—09/08/1972—
Plaża przy Ośrodku Windermere
Cameron Lupin & Heather Wood
Para sama do końca nie wiedziała, co powinna teraz zrobić, jednak dosyć nieoczekiwanie nadarzyła się okazja ku temu, aby wyrwać się z Londynu i spędzić trochę czasu w kameralnym miejscu. Wszelkie czarodziejskie przybytki w okolicy stolicy nie wchodziły w grę z prostych przyczyn - Heather była zbyt rozpoznawalna, a Cameron za biedny na to, aby sponsorować taki wyjazd. A skoro mieli spędzić trochę czasu sam na sam, to wypadałoby, żeby pod pokojem hotelowym nie czyhały na nich bandy reporterów i fanów Rudej z czasów, gdy jeszcze grała w quidditcha. Skreślając kolejne ośrodki z listy, koniec końców zdecydowali się na mugolski ośrodek Windermere. Co mogło pójść nie tak w tak urokliwym miejscu?
— Nie wiedziałem, że jak jest się zaręczonym, to łatwiej dostać wolne w szpitalu, wiesz? — mruknął do Rudej, kiedy zamknęli za sobą drzwi od przydzielonego im domku i ruszyli w stronę plaży.
Rzadko kiedy udawało mu się wyłuskać ten dodatkowy czas, aby przyjść na późniejszą godzinę, nie mówiąc dopiero o pełnym wolnym dniu lub dwóch. Chociaż sierpień ledwie się zaczął, chłopak aż za dobrze wiedział, że na następny dłuższy urlop będzie w stanie pozwolić sobie dopiero o okolicy grudnia tuż po Yule. Tutaj może uda im się spędzić następne... trzy, góra cztery dni, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a Florence Bulstrode nie wezwie swojego ulubionego studenta na dywanik.
— Ale jest bardzo miło — napomknął, zarzucając nonszalancko rękę na ramię dziewczyny. — Moja droga narzeczono.
Parsknął cichym śmiechem, czując lekki dreszcz na plecach. Dalej przyzwyczajał się do tej myśli, że poniekąd sformalizowali swoją relację. Może nie byli jeszcze mężem i żoną, jednak wydostali się z etapu, gdzie co najwyżej można było ich nazwać parą, a to już było coś. Droga do tego punktu w ich życiu była długa, kręta i nadzwyczaj dramatyczna biorąc pod uwagę, że rytuał z Beltane również odegrał tu dużą rolę, jednak... Udało się. Mieli cholernie dużo szczęścia.
Wyglądali zaskakująco zwyczajnie, a przynajmniej Cameron. Rozpięta do połowy niebieska koszula z podwiniętymi rękawami, krótkie brązowe spodenki i znoszone trampki, które już dawno powinien wymienić na nową parę. W gruncie rzeczy praktycznie w ogóle nie różnił się od niemagicznych sąsiadów, którzy osiedlili się parę domków obok. Chłopak skręcił gwałtownie w bok, aby mogli po schodkach przejść prosto na plażę.
!szaleństwoWindermere