• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[21 maja 1972, kowen Whitecroft] Chyba tracę rozum | Sarah & Victoria

[21 maja 1972, kowen Whitecroft] Chyba tracę rozum | Sarah & Victoria
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
30.07.2023, 00:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.04.2024, 14:55 przez Eutierria.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).

„Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”
21 maja 1972
– Sarah & Victoria –



Sauriel miał rację. Powinna zgłosić się do spirytysty, spróbować… porozumieć się z duszą osoby, którą spotkała w Limbo. Albo spotkać się z kimś, kto o Limbo ma większe pojęcie od niej – kto żył tym, a nie… wszedł tam, nie wiedząc nawet gdzie się znalazł. Do tej pory Victoria szukała informacji na własną rękę. Pomijając to, że jakiś pracownik Departamentu Tajemnic orzekł, że nie ma zielonego pojęcia co stało się z nią, Mavelle, Patrickiem i Atreusem – Victoria stała się częstym bywalcem biblioteki, która należała do jej własnej rodziny, tej od strony matki. Tej od strony babki, którą zobaczyła w zaświatach.

I nie dowiedziała się zbyt dużo.

Ale od momentu, gdy Sauriel podsunął jej ten pomysł – zaczęła naprawdę intensywnie myśleć. Najpierw o tym, czy jest gotowa porozmawiać o sobie, o tym, czego doświadcza, z zupełnie obcą osobą – to jednak coś innego niż wywiad do gazety, tylko znacznie bardziej prywatne spotkanie. A gdy już przetrawiła sytuację, gdy uznała, że cholera jasna – może jej się tylko wydaje, może naprawdę traci rozum, może za bardzo zawierza słowom Brenny – zaczęła rozmyślać do kogo się udać.

Atreusta zabrał spirytysta. Zabrali go do kowenu Whitecroft – naturalnie więc jej wzrok padł w tamtą stronę. Może będzie mogła tam porozmawiać z kimś o Limbo? Może jest tam ktoś, kto może zajrzeć głębiej…?

Okazało się, ze a i owszem.

Nie sądziła, że gdy Atreus tam był, to wiedział cokolwiek co się stało – do Limbo trafił pod sam koniec, nie wiedział jak to się zaczęło. A prawda była taka, ze zaczęło się właśnie od niej. Nie wiedziała też, czy Mavelle bądź Patrick też tutaj trafili, chciała wierzyć, ze nie, że gdyby się czegoś dowiedzieli, to nie zostawili by jej z tyłu, by żyła w cieniu i traciła zmysły nie wiedząc co się w ogóle dzieje. Wzięła się na odwagę i trafiła na ulicę Whitecroft w Londynie.

Rzadko odwiedzała niemagiczną część miasta. Kiedyś częściej, wtedy gdy pracowała jeszcze w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof, ale jako auror? Rzadziej. Nie to, że nigdy. Dzisiaj była tutaj jednak całkowicie prywatnie, pośród mugoli nie przykuwała tak uwagi, nie była rozpoznawana – i choć było jej wszystko jedno, to akurat wolała zachować dla siebie i najbliższych, że udała się do kowenu szukać pomocy. Słońce świeciło, ale ona, jak zwykle, nie czuła jego ciepła. Tylko ciągłe zimno.

Przed wejściem odetchnęła kilka razy – nie to, ze się bała, jednak poniekąd było to na odwagę. Odwagę na to, by ewentualnie się przed kimś otworzyć i zacząć mówić. O tym, co jej się przydarzyło. O tym, że… Że potrzebuje pomocy.

Jeden krok, drugi, trzeci. W końcu znalazła się przed drzwiami. Weszła do środka.
[a]Nie było już odwrotu.

moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#2
06.08.2023, 13:29  ✶  
Panna Macmillan nie miała okazji znaleźć się w Limbie. Nie miała nawet okazji ujrzeć wielkiego wiru, który wyrósł znikąd, otoczył ogniska, a później wybuchł niszczycielską siłą, rujnując okolicę i pozostawiając za sobą falę... Rzeczy kompletnie niezrozumiałych. Ojciec zabrał ją stamtąd na czas, czego nie mogła wybaczyć mu do tej pory, nawet jeżeli w obliczu takich wydarzeń czekała ją tam najpewniej śmierć. Mimo tego, jej ostatnie dni były wypełnione tematem zaświatów w każdy możliwy sposób. Dotknięcie zimnego ciała Atreusa Bulstrode'a wystarczyło, żeby utonęła w tym niemal całkowicie.

Siedziała w pokoju, w którym wyprawiano pomniejsze rytuały i czytała kolejne strony opasłej księgi. Była piekielnie nudna i zawierała dziesiątki... nie! Setki informacji, które już posiadała, ale nie mogła się przecież poddać - płynęła do przodu, chociaż litery rozmazywały jej się już w oczach. Głośno westchnęła, po czym wstała z miejsca i zaczęła szukać po szafkach czegokolwiek, co mogłoby ją pobudzić. Agatha podniosła wzrok znad swojej książki i posłała Sarze spojrzenie. Jedno z tych, które sugerowały, że próbuje popełnić olbrzymi błąd. Macmillan stanęła więc w bezruchu, czekała na cokolwiek, co kuzynka chciała jej przekazać. Po dobrej minucie bezczynności stwierdziła, że ma dosyć, więc zrobiła krok w stronę drzwi.

- Nie bierz nic - odezwała się wreszcie - bo ktoś dzisiaj do ciebie przyjdzie.

- Mhm - odpowiedziała jej Sarah inteligentnie, po czym wyszła z pomieszczenia. - Dzięki - dorzuciła, jeszcze zanim trzasnęła drzwiami. Podskoczyła od tego dźwięku, bo wcale nie chciała trzaskać drzwiami... To zazdrość nimi trzasnęła. Zazdrość o to, że niesamowite umiejętności Agathy były kolejną pozycją z bardzo długiej listy „co potrafią moje niesamowicie uzdolnione kuzynki”,  a ona potrafiła jedynie nie obgryzać paznokci, kiedy słyszała znowu w głowie jakieś demoniczne podszepty. Życie było niesprawiedliwe. Powinna się już chyba z tym pogodzić? Nie, z czymś takim nie da się pogodzić, człowiek staje się tylko coraz bardziej zgorzkniały.

Agatha oczywiście miała rację. Kiedy tylko znalazła się w hallu, dostrzegła w nim obcą osobę. Obcą, w takim rozumieniu, że się osobiście nie znały (chociaż możliwe, że to było jakieś niedopatrzenie wszechświata - przez same znajomości ich ścieżki powinny przeciąć się już kilkakrotnie), ale na pewno nie w takim, że Sarah nie wiedziała, kim jest ta kobieta. To była Victoria Lestrange, wskazywana przez gazety jako jedna z tych pracownic Ministerstwa, które ucierpiały podczas Beltane. Ba, jej nazwisko wymieniono tuż obok nazwiska Atreusa.

- W imieniu Matki, któh'a czuwa nad nami wszystkimi, witam cię w Whitech'oft, córh'ko Księżyca.

Sarah złożyła dłonie i ukłoniła się kobiecie, po czym zamilkła. Zrozumiała już na tym etapie, co miała na myśli Agatha. Mówiąc, że ktoś „przyjdzie do niej”, chodziło jej zapewne o to, że ta osoba wyda jej się wyjątkowo interesująca. Nie chciała, aby to było dosłowne. Czy mogła jej jakoś pomóc? Gdzieś ją skierować?


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
12.08.2023, 22:11  ✶  

Victoria kojarzyła Sarah ze szkoły jak przez mgłę. Kojarzyła ją z domu Slytherina, którego była jedną z prefektek, a Sarah była jedną z młodszych koleżanek, ale jeśli kiedykolwiek zamieniły ze sobą słowa, to niezbyt dużo i Lestrange tego nie pamiętała. Sam eteryczny wygląd dziewczyny – owszem, i że była nieco ekscentryczna, ale to tyle. Victoria nie była uprzedzona w żadnym wypadku, no do cholery, jako Ślizgonka trzymała się też z Gryfonami, to tym bardziej dziewczę przydzielone do domu szlachetnego Salazara miałaby źle kojarzyć? Nigdy nic jej nie zrobiła, i odwrotnie też nie. Victoria nie była okrutna z natury i na pewno nie potrzebowała nikomu w szkole na tym polu nic udowadniać, była ponad to. Zabawy w gnębienie innych uczniów to nie było dla niej, poza tym miała ważniejsze sprawy na głowie: jak naukę.

Teraz, gdy ujrzała Sarah w hallu zdziwiła się tylko odrobinę. Zapatrzyła się w nią, dopasowując imię do twarzy i ogólnego wyglądu… w zasadzie nie dziewczyny, nie. Kobiety. Sarah to już dorosła kobieta, wyższa od Victorii, a przez to, jak chuda była, wydawała się nawet, jakby tych centymetrów miała jeszcze więcej. Jej jasne włosy, jasna oprawa oczu i srebrne tęczówki nadawały jej aparycji jakiejś takiej… tajemniczości. Mistycyzmu. Pasowała na gorliwą wyznawczynię Matki i kapłankę. Poza tym była naprawdę urocza.

Jeśli wada wymowy panny Macmillan jakkolwiek zdziwiła Victorię, to nie dała tego po sobie poznać. Kiwnęła do niej głową w odpowiedzi na przywitanie.

- Dzień dobry – powiedziała za chwilę. - Ja… Chciałam porozmawiać – powiedziała w końcu, po kilkusekundowej pauzie. - Szukam wskazówek. I spirytysty – chciała konkretnie wyrazić swój powód przybycia tutaj i jak sądziła – trafiła z tym pod dobry adres, bo w kowenie zajmowano się takimi rzeczami. Potrzebowała jak duchowej rozmowy, może nawet o wierze – bo Victoria zobaczyła i uwierzyła, jak i kogoś, kto rozwiałby być może część jej wątpliwości odnośnie rzeczy, jakie widywała, a jakie nie miały sensu. Nie mogły to być jej wspomnienia…

moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#4
03.09.2023, 16:33  ✶  
Kapłanka zmierzyła ją wzrokiem, nie gubiąc zaciekawienia błądzącego po spokojnym spojrzeniu. Większość osób odwiedzających kowen w sprawach pilnych podawała konkretne imię: Isobell, ona bowiem trzymała to wszystko w ryzach, ona była główną powierniczką sekretów Matki, osobą stojącą za próbą wypełniania przez kowen woli boskiej. Sarah była w tej historii tylko dziwaczką, nawet mimo drzemiącej w niej mądrości - drobna, smutna, stojąca w tle rozgrywających się wokół wydarzeń, z jakąś iskrą błyszczącą w srebrnych od choroby tęczówkach, zwykle stała w półmroku i obserwowała. Dzisiaj wyszła temu naprzeciw.

- Jestem jednym z głosów tego miejsca - zaczęła, nie zmieniając pozycji. Wciąż stała lekko odchylona do tyłu, z ręką wspartą o biodro, z popielatymi włosami opadającymi na gołe ramiona i suknię z lejącego się materiału, w której (nie bez przypadku i celowości w tym jak się ubierała), przywodziła na myśl lekkość materiałów, które zostały wykute w kamieniu ręką najwspanialszych włoskich mistrzów.

- Wywoływaczką duchów - dodała, przesuwając się w stronę jednego z pobocznych pomieszczeń. Oczywiście nie tego, w którym znajdowała się Agatha. - Podąż za mną, Victorio. - Czy powinny się sobie przedstawiać? Macmillan nie znała dobrej odpowiedzi na to pytanie. Sprawy formalne nie były jej mocną stroną ani za czasów nauki w Hogwarcie, ani podczas nauk kapłańskich, ani dzisiaj, kiedy pełniła tutaj funkcję spirytysty. Młodszego spirytysty. Ale z jakiegoś powodu czuła, że te wszystkie dni poszukiwania odpowiedzi dla Atreusa... Chyba mogła założyć, że Lestrange przyszła tutaj z podobnymi pytaniami? A jak nie, co złego się stanie, jeżeli będzie musiała odesłać ją do arcykapłanki?

Pstryknięciem palców otworzyła ciężkie drzwi, które rozsunęły się z głośnym dźwiękiem ocierania o marmurową posadzkę. Sarah weszła do pomieszczenia pierwsza, z ukojeniem zmieniając chłód kamienia, który czuła do tej pory bosymi stopami, na ciemnoszare panele sali wywołań. W jej centrum znajdował się niski stół, przy którym nie stało żadne krzesło - zamiast nich kapłani rozłożyli cztery poduszki. Ozdobiona rzeźbami, kadzielnicą i świecami sala nie posiadała żadnych okien, ale stojący mniej-więcej na jej środku, posrebrzany kandelabr i zaklęty w nocne niebo sufit produkowały wystarczającą ilość światła, aby móc tutaj swobodnie czytać.

Macmillan usiadła tak, aby nie być odwróconą bokiem ani plecami do drzwi, które same zamknęły się za Victorią.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#5
23.09.2023, 10:57  ✶  

Jakoś nie myślała o Isobell przychodząc tutaj. Nie myślała o nikim konkretnym. Po prostu… Skoro Atreusowi tutaj pomogli, to może będą w stanie pomóc i jej? Na zupełnie innym poziomie. Jak trwoga to do Matki – tak można było powiedzieć. Nie oczekiwała niczego konkretnego, nie szukała nikogo z imienia i nazwiska, ot… Przyszła. Najwyżej odeślą ją z kwitkiem. Zaś Sarah… Dziwaczka czy nie (Victoria jej tak nie postrzegała), być może będzie potrafiła ją pokierować. Victoria potrzebowała rozmowy. Rozwiania wątpliwości. Zrozumienia niektórych rzeczy, które dla niej do tej pory były… być może nawet stekiem bzdur.

Kiwnęła głową na odpowiedź Sarah. Jeden z głosów tego miejsca… Nie szukała nikogo innego. A gdy dodała, że jest też wywoływaczką duchów – Victoria poczuła pewną iskierkę nadziei? Bo być może Macmillan będzie w stanie jej wytłumaczyć niektóre rzeczy? Lestrange nie uważała, że powinny się sobie przedstawić – przecież znały swoje imiona, to co nowego tutaj zostanie dodane? Ruszyła więc za eteryczną kobietą, z każdym krokiem mając wrażenie, że trafiła do zupełnie innej bajki, innego świata… Niemalże tak, jakby była znowu w Limbo, ale nieco jednak inaczej.

Kiedy weszły do drugiego pomieszczenia, ciemnowłosa nie mogła się powstrzymać i rozejrzała się ciekawie. Panele, niski stół, poduszki zamiast krzeseł. Rzeźby i inne dodatki mocno przywodziły na myśl skojarzenia z jakąś tajemnicą, mistycyzmem – jak całe to miejsce. Ale na Merlina, przecież przyszła do siedziby kowenu Whitecroft. Zaklęty sufit skojarzył jej się z tym, które było w Wielkiej Sali w Hogwarcie. To było dobre wspomnienie i nawet uśmiechnęła się delikatnie. Drzwi zamknęły się za nimi, Sarah usiadła na jednej z poduszek… i Victoria do niej dołączyła, na tej naprzeciwko niej. Na chwilę zapanowała cisza, kiedy brązowooka szukała pierwszych słów jak zacząć temat, z którym tutaj przyszła.

– Nie rozumiem wielu rzeczy, które wydarzyły się w Beltane, może… Może ty będziesz umiała mi pomóc – powiedziała w końcu. – Wydaje mi się więc, że powinnam opowiedzieć co się właściwie stało – bo tego też do końca nie rozumiała. Wzięła głęboki oddech, na odwagę. – Bo to przeze mnie weszliśmy do Limbo – pozwoliła by te słowa zawisły pomiędzy nią, a Sarah, ale po chwili zdecydowała się wyjaśnić w czym rzecz. –  Ja… Widziałam fioletowy dym. I widziałam… Nie Polanę Ognisk, tylko strumień, drzewa… i rudowłosą, nagą kobietę. I Śmierciożerców, którzy szli na nią. Chciałam wejść w ogień i ją chronić, bo czułam… Wiedziałam, nie wiem skąd, że grozi jej coś strasznego. Ona mnie wzywała, potrzebowała pomocy… i gdyby nie Patrick to bym wbiegła w ten czarny ogień, a potem w ogień rytualny… Chwilę później doszłam do siebie. Ale nie rozumiem… ja nigdy nie… Nie została dotknięta Trzecim Okiem, nie jestem jedną z Widzących. Nie rozumiem dlaczego to widziałam – to nie była dla Victorii łatwa rozmowa. Nerwowo nawet założyła kosmyk włosów za ucho i zaraz zacisnęła splecione ręce na udach. – Byłam pewna, że to ognisko jest przejściem. Nie wiedziałam dokąd, ale widziałam tam Voldemorta, więc wydawało mi się jasne i oczywiste gdzie musimy iść. Mavelle i Patrick się ze mną zgodzili. A później, kiedy weszliśmy w ognisko… Widziałam podobne rzeczy. Strumień, drzewa… I tę kobietę. Martwą, porośniętą roślinami. A jednak miałam wrażenie, że do nas mówi – mogła mówić jeszcze długo… ale nie chciała Sarah zarzucić wszystkim na raz. Wszystkimi swoimi rozterkami wszystkimi wątpliwościami.

moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#6
09.10.2023, 12:36  ✶  
Chociaż próbowała zachować spokojny wyraz twarzy, coś w niej drgnęło i trochę bała się, że chwila zwątpienia wylała się w jakiś sposób na zewnątrz, że Victoria dostrzeże jej niepokój i nabierze dystansu do i tak szczątkowych wyjaśnień, jakie miała jej do zaoferowania. Naczytała się o tym przecież tyle, że w bibliotekach zabrakło na ten temat nowych pozycji, a najważniejszym co by jej mogła powiedzieć na wstępie, zanim jeszcze jakieś pytanie padło, to... Że była ewenementem, że to się nigdy wcześniej w takiej formie nie wydarzyło. I że istnieli ludzie mający kontakty z zaświatami, ale to wszystko było niezrozumianym mętlikiem, jakby każdy odbierał je kompletnie inaczej.

Kiedy Victoria opowiadała to, co wydarzyło się podczas Beltane, Sarah słuchała jej w ciszy, z naprawdę godną podziwu uwagą - w jej oczach widać było czyste, ludzkie zaciekawienie, zestawione z przepływem wielu myśli, odpowiadając zapewne za próbę połączenia opowieści o kobiecie z ogniska z historiami i legendami, których uczyli ją tu od maleńkości.

Zaskoczenie ujęło jej oblicze dopiero wtedy, kiedy Lestrange tę opowieść skończyła, a na jej końcu nie dało się odnaleźć żadnej puenty, czegoś co by ją dopięło w całość.

- Mówisz o rzeczach, któhe znaczna część cza'odziejów uznałoby pewnie za jakiś wymysł lub majaki, a jednak brzmisz jakbyś była pewna, że nie pszebudziło się w tobie Oko Ho'usa, że nie jesteś Widzącą? Mogę wiedzieć dlaczego?

Ze wszystkich tych pokręconych zdań, Macmillan wydobyła zapewne tę najmniej istotną, ale pytanie zadała ze śmiertelną powagą.

- Zgubiłam się t'ochę w tym, ile w twojej opowieści było ognia i jakiego, ale podążałam za twoimi słowami uważnie. Myślę, że mogę mieć dla ciebie wiele wskazówek, ale... Nie jestem pewna, czy ktokolwiek rhozwieje wszystkie twoje wątpliwości. Bo widzisz, ujmując to litelacko, wydaje mi się, że znajdując się tam tamtego dnia, być może zupełnym pszypadkiem, staliście się jednymi z głównych bohate'ów książki. To jest coś, co będziesz musiała doplowadzić do końca sama. - Sarah machnęła różdżką, a boczne drzwi sali otworzyły się, wpuszczając do niej lewitującą tacę, na której ustawiono szklany dzbanek z kwitnącą herbatą i dwie prześwitujące filiżanki. - Niezależnie od tego, czy wiedza jaką posiadam wystalczająco cię nasyci, posiadam jej, jak na telaźniejsze wa'unki wiele, niedawno pszetłumaczyliśmy z łaciny ostatnie teksty dotyczące Limba z naszej biblioteki...

@Victoria Lestrange


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#7
11.10.2023, 17:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2023, 17:52 przez Victoria Lestrange.)  

Nie zauważyła niczego niewłaściwego od strony Sarah, jej drgnięcie czy zawahanie nie było niczym… nowym dla Victorii. Zrozumiała już, że dla większości ludzi jest to wszystko nowe, ale liczyła na to, że gdziekolwiek, albo ktokolwiek choćby ją nakieruje na jakieś tory. Jakiekolwiek by one nie były. I dlatego zdecydowała się tutaj przyjść i… wyspowiadać. Bo może tak powinna to wszystko właśnie nazwać. Ściągnąć ciężar, jaki ciążył jej na barkach i duszy.

Opowieść, jaką miała, nie była skończona. Jedynie nie chciała zarzucić Sarah monologiem, w którym mogłaby się pogubić. Dla samej Victorii to wszystko wciąż było takie… Musiała to sobie układać wciąż i wciąż. Przypominać, przestawiać, żeby się nie pogubić w kolejności i wydarzeniach, jakie miały miejsce. A przecież ich nie wyśniła, prawda? To nie mógł być sen, chociaż już do niej dotarło, że cieleśnie ciągle była na Polenie Ognisk.

– Nie umiem tego wyjaśnić, ja… Poza tamtym jednym przypadkiem, nigdy wcześniej i nigdy później nie czułam niczego podobnego. Nigdy nie patrzyłam na rzeczy, których nie mogłam widzieć. I wiedzieć skąd? Poza tym… czy Wiedzący czują nagłą potrzebę, by wziąć udział w tym co widzą, że muszą tam być? Nie wiem, w mojej rodzinie nikt nigdy nie przejawiał takich zdolności. Chyba Mavelle próbowała przy mnie rozproszyć magię i wtedy przestałam się tak dziwnie zachowywać, i znowu widziałam tylko to, co było wokół – Victoria nie wiedziała co tutaj jest najważniejszą informacją, a co najmniej ważną. Po prostu mówiła. Jeśli kapłanka uznała to za istotne, to kim była, by się z tym kłócić? – Przez moment myślałam, że to może wina tego, że rozproszyłam magię takich dziwnych świateł… Było ich pięć, pojawiły się w czasie ataku. Ale nikt więcej poza mną tego nie doświadczył, a nie tylko ja je rozproszyłam, więc to chyba nie to – przyznała się, przypominając sobie kolejną rzecz. – Te dziwne światła chyba nie były częścią sabatu? – upewniła się jeszcze. I następnie w spokoju wysłuchała słów Macmillanówny. Ta jej wada wymowy… Wydała się jej całkiem urocza, na pewno nie irytująca.

– Rozumiem. To oczywiście nie jest wszystko… – dodała. Przetłumaczone teksty o Limbo? Cholera, może tam coś było… Victoria rzecz jasna też szukała w różnych księgach w bibliotece jej rodziny od strony matki, ale była ograniczona do angielskich przekładów. Jakoś nie pomyślała o obcych językach… – Kiedy byliśmy przy ciele tej martwej kobiety, ona odezwała się do nas, że powinniśmy zawrócić, bo nie nadszedł jeszcze nasz czas. Mówiła o… o cyklu, że możemy pomóc cyklowi krążyć jeśli zniszczymy… coś co utrzymuje jego energię w zły miejscu? – zaintonowała to jako pytanie, bo Victoria niewiele z tego rozumiała, nadal, chociaż wałkowała to w głowie tyle razy. – I że jeśli pójdziemy dalej, to jeśli zbyt dobrze przejdziemy próby, to nie będzie już powrotu do tego, co nas wiąże z innymi. Tego też nie rozumiem, nie wiem co miała na myśli – Victoria westchnęła. Ale to nie to najbardziej ją martwiło. Tylko to, co było dalej. – Dotarliśmy do miejsca, gdzie był Voldemort – zawahała się tylko na moment przy jego imieniu. – Tam był ogień, niebieski, tak, kolejny ogień – uśmiechnęła się do Sary, bo przecież wspomniała, że pogubiła się już w tych ogniach. – I wtedy z niego wyszły postaci i zwróciły się do nas… To była moja babcia. Ona chciała, żebym tam została, a potem stało się coś dziwnego. Jakbym ja i ona… Jakbyśmy się zmieszały, widziałam coś, czego nigdy nie doświadczyłam sama i czułam. Jakbym mogła utonąć we wspomnieniach, które były jak wir, albo go… odwrócić – przekrzywiła głowę, bo zupełnie nie wiedziała jak to wszystko ująć.


@Sarah Macmillan
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#8
16.10.2023, 12:38  ✶  
- Okej, czyli to po p'ostu przeczucie - odpowiedziała jej spokojnym tonem, sugerującym, że odnotowała to w swojej głowie, jakby to przeczucie miało być jednym z elementów jakiejś skomplikowanej układanki.

Prawdziwie skomplikowanym był jednak potok słów, jakim obdarowywała ją Victoria. Może powinna robić sobie jakieś fizyczne notatki? Nie wiedziała, nie rozumie i nie wie - to się powtarzało najczęściej, ale było najmniej istotne. Te istotne fragmenty ginęły gdzieś w tym, jak wiele jej mówiono, a Sarah... nie była najgłupszym człowiekiem na świecie, ale nie była też człowiekiem o niebywale wyrobionej percepcji, żeby w ogóle zrozumieć, o czym Lestrange do niej mówi, musiała się niesamowicie skupić. Jej mina nie wyrażała więc wiele poza tym, że jej słuchała, że nie odpłynęła myślami nigdzie daleko - brak uśmiechu, brak przytakiwania - po prostu płynęła razem z tą historią i próbowała nie utonąć na rwących wodach emocji, jakie druga z Zimnych wiązała z nocą Beltane.

O Matko, jak to porównała do tego, co powiedział jej Atreus... Nie to, żeby coś do niego miała (oprócz nadziei, że się jednak poczuje samotny i postanowi ją odwiedzić), ale o Matko przenajświętsza, co na nich wszystkich patrzy z tarczy Księżyca na nocnym niebie - dlatego właśnie uważała, że mężczyźni byli z zupełnie innej planety niż kobiety. Skłamałaby wielce mówiąc, że jej do nich nie ciągnęło, bo ciągnęło ją do nich aż za bardzo, ale nic to nie zmieniało w tym, że to z kobietami można się było najlepiej dogadać, to kobiety zbudowały najlepsze części tego świata, to kobiety, którym tak chętnie chciano odbierać prawa, były piękne, wspaniałe i mądre, no spójrzcie tylko na Victorię. Gdyby ktoś próbował jej wmówić, że bycie homoseksualistą było wyborem, to wyśmiałaby go gorzko - bo czy ty widziałeś człowieku, jakie są kobiety - czy ktokolwiek wybrałby bycie gejem z własnej woli?

Sarah odetchnęła głośno.

- To jest barhdzo dużo informacji - przyznała otwarcie, ale sekundę później uniosła dłonie w obronnym geście i szybko dodała - ale nie za dużo, oczywiście! Po p'ostu tam się wydarzyło tak dużo rzeczy. Zastanawiam się, czy na pewno powinno patszeć się na to holistycznie, tak jak to rh'obili wszyscy, któlych o to pytałam dotychczas, czy może... - wstała na moment, żeby wyciągnąć z szuflady jednej z komód pergamin i ołówek - to wcale nie są puzzle, tylko niezależne od siebie zdarzenia. - Zasunęła ją z lekkim stęknięciem. Chuderlawe ręce ledwo radziły sobie z tak solidnymi, starymi konstrukcjami z litego drewna. Macmillan wyglądała, jakby się miała zaraz przewrócić od zwyczajnego funkcjonowania. - Wiesz, dlaczego Beltane i Samhain nazywane są najważniejszymi sabatami w kole rhoku?

Usiadła znów naprzeciw.

- Nie wpuścili mnie na Polanę, chociaż to ważne dla mnie miejsce kultu - zamilkła na moment. - Więc nie wiem, jak ona te'az wygląda, a ty?

@Victoria Lestrange


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#9
26.10.2023, 22:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.10.2023, 22:46 przez Victoria Lestrange.)  

Kiwnęła głową – tak, to było przeczucie. Mówiła wszystko, co jej przychodziło do głowy, bo nie miała pojęcia, co właściwie jest istotną informacją, a co kompletną bzdurą do niczego niepotrzebną. Miała mętlik w głowie i potrzebowała kogoś, kto mógłby pomóc jej to wszystko ułożyć, zaś Sarah… Jej skupienie i zainteresowanie było odświeżające. Na przykład jak próbowała rozmawiać z Saurielem, to on owszem, widziała, że się martwił i sam sugerował jej żeby szukała pomocy dalej, ale odnosiła wrażenie, że być może nie do końca wierzył w to, co mu mówiła. A przynajmniej w część tego, co mówiła…

Miała nadzieję, że jednak nie zalewa panny Macmillan swoimi niepoukładanymi myślami zanadto. Bardzo się starała brzmieć możliwie najbardziej rzeczowo i poukładanie jak tylko potrafiła, ale w obliczu tak niewiarygodnych „przygód” w Limbo być może zupełnie nie było to możliwe. Victoria zdawała sobie sprawę z tego, że to może być dużo, wręcz za dużo, ale to wrażenie… te wszystkie wspomnienia i to co przydarzyło się w Limbo, choć takie surrealistyczne, to mimo wszystko – było to prawdziwe. I niemożliwie wręcz intensywne. Być może było to za dużo na jednego człowieka. I był to cały potok emocji, bo Victoria miała wrażenie, że w tym wszystkim tonie.

A najbardziej, to że traci rozum.

Nie miała pojęcia jakie myśli na jej temat nawiedziły Sarah, że zrobiła na niej tak ogromne wrażenie. Jakby sama miała siebie ocenić, to powiedziałaby, że brzmiała wyjątkowo nieskładnie jak na siebie, tak, że łatwo można było się zgubić. Ale z drugiej strony – jak można było się w tym nie gubić, skoro właściwie trudno było szukać jakichkolwiek informacji na ten temat?

– Wiem, przepraszam – powiedziała, kiedy Sarah stwierdziła, że to bardzo dużo informacji. A kiedy szybko zaczęła zaprzeczać, że to wcale nie za dużo – to tylko wygięła w górę pełne wargi, w uśmiechu, całkiem przyjaznym. Miała wrażenie, może błędne, że Sarah przeżywała tę historię niemal tam mocno jak ona. – Byłam tam i to wszystko przeżyłam, a mimo to mi też trudno to wszystko… zrozumieć – to chyba powinien być motyw przewodni tego spotkania: „nie rozumiem”. Patrzyła jak Sarah wstaje, jak bierze do ręki pergamin i coś do pisania. Była w swym wyglądzie, budowie ciała, srebrnych oczach i jasnych włosach tak eteryczna… Nie jak wila, ale jak jakaś wróżka, dziecię Księżyca. – Nie, nie wiem – powiedziała odruchowo, ale za chwilkę pokręciła głową. – Nie, czekaj. Chodzi o krąg życia? Beltane jako święto płodności i życia, i Samhain jako święto ku czci zmarłych i śmierci? – teraz zgadywała, bo nigdy nie była wielce wierząca, natomiast była osobą, która dużo myślała i lubiła czytać, starała się kojarzyć pewne rzeczy.

– Dlaczego cię nie wpuścili? – zapytała i nieco uniosła brwi, w zaskoczeniu. – Wiem głównie tyle, że na polanie znikąd drzewa wyrosły korzeniami do góry i że ja i reszta Zimnych wisieliśmy kilka godzin na górze. I że pomylono nas z martwymi – no i że wichura zrobiła tam straszne spustoszenie.


@Sarah Macmillan
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#10
21.11.2023, 20:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2023, 20:16 przez Sarah Macmillan.)  
- Nie pszephraszaj mnie za nic, przecież to nie jest twoja wina, że cała ta sytuacja to jakaś wielka plątanina losowych rzeczy.

Nie mogła jej przecież okłamywać, że dostrzega w tym jakiś większy sens. Nie widziała w tym żadnego sensu, co najwyżej snuła domysły, stykając doświadczenia Zimnych z tym, co miała okazję wyczytać w opasłych tomiszczach studiowanych w ramach praktyki kapłańskiej. No i to tyle. Nic takiego w życiu nie doświadczyła, to była absolutna nowość nawet dla kogoś, kto doświadczył wielokrotnie Eutierrii.

- Tak, dobrze to kojarzysz, ale to ma w sobie jednak większą głębię. Koło loku jest skontluowane przez kowen w taki, a nie inny sposób nie bez powodu - w cyklu rhocznym Samhain i Beltane są punktami skhrajnymi, w któlych dochodzi do wzajemnego przenikania się światów. W Samhain te ghranice stają się cieńsze, a w Beltane baldziej lozmyte. Dlatego właśnie spędziłam ostatnie dni na plóbach domyślenia się, dlaczego wybhrał właśnie Beltane, a nie Samhain, a może na Samhain planuje coś... - gorszego. To słowo pozostało niewypowiedziane, ale zawisło na moment w duszącej ich ciszy.

- Wpuścili tam tylko wysokich langą kapłanów takich jak Isobell, a oni nigdy by mnie nie wybhrali na towarzystwo... Ministelstwo tym baldziej, a to oni zaghrodzili cały obszal taśmą. Siłą rzeczy znam to miejsce wyłącznie z opowieści. - Kapłanka nie brzmiała na szczególnie zadowoloną z tego faktu, ale podzieliła się nim bardzo otwarcie i szczerze. Płynęła w tym też jakaś delikatna pogarda dla tej decyzji, ale nie pociągnęła wątku.

- Wlacając do koła rhoku... W podaniach dotyczących wędhrówki dusz, w cyklu życia Beltane to święto płodności, Samhain to święto odejścia. I to jest moja teolia właśnie - że ta enelgia światowólcza, ten boski pielwiastek tworzący wszystko i wszystkich może zostać ukladziony. Wiesz co by można było zhrobić, gdyby to było phrawdziwe? - Zapytała, ale wcale nie czekała na odpowiedź, bo ona była oczywista i zawarta we wspomnieniach tego, co opisywała jej panna Lestrange. - Można byłoby stworzyć coś z niczego. Utkać sobie swoje widzimisię słowem i gestem jak jakaś bogini. - Odetchnęła, głośno wypuszczając powietrze przez nos. - Jesteś Aulolką - zauważyła - więc masz dostęp do rhóżnych danych, plawda? Jestem pghraktycznie pewna, że w każdym rhoku wśród czalodziejów ulodzeń od lutego do początku mahrca będzie najwięcej. Ale w przyszłym rhoku nie. Nie ulodzą się phrawie żadne dzieci.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Sarah Macmillan (3182), Victoria Lestrange (3894)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa