Na policzkach Olivii pojawił się rumieniec. Być może dlatego, że z ust Tristana nie musiało wydobyć się żadne słowo by sprawić, że dziewczyna poczuje się doceniona i skomplementowana. A być może dlatego, że sama nigdy nie widziała go w takim wydaniu, a ponoć niektórym kobietom miękną kolana, gdy widzą mężczyzn w garniturach. A być może obie te rzeczy.
- Dziękuję - rozpromieniła się jeszcze bardziej, o ile to było w ogóle możliwe. Pod tym względem nie różniła się od innych - jak większość kobiet lubiła dostawać komplementy, chociaż... Te od bliskich osób miały dla niej dużo większe znaczenie. Bo owszem, mogłaby później powiedzieć, że oczywiście że stroi się dla siebie, wszystko robi dla siebie, ale prawda była taka, że jednocześnie chciała się podobać Tristanowi. Wybierając sukienkę zastanawiała się, czy mu się spodoba. Patrzyła jak leży, czy nie miała żadnych mankamentów i czy na pewno dobrze w niej wyglądała. No i czy uda jej się osiągnąć ten efekt, jaki chciała. - Wyglądasz cudownie, pasuje ci garnitur. Będę musiała pilnować, żeby żadna kobieta tam cię nie porwała.
Żartowała, ale w jej oku błysnęła zazdrość. Mógł tego jednak nie zauważyć, bo Olivia odwróciła się i odgarnęła włosy na bok, zgarniając je w dłoń. Poza tym ta emocja była dość ciężka do wyłapania, szczególnie gdy mieszała się z tyloma innymi, które ruda czuła w tej chwili. Uniosła lekko włosy, by Tristan mógł swobodnie przełożyć łańcuszek i go zapiąć - zamiast zwyczajowej woni papierosów mógł poczuć zapach perfum, dość ciężkich i dymno-drzewnych, ale zadziwiająco pasujących do Olivii. Zapięcie było małe i dość upierdliwe, naprawdę mogła mieć z tym problem chociaż wątpliwe było, że siedziałaby w łazience kolejne 10 minut tylko po to, by walczyć z łańcuszkiem. Znając ją to już po kilkunastu sekundach się poddała i wyszła, prosząc o pomoc. W tak błahych sprawach Olivia nie potrafiła być cierpliwa. I, prawdę mówiąc, teraz też zapasy cierpliwości miała na wyczerpaniu. Może gdyby zostali w domku to nie skurczyłyby się tak gwałtownie, jak z chwilą gdy go zobaczyła te kilka sekund temu. A teraz doszedł jeszcze dotyk, chociaż niewinny i mówiący po prostu, żeby się odwróciła. Do tego wszystkiego stał tak blisko i patrzył na nią w taki sposób, że sama miała mętlik w głowie. Bardzo chciałaby, żeby to, co teraz czuła, było prostsze. Gdzieś z tyłu głowy jednak miała tę myśl, która ostrzegała ją przed zbyt szybkim działaniem. Wiedziała jednak, że prędzej czy później będzie musiała z nim porozmawiać. Ale jeszcze nie teraz. Nie chciała psuć tej chwili i nie chciała go wystraszyć. Przecież wybrała to miejsce, żeby oboje mogli zapomnieć o całym świecie, wyciąganie na wierzch uczuć byłoby co najmniej niestosowne, zwłaszcza że przecież zaraz mieli wychodzić.
Olivia jednak wyciągnęła rękę i przesunęła dłonią po klapie marynarki Tristana, jakby strzepywała z niej niewidzialny pyłek. Mózg mógł mówić swoje i krzyczeć, że teraz jest najlepszy czas na to, by się odwrócić i wziąć torebkę, przełożyć swoje rzeczy, ale czasem to nie było takie proste. Czasem ciało nie słuchało tego, co mówił mózg i tak było w tym wypadku. Olivia uniosła spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie, mając wrażenie, że nagle zaczyna tonąć w oczach Tristana, a grunt usuwa jej się spod nóg. Jakby na moment straciła kontakt z rzeczywistością i straciła władzę nad tym, co robi. Rozchyliła lekko usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale przerwało jej ciche pukanie w szybę. Aż podskoczyła - tak bardzo przestała zwracać uwagę na otoczenie, że nawet nie zauważyła, że na zewnętrznym parapecie siedziała bielutka, niezadowolona sowa. Pukała w szybę z oburzeniem i przebierała nóżkami, by dwójka czarodziejów się nią zainteresowała i w końcu wpuściła ją do środka.
- Otworzysz jej? Muszę wziąć torebkę - uratowana przez sowę. Olivia odetchnęła, czując jak wszystkie te uczucia, które zaczęły ją oplatać i przejmować kontrolę nad jej zachowaniem, z powrotem wracają do odmętów jej duszy. Dobrze, niech tam siedzą i się nie wychylają, bo miała wrażenie że jeszcze jedna mała chwila i nie wytrzymałaby tego napięcia, które wytworzyło się pomiędzy nimi. A to mogłoby wszystko zepsuć, cały ten wyjazd. Oczywiście że brała pod uwagę to, że Tristan również nie patrzył na nią już tylko jak na przyjaciółkę, ale bardzo chciała, by zmiana ich relacji wyszła od niego w czasie, który uzna za stosowny. Wzięła więc swoją torebkę i cienką narzutę na ramiona, przełożyła kilka niezbędnych rzeczy oraz fiolkę z eliksirem, wsunęła buty na dość wysokim obcasie, i była gotowa. Może i nie wyglądała, ale potrafiła poruszać się w szpilkach i to całkiem swobodnie i nawet z gracją. Można było powiedzieć, że to był lata praktyki - chodzenia i tańców w klubach, do których chodziła częściej niż chciałaby się przyznać. Chociaż na coś się te jej imprezy przydały.
Sówka miała list z monetą, która zapewne była świstoklikiem. Na ten widok Olivia tylko przewróciła oczami, bo w sumie to się trochę tego spodziewała, ale trochę miała nadzieję, że jednak się myliła. Po namyśle dorzuciła do torebki miętówki, które zawsze miała ze sobą, tak na wszelki wypadek.
- Chyba będziemy małą chwilę przed czasem. Trzeba było mnie pospieszyć - powiedziała jeszcze, zerkając na zegarek. Co prawda nie miała pojęcia jak miałby ją pospieszyć, nie wchodząc do łazienki, ale na pewno istniało kilka sposobów. Chociażby zgaszenie i zapalenie światła. To w sumie było... Logiczne. - Następnym razem możesz zgasić i zapalić światło, żebym wiedziała, że siedzę za długo.
Powiedziała, przekrzywiając głowę. Czemu wcześniej na to nie wpadła?