• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[10.08.72, Walia] Gdzie żyje krew Blackwoodów

[10.08.72, Walia] Gdzie żyje krew Blackwoodów
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
31.10.2024, 14:02  ✶  
Zaczyna się od snu.
Chodzisz po brzegu jeziora, otoczonego przez drzewa, rosnące tak gęsto, że ciężko byłoby się między nimi przedrzeć. Brzegi porastają rośliny, których nie rozpoznajesz, ale nie masz wątpliwości – przynajmniej niektóre z nich są magiczne, wilgotne od niedawnego deszczu.
Księżyc odbija się w powietrzu jeziora.
Odbija się w nim też twoja twarz.
Tylko to już nie jest twoja twarz.
Z wody spogląda na ciebie Cassandra Blackwood.

*

To był tylko sen.
Wracał czasem, ilekroć Ginewra sypiała w obozie w pobliżu wykopalisk, i przypominała sobie o nim w niespodziewanych momentach – kiedy krążyła po wrzosowiskach, kiedy poddawali oględzinom przedmioty, znalezione w jednym z domów, gdy znaleźli ścianę, na której uwieczniono kiedyś drzewo genealogiczne Blackwoodów, tak zniszczone, że wymagało prac, aby w ogóle coś z niego odczytać. Utkwił w pamięci niby drzazga pod paznokciem. Kolejne szkice wyłaniały się pod ołówka, każdy kolejny coraz bardziej udany, przedstawiając miejsce – które przecież nie istniało, prawda? Nic dziwnego, że sprawa Cassandry poruszała wyobraźnię.
Aż Thomas Figg, ściągnięty, by sprawdzić jeden z przedmiotów, znalezionych na wykopaliskach, pod kątem klątw, zauważył któryś ze szkiców i stwierdził, że znał to miejsce. Jezioro znajdowało się w lesie, w którym kiedyś zdejmował jakąś klątwę – w pobliżu znajdowała się wioska, obecnie mugolska, ale w pobliżu której żyło także paru czarodziejów.
*

– Chcecie podpytać najpierw w wiosce i rozejrzeć się w pobliżu, czy od razu wchodzimy do lasu? – spytał Cathal Shafiq, gdy Thomas teleportował ich na zalesione wzgórze, górujące nad wioską, gdzie nikt nie powinien zauważyć nagłego pojawienia się o świcie trzech postaci. Niemal natychmiast wyciągnął papierosa i odpalił go różdżką. Zaciągnął się dymem i spojrzał w dół, ku rozsianym po okolicy zabudowaniom – trochę domów, trochę budynków, które wyglądały na opuszczone i niszczejące, w oddali nieduży cmentarz, pewnie stary, sądząc po stanie ogrodzenia. Pogrążył się w zamyśleniu, przez moment skupiony tylko na tym widoku, zapisującym się w pamięci i na porównywaniu go z setkami innych, brytyjskich wsi.
Cathal niezbyt wierzył w symbole, omeny i wróżbiarstwo. Jednocześnie jednak nie miał zamiaru przegapić niczego, co mogło odnosić się do Blackwoodów. Wolał to sprawdzić niż potem pluć sobie w brodę.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
02.11.2024, 19:18  ✶  
W życiu nie poidejrzewał, że jeszcze kiedykolwiek usłyszy o tej wiosce. Pamiętał ją jak przez mgłę, bo było to z okresu początków jego kariery klątwo łamacza. Został wezwany na miejsce, jednak tam ustalono, że jest zbyt niedoświadczonym w swoim fachu, aby Ministerstwo mogło dopuścić go do działania. Jednak kiedy odwiedzał wykopaliska i dojrzał szkice Ginny, wszystko odżyło jakby jeszcze wczoraj był w tym miejscu. Dlatego mógł im potwierdzić, że faktycznie nie była to jedynie senna mara, a ta wioska naprawdę istnieje. Trudno było pomylić to miejsce, skoro narysowała je tak dokładnie.

Wyciągnął papierosa i odpalił go tradycyjną zapalniczką, nie jak Cathal różdżką i zaciągnął się dymem. Biedna Ginny otoczona była "smokami". Wpatrywał się
- Nie jestem pewien czy cokolwiek nam pomogą w tej wiosce, ale chyba dobrze by było rozwiać wątpliwości, żeby nie okazało się, że można coś był zrobić szybciej i łatwiej - zdecydowanie mogliby udać się od razu do lasu, jednak, gdyby w wiosce okazało się, że jest ktoś kto mógłby ich pokierować? Nie zmarnują raczej tu zbyt dużo czasu.
- Chyba, że chcesz dać się prowadzić snom i idziemy od razu do lasu? - dodał patrząc badawczo na Ginny, oddając finalna decyzję kobiecie, przez którą się tu znaleźli. To ja w sanach dręczyła wizja tej wioski. Wychowując się z takim wujkiem jak Morpheus, trudno było nie zwracać uwagi na omeny i wróżbiarstwo, nawet jeśli się nie do końca w to wszystko wierzyło. Dlatego też nie wierzył w to, że wizja tej wioski nawiedzającej Ginewrę we snach nie była przypadkowa.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#3
03.11.2024, 15:58  ✶  

Guinevere przyzwyczajona była do tego, że sny podsyłają jej… przeróżne obrazy. Wiele z nich coś znaczyło, była tego pewna, w końcu jej wrażliwość na podszepty magii, absolutu, czy jak to zwać, była większa niż ludzi, którzy wróżbiarstwo traktowali raczej po macoszemu. Większość tych obrazów rozwiewała się niedługo po obudzeniu, wraz z chłodnymi kroplami wody podczas przemycia twarzy, ale czasami… Czasami te obrazy zostawały na dłużej.

Odkąd przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii, te dziwaczne sny się nasiliły – zwłaszcza, gdy przebywała na terenie obozu. Często rzucała się w pościeli, mamrotała coś pod nosem, albo budziła się zlana potem, a przemywanie twarzy wcale nie wymazywało ich z pamięci. Dlatego wróciła do tego, co robiła jako dziecko – do przelewania swoich snów na papier. Trzymała obok swojego posłania plik papierów i ołówek; jej pierwsze rysunki nie były najlepsze, ale kolejne całkiem nieźle odzwierciedlały obrazy, jakie widywała w głowie. Gdyby spojrzeć na jej rysunki, widać było wyraźną poprawę, ale też i dbałość o szczegóły oraz bez pudła można było zgadnąć, że Guinevere z uporem maniaka rysuje ciągle jedno i to samo miejsce. Nie cały czas ten sam obrazek, ale gdyby kilka z nich ułożyć koło siebie – to samo jezioro, te same rośliny (chociaż raz był to brzeg lewy, czasami prawy itd.), raz nawet pokusiła się o narysowanie odbicia, jakie widziała w jeziorze: postać klęcząca na jego brzegu zza jej pleców, lecz odbicie w wodzie nie zgadzało się z osobą, która znajdowała się przy jeziorze. Ginny była pewna, że te sny mają coś wspólnego z tym, co badają, więc wzięła te swoje rysunki, by pokazać je Cathalowi – może jemu powiedzą więcej, niż jej. Ale i on nie wiedział, co to znaczy.

***

Za to wiedział Thomas. Ginny rozpromieniła się na jego widok, chociaż ta radość trochę oklapła, kiedy usłyszała, że muszą się na to miejsce teleportować… Ale nie było innego wyjścia. Była więc przygotowana na podróż tak, jak należało: miała swoje przybory i narzędzia, a do torebki wcisnęła, zgodnie z obietnicą sprzed miesiąca, koc i zapas kanapek (ale też słodyczy). A kiedy wylądowali na miejsce, z pośpiechem odeszła od Cathala i Thomasa, i zgięła się w pół, rzygając jak kot prosto pod krzaczek, nie zważając na słowa jednego jak i drugiego. Chwilę później stęknęła, otarła usta i wyciągnęła różdżkę, żeby zniknąć efekt zbrodni i wyczyścić sobie buzię.

– Coś mówiliście? – odezwała się dopiero po chwili, patrząc to na jednego, to na drugiego. Jeszcze chwila i nie będzie ich widać spod tego kłębu dym. Lekko zmarszczyła nos. – To ten las, tak? – kiwnęła głową, patrząc na drzewa, jakby miała pomiędzy nimi zobaczyć jezioro, które nawiedzało ją w snach.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#4
06.11.2024, 12:12  ✶  
Cathal zbyt był pogrążony w zamyśleniu - a może już nazbyt przyzwyczajony do tego, jak ich towarzyszka znosi teleportację – aby przejąć się tym, że Ginewra dochodziła do siebie po podróży. Zaciągnął się dymem, spoglądając wciąż w stronę wioski, nie oglądając się w stronę krzaków.
Wyglądało na to, że ani Figg, ani McGonagall nie mają tu preferencji albo nie chcą ich jasno wyrazić. Shafiq wydmuchał więc kłąb dymu, a potem zdeptał niedopałek i wyciągnął z kieszeni monetę. Zdało mu się to szybszym sposobem niż dyskusja, skoro nikt nie naciskał na konkretne rozwiązanie, a Cathal, chociaż umiał być cierpliwy, nie lubił niepotrzebnie marnować czasu.
- Orzeł wioska, reszka jezioro – poinformował. On miał zamiar sprawdzić oba te miejsca: gdyby planował iść tylko do jednego, pewnie z uporem maniaka obstawałby właśnie przy tym wyborze, ale skoro i tak chciał wpaść i tu, i tu, było mu wszystko jedno, do którego udadzą się najpierw. Wątpił, by mieszkańcy wioski wiedzieli cokolwiek o Cassandrze Blackwood, ale nauczył się sprawdzać wszystkie tropy. I tak zbyt wiele z nich prowadziło do ślepych uliczek.
Cathal podrzucił monetę, złapał ją w locie i ułożył na wierzchu dłoni.
- Orzeł.
Obejrzał się jeszcze na nich, dając chwilę na ewentualne uwagi czy przemyślenia, zanim ruszył w dół wzgórza, ku zabudowaniom.
Skręcając w prawo, trafiliby na wiekowy cmentarz, położony kawałek za wioską, otoczony częściowo skruszałym, kamiennym murem, na którym pomiędzy grobami szumiały wierzby. Idąc w lewo zbliżyliby się do budynków, które dało się wcześniej zobaczyć z góry. Przynajmniej jeden z nich leżał już w ruinie, z pewnością niezamieszkany – dwa, w tym jeden pod lasem, wyglądały, jakby zaraz w ruinę miały popaść. Reszta, rozsiana po okolicy, wyglądała jak typowe, mugolskie domy: zdążyli sprawdzić, że w okolicy powinna mieszkać przynajmniej jedna, może dwie rodziny czarodziejów, ale na pierwszy rzut oka nie dało się rozróżnić, które z nich należą do kogoś.
Zza jakiegoś płotu zaszczekał pies, z jednego z kominów unosił się dym. Parka dzieci bawiła się na ulicy piłką, na drewnianej, zmurszałej ławce pod domem siedziała starsza kobieta, zza innego zabudowania docierał ich uszu dźwięk rąbanego drewna. Nic nadzwyczajnego – zwykła, niewielka, raczej uboga wioska.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
07.11.2024, 13:42  ✶  
Popatrzył za Ginny, która oddaliła się od nich, ale szybko odwrócił wzrok rozumiejąc co się dzieje. Nie był świadom tego, że źle znosi teleportację, ale z drugiej strony, nic by na to nie poradził. Bo dostanie się tutaj innym środkami transportu zajęłoby zbyt dużo czasu.
- Cukierka? -  zapytał dogaszając stopą o ziemie niedopałek i sięgając do kieszeni skąd wyjął kilka cukierków. W kieszenią Thomasa zawsze było kilka cukierków, które teraz zaoferował zarówno McGonagall jak i Szafiqowi, a pozostałe schował do kieszeni. - Mmmm, jabłkowy - skomentował tego, którego sam wziął.
Parsknął z metody jaką obrał, ale okazało się skuteczne, nie musieli się zastanawiać i dywagować nad tym gdzie idą, decyzja została podjęta. Dlatego nie zamierzał oponować i ruszył zaraz za Cathalem w stronę zabudowań.
- Tam powinien być cmentarz - dodał przywołując wspomnienia odnośnie poprzedniej wizyty w tym miejscu. Przeniósł spojrzenie na Guinevere nim dodał. - To dobre miejsce, żeby zacząć, prawda? Chodźcie - choć pytał i sugerował to poprowadził ich w tamtą właśnie stronę. Tak chyba przecież było lepiej zacząć, niż zaczepiać nieznajomych na ulicy czy chodzić od domu do domu z pytaniami. Zresztą za bardzo nie mieli kogo tutaj pytać jak zauważył im bardziej zbliżali się do wioski, jak zauważył mieszkańców było jak na lekarstwo, zresztą tak samo jak i budynków. Czy na cmentarzu znajdą cokolwiek o Blackwoodach? Jakiś stary grób? Być może, ale kto wie czy cokolwiek jeszcze tam odczytają z płyt, przecież mogło być tak, ze tak jak wioska podupadła z czasem, tak nie było komu dbać o miejsce pochówku tych, których rodziny tu już nie mieszkały.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#6
16.11.2024, 17:36  ✶  

Nie tyle nie miała swoich preferencji, co nie była skupiona na pytaniu, gdy taktownie oddalona rzygała jak kot pod krzaczek. Uniosła za to brwi, kiedy zamiast usłyszeć odpowiedź, zobaczyła monetę w rękach Cathala i nieco sceptycznie patrzyła na jego sposób „wróżenia”, czy raczej oddawania ich losu w ręce… absolutu, w którego nie chciał wierzyć, a przynajmniej nie do końca. To Leta była zawsze największym sceptykiem, ale Ginny nigdy nie zamierzała się wdawać w nią w wielkie dyskusje: znała już ten typ człowieka, który jeśli sam nie jest w stanie czegoś dostrzec i zrozumieć, to będzie zaprzeczał istnieniu siły wyższej; wiedziała swoje jedna jak i druga, chociaż to Guinevere musiała się zawsze nasłuchać, nigdy w drugą stronę.

Wyciągnęła dłoń do Thomasa, kiedy zaproponował cukierka. Rzadko kiedy odmawiała takich propozycji, a odkryła, że całkiem pasują jej słodycze z Wielkiej Brytanii (była zwłaszcza fanką fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta, którego zresztą poznała osobiście i wygrała u niego zrobienie ciasta).

– Jak potrzebowałeś wskazówki, to mogłam wyciągnąć wahadełko – odparła, gdy moneta już wskazała swój wynik: orzeł znaczy wioska. – Nie wiedziałam, że nagle stałeś się fanem wróżenia – dodała jeszcze z przekąsem, po czym wcisnęła sobie bardzo ostentacyjnie cukierka do buzi.

Pokiwała głową, kiedy Thomas wspomniał o cmentarzu i poprowadził ich w tamtą stronę. Rozglądała się z ciekawością na boki, zauważając, że to naprawdę bardzo mała wioska i zapewne ich pojawienie się tutaj wzbudzi pewne zainteresowanie, gdy już zostaną zauważeni, ale cmentarz był w drugą stronę ośrodka mieszkalnego i była szansa, że choć przez dłuższą chwilę nikt nie będzie patrzył im na palce. Myślała w zasadzie podobnie do Thomasa: może znajdą tutaj cokolwiek związanego z Blackwoodami? Coś, co pominęliby, gdyby nie te dziwaczne sny, jakie śniła od pewnego czasu? Jasne, jezioro było pewniakiem do sprawdzenia, ale teraz mogli się pokręcić tutaj. A cmentarz niósł w sobie ogrom historii.

– Ciekawe jak stare są te groby – zaczęła, chcąc w pierwszej kolejności zorientować się w datach i nazwiskach, o ile cokolwiek będzie dało się odczytać.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
18.11.2024, 10:19  ✶  
– Jeśli masz ochotę, możesz prowadzić wahadełkiem – stwierdził Cathal, posyłając kobiecie nieco leniwy uśmiech. Nie pozwoliłby na to oczywiście, gdyby uważał, że wybrane najpierw miejsce faktycznie ma ogromne znaczenie, bo cóż, Ginny miała rację: był sceptykiem (a w dodatku koszmarnym uparciuchem). Nie tak wielkim jak Leta, ale nie wierzył, że symbol na dnie filiżanki cokolwiek znaczy, i jego zdaniem większość przepowiedni zaś stawała się jasna dopiero, gdy się wypełniały, a to oznaczało, że prawdziwe proroctwa zdarzały się rzadziej niż deszcze żab w magicznym Londynie.
Ale wiedział, że niektórzy potrafią odgadnąć twoje intencje, a poza tym nie lekceważył daru Trzeciego Oka zupełnie. Pracował kiedyś z widmowidzką i to nauczyło go, aby pewne rzeczy brać pod uwagę, nawet jeżeli z natury pozostawał trochę niedowiarkiem.
W końcu tutaj pojawili się ścigając sen.
Nie protestował, gdy jego towarzysze wybrali cmentarz. Skierował się ku ścieżce, odbijającej na bok, i zostawili za sobą zabudowania, dym z kominów, szczekanie psów. Przekroczyli granicę podniszczonego murku, wokół którego gęsto rosły chwasty, a potem rząd grobów z ostatnich dwudziestu lat – weszli najwyraźniej od strony nieco nowszej części cmentarza. Większość z nich nie wyróżniała się niczym specjalnym, chociaż niektóre z pewnością opowiadały historie. Jak siedem imion z tym samym nazwiskiem, wszyscy zmarli w jednym roku. Albo parę grobów sprzed kilkunastu lat – najwyraźniej w wiosce doszło do jakiejś katastrofy albo epidemii. Gdy przeszli dalej, jeden grób zwrócił uwagę na tyle, że Cathal przystanął i przypatrywał się mu przez chwilę, z uniesionymi brwiami.
– Nie spodziewałbym się takich rzeźb na cmentarzu – stwierdził, przypatrując się posągowi kochanków, splecionych w uścisku, umieszczonym na grobie dwóch osób, małżeństwa, które pewnie te pół wieku temu było w okolicy najzamożniejsze i pieniądze dosłownie postanowili zabrać ze sobą do grobu. Miał to być symbol ich miłości? Któreś było wielkim wielbicielem sztuki francuskiej? Chcieli pochwalić się i wyróżniać nawet, gdy już zemrą?
Pogrążony w zamyśleniu nie od razu ruszył dalej – ku innym, starszym grobom.
Dlatego Thomas jako pierwszy mógł dostrzec, że na jednym, zaniedbanym i podniszczonym, umieszczono imiona i nazwisko „Leonel i Elizabeth Blackwood”. Poza nimi znajdowały się tylko daty urodzenia i śmierci: ona zmarła w roju 1890, on w 1896. Rozglądając się dalej, on i Ginny mogliby dostrzec w kolejnej alejce już niemal rozpadającą się, popękaną płytę, na której wprawdzie brakowało dat, ale też znajdowało się nazwisko Blackwoodów.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
20.11.2024, 03:39  ✶  
Cała dyskusja na temat wyboru rodzaju narzędzia do wróżenia przeszła mu koło ucha, bo zajęty był odpakowywaniem własnego cukierka. Był wyjątkowo mocno zaplątany, chyba Nora robiła to specjalnie, żeby nie wyjadł wszystkich gruszkowych od razu i musiał się nieco dłużej męczyć z ich odpakowywaniem. Ale wreszcie udało mu się wysupłać z papierka słodką nagrodę i bez chwili wahania wpakował sobie cukierka do ust. W sam raz, aby ruszyć z resztą ścieżka w stronę cmentarza.
Rozglądał się po okolicy, ale nie było tu zbyt wiele do oglądania, większość można było dojrzeć z daleka, z bliska widać było po prostu niedoskonałości i jak ząb czasu nadgryzał zabudowania.
Cmentarz w tak małej wiosce nie mógł być ekscytującym wiersze, Thomas nie spodziewał się, żeby zobaczyli tu coś więcej niż jeden, może dwa bardziej ozdobne groby, na pewno nie jakieś rodowe mauzoleum. To czego jednak się nie spodziewał to wielka rzeźba upamiętniająca zmarłych.
- Myślę, że nikt się nie spodziewał, dość niecodzienny to widok - zgodził się z Cathalem i przyjrzał się napisowi na grobie. Nazwisko jednak nie mówiło nic, prezent od dzieci upamiętniających kochających się rodziców? A może bezdzietne małżeństwo, które  swoja fortunę przeznaczyło na właśnie taki nagrobek? Cóż, musieliby spytać o to kogoś w wiosce.
-Tutaj - zdołał cicho kucając, z głośnym odgłosem strzelających kolan, przy płycie nagrobka. - Leonel i Elizabeth, zmarli w ubiegłym stuleciu - powiedział i miał nieodparte wrażenie, że coś skłania go do dotknięcia nagrobka. Wiedziony jednak doświadczeniem wiedział, że coś takiego było głupie, nawet na niewinnie wyglądającym cmentarzu. - Może leży tu ich więcej - dodał jeszcze podnosząc się i rozglądając się dalej. nazwisko Blackwoodów pojawił się ponownie, tym razem na zniszczonej płycie, gdzie brakowało dat. - Cathal, Ginny! - odezwał się nieco głośnie i rozejrzał czy w okolicy nie kręcą się mugole, wiedział, że muszą być ostrożni, ale jednocześnie potrzebowali odpowiedzi, gdyby tak... Dyskretnie wyciągnął różdżkę z zamiarem rzucenia zaklęcia, które pozwoli oczyścić zniszczony nagrobek.

Kształtowanie ◉◉◉○○ - wyczarowanie płynu czyszczącego kamień, aby odkryć czy nic się na nim nie kryje.
Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 86
Sukces!
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#9
22.11.2024, 10:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2024, 21:32 przez Guinevere McGonagall.)  

– Żebym wyglądała dla mugoli jak wariatka szukająca żył wodnych czy coś w ten deseń? Nie podpuścisz mnie – ale tak naprawdę to był to doskonały pomysł, gdyby jednak się na kogoś natknęli i trzeba było wyjaśnić ich dziwaczne zachowanie. Dotknęła przy tym łańcuszka, który zawsze nosiła na szyi, co jednak było na jego końcu schowane było pod jej dekoltem. Te przekomarzania pomiędzy Calem a nią były tak normalne, że sama ich już nie dostrzegała, koledzy z obozu tylko wywracali oczy albo się śmiali, za to czy Thomas był do tego przyzwyczajony, to musiał ocenić on sam.

– Chyba rzadko tu chodzą. Patrzcie jak zarosło przy murku – wskazała głową, kiedy przekroczyli granicę cmentarza i z większą intensywnością zaczęła się przyglądać nagrobkom, i ogólnie całemu otoczeniu. Zatrzymywała się ezy niektórych grobach na chwilę dłużej, jak choćby przy tym, gdzie w jednym roku pochowano osoby o tym samym imieniu i nazwisku, na rzeźbę kochanków tylko się uśmiechnęła. – Co, zbyt wyzywające jak na twoje gusta? – fakt faktem nie było to zbyt standardowe wśród bogobojnej mugolskiej społeczności i taki nagrobek… cóż. Był ekstrawagancki, ale prócz tego, że ktoś miał ewidentnie za dużo pieniędzy i zachcianek, nie był aż tak ciekawy.

Ciche nawoływanie Thomasa odwróciło jednak jej uwagę od tej dziwacznej rzeźby i przyspieszywszy (na ile da się przyspieszyć pomiędzy starymi i nowymi grobami, jednymi bardziej, drugimi mniej zadbanymi i zatopionymi w ziemi), w końcu stanęła obok niego, marszcząc brwi.

– No cóż, nazwisko się zgadza – rzecz jasna imion nie mogli znać, bo były zbyt młode w stosunku do zagłady wioski, którą ciągle badali. Ginny nie miała jednak takich oporów jak Thomas to nie były groby schowane w trudno dostępnym mauzoleum, a na otwartym na wpływ atmosferyczny cmentarzu, po którym chodzili zwykli ludzie. Schyliła się i dotknęła płyty, odsuwając z niej jakieś paprochy, liście i inne dziwne rzeczy. Nie dostrzegła, by ktoś zajmował się tym grobem, najwyraźniej rodzina też już nie żyła… a gdy się rozejrzała dostrzegła to, co Thomas – tym razem rozpadającą się płytę i nazwisko… podniosła się, by podejść też tam.

– Najwyraźniej Blackwoodzi tu mieszkali dawno po zniszczeniu wioski. Ktoś przeżył, albo to dalsza rodzina… i najwyraźniej nie każda wróżba to całkowita bajeczka, hmm? – spojrzała tu wymownie na Cathala, nadal trochę go zaczepiając. – Ciekawe, czy znali Cassandrę. Albo czy o niej słyszeli – brała pod uwagę, że ten grób był jeszcze starszy, a skoro czarodzieje żyli dłużej… bo to musieli być czarodzieje, prawda?

Widząc, że Thomas rozgląda się i wyciąga różdżkę, sama się rozejrzała, gotowa w razie czego zasłonić Thomasa, by kupić mu czas, albo w jakiś sposób odwrócić od niego uwagę.


Percepcja ◉◉◉○○
Rzut Z 1d100 - 1
Krytyczna porazka

Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#10
24.11.2024, 21:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2024, 21:49 przez Cathal Shafiq.)  
Cathal, wyrwany gwałtownie ze swojego zamyślenia, spojrzał na nich półprzytomnie, jakby w pierwszej chwili nie zdawał sobie sprawy z tego gdzie i kiedy się znajduje. Dopiero potem ruszył w ślad za Thomasem i Guinevere, by przyjrzeć się nagrobkom, na których umieszczono nazwiska Blackwoodów.
Były absolutnie niemagiczne, a przynajmniej takie zdawały się na pierwszy rzut oka. Nie dostrzegali symboli, run, materiałów, napisów, które mogłyby wskazywać na to, że należały do czarodziejów. Mogłaby to być przypadkowa zbieżność nazwisk – gdyby nie sny prześladujące od jakiegoś czasu McGonagall i to, że przybyli tutaj szukać czegoś właśnie takiego. Cathal przykucnął, szukając właśnie jakichś oznak wskazujących na niezwykłość nagrobka małżeńskiej prawdopodobnie pary… nie znalazł jednak niczego.
Gdy Thomas i Ginewra zabrali się za oględziny drugiej płyty, mogli dojść do tego, że prawdopodobnie imieniem, które znajdowało się na nim w przeszłości było „Cassandra”. Nie mógł to być grób Cassandry Blackwood, która pozostawiła po sobie zaklęty zwój w wiosce – prawdopodobnie byłby starszy, poza tym wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że kobieta zginęła podczas zagłady wioski.
Ale nie mógł to być też przypadek.
Guinevere poczuła gwałtowny ból głowy: jakby ktoś wetknął szpileczkę wprost w jej mózg, mniej więcej w tę jego przednią część. Mogłaby przysiąc, że coś się do niej dobijało – ale nie mogło się „przebić”. Może po prostu dalej źle się czuła po teleportacji, a może magia płynąca w jej krwi szeptała do niej właśnie, usiłowała coś podsunąć… i nie mogła, nigdy nie rozbudzona w pełni, nie wyćwiczona.
Cathal milczał bardzo długo, zapatrzony w napisy. W jego głowie tymczasem odtwarzały się wszystkie odbyte rozmowy na temat Cassandry, każdy szczegół wspomnienia, które kiedyś obejrzeli.
– Wioska była odcięta od światła, a Blackwoodowie bardzo dumni ze swojej przywódczej roli. Nie wierzę, że po prostu osiedliliby się gdzieś indziej. Ale Cassandra przewidziała zagładę. Być może zdołała kogoś odesłać poza wioskę? Młodszą siostrę, syna? – zasugerował w końcu. – Mogli żyć tutaj przez kolejne pokolenia. Nie mieli w tamtej wiosce kontaktu z czarodziejami, nie wiedzieliby więc gdzie ich szukać… jeśli wymieszali się z mugolami, mogli zatracić z czasem magiczne zdolności. I żyć tu, między nimi. Może w wiosce znajdziemy ich potomków.

/Info rzucam Calem ze względu na bardzo niskie wyniki Ginny, inaczej dałabym narracyjnie dla niej wskazówki z sesji/
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (4823), Guinevere McGonagall (4582), Thomas Figg (3626)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa