25.10.2023, 18:51 ✶
Alkohol i Bellamy to kiepskie połączenie. Zawsze mówił sobie, że powinien uważać z ilością wypijanego alkoholu, jednak trudniej było to wcielić w życie. Alkohol pomagał mu bowiem uspokoić myśli i zrelaksować się. Inaczej chodziłby spięty i szybko się irytował, gdy wokół znajdowało się zbyt wiele ludzi. Nic więc dziwnego, że na tego typu przyjęciach niemal natychmiast sięgał po kieliszki. Nigdy jednak nie pozwalał sobie na całkowite pijaństwo. Wiedział, że mogłoby się to dla niego źle skończyć i gdy tylko wyczuwał, że granica jego upojenia się zbliża, odkładał kieliszki. Nie chciał, by pewne rzeczy ujrzały światło dzienne.
Na szczęście czasami nie trzeba było się upijać, żeby móc przeżyć sztywne przyjęcia. Czasami wystarczyło dobre towarzystwo, a to zawsze było możliwe, gdy w pobliżu pojawiała się Loretta. Nie pamiętał, kiedy narzekał na czas spędzony z nią. Nie mieli co prawda okazji do tego, żeby spotykać się często, jednak kiedy już udało im się na siebie wpaść, to wykorzystywali tę możliwość.
– Moi bracia to dżentelmeni, na mnie rodzice nie mieli już czasu – zaśmiał się, jednak w tym śmiechu dało się wyczuć pewną gorycz. Rodzice dobrze go wychowali, nie miał im nic do zarzucenia, jednak prawda była taka, że gdy tylko wyszły na jaw jego… problemy, to szybko zrozumiano, że nie należało pokładać w nim największych nadziei. Dlatego go odesłali do Londynu, żeby nie przeszkadzał w domu. Przez długi też czas nie uczęszczał na przyjęcia, izolował się od społeczeństwa i nie zwracano na niego większej uwagi tak długo, jak długo nie sprawiał problemów. Było to trochę krzywdzące, bo czuł się pomijany, niemniej jednak później docierało do niego, że właściwie takie podejście uwalniało go od różnych powinności.
– Chciałaś? Rozumiem, że teraz już nie chcesz? – zapytał, spoglądając na przyjaciółkę. Ciężko mu było jednak uwierzyć w to, że Loretta chciała sprawiać wrażenie przykładnej damy. Lubił ją właśnie za to, że wyłamywała się z tego schematu.
– Aniołki na trawie? – zastanowił się, jednak kobieta nie dała mu możliwości na wypowiedzenie się na ten temat. Dał się pociągnąć i wkrótce opadł na trawę tuż obok przyjaciółki. W jego krwi krążyło już wystarczająco dużo alkoholu, żeby przestał mieć przed tym jakiekolwiek opory. Nawet jeśli robienie aniołków w trawie wydawało się pozbawionym sensu. Z pewnością było to jednak dość przyjemne i gdy tylko jego ciało dotknęło nieco wilgotnej ziemi, wiedział, że miał rację.
– Jak byłem mały, to lubiłem sobie tak leżeć w domu… w moim ogrodzie, ale pogryzły mnie mrówki i przestałem – uśmiechnął się na samo to wspomnienie, chociaż wtedy wcale nie było mu do śmiechu.
Na szczęście czasami nie trzeba było się upijać, żeby móc przeżyć sztywne przyjęcia. Czasami wystarczyło dobre towarzystwo, a to zawsze było możliwe, gdy w pobliżu pojawiała się Loretta. Nie pamiętał, kiedy narzekał na czas spędzony z nią. Nie mieli co prawda okazji do tego, żeby spotykać się często, jednak kiedy już udało im się na siebie wpaść, to wykorzystywali tę możliwość.
– Moi bracia to dżentelmeni, na mnie rodzice nie mieli już czasu – zaśmiał się, jednak w tym śmiechu dało się wyczuć pewną gorycz. Rodzice dobrze go wychowali, nie miał im nic do zarzucenia, jednak prawda była taka, że gdy tylko wyszły na jaw jego… problemy, to szybko zrozumiano, że nie należało pokładać w nim największych nadziei. Dlatego go odesłali do Londynu, żeby nie przeszkadzał w domu. Przez długi też czas nie uczęszczał na przyjęcia, izolował się od społeczeństwa i nie zwracano na niego większej uwagi tak długo, jak długo nie sprawiał problemów. Było to trochę krzywdzące, bo czuł się pomijany, niemniej jednak później docierało do niego, że właściwie takie podejście uwalniało go od różnych powinności.
– Chciałaś? Rozumiem, że teraz już nie chcesz? – zapytał, spoglądając na przyjaciółkę. Ciężko mu było jednak uwierzyć w to, że Loretta chciała sprawiać wrażenie przykładnej damy. Lubił ją właśnie za to, że wyłamywała się z tego schematu.
– Aniołki na trawie? – zastanowił się, jednak kobieta nie dała mu możliwości na wypowiedzenie się na ten temat. Dał się pociągnąć i wkrótce opadł na trawę tuż obok przyjaciółki. W jego krwi krążyło już wystarczająco dużo alkoholu, żeby przestał mieć przed tym jakiekolwiek opory. Nawet jeśli robienie aniołków w trawie wydawało się pozbawionym sensu. Z pewnością było to jednak dość przyjemne i gdy tylko jego ciało dotknęło nieco wilgotnej ziemi, wiedział, że miał rację.
– Jak byłem mały, to lubiłem sobie tak leżeć w domu… w moim ogrodzie, ale pogryzły mnie mrówki i przestałem – uśmiechnął się na samo to wspomnienie, chociaż wtedy wcale nie było mu do śmiechu.