• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9
[08.03.1972r.] Zakład jubilerski, ulica Pokątna || Erik & Viorica

[08.03.1972r.] Zakład jubilerski, ulica Pokątna || Erik & Viorica
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
22.10.2022, 20:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2023, 20:22 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

—08.03.1972r.—
Zakład złotniczo-jubilerski, ulica Pokątna
Erik A. Longbottom & Viorica Zamfir


          Z każdym kolejnym dniem Erik stawał się powoli coraz bardziej pewny tego, że planowany przez rodzinę wydarzenie nie okaże się aż taką klapą, jak na początku przewidywali. Chociaż z początku było ciężko, głównie przez to, że trzeba było stworzyć podstawy służące za fundament całego projektu, tak im szli dalej, tym było coraz lepiej. Dzięki Merlinowi za te kontakty, które mamy w mieście, pomyślał, wychodząc z jednego z zaułków w okolicy Pokątnej, aby po chwili włączyć się do pochodu czarodziejów i czarownic, odwiedzających magiczną dzielnicę.
          Nie tylko słynnemu czarodziejowi należały się zresztą wyrazy uznania. Matka mężczyzny również przyczyniła się do tego, że udało się dojść do porozumienia z jednym z londyńskich złotników. Okazało się, że obietnica odpowiedniej promocji zakładu oraz szepnięcia paru słów przyjaciołom o głębokich kieszeniach i pełnych portfelach potrafiła sporo zdziałać. Takim to sposobem rzemieślnik zgodził się odstąpić jedną ze swoich błyskotek. A Erik miał odebrać ten towar.
          W sumie sam do końca nie wiedział, co to miało być. W trakcie opowiadania mu całej historii przez rodziców na moment się wyłączył, więc nie był pewny, co też udało im się ugrać. Bransoletkę? Naszyjnik? Kolczyki? A może jakiś pierścionek ozdobny? Wątpił, aby chodziło o męską biżuterię, chociaż nie mógł tego w stu procentach wykluczyć.
          Gdy w końcu namierzył zakład, uśmiechnął się do siebie pod nosem, poprawił krawat i wszedł do środka. Oprócz niego po lokalu kręciły się jeszcze dwoje klientów, więc Erik postanowił chwilę poczekać, nie chcąc wpychać się bez kolejki. Zaczął się więc rozglądać po wystawach, chłonąc klimat tego miejsca. Skoro już tutaj był, to równie dobrze mógł poszukać czegoś dla siebie. Kto wie, może akurat znajdzie przy okazji coś, co mogło mu się przydać do uzupełnienia swojego stroju na zbliżający się bal. Nie pogardziłby nowymi spinkami do koszuli. A co tam, czasami trzeba było zaszaleć, skoro budżet na to pozwalał.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#2
22.10.2022, 22:48  ✶  
Klientów było całkiem sporo, zleceń też, więc Viorica nie mogła narzekać na nudę. A lubiła swoją pracę. Uwielbiała otaczać się ładnymi rzeczami, praca z biżuterią była za to spełnieniem jej marzeń. Kochała błysk kamieni szlachetnych, złota, srebra i pereł. Poprawiały jej humor, napawały oko i duszę, dawały poczucie przebywania z czymś starym, magicznym i niezwykłym. Pewnym cudem natury, który można było sobie przywłaszczyć. A ona uwielbiała sobie przywłaszczać rzeczy, choćby na drobną chwilę.
Oddała właśnie kolejne wykonane zlecenie, opowiadając klientowi o tym, co, jak i po co zrobiono, o zamyśle, który miał właściciel zakładu i słuchała zachwytów nad misternie wykonanym pierścionkiem zaręczynowym. Nie było to jej dzieło, ale i tak zazdrościła kobiecie, której wybranek miał go założyć na palec. Piękny, różowy diament oprawiony w białe złoto, które przypominało misterną koronkę. Przyszła narzeczona miała jednak trochę mniejsze pace od Viorici, nie mogła się więc za bardzo nacieszyć ów elementem biżuterii, próba przymierzenia go bowiem mogła skończyć się dość tragicznie. Napawała się więc nim ostatni raz, zanim nie zniknął w odpowiednim pudełku, a klient nie zapłacił sporej sumki w błyszczących złotych galeonach. W sumie galeony tez nie były złe, choć trochę oklepane. Za dużo razy je widziała, za często dotykała. W jej oczach wiały nudą.
- Zapraszam! - rzuciła do kolejnego klienta, tym razem wysokiego, przystojnego mężczyzny w garniturze. Uśmiechnęła się słodko, wyczuwając, że facet ma całkiem sporo gotówki do wydania. Widziała, jak podziwiał tutejsze wyroby, zdążyła też zauważyć jego dobrze skrojony garnitur z nie byle jakiego materiału. Kiedyś zastanawiałby się, czy nie warto by było nawiedzić jego domu. Dziś miała nadzieję, że zażyczy sobie od niej jakieś nowe dzieło sztuki. - W czym mogę pomóc? - Jej uniesione kąciki ust nie zdradzały jej myśli, gdy wlepiała w niego uprzejme spojrzenie, połowicznie przesłonięte przez specjalny monokl służący do przybliżania obrazu, by ułatwić pracę nad szczególnie drobnymi elementami ich jubilerskich wyrobów. - Przyszedł pan złożyć zamówienie? Czy może doradzić, gdyż rozgląda się pan za już gotową biżuterią?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
23.10.2022, 15:26  ✶  
          Potrafił sobie wyobrazić, czemu praca w takim miejscu, czy nawet odwiedzanie tego miejsca, jako klient, potrafiło wpłynąć pozytywnie na nastrój danej osoby. Bądź co bądź, tutejsze wyroby były naprawdę piękne i przyciągały oko. Stylizowane grawery, kolorowe oczka w biżuterii, czy ogólny blask sprawiał, że wzrok automatycznie przechodził z jednej wystawy do drugiej.
          Ludzie mogli mówić, że nie przepadają za przepychem, ale jak bardzo by nie zaprzeczali, tak jedno było pewne. Każdy lubił ładne przedmioty. Mniej lub bardziej wystawne, a tutaj można było znaleźć przedmioty, które mogły wpasować się w najróżniejsze gusta i guściki. Nie dziwił się, że matka postanowiła odezwać się akurat do tego zakładu.
          — W sprawie wielkiej wagi — odparł z lekkim półuśmiechem na ustach, zbliżając się do miejsca pracy dziewczyny. — Właściwie, to przychodzę po odbiór pewnego wyrobu. Moja rodzina kontaktowała się z właścicielem w celu zawarcia współpracy w związku z licytacją charytatywną. Podobno udało się już coś przygotować.
          Przyglądał się uważnie pracownicy, chcąc wybadać, czy została poinformowana o decyzji swojego pracodawcy. Wiadomo, niektóre zlecenia mógł preferować, przygotowywać samodzielnie, jeśli wyrabiał daną błyskotkę na prywatne zlecenie. W ciągu tych paru minut spędzonych w przyjemnym wnętrzu Erik nie zauważył jednak osoby odpowiadającej za utrzymanie tego miejsca, a też nie mignął mu nikt za ladą.
          — Zamówienie na nazwisko Longbottom. Elisa Longbottom — dodał po dłuższej chwili, orientując się, że nie podał tak kluczowej informacji.
          Z przepraszającą miną zaczął strzelać oczami na boki. Niektórzy ludzie pracujący w usługach nie lubili, gdy klienci przedłużali swoje wizyty, więc wolał nie ryzykować. Nie chciał robić kłopoty, chociaż dziewczyna sprawiała pozytywne wrażenie. Z drugiej strony, kto nie sprawiał na nim pozytywnego wrażenia. Gdyby ktoś zaczął przy pierwszym spotkaniu z nich rzucać najróżniejszymi przekleństwami i wyklinać pod niebiosa, najpierw pomyślałby, że dana osoba ma zły dzień, a dopiero później, że jest skończonym chamem.
          — Właściwie, to nie za bardzo wiem, po co przychodzę. To pierścionek, naszyjnik?
          Wprawdzie umówił się z Brenną tylko na dostarczenie jej przedmiotów do licytacji, jednak wiedział, że siostra oczekiwała od niego więcej. Powinien się zapoznać z fantami i zapamiętać jak najwięcej informacji, żeby sama licytacja przeszła możliwie jak najbardziej gładko. W końcu lepiej brzmiało przedstawienie przedmiotu, zwracając uwagę na szczegóły i historię wykonania, niż rzucenie prostego „tutaj mamy złoty sygnet produkcji takiej i takiej, zachęcamy do podbijania ceny”.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#4
25.10.2022, 17:44  ✶  
Dla Viorici istniały dwa typy biżuterii. Ta, którą robiło się dla tych, którzy chcą mieć po prostu coś drogiego i ładnego. Taka zwykle albo bardzo krzykliwa, albo bardzo prosta, zawsze jednak wydawała się emanować jakąś pustką i zimnem. Nie można było o niej powiedzieć nic więcej, poza tym, że cieszyła oko i była droga, bardziej lub mniej. Był to ten rodzaj biżuterii, który najbardziej opłacało się posiąść, jeśli chciało się na niej zarobić. I tak, zarabiało się, ale w całym procesie nie było tego czegoś. Pewnych nieopisanych emocji. Z drugiej strony istniała biżuteria spersonalizowana, robiona pod zamówienie dla kogoś, kto w ten kawałek metalu i kamienia szlachetnego chciał przelać jakieś znaczenie. Taka biżuteria stawała się personalna i pełna sentymentów. Taką biżuterię trudno było sprzedać komuś, kto nie jest z nią związany lub nie rozumie jej przekazu. Tak też najbardziej lubiła Viorica. Kochała ją robić, lubiła ją kiedyś stawiać za główny cel kradzieży, co pakowało ją w liczne kłopoty. A jednak, posiadała ona duszę. Nie za wiele mieli takich tworów na wystawie, ukazane zostały tam głównie zwykłe dzieła przeznaczone, cóż, dla mas.
Słysząc jednak, z czym przyszedł do niej jej klient, wiedziała, że tym razem nie będzie obcować z pustą błyskotką.
- Och, kojarzę, Mistrz sam postanowił wykonać coś na licytację, tak, by było wystarczająco wyjątkowe. I by było czego zazdrościć, gdy bogacze będą się przekrzykiwać, kto zgarnie najpiękniejszy przedmiot tego wieczora. - Mrugnęła do niego, znikając na chwilę na zapleczu. Po chwili wyciągnęła pudełko średniej wielkości obite niebieskim aksamitem. Uśmiechała się z lekkim rozmarzeniem i prawie z czułością, gdy na nie patrzyła, stawiając je na ladzie. - Zdecydowanie będę zazdrościć właścicielowi - rzuciła, spoglądając z powrotem na swojego klienta. Domyślała się, kto przed nią stoi, zachowywała jednak odpowiednią dozę profesjonalizmu i nie rzuciła się z morzem pytań o całą akcję charytatywną. Choć korciło.
Uniosła brwi, gdy okazało się, że jej klient nawet nie wiedział, po co przyszedł. Cóż, zdziwiło ją to, ale widać mieli tyle pozycji do zlicytowania, że trudno im było to zliczyć. Trochę szkoda, że zetknęła się z lekką arogancją, Erik chciał jednak czegoś się dowiedzieć, o zamawianym przedmiocie, dlatego Vior zamierzała mu wszystko wyłożyć. Tak, by przypadkiem nie puścili dzieła zakładu za bezcen.
- Pozwól więc, że pokaże i opowiem trochę o tym, co będziecie starali się opchnąć bogaczom za horrendalną cenę - zaczęła, kręcąc lekko głowę. Otworzyła pudełko, ukazując piękną, misternie wykonaną broszę. Złota rama, grawerowana jakimś cytatem o dobroci i hojności okalała piękny, jasnoczerwony rubin, o szlifie w kształcie serca i nieskazitelną powłoką. Z serca tego wyrastały dwa skrzydła, do połowy rozłożone, jakby chroniło złoty organ. Całość była wielkości wnętrza dłoni i niesamowicie ciężkia - Oto brosza, która ma wychwalać piękne serce tego, kto zdobędzie ją w licytacji. Ma przypominać o tym, że oddało się bezinteresownie część swojego majątku. Jest zrobiona ze szczerego złota, rubin jest kryształowo czysty, bez najmniejszej skazy. Zdobienia na skrzydłach, które mają oddawać fakturę piór, są zrobione ręcznie, nie żaden odlew czy coś. Brosza jest neutralnym co do płci elementem biżuterii, dlatego właśnie na nią się zdecydowano. Zapewne właściciel i tak nie będzie jej nosił, ale na wszelki wypadek zawsze lepiej się ubezpieczyć. - Zamknęła pudełko. -  Nie za długa historia, ale dlatego lepiej zamówić coś dla siebie. Będzie bardziej osobiście i można dorobić lepszą bajkę - stwiedziła, głaszcząc  leżący przed nią aksamit
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
25.10.2022, 23:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.01.2023, 20:22 przez Erik Longbottom.)  
          Owszem, podział prezentowany przez Vioricę był dosyć trafny, jednak trzeba było wziąć poprawkę na jeszcze jeden aspekt. Wartość nadawaną danej rzeczy przez właściciela. Niektóre przedmioty, bez względu na jakość ich wykonania, zdobywały popularność i uznanie, dopiero gdy znalazły się w odpowiednich rękach. Oręż bohatera dawnych opowieści nie musiał być wbrew pozorom wykonanym na zamówienie mieczem lub włócznią o bogatych zdobieniach. Wybawca mógł posłużyć się starym, stępionym ostrzem i to dopiero jego wielkie czyny sprawiały, że dzierżony przez niego przedmiot zyskiwał na sławie.
          — Naprawdę zrobił to sam? To dosyć... niespodziewane — wydusił z siebie, ponieważ początkowo spodziewał się, że będzie odbierał raczej dosyć standardowy przedmiot. Po chwili zreflektował się, że jego uwaga może zostać uznana za nieuprzejmą. — W pozytywnym sensie oczywiście. To bardzo szczodre z jego strony.
          Kobieta zniknęła w przestrzeni przeznaczonej dla pracowników, więc Erik postanowił w ciszy poczekać na jej powrót. Był nieco zdumiony tym, że właściciel lombardu postanowił wziąć sprawy we własny ręce i przygotować całkowicie nowy, unikatowy przedmiot, który mogliby przedstawić na licytacji. Aż tak mocno wierzy w naszą sprawę? A może ktoś z rodziny prowadził już z nim interesy w przeszłości?, pomyślał. W sumie nie byłoby to wielkim zaskoczeniem. Nie było to pierwsze wydarzenie tego typu organizowane przez Longbottomów, więc naturalne było, że z usług sprawdzonych kontaktów korzystało się wielokrotnie, jeśli była ku temu okazja.
          Matce mogło też chodzić o samą pozycję zakładu w mieście. W przypadku nadchodzącej licytacji wartość przedmiotu nie była oceniana tylko przez pryzmat tego, że oferuje go rodzina znana wśród innych czarodziejskich rodów, ale także to, kto im go ofiarował organizatorom. Jeśli wielbiciele gustownej biżuterii znali fach tutejszego mistrza, zdobycie jedynej w swoim rodzaju błyskotki mogło być dla nich punktem honoru. Lub punktem zdobycia okazji, aby się pochwalić wśród znajomych.
          — Tym lepiej. W im większy zachwyt wpadną goście, tym chętniej sięgną do swoich portfeli. A kto wie, może w ich sercach też się coś poruszy. — mruknął, przyglądając się z uwagą na pudełeczko. Po tym wstępie zdecydowanie wzrosło jego zaciekawienie złożonym zamówieniem.
          Może i faktycznie nieco niestosowne było zjawienie się tutaj bez dokładniejszych informacji. Powinien był przykładać większą wagę, co się do niego mówi. Z drugiej strony każdy zasługiwał od czasu do czasu na taryfę ulgową. Nie chciał też trwać w tej ignorancji, czyż nie? Gdyby mu w ogóle nie zależało, po prostu odebrałby pakunek i zniknął przy pierwszej okazji. Zamiast tego został jednak, aby zasięgnąć opinii specjalistki.
          Gdy wieko pudełeczka zostało uchylone, aż zamrugał. Widział parę ładnych elementów biżuterii w swoim życiu, ale rzadko wpadało mu w ręce coś tak pełnego szczegółów. Widać było w tym rękę specjalisty. Chociaż nawet nie tyle specjalisty, ile po prostu człowieka. To nie był produkt masowy, a coś przygotowane z wielką pieczołowitością. Brosza na pewno zrobi nie lada furorę.
          Nachylił się nad ladą, przyglądając się ozdobie z bliska.
          — Jeśli każdy produkt prezentuje pani w taki sposób, to klienci muszą walić drzwiami i oknami, byle tylko posłuchać opowieści o różnych pierścionkach i tym podobnych — stwierdził z rozbrajającą szczerością. Na nim zrobiło to wrażenie, a brosza nie była nawet przeznaczona dla niego. Jaki więc efekt mogły mieć tutejszy wyroby na osoby, które miały mieć z nim kontakt codziennie i zdobyć czyjąś szyję, nadgarstek lub palec? — Używacie jakichś wyspecjalizowanych zaklęć, aby osiągnąć taki efekt? Czary zapewniające większą trwałość lub wytrzymałość, czy coś w tym rodzaju?
          Wiedza Erika na temat rzemieślnictwa była równie wysoka co na temat sztuki, więc należało się spodziewać, że kwestie przez niego poruszane mogą się wydawać dla pracowników zakładów złotniczych głupie lub trywialne. Jego pytanie nosiło więc znamiona niemal dziecięcej niewinności. Musiało to stanowić nie lada kontrast w porównaniu z jego wyglądem, gdyż w żadnym stopniu nie przypominał dziecka, czy nawet nastolatka. Ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i wieloletnia praca w Brygadzie Uderzeniowej robiło swoje.
          Przysłuchiwał się kolejnym drobiazgowym tłumaczeniom w wykonaniu pracownicy salonu jubilerskiego, kiwając jedynie głową, co jakiś czas, aby dać znać, że uważnie śledzi kolejne jej słowa. Były to cenne wskazówki, które mogły się nad wyraz przydać w nadchodzących dniach. Kto wie, może ktoś z licytujących będzie wybredny względnie wystawionych na aukcję błyskotek i zażąda ujawnienia wszelkich szczegółów, odnoszących się do tego, skąd pochodzi ten konkretny eksponat? Szanse na to są raczej małe, ale warto mieć to na uwadze, pomyślał Erik, uśmiechając się lekko, gdy Viorica zawiesiła na chwilę głos, jakby nie była pewna, czy klient dalej jest zainteresowany tym, co ma do powiedzenia.
          Przeszło mu przez myśl, żeby zacząć cobie notować kolejne uwagi, co by w razie czego mieć skrót najważniejszych wiadomości pod ręką, jednak szybko z tego zrezygnował. Nawet gdyby chciał, to nie zapamięta tego wszystkiego, biorąc pod uwagę natłok obowiązków, który ciążył mu na głowie w ostatnim czasie. Praca w Ministerstwie Magii, przygotowania do balu, a gdzieś pośród tego spotkania z bliższymi i dalszymi znajomymi. Całkiem sporym sukcesem było to, że tak żywo zaangażował się w organizację przyjęcia, przyjmując poniekąd rolę gospodarza, chociaż lwia część zasług, nawet na etapie organizacyjnym, należała się przede wszystkim jego młodszej siostrze.
          Co jak co, ale jeśli ktoś dbał o jako taką dyscyplinę w kwestii przygotowania rezydencji do przyjęcia tak wielu gości, to była to właśnie Brenna oraz ich matka. Erik mógł się poszczycić co najwyżej tym, że wysłał parę zaproszeń, czy udzielił paru wskazówek w kwestii wystroju. Tak, to był dosyć ważny element. Nie zapraszali na salony, tylko i wyłącznie czarodziejów półkrwi, ale też arystokratów o całkiem głębokich kieszeniach, których chcieli przekonać do wydania niemałej sumy na cele charytatywne. Czy im się to uda? Miał nadzieję, że tak, gdyż zarówno schronisko dla zwierząt, z którym współpracowali, jak i sierociniec wymagały pilnego wsparcia.
          Poniekąd była to też sprawa wizerunku rodziny Longbottomów w towarzystwie. Promugolskie poglądy, silne związki z Brygadą Uderzeniową i niemalże otwarte sprzeciwianie się ideologii czystej krwi, sprawiały, że cieszyli się dosyć... mieszanymi opiniami. Niektórzy mogli ich traktować jako bastion zdrowego rozsądku wśród rodów czystej krwi, inni za zdrajców, a jeszcze co poniektórzy za oderwanych od rzeczywistości marzycieli, którzy chcieli zbawić świat, nie zwracając uwagi na to, że ten już od dawna stoi w płomieniach i jeśli szybko się z niego nie ewakuują, to spłoną wraz z nim. Erik skrzywił się delikatnie, a jego wzrok zawędrował na pobliskie gabloty.
          Tak, nadchodzący bal powinien przypomnieć, że z Longbottomami dalej należy się liczyć i że nie zniknęli tylko dlatego, że patrzy się na nich chwilami z pobłażaniem. Mężczyzna wbił spojrzenie w jeden z przedmiotów za szkłem i odszedł na moment od lady, aby lepiej mu się przyjrzeć. Bogato zdobiona zapalniczka. Bardzo estetyczna, elegancka, a przede wszystkim poręczna. W sumie, dlaczego nie?, zamyślił się na dłuższą chwilę, ważąc, czy zasłużył sobie na zrobienie sobie takiego prezentu. Wprawdzie biorąc pod uwagę zawartość rodzinnej skrytki w banku raczej nie dostanie za to po głowie, ale powinien się skupić na obowiązkach, a nie szukać akcesoriów, które umilą mu poddawanie się nałogowi palenia. Zagryzł lekko dolną wargę.
          — Proszę wybaczyć — zaczął nagle, przerywając dziewczynie wywód na temat broszy. — A co by Pani powiedziała o tym? Włącznie z ceną, jeśli można.
          Uśmiechnął się półgębkiem. W najgorszym razie powie w domu, że przyczynił się do zawiązania bliższej współpracy rodziny z tym salonem. Współpraca w celach charytatywnych to jedno, ale jeszcze wydanie własnych pieniędzy na jeden z wyrobów? To już nieco zmieniało całą sytuację, a w zależności od tego, jak dużym sukcesem okaże się bal, możliwe, że będą potrzebowali jak największej liczby podobnych kontaktów, co by zapewnić gościom odpowiednią rozrywkę, jeśli tego typu bankiety staną się nową normą.
          Cena na szczęście nie zwalała aż tak bardzo z nóg, jak Longbottom początkowo sądził, toteż koniec końców opuścił salon z pięknie zapakowaną broszą oraz zdobioną zapalniczką, którą miał zamiar nosić na co dzień w marynarce. Pożyczanie takowej od znajomych w pracy było w prawdzie dobrą wymówką do tego, aby wdać się w niezobowiązującą rozmowę na przerwie, jednak latanie po innych brygadzistach podczas pracy w terenie było trochę nie na miejscu. A biorąc pod uwagę, to jak wyglądały co poniektóre śledztwa, Erik miał wrażenie, że coraz częściej będzie czuł potrzebę tego, aby odstresować się przy pomocy jednego lub dwóch papierosów. Oby to było tego warte, pomyślał, zaglądając do toreb, gdy już wyszedł na ulicę. Rozejrzał się w prawo, a potem w lewo, a następnie teleportował z powrotem do rodzinnej posiadłości w Dolinie Godryka.

Koniec sesji


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Viorica Zamfir (876), Erik Longbottom (2069)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa