• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[21.05.72, wykopaliska w Walii] Wiatr znad wrzosowisk

[21.05.72, wykopaliska w Walii] Wiatr znad wrzosowisk
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
30.09.2023, 12:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2024, 22:35 przez Eutierria.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono w Piszę, więc jestem, Guinevere McGonagall.

Wiatr poruszał wrzosami, pośród których wędrowali, targał włosy, bawił się zieloną spódnicą Nell. Wrzosowisko ciągnęło się aż po horyzont, chociaż nie wyglądało teraz tak, jak w wizji Ginny: rośliny nie kwitły, nie malowały wszystkiego fioletem, a świat nie tonął w promieniach zachodzącego słońca, które barwiły niebo na czerwono i złoto. Ale to było prawdopodobnie to samo miejsce. Guinevere po prostu tak czuła, nawet jeśli brakowało punktów charakterystycznych, które mogłaby rozpoznać.
Cathal szedł pierwszy, z dłońmi skrytymi w kieszeniach cienkiej szaty, z uwagi na wiatr narzuconej na roboczy strój: znoszoną koszulę i jeszcze bardziej znoszone, przybrudzone ziemią spodnie. Wspomnienie ciepła Egiptu, na zawsze już obecne w głowie, dopiero ulatniało się z ciała i chłód angielskiej wiosny może mu nie doskwierał, ale nie dawał się lekceważyć. Ciężkie buty deptały wrzosy i inne rośliny, a jasne oczy utkwione były w ledwo widocznym zarysie skały, dobre kilkadziesiąt metrów przed nimi.
O ile to była skała...?
- Pewne badania wskazują na to, że siódmy z tych filarów znajduje się pod wioską. W odciętej jeszcze części podziemi - powiedział Shafiq. Pewne badania to była oczywiście Leta i jej zdolność wędrowania we śnie, ale Cathal nie zamierzał opowiadać o nekromantycznych zapędach przyjaciółki na prawo i lewo. O tym wiedzieli tylko on i Nell, przynajmniej na razie. Ledwo dwa dni temu wspominał, że filarów powinni być siedem... I cóż. Najwyraźniej się nie mylił. Czerpał z tego faktu pewną wewnętrzną satysfakcję. Podobnie jak z tego, że walijskie ruiny kryły w sobie znacznie więcej tajemnic niż ośmieliłby się choćby marzyć na początku prac. - Jeśli go tam znajdziemy, być może faktycznie to uaktywniona przez nie magia doprowadziła do zagłady wioski.
- Cal?
- Aha?
- Nie doprowadzaj do zagłady wioski. Ładnie proszę. A przynajmniej nie w chwili, w której w niej będziemy.
- Nie interesuje mnie doprowadzanie do zagłady. Bardziej chciałbym wiedzieć, dlaczego to miejsce wybudowano akurat w sercu pomiędzy filarami. Sama wioska jest od nich młodsza...
- Ale oboje widzimy, że to co pod nią, może być starsze. Ginny, poznajesz okolicę?
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#2
30.09.2023, 17:37  ✶  

Miała nadzieję, że będą mogli się przejść na wrzosowiska już następnego dnia – ale były pilniejsze sprawy niż gonienie za wspomnieniem, które uleciało wraz z dymem krótko po tym, jak rozłożyło swoje płatki w głowie Guinevere. Na szczęście nie musieli tego odkładać w nieskończoność i dość prędko znaleźli czas, by wybrać się na miejsce, gdzie znajdował się jeden z filarów. Ginny obiecała, że nie pójdzie tam sama… więc czekała, aż Cathal będzie miał czas i dobrym pomysłem było też wzięcie ze sobą Nell, skoro i tak była przy całym procesie; McGonagall była pewna, że młoda Bagshotówna jest równie ciekawa co ona całej tej sprawy, nawet jeśli nie ukrywała swojego strachu.

Musiała na siebie narzucić grubszy sweter, nieprzyzwyczajona do chłodu, jaki niósł ze sobą wiatr. Włosy związała wysoko w ogon, by nie przeszkadzały nadmiernie i z werwą szła za Cathalem, rozglądając się po okolicy, szukając punktów charakterystycznych ze swojej wizji, które mogłaby jakkolwiek odnieść do krajobrazu – kilkaset lat później, zmienionego… To wcale nie było takie proste.

– Pewne badania – powtórzyła za nim i wewnętrznie aż wywróciła oczami. Oczywiste było dla niej, ze tutaj coś kombinują, potencjalnie nielegalnego w Anglii, ale Ginny miała dużo bardziej otwarty umysł na wszelką magię – nie tu się wszak wychowała i uczyła, nie była tym przesiąknięta. Tu to mieli problem nawet z animagami, do pewnego stopnia, nie uczyli tego w szkole, a kiedy nauczyłeś się na własną rękę, to jeszcze musiałeś iść i się zarejestrować. Guinevere zarejestrowana oczywiście była. Na kota. Nie na sokoła. Na kota. W każdym razie nie rozumiała na przykład tego angielskiego podejścia na temat nekromancji i patronusów. Brzmiało jak kompletna bzdura, ale… co kraj to obyczaj, nie? – Dobrze, odłóżmy na bok te pewne badania. Czyli jednak siedem. Czyli naprawdę należy się mieć na baczności, Cathal. To nie jest bajeczka, którą straszy się niegrzeczne dzieci przed snem i nie jest to na pewno przypadek – miała… złe przeczucia na ten temat. Ale prócz złych przeczuć była też ciekawa co dalej. Co te filary właściwie robią. Co jeszcze pogrzebały. Co tutaj robili. Ogólnie miała dużo pytań wszelakich, jak zawsze zresztą, ale póki co dzielnie trzymała je w głowie. – Czyli badania wskazują, ze jest pod ziemią, ale jeszcze trzeba go znaleźć? Myślałam, że już wiecie gdzie jest – stwierdziła, przez moment patrząc w bok.

Kiedy jednak Nell i Cathal zagłębili się w rozmowie, jej wzrok padł na rośliny, jakie były przed nimi. Nie wyglądało to wszystko tak samo, to była inna pora dnia, inna pora roku, inne wszystko, ale…

Czuła, ze to to miejsce. Zatrzymała się nawet i rozejrzała dookoła.

– To tu. Wygląda to inaczej, bo te kwiatki nie kwitną i to nie jest pora zachodu słońca, ale… To tutaj stała Cassandra – czemu pokazała jej akurat to miejsce? Ginny podejrzewała, że to musiało mieć jakieś znaczenie.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#3
30.09.2023, 20:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.09.2023, 21:08 przez Cathal Shafiq.)  
Wywoływanie ducha, badanie pułapki, odkrycie Lety – to wszystko nieco opóźniło dzisiejszą wycieczkę. Wszyscy w obozie byli zajęci i… dobrze. Bo to oznaczało, że ich praca miała sens,
– Tak, sporo zaklęć i rytuałów – odparł Cathal gładko. Nawet przebywając w Egipcie, gdzie nie sięgało angielskie prawo, nie mówił o pewnych rzeczach. Nauczył się już bardzo, bardzo dawno, że tajemnica, którą zna zbyt wiele osób, przestaje być tajemnicą. Był z jednej strony bardzo bezpośrednim mężczyzną… z drugiej, w pewnych sprawach przynajmniej, wyjątkowo skrytym.
Przystanął i odwrócił się do nich, kiedy kobieta wspomniała, że powinni mieć się na baczności. Przyglądał się jej przez chwilę, a w końcu kąciki ust uniosły się mu lekko, ale ten uśmiech nie sięgnął jasnych oczu.
– Czego dokładnie ode mnie oczekujecie, w ramach „mieć się na baczności”, Ginewro? – zapytał, obserwując ją uważnie, a potem przeniósł spojrzenie na Nell. – Obie powtarzacie to przez ostatnie dwa dni. Czy spodziewacie się, że zobaczę jakiś tajemny przycisk, uruchamiający zagładę i natychmiast go nacisnę? Nie ignoruję tego ostrzeżenia, a nawet gdybym ignorował je, nie zignorowałbym podstawowych zasad bezpieczeństwa przy rzeczach związanych ze starą magią. Większą ostrożność mógłbym zachować chyba tylko, gdybym kazał zwinąć obóz i pogrzebać to miejsce na zawsze. A chyba żadna z was tego nie chce.
Nell fuknęła coś tylko pod nosem, jak rozzłoszczona kotka, ale tym razem nie skomentowała. Spoglądała tylko na Cathala, wyraźnie niezbyt zadowolona. Sam Shafiq jednak tymi fuknięciami się nie przejmował. Robił przecież co mógł – nie pośpieszał prac, podejmował wszelkie środki ostrożności, zatrudnił specjalistów. Badali każde znalezisko, każdy trop i nie pobiegł od razu kopać w podziemiach, póki nie sprawdził kilku innych rzeczy.
– Znamy przybliżoną lokalizację, ale aby się tam dostać, trzeba otworzyć ścieżkę. Wszystko jest zasypane, po drodze mogą być pułapki. A ponieważ nie jestem nieuważnym idiotą, który chce nas wszystkich w pośpiechu pozabijać… przekonamy się za jakiś czas – stwierdził, tym razem odrobinę kpiąco, a potem obrócił się, spoglądając w kierunku zachodnim.
To na zachód stąd wznosiła się skała…
…a właściwie filar.
– Bo stąd widać filar. Jest teraz porośnięty roślinami – powiedział, wskazując go. – Podejdźmy bliżej. Ale już badałem je i jak na razie wiem tylko, że kiedyś były zaczarowane i wciąż znajdują się na nich ochronne runy – stwierdził, kierując się w tamtą stronę. Ekscytowała go jednak myśl, że widać były czymś więcej: jeden z nich w końcu zareagował na obecność widmowej Lety… Czy zrobiłyby to samo pozostałe? Czy może tylko ten pod wioską zachował odrobinę magii?
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#4
01.10.2023, 11:12  ✶  

Nie urodziła się wczoraj, żeby taka generyczna wiadomość sprawiła, żeby uwierzyła, że tutaj się nic nie dzieje. Też sposób w jaki to Cathal powiedział… Dobór słownictwa – to wszystko, na co warto było zwrócić uwagę, a co krzyczało, że to były sprawy przez duże T jak Tajemnica oraz przez wielkie N jak potencjalnie Nielegalne. Ale nie zamierzała na to naciskać, ona też miała rzeczy, którymi wolałaby się nie chwalić na lewo i prawo, a o których wiedziało raptem kilka osób… Coś, co nie było tajemnicą w Egipcie, a mogło tworzyć problemy tutaj. Po prostu to co działo się w Anglii, co stało się na Beltane dało Ginny do myślenia, że być może póki co lepiej nie odkrywać wszystkich swoich kart przed angielskim Ministerstwem Magii, bo jeszcze wyjdzie jej to bokiem.

– Prawdę mówiąc to dokładnie tego się obawiam – odparła bez cienia skrępowania. – Tylko może nie tajemny przycisk, a metaforyczny kufer pełen skarbów. Tymi skarbami są rzecz jasna nie kosztowności, a wiedza, tajemnica… – wyjaśniła. – Ufam ci, Cathal. Ale przypominać i ostrzegać na pewno nie zaszkodzi. Myślisz, ze Cassandra nie ostrzegała Augustusa? Bo myślę, że dokładnie to robiła. Trudno powiedzieć, czy nie słuchał, czy myślał, że może jednak mu się uda – jak Cathal, ale tego nie powiedziała. Po prostu leciuteńko się uśmiechnęła. – Oczywiście, że jesteśmy ciekawe i nie chcemy zwinąć obozu, inaczej dawno by nas tu nie było. Po prostu… Lepiej dmuchać na zimne niż się sparzyć. Uzbrój się w cierpliwość, będę to powtarzać do znudzenia – Ginny dopiero mogłaby fuknąć jak rozzłoszczona kotka, ale za to wybrała opcję ze spokojnym opowiedzeniem dlaczego ciągle mu to obie powtarzają.

Tej kpiącej odpowiedzi już nie raczyła skomentować, choć ją kusiło. Takie uszczypliwości mało ją ruszały, tym bardziej, że i ona i Nell ostrzegały nie ze złośliwości, a z troski. Z obawy o nich wszystkich, ale może być może przede wszystkim o Cathala.

Spojrzała w kierunku wskazywanym przez Cathala, na tę dziwną skałę… która nie była żadnym przypadkowym kamulem, a narzędziem… czego. Zagłady? Potęgi? Do czego te filary służyły pierwotnie?

– Hm… A jesteś w stanie określić za pomocą run jakie na nie nałożono, ich potencjalne zastosowanie? Jaką magię na nie kiedyś rzucono, albo jaką emitowały? – była zwyczajnie ciekawa. Z drugiej strony tamte papiery też badali i nic na nich nie znaleźli, a na Ginevrę zadziałały właściwie momentalnie. Lepiej było się pilnować.

[/a]
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#5
01.10.2023, 13:24  ✶  
- Dlatego zapewniam, że i bez ostrzeżeń mam zamiar zachować wszystkie potrzebne i te prawdopodobnie niepotrzebne środki ostrożności, Ginewro. Miałem okazję widzieć, jak z powodu zaniedbania umierają ludzie - powiedział Cathal i tym razem jego głos zabrzmiał odrobinę oschle. Z jego perspektywy Nell i Guinevere pouczały go niczym nieposłusznego chłopca, jakby planował te filary natychmiast próbować uruchamiać albo wycinać z ziemi i wywozić gdzieś do Little Hangleton, aby ozdobić nimi swój ogródek.
Czy fascynowały go te tajemnice?
Owszem.
Czy zamierzał poznać je lepiej?
Jak najbardziej.
Czy mógł być przy tym nieostrożny?
Być może - chociaż sam tak nie uważał. Bo naprawdę dobrze pamiętał huk walących się korytarzy, ostatnie krzyki wuja i Cassandrę, która stała po prostu, póki nie pochłonęły ją skały, nawet nie próbując ucieczki. Wiedział, do czego może doprowadzić nieostrożność, pośpiech, nieuwaga. Augustus Blackwood zignorował wszystkie ostrzeżenia Cassandry. Cathal brał je pod uwagę, ale po prostu nie zamierzał odpuścić. Choćby dlatego, że uważał, że lepiej jeśli oni zbadają to miejsce niż jacyś amatorzy. Albo, o zgrozo, śmierciożercy.
Potrzasnął lekko głową, kiedy w jego umyśle rozległ się znajomy syk. Tak to jest ufać półkrwistym, szeptało coś, ktoś z przeszłości, ale Shafiq zignorował ten głos, jak wiele razy przedtem, i ruszył dalej, ku filarowi. Ten był porośnięty roślinami, tak mocno, że ledwo było coś pod nimi widać - tylko w jednym miejscu niedawno je odsuwano. Zrobił to zresztą Cathal, na początkach prac, kiedy przyglądał się runom.
- Te filary nie były pogrzebane. Stoją tu od dawna i z pewnością oglądali je czarodzieje wielokrotnie. Zdaje mi się, że mugole ich nie widzą - część runów odpowiada za to, aby ich odstraszać - wyjaśnił, odgarniając bluszcz, zaschnięte gałązki i te całkiem świeże, aby wskazać odpowiednie znaki. Nie obawiał się, bo robiło to wiele osób przed nim, on też tu był... i tak, nic się nie działo. Nie zadziałała żadna podejrzana magia. - Nikt nic w nich nie znalazł, chociaż nie wątpię, że próbowano. Sprawdziłem nawet w rodzinnych archiwach i wygląda na to, że jakiś czas zainteresowały mojego pradziadka, porzucił jednak badania z braku rezultatów. Gdybym miał zgadywać, nie mając żadnych innych informacji, powiedziałbym, że pełniły funkcję ochronną. Mur otaczający wioskę był tylko jedną linią obrony, układ tych filarów drugą, ale albo jest nieaktywny, albo stracił moc wiele lat temu - relacjonował. Mówił spokojnie, pewnym głosem, niezbyt szybko, aby kobiety miały czas przetworzyć uzyskiwane informacje. - Są tu jednak także inne runy, których układu nie jestem w stanie zrozumieć. Prawdopodobnie dlatego, że stanowią fragmenty. Jeżeli zbadam ostatni, siódmy filar, być może będę w stanie powiedzieć więcej: bo dostanę cały wzór.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#6
01.10.2023, 21:24  ✶  

– Bardzo dobrze – że zamierzał zachować wszystkie środki ostrożności. Jak już powiedziała: ufała mu. Gdyby mu nie ufała, to by jej tu nie było. Natomiast nawet najostrożniejsza osoba mogła się zapomnieć, a Ginevra nikomu źle nie życzyła, zwłaszcza osobom, z którymi pracowała, wręcz życzyła im jak najlepiej, martwiła się, wiec jak taka dobra ciocia, zamierzała ostrzegać. Albo jak nadopiekuńcza matka. – Przykro mi – dodała pod koniec, nieco ciszej. Nikomu nie życzyła być świadkiem takich obrazków. Czy to było na wykopaliskach? Czy zdarzył się wypadek? Nie ważyła się zapytać. Czasami ze względu na to, że była magimedykiem i wróżbitą, bardzo empatyczną osobą, robiła za psychologa, musiała mieć bardzo otwarty umysł na znaki, musiała dobrze obserwować i analizować ludzi, by poprawnie odczytywać wróżby. Wszak znaki były uniwersalne i potrafiły się pokazać identyczne w przypadku dwóch różnych osób i dwóch różnych sytuacji, rolą wróżbity było je odczytać i zinterpretować odpowiednio do danego zagadnienia. Ktoś taki musiał być dobry w psychologii, inaczej daleko by nie zaszedł. Pomagała się ludziom oswoić z różnymi rzeczami, dostrzec to, czego nie rozumieli i nie widzieli. Nie wiedziała na jakim etapie jest Cathal, czy go to gniecie, czy go to męczy… Nie chciała się narzucać.

Zbliżyła się ostrożnie do filaru, gęsto porośniętego jakimś zielskiem. Zmierzyła go od dołu do góry, licząc w myślach ile może mieć metrów, to samo wszerz.

– Może oglądali. Ale może musi je obejrzeć jakiś konkretny specjalista, jak z tymi papierami. Nie wiem – czarodzieje mieli różne zdolności, ale bywało, że konkretni specjaliści siedzieli raczej na dupie w domu, albo swoim gabinecie, albo gdzieś tam, i nie włóczyli się po jakichś zapomnianych polach i innych takich Zwłaszcza Anglicy – najwięksi nudziarze na świecie, tak ich zresztą w głowie miała Guinevere i nie kryła się ze swoimi opiniami przed ludźmi z ekipy archeologicznej. Nie miała za nudziarzy i sztywniaków wszystkich rzecz jasna, ale jako ogół lubiła tak o nich mówić. – Hmm… Na pewno były kluczowe. Nie sądzę, by ta wizja… to coś co pokazała mi Cassandra było przypadkowe. Tacy ludzie nie pozostawiają swoich losów i wyborów przypadkowi – bo przypadek nie istnieje, ale nie zamierzała tutaj teraz nikogo nawracać na Jedyną Słuszną Ścieżkę. – Zresztą mówiła mi bardzo wyraźnie, że mamy się strzec filarów i tego, co w sobie kryją. Nie były dziełem ludzi z tej wioski. Co kryjecie? – zapytała w eter, bardziej siebie niż kogokolwiek tutaj z obecnych, spoglądając na kamień skryty pod roślinnością, którą w jednym fragmenciku odsunął Cathal. Nie znała się na starożytnych runach ani na numerologii, potrafiła jedynie odczytywać znaki rozsypywane przez magię i los. Spojrzała więc z uwagą na symbole widoczne na odsłoniętym fragmencie. – Ciekawe co to za kamień. Zwykła skała, czy może jednak coś innego? – zapytała po chwili.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
02.10.2023, 08:14  ✶  
Nie odpowiedział już kobiecie. Cathal nie uważał, że potrzebuje czyjegokolwiek współczucia. Jeżeli czegoś potrzebował, to nie powtarzania mu jak mantry, by nie doprowadził do zagłady, pchając ręce tam, gdzie nie trzeba. Kiedy było raczej jasne, że są tutaj w konkretnych celach.
- Albo zadziałają tylko odpowiedniego dnia, o odpowiedniej porze i na przykład wyłącznie w deszczu - zgodził się Cathal bez oporów. Bo tak, dotąd nikt nie odkrył nic ciekawego, ale też jakimś cudem nie odnaleziono ruin wioski. O ile wcześniej po prostu przeczuwał, że filary kryją jakąś tajemnicę (i tą mogła być po prostu ich historia, niekoniecznie jakaś wielką magia), o tyle wszystko, co wydarzyło się w ostatnich dniach sprawiało, że teraz był już tego pewien. Nawet jeśli Alethei tylko wydawało się, że filar pod wioską zareagował na jej obecność, a Cathal jednak był skłonny dać wiarę opowieści Crouch. Korciło go, by sprówać wlać w filar własną energię... nie zrobił tego jednak. I nie tylko dlatego, że to była nielegalna magia, a jemu towarzyszyły dwie kobiety. Przede wszystkim, byłoby to mało przemyślane, a Cathal jednak nie chciał wywołać tu wybuchu. Potrzebowali więcej informacji, zanim przyjdzie czas na eksperymenty. Ostatecznie Shafiq bardzo cenił swoje życie, a i zdawał sobie sprawę z tego, że odpowiada za otaczających go ludzi.
- Jak na moje, to był zwykły kamień - oceniła tymczasem Nell. Pochyliła się i przypatrywała statule z podejrzliwą miną. Rzeczywiście, filar wyglądał po prostu na kamienny, nie miał nawet żadnego specjalnego kształtu, on jakby składał się z trzech ułożonych na siebie, kwadratowych kamieni, które stopiono ze sobą prawdopodobnie za pomocą magii. Nadkruszał ze starości, tu i ówdzie zmienił kolor. Bagshot po chwili wahania, widząc, że Cathalowi nic nie urwało ręki, postukała w niego nawet. - Ale pewnie wzmocnili go potem magiczni rzemieślnicy. Zrobili swoje hokus pokus, dodali te całe runy i w ogóle, inaczej powinien po tylu latach być w dużo gorszym stanie - oświadczyła, spoglądając na znaki.
- Zważywszy na to, że Augustus zdawał się fascynatem astronomii i numerologii, być może sekret kamieni jest w jakiś sposób związany właśnie z nimi - dodał Shafiq, ustępując miejsca Guinevere, by sama mogła przyjrzeć się filarowi.
Nie było tym razem żadnych wizji, nawet żadnych przeczuć. Wiedziała, owszem, że Cassandra pokazała jej właśnie to miejsce, ale wiedziała to już wcześniej, kiedy zbliżali się do tego miejsca. I jedyną rzeczą, jaka ściągnęła jej uwagę, były wydrapane nieco na boku, prawie zupełnie zatarte przez czas, powstałe zapewne w innych okolicznościach niż runy, symbole: splecione ze sobą słońce i księżyc. Czy miały jakieś znaczenie, czy ktoś je po prostu tutaj umieścił, bo taką miał fantazję?
W każdym razie póki co... filary strzegły swoich tajemnic.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#8
03.10.2023, 21:12  ✶  

– Tak, albo kiedy Jowisz będzie dominujący, Saturn w kwadraturze a sekstyl Merkurego w opozycji – wcale sobie tutaj nie żartowała, chociaż… Znając Ginevrę i jej dystans do świata wróżb i tego, jak pseudo wróżki układają horoskopy… tym razem mówiła pół serio, bo faktycznie miała na myśli astronomię i układ gwiazd i planet w stosunku do siebie, a nie szarlatanów, którzy wykorzystywali losowe sformuowania, których ludzie nie interesujący się tematem nie łapali.

Nie musiała wiedzieć, że Leta jakoś oddziaływała z jednym z filarów, by mieć pewność, że to nie są tylko kamyki ustawione na polu, żeby wyznaczały granice działki i gdzie można zaorać, a gdzie cię sąsiad pogoni z motyką. To, co zobaczyła we własnej głowie, co wyszeptał jej tajemniczy głos prosto do ucha, było dla niej wystarczająco przekonujące by uwierzyć, że te filary niosą (albo przynajmniej kiedyś niosły) ze sobą wielką moc. Mogły już jednak przestać działać, minęły przecież setki lat, mogły się zwyczajnie wyczerpać… Chociaż istniała też szansa, że zostały ułożone w takich miejscach, by ciągle miały kontakt z magią. Istniało wiele teorii, które przebiegały przez umysł Ginny.

– Ciekawi mnie czy są z litego kamienia, czy może pod tą śliczną zieloną kołderką  kryją się jakieś kolorowe kamyczki – może był nabity minerałami, albo inkrustowany jakimś metalem? Może to miało jakieś znaczenie? – Hehe, może jednak opozycja Merkurego nie jest wcale taką odległą teorią – powiedziała niby to do siebie, na uwagę Cathala, że Augustus Nie-Słucham-Cassandry Blacwood fascynował się astronomią. Ale z drugiej strony według tego co widziała – filary były tutaj jeszcze wcześniej i to nie Augustus je tutaj postawił.

Zajęła miejsce, które jeszcze przed chwilą grzał Shafiq. Sama dotknęła kamienia, przejechała po nim dłonią, delikatnie odgarniając niektóre listki i gałązki. Był w dotyku dokładnie taki jak się spodziewała, że będzie: chłodny, chropowaty, szorstki wręcz. Zabrała dłoń, wytrzepała ją o drugę i wtedy kątem oka dostrzegła malutki symbol z boku kamienia – nie kojarzący się zbytnio z runami. Nachyliła się nad kamieniem i raz jeszcze przejechała palcem po symbolu.

– Tu chyba coś jest… To chyba nie jest część run? – zapytała, wskazując palcem miejsce ze słońcem i księżycem.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#9
04.10.2023, 07:28  ✶  
- Sprawdzenie tego wymagałoby ich rozcięcia, bo próbki pobrane z wierzchu wskazują na zwykły kamień. A wolałbym ich nie rozbijać. To po pierwsze mogłoby się okazać trudne, po drugie byłoby niszczeniem zabytków i po trzecie wreszcie... obiecałem nie ściągać nam na głowy zagłady - powiedział Cathal, może odrobinę kpiąco. Wsunął ręce do kieszeni i stał teraz parę kroków dalej, pozwalając, aby to kobiety oglądały filar. Sam przyjrzał się już uważnie każdemu z nich i znał na pamięć każde zadrapanie na ich powierzchni. Gdyby umiał malować, mógłby sporządzić doskonałe szkice każdego z tych kamieni. Nie sądził, że on coś tutaj zobaczy. Fakt, że nic się nie stało, kiedy podeszła tu Ginewra, też go nie zaskakiwał... chociaż być może odrobinę rozczarowywał. Choć to nie tak, że nie mieli żadnych punktów zaczepienia. Istniało ich wiele.
- Wbrew pozorom... tak, może być dokładnie tak - skwitował jej słowa o planetach. - Starożytni kochali astronomię. Mogli uzależnić działanie tych filarów od gwiazd. Może dlatego Augustus studiował tę dziedzinę? Jeśli wierzyć papierom zostawionym przez Cassandrę, postanowił je uruchomić. I... nie wyszło mu do końca.
- Ładne niedopowiedzenie, jak na to, że rozwalił całą wioskę i zabił wszystkich mieszkańców. W domach na obrzeżach mamy kilka szkieletów - parsknęła Nell, zerkając na znalezisko Ginny. - To nie runa. To po prostu rysunek.
- Szkieletów, których i tak jest za mało - mruknął Cathal jakby bardziej do siebie niż do nich. Uciekł gdzieś myślami, bo nie skomentował od razu uwagi odnośnie rysunku. Wyjął z kieszeni papierosa i odpalił go różdżką, a potem wydmuchał kłąb dymu. Dopiero po chwili wyrwał się z rozmyślań. - Słońce i księżyc - powiedział, nie podchodząc bliżej, bo i ten rysunek pamiętał. - Splecione ze sobą. Nie jest częścią układu. Na jednym z pozostałych filarów też jest słońce, a na nim z kolei księżyc. Nie wiem, co to oznacza. Może to symbol, może podpowiedź, a może tylko ktoś postanowił zostawić po sobie pamiątkę.
Gdzieś znad wrzosowiska zawiał wiatr, porywając że sobą dym. Nell odsunęła się od filara. Zadrżała, może od chłodu... a może z całkiem innej przyczyny.
- Wracamy? Skoro przez ostatnie siedemset czy sześćset lat nic się z nimi nie stało, pewnie nie stanie się i dzisiaj.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#10
04.10.2023, 08:31  ✶  

- Powiedziałam, że mnie to ciekawi, nie że umieram z ciekawości i że jest to wiedza kluczowa i niezbędna – Cathal brzmiał jakby się nadąsał o to, że razem z Nell przypominały mu coś, co wiedział. Że się martwiły o to, że ludzka natura jest jaka jest i czasami nawet kiedy nie ma się takiej intencji i zamiarów, sprowadza się na swoją głowę tragedię. W oczach Ginevry różnica między zainteresowaniem, a niezdrową ciekawością, choć słownie bardzo podobne, była ogromna i wolała tę kwestie wyjaśnić teraz, niż pozwolić na dalsze czepianie się słówek. Może nawet pociągnęłaby te przekomarzankę dalej, ale kiedy Shafiq któryś już raz się w temacie wyzłośliwiał i wyglądał na takiego niezadowolonego, to wolała to uciąć i nie bawić się dalej, jak to miała w swoim zaczepnym charakterze.

- Może. Mógł mieć fioła na punkcie tych kamieni – mruknęła patrząc teraz w górę na końcówkę filara. - Astronomia, numerologia i rymowane wierszyki, bo jak się nie rymowało, to nie było prawdziwą przepowiednią, wiadomo. Trzy koniki starożytnych – i ofiary z dzieci i dziewic, ale tego już nie powiedziała. Pokiwała za to głową, przyjmując wiadomość, że to tylko rysunek.

- Może reszta posłuchała Cassandry i spróbowała się wynieść z wioski? – zasugerowała choć sama w to do końca nie wierzyła. To się jednak dopiero okaże. - Hmm losowe rysunki słońca i księżyca? Nazwij mnie przewrażliwioną, ale pewnie nie są dziełem znudzonego wandala – na jeden można było jeszcze machnąć ręką, ale trzy? Biorąc pod uwagę że trójka była pierwsza idealna cyfrą, składającą się z początku, środka i zakończenia… ale nie te symbole były na każdym z siedmiu filarów? Nie wątpiła, że Cathal to zbada.

- Kiedy kwitną te całe wrzosy? – zapytała, nim jeszcze odsunęła się od filara. Po chwili jednak sama zrobiła dwa kroki w tył, by samej się odwrócić i pójść za Nell. Wcale nie liczyła na to, że coś się z nim stanie dzisiaj. Chciała wiedzieć, czy to to miejsce pokazywała jej Cassandra.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (2291), Guinevere McGonagall (2021)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa