• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 9 Dalej »
[15.06.1972] " On się nigdy nie złości na gości " | Leo & Norka

[15.06.1972] " On się nigdy nie złości na gości " | Leo & Norka
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
07.12.2023, 21:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:12 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Zapraszam

Czas pędził. Mknął jak zaczarowany, przynajmniej w życiu panny Figg. Miała wrażenie, że dni mijają jej jeden za drugim, że nie ma kiedy podrapać się po tyłku. Miała wiele obowiązków. Klubokawiarnia okazała się być strzałem w dziesiątkę, co niesamowicie ją cieszyło, ale równocześnie powodowało zmartwienia. Coraz bardziej bała się, że sama sobie nie da z tym rady, miała na głowie sporo dodatkowych rzeczy poza Norą, która pochłaniała naprawdę wiele jej czasu. Musiała działać. W prawdzie zatrudniła już Wendy, jednak nie było to wystarczające, we trójkę z Thomasem ledwie sobie radzili z tym całym zamieszaniem.

Panna Figg siedziała przy barze. Zbliżało się południe, akurat nie było w środku zbyt wielu klientów. Czytała gazetę, a dokładniej swoje ogłoszenie związane z poszukiwaniem ludzi do pracy. Zastanawiała się, czy wreszcie ktoś się zainteresuje. Dostała kilka listów, jednak żaden z kandydatów nie dotarł na rozmowę rekrutacyjną, co okropnie ją martwiło. Tak to już jest z tym młodym pokoleniem, nie chciało im się pracować...

Upiła łyk kawy z wielkiego kubka, który stał jej przed nosem. Musiała się ratować wszystkimi znanymi metodami, żeby walczyć ze zmęczeniem, które coraz trudniej jej było ukrywać. Pojawiły się jej sińce pod oczami, może jeszcze nie takie ogromne, ale przewidywała, że jeśli potrwa to dłużej, to niedługo będzie wyglądać jak chodzący trup. Zresztą schudła nawet ostatnio kilka kilogramów, jeszcze chwila, a silniejszy podmuch wiatru będzie w stanie porwać ją w powietrze. (To nie tak, że już się to nie zdarzyło, podczas Beltane wywiało ją w pizdu i wolałaby tego nie powtarzać.)

Liczyła na jakiś cud, znak od Matki, że będzie dobrze. Może ześle jej kogoś od siebie, kto będzie nadawał się do pomocy?

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#2
10.12.2023, 19:08  ✶  
Nie przemyślałem tego, podobnie jak to było również z innymi decyzjami, które podjąłem w swoim życiu. Ale ja już taki byłem, że ja wiedziałem, co było dla mnie dobre, a co najlepsze, więc Dellian nawet się nie zdziwił, kiedy rzuciłem gazetę w pizdu - właściwie umyślnie na Bella, po czym wyparowałem z kuchni, a zaraz też z mieszkania, krzycząc coś o tym, że będę barmanem na tym dancingu i w sumie nic więcej, aby się śmiałem, śmiałem w niebogłosy, śmiałem potężnie, bo taki był ze mnie wesoły gostek. Jakaś sąsiadka ryknęła bym nie biegał po schodach, ale już mnie tam nie było, bo szedłem prędziutko na Pokątną.
Trochę mnie zaskoczył klimat Nory Nory, bo z zewnątrz była różowa i pachniało słodkimi ciastkami oraz kawą, ale niezrażony wbiłem do środka. Uwielbiałem próbować nowych rzeczy, uwielbiałem barmanić, uwielbiałem słodkie ciastka, a kawusię też chętnie machnę, tylko z mlekiem poproszę. Dużo mleka, proszę mnie nie oszczędzać. Ja mleko, to ja mleko mogłem hektolitrami pić, a nawet więcej, awww. Na pewno tu mieli duże zapasy mleka, bo ciasta, ciasteczka, kawa... A do drinków zapewne również dolewali, więc stanąłem przed ladą, zdejmując okulary przeciwsłoneczne i błysnąłem uśmiechem numer mraurrr.
- Leo O’Dwyer jestem, można powiedzieć, że już wasz barrrman - stwierdziłem na przywitanie, po czym rozejrzałem się po środku budynku, a także zlustrowałem wzrokiem, czy tam za tym barem to dużo miejsca było dla kocich wygibasów. Zresztą, ja byłem kotem do zadań specjalnych, więc każde miejsce było moim miejscem, tym wymarzonym. - Widziałem ogłoszenie w gazecie... Chciałbym porozmawiać o tej posadce, o wymaganiach i profitach. Owocowe są tylko środy czy czwartki również...? - zapytałem od razu i aż pożałowałem, że jednak nie wziąłem ze sobą gazety, bo co, jeśli ta kobieta, ta śliczna, ale nieco zmarnowana, blondynka nie miała pojęcia, o co mi chodzi albo z której gruszy się zerwałem...?
I nie mogłem się powstrzymać, więc dygnąłem sobie w miejscu, pod rytm muzyki. O-yeah! Już to czułem, czułem to miejsce.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
12.12.2023, 17:43  ✶  

Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk dzwonka, który witał wszystkich gości, którzy pojawiali się w klubokawiarni. Wyrwał to było bardzo dobrze powiedziane bo Norka podskoczyła na krześle i wylała na siebie kawę. Nic nowego, miała tendencje do takich zachowań. Jakby pracowała tutaj od dzisiaj i nie mogła się spodziewać, że prędzej, czy później ten dzwonek się odezwie.
- Merlinie. - Mruknęła pod nosem. Zła na siebie, że znowu będzie musiała się przebrać. Powinna do tego przywyknąć.

Dopiero po chwili przeniosła spojrzenie na osobnika, który to pojawił się w jej królestwie. Złożyło się tak, że zdążył już podejść do baru. Cóż, szybki był, albo Nora bardzo wolna. W zasadzie to mogło być jedno i drugie.

Uśmiechnęła się na przywitanie, mimo tego wkurzenia przed chwilą, ten chłopak miał coś w sobie, co topiło serduszka, wyglądał tak bardzo sympatycznie, że nie mogła zareagować inaczej. - Nora Figg, twoja nowa szefowa. - Postanowiła pociągnąć temat, skoro już uznał, że jest nowym barmanem... Wyglądał na pierwszy rzut oka na kogoś, z kim mogłaby pracować. Taki pozytywny się wydawał. No nic, wypadałoby jednak trochę pogawędzić, a nie brać go w ciemno.

- Usiądź sobie tutaj, to porozmawiamy. - Wydawało jej się, że to będzie wygodniejsze. Zanim ona wykaraska się zza baru, to pewnie minie sporo czasu. - Owocowy tydzień w zasadzie, ciastka, pączki, co tylko sobie dusza zażyczy, oczywiście o ile będzie dostępne, bo czasem klienci potrafią nas zadziwić. - Wolała nie obiecywać gruszek na wierzbie, bo były takie dni, że potrafiło wymieść większość słodkości, które udało jej się danego dnia przygotować.

- Chcesz kawy, herbatki? Jakieś pytania? - Wypadało by chyba od tego zacząć, ale trochę za bardzo się wczuła w rozmowę. No nic miała nadzieję, że jej wybaczy tę chwilę zagubienia.

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#4
18.12.2023, 22:57  ✶  
W podskokach przybyłem, w podskokach nawet stałem. Coś mi drgnęło świergotliwie w serduszku na słowa, że pani Nora Figg we własnej osobie stała przede mną, już moja nowa szefowa. Powiedziałbym, że to ten wróbel pewnie się zawieruszył w moim sercu, kolejny w moim życiu, ale ja ich nie zjadałem, bo wolałem jednak pieczone mięso, więc... to było zdrowo-niezdrowe podniecenie. Uśmiechnąłem się lubieżnie, bo ewidentnie trafiłem na równą sobie świruskę, więc gitara z mandoliną, szafa gra, a komoda tańczy i takie tam.
- Owocowy tydzień brzmi niemożliwie owocowo, więc biorę - stwierdziłem, odkładając okulary na ladę i przysiadając sobie na stołeczku swoim jakże zgrabnym tyłeczkiem. - Aby jest drobny problem, bo czasami mam zmiany... w Mungu stażuję, więc różne są te zmiany, ale czasami nic się nie stanie, kiedy odpuszczę sobie dzień lub dwa... Mam to opracowane, poza tym... Wiesz... Ten urok osobisty czasami się ma, ale to kiedy nie ma jednej takiej ostrej babki na zmianie - przyznałem, wzruszając ramionami sobie i przesuwając paluszkiem po blacie, a potem się jakby przymierzając do wbicia w niego pazury, ale zaniechałem. Czy to było drewno? Bo drewno to mnie kusiło niemożebnie na niegrzeczne traktowanie?
- I czasami pomagam w barze rodziców, ale to żadna konkurencja, bo to... mugole są - odparłem konspiracyjnie, choć to żadna tajemnica nie była. Teraz z reguły rzadko tam bywałem, więc to wcale nie miało być jakieś uciążliwe. Miałem sporo własnych spraw na mieście, drzemki po księgarniach, kradzieże mleka i takie tam, a poza tym... - A poza tym miałem swoje dniówki w Dziurawym Kotle, ale higiena... wiadomo. Tu widzę lokal wyższej klasy, a jak trzeba to szklaneczki ładnie wypoleruję, ale bywam zwariowany, więc raz na miesiąc na pewno jedną stłukę. Nie mogę powiedzieć, że nie. Będę miał to odtrącone od wypłaty??? - dopytałem, przedstawiając jej niemalże całe swoje CV, prawie całe, bo przecież takiej pięknej, czystej i uroczej pannie nie powiem, że szlajałem się też po Nokturnach czy innych Podziemnych Ścieżkach.
- Mleka, mleka poproszę szklankę - odparłem, bo jednak na tę kawkę to nie pora, a herbatka... jakoś mnie nie kręciła szczególnie, ale mleko z kolei jak najbardziej, więc się uśmiechnąłem podstępnie, bo my z mlekiem to starzy kumple byliśmy.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
19.12.2023, 11:56  ✶  

Biła od tego chłopaka ogromna energia, która strasznie spodobała się pannie Figg. Czuła, że nie będą się tu razem nudzić, a to było dość istotne, gdy w pracy spędzałeś praktycznie całe życie. Nie ukrywała swojego entuzjazmu, na jej twarzy mógł dostrzec ogromny uśmiech.

- Wspaniale, musisz mi jeszcze tylko powiedzieć, jakie owoce lubisz najbardziej, żebym mogła mieć pewność iż jestem w stanie ci dogodzić. - Norka miała swoją magiczną listę, na której znajdował się każdy z jej najbliższych, obok wypisane ulubione smaki, słodycze i cała reszta. Dbała o to, aby uszczęśliwiać ich jedzeniem. Był to jej priorytet, najważniejsi jej bliscy, dopiero później klienci, a wiedziała, że umie zrobić im dobrze swoim jedzeniem, co strasznie ją cieszyło. Tak niewiele potrzeba do szczęścia.

- Rozumiem, będziesz tutaj więc od czasu do czasu. Przyda mi się pomoc tak, czy siak. Aktualnie jesteśmy we dwie z Wendy, więc przyjmiemy cię z otwartymi rękoma, możemy ustalać grafik po tym, jak dostaniesz ten z munga. - Nie miała najmniejszego problemu z tym, żeby się do tego dostosować, potrzebowała kogoś, kto ją odciąży od czasu do czasu, a nie przejmie jej wszystkie obowiązki.

Mignęła jej nad głową żaróweczka, kiedy wspomniał o rodzicach mugolach, o barze i nazwisko O'Dwyer połączyło się z tym, co wiedziała. - Merlinie, jesteś bratem Vinniego? - Nie kryła swojego zdziwienia. Tego to się nie spodziewała, aż jej się ciepło zrobiło na serduszku, teraz to zupełnie nie potrafiłaby mu odmówić. Musiał u niej pracować. Zastanawiała się czasem, co słychać u jego brata, dawno się nie widzieli, a mimo to serce nadal jej trochę drgało, gdy o nim myślała.

- Nie przejmuj się stłuczeniami, to wchodzi w koszta, nie będziesz płacił za takie pierdoły. Właściwie, to kiedy możesz zacząć? - To było dla panny Figg dosyć istotne.

Prośba o mleko, należała raczej do tych nietypowych, jednak nie skomentowała tego w żaden sposób. Różnych miała klientów, którzy posiadali bardzo niejednorodne upodobania. Odwróciła się na pięcie, żeby wyciągnąć mleko z pod lady, nalała pełną szklankę i przesunęła ją w stronę Leo. - Smacznego. - Dodała jeszcze melodyjnym tonem. Czuła, że to był dobry dzień, że wreszcie znalazła odpowiednią osobę, która pomoże jej utrzymać to wszystko w ryzach.

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#6
20.12.2023, 23:55  ✶  
Czy w ryzach mogłem utrzymać cokolwiek, to można było polemizować, aczkolwiek próbować zawsze mogłem, no nie? Dzielny chłopak byłem, czasami nawet bohaterski, więc co szkodziło? A jeszcze z pierwszej pomocy to najgorszy nie byłem, a to też jakiś plus, w razie gdyby ktoś tu nam się ostro wciął z procentami, walnął donośnie w ścianę i stracił przytomność. Iło-iło-iło! Pan doktór Kociak na miejscu, Leo-leo-leo może pomoże! Taaak, żartowałem sobie tylko. Ja przecież zawsze pomogę, jeśli będę tylko mógł, jeśli tylko będę w stanie.
Ucieszyłem się, że z tym grafikiem, to mogliśmy tak elastycznie. Brzmiało jak wyśnione marzenie, a wiedziałem, że też Dellian, brach mój, współlokator się ucieszy, że tam więcej miedziaków przyniosę i dołożę do utrzymania mieszkania. Poza tym wiadomo, że tam mu niejeden darmowy drink skapnie, ale to o tym lepiej ćśś przed przyszłą szefową. Skinąłem ożywiony głosem, bo to było nie dość, że już przyklepane, to nawet i polizane. Bardziej w mojej wyobraźni, ale jednak.
- Taaak, Vinnie! - potwierdziłem jakby zaskoczony, bo przez te wszystkie szarady, to nawet zapomniałem, że miałem brata. Właściwie miałem całą gromadę rodzeństwa, ale tak się rozsiali po Londynie i może też po świecie, że właściwie jedyną pewną rzeczą w moim życiu była ta butelka mleka, co stała w lodówce w moim mieszkaniu. Choć też ona wisiała na włosku, bo miałem kocią konkurencję na chacie. - Vinnie... Vincent to mój brat, ale zdecydowanie spokojniejszy, ale jeśli miałbym zrobić ranking braci, to ja jestem najprzystojniejszy, najbardziej wystrzałowy i... najbardziej uwielbiam mleko. Dlatego tak z tymi owocami, to ja zjem, ale mleko na pierwszym miejscu. Do mleka to najlepsze chyba są bułeczki maślane, ale w sumie to bym wszystko zjadł, ale też nie za dużo, bo jak dużo zjem, to ciężko się ruszać, a ja jednak... hehe, widać... lubię być w ruchu, dlatego tak bardzo się cieszę, że jest tu muzyka. To zdecydowanie ożywia atmosferę!!! - rozwinąłem się nieco, wylałem słowami na ten blat, ale nie szkodziło, bo to jednak na plus było. Widać było w oczach Szefowej, że świetnie się bawiła, już nie taka zmarnowana, tylko uśmiechnięta. Tak jej było zdecydowanie lepiej. I ja tak zrobię, ja zrobię tak poważnie, że jak tylko zobaczę ją smutną czy zmęczoną, to ja się tego smutku czy zmęczenia pozbędę.
- Dooobra... Fajna sprawa, że mi nie utniesz, ale jak policzysz szkody, to się nie obrażę, jeśli czasami jednak tak - uprzedziłem ją, bo ja naprawdę nie miałem oczu dookoła głowy, ale moje kończyny właśnie latały we wszystkie strony, więc czasami to się kończyło ofiarami w postaci stłuczonych szklanek i kieliszków. Może zwinny byłem, ale bardziej to się tyczyło skakania z wysokości i uciekania przed łotrami. - A zacząć to ja mogę od razu... Drineczka? - zapytałem, unosząc jedną z brwi. Jak Szefowa rozkaże, to szeregowy wstanie i zrobi, co tylko dusza tam zagrała. Czy zapragnęła.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
21.12.2023, 00:19  ✶  

Norka wpatrywała się w niego jak w obrazek. Wyglądał tak niewinnie. Gdyby tylko wiedziała, że ten chłopak miał znajomości wszędzie, od Nokturnu, przez Munga i Pokątną to by się mocno zdziwiła, bo nie wyglądał jej na takiego, co to się szlajał po tych okropnych miejscach. Dobrze mu z oczu patrzyło, miał w nich to coś, to, czego tak bardzo potrzebowała. Czuła, że to jest właśnie to, naiwna była jak zawsze, ale trzeba już jej to wybaczyć. Taka była panna Figg, oby jej ta naiwność kiedyś się nie odwróciła przeciwko niej i ufność.

Zamierzała dzielić się pracą po równo. Z Wendy, teraz z Leoleo i z sobą. Nie chciała zostawiać całkowicie stania za barem, bo sama lubiła zabawiać klientów. Można się było od nich wiele dowiedzieć, szczególnie jak wychylili zbyt dużo czystej, kiedy tak sobie siedzieli przy barze, a Norka miała dar, umiała z nimi rozmawiać, opiekować się każdym. Na pewno by jej tego brakowało. Zresztą czasem przydałoby się, aby dwie osoby pilnowały porządku, gdyż dużo osób polubiło to miejsce. Nie, żeby ją to dziwiło, bo było tu jak w domu. Ona była, jak mama tych wszystkich zagubionych dusz, każdemu by nieba uchyliła, co nie było do końca zdrowe, no, ale już trudno. Jeszcze się nie nikim nie zawiodła, nie sparzyła, to po co miałaby się ograniczać tak właściwie. Wierzyła, że Leo jej dorówna i we dwójkę będą zabawiać tych wszystkich zagubionych wędrowców.

Czyli trafiła. Byli braćmi, miała chęć go wypytać, gdzie on jest teraz i jak mu życie mija i trochę się obrazić, bo miał ją odwiedzić, obiecał jej, ale nie przyszedł. Pewnie wyprawa przyszła zbyt szybko, cóż poradzić, taki żywot magizoologów, musiała się z tym pogodzić. - Z tym najbardziej przystojnym troszkę bym się kłóciła. - Zaśmiała się nawet i lekko zarumieniła, bo nie spodziewała się po sobie takiej szczerości, no ale już błysnęła, nie było więc odwrotu. - W całą resztę wierzę. Skąd ta sympatia do mleka, to dosyć nietypowe... - Postanowiła zapytać, bo ją to dziwiło, powinien dogadać się z ekipą gadających kotów, która kręciła się po tym miejscu. - Zapomniałam dodać, to miejsce jest specyficzne, bo mamy tutaj gadające koty. Nie wiem, gdzie one wszystkie się podziały, ale są, trzy. - Kapitan Pazur, Lady i kociak Mabel. Kiedy był potrzebne to nagle okazywało się, że mają ciekawsze rzeczy do roboty.

- Muzyka zachęca do zabawy, jak się bawią, to więcej jedzą i piją, musi być muzyka, żeby była lepsza atmosfera. - Cieszyła się, że i on to rozumiał. Zdecydowanie coraz bardziej była pewna, że będzie tutaj pracował.

- Nie pobijesz mnie w szkodach, jestem najbardziej niezdarną osobą, jaką spotkałeś w swoim życiu. Nie zamierzam potrącać innym, kiedy sama tłukę połowę szkła, jakie mam dostępne. - To był jej spory mankament, jakby wisiało nad nią jakieś fatum. Dzień bez rozbicia szklanki był dniem straconym.

- Chętnie, ale bezalkoholowego, jest wcześnie. - Zaprosiła go za bar, żeby się rozgościł i zobaczył, jak to miejsce wygląda z drugiej strony.

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#8
01.01.2024, 01:40  ✶  
Huhuhu! Czyżby Vinnie zawrócił w głowie tej oto pannie i sobie wyjechał bezdusznie daleko, zostawiając ją tu samą...? Koniecznie musiałem napisać mu listowne reprymendy, żeby ogarnął swoją dupę i pasję, bo naprawdę świetna laska z niej była. Może nie w moim typie, ale niemalże równie szalona i tłukła rzeczy, nawet więcej niż ja, więc mógłbym na nią zwalać wszystkie potłuczone przeze mnie naczynia w domu rodzinnym, a tak miałem sam osobiście być tym szaleńcem, co to miejsca wiecznie nie mógł sobie znaleźć, a jednocześnie odnajdował ich niezliczone chmary.
Ale nie powiedziałem nic o tym Vinnie, bo nie chciałem sobie pogarszać znajomości z Szefową. Niech se będzie, gdzie tam był. Ja tu byłem i zamierzałem pracować jak diabli. Albo wylegiwać się za kontuarem. Na pewno miał tam wygodne, drewniane półeczki.
- Powiem ci... Noro, że nie będę zabierał ci podium w tłuczeniu talerzy. Pozostawię ci go z lekkim sercem, ale drinka... zrobię z alkoholem, ale słabego. Nie ma czegoś takiego jak drink bezalkoholowy. To wtedy jest kompot - uparłem się, a co! Niech wie, jakiego ma barmana. Czasami robiłem drinki z wodą zamiast alkoholu mocnego, ale to tylko tym najbardziej nachlanym delikwentom, żeby trochę ich wytrzeźwieć, a też trochę zaoszczędzić. Jednak sporo pieniędzy zostawało w kieszeni, a ja miałem nos do biznesów. Ogólnie miałem nos do wielu rzeczy... na przykład do kociej konkurencji. Choć do tej, to ja ewidentnie miałem czystego pecha. Ale może nie miało być tak źle...?
- O, i tak sobie myślę, że kto wie, ale może nawet miałem okazję poznać te wasze kociaki - zaśmiałem się z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. - Pokażę ci coś, ale to zanim ci zrobię tego drinka, tylko się nie przeraź, bo to nic strasznego, po prostu jestem indywiduum takim, hehe. Aby nie wiem, co powiedzą na to twoje koty. Albo się polubimy, albo wręcz przeciwnie - śmiałem się w najlepsze, choć Norka to jeszcze nie wiedziała, co pod tą moją bujną czupryną się skrywało. Sięgnąłem po różdżkę do kieszeni i machnąłem odpowiednie zaklęcie, aby przemienić się w rudego kocura. Zniknąłem za barem, siedząc sobie na krześle, więc zaraz skoczyłem spranie na bar i przeciągnąłem się dumnie, jak gdybym chciał pokazać całemu światu, jaką to miałem cudowną, złocistą sierść. Pani Norko Figg, może mnie pani swobodnie wielbić. Do usług.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
02.01.2024, 00:18  ✶  

Norka na pewno brałaby na siebie wszystkie potłuczone naczynia, zaśmiałaby się uroczo i grzecznie przeprosiła, nie dało się jej nie wybaczyć, bo tyle wdzięku w sobie miała nawet podczas rozwalania zastawy. Przywykła do tego, że wszystko wypadało jej z rąk i się z tym pogodziła, nie było sensu walczyć, bo im bardziej się starała, tym gorzej się działo. Taki już jej urok, niezdara była z panny Figg ogromna, przez co też rozumiała, że innym mogą się dziać podobne rzeczy - nie żeby wierzyła w to, że ktoś byłby jej w stanie w tym dorównać, ona była mistrzem prawdziwym i jedynym. Pogodziła się z tym, że Vinnie gdzieś przepadł, czasem tylko zastanawiała się, czy zjadł coś ciepłego, czy wszystko u niego w porządku, czy coś go nie ugryzło za mocno, taka już była, że martwiła się o wszystkich, których danych jej było choć trochę bliżej poznać, nie powinna mieć złudnych nadziei, że zagości w czyimś życiu na dłużej, wiedziała, że takie stabilne życie mało kogo uszczęśliwia, wolą odkrywać świat i osiągać sukcesy, rozumiała to, chociaż tęskniła.

Zaśmiała się w głos, kiedy Leo ponownie się odezwał. Mądry był to chłopak, stwierdziła to po tej krótkiej rozmowie. Bardzo dobrze prawił. - Podoba mi się twoje podejście, nawet bardzo. - Może i nie powinna pić o tej porze, ale kilka kropel alkoholu, jeszcze nikomu nie zaszkodziło, czyż nie? Z tego założenia wychodziła. - Działaj więc, kompotu tutaj nie podajemy. - Zgodziła się z nim jeszcze.

- Mam nadzieję, że jeśli je poznałeś to z dobrej strony, Lady jest tu zupełnie nowa, bo trafiła do mnie po tym, jak straciłam mojego Salema podczas Beltane. Dobry był to kot, bardzo pomocny, znał się na biznesie, strasznie gadatliwy, ale przy tym wspaniały. - Westchnęła ciężko na wspomnienie swojego kociego przyjaciela. Nadal nie do końca pogodziła się z jego tragiczną śmiercią.

Przyglądała się uważnie Leo, gdy kontynuował swoją wypowiedź. Nie miała pojęcia, co chciał jej pokazać. Z tego, co pamiętała Salem nie polubił Sauriela, bo ten był wampirem, miała nadzieję, że to nie taką sztuczkę chce jej pokazać ten chłopak, bo trochę by ją to przeraziło. Wtedy rzucił na siebie zaklęcie i zamienił się w kota. - Awww. - Wymsknęło jej się z ust, bo Figg naprawdę kochała kociaki, nieważne, czy chwilę wcześniej były ludźmi. Urocza to była wersja tego młodzieńca, czuła że ich koci towarzysze będą go uwielbiać. Salem miał problem z Erikiem, bo był wilkołakiem i śmierdział mu psem, kot nie powinien więc przeszkadzać całej reszcie. Kiedy rudzielec wskoczył na bar, Norka zbliżyła się do niego i pogłaskała go za uchem, nie wiedziała, czy to zaakceptuje, bo w końcu trochę był człowiekiem, ale nie umiała się powstrzymać.

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#10
07.01.2024, 18:07  ✶  
Ach, ja ja uwielbiałem drapcianie za uchem. Przyjemny dreszczyk przeszył moje ciało, a cichy charkot od razu mi się uruchomił, bo jednak Pani Norka to miała rękę do kociaków. Rozpływałem się w tym niebiańskim uczuciu, bo to naprawdę było coś, dla czego warto było żyć, więc pewnie powiedziałbym Pani Norce, że ja to mogłem premie odbierać w drapcianiu, może nawet pół wypłaty... Co byłoby zapłatą w naturze, hehe. Zapewne bym tak zrobił i zapewne został w tej kociej postaci i za nią łaził do końca dnia, żeby mnie drapała za uszkiem i pod pyszczkiem, ale obiecałem jej drineczka, poza tym Dellian coś krzyczał, żebym coś tam pamiętał. Co prawda, nie pamiętałem już co, ale pamiętałem, że coś było. Poza tym obiecałem drineczka. Koci Bożku, ja to bym jednak zrobił wszystko na raz! I został tak na wieczność, był barmanem na tym dancingu, a jeszcze jednocześnie spał. Tak, spałbym w opór.
Musiałem jednakże pochwalić się swoim kunsztem. Podjaranie było we mnie tak wysokie, że nie przekalkulowałem sobie wcale swojego męskiego, wielkiego cielska, więc kiedy. wróciłem do ludzkiej postaci, rozwalony właściwie na całym blacie jak ta śliczna prostytutka w klubie, tylko że byłem ubrany w pełni, na letnie standardy całkiem schludnie, mógłbym rzec, to... właśnie. Przestała się mieścić na nim filiżanka po kawie czy też z resztą kawy Pani Norki i moja szklanka po mleku, a że ciężko było mi zdecydować, które ratować, to jednak okazało się, że szklanki nie trąciłem, a filiżanki nie zdążyłem w locie złapać. I tak cudownie, bo tym razem nie wylądowałem z tyłem na podłodze, chociaż ja tak potrafiłem. I chwała, bo pewnie bym się zwalił na kolekcję mocnych alkoholi, a to już nie byłby tani fikołek.
- Ups - wyrzuciłem z siebie jedynie, po czym już normalnie, jak na człowieka przystało, zeskoczyłem z baru by zająć się szkłem leżącym na ziemi. - To pierwsze spotkanie mamy ochrzczone - zaśmiałem się, wcale nie nerwowo, bo już omówiliśmy kwestię szklanych ofiar. I chwała, bo przynajmniej nie miało nas nic zaskoczyć. Machnąłem kilka razy różdżką, a zaklęcia czyszczące to akurat u mnie na tle dziennym były, więc... Zaraz się wyprostowałem i podskoczyłem w miejscu kilka razy, żeby pokazać światu, że żyję, że przeżyłem.
- Pokazałbym swoją specjalność, jeśli chodzi o drinki, ale to whisky z mlekiem, a że musi być odpowiednia ilość whisky, a my chcemy na słabo, to porzucę ten temat na przyszłość, ale ja często to serwuję przyjaciołom, więc zapewniam, że nie zapomnę - odparłem, po czym machnąłem różdżką by się przygotowała, a ja odwróciłem się do asortymentu, by wymyślić coś fancy. Postawiłem na wódeczkę, nieco słodkości, bo byliśmy w klubokawiarni z cukiernią również i dużo owocowego soku. Mogłoby robić pozory kompotu, gdyby po pięciu drinkach nie kosiło... Norkę to może po trzech albo nawet dwóch, bo drobna była.
- I jak? I jak? Przyznam szczerze, że bywam niezdrowo podniecony, kiedy ludzie piją moje wytwory - stwierdziłem, uśmiechając się jak ten wariat i czekając z widoczną niecierpliwością, ale przy tym czekaniu, to sobie nieco potuptałem w miejscu do muzyki w lokalu, co się roznosiła. Fajna-fajna, bardzo fajna sprawa.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2574), Leo O'Dwyer (2337)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa