• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[14.07.1972, Chimera] Forsy mamy jak lodu | Rodolphus, Victoria

[14.07.1972, Chimera] Forsy mamy jak lodu | Rodolphus, Victoria
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
26.08.2024, 01:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2024, 06:49 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

14 lipca 1972

Rodolphus zadbał wcześniej, żeby zarezerwować stolik. Restauracja Chimera była jedną z lepszych - znajdowała się na skrzyżowaniu Pokątnej i Horyzontalnej. Zarówno sam wystrój, jak i obsługa sprawiały, że było to jedno z lepszych miejsc, w których można było porozmawiać na niezobowiązujące tematy. Co prawda temat, który chciał poruszyć z kuzynką był ważny i tajny, ale pamiętał, że ostatnio odmówił udania się z nią na obiad. Chciał tym samym się jej jakoś być może odwdzięczyć lub też zatrzeć złe wrażenie, które być może sprawił ostatnio. Co prawda Victoria nie sprawiała wrażenia urażonej jego odmową, ale musiał się upewnić. Poza tym ktoś mu kiedyś powiedział, że powinien bardziej dbać o pozory, a izolowanie się od własnej rodziny było po prostu nierozsądne. Z drugiej strony nie zamierzał odwiedzać rezydencji Lestrange'ów - z różnych powodów. Dlatego wybrał to miejsce.

Tutaj się dużo zaczęło i dużo skończyło. Tutaj odbył kilka spotkań - przypadkowych i nie - i mimo tego, że nie do końca podobało mu się wrzucanie go na głęboką wodę, to miał sentyment do tego miejsca. No i bywało tutaj sporo osób z Ministerstwa, dlatego spotkanie z kuzynką przynajmniej zrzuci część plotek o dziwnym Niewymownym, który w młodym wieku dostał się do Departamentu i nie utrzymywał z nikim kontaktu.

Czekał na Victorię przy stoliku, ulokowanym przy oknie. Był już wieczór, w środku grała przyjemna dla ucha muzyka, która była jednak na tyle cicha, że nie przeszkadzała w rozmowie. Przed nim znajdowała się szklanka z wodą. Po drugiej stronie czekał kieliszek, pusty na razie. Ubrany tak, jak zwykle, chociaż tym razem nieco bardziej formalnie, dopasowując strój do miejsca, w którym mieli się spotkać. Szyty na miarę czarny garnitur, śnieżnobiała koszula, brak krawata (bo już bez przesady), wizytowe buty... W teorii ubierał się tak zawsze, lecz teraz wszystko wyglądało na świeże, nowe. Czarne jak smoła włosy zaczesane były w tył. Bladość jego skóry była taka, jak zwykle, lecz tym razem pod oczami nie widać było sińców. Musiał odespać ten trudniejszy, gorszy czas, który ostatnio przechodził. Wpatrywał się w okno, nie patrząc jednak na nic konkretnego. Dobrze czuł się sam ze sobą, dobrze czuł się we własnym towarzystwie i nie czuł potrzeby, by zająć czymś umysł czy ręce. Mógł oddać się myślom, które nieustannie pędziły przez jego głowę i układały się z chaosu w niemalże idealną układankę.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
27.08.2024, 23:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.08.2024, 00:10 przez Victoria Lestrange.)  

Nie było co oszukiwać – wiadomość Rodolphusa, który chciał się dość pilnie spotkać z Victorią, całkiem ją zaskoczyła, bo nie sądziła, że w ogóle będzie chciał. Wydawał się być poruszony, kiedy poprosił ją na to poprzednie spotkanie i jednocześnie jakby ten kontakt z rodziną mu wystarczył na najbliższy miesiąc (i absolutnie nie mogła się mu dziwić, większość Lestrange to byli tacy ludzie trochę oderwani od rzeczywistości, wiecznie zajęci własnymi sprawami). Więc ten list i zaproszenie jej na obiad (kiedy ostatnio odmówił – i nie, nie była absolutnie obrażona) zaskoczyły ją dość mocno, ale czemu miałaby odmówić? Akurat ona całkiem lubiła spotkania z członkami rodziny, każdy z nich miał jakiś swój charakterek, jednych lubiła mniej, drugich bardziej, ale to nadal była rodzina. I wszystkich traktowała właśnie tak, że chciała wiedzieć, co się u nich dzieje. Wysłać jakąś wiadomość, informację, że pamięta, prezent i życzenia urodzinowe, zapytać o zdrowie i tak dalej… Pogłosek o rodzinie nie zostawiała ot tak, wolała zapytać się u źródła co jest grane, żeby wiedzieć, jaką wersję przyjąć, gdy ktoś inny zapyta. O rodzinę się dba – tak została wychowana. I to starała się robić, nawet jeśli ostatnimi czasy jednak bardziej była zajęta swoimi sprawami.

Restauracja zupełnie jej nie przeszkadzała. Sama wolała się nie spotykać we własnym domu w Dolinie Godryka (wciąż nie rozmawiała z matką), a do rezydencji rodowej w Londynie udawała się właściwie tylko, jeśli chciała odwiedzić babcię.

W umówione miejsce przyszła jak zwykle punktualnie. Potrzebowała kilka sekund, by rozejrzeć się po stolikach, kelnerowi powiedziała, że jest umówiona i zaraz zresztą dojrzała charakterystyczną sylwetkę młodszego mężczyzny, do którego się zbliżyła, by na końcu uśmiechnąć się delikatnie. Nie wiedziała na ile chciał zachować konwenanse – czy wstanie się przywitać, by dostać widmowego buziaka w powietrze od najzimniejszej kobiety w kraju, czy jednak wolał ograniczyć się do kiwnięcia głową, obie opcje były dostępne w jej repertuarze.

– Długo czekasz? – zagaiła, widząc napełnioną szklankę stojącą przed Rodolphusem. Zaraz też zajęła swoje miejsce po drugiej stronie stolika, poprawiła czarną sukienkę z koronkami w kształcie roślin, nieco prześwitującą na rękach, torebkę przewiesiła przez oparcie krzesła, a kiedy kelner pojawił się nagle obok, poprosiła na początek o lampkę czerwonego wina. A potem złożyła ze sobą palce dłoni i wpatrzyła te swoje duże, ciemne oczy w kuzyna. – Nie spodziewałam się, że będziesz chciał wspólnie jeść obiad, ale to całkiem miła niespodzianka. Lepiej się czujesz? – lepiej w nawiązaniu do ich ostatniej rozmowy i dylematu, jaki miał, tego związanego z narzeczoną… Albo już byłą narzeczoną.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
31.08.2024, 23:31  ✶  
Rodolphus ostatnio nie był sobą. To mogła stwierdzić bez żadnych przeszkód. Nie nosił sygnetu, który zawsze był na jego palcu. Nie wychodził z domu gdy nie musiał. Siedział w mieszkaniu i w pracy, odmawiał niemal każdego zaproszenia towarzyskiego. Ale czy można mu było się dziwić? W końcu to, co powiedział jej ostatnio było... Cóż, ciężkie dla każdego - nawet osoby, która z pozoru była tak nieczuła, jak on. I mimo że mogło się wydawać, że rozstanie wcale go nie obchodzi, to sam fakt, że poprosił o wcześniejsze spotkanie, sugerował że jednak ten chłopak nie miał serca z kamienia.

Albo udawał.

Ale skoro drugi raz zaprosił Victorię, tym razem w sprawie jej przypadłości, to chyba jednak coś musiało być na rzeczy. On sam nie przepadał za swoją rodziną, a przynajmniej na to wyglądało. Praktycznie nie utrzymywał z nikim kontaktu, a jedyną osobą z Lestrange'ów, z którą rozmawiał, była właśnie ona. Czy jednak Victoria była gotowa na to, co miał jej do przekazania? I tego, co zrobi gdy tylko ją ujrzy?

Młody Lestrange wstał, bo tego uczyła go matka. Tak naprawdę to gdyby nie ona, to pewnie jego edukacja i dobre maniery poszłyby w dupę, bo ojca szanował, ale niekoniecznie jego metody wychowawcze. Za to matki... To ona go ukształtowała. Sprawiła, że w przeciwieństwie do swojego mentora szanował kobiety nawet bardziej, niż mężczyzn. Wierzył, że są potęgą i przyszłością tego magicznego świata. Wstał więc, bo tego wymagała kultura. Ale tego, że zrobił krok w bok, a potem w przód, by przytulić niższą od siebie kuzynkę, to już kultura nie wymagała. Trupi chłód, który ział od jej ciała, był paradoksalnie dla niego samego kojący i uspokajający.
- Jesteś warta każdej minuty oczekiwania - odpowiedział, lekko unosząc kąciki ust, gdy wypuścił ją ze swoich objęć. Jak na gentelmana przystało, odsunął jej także krzesło, by mogła usiąść. Czuł na sobie wzrok osób, które zauważyły wejście Victorii. Była piękna i jak zwykle doskonale ubrała się do okazji. Czuł, że mu zazdroszczą nie mając pojęcia, że łączą ich wyłącznie stosunki rodzinne. Ale nie byłby sobą, gdyby nie postanowił odrobinę zagrać na nosie obcym ludziom. - Ale nie, dopiero przyszedłem.
Oczywiście że kłamał i wcale się z tym nie krył. On zawsze wolał być wcześniej, żeby dopilnować że wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanował. Gdy kelner podszedł, przerywając początek ich rozmowy, Lestrange poprosił o wino.

Wino.

Czerwone, takie jak Victoria. A przecież ten dziad nigdy nie pił. Więc to chyba była doskonała odpowiedź na pytanie, czy lepiej się czuje.
- Nie do końca. Rozmowa z tobą dużo mi dała, ale nadal nie widzę rozwiązania tej kwestii - odpowiedział zgodnie z prawdą, wzruszając lekko ramionami. Nachylił się jednak i splótł dłonie na stoliku, wwiercając w Victorię wzrok. - A ty? Ostatnio masz sporo na głowie. I normalnie zostawiłbym cię w spokoju, patrząc na twoją... Sytuację. Ale dowiedziałem się kilku rzeczy, które mogą pomóc ci w poszukiwaniach.
Wyrażał się dość enigmatycznie dla osób, które chciałyby ewentualnie podsłuchać ich rozmowę, lecz na tyle jasno, że kuzynka mogła bez przeszkód zrozumieć, o co mu chodzi.
- Ale tak. Ostatnio nie miałem czasu, więc pomyślałem, że ci to wynagrodzę - i wpadł na to sam. Mama mu nie kazała, chociaż zapewne miała w tym swój udział, patrząc jak ogromny wpływ miała na Rodolphusa. - W końcu rodzinie trzeba pomagać, prawda?
Przerwał, gdy pojawił się kelner. Przyszedł z tacą, na której były dwa kryształowoczyste kieliszki. Postawił je na serwetkach przed kuzynostwem, a potem przy nich otworzył wino. Nalał płyn do trzeciego kieliszka i podsunął Rodolphusowi, lecz ten uniósł dłoń.
- Panna Victoria jest znawczynią win, zdaję się na jej gust - odpowiedział, a kelner natychmiast podał trzeci kieliszek na spróbowanie Victorii. Obsługę mieli tutaj naprawdę dobrą.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
01.09.2024, 23:26  ✶  

Rozumiała go aż za dobrze. Zerwane narzeczeństwo nigdy nie było proste, niezależnie od wszystkich okoliczności była to jednak zmiana w życiu, w tę czy w inną stronę. Victoria mogła nie znosić swojego pierwszego narzeczonego, nie chcieć go i tego wszystkiego, a gdy zmarł i w ten sposób zakończył się ten okres mordęgi – po części poczuła ulgę, a po części obrzydzenie do samej siebie i absolutnie nie chciała szukać wtedy żadnego nowego „związku”. Drugie zakończenie zaręczyn przeszurało ją jeszcze mocniej, bo na tym człowieku jej akurat zależało. A Rodolphus? On i Bellatrix byli ze sobą niemalże nierozłączni już dłuższy czas, to przecież nie była świeża sprawa, takie zerwanie zaręczyn nie mogło być więc łatwe. Nawet jeśli oboje byli jeszcze bardzo, bardzo młodzi. Rodolphus może i dla zewnętrznego świata wyglądał, jakby go to nie ruszało, ale Victoria tego nie kupowała. Głównie dlatego, że wiedziała po sobie jak to jest: dla otoczenia wydawać się osobą zdystansowaną, chłodną wręcz (i w cale nie chodziło o to, że zionęła tym przerażającym zimnem). Może Rodolphus reagował tak samo? Tak samo jak ona zakładał maski, bo tak było prościej trzymać fason i zawsze wydawać się kimś, kto ma klasę, niezależnie od sytuacji?

Nie wiedziała, czego takiego pilnego się dowiedział nagle odnośnie tego, co ją tak martwiło, co się nagle zmieniło, ale skoro chciał się spotkać, a nie pisać takie rzeczy w liście – nie miała nic przeciwko. Tym bardziej, że podejrzewała, że to może być tylko wymówka, pretekst, by jednak nie siedzieć w samotności czterech ścian i nie myśleć za dużo, a wyrwać się (i nadal sprawiać pozory gościa, którego zerwane zaręczyny wcale nie obchodzą). Panna Lestrange nie była jednak w żadnej mierze okrutna, więc oto byli tutaj i mogli sprawiać dokładnie tyle pozorów, ile chcieli. Fakt, że zaskoczyło ją, że Rodolphus przytulił ją na przywitanie, a ona delikatnie poklepała jego plecy, nim go puściła i dała tę odrobinę wolności, a później faktycznie usiadła na odsunięte dla niej krzesło.

Gapili się. Zawsze się gapili, już zaczynała do tego przywykać, nie zwracać uwagi, żeby zaraz nie chcieć uciec i się gdzieś skryć przed wścibskimi ludźmi. Nawet się nie rozglądała, nie szukała zaciekawionych spojrzeń, wystarczało, że je czuła. Ale to nieważne, bo pełnię uwagi skupiła na młodszym kuzynie.

– Mmm, bajerant – zaczepiła go, a leciutki uśmieszek zabłąkał się na jej pełne, wyrysowane czerwienią usta, a następnie uniosła wyżej jedna brew, kiedy zamówił wino. Nic na to jednak nie powiedziała, choć pytające spojrzenie zapewne mówiło samo.

– Daj sobie czas. Z każdym dniem będzie lepiej i rozwiązanie może samo się pojawi. Graj na czas – nic lepszego nie mogła mu poradzić, ale prędzej czy później będzie musiał się z tym zmierzyć. Miała jednak nadzieję, że gdy ten czas nadejdzie, to przynajmniej względem siebie samego będzie dużo spokojniejszy. – U mnie bez większych zmian – lekko wzruszyła ramionami. – Myślę o wyprowadzce z domu – to „myślę” to było niedopowiedzenie roku, bo mieszkanie, które kupiła kilka miesięcy temu stało nieużywane, a w ostatnim tygodniu sukcesywnie poruszała niebo i ziemię, żeby doprowadzić go do stanu miłego użytkowania. A wszystko za plecami własnej matki, z którą zawarła niepisany pakt o tymczasowym nie wchodzeniu sobie wzajemnie w drogę. – Przyjmę cokolwiek będziesz miał – nawet najmniejszy szczegół mógł to wszystko obrócić w drugą stronę…

Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową w odpowiedzi, bo zgadzała się z tym stwierdzeniem, ona też wiele zrobiłaby dla rodziny – tak została wychowana. Uniosła spojrzenie na Rodolphusa, kiedy zrzucił na nią kwestię próbowania wina. Sięgnęła po trzeci kieliszek, zakołysała go z wprawą, by wydobyć aromat wina, powąchała i dopiero wtedy wzięła lekki łyk, by ostatecznie kiwnąć głową.

– Bardzo dobre – rzeczywiście na winach mogła znać się lepiej… Przede wszystkim nie stroniła aż tak od alkoholu, a poza tym często bywała obdarowywana winami z prywatnej winnicy swojego krewniaka, Anthonego Shafiqa. – To będzie w sam raz – przyznała.

A kiedy kelner zrobił co do niego należy i się oddalił, spojrzała wymownie na Rodolphusa.

– Panna Victoria? – niemalże parsknęła, uśmieszek znowu błąkał się w kącikach jej ust.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
03.09.2024, 18:06  ✶  
To było chyba rodzinne - każdy z Lestrange'ów zakładał maski i udawał przed światem kogoś, kim nie był. Pytanie tylko czy w tej maskaradzie nie zatracili samych siebie? Przecież gdy ktoś tak zręcznie kłamie, chroni się oklumencją i nie dzieli się ze światem zewnętrznym swoimi myślami, to cholernie łatwo jest się zagubić w tej pajęczynie niedopowiedzeń. Lestrange wiedział, jaki jest on sam. Wiedział, że Victoria była podobna. Wiedział, jakie jest jego kuzynostwo. Byli pod tym względem niemalże tacy sami.

W jego szarych, zimnych ślepiach jednak nie widać było bólu. Albo był doskonały w tej maskaradzie, albo... To co mówił wcześniej między wierszami, że jego serce zostało wyrwane z piersi i brutalnie podeptane, było prawdą i po prostu nie był już zdolny do miłości. A gdy ktoś nie kocha, to nie odczuwa też innych pozytywnych emocji. Lecz przecież z jakiegoś powodu naciskał na kontakt z Victorią. Ba, wyglądało na to, że przejął się stanem, w którym się znalazła.

Na tego bajeranta odpowiedział lekkim uśmiechem, który - czyżby sięgnął oczu? A może to tylko blask świecy zatańczył w chłodnych jak dotąd tęczówkach Rodolphusa? Uniósł szklankę z wodą w niemym geście toastu, nie komentując tego grania na czas. Cóż... Tak planował zrobić. Problem sam się rozwiąże, wszystko się jakoś ułoży. A jak nie to przecież nie był zależny od rodziny. No i uważał, że kto jak kto ale jego matka akurat go zrozumie. Wystarczyło tylko sprzedać gładką gadkę o poszanowaniu zdania kobiety, która go nie chce. Przecież jej nie zmusi, prawda? Bo kobiety trzeba było szanować.
- Czas najwyższy - odpowiedział zgodnie z tym, co myślał. On sam opuścił dom rodzinny zaraz po pierwszej wypłacie z Ministerstwa. To, że jego własny ojciec kupił mu mieszkanie na Horyzontalnej i opłacił wszystko z góry, a także je urządził i oddelegował skrzaty, żeby regularnie tam przychodziły, to był maleńki szczególik. Przecież gdyby kuzynka chciała, to przecież mogłaby zrobić to samo, co on. Była tak samo obrzydliwie bogata, jeśli nie bardziej, bo przecież pochodziła z głównej linii rodu. A jeżeli coś by było nie tak, to zapewne niejeden sypnąłby galeonami, żeby jej pomóc na start. O ile sama nie miała co najmniej dwóch skarbców wypełnionych złotem gdzieś skitranych w banku.

- Proszę przyjść za kwadrans - powiedział, gdy tylko kelner otworzył wino i napełnił krwistą cieczą oba kieliszki. Butelkę zostawił, oczywiście, nawet nie pytając czy to zrobić. Nawet jeżeli mieli oboje wypić po połowie kieliszka, to przecież jak by to wyglądało, gdyby kelner zabrał ze sobą butelkę? Na jego szczęście zostawił też karty, które podsunął kuzynostwu bez słowa i oddalił się tak samo bez słowa, kiwając głową na znak, że rozumie. - Podobno u ciebie jest bez zmian, więc chyba wciąż panna?
Zapytał z przekąsem, przesuwając palcem wskazującym po nóżce od kieliszka. Nie napił się jednak trunku. Coś ewidentnie ciążyło mu na duszy, lecz nie dzielił się tym z Victorią, a przynajmniej nie na razie. Sprawa była dość delikatna, bo skoro się czegoś dowiedział, to kuzynka mogła się tylko domyślać, że nie do końca przestrzegał wszystkie przepisy MInisterstwa, jeśli chodzi o milczenie i zasady.
- Przypomnij mi, kiedy wyjeżdżasz do Afryki? - powrócił spojrzeniem do kobiety, marszcząc lekko brwi. Oczywiście że pamiętał datę, miał ją wyrytą w pamięci, ale jakoś tak było mu łatwiej zacząć konwersację.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
06.09.2024, 21:42  ✶  

Część zakładała maski, a część nigdy nie wychodziła z piwnicy – i tak to się żyło na tej wsi. Z pewnością jednak każdy z nich mnóstwo swojej uwagi poświęcał pracy i tym rzeczom, które uważał za ważne. Victoria rzadko kłamała, wolała po prostu milczeć, niż zacząć gubić się w sieci kłamstw, i tak mieli ją za osobę cichą i chłodną w obyciu. Rodolphus też taki był, dlatego wcale nie próbowała zgadnąć, jak bardzo go rusza sytuacja, w której się znalazł, nie zastanawiała się czy jego serce jest zimne jak lód, czy odczuwa emocje i tak dalej. Ona je odczuwała, tylko nie okazywała ich szerokiej publice. I podejrzewała, że jej drogi kuzyn może robić tak samo. Może też nie pokazywał ich przed samym sobą, nie dopuszczał ich do siebie – z jakiegoś powodu wielu mężczyzn obierało tę drogę.

– Też tak myślę – oczywiście, że mogła zrobić to samo co on, pieniędzy rodzinie nie brakowało. A jednak nie chciała, nie czuła potrzeby, bo ich rezydencja w Dolinie Godryka nie była wcale ciasna, a Victoria mogła się tam wyszaleć w ogrodzie (bo po skończeniu szkoły to z tego powodu podziękowali ogrodnikowi, Vika wolała zajmować się tym osobiście). W międzyczasie pieniądze z wypłat odkładała sobie do zupełnie osobnej skrytki; w przeciwieństwie do wielu bogatych czarodziejów nie żyła rozrzutnie, tylko pomnażała swoje bogactwo. I tak kupiła mieszkanie kilka miesięcy temu, tak na wszelki wypadek, jak to mówiła, po prostu nie czuła potrzeby się tam przenieść. Ale teraz wszystko się zmieniło; potrzebowała się stąd wyrwać, nie być ciągle narażona na swoją matkę, która miała wyjątkowo trudny charakter, przy którym wychodziło, że Victoria, pomimo tego chłodu, ma w sobie duże pokłady ognia. To nigdy nie chodziło o pieniądze.

Uśmiechnęła się krótko do kelnera, nim ten zniknął, na moment przeniosła spojrzenie na etykietę na winie, sięgnęła po kieliszek, umoczyła w nim usta, odłożyła szkło i dopiero spojrzała na Rodolphusa. Nie miała jasnego spojrzenia, ale i tak jej ciepłe spojrzenie potrafiło być wyjątkowo przenikliwe.

– Ktoś** po Beltane puścił w Ministerstwie plotkę*, że ja to wcale nie jestem po słowie, a po prostu już się ohajtałam i mam na nazwisko Rookwood, więc nie wiem… Pewnie zależy kogo spytasz – odparła i uśmiechnęła się krótko i krzywo, bo oboje doskonale wiedzieli, że żadnego ślubu nie było i Victoria nie nosi obrączki. W ogóle żadnych pierścionków nie nosiła, jej palce były całkowicie gładkie, a jedyną ozdoba były pomalowane na bordowo paznokcie, które Rodolphus mógł zobaczyć, gdy Victoria dotykała kieliszka.

– Za równy miesiąc będę na statku – znała te rozmówkowe zagrywki bardzo dobrze, niejako wychowała się na salonach, chociaż z tych wszystkich spotkań najbardziej lubiła, kiedy można było wyjść na parkiet i potańczyć, a niekoniecznie rozmawiać i plotkować. Tak, domyślała się, ze być może Rodolphus dowiedział się czegoś… I doskonale wiedziała, ze najpewniej dowiedzenie się czegokolwiek będzie wiązało się z nielegalnym działaniem. I miała to na tym, etapie już w dupie, bo chodziło o jej własne zdrowie i życie, które ucierpiały w wyniku wykonywania obowiązków pracowniczych. – Czy masz jakieś życzenia? Przywieźć ci coś z gorącej Afryki?– zagaiła z uprzejmym uśmiechem, wiedząc doskonale, że nie dlatego Rodolphus w ogóle pytał.


* Plotka: http://secretsoflondon.pl/showthread.php...8#pid19478
** Ktoś: http://secretsoflondon.pl/showthread.php...1#pid15841
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
10.09.2024, 19:02  ✶  
A pewnie, że słyszał o tej plotce. Dlatego też na wspomnienie tego ktosia tylko uniósł brew i uśmiechnął się uprzejmie, postanawiając zachować swoją opinię dla siebie. Nie dlatego, że nie lubił Sauriela, bo przecież go nie znał, ale dlatego, że uważał go za kompletnego głupca. Robił głupie rzeczy, a przy okazji tracił tak wspaniałą osobę, jak Victoria. Tylko skończony głupiec mógłby tak postępować. Nie tylko była Lestrange, ale była też piękna, inteligentna i - niestety dla wielu - dość niebezpieczna i uparta. To był cechy, które osobiście bardzo cenił. Być może to właśnie dlatego Victoria była jedyną osobą z rodziny, z którą spędzał aż tyle czasu. Na wszystkich bogów: nie rozmawiał tyle nawet z własnym bratem, nie wspominając już o dalszym kuzynostwie. Na początku lata spotkał się z Lorettą całkiem przypadkowo i utwierdził się w przekonaniu, że kobieta była wariatką i gdyby nie fakt, że nie dało się ukryć jej pokrewieństwa z Louvainem, to by podejrzewał, że ktoś ją podrzucił na wycieraczkę gdy była mała. Swoją drogą Lou również nie był idealnym przykładem tej rodziny, przynajmniej w jego opinii. Sprawiał wrażenie butnego, narwanego szczeniaka, za czym osobiście nie przepadał. Osiągnął wiele i pewnie osiągnie jeszcze więcej, lecz odnosił wrażenie, że bliźniaki były ulepione z innej gliny niż on, Victoria czy chociażby Anne. Albo nawet Laurence. Oni wydawali się być i żyć zupełnie inaczej.
- Mamy więc jeszcze miesiąc, by móc drążyć głębiej - skwitował, kiwając głową. Na wzmiankę o pamiątce skrzywił się nieznacznie. Jeszcze czego. - Za chwilę zacznę myśleć, że płyniesz do Afryki tylko po to, żeby się wygrzać w słońcu, królowo lodu.
Odpysknął spokojnie, bo wiedział, że jak kuzynka się uprze, to przecież za cholerę nie odwiedzie ją od pomysłu zakupu jakiejś durnostojki. Pewnie najbrzydszej, kompletnie niepasującej do jego mieszkania - miał wrażenie, że Vika robi to specjalnie, żeby go sprawdzać, kiedy w końcu wywali którąś z rzeczy za okno. I pewnie by to przewidziała i rzuciła na przedmiot klątwę, by cholerstwo wracało na to samo miejsce cokolwiek by z tym nie zrobił.
- Na ten moment moim jedynym życzeniem jest, byśmy zjedli coś dobrego i potem przenieśli się, bym mógł ci powiedzieć, czego udało mi się dowiedzieć - mruknął, sięgając po kieliszek. Chwilę mu się przyglądał wzrokiem totalnie niewyrażającym niczego. Ani ciekawości, ani obrzydzenia - nawet nie chęci by wino spróbować. Umoczył w nim jednak usta, podobnie jak Victoria, z tym że wyglądało to tak, jakby w ogóle nie upił nawet najmniejszego łyczka. W takim razie po co zamawiał alkohol?

Dużo większe zainteresowanie wzbudziło menu. Co prawda znał je dość dobrze, ale przecież istniała szansa, że dodali coś nowego. On sam wolał postawić na coś wegetariańskiego, o dziwo. Głównie dlatego, że odkąd zamieszkał z Nicholasem, jego dieta uległa zmianie. Być może nie jakoś drastycznie, bo Nick nie spożywał też laktozy, lecz siłą rzeczy gdy jedli cokolwiek razem, to Lestrange wybierał wspaniałomyślnie rzeczy, po których drugi Niewymowny nie będzie cierpiał. Mógł mu dokuczać na wiele różnych sposobów i to uskuteczniał przecież, lecz igranie ze zdrowiem byłoby głupotą.
- Podpytałem kilka osób i sprawa oficjalnie utknęła w martwym, zimnym punkcie - dodał jeszcze, podkreślając tonem głosu słowo "oficjalnie". Złożył kartę i spojrzał na Victorię poważnie. W zasadzie to zaraz powinien wrócić kelner, chociaż nie upłynął cały kwadrans, więc lepiej żeby coś wybrała na szybko. Ileż można bawić się w słowne gierki, gdy ma się takie wiadomości do przekazania?
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
17.09.2024, 10:36  ✶  

Był to fakt, że sławne bliźniaki były ulepione z innej gliny. Louvain co prawda nadrabiał, bo zależało mu na dobrym imieniu rodziny i starał się dorastać do jakichś oczekiwań, ale Loretta… co i rusz pakowała się w jakieś skandale obyczajowe, tu narzeczony, tu romanse, tu walka o jej honor… i tak każdy wiedział, że to pusta fraza i (prawie) każdy czekał tylko na dobrą zabawę i kolejny temat do plotek. Bo honor? Ten już dawno straciła, tak jak i połączenie z rodziną, bo wyjechała nagle… gdzieś, do Ameryki chyba i tyle ją widzieli (by równie nagle wrócić za te dwa tygodnie na pojedynek o jej straconą dawno cześć). Victoria akurat starała się interesować tym, co działo się w rodzinie, kto z kim i dlaczego – żeby nie zostać nagle zaskoczoną i moc wspierać nazwisko tak, jak należy. Nie była całkowicie na towarzyskim odludziu, nawet jeśli miała swoje problemy i przynajmniej w maju usunęła się w cień, ale tak w ogólności miała bardzo dobry kontakt ze starszą kuzynką, Annaleigh, miała też poprawne stosunki z Williamem, ale ten to dopiero był zawiany i zajęty sobą, no i z Rodolphusem. Był to spory przekrój jak na wiek rodziny, z którą się zadawała, ale nie o wiek tu chodziło, a o to, co ma się w głowie.

– Tak, oczywiście, że chodzi o wygrzewanie się. Daje ono absolutnie nic, ale kto by nie poleżał na afrykańskiej plaży? – odparła uprzejmie, ale miała ochotę wywrócić oczami. Smoczy ogień sobie nie poradził, to jakieś tam słońce w Afryce miało? Nie wierzyła już w to na tym etapie. Teraz to tym bardziej chciała mu przywieźć coś absolutnie przypadkowego i już zanotowała sobie to w głowie. Bo przecież oczywiście, że dla bliskich nakupi upominki, zawsze tak robiła. – A dokąd chcesz się przenieść? – nie to, żeby miała coś przeciwko, ale był aż tak podejrzliwy w stosunku do tego, że ktoś mógłby ich podsłuchać?

W przeciwieństwie do Rodolphusa, Victoria nie miała jakichś specjalnych wymagań do tego, co zjeść. Jadała właściwie wszystko, o ile było smaczne i ładnie przyrządzone. Nie wyobrażała sobie rezygnować z mięsa dlatego, że ktoś inny go nie jadł – przecież można było mieć na stole różne rzeczy i po prostu jeść to, na co ma się ochotę i na co pozwala organizm.

– Martwy, zimny punkt – powtórzyła za nim i ponownie sięgnęła po kieliszek z winem, by upić kolejny łyk. – Nie wiedziałam, że taki z ciebie żartowniś – akurat Victoria mogła się w te słówka bawić bardzo długo, czerpała z tego jakąś złośliwą satysfakcję. – A nieoficjalnie? Utknęło w ciepłym punkcie? Czy jednak bardziej żywym? – pociągnęła temat, leniwie przeglądając menu, chociaż już w zasadzie zdecydowała się na to, co zamówić.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
24.09.2024, 17:28  ✶  
- Tak myślałem - oczywiście że kłamał, tak samo jak wiedział, że ona wie, że kłamie. Ale prawda była taka, że Victoria była jedyną osobą z rodziny, z którą miał kontakt. Louvain był zwykle poza zasięgiem, na dodatek jego styl życia nie do końca mu pasował. Loretta... Loretty nie widział od początku czerwca. Anne również zapadła się pod ziemię, a Laurence był zbyt zajęty pracą i był zbyt nudny, by szukał z nim kontaktu. Victoria była inna - nie tylko była w potrzebie, ale również rozumiała czym jest dbałość o nazwisko i przede wszystkim: czym są maniery. To nie był wstyd wyjść z nią gdziekolwiek, nie musiał się martwić że nagle coś odjebie. Być może dlatego tymi docinkami okazywał jej w jakiś sposób sympatię? - Do mojego mieszkania. Skoro dopiero myślisz o wyprowadzce z domu rodzinnego, to zapewne jeszcze nie masz nic na oku?
Odwołał się do jej wcześniejszych słów, przekrzywiając lekko głowę. Na wzmiankę o żartach lekko się uśmiechnął. To była w ostatnich czasach jego jedyna broń - humor. Czarny, pokraczny i powykręcany wespół ze złośliwością, która przybierała na sile gdy czuł się jako tako swobodnie. Otaczał się ludźmi, których do szału doprowadzały wszelkie żarty i słowne utarczki, ciężko więc było, by to zachowanie siłą rzeczy się nie nasiliło. Chociażby z czystej przekory.
- Mam dobrych nauczycieli - skłamał gładko, bo nauczycieli nie miał żadnych. Uczył się poprzez reakcje innych ludzi, a te bywały... Cóż. Raz dostał w pysk, innym razem oberwał spojrzeniem tak zimnym, że chłód Victorii to było nic w porównaniu do tego wzroku. Ale to dobrze, bo to oznaczało, że to co robił działało, a przecież tylko o to mu chodziło. Dla Rodolphusa cały świat był jednym wielkim eksperymentem i okazją do poznawania nowych rzeczy. - Bardziej żywym, bym powiedział. Czy ciepłym... Nic co dotyczy limbo nie może być ciepłe i radosne.
Na chwilę spoważniał, a na twarzy ponownie pojawił się ten wyraz powagi, niepasujący do jego wieku. Sugerował jednak, że coś miał. Tylko czym było to coś? Najbardziej irytujące było to, że sam nie wiedział. Mogło się okazać zmyłką, mogło się okazać fałszywym tropem. Ale jeżeli da to Victorii jakiś punkt zaczepienia, to przecież nie mógł tego trzymać w sobie. Chociażby dlatego, że nieczęsto składał obietnice, ale jeżeli jakąś już złożył, to dotrzymywał. A jej przecież obiecał.

Kelner pojawił się szybciej, niż miał, ale Lestrange nawet tego nie skomentował. Puknął palcem wskazującym na jedną z pozycji w menu, pozwalając jednak najpierw zamówić Victorii. Gdy mężczyzna powtórzył zamówienie na głos, kiwnął głową. Niech już idzie, zjedzą i przerwą ten krąg niedopowiedzeń i krążenia wokół tematu.
- Część tropów została zignorowana ze względu na... Pewne przyrzeczenia i tajemnice, których Departament nie chciał i nie chce poruszać - odezwał się w końcu, bębniąc palcami o blat stołu. - Uznano je za niewarte uwagi i ślepy zaułek. Nie jestem pewny, czy to dobra taktyka - niesprawdzanie wszystkiego, o czym wiemy.
Dodał, lekko wzruszając ramionami. Dał tym samym do zrozumienia, że Departament Tajemnic ani myśli podążać za wskazówkami, które postanowił wywalić do kosza. Czym innym jednak było działanie na własną rękę, które teraz uskuteczniali razem z kuzynką.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
25.09.2024, 20:54  ✶  

Gra pozorów – tylko dla kogo grali? Dla publiczności, która mogła ich tylko oglądać, niekoniecznie słuchać? Dla siebie wzajemnie, by pokazać, że ciągle nie wyszli z wprawy i rodzina może być dumna, bo oto i Rodolphus i Victoria z gracją wprawnej baletnicy lawirowali pomiędzy półsłówkami i półprawdami, bawiąc się słowami i naginając je ku własnej uciesze? Czy dla siebie, bo robili to dla zabawy, zabicia czasu, skoro nie potrafili rozmawiać normalnie? Jakakolwiek była ta prawda – znaleźli się w tym punkcie, Victoria uśmiechała się półgębkiem do Rodolphusa, ona wiedziała, on wiedział… Wiemy jak dalej szła ta opowiastka. Usta Victorii wygięły się tym bardziej, kiedy Rodolphus stwierdził, że zapewne nie ma nic jeszcze na oku… Była to nieprawda, bo mieszkanie miała już kupione od kilku miesięcy, po prostu stało całkowicie nieużywane, bo kto bogatemu zabroni? Młody Lestrange utrafił więc pudło, a uśmieszek kuzynki dawał zapewne tyleż odpowiedzi co generował pytań, bo nie odpowiedziała, po prostu nadal taka rozbawiona upiła kolejny łyk wina.

Bo mieszkanie Rodolphusa? Idealnie – chciała jeszcze raz się przyjrzeć jego układowi, by nazajutrz wysłać mu sowę z kwiatkiem i wszelkimi instrukcjami, ale nie zamierzała psuć tej niespodzianki, nic więc nie powiedziała.

– Więc pobierasz nauki z jakimś komikiem? Opowiadacie sobie żarty i staracie się wzajemnie roześmiać? – pociągnęła rozmowę dalej, trochę dźgając Rodolphusa mentalnym kijem, później trochę odpowiadając też na słowa, jakie skierował później – te o Limbo. Zajęła mu tak chwilę czasu oczekiwania na kelnera, który być może uratował czarnowłosego od głupiego gadania (całkowicie celowego) kuzynki, skoro zjawił się odrobinę za szybko.

Zamówiła wybraną przez siebie pozycję, a gdy tylko kelner oddalił się od ich stolika, ponownie przeniosła uwagę na kuzyna.

– Oczywiście. Spodziewałam się tego – sama mu to zresztą sugerowała, czyż nie? Że to sprawa dla nekromanty, a to, jak wiadomo, było prawnie zakazane, więc… departament tajemnic również miał pod tym względem zawiązane ręce. A przynajmniej oficjalnie i w budynku Ministerstwa. Nie wierzyła, że nikt stamtąd nie rusza nekromancji nawet kijem przez szmatę, musiała by być skończoną idiotką i naiwną laską, była wręcz przekonana, że przynajmniej połowa departamentu tyka się rzeczy nielegalnych, z czego zapewne przynajmniej dziewięćdziesiąt procent tych z Komnaty Śmierci z pewnością babra się nekromancją, ale gdy ktoś pyta, to oczywiście nikt nic nie wie. – Niewarty uwagi ślepy zaułek to doskonała peryfraza – stwierdziła i lekko wzruszyła ramionami, choć być może Rodolphus mówił tutaj akurat wprost i dokładnie to miał na myśli? Tego nie wiedziała. – To przykład ignorancji moim zdaniem. Żeby coś wykluczyć, należy to zbadać, a nie założyć, że nie ma to na pewno sensu, bo tak powiedział układ gwiazd na niebie i kształt widziany w dymie – tak, chyba jednak mówił dosłownie… Ale to rzeczywiście nie było dobre miejsce na tego typu rozmowę. Victoria więc pociągnęła ją bardzo krótko, ciągle mocno niedosłownie, by przejść do rozmowy na nieco bardziej przyziemne tematy, jak choćby zbliżający się wielkimi krokami pojedynek ich drogiego kuzyna z celebrytą Nottem o wątpliwy honor Loretty – i inne tego typu kwestie.


Przyniesiono im jedzenie, mogli więc spokojnie zjeść, nie niepokojeni przez nikogo, Victoria poprosiła też po drodze o druga lampkę wina. Żadne z nich nie skusiło się na deser (chociaż Victoria uwielbiała słodkości, czego raczej nie było po niej widać). Odruchowo zresztą sięgnęła po torebkę, chcąc zapłacić za obiad, przyzwyczajona, że może to zrobić, nie była jednak jedną z tych kobiet, które koniecznie się upierały, że musi płacić za siebie, kiedy wychodziła gdzieś z jakimś mężczyzną. Szybko zresztą dotarło do niej, że to niezbyt grzeczne, bo Rodolphus ją zaprosił i zapewne chciałby sam uregulować rachunek, ale wtedy poczuła nieprzyjemne zimno w żołądku i nie miało ono nic wspólnego z tym, że jedzenie było niedobre, wręcz przeciwnie. Po prostu nigdzie nie widziała swojego portfela, więc nawet gdyby chciała zapłacić to…

Ale gdzie on był? Nie wyciągała go przecież…

Druga myśl była natomiast taka, że już raz próbowano ją na Pokątnej okraść, tyle że dla złodzieja źle to się skończyło… poczułaby przecież, gdyby ktoś próbował wyciągnąć cos z jej torebki, prawda?

Musiała zostawić pieniądze w mieszkaniu na Pokątnej, kiedy była tam się rozliczyć z ludźmi, którzy na szybkości doprowadzali tamto mieszkanie do takiego stanu, jakiego sobie życzyła – taka była trzecia myśl.

I któraś z nich na pewno odbiła się na jej twarzy, gotowa do odczytania przez Rodolphusa, nie musiał się jednak uciekać do legilimencji, by się dowiedzieć, co jej chodzi po głowie.

– Zapomniałam ze sobą portfela – i nie czuła się z tym komfortowo, bo była przyzwyczajona, że zawsze nosi ze sobą jakieś pieniądze.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (3597), Rodolphus Lestrange (4213)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa