• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[09.07.72, ranek] Nie, nie będziemy go bić, Aidan

[09.07.72, ranek] Nie, nie będziemy go bić, Aidan
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
16.02.2024, 21:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:34 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Kontynuacja wątku

Brenna nie spała tej nocy, ale i nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo miała nocny dyżur. Nocny dyżur wprawdzie właśnie się kończył, ale pewne sprawy nie mogły czekać - tak jak powtarzał niby refren Aidan Parkinson, potrzebowali raportu, a Brenna nie chciała marnować czasu. Zresztą najpierw musiała sprawdzić kilka informacji, zgarnąć mugolską gazetę, a także dopaść chłopaka, który poprosił o przyjrzenie się tej sprawie. Niestety, nie przyniosło to żadnych naprawdę przydatnych danych, ale przynajmniej mogła zostawić na biurku Parkinsona adres i godzinę spotkania oraz załatwiła kilka przydatnych rzeczy.
Czekała na niego pod kamienicą w niemagicznym Londynie, gdy niebo dopiero jaśniało. Znów w zaułku, aby aportacja nie przyciągnęła niczyjej uwagi. W dłoni trzymała papierowy kubek pełen kawy, którą popijała, obserwując okna jednego z mieszkań: w jednym z nich od paru minut paliło się światło, a to oznaczało, że ich "cel" już wstał.
Włosy Brenny były teraz czarne, proste i dłuższe. Drobna odmiana, która powinna utrudnić jej zapamiętanie Larkowi. Zmieniłaby wygląd nawet bardziej, ale nie chciała używać umiejętności Potterów przy kimś, kto nie należał do Zakonu Feniksa, a mógłby zauważyć, że czar trwa podejrzanie długo. Nikomu nie chwaliła się, że odziedziczyła tę zdolność po matce.
- Leon Lark. Prowadzi tę sprawę. Podobno jeden z lepszych ludzi Scotland Yardu, ale nie zdążyłam go dokładnie sprawdzić - powiedziała, kiedy tylko Parkinson się pojawił. Zmięła w dłoni pusty już kubek i wrzuciła do najbliższego kubła na śmieci. - Nie bijemy go, Aidan - oświadczyła na wstępie, pamiętając, co mówił o rozmawianiu sobie inaczej. Jeżeli go pobiją, albo on zacznie szukać winnych i będą się tłumaczyć Bonesowi, albo będzie musiała ściągać tutaj hipnotyzera do pełnej i trwałej modyfikacji pamięci. - Spróbujmy najpierw po dobroci. Oficjalnie jesteśmy... z Security Service i sprawdzamy, czy nasza Mary nie była kochanką pewnego terrorysty, i czy nie jest zamieszany w tę sprawę, bo istnieje taka możliwość... - stwierdziła, uśmiechając się do Aidana i wyciągając w jego stronę dokumenty oraz odznakę.
Rzecz jasna i jedno, i drugie było fałszywe. To pierwsze wyciągnięte z Ministerstwa Magii, do zwrotu po dokonaniu rekonesansu, to drugie stworzone starannie transmutacją.
- Z drobnym confundusem powinno załatwić sprawę.
Bo że obejdzie się całkiem bez zaklęć nie oczekiwała. Na miejscu Larka na pewno byłaby bardzo podejrzliwa, gdyby ktoś z M15 stanął na jej progu, a bajeczka o tym, że podejrzewają, że Mary była kochanką człowieka, którego rozpracowywali, była całkiem wiarygodna, ale też na pewno policjant z doświadczeniem znajdzie w niej dziury. Jak choćby tę, że wpadną do jego mieszkania nad ranem, bez zapowiedzi.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#2
16.02.2024, 22:32  ✶  
Czy Brenna w ogóle dopuszczała do siebie myśl, że Aidan się spóźni? Co prawda do pracy spóźniał się rzadko, ale przecież było tyle rzeczy, które musiał zrobić po przyjściu... Kawa, przesunięcie stosiku raportów na drugą kupkę, która w jego głowie miała etykietę "na wieczne nigdy", łazienka, a potem trzeba było wrócić po wodę, strącić któryś z irytujących samolocików, które latały mu nad głową. Co z tego, że być może zawierały ważne informacje? Dopiero wtedy mógł spojrzeć na biurko i notatkę, którą zostawiła mu Longbottom.
- Kurwa - powiedział tylko, bo przecież to słowo wyrażało więcej niż tysiąc słów, a potem chwycił kurtkę, kartkę wcisnął do kieszeni i wybiegł z biura, odprowadzany kilkoma zdziwionymi spojrzeniami, bo przecież Aidan rzadko kiedy pozwalał sobie na taki pośpiech. Chyba że chodziło o wychodzenie po pracy do domu.

Kawy nie dopił, więc gdy tylko zjawił się w zaułku, jego wzrok od razu spoczął na papierowym kubku, który trzymała w ręku jego koleżanka. Mógł wziąć swój, kurde.
- Peruka? - zapytał zamiast powitania. Wyciągnął papierosa i wetknął go między wargi, podążając wzrokiem za czarnowłosą Brenną. Nie wpadł na to, ale z drugiej strony i tak nie pozwoliłby sobie wcisnąć czegoś takiego na głowę. - Co "nie bijemy go, Aidan", czy ja ci wyglądam na zwierzę bez jakiegokolwiek mózgu? Za kogo ty mnie masz, co?
Zapytał z wyrzutem, wydmuchując kłęby dymu jednocześnie nosem i ustami. No co za bezczelność, doprawdy! Zjawia się tu, taka, w nowej fryzurze i z kawą w łapie i już myśli, że może dyrygować. Chuj z tym, że plan był całkiem sprytny.
- Ok. Jakiego terrorysty? Konkretne nazwisko? Dzięki, widzę że się przygotowałaś - odebrał od niej odznakę i dokumenty. Dokumenty włożył do wewnętrznej kieszeni kurtki, odznakę: do zewnętrznej. Spojrzał w okno Larsa. - Nie będzie podejrzeń, że atakujemy go w mieszkaniu? SŁOWNIE, żeby nie było. Czy to sprawa wagi państwowej, niecierpiąca zwłoki, bo trafiliśmy na jego ślad i nie może to czekać ani minuty?
Nie był wprawnym policjantem, dopiero zaczynał tak po prawdzie, ale już teraz znalazł w tym planie dziurę. Odrobinę ją zasypał, ale czy tą bajeczką i odrobiną magii byli w stanie cokolwiek zdziałać?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
17.02.2024, 09:27  ✶  
Brenna brała pod uwagę, że Aidan się spóźni. Była gotowa poczekać, a gdyby się nie pojawił – poszłaby po prostu sama, bo w końcu i ona jednak została lekko skrzywiona przez czarodziejski świat: nie bała się mugoli, bo ona miała magię, a oni nie.
– Transmutacja. Minie za kilkanaście minut. Perukę na pewno by rozpoznał, skoro jest ponoć taki dobry – wyjaśniła. – Przepraszam szczerze, panie Parkinson. Ja po prostu słucham uważnie, co mówisz, a wspominałeś o porozmawianiu sobie inaczej… Jestem okropną osobą, która źle to zrozumiała. Powinnam się domyśleć, że chciałeś szeptać czułe słówka – oświadczyła, nieco teatralnym gestem kładąc dłoń na sercu i skłaniając głowę w szczerych przeprosinach.
– Dolna kartka, podstawowe informacje. Ale to my jesteśmy tutaj z M15, my pytamy jego, nie on nas. Czemu mielibyśmy mu podawać nasze super tajne informacje o naszym terroryście? To on ma nam powiedzieć, co wie o Mary i jej zabójcy, żebyśmy mogli ocenić, czy mieszać się w jego śledztwo… – stwierdziła. Czy się przygotowała? Trochę tak, a trochę nie – nie było dość czasu, aby dopiąć sprawę na ostatni guzik i to Brennę odrobinę irytowało, a z drugiej strony… przywykła już do wielkich improwizacji, więc i tym razem mogli improwizować.
– Szczerze? Sądzę, że bardzo się zdziwi i będzie chciał nas sprawdzać, ale od tego mamy to – oświadczyła, wyciągając różdżkę. Używanie magii na mugolach może i nie było mile widziane, ba, było wręcz zakazane, ale prowadzili sprawę. – Jedno zaczyna mówić, drugie wwali confundusa, przez parę minut powinien być skłonny do gadania, a przecież potem nawet jeżeli chciałby to sprawdzać… to już widzę, jak Security Service dostarczyłoby mu informacje.
To w końcu była służba odpowiedzialna za ochronę kraju przez służbami wywiadowczymi oraz walkę z terroryzmem i ochronę tajemnicy państwowej. Może co najwyżej postanowiliby sprawdzić, kto się pod nich podszywał, ale ona i Aidan znikną jak sen złoty i co najwyżej Lark wyjdzie na kogoś, kto coś zmyślił. Brenny wcale to nie cieszyło i liczyła, że mężczyzna postanowi zapomnieć o tej wizycie, ale w tej chwili najważniejsze było dorwanie drania, zanim zabije po raz kolejny. Bo jeżeli faktycznie zrobił to dwa razy, była prawie pewna, że zrobi to i po raz trzeci.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#4
18.02.2024, 12:41  ✶  
Transmutacja... Perukę by rozpoznał. A może by nie rozpoznał? Niektóre z nich były robione z prawdziwych włosów i były tak dokładne, że nie dało się ich odróżnić od naturalnych włosów. Ale skoro wolała ryzykować magią, to kimże był, by jej prawić morały? Prychnął w odpowiedzi na jej teatralne przeprosiny, wydmuchując dym ustami.
- Jesteś złośliwą mendą, Brenno [b]- powiedział, chociaż z cieniem uśmiechu na ustach. To była miła odmiana: Brenna, która się nabija i ironizuje. Czasem ludzie potrzebowali takiej odmiany, bo ile można było zgrywać bohatera i być miłym oraz uprzejmym? Nawet jeżeli Longbottom nie powiedziała nic niemiłego, a po prostu się wyzłośliwiła, to i tak było to nieco odświeżające. Aidan przekartkował dokumenty, na dłużej zatrzymując wzrok na imieniu terrorysty. Czemu by mieli mu zdradzać to imię... Być może dlatego, że już w środku, w sobie, przygotowywał się na przeróżne scenariusze. Chociaż ten, o którym mówiła Brenna, był planem A.
[b]- Niech ci będzie
- powiedział, chowając dokumenty po raz kolejny. Lepiej było je mieć, chociaż w zasadzie niewiele mówiły o sprawie. Aidan przeciągnął się, dopalił papierosa i wyrzucił go na ziemię. Zgniótł żar butem, bo jeszcze tego brakowało, by tutaj się coś zapaliło, podczas gdy oni będą się podszywać pod Security Service. Można było o mugolach mówić, co się chciało, ale ich straż pożarna działała dość sprawnie, dlatego zapewne pojawiliby się w przeciągu kilku minut. A tutaj potrzebowali czasu, zwłaszcza jak mieli bawić się w gadanie i rzucanie zaklęć za plecami. - Jak rozumiem ty gadasz, a ja stoję z tyłu i wyglądam groźnie? Czy ja gadam, bo facet jest szowinistą?
Zerknął na Brennę, lekko pukając w kieszeń kurtki, w której miał różdżkę. Tutaj mieli problem, bo być może i Brenna była lepsza w rzucaniu zaklęć, ale była też dużo lepsza w gadaniu. Mogli się zamienić, nie widział problemu. Z tym, że powinna mieć na uwadze fakt, że Parkinson dość szybko tracił cierpliwość. Być może na początku rozmowy byłby oschły, ale profesjonalny, lecz przecież nikt nie mógł obiecać, że nagle nie zacznie być nieprzyjemny, co może wzbudzić czujność u funkcjonariusza. Był w zasadzie gotowy i mogli ruszać, pozostawała tylko kwestia tego, kto wali czarem, a kto próbuje najpierw użyć całego swojego uroku osobistego na mugolu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
18.02.2024, 13:34  ✶  
Brenna była zwykła miła dla innych, chociaż to nie tak, że złośliwości nigdy nie opuszczały jej ust – rzucała je często choćby do brata czy jeszcze chętniej do Vincenta, ot rzadko były podszyte prawdziwie złą wolą. Bohater też, niestety, był z niej żaden: była raczej żołnierzem z mocnym poczuciem obowiązku niż prawdziwym herosem.
Tacy jak ona torowali drogę wybrańcom albo ginęli gdzieś po cichu na trzecim planie, żeby prawdziwy bohater historii mógł przebiec obok ich ciała, którego obecność dodawała opisowi sceny dramatyzmu.
– Zraniłeś mnie dogłębnie – westchnęła z udawanym smutkiem, a potem zamyśliła się na jego pytanie.
Bo odpowiedź wcale nie była taka prosta.
Brenna była naprawdę bardzo dobra z transmutacji i dlatego nie miała oporów zmienić włosów. Mogłaby zmienić sobie całą twarz i nic by nie „puściło” w złym momencie. Ale to nie tak, że jakoś ogólnie była wybitną czarodziejką (no dobrze, w jednej dziedzinie, do czego się nie przyznawała) i jej umiejętności zauroczenia były raczej… mizerne. Policjant z dużym prawdopodobieństwem był jednak faktycznie szowinistą, a przynajmniej będzie odruchowo oczekiwał, że to mężczyzna będzie mówić.
– Cholera wie, nie zdążyłam zebrać informacji, ale że w policji pracuje dużo więcej mężczyzn, pewnie wolałby rozmawiać z tobą… Rzucamy monetą na to, kto gada – oświadczyła bez mrugnięcia okiem, uznając zdanie się na los za równie dobrą metodę ustalenia, kto zaczyna rozmowę, jak każda inna. I najmniej czasochłonną, a nie chciała marnować czasu. – Awers czy rewers? – zapytała, wydobywając z kieszeni sykla, a potem podrzucając monetę w górę.
Srebro zabłysło, chwytając zabłąkany promień słońca i opadło na awersie.
*

Dwie minut później stali przed drzwiami Larka. Brenna uderzyła w drzwi, dość mocno, ustawiając się nieco przed Aidanem – tak, aby ułatwić mu wyciągnięcie różdżki. Drzwi uchyliły się lekko po kilku sekundach.
Policjant był w średnim wieku – na oko parę lat po czterdziestce. Miał twarz pobrużdżoną pierwszymi zmarszczkami, ciemne włosy zaczynały siwieć. Utkwił w Brennie bardzo uważne spojrzenie czarnych oczu, a coś w jego postawie, w sposobie, w jaki trzymał ręce, sugerowało Bren, że prawdopodobnie poza zasięgiem ich wzroku ukrywał broń.
Paranoja?
A może miał powody do obaw?
Powinna się może zaniepokoić – mugolski pocisk mógł ją zabić równie skutecznie jak avada. Ale może trochę za mało bała się mugoli, a może po prostu nie wierzyła, że ten zacznie strzelać na klatce schodowej.
– Leon Lark? – zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź uniosła legitymację, podsuwając mu ją prawie pod nos. – Brenda Stone. Chcielibyśmy porozmawiać z panem o sprawie niejakiej Mary Reed.
Mężczyzna mrugnął, wyraźnie zaskoczony, przeniósł nieco podejrzliwe spojrzenie na Aidana, a potem znowu na legitymację: jakby wietrzył jakiś podstęp.
– Dlaczego mielibyście interesować się sprawą Mary?
– Chodzi o jednego z jej klientów. Może porozmawiamy o tym w środku, panie Lark? – spytała, obdarzając go uśmiechem. – Przykro mi, że nachodzimy pana w domu, ale to sprawa nie cierpiąca zwłoki.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#6
19.02.2024, 10:12  ✶  
Rzut monetą był najlepszym, co mogli zrobić. Nie wiedzieli jakie podejście do kobiet i ich pracy ma Lark, na dodatek sami błądzili trochę we mgle. Jednak Brenna była naturalnie lepszym wyborem z wielu powodów i najwyraźniej los uważał dokładnie tak samo, bo Aidan wybrał rewers, a moneta upadła na awersie. Puścił więc Brennę przodem i sam trzymał się odrobinę z tyłu, z umiarkowaną ciekawością rozglądając się po okolicy. Łapał każdą informację, która mogła mu pomóc zrozumieć jaki może być funkcjonariusz mugolskiej policji. Miejsce zamieszkania wbrew pozorom dużo mówiło o człowieku, chociaż - naturalnie - czasem wyciąganie wniosków na ten temat było złym pomysłem.

Pierwszą rzeczą, którą zauważył Aidan gdy ustawił się trochę za Brenną, był fakt że Lark był od nich starszy. To już mogło rodzić pewne komplikacje - tacy jak on nie byli skorzy do wychodzenia poza utarte schematy, a przecież nachodzili go w domu. Wcześniej już dyskretnie wyciągnął różdżkę, tak by przedmiot nie był na widoku, chroniony przed niepożądanym wzrokiem. Liczył, że Leon po prostu będzie wpatrywał się w Brennę, skoro to ona mówiła.
- O co dokładnie chodzi? - zapytał, ponownie przenosząc wzrok z odznaki na Aidana i z Aidana na Brennę. Nie był skory, by wpuszczać ich do środka, zanim nie powiedzą mu, o co dokładnie chodzi.
- To nie jest informacja, którą możemy dzielić się w progu - Parkinson przeniósł leniwe spojrzenie na mężczyznę. Wyglądał na znudzonego i jednocześnie odrobinę zirytowanego faktem, że ten chce rozmawiać z nimi przez drzwi. Dał mu spojrzeniem do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł, by o tej sprawie rozmawiać na korytarzu. Lark spojrzał jeszcze raz na odznakę, a potem z wahaniem się odsunął, by wpuścić ich do środka. Aidan zerknął na plecy Brenny, gdy ta wchodziła do mieszkania. Ustawił się tak, żeby Lark nie dostrzegł różdżki.

Mężczyzna zrobił kilka kroków w tył. Był ubrany w mundur, najwyraźniej szykował się do wyjścia z pracy. Nie umknął im fakt, że miał broń pod ręką, po którą mógłby zapewne sięgnąć, gdyby chciał. Ale nie wyglądało na to, by chciał to robić: fałszywa odznaka chyba poskutkowała.
- O którego klienta chodzi? - zapytał, stając na lekko rozkraczonych nogach. - Dlaczego Security Service interesuje się sprawą zwykłego zabójstwa?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
20.02.2024, 10:18  ✶  
Brenna przestąpiła przez próg. Zwykle w takich sytuacjach rozglądała się po wnętrzu, sprawdzała, w jakim to było stanie, na ile utrzymywano w nim porządek, jakie rzeczy w nim trzymano. Tym razem jednak skupiała się na Larku, po części dlatego, że to jego reakcje interesowały ją najbardziej, po części, bo liczyła po prostu, że jeżeli ona będzie utrzymywać z nim kontakt wzrokowy i ściągać na siebie uwagę, on nie zauważy ruchu ręki Aidana. Zresztą, nawet gdyby tam spojrzał – nie dostrzeże przecież broni, której obawiali się mugole, a zwykłe, drewniany patyk.
– Interesuje nas Mary Reed – sprostowała Brenna, przypatrując się mu. Była niewiele niższa od niego, i chociaż po prostu nie wyglądała groźnie – geny jej matki i ojca zmieszały się tworząc kogoś, kto po prostu nie nadawał się do zastraszania innych czy wzbudzania w nich respektu – to już umiała prezentować pewność siebie kogoś, kto miał prawo być tu, gdzie był i pytać o to, o co pytał. – Dwa dni przed tym, jak zginęła, widziano ją z mężczyzną, który jest obiektem naszego zainteresowania. Mógł być jej przypadkowym klientem. Ale równie dobrze mogła mieć jakieś informacje o nim albo nawet jej śmierć ma z nim związek. Jej i tej drugiej dziewczyny, Annelise, prawda? Ładna blondynka, całkiem podobna do Mary.
Uśmiechnęła się lekko, choć raczej mało wesoło, kiedy Lark drgnął, bo nigdzie do prasy nie podano przecież żadnych informacji, które mogłyby powiązać ze sobą te dwa zabójstwa. Bez wątpienia nie chcieli wzbudzać paniki i obaw, że będą kolejne ofiary. Oni dostali te informacje z wewnątrz, ale przecież policjant o tym nie wiedział: że jeden z jego współpracowników wyniósł mu wszystko, co wynieść mógł.
– Ten klient…
– Obawiam się, że szczegóły nie są czymś, co moglibyśmy ujawnić, panie Lark – ucięła Brenna, spokojnie, ale dość stanowczo. Na twarzy policjanta pojawił się wyraz irytacji: może faktycznie nie podobało się mu, w jaki sposób rozmawia z nim młodsza kobieta, a może chodziło o całokształt sytuacji. – Jego nazwisko i to dlaczego jest w polu naszych zainteresowań to tajemnica państwowa. Możemy zacząć od tego, czy pan go rozpoznaje? – spytała, wyciągając zdjęcie z dokumentacji. Mężczyzna faktycznie był podejrzany, chociaż rzecz jasna Lark nie mógł nigdy w życiu go zobaczyć – ten nawet nie zbliżył się do Mary Reed. Brenna miała jednak nadzieję, że kiedy będzie przypatrywał się zdjęciu, Aidan zyska dość czasu, aby miotnąć zaklęciem, które uczyni detektywa bardziej skłonnym do współpracy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#8
21.02.2024, 16:07  ✶  
Aidan ustawił się za Brenną tak, jakby robił za jej ochroniarza. Był od niej wyższy, lecz nie na tyle, by górować znacznie nad koleżanką. W teorii wyglądało tak, jakby po prostu wlepiał wzrok w Larka i wyglądał groźnie, aczkolwiek prawda była odrobinę inna. Podczas gry on stał z pozoru nieruchomo, funkcjonariusz skupił całą swoją uwagę na mówiącej Longbottom, dając mu możliwość przesunięcia odrobinę ręki. Rzucił confundusa w stronę Larka, nie mając zamiaru dłużej czekać, bo na co? Żeby nabrał jeszcze więcej podejrzeń? Tylko by im problemów narobił.

rzut

Mężczyzna zamrugał, czując się... Dziwnie. Na chwilę przeniósł wzrok na Aidana, a potem znowu na Brennę. Wydawało mu się, że mówi z sensem, a przecież pokazała mu odznakę. Westchnął, nie rozluźniając się jednak zbytnio. Wyglądało na to, że jest odrobinę skołowany, lecz jego podświadomość każe zachować mu czujność. Spojrzał na zdjęcie i pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie rozpoznaję go - powiedział po kilkusekundowej chwili zastanowienia. Potrząsnął głową, a wyraz irytacji, który pojawił się u niego na twarzy przed sekundą, zniknął. - Tak, okoliczności zgonu są podobne, jeśli chodzi o Annalise i Mary. Obie były prostytutkami i obie zostały uduszone miękkim przedmiotem - paskiem od szlafroka albo pończochami. Na pewno nie pasem czy drutem, bo to zostawia wyraźniejsze ślady. Nie wiem, kim jest ten mężczyzna, nie mamy jeszcze wykazu klientów obu kobiet. Działamy na strzępkach informacji: wiemy tylko, że pracowały przy Haringey, obie, chociaż widywano je tam ostatnio dość rzadko. Udało nam się porozmawiać z kilkoma dziewczynami, ale wciąż jesteśmy w trakcie przesłuchań. Od niedawna obie dziewczyny celowały w bogatszą klientelę i korzystano z ich usług głównie z poleceń.
Aidan przekrzywił lekko głowę, bo zauważył że zaklęcie, które rzucił, było skuteczne, ale nie tak, jak oczekiwał. Mężczyzna nadal był podejrzliwy i chyba coś ukrywał? Albo po prostu nie wiedział, od czego zacząć, bo nie zadawali mu konkretnych pytań. Na razie jednak Parkinson postanowił się nie odzywać, by nie wprowadzić dodatkowego zamieszania i nie ryzykować, że czar zniknie szybciej, niż powinien, skoro teraz Lark skupiał się na rozmowie z Brenną.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
21.02.2024, 20:02  ✶  
To mrugnięcie, charakterystyczne, nieco zagubione spojrzenie – zaklęcie konfundujące musiało podziałać, nawet jeżeli nie na tyle mocno, aby mężczyźnie dało się wcisnąć każdy kit. Brenna schowała więc po prostu fotografię z powrotem, nie odrywając wzroku od Larka. Starała się zapamiętać każde słowo, które powiedział, a przy tym od razu obracała w głowie pytania – rozważając, jakie z nich jest najważniejsze. Bo przecież nie mogli ot tak go zaatakować i wydusić z niego prawdy siłą. O ile drobny confundus to nic takiego, standardowa procedura, gdy ktoś stykał się z magicznym światem (a on prowadził sprawę prawdopodobnie czarodziejskiego mordercy, więc niestety mógł się z czarodziejskim światem nie tylko zetknąć, ale zderzyć i to w sposób mało przyjemny), to już za potraktowanie go poważniejszymi zaklęciami, gdyby wyszło to na jaw, mieliby kłopoty.
– Czy na pierwszym miejscu zbrodni też wszystko było pozamykane?
Zadała to pytanie na początek, póki zaklęcie nie zaczęło puszczać – bo nie dotyczyło bezpośrednio Mary, a niby to jej klient ich interesował. Brenna wolała więc od tego zacząć, bo jeszcze potem mężczyzna uzna dopytywanie o to właśnie za dziwne.
Najchętniej ogólnie zażądałaby od niego podyktowania kluczowych informacji ze sprawy, ale obawiała się, że wciąż patrzył na tyle przytomnie, by przy tak postawionej sprawie zacząć mieć pewne wątpliwości. A wolała wyciągnąć z niego ile się dało po dobroci.
– Tak – mruknął policjant. – Ona zginęła w hotelu, ale pokój był zamknięty od wewnątrz. Trzecie piętro. A obsługa nie widziała, aby ktokolwiek wchodził albo wychodził. Poza tą dziewczyną.
– Adres?
Zawahał się, oznaka, że czar nie trzymał jakoś mocno, ale podyktował numer, ulicę oraz nazwę hotelu. Brenna wyciągnęła z kieszeni notatnik i pośpiesznie zanotowała. Nie znała tego miejsca, ale i nic dziwnego – lubiła niekiedy włóczyć się po mugolskim Londynie, ten jednak był wielki, a ona zwykle trzymała się konkretnych okolic.
– Czy przesłuchane dziewczyny mówiły coś o jej stałych klientach? Zwłaszcza osobach, z którymi spotykała się ostatnio? Tymi bardziej majętnymi?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#10
23.02.2024, 13:18  ✶  
To, czy nie mogli go zaatakować i siłą zmusić do mówienia, było kwestią dyskusyjną dla Aidana. Na razie stał z tyłu i przysłuchiwał się Brennie, lecz z każdą kolejną odpowiedzią mężczyzny czuł coraz większą irytację. Nie umknął mu fakt, że czar zadziałał jako-tako, a nie idealnie. Mężczyzna niby odpowiadał tak, jak chcieli, ale w każdej chwili confundus mógł puścić i mieliby problem. Gdyby skończyło się tylko na wywaleniu ich z mieszkania, to pół biedy, ale życie nigdy nie chciało być proste.
- Mówiły niewiele. Tyle, że jeżeli ktoś chciał zarobić więcej, to przestawał pojawiać się na ulicy. Ale były zaskoczone, że Mary została zamordowana we własnym domu - mają przykaz, by spotykać się z klientami w hotelach, tak jak robiła to Annalise - mężczyzna zamrugał. Jego wzrok zaczynał odzyskiwać ostrość, a on sam rozejrzał się, jakby nie do końca był pewny, gdzie się znajdują. Aidan chrząknął zza pleców Brenny, chcąc uczulić ją na fakt, że za kilka uderzeń serca czar przestanie działać.
- Gdzie znajdziemy najbliższe pracownice Mary? Nasza sprawa nie może czekać. Imiona - powiedział, gładko przeskakując z samej Mary do ich rzekomego celu. Lark spojrzał na Aidana wzrokiem dziwnym. Jakby coś przeskoczyło mu w mózgu.
- Może trochę grzeczniej, szczeniaku? Pokażcie mi jeszcze raz swoje legitymacje, coś za mało wiecie skoro macie tyle pytań - Lark uniósł podbródek i oparł dłoń na biodrze, tuż przy kaburze, w której miał pistolet.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3033), Aidan Parkinson (2881)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa