13.03.2024, 21:48 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2024, 21:49 przez Cameron Lupin.)
—07/08/1972—
Kafeteria, Szpital św. Munga
Cameron Lupin & Cedric Lupin
Minęły trzy długie dni odkąd Cameron oświadczył się dla Heather Wood podczas balu na jaki się wprosili. Nagła utrata przytomności tuż po tym, jak Ruda się zgodziła, okazała się nie być wybitnie poważna... A przynajmniej tak sobie wmawiał, bo sam nie wiedział, czy ufać lekarzom, których poprosił o opinię, gdy wrócił z wolnego do stażu w szpitalu. Dalej miał mętlik w głowie, po tym, co się wydarzyło. Nie, żeby żałował swojej decyzji, bo akurat tutaj nie miał nad czym się zastanawiać.
Chciał tego i był to logiczny krok w dalszym rozwoju ich związku, jednak nie do końca spodziewał się, że będzie miał narzeczoną w tak młodym wieku. Po prawdzie to do niedawna wątpił, aby miało to nastąpić przed trzydziestką, o ile w ogóle. Bądź co bądź, jeszcze parę miesięcy temu nie potrafiłby nawet określić, czy mógłby wziąć ślub, biorąc pod uwagę relację, jaka łączyła go z Charliem i Heather. Rytuał majowy z Beltane wiele wyklarował, pomimo tego, że jemu i Heather nie do końca udało mu się go zaliczyć.
Chłopak westchnął ciężko, uśmiechając się markotnie do pracownicy kafeterii, która rozdawała stażystom posiłki. Sałatka z trzech składników, pajda suchego chleba, zamarznięty jogurt i herbata. Typowo. Trzeba było iść po tego kebaba, pomyślał, odbierając swój posiłek i rozglądając się po sali. Zazwycaj jadł razem ze swoją grupą, jednak teraz wyjątkowo nigdzie ich nie widział. Jego uwagę przykuł jednak ktoś inny... Jego własny brat!
— No proszę, kogo wypuścili z sali operacyjnej — rzucił na powitanie, wsuwając się bez zaproszenia na jedno z miejsc przy stoliku Cedrica. Uśmiechnął się pod nosem. — Ostatnio wątpiłem, czy w ogóle jadasz z resztą ludzi. Myślałem, że tylko cię prowadzą od jednego zabiegu do drugiego, póki jako tako trzymasz się na nogach.
Starszy Lupin zdecydowanie się przepracowywał, co Cameron rozumiał, jednak tylko po części. Sam miał nad głową dosyć wymagającą opiekunkę w formie Florence Bulstrode, toteż wiedział, ile obowiązków na raz może wylądować na barkach jednej osoby. Znał też swojego brata, więc wiedział, że ten dawał sobie wsadzić w ręce więcej, niż potrafił unieść. A potem spędzał całe dnie w szpitalu, zamiast trochę odpocząć.
— Słuchaj... Jak ty się czułeś, kiedy planowałeś się oświadczyć? — spytał niepewnie, rwąc kromkę chleba na mniejsze kawałki, żeby zająć czymś ręce. — Miałeś jakieś plany odnośnie do tego, co będzie ''później'' czy skupiałeś się tylko na tym, aby doszło do wręczenia pierścionka?
Skrzywił się lekko, obserwując uważnie brata. Jak dotąd nie odbyli poważnej rozmowy na temat tego, że Cameron zdecydował się oświadczyć, jednak ta informacja na pewno do Cedrica dotarła. Bądź co bądź, po mieście już krążyły plotki z balu, a personel szpitala lubował się w plotkach. Zwłaszcza pielęgniarki, a te to pewnie bardzo chętnie obskakiwały czarodzieja.
Chciał tego i był to logiczny krok w dalszym rozwoju ich związku, jednak nie do końca spodziewał się, że będzie miał narzeczoną w tak młodym wieku. Po prawdzie to do niedawna wątpił, aby miało to nastąpić przed trzydziestką, o ile w ogóle. Bądź co bądź, jeszcze parę miesięcy temu nie potrafiłby nawet określić, czy mógłby wziąć ślub, biorąc pod uwagę relację, jaka łączyła go z Charliem i Heather. Rytuał majowy z Beltane wiele wyklarował, pomimo tego, że jemu i Heather nie do końca udało mu się go zaliczyć.
Chłopak westchnął ciężko, uśmiechając się markotnie do pracownicy kafeterii, która rozdawała stażystom posiłki. Sałatka z trzech składników, pajda suchego chleba, zamarznięty jogurt i herbata. Typowo. Trzeba było iść po tego kebaba, pomyślał, odbierając swój posiłek i rozglądając się po sali. Zazwycaj jadł razem ze swoją grupą, jednak teraz wyjątkowo nigdzie ich nie widział. Jego uwagę przykuł jednak ktoś inny... Jego własny brat!
— No proszę, kogo wypuścili z sali operacyjnej — rzucił na powitanie, wsuwając się bez zaproszenia na jedno z miejsc przy stoliku Cedrica. Uśmiechnął się pod nosem. — Ostatnio wątpiłem, czy w ogóle jadasz z resztą ludzi. Myślałem, że tylko cię prowadzą od jednego zabiegu do drugiego, póki jako tako trzymasz się na nogach.
Starszy Lupin zdecydowanie się przepracowywał, co Cameron rozumiał, jednak tylko po części. Sam miał nad głową dosyć wymagającą opiekunkę w formie Florence Bulstrode, toteż wiedział, ile obowiązków na raz może wylądować na barkach jednej osoby. Znał też swojego brata, więc wiedział, że ten dawał sobie wsadzić w ręce więcej, niż potrafił unieść. A potem spędzał całe dnie w szpitalu, zamiast trochę odpocząć.
— Słuchaj... Jak ty się czułeś, kiedy planowałeś się oświadczyć? — spytał niepewnie, rwąc kromkę chleba na mniejsze kawałki, żeby zająć czymś ręce. — Miałeś jakieś plany odnośnie do tego, co będzie ''później'' czy skupiałeś się tylko na tym, aby doszło do wręczenia pierścionka?
Skrzywił się lekko, obserwując uważnie brata. Jak dotąd nie odbyli poważnej rozmowy na temat tego, że Cameron zdecydował się oświadczyć, jednak ta informacja na pewno do Cedrica dotarła. Bądź co bądź, po mieście już krążyły plotki z balu, a personel szpitala lubował się w plotkach. Zwłaszcza pielęgniarki, a te to pewnie bardzo chętnie obskakiwały czarodzieja.