13.10.2024, 15:08 ✶
Tego dnia odbył się ostatni z egzaminów końcowych, a każdego ucznia siódmego roku ogarnęło pragnienie świętowania. Jedni byli z siebie zadowoleni, a inni po prostu cieszyli się, że był to koniec tej szkolnej męki. Jednocześnie nikt tak naprawdę nie dowierzał, że zaczynał nowe, dorosłe życie. Czy zdane egzaminy przesuwały jakąś dźwignię, że nagle osiągało się emocjonalną, fizyczną i intelektualną dojrzałość?
Cóż, niektórzy rozkminiali w tym kierunku, zastanawiali się nad egzystencjalnymi aspektami kończenia szkoły. Icarus o tym nie myślał, bo zajmowało go coś innego. Ktoś inny. Była to mianowicie Mona, która obecnie prowadziła go przez pogrążony w wieczornym półmroku korytarz. Coś kombinowała, w jej oczach błyszczała łobuzerska iskierka. Ale Ari nie narzekał. Choć, kiedy mieli wchodzić do jednej z komnat w Hogwarcie, zatrzymał się na chwilę.
– Zaciągasz mnie do damskiej toalety? – spytał z rozbawieniem. – Nie wiem, czy będę tam mile widziany.
Już wyobrażał sobie, że nakryje ich jakaś koleżanka Mony. Tylko na czym? Gdy tylko Icarus o tym myślał, czuł błąkający się na policzkach rumieniec. Nie żeby nie był chętny. Tyle, że najlepiej by było, gdyby nikt nie wybiegł z krzykiem. Szczególnie jakaś biedna dziewczyna, która wieczorem poszłaby się wypłakiwać po kiepsko zdanych egzaminach.
Może Mona zaplanowała im kolację? Nie, to byłoby głupie. Byli najedzeni po wieczornym posilki w Wielkiej Sali, a jedzenie w toalecie byłoby z lekka niesmaczne. Poza tym, Mo nie wyglądała, jakby to planowała. Po prostu spojrzała na niego, powiedziała coś, że uroczo wyglądał i uznała, że go tu przyprowadzi. Była w tym pewna oczywistość.
Oczywiście, nie mogli tutaj przejść do rzeczy, które były... cóż, dorosłe. Przynajmniej nie tak, żeby ponieść dorosłe konsekwencje. Icarus nie miał zamiaru zostawać młodym ojcem i nie podejrzewał, żeby Mi chciała w tym wieku zostać matką. No, ale istniały inne sposoby... Na samą myśl Icarus czuł lekki, aczkolwiek przyjemny dreszcz. Choć jednocześnie się odrobinę bał. Co jeśli Mona się na nim jakoś zawiedzie? Bogowie, wszystko zależało od tego, co planowała. A nie miał pojęcia, co planowała.
Cóż, niektórzy rozkminiali w tym kierunku, zastanawiali się nad egzystencjalnymi aspektami kończenia szkoły. Icarus o tym nie myślał, bo zajmowało go coś innego. Ktoś inny. Była to mianowicie Mona, która obecnie prowadziła go przez pogrążony w wieczornym półmroku korytarz. Coś kombinowała, w jej oczach błyszczała łobuzerska iskierka. Ale Ari nie narzekał. Choć, kiedy mieli wchodzić do jednej z komnat w Hogwarcie, zatrzymał się na chwilę.
– Zaciągasz mnie do damskiej toalety? – spytał z rozbawieniem. – Nie wiem, czy będę tam mile widziany.
Już wyobrażał sobie, że nakryje ich jakaś koleżanka Mony. Tylko na czym? Gdy tylko Icarus o tym myślał, czuł błąkający się na policzkach rumieniec. Nie żeby nie był chętny. Tyle, że najlepiej by było, gdyby nikt nie wybiegł z krzykiem. Szczególnie jakaś biedna dziewczyna, która wieczorem poszłaby się wypłakiwać po kiepsko zdanych egzaminach.
Może Mona zaplanowała im kolację? Nie, to byłoby głupie. Byli najedzeni po wieczornym posilki w Wielkiej Sali, a jedzenie w toalecie byłoby z lekka niesmaczne. Poza tym, Mo nie wyglądała, jakby to planowała. Po prostu spojrzała na niego, powiedziała coś, że uroczo wyglądał i uznała, że go tu przyprowadzi. Była w tym pewna oczywistość.
Oczywiście, nie mogli tutaj przejść do rzeczy, które były... cóż, dorosłe. Przynajmniej nie tak, żeby ponieść dorosłe konsekwencje. Icarus nie miał zamiaru zostawać młodym ojcem i nie podejrzewał, żeby Mi chciała w tym wieku zostać matką. No, ale istniały inne sposoby... Na samą myśl Icarus czuł lekki, aczkolwiek przyjemny dreszcz. Choć jednocześnie się odrobinę bał. Co jeśli Mona się na nim jakoś zawiedzie? Bogowie, wszystko zależało od tego, co planowała. A nie miał pojęcia, co planowała.