Siedziała z opasłym tomem na kolanach na zamkowym dziedzińcu, zajmując jeden z kamiennych parapetów. Jej przyjaciółki pochłonięte były spotkaniem prefektów, mogła więc oddać się lekturze prawiącej o uzdrawiających zaklęciach zaawansowanych, z których zdawała SUMy. To był jej ostatni rok. Wszystko miało się zmienić, ale nie chciała nad tym myśleć teraz, chociaż dostrzegała postępujące we własnym charakterze zmiany. Zauważyła, że czyta tą samą stronę kolejny raz, więc uśmiechnęła się pod nosem, ruchem głowy odgarniając do tyłu jasne włosy, które sięgały jej już do pasa. Ubrana była w szkolny mundurek - spódnicę w barwach domu, plisowaną i kawałek przed kolano, a w nią wciągnięta była biała koszula na krótki rękaw, zapinana na perłowe guziki. Zamiast krawatu, miała pod szyją wstążkę, a na nogach zakolanówki i czarne trzewiki. Zawsze była nienaganną uczennicą, nauczyciele ją lubili. Świergot ptaka sprawił, że podniosła wzrok, a chwilę później omiotła jasno niebieskimi oczami najbliższe otoczenie.
Nie była specjalnie zainteresowana ludźmi, chłopcami. Miała swoje towarzystwo, Brenna i Victoria, a dodatkowo Castiel i Fergus zajmowali większość jej czasu. Bandy Borgina, którego dostrzegła siedzącego na parapecie naprzeciwko - zwyczajnie nie lubiła. Cała czwórka traciła punkty, była zakochana w sobie i nierozłączna. Srebrni chłopcy Slytherinu, z których każdy zdawał się być gorszym kobieciarzem. Z niezadowoleniem przyznała, że zmienili się jednak we wakacje, nabierają zupełnie innej sylwetki, wyrazu oczu i chyba przede wszystkim głosu. Nie miała z nimi styczności. O dziwo Stanley siedział sam, bez swojego cienia w postaci obdarzonego na pewno ADHD Anthonyego. Jej uwagę poza ciemnymi włosami opadającymi na czoło, przykuł jednak papieros. Nierozsądny, jak zawsze.
Nie jej sprawa. Pokręciła głową, wracając do książki, czym nie dało się jednak nacieszyć długo. Znajomy głos dotarł jej uszu - piskliwy, głośny i świadczy tylko o tym, że w ich stronę zmierzała Pani Profesor. I normalnie by to jej nie obchodziła, ale na Merlina, jak zobaczy go z papierosem, znów stracą punkty. Zresztą, czy nie miał już wystarczająco grubej teczki i dyrektora? Nie zauważyła nawet, jak stuknęła palcami w okładkę, kalkulując wszystkie za i przeciw najprawdopodobniej najlepszego pomysłu, jaki miała.. Wahała się kilka sekund, wędrując spojrzeniem pomiędzy książką, a korytarzem prowadzącym od mostka na dziedziniec, a potem wstała, dłonią poprawiając spódniczkę.
W odpowiednim momencie i z odrobinę nieśmiałym uśmiechem stanęła przed nauczycielką tak, aby go zasłonić i tak, aby Stanley tego nie zauważył. Jeszcze tego by jej brakowało, żeby sobie coś pomyślał. Rozmawiały chwilę o lekturze, Cynthia zadała kilka pytań o prace domową, korzystając z zaangażowania kobiety w odpowiedzi, ruszyła leniwie w stronę wejścia do zamku, tak, aby ta nie miała możliwości dostrzeżenia tego nieszczęsnego papierosa zza kolumn. Gdy drzwi się zamknęły, westchnęła ciężko i przytuliła książkę do siebie, chcąc wrócić na zajmowane wcześniej miejsce, zerkając tylko mimochodem na siedzącego ślizgona. Gdyby była prefektem, powiedziałaby mu kilka słów, ale nie leżało to w jej kompetencjach. Mijając go jednak w drodze do parapetu, przymknęła oczy, kręcąc głową. Przystanęła, odwracając głowę w jego stronę. Zlustrowała go wzrokiem, starając się nie skupiać na niczym innym, niż paskudnej używce. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, jednak ostatecznie żadne słowo nie uciekło spomiędzy jej ust, a ona usiadła, otwierając książkę na swoich kolanach. Jeszcze by sobie coś pomyślał. Chodziło tu o punkty i godność Slytherinu, nic innego.