adnotacja moderatora
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Badacz tajemnic I
—18/06/1972—
Anglia, Londyn
Annaleight Dolohov & Anthony Shafiq
![[Obrazek: LIAru7g.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=LIAru7g.png)
you have a habit of
licking your paintbrush.
there's a stripe of prussian blue
on your lower lip.
does it taste like
a bloodstained
![[Obrazek: LIAru7g.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=LIAru7g.png)
you have a habit of
licking your paintbrush.
there's a stripe of prussian blue
on your lower lip.
does it taste like
a bloodstained
Zaproszenie na Aleję Horyzontalną zostało wystosowane na bardzo eleganckim czerpanym papierze. Godzina, data oraz zapytanie czy gość miałby ochotę również na wspólny posiłek. Nie było w tym nic niezwykłego. Znając niechęć Annaleight do tłumów, Shafiq niejednokrotnie zapraszał ją właśnie do swojego londyńskiego mieszkania usytuowanego nad księgozbiorem Parkinsonów. Gustowna klatka schodowa pachnąca subtelnie mieszaniną białych kwiatów osadzonych na cedrowo-piżmowej kołdrze otulała świeżością odwiedzających, a od progu mieszkania biło czystością i świeżością, oraz swoistym monochromatyzmem. Hol przechodził w otwarty pokój dzienny, skąpany w jasnym świetle i bieli przebitej nieznacznie zielenią.
Niski skrzat ubrany w miniaturowy strój lokaja skłonił się przed gościem i zachęcił by wejść dalej w głąb korytarzem, do pierwszych drzwi po lewej, które z reszta uchylił przed kobietą, kłaniając się przy tym z szacunkiem. Pomieszczenie było również dobrze doświetlone, tym razem biały pozostał sufit oraz dywanik pod szerokim dębowym biurkiem. Reszta pokoju była czarna, z dekoracyjnymi pilastrami o złoconych głowicach. Książki znajdowały się za szklaną gablotą, stojąc tam wraz z kilkoma figurkami smoków. Czujne jubilerskie oko mogło rozpoznać z jakich kamieni szlachetnych były to figury. Czujne złodziejskie oko mogło rozpoznać, że rubinowy smok był najwięcej wart. Na białym krześle siedział zaś ten, który ją tu zaprosił. Wysoki, elegancki, w ministerialnej oficjalnej szacie. Na małym palcu lśnił mu złoty sygnet – insygnium przynależności do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Przeglądał korespondencję, ale podniósł od razu znad niej głowę i momentalnie podniósł się by podejść do kobiety i powitać ją z ukłonem, całując jej dłoń.
– Jak dobrze Cię widzieć, proszę spocznij– wskazał jej jeden z foteli, ustawiony na przeciwko drugiego, bliźniaczego, pod kątem do katedry. Oczywiście nie zamierzał z nią rozmawiać jak z petentem, czy pracownikiem. Sprawa co prawda była służbowa, ale... – Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, wino? Jest spore prawdopodobieństwo, że miałbym na podorędziu rocznik, który mógłby Ci odpowiadać. – zaproponował, samemu zajmując miejsce na drugim fotelu, tym którego oparcie nie było skierowane w stronę drzwi. – Co powiesz, żebyśmy zaczęli od interesów, tak aby jak najszybciej mieć je z głowy? – zapytał, nim sięgnął po teczkę z dokumentami.
Niski skrzat ubrany w miniaturowy strój lokaja skłonił się przed gościem i zachęcił by wejść dalej w głąb korytarzem, do pierwszych drzwi po lewej, które z reszta uchylił przed kobietą, kłaniając się przy tym z szacunkiem. Pomieszczenie było również dobrze doświetlone, tym razem biały pozostał sufit oraz dywanik pod szerokim dębowym biurkiem. Reszta pokoju była czarna, z dekoracyjnymi pilastrami o złoconych głowicach. Książki znajdowały się za szklaną gablotą, stojąc tam wraz z kilkoma figurkami smoków. Czujne jubilerskie oko mogło rozpoznać z jakich kamieni szlachetnych były to figury. Czujne złodziejskie oko mogło rozpoznać, że rubinowy smok był najwięcej wart. Na białym krześle siedział zaś ten, który ją tu zaprosił. Wysoki, elegancki, w ministerialnej oficjalnej szacie. Na małym palcu lśnił mu złoty sygnet – insygnium przynależności do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Przeglądał korespondencję, ale podniósł od razu znad niej głowę i momentalnie podniósł się by podejść do kobiety i powitać ją z ukłonem, całując jej dłoń.
– Jak dobrze Cię widzieć, proszę spocznij– wskazał jej jeden z foteli, ustawiony na przeciwko drugiego, bliźniaczego, pod kątem do katedry. Oczywiście nie zamierzał z nią rozmawiać jak z petentem, czy pracownikiem. Sprawa co prawda była służbowa, ale... – Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, wino? Jest spore prawdopodobieństwo, że miałbym na podorędziu rocznik, który mógłby Ci odpowiadać. – zaproponował, samemu zajmując miejsce na drugim fotelu, tym którego oparcie nie było skierowane w stronę drzwi. – Co powiesz, żebyśmy zaczęli od interesów, tak aby jak najszybciej mieć je z głowy? – zapytał, nim sięgnął po teczkę z dokumentami.