• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // przebudzenie

lato 1972 // przebudzenie
Czarodziejska legenda
Lost in the serenity
Found by the water
Mirabella była czarownicą nieznanego statusu krwi, która zakochała się w trytonie i zamierzała wziąć z nim ślub, czemu głośno zaprotestowała cała jej rodzina. Rozczarowana tym kobieta zamieniła się w rybę (plamiaka).

Mirabella Plunkett
#1
12.10.2024, 19:49  ✶  
Nie sen jest najgorszy: najgorsze jest przebudzenie.

To miała być zwykła kontrola. Choroba, która zjadała umysł Millie Moody, mogła śmiało zostać przyrównana do morza. Nieprzewidywalna, gwałtowna, niebezpieczna. I piękna w swojego rodzaju grozie, która ciążyła nad głową niczym burzowe niebo, chylące się ku zagładzie. Jednego dnia delikatna, krucha psychika była spokojna i niczym niezmącona tylko po to, by w następnej dobie przyszedł potężny sztorm, brutalnie niszcząc wszystko to, co udało ci się do tej pory osiągnąć. Miałaś problemy ze snem i samokontrolą, lecz przecież powinno być lepiej. Na tym polegało leczenie: by przyszłość jawiła się w przepięknych, pastelowych barwach, a umysł mógł wreszcie wrócić na swoje prawidłowe, proste tory. Oczywiście w twoim życiu po wyjściu z Lecznicy Dusz bywały lepsze i gorsze momenty, ale przecież nie powinno tak być. Powinno być coraz lepiej. Powinno. Przepisane leki działały jak chciały, zupełnie jak ty sama do tej pory - ironiczne, prawda? Tego dnia nie mogło być z tobą Alastora, lecz na szczęście przeszłość nie dawała ci o sobie zapomnieć. Razem z Bertim przyszliście do Lecznicy, by sprawdzić dlaczego umysł wciąż się broni i nie pozwala sobie na spokój. Towarzyszył wam magiterapeuta, Perseus Black, który osobiście sprawdził nowe dawkowanie. Przyjaciele byli przy tobie, pilnowali byś mogła zderzyć swoje zwiotczałe ciało z miękką pościelą, by nie stała ci się krzywda, gdy traciłaś przytomność. Ciało i umysł po lekach potrafiły płatać figle...

Teraz jednak stałaś w zupełnie innym miejscu, niż byłaś. Grube pnie drzew wznosiły się dumnie ku niebu, by sięgać koronami ku wolności, skąpanej w promieniach słońca. Las szumiał cicho, śpiewając. Ciche, miękkie szepty otulały twoje zbolałe ciało niczym puchaty, niedrapiący koc jesienną porą. Trzask sprawił, że oczy podążyły w bok, a ręka odruchowo sięgnęła po różdżkę, której nie było. Śpiewne szelesty zmieniły się w krzyk, gdy przed tobą i nieznajomą, młodą kobietą upadło ciało. Ciało, które starzało się w twoich oczach tak szybko, że wiedziałaś, że to było niemożliwe. A jednak miałaś dowód przed swoimi oczami.
- Uciekaj! Linda, uciekaj! - skrzypienie starczego głosu załamało rozkaz w połowie. - Davies, użyj... cholera...zaklęcia...
Jeżeli tak wyglądała śmierć, to nie chciałaś się z nią spotkać. Nie chciałaś stanąć oko w oko ze zjawą, która wysysała życie z niewinnej, ludzkiej istoty. Chciałaś zareagować, ale nie mogłaś - twoje oczy zostały oślepione błękitno-białym, jasnym blaskiem, który zmusił cię do zaciśnięcia powiek.

Gdy je rozwarłaś, zlana potem, nad tobą nachylały się dwie zatroskaną twarz Bertiego. Przyjaciela, który był przy tobie, gdy rzucałaś się na łóżku jak w amoku przez godzinę, chociaż miałaś wrażenie, że wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Linda Davies wciąż odbijało się echem w jeszcze nieobudzonym umyśle. Z odpowiedzią na to, kim była Linda przyszedł jeden z uzdrowicieli - Perseus Black, który mógł was do niej zabrać.

zadanie od mistrza gry
Linda Davies jest pacjentką Kliniki Dusz, trafiła tam po Beltane. Po rozegraniu 3 tur rozmowy między postaciami możecie rzucić kością !Linda, aby usłyszeć jej opowieść. Scenariusz jest dedykowany @Millie Moody, @Bertie Bott i @Perseus Black. Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
18.10.2024, 21:32  ✶  
11.08.1972

Lecznica Dusz

Perseusz Jebany W Dupę Black.

Pan lekarz prowadzący, który jednym swoim pieprzonym autografem zwracał wolność, ale też jednym kolejny pieprzonym autografem mógł ją zabrać.

Mildred gdy wyszła ze szpitala, to... no cóż, latała jak popierdolona po całej Anglii. Posrało ją. Lammas. Klify. Randeczki maskowe. Czyściuchowe wesela. Urodzinki popierdolone. I Windermere. Och tak, to ostatnie było doskonałym przykładem zjebania. Zeżarła ją tam ziemia i jeszcze musiała się spotkać z tym kutasem Mulciberem, a Morpheus chciał im dać obroże. Jakby byli Rydwanem a on woźnicą.

I Peregrinus... Jej, ale wcale nie jej Peregrinus. Był. Ale go jakby nie był. Jak zawsze. Jak mgła. Jak marzenie o tym, by nie być samemu. Anioł zniknął w odmętach czarnej wody, jego smętne wilgotne czarne loki przylepione do twarzy, pozostawiły jedno zdanie: "kocham Cię jak przyjaciółkę, jak siostrę", które było najbardziej krindżową formą kosza. Nie żeby Mildred jej nie znała, sama sprzedawała ją kilku typom. Właśnie. Jakieś typy. A nie on. Nie ona.

Long story short, trzeba było ogarnąć leki. Alastor zarządził, jak się dowiedział co się odjebało w Windermere, ktoś też mu chyba doniósł, że zbyt łatwo przychodziło jej zapominać o dawkach. Znaczy nie. Brała sumiennie elki, jak na siebie przynajmniej.

Ćpanie.

Takie na legalu.

Nie lubiła Blacka. Nie lubiła jego wymoczonej szczurzej twarzy, czarnych oczu. Nie lubiła myśleć o jego krwi, która może była tak czarna jak krew Louviana, z którym nie rozmawiała od czasu Beltane. A który był, był tu gdzieś, tak jej mówili, opis się zgadzał. Nie lubiła Blacka, bo on patrzył na nią dziwnie. Czuła się niezręcznie.

Dobrze, że był przy niej Bertileniusz Pierwszy, odpowiednik Henryka VIII, który kolekcjonował żony, jak karty ze swoich skaczących żab. To było głupie i dziecinne, ale w jego objęciu czuła się jakby miała żołądek pełen kakao. Wolała żeby był tu Alastor. Bardzo nie chciała żeby był tu Alastor. Nie chciała go nigdy więcej widzieć w lecznicy. Nie chciała żeby on ją widział tutaj, gdy nieprzytomna pada na ziemię jak przed miesiącami, gdy śpiączka tylko na moment odchodziła i przychodziła znów, by przekręcić sztylet zgryzoty w sercach jej najbliższych...

...nie krzyczała, gdy wizja przeminęła. Nie. Zwinęła się w mały, niedołężny kłębek, drżąc na całym ciele, próbując wcisnąć sobie dłonie w oczodoły.

– pierdolone kurwa... chciał ... nie... otruć – wydusiła ze swojej piersi drżąc jak osika, jakby ją wyjebali na mróz w samej nocnej koszuli. – ... Davis... pamiętaj – dodała wciąż kuląc się i płacząc bezgłośnie.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
26.10.2024, 00:34  ✶  
Nie powinien pozwolić jej na tak szybkie opuszczenie Lecznicy, karcił się w myślach, pośpiesznie wiążąc krawat przed lustrem w półmroku przedpokoju; z rozgrzebaną jajecznicą na talerzu i przewróconą filiżanką, z której kawa wylała się na krótki list niedbale nakreślony przez jedną z pielęgniarek. Mildred Moody wróciła i nie czuje się dobrze, brzmiała enigmatyczna wiadomość. Najpierw to pierdolone Windermere, teraz to. Podciągnął węzeł pod szyję i wygładził kołnierz, nie mogąc wyzbyć się wrażenia, że to nie krawat, lecz konopna lina.

Był wściekły. Nie na Millie, nie jej chorobę, ani leki, które najwidoczniej nie zadziałały w sposób, w jaki powinny. To był ten rodzaj bezsilnego gniewu skierowanego przeciwko samemu sobie, który rozbijał lustra i tłumił krzyk w poduszkę. Nie powinien pozwolić jej na wyfrunięcie z bezpiecznego gniazda, nie mając pewności, że ta mała przeklęta wrona jest gotowa na lot. Z drugiej jednak strony, nie mógł wyzbyć się wrażenia, że Moody marnieje pośród odrapanych ścian Lecznicy, jak jej wola życia gaśnie w zamknięciu.

Zdawało mu się, że stoi na rozdrożu. I że bez względu na to, którą ścieżką podąży, wybór zawsze będzie zły.

Zdziwiło go to, że tym razem nie było przy niej Alastora. Zazwyczaj to właśnie jemu przekazywał wszystkie informacje dotyczące jej stanu zdrowia, przebiegu leczenia i wszystkich swoich zaleceń, na wypadek, gdyby Millie o czymś zapomniała. Nie dało się jej kontrolować, a jednocześnie potrzebowała kontroli. Bertie Bott, znał jego nazwisko. Miał nawet jedno opakowanie tych jego fasolek w szufladzie swojego biurka - grał w smakową ruletkę na przerwach. Powiedzieli mu, że to jej przyjaciel.  Patrzył na niego podejrzliwie, doszukując się chociażby najmniejszej oznaki, że nie ma wobec Moody dobrych zamiarów. A może dlatego, że nie do końca wierzył, że ktoś taki odwiedził Lecznicę Dusz, czego westchnienia pielęgniarek nie ułatwiały.

Nie był pewien, jak dziewczyna zareaguje na nową dawkę leków. Jej ciało się poddało, uległo otępiającemu działaniu silnego eliksiru i wkrótce zapadła w głęboki sen. Ale co działo się w jej głowie? Czy jej myśli również uległy słodkiemu odrętwieniu, czy może wciąż płynęły z wartością górskiego potoku, wzbierały w  zbiorniku retencyjnym świadomości i gwałtownie przedzierały się przez zaporę rozsądku?

Nie przeszkadzał jej we śnie, ale też nie zostawił jej samej; od czasu do czasu stawał w otwartych drzwiach i zaglądał do środka, upewniając się, że wszystko w porządku, po czym wracał do swoich zajęć. Był pewien, że wkrótce Bertie mógł rozpoznać kiedy się zbliża po charakterystycznym sposobie, w jaki stawiał swoje kroki. Kolejny raz - jakby wiedziony przez jakąś tajemną siłę - zjawił się akurat w momencie, w którym jej sen został brutalnie

— Już dobrze, Millie — rzekł spokojnie, stojąc w progu sali. Potem ruszył w jej stronę powoli, skupiając się na jej aurze, jakby to w niej spodziewał się odnaleźć wszystkie odpowiedzi — Jesteś bezpieczna.

Davies. Nazwisko innej pacjentki zabrzmiało kłująco, jak rozstrojone pianino; był jak element puzzli z innego zestawu, który przypadkiem znalazł się w pudełku. Nie na miejscu, ale dający się logicznie wytłumaczyć.

Rzut na percepcję, odczytanie aury Millie
Rzut PO 1d100 - 26
Akcja nieudana


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#4
06.11.2024, 19:02  ✶  
Martwił się. Oczywiście, że się martwił, bo gdyby tak nie było to nie byłby sobą, a jednocześnie też jak zawsze starał się niczego nie pokazywać. Zobaczyć Bertiego autentycznie smutnego było nie lada wydarzeniem, bo mężczyzna przecież niemal nieustannie miał do twarzy przyklejony dobrotliwy uśmiech, który ukrywał się w kącikach ust nawet kiedy prym zdawały się wieść zupełnie inne emocje. A teraz, kiedy miał obok siebie Millie, starał się jeszcze bardziej. Jej delikatna psychika wydawała się móc rozpaść w każdej chwili, wzburzona najlżejszym powiewem wiatru o ile tylko zawiałby z odpowiedniej strony. A kiedy nie było przy niej Alastora, cóż... Bott dwoił się i troił nie tyle po to żeby go zastąpić, bo było to zwyczajnie niemożliwe, a żeby udzielić jej jak najwięcej wsparcia. Żeby nie czuła się samotna.

Spędził godzinę patrząc na miotającą się bezładnie Millie, z troską śledząc każdy jej ruch i z pewnym strachem pytając co chwilę Perseusa co się dzieje, czy tak powinno być i błagając go, żeby coś zrobił. A potem Moody wreszcie otworzyła oczy i Bott odetchnął z wyraźną ulgą, chwytając ją za ramiona i obejmując w opiekuńczym geście.
- Nic ci nie jest? - zapytał, wzbraniając się od tego by powtórzyć słowa po Blacku, nawet jeśli bardzo chciał. Oczywiście, że nie było dobrze; kobieta kuliła się wciąż na leżance i Bott mgliście zdawał sobie sprawę z tego, że bezpieczeństwo też mogło być dla niej kwestią sporną. Dla nich rzeczywistość była bezproblemowa, ale dla niej? Dla niej mogła być tak samo dotkliwa jak świat snów.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
12.11.2024, 12:29  ✶  
– Linda.... Davis... – wczepiła się w ramie Botta, który był przecież przedłużeniem opiekuńczych ramion jej brata. Dyszała ciężko, jakby wyciągał ją z odmętów lodowatej wody. Chciała zapomnieć. Nie mogła zapomnieć. Trzecie oko? Czy kolejny omam?

– Byłem w lesie, widziałem upiora, który odebrał mi życie, odebrał lata mojej egzystencji... – mamrotała pod nosem. Ból starzejących się po stokroć szybciej kości, skóry, wiotczejących mięśni, posmak śmierci, tej prawdziwej, przez zakopanie nie powietrzem, ani ogniem, ani ziemią ni wodą. Przez zakopanie czasem. – I ona tam była i miała uciekać. Linda. Bardzo... bardzo chciałem żeby uciekła, skoro ja umarłem. – gwałtowny wstrząs przeszedł przez jej ciało, gdy ukryła twarz w złamaniu łokcia Botta. Był jej podporą, na moment stał się bratem, który nie mógł się o tym dowiedzieć. Musiał się o tym dowiedzieć.

– Może... może to się wydarzy? Może to wizja przyszłości? – wyszeptała z nadzieją graniczącą z obłędem tak bardzo. Chciała coś potrafić, chciała widzieć rzeczy, chciała och jak bardzo chciała od zawsze mieć talent po matce. Przestać być wybrakowaną Trelawney, przestać być niedorobioną Moody. Uniosła głowę w stronę Bertiego – Może możemy ją uratować. Może mnie... znaczy jego, może możemy ich uratować? Może zdążymy nim wejdą do Kniei? – bełkotała nie tracąc nadziei, a łzy obficie rosiły wykrzywioną dezorientacją twarz.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#6
16.11.2024, 00:59  ✶  
Starał się odpowiadać na pytania Botta jak najbardziej rzeczowo, ale problem polegał na tym, że Perseus sam nie wiedział, co działo się z Millie. Miał wrażenie, że nie tylko jej umysł pogrążył się we mgle, ale i on sam się w niej zgubił; wołał ją rozpaczliwie, by wspólnie odnaleźć drogę do domu, ale odpowiadał mu tylko kpiący krzyk wron w oddali. Po raz kolejny tego dnia pomyślał, że błędem było wypuszczanie jej z Lecznicy.

W końcu jednak Millie do nich wróciła, a jej rozedrgany głos przerwał trudną do zniesienia ciszę, jaka zapadała po każdej wymianie zdań pomiędzy nim, a jej przyjacielem. Chciał do niej podejść, ale wtedy jego własny dar go zawiódł; obraz przed jego oczami zaczął się rozmywać, a sam Perseus miał wrażenie, jakoby tysiące igieł naraz wbijało się w jego skronie. Aby nie upaść oparł się o framugę drzwi i przeczekał, aż najgorsze zawroty głowy ustąpią. Miał przy tym nadzieję, że ta Bertie nie zauważył jego chwili słabości.

— Spokojnie, Millie. Weź dwa płytkie wdechy i jeden długi wydech — rzekł spokojnie, choć sam wyglądał, jakby potrzebował tego sposobu na uspokojenie się. Chciał do niej podejść, zbadać z bliska reakcje jej organizmu na przyjęty eliksir, ale wtedy z jej ust ponownie padło znajome nazwisko. Zamarł w połowie kroku pewien, że to nie mógł być przypadek.

Otrząsnął się więc, chwycił stojący pod ścianą taboret, a potem postawił go przed łóżkiem dziewczyny. Usiadł naprzeciwko jej kruchej sylwetki skrytej w ramionach przyjaciela i pochylił się do przodu.

— Czy to kolejna wizja? Opowiesz mi po kolei co widziałaś? — poprosił wyraźnie zatroskany i nie wiedział już, czy to z powodu Millie, czy nieszczęsnej Lindy. Serce kurczyło się z żalu na myśl o każdej z nich.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#7
25.11.2024, 05:35  ✶  
Może w innej sytuacji Bertie podchwyciłby, że z Perseusem coś było nie tak, jakby nagle źle się poczuł, a le w tym konkretnym momencie jego myśli wirowały tylko dookoła Millie. To ona była teraz jego oczkiem w głowie.
- Linda Davis? - powtórzył w ślad za nią, zatroskany dopatrując się na jej twarzy wskazówek, które mogłyby mu podpowiedzieć że mówiła to odrobinę chociaż będąc już z nimi w rzeczywistości, a nie jeszcze błądząc w odmętach snu. - Już, już. Zobaczymy co da się zrobić - wymruczał wreszcie, gładząc ją po plecach, kiedy wczepiła się w niego jeszcze mocniej, chowając twarz w jego ramieniu. Przez moment jeszcze przyglądał się jej, drobnej dziewczynie, dla której mógłby być bratem nawet i cały czas, gdyby tylko tego chciała. Otarł jej policzek dłonią, uśmiechając się pocieszająco, a potem spojrzał na Blacka.

- Linda Davis... mnie nic to nie mówi, ale może panu? - zapytał, wiedziony może chęcią faktycznego znalezienia wspomnianej kobiety, a może zwyczajną próbą ukojenia w ten sposób nerwów Moody. - Tyle mieszkam już w Dolinie, ale nie kojarzę imienia i nazwiska, niestety.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
27.11.2024, 01:26  ✶  
Pieprzony lekarz nie mógł oczywiście odpowiedzieć na pytanie, tylko dawać jej te swoje durne zadania, które nic...

wdech wdech wydech

nie dawały. Na chuj to wszystko było? Na chuj przyszła po kolejny eliksir, który sprawiał, że czuła sie tylko gorzej i gorzej, że koszmar zacisnął ręce na jej szyi i wleciał w jej usta lodem pokazując

– Serce tłukło mi się w piersi, a dłonie drżały, jakby ktoś podmienił je na jakieś cudze. Próbowałam sobie przypomnieć, jak to się zaczęło – byłam w lesie, słońce, cholerna cisza, która niby miała być kojąca, a teraz brzmiała jak pieprzona drwina. Wszystko takie spokojne, aż nagle... JEB! – krzyknęła wyrywając się Bertiemu. Jej włosy były w nieładzie, rozbiegane oczy błądziły po otoczeniu tak, jakby od nowa przeżywała swoją wizję. Swój koszmar. Swoje życie.

...Swoją śmierć.

– Od razu sięgnęłam po różdżkę. Tyle że jej nie było. Jebany las, bez jebanej różdżki, ja sama w środku jakiejś zasranej dziczy. Spojrzałam w bok – coś mnie tam pociągnęło, jakiś odgłos, jakby ktoś łamał suche gałęzie. A potem, no... Potem pojawiło się to ciało.

Kurwa mać, to ciało. Jak to w ogóle wytłumaczyć? To był jakiś starzec, tylko że nie. Skóra się marszczyła w ułamku sekundy, włosy siwiały i wypadały wszystko działo się tak szybko, że mózg nie nadążał. Ten gość... krzyczał coś. Bo obok niego była kobieta. To może to była ta Linda?
– Złociste oczy zatrzymały się na poczciwej twarzy starego przyjaciela, zupełnie tak jakby on miał znać odpowiedź na jej pytanie. – Krzyczał do tej dziewczyny, do Lindy, żeby uciekała. Żeby, użyła zaklęcia. Ja też chciałam uciekać, ale nie mogłam, nie miałam różdżki i potem nagle zobaczyłam to kurwa coś. Jak śmierć, która wyssało życie z tego faceta, A potem przyszła po mnie i wszystko zalało pierdolone biało-niebieskie światło, ja... Ja nie chcę umierać. Nie tak.... – Palcami naciągała wilgotne od łez policzki, drżąc znów i kuląc się na ziemi.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#9
04.12.2024, 12:22  ✶  
Powód, dla którego Perseus nie odpowiedział na pytanie Millie, był prosty - nie miał pojęcia, czym było to, co dokładnie widziała. Mogła być to zarówno wizja przyszłości, jak i narkotyczny sen, efekt uboczny wlanych w nią eliksirów; to właśnie stanowiło największy problem w pracy z Trzecim Okiem. Po fakcie mógł jedynie się zastanawiać, czy postąpił słusznie, czy oddzielił wizję od snu, a myśl ta była niczym drzazga pod paznokciem - wciąż uwierała i trudno było się jej wyzbyć.

Mógł tylko słuchać i modlić się do Staruchy, aby użyczyła mu swojej mądrości.

Dziewczyna...? Linda...? Zmarszczył brwi, próbując dopasować twarz do tego imienia. Nie była jego pacjentką, ale spotykał ją często na ławce za wschodnim skrzydłem wpatrzoną w korony drzew. Oddałby laskę za to, że nie była dziewczyną, lecz staruszką.

— Nie umrzesz, Millie. Na pewno nie w ten sposób — odpowiedział z tym swoim łagodnym spokojem, groteskowo wręcz kontrastującym z jej rozedrganiem — To był tylko zły sen. Linda Davies jest tutaj, cała i... bezpieczna.

Bo przecież nie zdrowa, uświadomił to sobie w porę. Sięgnął po stojący na szafce przy łóżku eliksir, który przyniósł wcześniej. Podał buteleczkę Bertiemu, patrząc przy tym na niego porozumiewawczo. Lepiej, żeby on to zrobił.

— To na bazie lawendy. Nie otępi cię, ale sprawi, że twoje ciało przestanie reagować, jakby było w stanie zagrożenia.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#10
14.12.2024, 08:20  ✶  
Bertie słuchał z uwagą słów, które wypluwała z siebie na szybko Millie, relacjonując im całą scenerię w której była jeszcze przed chwilą zamknięta. Współczuł jej, martwił się, przeżywał razem z nią, czując jak coś od środka rozdziera go na nowo, bo przecież był tylko Bertiem. Był znakomitym kucharzem, królem fasolkowego imperium, człowiekiem z pierwszych stron gazet, ale pod koniec dnia nie mógł zrobić nic z sytuacją, która najbardziej go dotykała i łamała serce. Nie miał jak pomóc Millie, co wyrzucał sobie niemal każdego dnia, widząc jak gdzieś w powidokach jej ruchów chowają się te wszystkie złe sny i szarości limbo. Jedyne co mógł to wziąć od czasu do czasu i zabrać do Lecznicy Dusz. Po leki, po radę. Po wizje, które na nowo ją niszczyły.

Wzdrygnął się, kiedy krzyknęła i wyrwała mu się, całą sobą wyglądając, jakby faktycznie właśnie przebiegła przez ten las. Rozczochrane włosy i rozbiegane oczy były świadectwem czegoś, co widziała tylko ona.

- Tak. Może to faktycznie była ona - nie mógł postawić jej przed prawdopodobieństwem, że każdy jeden fragment jej wizji był tylko zmętniałym odbiciem w sadzawce czegoś większego. Czegoś, czego on nie dostrzegał. Chociaż jeden element układanki musiał być wyraźniejszy, tak samo dla niej jak i dla niego, bo nie chciał patrzeć jak złociste oczy znowu przysłaniają się mgłą pustki.

Sięgnął dłonią do jej skołtunionych włosów, przez moment znowu głaszcząc je uspokajająco, zanim nie objął jej ramieniem i nie spróbował unieść z podłogi i pomóc na nowo usiąść na łóżku.
- Może... może moglibyśmy z nią porozmawiać? - zapytał z pewnym zawahaniem, spoglądając na Perseusa. Spłoszył się może odrobinę, bo nie oczekiwał że Linda faktycznie znajdowała się gdzieś na wyciągnięcie ręki. A przynajmniej nie parę skrętów korytarzem dalej. Sięgnął też podany mu eliksir, odkorkował i podsunął w stronę Millie, zerkając cierpliwie aż otrze łzy i będzie w stanie wziąć buteleczkę i napić się eliksiru.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (1541), Pan Losu (193), Bertie Bott (1643), Millie Moody (1541), Mirabella Plunkett (493)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa