- Tak, uderzyłam o stół. Nic poważnego - potwierdziła, jednocześnie zapewniając, że przecież wtedy nic się nie stało. Ale mogło, o to przecież się rozchodziło. Przecież mogło się coś stać, coś co odbiłoby się na jej sprawności. Była uzdrowicielem, sprawne dłonie i bystry umysł były konieczne w tej pracy. Delacour uniosła kieliszek wina do ust. Piła niewielkie ilości, maleńkie łyki przez całe spotkanie, lecz wydawało się, że alkohol w ogóle na nią nie działa. Nie miała zaróżowionych policzków, a spojrzenie wciąż miała normalne, ciekawe i wcale niezmącone działaniem trucizny w kieliszku.
- Przepraszam, mam wrażenie że doszło do nieporozumienia - odezwała się w końcu, odstawiając kieliszek. Pokręciła głową z łagodnym uśmiechem. A więc o to chodziło. Bali się, że stracą klienta. Zrozumiałe, ale przecież przez całą rozmowę nie dała mu odczuć, że chciała się wycofać. To było po części urocze. Blondynka wyciągnęła dłoń i delikatnie, w uspokajającym geście położyła ją na dłoni Richarda. - Spokojnie, proszę się nie martwić. Nie mam zamiaru zrywać z wami współpracy. To tylko mały błąd, który może zdarzyć się każdemu. Przecież to nie wasza wina, jeżeli dostawca się po drodze pomylił, prawda? Proszę nie uważać mnie za kogoś okrutnego i wyrachowanego, kto chce wymusić na kimkolwiek zniżkę tym spotkaniem. Tak samo nie chciałam przyjmować niczego w zamian. To był prezent, nic za niego nie zapłaciłam. Panie Mulciber, rani mnie pan zakładając, że przez drobną pomyłkę porzucę kogoś, co do kogo nigdy nie miałam żadnych zastrzeżeń.
Zabrała rękę, a na jej ustach pojawił się rozczulony uśmiech. Nie wyglądała, jakby była urażona. Raczej jakby uznała to za rozczulające. Naprawdę nie miała zamiaru rezygnować z dostaw tych świec, przecież potrzebowała ich coraz więcej. Zresztą nie tylko ona.
- Aczkolwiek coś łagodniejszego brzmi dobrze, szczególnie jeśli miałoby działanie uspokajające. Przy moim trybie życia, pracując w takim tempie, czasem trudno jest zachować odpowiedni balans. Pojawiają się problemy ze snem, potrzeba by wszystko wokół było uporządkowane, na swoim miejscu. Życie mogłoby być łatwiejsze bez tego, a jeżeli kadzidła by choć trochę ukoiły umysł przed snem... To czemu nie? Tylko wolałabym, żeby nie wpływało na sam sen jako taki, a po prostu relaksowało. Lawenda jest dobrym tropem, jej działanie jest niemal magiczne, a przecież właściwości tej rośliny wykorzystywane są przez wszystkich od lat. Zarówno kolor, jak i zapach, działają kojąco na umysł i relaksują zmysły. Myślę, że skoro naprawdę pan nalega, to możemy zgodzić się na takie rozwiązanie.