• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[22.06.1972] Nosił Aidan pudeł kilka... | Penny, Aidan

[22.06.1972] Nosił Aidan pudeł kilka... | Penny, Aidan
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#1
30.04.2024, 14:06  ✶  
22 czerwca
Zaczarowane Różności

Byłby głupcem, gdyby tak po prostu pokazał się w sklepie Penny odjebany jak szczur na otwarcie kanału. Jeszcze ruda by pomyślała, że mu zależy czy coś. Prawda była jednak taka, że było mu cholernie głupio. Nie powinien był się wyżywać na Penny - na Reginie też, ale jego przepraszać nie zamierzał, bo wciąż uważał, że to on powinien myśleć, a nie ona. Nie dlatego, że Weasley była głupia, ale dlatego, że była lekkomyślna i faktycznie - po rozmowie z Reginaldem uwierzył, że ta cała śliska sprawa z narzeczeństwem to był jej pomysł. Nie oznaczało to jednak, że planował wpaść do Różności i przesłuchiwać rudej. Już raz nadepnął jej na odcisk i szczerze wierzył w to, że kolejny byłby tym jednym razem za dużo. Kroplą, która przeleje czarę goryczy. Najpierw więc musiał zadbać, by kilka kropel z tej czary wyparowało, zanim wróci do bycia dawnym sobą. Pytanie tylko ile wytrzyma? Nigdy nie był dobry w byciu cierpliwym czy przesadnie miłym, nawet jeżeli mu na kimś zależało. Pewne zachowania wynosiło się z domu, a dom Aidana... Cóż. Nie sprzyjał wzorcom prawidłowych, zdrowych relacji.

Więc gdy Parkinson nacisnął klamkę i wszedł do środka, ubrany był tak, jak zwykle. T-shirt, dżinsy, wygodne buty. Kurtka, z którą się nie rozstawał, a powinien, bo jej stan wołał o pomstę do nieba. Co prawda nie miała dziur czy przetarć, ale widać było, że miała swoje lata. To, co jednak było obrazkiem nietypowym, to mały bukiet stokrotek, który ściskał w ręce. No skoro już mu powiedziała (jakby tego nie wiedział wcześniej!), że lubi stokrotki, to będzie je dostawać tak długo, aż zacznie nimi rzygać. W tym też nie znał umiaru.
- Gdzie się szlaja Terry, że zostawia cię samą z prowadzeniem sklepu? - zapytał zamiast przywitania, nieco niezręcznie i niezgrabnie wyciągając rękę z miną "masz, nie pytaj, to dla ciebie, nie nie powiem po raz kolejny że przepraszam". - Zwłaszcza z dostawą.
Łypnął na rudą podejrzliwie, bo nagle coś mu przyszło do głowy. Przecież... Sama mogłaby użyć magii, żeby odebrać dostawę. Więc o co jej chodziło? Jedno, dwa machnięcia różdżką i pudła zostaną rozpakowane.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#2
05.05.2024, 21:25  ✶  

Nie zamierzała mu łatwo odpuszczać. Przekonana o tym, że Aidan zabrnął ostatnim razem nieco zbyt daleko, chciała to odpowiednio wykorzystać. I tak trochę, odrobinę się nad nim poznęcać. Niech pierw Parkinson pokaże, że mu zależy. Niech pierw się trochę postara. Jemu nie zaszkodzi, a ona będzie... czuła satysfakcje? Albo coś podobnego. Cokolwiek. Chłopak sobie zasłużył.

Prawda była taka, że wbrew temu co Penny napisała w liście, Terry'ego pozbyła się sama. Przyjaciel nie oponował, być może uważając całą tą sytuacje za na tyle zabawną, żeby się do tego w pewnym stopniu przyłączyć. Zwłaszcza, że sam był całkiem sporym złośliwcem, czego świadomy musiał być każdy, kto choć raz w życiu miał okazje spotkać Trelawneya. Nie krył się z tym jakoś szczególnie...

- Miał jakieś rodzinne spotkanie, a że przy okazji pomieszały się nam daty dostaw... - usprawiedliwiła chłopaka, oczywiście ściemniając. Prawdy powiedzieć nie zamierzała. Planowała obstawać tutaj przy swoim. Twardo obstawać. - To jakieś 23 kartony. Kilka mniejszych, parę bardzo dużych. Sama ich nie przeniosę, a przez wzgląd na delikatną zawartość, nie powinniśmy korzystać z magii. Wolałabym, żeby nic nie uległo tutaj zniszczeniu. - wyraźnie podkreśliła to ostatnie, zapraszając zarazem Aidana na zaplecze, gdzie należało się do wszystkich tych kartonów dostać, poprzestawiać, rozpakować. Masa roboty. Masa roboty, którą wykonać miał Parkinson, podczas gdy Weasley będzie się temu wszystkiemu zwyczajnie przyglądała. Od czasu do czasu może jeszcze rzuci jakieś polecenie, wytyczne, zwróci uwagę na szczególik czy dwa. Taka tam norma.

Na zapleczu było mało miejsca. Spora część zastawiona kartonami. Regałami. Meblami. Ciężko było się poruszać. Komfort niewielki. I znów - można było to lepiej przygotować. Otworzyć jedno z pomieszczeń. Wykorzystać. Tak jak to robili z Terrym. O tym jednak Aiden nie wiedział. A samo pomieszczenie Penny oczywiście zasłoniła. Nie było teraz widać prowadzących do niego drzwi.

- Dasz sobie radę? Bo ja niestety muszę dzisiaj pilnie dokończyć bransoletkę dla pani Pettigrew. - poinformowała, wskazując na kolejne pomieszczenie, które akurat zasłonięte nie było. Zagracone również. Z niewielkiej pracowni byłaby w stanie na spokojnie obserwować Aidana przy pracy, zarazem udając, że sama jest zbyt zajęte, żeby z tym wszystkim mu pomóc.

Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#3
17.05.2024, 08:59  ✶  
Parkinson uniósł brew. Pomylili daty dostaw? W sumie to było... Prawdopodobne. Zdarza się, prawda? Nawet najlepszym. Nawet Penny i Terry'emu. Ale jednak gdzieś z tyłu głowy odezwał się głosik, że przecież Weasley nie zrobiłaby tak, bo ten sklep to było całe jej życie. Zaraz do niego dołączył drugi, głośniejszy, mówiący o tym, że jest roztrzepana. I skutecznie zagłuszył ewentualne podejrzliwe podszepty, na które Aidan w sumie nawet nie zwrócił uwagi. Łyknął tę wymówkę jak pelikan, rozciągając usta w głupim uśmiechu.
- Bez... magii? - uśmiech. który wymalował się na jego ustach, zniknął w mniej niż sekundę. Już miał pytać, czemu nie zapyta o to skrzata domowego, lecz w porę ugryzł się w język. Delikatna zawartość i takie pokraki jak skrzaty domowe - to mogło równać się tylko jednemu: katastrofie. - Noooo... Dobra...?
Łypnął w kierunku rudowłosej, ale wciąż nie wyczuwał absolutnie żadnego podstępu. Ufnie poszedł za Penny na zaplecze, wierząc że skoro były też małe pudełka, a to w końcu nie był jego sklep, to przecież Penny weźmie te mniejsze pakunki, a on pokaże, że umie targać te większe. Być może nie był jakoś specjalnie dobrze zbudowany, ale z pewnością był silniejszy od rudej. A co dwie pary rąk, to nie jednak.

- Kurde, dużo tego - rzucił, wciskając się na zaplecze nie bez trudu. Omiótł ten bałagan spojrzeniem - nie to, żeby mu przeszkadzał, bo sam nie należał do pedantów czy nawet miłośników porządku, ale... Jak oni tu cokolwiek znajdowali? - Nie myśleliście o tym, żeby to jakoś uporządkować? Przypomina moje biurko w pokoju Brygadzistów.
W sumie nie było AŻ tak źle jak mówił, aczkolwiek było w tym trochę racji. U niego na biurku nie było brudu - nie lepiło się nic, nie przyklejało, nie było kurzu. Ale był po prostu ogromny, kosmiczny bałagan.
- Chwila, co? A skąd mam wiedzieć, gdzie przenosić te pudła? - odwrócił łeb w jej stronę. Że ma to robić SAM? Mina mu zrzedła, ale jeszcze nie skomentował. Jeszcze. Ale był tak blisko, że Penny na pewno to widziała. I pewnie miała ogromną satysfakcję z tego, że Aidan usilnie starał się trzymać język za zębami. Ewidentnie go to męczyło.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#4
19.05.2024, 11:16  ✶  

Nigdy nie wyręczała się skrzatem domowym, bo też takiego stworzenia w rodzinnym domu zwyczajnie nie posiadała. Była to jedna z tych wygód, które przeznaczone były dla bogatszych czarodziejów. Nie zaś dla kogoś kto nosił nazwisko Weasley. A do tego zdarzało się, iż w niektórych miesiącach ledwo związywał koniec z końcem. W rodzinnym domu Weasleyów większość obowiązków wykonywało się osobiście. Raz własnoręcznie, raz przy mniejszej lub większej pomocy magii. Zależnie od tego czy w danym przypadku magia wydawała się dobrym rozwiązaniem.

- Nieprzyzwyczajony? - skomentowała jego słowa. Ten znikający nagle uśmiech powiedział jej bardzo dużo. Pozwolił też poczuć to delikatne ukłucie... satysfakcji? Zadowolenia z samej siebie? Aidan zasłużył na to, żeby odpowiednio ja przeprosić za swoje zachowanie. I nieistotne, że sama Penelope Anne Weasley nie zachowała się w tamtym momencie dużo lepiej.

Słysząc, że kartonów jest dużo, uśmiechnęła się szeroko.

- To po prostu bardzo duża dostawa, bo rozszerzamy asortyment sklepu. - skłamała gładko. Aczkolwiek... w te słowa Penny również można było uwierzyć. Zaczarowane Różności utrzymywały się przecież na rynku już kolejny miesiąc. Udało się nawet pozyskać kilku stałych klientów. Wspomniane rozszerzenie asortymentu wydawało się więc całkiem rozsądnym posunięciem. Zwłaszcza jeśli Penny i Terry chcieli wreszcie zarobić dość pieniędzy na remont lokalu. - I wszystko jest uporządkowane. Każdy karton zawiera w środku konkretne produkty. Dasz radę. - zapewniła go. Tutaj akurat nie kłamała. Nie było aż tak źle. Zwłaszcza, że nie chciała dopuścić do tego, żeby Parkinson im tutaj narobił jakiś większych problemów. - Na sklepie też każda rzecz ma swoje miejsce. A na nowości dostawiliśmy już z Terrym dwa nowe regały. Na ten moment są one puste, więc możesz poustawiać tam wszystko... w zasadzie jakkolwiek. Masz wolą rękę. Byle tylko te same produkty znalazły się obok siebie. To ważne.

Wydawało jej się, że wszystko powinno być jasne jak słońce. Mało skomplikowane. Co najwyżej tylko nieco męczące i czasochłonne. Idealne, żeby trochę Aidana wykorzystać. Odrobinę się nad nim poznęcać. Kiedy jednak chłopak zapytał jej gdzie ma przenosić te pudla... aż zamrugała. Naprawdę? Nie przesłyszała się?

- Aidan, Aidan... bierzesz taki karton... - z tymi słowy podeszła do jednego z kartonów, wybrała taki mniejszy, podniosła. - ...podonosisz z podłogi, zabierasz do głównej części sklepu, gdziekolwiek... - z kartonem w ręku minęła chłopaka zanosząc swój karton do głównej sali. - ...otwierasz, sprawdzasz zawartość... - to również zaprezentowała. Tak jakby przyuczała właśnie dziecko w wielu przedszkolnym. - ...no i ustawiasz we właściwym miejscu. Te maści... - przyjrzała się trzymanemu w ręku opakowaniu, następnie odnalazła właściwy regał oraz półkę. - ...Terry trzyma tutaj. Widzisz? To naprawdę żadna filozofia.

Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#5
22.05.2024, 22:33  ✶  
Zamrugał. Coś mu tu nie grało. Niby ostrożnie, niby uważać, ale ustawić produkty byle jak? Oczywiście te nowe, pewnie opatrzone napisem "nowości". Jasna cholera... Parkinson przetarł twarz dłonią, a potem sięgnął po papierosa. Włożył go między wargi, ale powstrzymał się z odpalaniem.
- Jesteś gorsza niż dementorzy, Weasley - burknął, przesuwając papierosa z jednego kącika ust do drugiego. Niby ją obraził, ale jego oczy błysnęły rozbawieniem. Odkrył fortel? Nawet jeśli, to tego nie powiedział - a znając jego wybuchowy charakter, to prędzej łyknął wszystko co mówiła Penny, jak młody i głupi rekin. - Dobra, daj mi chwilę.
Ściągnął kurtkę i rzucił ją byle gdzie, tylko nie na pudła. Wyszedł przed sklep, by zapalić, bo pamiętał jak Penny się wściekała, gdy jarał w środku. A coś czuł, że będzie musiał robić sobie DUŻO przerw.

Wrócił do środka, gdy spalił ćmika aż do filtra. Zdeptał go butem, a potem tylko przeczesał włosy, wymamrotał serię przekleństw po cichu, w razie jakby ta ruda wiedźma podsłuchiwała, i wrócił do Różności. Zabrał się najpierw za pudło z maściami, które wskazała mu Penny jako pierwsze. Najlżejsze i pokazała mu dokładnie gdzie co ma być. Ale nie miał zamiaru rezygnować z bycia sobą.

Mniej więcej po upływie dwóch kwadransów sapnął. Część pudeł była cholernie ciężka - zaczynał podejrzewać, że to jakaś zemsta, bo prawie trzy razy upuścił jedno z nich. Z magią byłoby bezpieczniej.
- Peeeenyyyy a to gdzie dać? - krzyknął w stronę drzwi, za którymi zamknęła się rudowłosa.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#6
28.05.2024, 12:18  ✶  

Komplementy, ach te komplementy! Bywały czasem niczym miód na dusze. Porównanie do dementora było czymś, z czego Weasley mogła być dumna. Przynajmniej w tym przypadku. Pozwoliło bowiem jej założyć, że wszystko szło we właściwym kierunku. Aidan zasłużył sobie przecież na to, żeby trochę tu, dla niej, fizycznie pozapierdalać. A i na dłuższą metę mu to wcale nie zaszkodzi.

- Jasne. Dam Ci nawet więcej niż chwilkę. Będę na zapleczu. – poinformowała go, zamierzając wreszcie, dokładnie tak jak wcześniej planowała, udać się do małego pomieszczenia na tyłach i zająć bransoletką dla pani Pettigrew. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie bowiem bransoletka ta dziwnym trafem zdawała się przypominać książkę o tytule 50 twarzy Tristana Brackleya. Był to jeden z nowszych romansów wydanych nakładem pewnego londyńskiego wydawnictwa mieszczącego się przy ulicy Pokątnej. Przedstawiał historie wspomnianego Tristana oraz młodej redaktorki, uroczej i niewinnej czarownicy o imieniu Olivia. Swoją drogą mugolaczki, która magiczny świat dopiero poznawała. Szczęśliwie udało jej się znaleźć pracę w redakcji znajdującej się przy ulicy Pokątnej.

Zamknąwszy za sobą drzwi, Penny wróciła do lektury. Akurat czekał na nią fragment, w którym Tristan oprowadzał redaktorkę po swoim mieszkaniu. Opowiadał jej przy okazji o swoim życiu osobistym. W trakcie tej wycieczki, obydwoje zawędrowali do pokoju zabaw. Tristan nie zamierzał wpuszczać do tego pomieszczenia kobiety, ta zaś niekoniecznie rozumiała z czego to wynikało, czym było podyktowane. Przecież nic niestosownego nie kryło się w gargulkach albo szachach...

Chyba dziewczyna nie jest zbyt lotna – przeszło przez głowę rudej, kiedy przerzuciła kolejne strony tego czytadła. I już miała skupić się na kolejnych linijkach, przebrnąć przez kolejny fragment tekstu, kiedy od lektury oderwały ją wrzaski Aidana. Oczywiście, że dziecka nie można było zostawić na zbyt długi czas całkiem samego. Wzdychając ciężko, oznaczyła stronę, na której skończyła, po czym schowała książkę do szuflady. Dla pewności, że cały ten fortel się nie wyda. Bransoletką nie musiała się przejmować. Ta bowiem była gotowa od wczoraj. I gdyby Parkinson o nią zapytał, byłaby w stanie przedstawić mu kolejne dzieło swoich rąk. Swoją drogą dzieło nawet udane.

- Już idę! – odkrzyknęła, podnosząc się krzesła. Rozprostowując kości. Wygładziła ubranie. Wyminęła biurko. Podeszła do drzwi prowadzących pierw na korytarzyk, a następnie przeszła przez te, które oddzielały zaplecze od części sklepu przeznaczonej dla klientów. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Upewniła się, że wszystko jest w porządku; że w międzyczasie nie doszło tu do żadnej katastrofy. Nic nie zdawało się na to wskazywać.

I całe szczęście…

- Z czym masz problem? – zapytała, podchodząc do Aidana, interesując się kartonem, który chłopak tutaj przyniósł oraz jego zawartością.

Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#7
06.06.2024, 21:44  ✶  
Gdyby wiedział, że Penny w tym czasie czyta jakieś chujowidła, to chyba wyszedłby z siebie i stanął obok. A dwóch Aidanów ten świat na pewno by nie zdzierżył. I to jeszcze historię o jakimś Tristanie i Olivii! Pewnie Olivia była głupia, a Tristan zbyt małomówny. Zwykle takie osoby o odmiennych charakterach i usposobieniu jakimś cudem się parowały - dwa przeciwieństwa. Na przykład jedna kochała porządek, a druga nie potrafiła go utrzymać. Albo jedna od razu myła naczynia, a drugiej wcale nie przeszkadzał zasyfiony zlew. Takie były prawa natury: nie mogło być inaczej, sam już dawno zaobserwował, że tak było i już. Bez wyjątków, ot co.

Gdy Penny odkrzyknęła, że idzie, tylko wzruszył ramionami. Gdzieżby się przejmował, że odrywa rudowłosą od pracy. Bo owszem, wciąż naiwnie wierzył w to, że Weasley ciężko pracuje, nachylając się nad bransoletką. Że umieszcza mozolnie kamyczki, zagina metal i sprawdza pod powiększającym szkiełkiem, czy wszystko jest równe, gładkie i idealne. Mógł sobie myśleć o jej charakterze co chciał, ale doskonale wiedział, że jeżeli chodzi o Zaczarowane Różności, to było jej oczko w głowie. Wszystko musiało być po prostu doskonałe i po części to rozumiał, bo przecież ten biznes nie był łatwy. Penny miała ogromną konkurencję, musiała więc wkładać w swoją robotę jeszcze więcej wysiłku. I to nie tak, że celowo starał się jej podrzucać kłody pod nogi, on po prostu... Był sobą.
- Nie mam pojęcia co to, wygląda jak badz... BARDZO krucha rzecz - w porę ugryzł się w język, żeby słowo badziew nie wyszło z jego ust. Uśmiechnął się przy tym na tyle promiennie, na ile mógł. I niewinnie, żeby nie było, że celowo jej truje dupę, co to to nie! A w pudełku faktycznie było sporo słoiczków, z czego jeszcze żaden nie był potłuczony. - A nie chcę tego podnosić, bo jak spadnie, to się wszystko potłucze. A jeszcze życie mi miłe. Przesunę to, tylko pokaż mi regał.
Gdyby był babą, pewnie by zatrzepotał rzęsami. Ale nie był. W jego głowie powoli zaczynał roić się plan, ale do tego Penny musiała wrócić do bardzo ciężkiej pracy i ważnego zamówienia.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#8
27.06.2024, 19:59  ✶  

Aidan nie mylił się w tym względzie. Zaczarowane Różności rzeczywiście były oczkiem w głowie Penny. Poświęcała temu miejscu dużo swojego czasu. Wkładała sporo sił w to, żeby interes się rozwijał. Tyle tylko, że w tym wszystkim nadal pozostawała sobą. Czasami lekkomyślną. Niekiedy popełniającą większe i mniejsze głupoty. Trochę nazbyt impulsywną. Momentami upartą niczym osioł. A przede wszystkim - złośliwą, kiedy ktoś jej zalazł za skórę. To ostatnie zaś niewątpliwie udało się Parkinsonowi.

- Ah. To jakieś maści Terry'ego. - udało jej się mniej więcej określić zawartość kartonu. I w sumie na tym koniec, bo sama się na tym nieszczególnie znała. Z racji na to, że Trelawney praktycznie zawsze był pod ręką, dawno temu zdążyła już się nauczyć, iż o tego typu kwestie zawsze mogła go zapytać. A przynajmniej o większość tego typu kwestii. Poza tymi kilkoma, w przypadku których czułaby się zbyt niekomfortowo. - Rzeczywiście lepiej zachować ostrożność. Ostatnim razem, kiedy potłukłam jakieś jego słoiczki, wypominał mi to przez długie tygodnie. Przy każdej okazji. - mówiąc o tym, aż musiała wywrócić oczyma. Terry bywał momentami naprawdę upierdliwy. Miał dużo szczęścia wynikającego z tego, że znali się od wielu lat, a do tego pokrywał połowę rachunków, bo w innym wypadku kopnęłaby go prosto w cztery litery. No cóż. W obecnej sytuacji byli po prostu na siebie skazani. I jakoś musieli sobie z tym radzić.

Przez chwilę zastanawiała się, co i jak powinni zrobić z tymi słoiczkami. W jaki sposób układał je Terry? Ciężko byłoby zliczyć ile razy przyjaciel starał się jej to wytłumaczyć. Niestety, niewiele z tego Penny zdołała zapamiętać. I koniec końców zawsze wszystko robiła po swojemu. A jeśli Terry'emu to nie pasowało, posługiwała się koronnym argumentem: mogłeś to zrobić sam. To zawsze działało. Podobnie jak popularne: bo tak. 

Rozejrzała się po sklepie, lokalizując wreszcie regał, który uznała za najbardziej do tego odpowiedni. Rzecz jasna, przypadkiem, znajdywał się on po drugiej stronie sklepu i co za tym idzie - kawałek trzeba było się z tymi słoiczkami przesunąć. A do tego żadnego po drodze nie uszkodzić. Albo przynajmniej straty odpowiednio zminimalizować.

- To będzie tam. - wskazała Aidanowi regał znajdujący się niedaleko okna. Do połowy tylko zastawiony świeczkami i kadzidłami. Z sześciu półek, trzy nadal pozostawały wolne, a to oznaczało dużo więcej miejsca niż potrzebowali w przypadku tych nieszczęsnych słoiczków. - Na pewno dasz radę? - upewniła się jeszcze, prawie wyglądając przy tym tak, jakby się Parkinsonem przejmowała. Prawie. Ktoś kto rudej nie znał, zapewne mógłby się przy tym nawet nabrać.

Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#9
17.07.2024, 23:23  ✶  
Wypominał jej... Aidan w środku, w Aidanie, odetchnął, że stłuczenie czegokolwiek co należało do Terry'ego nie było równoznaczne z tym, że zaraz stanie w ogniu. Chociaż tak po prawdzie to Parkinson dzięki umiejętności swoich starych nie byłby w stanie stanąć w płomieniach. To znaczy owszem - stanąłby w nich, ale wyszedłby cało. Gorzej gdyby to było jakieś chemiczno-alchemiczne gówno... Na wszelki wypadek zrobił krok w tył od pudełka.

Przez chwilę przyglądał się Penny. Zastanawiał się co kombinuje bo to, że to była jakaś forma kary, to chyba zaczynało do niego powoli docierać. Ale absolutnie nie miał zamiaru pozwolić, by tak po prostu go zdominowała i sprawiła, że będzie biegał jak piesek z wywieszonym jęzorem od jednej ściany do drugiej. Przeciągnął się więc, aż strzeliło mu w kościach, a potem westchnął, głośno i donośnie, tak żeby na pewno ruda to słyszała. Jakby się nie mógł doczekać, kiedy będzie mógł w końcu wrócić do latania z tymi pudłami.
- Hm.... HMMMM - powiedział w końcu, milcząc przez dłuższą chwilę. On znał dłużej Penny, wiedział że ona miała w dupie czy da radę, czy nie da rady. Ale skoro już poruszyła ten temat...

Terry'ego znał tyle co nic, ale domyślał się że potrafi być wrzodem na dupie. W zasadzie dlatego był o niego tylko częściowo zazdrosny. Widział, że raczej jego życie nie kręci się wokół tego, by Penny zdobyć, tylko by sprawić, by wyszła z siebie i stanęła obok. Widział w nim sprzymierzeńca w tej wyprawie. Dlatego też uśmiechnął się prześlicznie, niewinnie i uroczo.
- Nie chciałbym, żeby z mojej winy przez kolejne tygodnie truł ci dupę, Penny - powiedział, opuszczając ręce. Złączył dłonie przed sobą jakby w geście modlitwy. - Nie zniósłbym faktu, że nie możesz się skupić na pracy, bo Terry ględzi ci nad uchem, że któryś słoiczek jest porysowany. A jesteś tak delikatna i masz idealne dłonie do tego... Moje są stworzone do tego, by trzaskać łby typów, którzy źle zaparkują miotłę. Pomożesz?
Kolejny uśmiech. Tym razem już perfidny i złośliwy, bo nie był doskonałym aktorem i nie potrafił ukryć faktu, że kpił sobie z niej i po prostu ją podkurwiał na tyle, na ile potrafił. Oby tylko nie dostał tym słoikiem w głowę.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#10
25.07.2024, 18:56  ✶  

Rzeczywiście. Trelawney potrafił być prawdziwym wrzodem na dupie. Zarazem jednak, jak to z takimi wrzodami na dupie bywa, był on wrzodem oswojonym. Penny przez lata zdołała się do niego przyzwyczaić. A także przywiązać oraz nauczyć tego, jak należało sobie z nim radzić. Sama również potrafiła odpowiednio umilić mu życie. Radziła sobie z tym, cóż... w zasadzie to nie najgorzej. Zanim jednak zdążyła zwrócić Aidanowi na ten szczegół uwagę, ten zaczął mówić dalej. Kolejne słowa. Kolejne wypowiedziane zdania. A do tego wszystkiego uśmiech.

Uśmiech perfidny i złośliwy - taki, który nie pozostawiał miejsca na domysły. Nietrudno było właściwie go zidentyfikować. Zrozumieć ten przekaż. Zmrużyła oczy, zastanawiając się przez moment nad tym, w jaki sposób powinna na to zareagować. Przez myśl jej przeszło, że powinna jednym z tych słoiczków rzucić w tę paskudną, Aidanową mordę, ale szkoda było jej tych całych maści, na których z Terrym zarabiali w zasadzie... całkiem przyzwoite pieniądze. Ostatnim razem starczyło jej z tego nawet na tą nową, niebieską spódnicę. Bardzo ładną spódnicę.

- Oczywiście, że pomogę. Masz rację, Twoje dłonie nie nadają się przecież do takiej pracy. Byłoby szkoda poniszczyć te słoiczki. - odpowiedziała mu na to wszystko uśmiechem, który nie pozostawiał wiele miejsca na wątpliwości. Zamierzała podjąć rękawicę. I dołączyć do tej gry. Nieistotne jaki był jej cel. Przewidziana nagroda. Czy nawet reguły.

Zresztą, kiedy chodziło o reguły, to te zawsze można było zmienić.

Odpowiednio dostosować.

- Przeniesiesz mi ten karton pod tamten regał? W końcu ja mam takie drobne rączki, a Ty jesteś taki duży. - pozwoliła sobie nawet dotknąć dłonią jego ramienia, przesunąć nią powoli w kierunku łokcia. Jakby dla podkreślenia tego jaki on jest duży, a ona przy nim drobna, malutka, słaba dziewczynka. Tylko tyle. No przecież oczywiste, że z tą dostawą by sobie sama nie poradziła, prawda? - Tyle dasz radę, prawda? To chyba nie będzie dla Ciebie problem? - dopytywała, nie zamierzając w żadnym razie przyjąć odmowy. No jak to? Taki duży, za zbirami lata, a nie jest w stanie przenieść zwykłego kartonu? Już niech takich bajek tutaj nie opowiada.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Penny Weasley (1965), Aidan Parkinson (1658)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa