• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
30.08.72 (Alice & Baldwin) – W krainie baśni

30.08.72 (Alice & Baldwin) – W krainie baśni
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#1
17.12.2024, 21:36  ✶  
Poranne próby zawsze stanowiły dla Alice wyzwanie. Pewnie, nie miała problemu ze wstaniem z łóżka i ogarnięciem się. Największym kłopotem było to nieznośne uczucie typu „Matko, jak mi się nie chcę”. Ludzie, którzy znali Alice nigdy by nie powiedzieli, że mogłaby tak właśnie się czuć wczesnym rankiem. Odgrywała przecież tak zmotywowaną, gotową do działania! Tyle, że nawet i pozytywnie nastawionym osobom zdarzały się takie ranki.

A przecież tego dnia nie miało być źle. We wrześniu The Globe wystawiał na małej scenie mugolskie baśnie w interpretacjach czarodziejów. Wszystko w ramach akcji charytatywnej, w której zbierano pieniądze na dzieciaki, których rodzice nie mieli środków na leczenie drogimi eliksirami. A Alice miała szczęście grać złą królową w „Królewnie Śnieżce”.

O ile prywatnie Bletchley by muchy nie skrzywdziła, musiała przyznać, że granie złoczyńców dawało jej mnóstwo frajdy. Nawet nie chodziło o wniknięcie w psychikę takiego kogoś, lecz o to, że wiązała się zawsze z tym pewna przesada, szczególnie w spektaklach dla dzieci. Zła królowa miała być zmanierowana, przeciągać litery i złowieszczo się śmiać. Dla każdego dobrego aktora była to gratka.

W The Globe Alice pojawiła się z tacką z kubkami z kawą dla pozostałej obsady. Jednak okazało się, że mimo, że była na czas, reszta obsady się spóźniała... Poza jedną osobą.

– Baldwin! Dobrze cię widzieć – uśmiechnęła się do młodszego chłopaka – Przyniosłam kawę, jeśli masz ochotę!
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
18.12.2024, 15:37  ✶  
Było coś ekscytującego w chwili, gdy miłościwie im panujący Selwynowie, po głębokich dyskusjach co, kiedy i na jakiej scenie wystawić, ostatecznie decydowali się na jakiś projekt. Choć trwały już próby do szeroko zapowiadanego na wczesny październik “Peer’a Gynt’a” to teatr żył też takimi drobiazgami jak akcje charytatywne.
Co się nagadał, że on na żadną Big Pharmę zbierać nie będzie, bo to tylko trucie młodych czarodziejów, to jego. Ot, buntownik z wyboru - większość członków teatralnej rodziny była do tego przyzwyczajona. Ale potem usłyszał coś o mugolskich baśniach i po pierwszym, typowo czystokrwistym oburzeniem, dał się przekonać.
Mugolskie baśnie były inne. Były powiewem świeżości w nudnym, skostniałym repertuarze ich mekki Sztuki.

Dzień wywieszenia listy nazwisk przypisanych do konkretnych ról był jak wcześniejsze Yule. Oczekiwania, nadzieje, zawody. Jakaś młoda aktoreczka się popłakała bo w zaaranżowanej pod magiczne realia wersji Kopciuszka przyszło jej grać brzydką siostrę. Ktoś inny głęboko westchnął znajdując swoje imię przy roli “martwego wieśniaka bez głowy przy płocie (nr 7)”
Baldwin chciał od życia tylko jednego. JEDNEJ małej roli, która zmieniłaby oblicze jego teatralnej persony po wsze czasy. Takiej, która nareszcie dawała mu szansę zabłysnąć w świecie!
No ale chuj.
Nie załapał się na żadnego z siedmiu krasnoludków. Zaiste, nie było sprawiedliwości na tym świecie! Zero. Null. Nada! Był wystarczająco dobry, żeby raczyć publikę hamletowymi przemowami czy makbetowskim rozdarciem serca i ducha, ale to, to już był inny kaliber tak? Nawet głupiutka Tonks, która dopiero co dołączyła do ich świty się załapała. Bo co? Bo miała metr czterdzieści w kapeluszu? Oburzające.
Ach, być takim krasnoludkiem to było coś. Żadnej pracy, żadnych problemów, nic tylko hopsa hopsa.
Zanim jednak zdążył zacząć się boczyć znalazł swoje nazwisko przy starym królu ze Śnieżki i fleciście z Hameln i szczerze mówiąc - poczuł się całkiem ukontentowany. Podobno król dostał w pakiecie startowym brodę do ziemi i żonę - Złą Królową - w postaci jak szybko odkrył Alice Bletchley.

Życie tak blisko teatru miało swoje plusy - z reguły się nie spóźniał na próby, a kiedy jednak zaspał - to ściągnięcie pana Malfoy’a na dół zajmowało kilka chwil. Nawet jeśli mało przytomnego i przysypiającego w każdej wolnej chwili gdzieś za kulisami. Szczególnie w czasie pełni.
Tym razem był jednak wcześniej. Siedział na twardym taborecie przy szklanej trumnie, będącej nieodłącznym elementem Królewny Śnieżki, z pędzlem w jednej ręce, różdżką w drugiej, nucąc jakąś monotonną melodię, która najwyraźniej utkwiła mu w pamięci. Jakby kto się przysłuchał uważniej mógł wyłapać coś w stylu “ayaye coco jamboo aya ye”. Nanosił na drewnianą podstawę fantazyjne kolorowe kwiaty o drobnych płatkach, które pod wpływem magii falowały jakby ruszane niewidzialnym powiewem wiatru. Jego szczurzyca spała, zwinięta w kłębek na trumianej, miękkiej  poduszce. Najwyraźniej dla Rozalindy było zbyt wcześnie na cokolwiek innego. Zresztą - pierwszy szczur sceny wschodniej The Globe miał zaplanowane próby do epizodycznej roli we fleciście na inny dzień.

Prawda była taka, że próby nigdy nie zaczynały się o tej godzinie, o której powinny. Nie można było oczekiwać od bandy aktorów, że gdziekolwiek pojawią się na czas… I chyba naprawdę nikt tego nie oczekiwał.
Słysząc swoje imię, przerwał na moment swoją pracę. Odłożył pędzel do kubka z brudną wodą.
- Alice!- machnął lekko ręką na przywitanie, ale zaraz gest przywitania zamienił się bardziej w gest “chodź, chodź szybko.” Ewidentnie chciał się jej pochwalić swoją pracą. Spojrzał na jej wypełnioną kubkami tackę.- Bogowie mi cię zsyłają.- Westchnął rozmarzony, choć można było odnieść wrażenie, że mówi bardziej do kawy niż do Bletchey’ówny.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#3
21.12.2024, 17:14  ✶  
Złapanie Baldwina Malfoya na przyzdabianiu rekwizytów było jak znalezienie niezbyt pracowitego kolegi na pogaduchach w pokoju socjalnym. Oczywiście, większość załogi przyjmowała jego artystyczne ciągoty z otwartością. Rzadko spotykało się kogoś, kto chciał się dodatkowo angażować w sztukę teatralną. Zazwyczaj było odwrotnie: ludzie starali się jak najmniej napracować. Między innymi z tego powodu spóźniali się na próby.

Alice spojrzała na kunsztowne zdobienia namalowane przez jej kolegę z pracy. Kwiaty przywodziły jej na myśl wiosenny ogród, który uprawiały razem z mamą. Robiły to zazwyczaj w tak zwanym stylu angielskim, co oznaczało, że dobierały roślinność ze sporą dozą dowolności. Tworzył się z tego potem artystyczny chaos, który również zdawał się być odzwierciedlony na sporządzonych przez Baldwina malunkach.

– Wygląda to ślicznie – skomplementowała go. – Wiesz, powinieneś się kiedyś poznać z moją siostrą. Ona też się interesuje sztuką. W każdej wolnej chwili siedzi z ołówkiem w ręku, aż trudno ją oderwać.

Alice nie wiedziała, jednak, czy Hestia i Baldwin nie byli troszkę innymi rodzajami artystów. A może by się dogadali? Byli w końcu w podobnym wieku. Może nawet kojarzyli się z Hogwartu?

– Długo już czekasz? – spytała Alice, siadając na krawędzi sceny. Upiła przy tym troszkę kawy. Cappuccino wczesnym rankiem rzeczywiście stanowiło swego rodzaju ambrozję.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#4
04.01.2025, 23:07  ✶  
Uniósł lekko kąciki ust, słysząc pochwałę. To nie było żadną tajemnicą, że lubił kiedy doceniano jego prace. Nawet jeśli większość mieściła się bardziej z zakresie „tych przerażających i dziwacznych” niż „uroczych i ślicznych”. Ostatecznie odłożył pędzel i farby, uznając, że wystarczy. Co za dużo to nie zdrowo.
- Będziesz musiała nas poznać. Choć świat londyńskich artystów jest wyjątkowo mały, łatwo się w nim rozmijać.- Odparł z tym samym nonszalanckim, pewnym siebie uśmiechem. Byli ludzie, którzy uważali świat za swoją piaskownicę i patrzyli na niego, bez względu na to o jakich okropnościach pisali w gazetach, przez piękne, różowe szkła okularów. Baldwin był niewątpliwie jednym z takich ludzi. Sprawiał wrażenie jakby niewiele go obchodziło, jeszcze mniej ruszało czy napawało jakimkolwiek niepokojem.

Porzucił swój stołek, żeby pokonać dzielącą ich odległość. Przysiadł obok na krawędzi sceny. Sięgnął po jeden z kubków do kawy. Zastanowił się przez chwilę nad czym, ale ostatecznie uznał, że w sumie nie zaszkodzi starszej koleżanki zapytać.
- Alice… Bo słuchaj. Ty masz siostrę, no i… w ogóle jesteś kobietą.- Brawo panie Malfoy. Nie ma to jak zgarnąć punkty za bycie najbardziej niezręcznym człowiekiem człowiekiem na świecie. Wziął głęboki oddech, co wcale nie pomogło jego sytuacji. Przez moment nawet żałował, że zaczął temat.- Czy potrafisz zaplatać warkoczyki? Po prostu… - Potarł twarz dłonią. Jak powiedzieć komuś, że ma pod opieką ghoula w ciele sześciolatki o burzy loków, które potrafi sobie wyrwać, kiedy wpadają jej do oczu, żeby nie mówić, że ma się pod opieką owego ghoula.- Moja kuzynka ma córkę – Brawo Lorraine, ciesz się swoim niepokalanym poczęciem czy coś. Nawet jeśli ghoulka była bardziej jego pociechą niż Lorraine, ale to było zbyt skomplikowane do wytłumaczenia.- I młoda czasem jest pod moją opieką. Aspiruję do bycia tym cool wujkiem, nie?
Upił łyk kawy.

To było zabawne, jak o tym pomyślał. Takie prowadzenie dwóch kompletnie niezazębiających się ze sobą żyć – gdy znajomi z teatru nie mieli pojęcia, że gdzieś tam na Nokturnie czeka na niego rodzina – ta prawdziwa rodzina¬. Nieidealna, pełna wad. Ale jego. A większość meneli z Nokturnów, która nigdy nie postawiła nogi w teatrze nie miała pojęcia, że Baldwin Malfoy jest kimś więcej niż cwaniaczkowatym, wiecznie pijanym typem z bohemy Orfeusza.
- Krótko spałem w nocy.- Odpowiedział wymijająco na jej pytanie. Krótko niekoniecznie znaczyło źle, a w przypadku tego aktora znaczyło, że po prostu nie spał sam. Mógł zejść do teatru wcześniej, kiedy Scarlett wyszła rano załatwiać jakieś swoje sprawy.- Podekscytowana wystawianiem bajek?
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#5
10.02.2025, 17:21  ✶  
Nie spodziewała się takiego pytania od Baldwina Malfoya. Nie, żeby było w nim coś złego. Po prostu raczej kojarzyła swojego kolegę z pracy z pasją dla wysokiej sztuki, co stereotypowo wiązało się z dużą dozą intelektualizmu i... indywidualizmu. Alice skarciła się w duchu. Ocenianie ludzi po takich powierzchownościach nie było w porządku. Starała się tego wyzbywać z każdym dniem.

– Oczywiście, że potrafię je pleść. Cienkie, grube, dobierane, cokolwiek tylko zapragniesz – odrzekła pół żartem. – Wiesz, sam fakt, że o tym ze mną rozmawiasz czyni cię cool wujkiem. Znam niestety wielu facetów, którzy nigdy by nie zapytali o żadne warkoczyki. Wiesz, męskich mężczyzn, którzy robią tylko męskie rzeczy.

W sumie jednym z niewielu wyjątków, które Alice znała, był jej ojciec. Zaplatał jej i Hesi warkocze, bawił się z nimi lalkami i przebierał się za królewny. A na co dzień był przecież aurorem, można powiedzieć, że twardzielem. Cóż, znów pozory potrafiły zwodzić. Łatwo było po nich oceniać, ale nie zawsze po prostu przekazywały prawdę.

– Jasne. Wiesz, ojciec mi je czytał, gdy byłam mała. Wychowałam się na zarówno magicznych bajkach, jak i na mugolskich. Czasem nawet starałam się je łączyć. Przyznam, że wychodziło mi to raczej nie najlepiej – roześmiała się.

Od tych przygód właściwie zaczęło się jej zamiłowanie do pisarstwa. Spotykała się z różnymi opowieściami, poznawała je i zakochiwała się w nich. Zawsze chciała tworzyć własne, zarówno na scenie, jak i w postaci powieści. Drugie osiągnęła całkowicie (choć pod pseudonimem i w atmosferze ekscytującej tajemnicy), a pierwsze połowicznie. Niby odtwarzała historie jako aktorka, ale jakoś nigdy nie odważyła się zgłosić własnego scenariusza dyrektorowi teatru. Przecież, w teorii, nie miała żadnego pisarskiego portfolio.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#6
16.02.2025, 10:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.02.2025, 10:34 przez Baldwin Malfoy.)  
Prawdą było, że Baldwin kochał Sztukę całym swoim sercem. Przelałby ostatnią kroplę krwi, gdyby miał przez to udowodnić swoje oddanie. Ale w tej bezkresnej miłości nie było miejsca na ekskluzywność. Nie próbował udawać, że docenia Szekspira bardziej tylko dlatego, że paru dzianych typów przed wiekami oświadczyło, że to jest dobra sztuka. Nie. Doceniał go za kunszt, za głębię myśli prostotę uczuć. Tak jak cieszył oczy klasykami malarstwa, tak zachwycał się fowistami, dadaistami czy  nabistami. Szukał geniuszu w impresji równie zażarcie co abstrakcji.
Sztuka nie była warta uwagi, bo ktoś nadał jej ową wartość. I nad niczym w świecie Baldwin nie ubolewał tak, jak w ograniczonym spojrzeniu wielu czystokrwistych, którzy spopieliliby "Strzaskaną Kolumnę" Kahlo tylko dlatego, że ta była mugolką.
Ale ich świat był daleki od doskonałości, więc o swojej miłości do dzieł sztuki niemagicznego świata Malfoy opowiadał tylko po pijaku. I tylko w towarzystwie, które za nic miało to czy ktoś miał w krwioobiegu więcej szlamu niż hemoglobiny, bardziej zastanawiając się czy starczy im na kolejną butelkę chrzczonej ognistej.

Chłopak spojrzał na nią tak jak potrafi tylko spojrzeć prawdziwie zagubiony w świecie kobiecych tajemnic mężczyzna; wzrokiem błądzącym gdzieś hen hen za rozumem. Dobierane? Cienkie? Dobra Matko, Pani Księżyca, ileż było tych różnych warkoczyków? Nabijała się z niego czy mówiła serio? Czy przyjdzie mu tu poznać zakazane sekrety magii wyssane z mlekiem matki tylko przez córki?
- Yyyyy…- Odpowiedział niezwykle elokwentnie jak na aktora przystało.- Takie zwykłe warkoczyki? Młoda ma mnóstwo tych kudłów i lecą jej do oczu i...- Zamilkł wyraźnie pogubiony. To nie wystarczyło tylko wziąć włosów i cyk cyk zamotać tak, żeby się trzymały w ładnym warkoczu?
Zaśmiał się na wspomnienie tych wszystkich “męskich” facetów. Ach tak. Wielcy, potężni mężczyźni, samce alfa, pokonani przez kolorowe spinki.
- Wiesz Alice. Nie jestem magomedykiem, ale… I wybacz mi lekką obcesowość… Nie znam żadnego przypadku faceta, któremu kutas odpadł, bo zaplótł sześciolatce warkocze albo pozwolił sobie pomalować paznokcie.- Wzruszył lekko ramionami, po czym odstawił na moment swój kubek z kawą na teatralne deski. 

Słuchał jej uważnie, gdy opowiadała o swoim dzieciństwie. To było zwyczajnie w świecie interesujące - otaczać się tym całym nieznanym światem pozbawionym magii. Nie było to coś w czym osobiście chciałby uczestniczyć, ale już sam fakt, że ojciec jej czytał bajki. Marcus Malfoy nie zniżał się do tak niskiego poziomu uznając, że jego dzieci nie potrzebują żadnych bzdurnych historyjek. Był zbyt pochłonięty swoim własnym światem historii i religii, by zauważyć, że ani Baldwin ani Calanthe nie byli kolejnymi z jego oddanych studentów. Jego matka też należała do... wyjątkowo specyficznych czarownic.
- Młoda ma obsesję na punkcie królowej śniegu i małej syrenki tego całego Andersena. Ostatnio trafiłem też na takich jednych braci. Chyba jacyś Niemcy - Grimm? Bardziej brutalni, ale chyba Fridzie to nie przeszkadza. Kupiłem jej trochę tych książek, bo przysięgam jak jej ostatnio czytaliśmy jej Beedle’a i tą jego bajkę o skaczącym garnku to płakała tak długo aż jej nie transmutowałem małego kociołka, żeby sobie poskakali po Necro… domu cały wieczór.- Pokręcił niemal rozpaczliwie głową.- Księżniczki? Luz. Smoki? Nie ma sprawy. Ale boję się, że jak dojdziemy do baśni o trzech braciach to będę musiał sprawdzać czy każdy znaleziony kamyk na ulicy nie jest kamieniem wskrzeszenia.
Było w takich porankach coś co pozwalało zapomnieć, że gdzieś tam w ciemnościach czai się jakiekolwiek zagrożenie. Że przy pewnych ludziach nie wolno było rozmawiać o mugolach i ich pomysłach. Byli tylko oni, dość chłodne deski teatru i przyjemnie ciepła kawa.
- Co masz na myśli przez “łączyć je”? Wysyłałaś śpiącą królewnę na poszukiwanie fontanny magicznego losu?
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#7
22.02.2025, 21:57  ✶  
Teoretycznie mogła słownie wyjaśnić Baldwinowi, jak wiąże się warkiczyki, jednak byłoby to trudne, żmudne i zapewne nieskuteczne. O praktycznych czynnościach po prostu się nie mówiło, je się pokazywało. Aktorstwa też nie dało się nauczyć z podręcznika: trzeba było ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Tak samo było z drugim fachem Alice. Pisarstwo wymagało ciągłego treningu: zarówno czytania, jak i samego tworzenia tekstów. Całe szczęście, plecenia warkiczyków można było nauczyć się raz, a dobrze.

– Pokażę ci później, na Annelise – odparła, nawiązując do kukiełki, którą czasem stosowali na przedstawieniach. Z początku była trochę upiorna, a jednak wszyscy przyzwyczaili się do niej, po wszystkich próbach z jej udziałem. No i przydawała się właśnie do takich celów. – Masz też całkowitą rację. Takie przypadki medyczne raczej nie mają szansy się wydarzyć. Choć w gruncie rzeczy, nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie jak mamy do czynienia z jakimś wyjątkowo wrednym czarnoksiężnikiem – roześmiała się.

Co do bajek, to nie chciała Baldwinowi zdradzać za dużo swoich pomysłów na „retellingi” baśni. Niektóre były naprawdę niezłe, a lepiej było dmuchać na zimne, jeśli chodziło o tajną pisarską tożsamość. Może Malfoy nie był docelową publicznością „Kronik Kensington”, ale kto wie? Może lubował się w regencyjnych romansidłach?

– Och, to nie było nic poważnego. Wiesz, myślałam nad tym, czy może mugole wzorowali swoje baśnie na prawdziwych wydarzeniach. Roszpunka mogła na przykład być obłożona klątwą porostu włosów, magicznie zwierciadło mogło być po prostu zaczarowane, a dobra wróżka świetnie posługiwała się transmutacją.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#8
19.03.2025, 11:09  ✶  
Skinął lekko głową. Annelise była równie urocza co creepy jak miał być szczery - ot jak to kukiełka teatralna. Ale do tego mogła się nadać lepiej niż jakaś ich żywa koleżanka.
- Alice Bletchley. Jesteś najlepsza, wiesz o tym? - Stwierdził z tą swoją zwyczajową nonszalancją. Jednego nie można było Baldwinowi odmówić - należał do najbardziej wyluzowanych członków trupy teatralnej; nawet ze swoimi dziwactwami i przyzwyczajeniami, czy nawet nerwowymi tikami, gdy ktoś (nie)chcący striggerował jego Milforda, Malfoy zdawał się być wiecznie wychillowany. Na wszystko miał czas, zawsze wszystko ogarnięte kiedy trzeba, nigdy wcześniej.- Nawet jeśli przez twoje nauki narażę się potężnemu czarnoksiężnikowi, co to nienawidzi wszystkiego co niemęskie.

Rzeczywiście, Baldwin nie należał do wielkich fanów…yy… czytania czegokolwiek. Syn człowieka, który pisał grube tomiszcza dotyczące etyki, historii magii i religii, ostatni raz zwykłą książkę widział kiedy musiał podeprzeć stolik w sypialni. Ale w jego życiu było ostatnimi czasy tyle kobiet, że pewnie by znalazł jakąś chętną na romansidła.
Zastanowił się moment nad słowami Alice.
- Odkąd pamiętam uczono mnie, że mugole lubią kraść nasze… w sumie … wszystko co nasze.- Wzruszył lekko ramionami.- Kradną nasze tradycje, religijne obrzędy. To czego nie rozumieją - to niszczą. Palą. Ojciec zawsze powtarzał, że są odtwórczy. Ale…- Zamilkł na moment jakby próbował zebrać myśli. Rozmowy o mugolach nigdy nie były tymi najłatwiejszymi. Zwłaszcza, gdy było się wychowanym w tak toksycznym, magirasistowskim i konserwatywnym środowisku za jakie słusznie uchodził ród Malfoy. Ostatecznie najwyraźniej zrezygnował z tego co planował tak naprawdę powiedzieć, bo potrząsnął głową jakby pozbywał się myśli jak upartych much.- Nie, nie ale. Po prostu nie zdziwiłoby mnie, gdyby było tak jak mówisz.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#9
24.03.2025, 18:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.03.2025, 18:22 przez Alice Bletchley.)  
Alice uśmiechnęła się promiennie na otrzymany od kolegi komplement.

— Coś tam wiem, choć trudno mnie nazwać ekspertką — odpowiedziała niby skromnie, z nutą dowcipu.

Właśnie to lubiła w takich spotkaniach w pracy. Jakąś spontaniczną życzliwość, która objawiała się w ludziach. To, że na chwilę stres odchodził na bok i dało się porozmawiać o drobnostkach. Nawet z Baldwina Malfoya, którego rodzinna reputacja była raczej onieśmielająca, można było wyciągnąć ten element bycia przysłowiową ciepłą kluchą. Było w tym coś prawdziwego. Alice uważała, że tożsamość człowieka konstytuuje się głównie w tym, co dobre, a nie co złe. Może była niepoprawną optymistką, ale sądziła, że to, co złe wynikało z cierpienia. Człowiek stawał się wtedy podatny na to, by łatwo wskazać odpowiedzialnego. To, co Baldwin opowiadał, właśnie było taką historią. Zrzucaniem na mugoli winy za wszelkie zło świata. Prawda była taka, że te animozje były reliktem dawnych czasów, które nowoczesność powinna wybaczyć.

— Interpretują to, co widzą, jak potrafią. Nie można ich winić za te próby poznania nas. Szczególnie, że zrobili z nas niemal coś fikcyjnego.  — A może rzeczywiście tacy byli? Może ich świat nie był wcale prawdziwy, a ktoś wymyślił ich dla własnej rozrywki? Cóż za ekscytująca i niemożliwa do udowodnienia filozofia! — Wydaje mi się, że teraz ich reakcje na nas byłyby inne, gdyby się dowiedzieli, że istniejemy. Mamy przecież mnóstwo rodzin mugolskich, w których magiczne dzieci żyją otoczone opieką i miłością. Czasy się zmieniają, ludzie też. Myślę, że zresztą u nas, czarodziejów, jest podobnie.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#10
23.07.2025, 08:04  ✶  
Nie wyglądał na przekonanego. Ewidentnie cała ta bajeczka o miłych mugolach, którzy by ich przywitali cieplutko (wcale nie z pochodniami i stosami) i życzliwie (w ogóle nie zamierzając od razu wykorzystać magicznych umiejętności jak taniej siły roboczej) mu nie leżała.
- Alice. Nie zapędzaj się w marzeniach.- Przysunął się odrobinę bliżej, po czym uniósł dłoń do góry i postukał z żartobliwą czułością w czoło czarownicy.- I lepiej się nie wychylaj z tymi promugolskimi zapędami. Serio. To niebezpieczne. Ja mam wyjebane, ale zaraz znajdzie się taki co nie będzie miał… - Powiedział łagodnie. Tak łagodnie jak tylko zdołał, nie chcąc zaraz wyjść na jakiegoś nacjonalistę. Po prostu wiedział jak działa ich świat, widział jak na Nokturnie traktowano głupiutkie bojowniczki o wolność i równość. Szkoda by jej było i jej ładnej buźki. Odsunął się od dziewczyny.- Wiem, że w twojej rodzinie pewnie jest inaczej, ale… To nie jest norma. Nie dla większości z nas. - Wzruszył ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Animozje czy nie, zrzucanie winy, albo branie jej na barki - to wszystko nie miało żadnego znaczenia, kiedy od dziecka tłumaczono ci kto jest czysty, a kto brudny; kto dzieli i rządzi, a kto ma siedzieć cicho i dziękować Bogom że dano mu przeżyć kolejny dzień.- Słyszałaś o tym typie. Tym no, Lordzie Valdemartinie czy jakoś tak. Mało to świrów jak on kręci się po świecie?

Zanim zdołał powiedzieć coś jeszcze drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Część obsady Bajek wtoczyła się zaspana do środka, ziewając przeciągle i przeciągając się wciąż w półśnie. Tylko ich reżyserka jak zwykle radośnie podskakiwała, naćpana pozytywną energią, kofeiną i (jak Baldwin podejrzewał, choć nadal nie miał na to dowodów) sporą dawką ciężkich narkotywków.
Podniósł się wreszcie ze swojego miejsca, ofiarując przy okazji pomocną dłoń Alice, jeśli chciała się wesprzeć przy wstawaniu.
- Wiem, że chcesz zmienić świat Alice.- Mruknął jeszcze cicho, upewniając się, że nikt ich z tej odległości nie usłyszy.- Ale nie daj się po drodze za to zabić, okej?
Zaraz potem na jego oblicze wrócił typowy nonszalancki uśmieszek, gdy do sceny dopadła aktorka grająca Królewnę Śnieżkę - ledwo siedemnastoletnia, wciąż jeszcze przerażona wielkim światem i sceną The Globe czarownica. Zaśmiał się serdecznie, pomagając pannie wejść na scenę.
Próby można było zacząć.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Baldwin Malfoy (2203), Alice Bletchley (1391)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa