• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[30.06.72] Ain't doin' crimes, he gon' do it for me

[30.06.72] Ain't doin' crimes, he gon' do it for me
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#1
18.08.2024, 23:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.11.2024, 21:24 przez Louvain Lestrange.)  

Chyba nie trzeba było być bystrym socjologiem, żeby trafnie ocenić, że Louvain nie był organiczną treścią tkanki społecznej należącej do Podziemnych Ścieżek. Miał na to zbyt zadbaną cerę i składał zbyt nadrzędnie złożone zdania, kiedy się wypowiadał. Tak przynajmniej myślał o sobie i o rewirach leżących pod Nokturnem, przez pryzmat stereotypów zasłyszanych tu i ówdzie. Bo tak jak darzył sympatią brudny sznyt tej niechlubnej ulicy, a ona lubiła jego galeony, to jej jeszcze bardziej spaczonego rozwinięcia niekoniecznie. Kojarzyło mu się ono ze zgnilizną moralną, troglodyckim zapędami i ubytkiem w uzębieniu.

Tkwił w tym przekonaniu, aż do stosunkowo niedawna. Do momentu kiedy zdał sobie sprawę z drzemiącego potencjału w tych paskudnych korytarzach. Nowa funkcja w organizacji przyniosła nowe spojrzenie. Na wiele spraw potrafił teraz spojrzeć ze strategicznego punktu widzenia, nie wyłącznie przez własne. Jego szczególne zainteresowanie budziły niewykorzystane zasoby ludzkie tych miejsc. Trwała wojna, o tym powinnien wiedzieć już każdy, a kto myślał inaczej, najzwyczajniej w świecie próbował zaklinać rzeczywistość. Dlatego należało rekrutować. Czarnoksiężników w podobnej sytuacji co Briell z pewnością było więcej, niż ten jeden pianista. Dlaczego nie wyciągnąć i do nich ręki? Przecież Ministerstwo jedyne co miało do zaoferowania czarodziejom tego gatunku, to tylko zgniła cela, lub speed dating z dementorem.

Zanim jednak to wszystko, należało najpierw nieco zapoznać się z tematem. Pozwolić sobie oswoić się z tą przestrzenią. Na pierwszy spacer po podziemiach ze swoim cynglem, postanowił przywdziać śmierciożercze szaty oraz maskę. Niekoniecznie chciał być widziany w swoich osobistych personaliach w towarzystwie poszukiwanego listem gończym. Jednocześnie szedł zgodnie z motywem jaki przybliżył Umbriellowi przy okazji ich ostatniego spotkania, co do jego wizji powiązań Degenhardt ze sługami Czarnego Pana. Uznał, że korzystnym dla wizerunku szmalcownika-pioniera będzie pozwolić się zobaczyć w towarzystwie śmierciożercy. Narzędzia do siania terroru najlepiej pracowały, jeżeli były podparte mocną legendą.

- Dobrze się spisałeś ostatnio. - rzucił zamiast powitania. Za dobrze wykonaną robotę należała się pochwała, po prostu. I to tyle jeśli chodziło o benefity, ponieważ od teraz nie pieniądze były najistotniejsze w ich współpracy. - A co do dzisiaj... Znasz miejsce, gdzie znajdziemy coś co pomoże wam się dostać do groty?- ciągnął dalej, już półszeptem, już z niekształconym przez maskę głosem. Czarny dym wokół szaty spowijał jego sylwetkę. Przez bezwietrzną atmosferę ciasnych korytarzy podziemi, dym powoli upadał na podłoże i rozpływał się miarowo po niej. Lubił swój uniform rewolucjonisty, sprawiał że czuł się w nim pewniejszy siebie.

your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#2
20.08.2024, 19:16  ✶  
Degenhardt jako człowiek uparty i lubiący stać przy swoim, nieczęsto mówił na cudze propozycje i sugestie „niech będzie”, dlaczego więc zrobił to teraz? Nie do końca zgadzał się z tym, aby powiązanie jego twarzy z maską Śmierciożercy miało przynieść mu stosowne korzyści już teraz, bo wielu upodlonych i zaniedbanych rzezimieszków znajdujących się na Ścieżkach nie mogło pochwalić się oczekiwaną przez Lorda Voldemorta czystością krwi. Właściwie to już chciał Lestrange'owi to wygarnąć, prosto w twarz (bo kiepski był w aż tak wierne płynięcie z prądem cudzych myśli), póki nie zastukał palcami o blat i nie dotarło do niego jaką to tworzyło historię.

Wątpliwości się rozwiały. Tutaj pod ziemią wiatru co prawda nie było, ale nie miał aż tak złej wyobraźni, żeby nie dało się tutaj użyć złej metafory, więc... orkiestro graj.

- Ostatnio - powtórzył po nim, po czym uśmiechnął się bezczelnie. Przeczesał palcami włosy, kierując zmęczone spojrzenie na lokalne źródła nikłego światła. Ostatnio to się właśnie nie spisał dobrze, skazując się na przedwczesne wylądowanie tutaj, w tej kostnicy pełnej dramatyzmu i nudy. Ostatnio było wyjątkiem od spisywania się doskonale - Degenhardt miał się za objawienie wśród morza bylejakości, nawet jeżeli zdawał sobie sprawę z tego, jak mocno był pierdolnięty.

Lestrange zadał mu ciężkie pytanie.

- Siebie? Mówiłeś, że miejsce przyciąga czarnoksiężników, mam coś ostatnio wrażenie swojej wyższości w tym zakresie. Przynajmniej nad ludźmi, których udało wam się zgromadzić. Niewiele słychać o tym całym sianiu postrachu... Może z jednym wyjątkiem. - Szybko wypuścił powietrze, trochę jakby miał się zaśmiać. - Rozumiem, że nie dla moich uszu jest to, co właściwie stało się podczas sabatu?

Jeszcze z drugim wyjątkiem - jego gęby ozdabiającej teraz wszystkie podatne na przyklejanie paskudnych plakatów wnętrza. Wiedząc, gdzie zaprowadzi go gburowatość, względem wszystkiego, co słyszał, odetchnął głębiej. Tutejsze powietrze było jednak tak liche, tak... spalone, że takie głębokie wdechy momentami go aż bolały. Nie zdążył się jeszcze do Ścieżek przyzwyczaić, nawet jeżeli poznał je na tyle, aby nie gubić się w plątaninie krętych korytarzy. No, przynajmniej tych oczywistych do uczęszczania, nie przemógł się jednak do wciskania w te ciasne dziury i szpary, w jakie ładowały się lokalne szczury.

- Co chcesz tam zrobić? Wysadzić wejście? Przewiercić się przez ścianę?

Z jakiegoś powodu wyobrażał sobie, że dało się dostać do środka bez rujnowania przestrzeni wokół, ale jeżeli tę przestrzeń rujnować już miał, to tak - znał bardzo solidnego alchemika. Bardzo świadomego sytuacji Umbriela i tego, jak mało miał już do stracenia.


they should be
t e r r i f i e d
of me
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#3
25.08.2024, 02:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.08.2024, 02:24 przez Louvain Lestrange.)  

Budowanie legendy było istotnym elementem na drodze do sukcesu. Być może, na ten moment, Louvain miał nawet nieco szerszą wizję na nową ścieżkę kariery Briella, niż on sam ale to tej wizji właśnie wybiegał naprzód. Może faktycznie jemu jako Umbierlowi pokazywanie się ze śmierciożercą, mogło przyprawić nieco więcej kłopotów, niż obecnie posiadał. Wciąż jednak uważał, że budowanie przerażającego wizerunku, mrocznego sługi Czarnego Pana, było niezbędne i warte podjęcia ryzyka. Nie dla siebie miał gromadzić wokół siebie ten spaczony narybek tylko dla wyższych celów, ambitniejszych.

A będąc już przy sianiu postrachu, to nie spodobały mu się zwątpienia jego druha, co skwitował negującym cmokaniem pod maską.- Nie słychać? Czyżbyś przespał ostatnie dwa lata? - zareagował od razu. Nie wymagał od towarzysza Degenhardt pełnego pojęcia o taktykach i strategii partyzanckiego charakteru walk jakich podejmowała ich organizacja, ale wątpliwości powinien zostawić w miejscu gdzie bezpowrotnie i na dobre, zboczył z ścieżki prawości.

- A może uważasz, że zrobiłbyś to lepiej... Obrócił głowę w jego kierunku, by przez wąskie otwory w masce poprzyglądać mu się nieco dłuższą chwilę. Chociaż śmierciożercze nakrycie twarzy nie wykazywało w swoich rysach i szczegółach zbytniej emfazy, to pod nią Louvain uśmiechnął się zadziornie, wyginając brew w dociekliwym tonie. - Właściwie to chętnie zobaczę jak chcesz to robić. Jak zamierzasz uzyskać posłuch i postrach nad tymi, którymi czujesz swoją wyższość. Uniósł rękę i gestem otwartej dłoni skierowanej na zewnątrz nienachalnie zachęcił go do podjęcia wyzwania. Swoją drogą to niewiele miał okazji do bycia naocznym świadkiem tego jak Umbriell radzi sobie ze swoimi zadaniami w akcji. Dlatego może warto nadrobić stracone chwile?

Potem pomilczał chwilę, zastanawiając się nad tym jak najrozsądniej przebić się przez wrota Czarnej Groty. Sam nie widział jej na własne oczy, ale bazując na miejskich legendach, musiała być całkiem spora jeśli nikt nie dostał się do środka po dziś dzień. Eksplozja była ryzykowna, przy zbyt silnym wybuchu strop mógł się zawalić, niszcząc to co mogło znajdować się wewnątrz.

- Ani Ty, ani Twoi koledzy nie wyglądacie na wprawionych w odwiertach robotników. Może jakaś substancja która przepali przejście na drugą stronę będzie odpowiednim wyjściem. - rzucił, choć nie był święcie przekonany o słuszności swojego planu. Nie posiadał zbyt obszernej wiedzy na temat eliksirów i pochodnych, nie wiedział nawet czy coś takiego co właśnie wymyślił ma rację bytu. Miejmy nadzieję, że alchemik z podziemi zasugeruje im coś sam, na pewno miał o wiele więcej w tej kwestii do powiedzenia, niż jakikolwiek powierzchniowy specjalista.

your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#4
05.05.2025, 22:23  ✶  
- Brakuje wam w tym wszystkim nieco stylu. Kiedyś nawet zdarzyło mi się być świadkiem egzekucji i czułem się jak na zajęciach w Durmstrangu. - Najwyraźniej Szwed nie miał skrupułów i potrafił popleczników Czarnego Pana skrytykować. Nie wchodził jednak w kompetencje niego samego - właściwie to jedynie jego imię zdawało się przerażać innych na wskroś. - Myślisz, że robię to z poczucia wyższości? - Zaśmiał się, zupełnie jakby był to dowcip. - Robię to, żeby cokolwiek poczuć. - Sam nie żartował. Lata bycia muzykiem na salonach miał już za sobą i... co? Wieczne przyjęcia, spotykanie ludzi z różnych warstw społecznych. Alkohol, trucizny odurzające, piękne kobiety, zabawy, o których nie wypadało mówić żonie. W tym wszystkim nie było już nic, co jakkolwiek na niego oddziaływało. Niszczenie miasta z polecenia rebeliantów również nie napełniało go tym, czego pragnął, ale przynajmniej czuł cokolwiek. Kilka dni temu ukrzyżował faceta, przez którego trafił na listy gończe i chociaż nieszczególnie wstrząsnął nim widok krwi ściekającej po ścianie gęstym strumieniem, to w jakiś sposób urzekła go reakcja nieoczekiwanej widowni. Może tak powinien mordować - z szeregiem oczu wpatrzonych w dzieło, jakiego dokonywał? Zdecydowanie dodałoby to Śmierciożercom negatywnej reputacji, ale Umbriel miał wrażenie, że niekoniecznie tego oczekuje od niego Louvain. Z jakiegoś powodu mężczyzna kojarzył mu się raczej z precyzją i rozwagą, zapewne dlatego, że za mało do tej pory rozmawiali. - Ale wiesz co? Wydaje mi się, że tam na końcu ścieżki nie czuje się już nic. To każe mi się zastanawiać, jak przerażająca musi być muzyka, która odbiera możliwość czucia czegokolwiek. - Zarzucił tymi słowami w sposób, który sugerował branie udziału w miłej, luźnej pogawędce dwójki mężczyzn, którzy spotkali się tu zupełnym przypadkiem i zabijali czas. Miało się przy Umbrielu wrażenie, że popisuje się okrucieństwem, ale zważywszy na jego dokonania, bezpiecznym było również założenie, że mężczyzna zwyczajnie stracił wyczucie, lub w towarzystwie kogoś równego sobie tracił hamulce, a tym samym i pozory bycia kimś ułożonym.

Podobno wszyscy muzycy z jego otoczenia tacy byli. Grali w orkiestrze, a później wciągali kreski, żeby zapomnieć o kolejnej samotnej nocy w środku Londynu. Degenhardt samotny niby nie był, ożenił się i to całkiem młodo, ale gdyby jego małżeństwo było idealne, zapewne nie stałby się stuknięty.

- Przepalenie kamienia. - Gówno się znał na przyrodzie, chemii i zasadach rządzących otaczających ich światem, ale istnienie takiej substancji poddał głębokiej wątpliwości. - Cholera, pójdziemy po prostu do tego zagrzybiałego alchemika, na pewno ma coś, czym da się wysadzić tak duży głaz.

I tam też Louvaina poprowadził.


they should be
t e r r i f i e d
of me
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Louvain Lestrange (805), Umbriel Degenhardt (816)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa