To miała być druga taka noc, mogąca wpłynąć na niego dokładnie w ten sam sposób, co ta pierwsza. Nie zamierzał się wycofywać, jeśli to miało jakiekolwiek znaczenie. Ostatnią rzeczą, którą on się przejmował, była tego rodzaju elegancja. Przez długi czas spędzali wspólne noce bez ubrań, nierzadko biorąc prysznic dopiero z samego rana. On również zapadł w sen w pełni ubranym. Nie było to ani eleganckie ani wygodne. Po prostu stało się. W tym momencie nie było nikogo, kto mógłby zwrócić uwagę na wymięte koszule, marynarki i spodnie.
Philip doskonale rozumiał gwałtownie wyrwanego ze snu Laurenta, którego nie mógł obudzić z większym wyczuciem, w znacznie przyjemniejszy sposób. Najchętniej nie budziłby go wcale, pozwalając mu spać do rana albo południa. Rozpoczęliby ten dzień od prysznica i pożywnego śniadania. Potem czekałby ich kolejny dzień pełen atrakcji.
— To właśnie próbuję ustalić. Na pewno nic dobrego. — Przebywając w tym pomieszczeniu bardzo trudno było to ustalić. Stwierdzenie, że działo się coś niedobrego, było stwierdzeniem zbyt ogólnym. Działo się coś złego ze statkiem, który swój niewątpliwie pogarszający się stan zamanifestował przeciągłym jękiem o złowróżbnym wydźwięku. Odczuwana przez niego senność została wyparta przez gotowość do działania napędzoną odczuwanym przez niego niepokojem. Poprzedni rejs, na którym byli razem zakończył się ich poważną kłótnią. To, co się działo, zdawało się być gorsze, niż jakakolwiek kłótnia z ich udziałem. Nie był jednak czas na zastanawianie się nad tym, czy nad nimi zawisło jakieś fatum.
— Powinniśmy stąd wyjść. — Stwierdził podczas opuszczania łóżka, w którym spędzili te parę godzin. W tych pokojach będą musieli zostawić wszystkie swoje rzeczy. Odczekał aż Laurent sam opuści to posłanie, po to aby mogli skierować się do drzwi kabiny z zamiarem opuszczenia tego pomieszczenia. Po drodze, w świetle bijącym z różdżki Philipa mogli zauważyć w umieszczonych w burcie statku bulajach ciemność nocy zlewającą się w jedną całość z bezkresem morskiej toni.
Poczuł jak wzdłuż jego kręgosłupa przebiega nieprzyjemny dreszcz oraz jak narastający niepokój ściska mu trzewia. Trudno odczuwać prawdziwy spokój, kiedy zaczynało uświadamiać sobie to, że statek, na którego pokładzie miało odbywać się naprawdę miły rejs, zaczynał tonąć. Nie chciał zostać pochłonięty przez morze. Czarodzieje mieli większą szansę w walce z tego rodzaju zagrożeniem, jednak nie byli nieśmiertelni. Tak jak mugole, niezdolni do posługiwania się magią. Przerażająca myśl, ilu z nich zabierze ze sobą morze.