Jedną z zalet posiadania bogatych rodziców i dobrego stanowiska w Ministerstwie był fakt, że można było sobie pozwolić na wynajem bądź zakup własnych czterech kątów. Jak mógł, to oczywiście korzystał z gościnności rodziców, lecz gdy nie musiał - wolał mieszkać z daleka od wszystkiego. I nie dlatego, że nie kochał rodziny, ale dlatego, że jego styl życia był... Wymagający. Praktycznie nie bywał ani w jednym domu, ani w drugim. A musiał przecież starać się wieść normalne życie i tańczyć na tej pajęczynie pozorów, żeby mógł robić to, co naprawdę było dla niego ważne.
Miłym dodatkiem była oczywiście możliwość przyjmowania Bellatrix u siebie, z dala od wścibskich oczu zarówno rodziców, jak i brata. Kochał go, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Nie bywał o niego zazdrosny, chociaż widział, że Trix lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. On traktował to jako wyzwanie - wyzwanie do tego, by być lepszą wersją siebie dla niej, żeby przy nim trwała.
- Chłodno dzisiaj - powiedział, zdejmując wełniany, czarny płaszcz. Okrył nim ramiona narzeczonej. Był miękki i ciepły. Pogoda w Londynie bywała kapryśna, mimo iż było lato to wieczory potrafiły zaskakiwać. Dobrze, że nie padało. Co prawda byli blisko jego mieszkania, ale na tyle daleko, że przy londyńskiej pogodzie na pewno by przemokli do suchej nitki. Uśmiechnął się lekko, muskając gładką szyję Bellatrix. Nigdy nie podejrzewał, że można kogoś tak mocno pokochać. Tak mocno, że spaliłby dla niej cały świat, gdyby tylko poprosiła. Gdyby skinęła głową, wymordowałby pół Ministerstwa. A może nawet i wybiłby rodzinę?
W alejce rozległ się trzask. Rolph instynktownie zasłonił Bellatrix własnym ciałem, lecz nic się nie stało. W ciemności paliło się małe światełko, jakby... zapałka. Wiedziony jakimś dziwnym przeczuciem Rodolphus wszedł do alejki. Ich oczom ukazała się brudna dziewczynka w łachmanach.
- Coś ostatnio mamy szczęście do zagubionych dzieci - mruknął do towarzyszki, chociaż wcale się z tego nie cieszył. Co tu robiło dziecko, i to samo, o tej porze? - Zgubiłaś się?
Starał się, żeby ton jego głosu był miły, jednak zdołał wykrzesać z siebie wyłącznie chłodną uprzejmość. Dziewczynka psuła mu plany na dzisiaj.