Ślizgona pytanie, jednak spojrzenie Lestrange'a sugerowało, że wcale nie potrzebuje odpowiedzi. Nie musiał znać prawdy. Wystarczającą pożywką dla jego pędzących nieustannie do przodu myśli była sama perspektywa tego, że Oleander mógł tak, a nie inaczej potraktować element garderoby wepchnięty mu na głowy przed matkę. Gdy wyszli już na zewnątrz, teleportowali się z cichym trzaskiem, aby w mgnieniu oka znaleźć się u celu swej podróży.

— Dobrze wyglądasz, belle — odparł przyciszonym głosem z mocno koślawym francuskim akcentem, potwierdzając słowa Olliego.

W przeciwieństwie do przyjaciela nie ruszył przez środek pokoju prosto ku pannie Black, zamiast tego wybierając drogę naokoło, wzdłuż ściany, dopóki do niej nie dotarł. Kurtkę zostawił wcześniej w holi, toteż teraz odsłonił resztę swojego odzienia; ciemnoniebieską koszulę ze sztywno zapiętymi guzikami przy mankietach, bordowo-czarną kamizelkę w szkocką kratę i czarne spodnie zlewające się praktycznie z równie ciemnymi butami.

— Hmm? — Ugiął się pod pytającym spojrzeniem Croucha, wbijając wzrok w podłogę, z początku nie rozumiejąc, jakiej odpowiedzi oczekiwał. Jego dłoń automatycznie powędrowała do spoczywającego na jego piersi srebrnego łańcuszka, który zaczął obracać między palcami, aby zająć czymś ręce. — Tak. Oczywiście, że znam drogę tutaj. Byłem tu w odwiedzinach już wcześniej.

W końcu jakie rody czystej krwi nie odwiedzały siebie nawzajem? Nawet jeśli zdarzało się to rzadko, to jednak zdarzało. Przeniósł spojrzenie na Bellatriks.

— Na początku myślałem, że pomyliłaś braci i planowałaś zaprosić Rudolfa. Mój brat może być zazdrosny. Odwiedziny u takiej... „gwiazdy” to nie przelewki.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#4
01.06.2023, 20:27  ✶  

Trixie zupełnie nie denerwowała się zbliżającym spotkaniem. Znała ich zbyt dobrze, aby się stresować rozmową, którą zamierzała z nimi odbyć. Od lat właściwie ich drogi się krzyżowały, przepadała za nimi, bo wydawali się wyznawać podobne zasady i kierować w życiu bliskimi jej priorytetami. Co wcale nie było takie oczywiste u wszystkich rodzin czystokrwistych. Na szczęście udało się jej znaleźć podobnych sobie, z którymi mogła omawiać dalsze plany działania. Szczególnie, że Czarny Pan wygłosił swój manifest, wreszcie mogli oficjalnie się zaangażować w jego plany. To było niesamowite. Nie mogła się doczekać, aż zaczną faktycznie realizować jego wizję. Trixie była gotowa zacząć choćby dzisiaj.

Kiedy drzwi do jej pokoju się otworzyły wstała, aby przywitać młodzieńców, którzy pojawili się w jej pokoju. Matka nalegała, żeby przyjęła ich na dole, jednak udało jej się postawić na swoim. Bez przesady, było to zbyt kameralne spotkanie. Przywitała ich uśmiechem - szczerym. Naprawdę cieszyła się, że już tu byli. Wreszcie będzie mogła się z nimi tym wszystkim podzielić. Miała nadzieję, że będą równie entuzjastycznie nastawieni co ona. Nie podejrzewała, że mogłoby być inaczej.

- Witajcie. - Zbliżyła się jeszcze do nich. Zmierzyła ich wzrokiem bardzo dokładnie, na pewno poczuli to przeszywające spojrzenie. - Ollie, wyglądasz jakby oblizał cię jakiś ślimak. - Zaczęła całkiem przyjaznym tonem. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, chociaż oczy, oczy wydawały się być chłodne, jak zawsze, niczym lód.

- Cieszę się, że udało wam się tutaj dotrzeć. W jaki sposób to zrobiliście średnio mnie interesuje, nie wnikam w wasze upodobania. - Nie miała pojęcia, czy Rabi nie umiał się teleportować, czy jego matka bała się, że zgubi się po drodze. Istotne było to, że tu dotarli.

- Teraz zdecydowanie lepiej. - Skomentowała jeszcze fryzurę Oleandra, kiedy zburzył ten ulizany ład. - Siadajcie, chyba nie zamierzacie tak tu stać. - Wystarczy już tych konwenansów, warto by było przejść do konkretów.

- Dziękuję Rabi, uroczy jesteś. - Może i średnio ją interesowała ich opinia na temat jej wyglądu, jednak te słowa sprawiały, że czuła się pewniej, potrafili się zachować. Widać, że zostali wychowani w tradycyjny sposób, nie tak jak większość czarodziejów.

- Nasi rodzice lubią myśleć, że mają nad nami jeszcze chociaż odrobinę kontroli. Tak mi się wydaje. - Postanowiła skomentować słowa Oleandra na temat tego, że jego matka kazała mu zabrać Rabastana ze sobą. - Właściwie to dobrze jest udawać, że dokładnie tak jest, takie drobne sprawy odwrócą ich uwagę od ewentualnego buntu. - Bunt to może było zbyt duże słowo, jednak Trixie miała wrażenie, że przynajmniej jej rodzice nie do końca potrafią się pogodzić z tym, że jest już dorosła i może sama o sobie decydować.

Ruszyła w kierunku niewielkiego stolika, który znajdował się przy oknie. Liczyła na to, że pójdą za nią. Nie zamierzała tak stać i się na siebie patrzeć. Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła z niego spory łyk. Czekała, aż zajmą miejsca. - Bardzo dobrze, niech będzie zazdrosny, wtedy sam będzie zabiegał o moje towarzystwo. - Mrugnęła jeszcze porozumiewawczo do Rabastana licząc na to, że nie przekaże tej informacji bratu.

Diva
I felt my heart crack -
slowly like a pomegranate,
spilling its seeds.
Burza czarno-srebrnych loków, blade lico, gwiazdozbiory piegów. Oleander jest młodym mężczyzną o 183 centymetrach wzrostu i nienagannej posturze. Jego oczy zmieniają kolor w zależności od nastroju, dnia, pogody, miesiąca - lawiruje pomiędzy odcieniami z pomocą metamorfomagii. Dłonie ma smukłe, palce długie. Nosi biżuterię i kolczyki, ale zazwyczaj tylko wieczorami bądź na występy. Gustuje w perłach, złocie i szafirach. Na pierwszy rzut oka uśmiechnięty, pełny życia i pasji młody człowiek, który nie stroni od tłumów i rozgłosu.

Oleander Crouch
#5
12.08.2023, 17:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2023, 17:09 przez Oleander Crouch.)  
Nie dostał tiary, chociaż oczami wyobraźni był w stanie wyobrazić sobie matkę, która przykleja mu ją siłą do głowy, jakimś zaklęciem, które potem probowałby złamać przez pierwszą godzinę spotkania. Irytująca kobieta, przeszło mu przez myśl. Byłoby najlepiej jakby zostawiła go w spokoju i zajęła się tym, czym zajmują się inne kobiety w jej wieku... Cokolwiek to mogło być, Oleander nie był pewien.
– Nie omieszkaj w takim razie podzielić się tą wiedzą z moją rodzicielką, jak zdarzy ci okazja, aby stanąć z nią oko w oko. Chociaż może lepiej, aby dostała to na piśmie. Spiszemy oświadczenie, ojcu się spodoba, zacznie się śmiać i to na nim matka skupi swoją irytację, a mnie uzna za niesamowicie zabawnego – zafalował brwiami, dumny ze swojego planu; nie miał innego celu, jak skupienie uwagi wszystkich na sobie, na tym mu najbardziej zależało, choćby musiał sięgać po tego typu środki. Po ciemnych lokach przeszła fala ekscytacji, dostrzegalna w kolorze bladej, acz ciepłej żółci, mogącej kojarzyć się z naprawdę intensywnym blondem. Mimo ćwiczeń, wciąż nie panował aż tak dobrze nad metamorfomagią, ta wymykała się spod kontroli, głównie z powodu intensywności uczuć, jakie buzowały w młodym Crouchu.
Skupił się na Rabastanie, gdy ten ściągnął odzienie wierzchnie. Niebieska koszula podbijała nienaturalność koloru jego oczu, Oleander zmrużył powieki.
– Dlaczego niebieski? – zapytał drugiego chłopaka, uznając, że nie musi tłumaczyć iż chodzi o używanie wrodzonej umiejętności, którą dzielili.
Komentarz o ślimaku go rozbawił, więc roześmiał się w głos, odsłaniając w uśmiechu rządek białych zębów.
– Moja matka jest trochę takim ślimakiem, jej wiecznie spięte w kok włosy wyglądają jak jego skorupa. Albo jak te peruki, co ludzie kiedyś nosili. Albo sędziowie nosi, ojciec taką ma, jest śmieszna. Mogłby pod nią coś ukryć. A matka w kok mogłaby wepchnąć połowe zastawy i nikt by nie zauważył – mimo wszystko, lubił opowiadać o swojej rodzinie. Irytacja Pani Crouch, zawsze kończyła się wspólnym śmiechem, a jej mąż nie był zbyt spięty, bo wiedział, że kobieta najpierw musi wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, a później wszystko będzie w porządku. Mieli w domu dość charakterystyczną dynamikę, jednocześnie przestrzegając tradycyjnych zasad, ale traktując siebie nawzajem o wiele cieplej niż większość rodzin czystokrwistych. Przynajmniej jeżeli chodziło o ich trojkę, Severine od zawsze wydawała się nieproszonym gościem, trochę na uboczu. Oleander lubił myśleć, że była pierwszą próbą rodziców, aby coś stworzyć, która sczezła na niczym, zakończyła się rozczarowaniem; w takim układzie, on był lepszą wersją, idealnym dzieckiem, wyczekiwanym synem i każdą inną, możliwą wspaniałością. Jej obecność podbijała mu mniemanie o sobie, ego i sprawiała, że czuł się lepiej, dlatego że jej coś nie wychodziło; nie czuł się z tego powodu winny, wręcz odwrotnie, stwierdził już dawno temu, że najwyraźniej tak powinno być, a matka czy ojciec wcale nie zamierzali wyprowadzać go z tego błędu.
Usiadł przy stole, gdy został do niego zaproszony. Nie zwlekał też z odpięciem wykrochmalonego kołnierzyka, przez co był w stanie rozpiąć górny guzik białej koszuli, ukazując ukryty pod nią perłowy naszyjnik.
– Zabrałem matce jak była niesamowicie przejęta dawaniem skrzatowi instrukcji o jakimś odśnieżaniu czy czymkolwiek – odparł czysto informatywnie – I tak, Bell, zgadzam się. Dopóki myślą, że gramy według ich zasad, możemy robić wszystko, co nam się podoba i na co mamy ochotę. Nie muszą o niczym wiedzieć – oparł brodę na złożonych dłoniach. Nie sięgnał na razie po wino ani nic innego. Skupiał się na swoich towarzyszach.
– Jak w ogóle przerwa świąteczna wam mija? Nudno? Irytująco? Czy jakiś wyższy cel ma to spotkanie poza upijaniem się winem, tak spytam, zanim zacznę? Wiecie, że potrafi być ze mną trudno momentami – wspominał swoje przygody szkole, w których radował się różnymi trunkami, czasami zbyt intensywnie.
Spojrzał to na Rabastana, to na Bellatrix, gdy został wspomniany starszy brat Lestrange'a.
– Ah, no tak, bo wy coś ten? – spytał w kontekście relacji Belli i Rudolfa, nie był pewien, a raczej nie pamiętał czy było to z własnej woli czy zainicjowane przez rodziców.
– Sami z siebie czy przez rodziców? Nie pamiętam, wybacz. Mam bardzo dużo myśli w głowie, czasami mi się plączą – zwrócił się do Panny Black.


“Why can't I try on different lives, like dresses, to see which one fits best?”
♦♦♦
a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#6
16.08.2023, 20:02  ✶  

— Brzmi prawie, jak zdobycie rzeczywistego doświadczenia zawodowego — mruknął, słysząc o oświadczeniu. Czyż nie wokół tego kręciło się życie największych instytucji świata czarodziejów? Wnioski, formularze, tabelki, rubryki, dekrety i inne zaświadczenia. Wzdrygnął się na samą myśl.

Zmarszczył czoło na pytanie Croucha, spoglądając w dół na swoje ubranie.

— A ja wiem? Jakoś tak mnie przyciągnęła. — Wzruszył ramionami. — A co? Masz może jakieś sugestie?

Uniósł pytająco brew, obserwując z uwagą Oleandra. Ich umiejętności magiczne były do siebie dosyć zbliżone, jednak poczucie stylu zdecydowanie nie było czymś, czym sam Rabastan mógłby się pochwalić. Może to przez to, że zwalczał niczym lew każdą okazję, gdzie mógłby faktycznie pokazać się w towarzystwie? Kto wie, kto wie.

— Jeśli święty spokój, to nuda, to owszem nudno — odparł, zastanawiając się przez dłuższą chwilę, jak odpowiedzieć na pytanie kolegi. Mógł nagiąć nieco rzeczywistość swymi domysłami na temat miejsca pobytu swego brata lub trudów swojego ojca w pracy, jednak nie widział ku temu większej potrzeby. — Nadrabiam swoje braki z zakresu snu.

Uśmiechnął się półgębkiem, jednak równie szybko wrócił do typowego – neutralnego – wyrazu twarzy. Zerknął jednak na Bellatriks, gdyż też był ciekawy, co sprowokowało ją do tego, aby ich zaprosić. Nie miał nic przeciwko temu, aby spędzić popołudnie z grzanym winem w dłoni, jednak... Czy kryło się za tym coś jeszcze?

— Musisz naprawdę lubić jego towarzystwo, skoro jesteś gotowa zaryzykować miłosne serenady w jego wykonaniu o trzeciej nad ranem pod twoim oknem — stwierdził z niewinną miną, chociaż na jego ustach zawitał chytry uśmieszek. — Nie mów, że cię nie ostrzegałem.

Wprawdzie Rabastan nie był pewny, czy jego starszy brat zebrałby się na podobne poświęcenie w imię uczucia, jakim darzył pannę Black, jednak wiedział jedno: jeśli nestorzy rodu zasądziliby, że to najlepszy sposób, aby przenieść ich znajomość na wyższy poziom, to presja w domu byłaby na tyle duża, że Rudolf momentalnie zacząłby pobierać lekcje gry na mandolinie. Tak to jest, gdy przychodzisz na świat w rodzinie, która ma określone standardy. Niech żyją drudzy synowie!

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#7
23.08.2023, 11:29  ✶  

Trixie zaśmiała się, kiedy usłyszała kolejny komentarz Oleandra. Widać było jego doświadczenie w manipulowaniu rodzicami. Gdyby tylko oni wiedzieli, jak te dzieciaki świetnie wszystko rozgrywają... Na całe szczęście nie mieli o niczym pojęcia, chociaż po tylu latach powinni się już co nieco domyślić. - Ollie, jesteś profesjonalistą w wodzeniu starych za nos, świetny pomysł. - Postanowiła jeszcze przyznać mu rację.

Nie umknęło jej to, że kolor włosów nagle mu się zmienił. Bella trochę zazdrościła chłopakom tej umiejętności, bo i Rabastan i Oleander byli metamorfomagami. Mogli zmieniać swój wygląd, gdy tylko chcieli, dobrze było od czasu do czasu zniknąć w tłumie i zostać kimś innym. Miała i tak spore szczęście, bo umiejętności Rabastana nie były takie zwyczajne. Z racji na swoje pochodzenie potrafił też zmieniać wygląd innych. Zdarzyło mu się kilka razy zmienić wygląd Belli, jednak wiadomo, że to nie to samo, co zmiana własnej aparycji na zawołanie. No, ale nie można mieć wszystkiego, pozostawało się z tym pogodzić.

- Pod tą skorupą chyba mimo wszystko nie jest tak źle? - Zapytała jeszcze Oleandra. Z tego, co pamiętała z jego opowieści, to jego rodzice nie byli wcale tacy najgorsi i miał całkiem sporo luzu patrząc na całą resztę tradycyjnych rodzin. Bella również nie mogła narzekać Cygnus i Druella ciągle powtarzali jej o tym, jaka jest cudowna. Dzięki temu faktycznie czuła się wyjątkowa. Nie miała problemu z tym, żeby spełniać ich oczekiwania i dawać kolejne powody do dumy. To tylko powodowało, że mieli do niej ogromne zaufanie i nie interesowali się specjalnie tym, co robi w wolnym czasie.

Zbliżyła się nieco do Oleandra, aby przyjrzeć się dokładniej perłowemu naszyjnikowi, który zdobił jego szyję. - Piękny, zostaw sobie. Twoja matka pewnie ma tyle tego, że się nie zorientuje, że sobie jeden przywłaszczyłeś. - Dodała jeszcze.

- Nie musisz się przejmować. Znamy się na tyle, że możesz sobie pozwolić na swobodne zachowanie. - Spędzili w swoim towarzystwie sporo czasu w Hogwarcie, także Belli już nic nie zdziwi. Nie miała nic przeciwko temu, żeby podczas tego spotkania było podobnie. - Chciałam z wami porozmawiać wiecie, o rzeczach ważnych. - Podkreśliła ostatnie słowo. Wydawało się jej, że jest to odpowiedni moment, żeby poruszyć temat Czarnego Pana i tego, czy zamierzają go wspierać. Sama Trixie bardzo chciała zaangażować się we wszelkie działania. Wydawało jej się, że ta dwójka jest tym równie zainteresowana co ona.

- Intensywnie. To ten czas w roku, kiedy trzeba się pojawiać w wielu miejscach. - Przerwa świąteczna była zawsze bardzo mocno napiętym czasem. Wiele się działo wśród czarodziejów. Bale, spotkania towarzyskie - idealny moment, aby nadrobić zaległości.

- Przez rodziców. - Powiedziała spokojnie, taka była kolej rzeczy. Zdawała sobie sprawę, że ją to czeka, nie miała na to specjalnie wpływu.

- Muszę jedynie pokazywać, że lubię jego towarzystwo, czy jest to prawdą, czy nie. - Sama nie wiedziała, czy przepada za Rudolfem na tyle, żeby znieść to wszystko o czym mówił Rabastan. Nie chciała jednak martwić sie tym teraz, nie po to się tutaj znaleźli.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Bellatrix Black (1407), Oleander Crouch (1138), Rabastan Lestrange (865)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa