• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[05.09.72, wieczór] la petite mort || perseus & rodolphus

[05.09.72, wieczór] la petite mort || perseus & rodolphus
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
02.01.2025, 23:58  ✶  
Pomimo temperamentności swojego charakteru, Perseus potrafił chować dumę do kieszeni. Nie spodziewał się jednak, że równie łatwo przyjdzie mu to z własnym sumieniem. Oto jednak był; ubrany w odświętną koszulę czekał na przybycie kochanka. Właściwie, to czekał jawiło mu się tutaj jako niewłaściwe słowo; w jego osobistym słowników czekanie implikowało wykazywanie się pewną dozą cierpliwości, a tej zdecydowanie mu brakowało. Kręcił się niespokojnie po własnym salonie, nadwyrężając przy tym niepotrzebnie schorowaną nogę, a gdy tylko próbował usiąść, czuł jak coś kotłuje się w jego żołądku, a później pulsuje na całe jego ciało. Motyle w brzuchu? Raczej stado ciem.

Postarał się. Nie tylko jeśli chodzi o aparycję (podczas ich poprzedniego spotkania prezentował sobą wszak nędzny widok - teraz jego odzienie było idealnie wyprasowane, włosy starannie ułożone, a on sam wyglądał na mniej zmarnowanego), lecz także i kolację. Wprawdzie daleko mu było do szefów kuchni, ale niezwykle był dumny z tego, co dla nich przygotował. Na przystawkę sałatka z kozim serem - tego w żaden sposób na szczęście nie zepsuł, choć krzywo pokrojone warzywa wołały o pomstę do nieba. Jako danie główne upiekł kaczkę z gruszkami - wyszła mu trochę za sucho, a gruszki odrobinę się przypaliły, ale całość w jego opinii prezentowała się całkiem apetycznie. I wreszcie deser - tutaj akurat nie wykazał się specjalnymi umiejętnościami, gotowe lody czekały na nałożenie do pucharków. Nie spodziewał się zresztą, że dotrwają aż do deseru; miał bowiem na ten wieczór nieco inne plany. A wszystko to miało zostać podane przy okrągłym stole w jadalni, tym razem pozbawionym dodatkowych krzeseł. Tylko oni dwoje naprzeciwko siebie. Najlepsza zastawa, bukiet krwistoczerwonych róż i bezalkoholowe białe wino chłodzące się we wiaderku z lodem.

Pośpiesznie zerknął na zegarek na nadgarstku; Rodolphus miał być u niego lada moment, dlatego drżącymi dłońmi odpalił świece umieszone w srebrnym kandelabrze (Merlin jeden wiedział, która żona przyniosła go w posagu - ale był ładny i wreszcie mógł zrobić z niego użytek). Wygładził jeszcze raz koszulę, a potem przesunął palcem po swoim jedynym mankamencie - podłużnym czarnym strupku na linii żuchwy, pamiątki po ranie odniesionej w walce z zarostem - jakby upewniając się, że wciąż tam jest i wciąż szpeci go tak samo.

Wzdrygnął się słysząc pukanie; poczuł, jak narastająca w nim ekscytacja miesza się z paniką. Czy Rodolphusowi spodoba się to, co dla nich przygotował? Czy może od razu zechce przejść do rzeczy? Nie miałby nic przeciwko obu scenariuszom; po prostu szkoda by mu było czasu spędzonego na pieczołowitym studiowaniu książki kucharskiej. Ale kiedy go zobaczył w drzwiach mieszkania, wszystkie te myśli gdzieś uleciały. Był piękniejszy, niż w jego wspomnieniach, oczy miał drapieżniejsze niż zapamiętał, sam jego zapach wydawał się intensywniejszy i... och, kręciło mu się w głowie.

— Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas — wyuczona uprzejmość rzucona z uśmiechem; nie tylko dla samego Lestrange, lecz także potencjalnych widzów ich spektaklu, bo gdy tylko zamknęły się drzwi, Perseus wspiął się na palce i pocałował go w policzek, tuż powyżej kącika ust. Zaraz też zsunął się niżej i musnął jego wargi - zapraszał go nie tylko do swojego domu.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#2
03.01.2025, 01:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.01.2025, 01:07 przez Rodolphus Lestrange.)  
Gdyby ktoś zapytał Rodolphusa o sumienie, to zapewne w pierwszym odruchu odpowiedziałby pytaniem na pytanie. Sumienie? A cóż to takiego? Jakaś egzotyczna przyprawa z Dalekiego Wschodu? Ta część jego jestestwa, która kiedykolwiek miała coś takiego jak sumienie, umarła już dawno, lecz nie tak dawno temu została dobita butem. W chwili, gdy sam przeobraził się w swojej głowie w karalucha, gdy był więźniem we własnej głowie, resztki człowieczeństwa pękły jak kryształowy kieliszek, który został ściśnięty za mocno. Maleńkie, przezroczyste odłamki kaleczyły skórę, po której przez moment płynęła czerwona niczym wino krew, lecz przecież de facto nic się nie stało. Tak jak on w karaluszej postaci, tak i metaforyczne ranki zasklepiły się, a on sam powstał lecz jako zupełnie inny, nowy człowiek. To dlatego wtedy, 30 sierpnia, nie miał żadnych skrupułów, by wejść w umysł Perseusa, chociaż nie tak, jak zwykł to robić do tej pory. Wtedy nie potrzebował do tego magii i rzadkiej sztuki legilimencji, lecz odrobiny człowieczeństwa, ludzkich odruchów, o których wiedział niemalże wszystko. Był przecież ekspertem od ludzkiego umysłu. Nie osiągnął jeszcze swojego celu, na dodatek na horyzoncie pojawiła się zmarszczka, którą było spotkanie Charlesa z Perseusem. Nie obawiał się, że któryś z nich powie drugiemu za wiele: ten pierwszy nie mógł nikomu nic mówić, z kolei ten drugi nie wiedział jeszcze zbyt wiele, by stanowić zagrożenie. Warto jednak było trzymać rękę na pulsie. W głównej mierze właśnie dlatego zgodził się na to spotkanie, chociaż istniały też inne, przyjemniejsze okoliczności, które skłoniły go do przyjęcia zaproszenia. Mógł udawać, że jest ponad tym, że krąży nad ludźmi niczym sęp, pozbawiony skrupułów, węszący za kolejną ofiarą bliską śmierci, lecz prawda była taka, że mimo starań wciąż pozostawał człowiekiem.

Nie przyszedł nieprzygotowany. Był chłopcem z dobrego domu, który wiedział, jak zachowywać się w takich sytuacjach. I co prawda nie miał ze sobą naręcza kwiatów, lecz nie musiał. Tak w jego mieszkaniu, jak i nowym domu, znajdowały się alkohole, których przecież nie tykał. Otwarte, nieotwarte: do wyboru, do koloru. Alkohol był zawsze dobrym wyborem, jeśli chodzi o prezent - tak przynajmniej ich uczono. Lecz gdy przychodziło do młodego Lestrange'a, ten wybór był wprost fatalny. Lecz mimo to wciąż dostawał kolejne butelki, które kolekcjonował i bezwstydnie wykorzystywał, by obdarowywać nimi kolejne osoby. Przynajmniej nic się nie marnowało, prawda? Miał jeszcze coś, spoczywające na dnie kieszeni czarnego płaszcza. Ale na to przyjdzie pora. Zjawił się punktualnie, jak zwykle. Minutę za wcześnie, która powoli kurczyła się do sekund, zanim nie uniósł dłoni, by zapukać do drzwi. Spojrzeniem musnął torebkę prezentową, tę samą, w której Victoria przyniosła mu wino latem. Była ładna, wyszukana, w odpowiednich barwach. Nie nawykł do marnowania tego typu rzeczy, co - jak widać - się opłacało. Sam z siebie by takiej nie kupił, z kolei jego kuzynka miała doskonały gust i wyszukany zmysł estetyczny.
- Perseusie - odezwał się miękko, lekko przechylając głowę na bok. Wyglądał... Niemalże tak samo, jak wtedy. O tym mężczyźnie można było powiedzieć naprawdę wiele, lecz nie to, żeby był ekstrawagancki, jeżeli chodzi o ubiór. Czarne, garniturowe spodnie, takież same czarne buty wizytowe, czyste jakby dopiero co wróciły ze sklepu, biała wyprasowana koszula, wyzierająca spod tak samo czarnej marynarki i płaszcza, również w tej samej barwie. W przeciwieństwie jednak do bardziej oficjalnych okazji, nie nosił nigdy krawatów. I tak było i tym razem. Krawaty zbyt krępowały jego szyję, nie przepadał za nimi z wielu powodów. Czarne jak smoła włosy zaczesane były w tył, tak jak zwykle. Zapach wody kolońskiej był intensywny, tak jakby Lestrange brał chwilę temu prysznic. Czuć było od niego świeżością, charakterystyczną dla świeżo skończonej kąpieli. Zapewne dlatego, że kilka godzin wcześniej razem z Cynthią babrał się we wnętrznościach mugoli w Walii - nie mógł przecież przyjść do Blacka z chociażby najmniejszym podejrzeniem, że na jego ubraniu czy skórze będzie chociażby kropelka krwi czy resztki mózgu, który badali. - Zawsze znajdę dla ciebie czas.
Odpowiedział łagodnie, lustrując go przez krótką chwilę spojrzeniem. Zatrzymał je na dłużej na podłużnym strupku, który kontrastował z bladą skórą Perseusa. Zdążył tylko unieść brew w pytającym geście, bo gdy tylko przekroczył próg mieszkania, drzwi się zamknęły, a on sam oplótł Blacka w pasie jedną ręką i przyciągnął go do siebie. Pochylił lekko głowę i odszukał jego usta, by oddać pocałunek. Był niezwykle delikatny, chociaż nie można go było nazwać powściągliwym. Stonowany, lecz kryjący w sobie z trudem powstrzymywaną chęć pogłębienia go.
- Cieszy mnie, że czujesz się lepiej - powiedział cicho, luzując nieznacznie uścisk. Wyglądał lepiej, niż w sierpniu, w jego oczach znajdował też iskry, których brakowało wtedy, w Fontannie. Domyślał się, że w ciągu kilku dni krucha psychika Perseusa nie mogła się wzmocnić w żaden sposób, lecz przynajmniej dobrze grał. Ktoś, kto nie spędził z nim tyle czasu, by wyciągnąć informacje o jego psyche mógłby się nabrać i uznać, że z Blackiem faktycznie było lepiej. - Tym bardziej nie mam wyrzutów sumienia, przychodząc z tym.
Uniósł lekko torebkę, w której znajdowała się whisky Glenlivet z 1958 roku. Nieotwarta, w przepięknej, rżniętej butelce z ozdobną etykietą, nieruszana. Wzory na butelce układały się w finezyjny ornament.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
08.01.2025, 01:29  ✶  
Zawsze znajdę dla ciebie czas.
Na te słowa serce gwałtownie zatrzepotało w piersi Perseusa; nie zdawał sobie bowiem sprawy z tego, jak rozpaczliwie pragnął usłyszeć podobną deklarację z ust drugiego człowieka. Zaraz potem przeląkł się własnej reakcji - takie wyznania były niebezpieczne. Stwarzały iluzje bliskości, pozwalały myśleć, że jest się dla kogoś ważnym. Wkradały się w bezsenne noce do sypialni i tkały scenariusze wspólnej przyszłości, które nie miały nigdy się spełnić. Nie chciał tych uczuć, nie chciał przywiązywać się do kolejnej osoby, która pewnego dnia i tak odejdzie - oni zawsze odchodzili - zostawiając go z niemożliwą do wypełnienia pustką. Pragnął odepchnąć go, wypchnąć za drzwi i zamknąć mu je przed nosem, a potem schować się w cieniu. Bo przecież był samotny, tak bardzo samotny, jak tylko może czuć się człowiek otoczony przez ludzi, którzy w żaden sposób go nie rozumieją.

Nie zdobył się na to. Pragnienie poczucia jedności z drugą osobą zwyciężyła, nawet jeśli spójnia miała być tylko iluzją. I tak przekroczył już punkt, z którego nie było odwrotu, stał się zdrajcą, został przeklęty, żadna woda nie zmyje z niego ciężaru jego win. Niech więc Rodolphus pocałuje go raz jeszcze, niech jego ciepłe dłonie znów rozpoczną wędrówkę wokół jego bioder, niech gorący oddech omiecie odsłonięty kark, niech...

— Twoja w tym zasługa — odparł z uśmiechem; ciepłym i serdecznym, niepozbawionym szczerych zmarszczek wokół oczu. Naprawdę wierzył, że jest z nim lepiej - było mu przecież lekko w objęciach tego chłopaka. Dawał mu to, czego najbardziej potrzebował w ciągu miodnych tygodni, a że przy okazji owijał go tym sobie wokół palca... Cóż, byli przecież dorośli, a korzyści z tej znajomości były jednakowo dysponowane. — Och — zmarszczył brwi, gdy jego spojrzenie wreszcie zatrzymało się na charakterystycznej podłużnej torebce. Mugolskiej Biblii na pewno w niej nie przyniósł, choć sam Perseus nie pogardziłby zorganizowaniem lekkiej wersji bible discussion study meeting. — Jeśli chcesz mnie upić i wykorzystać, to mam dla ciebie rozczarowującą wiadomość... — prawy kącik ust sugestywnie uniósł się do góry, podczas gdy głos Perseusa zniżył się na granicę szeptu - cichy i odrobinę ochrypły — Możesz mnie mieć bez tego. Niemniej jednak dziękuję za prezent, będzie idealnie pasował do kolacji. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje niedociągnięcia w sztuce kulinarnej; przez większość życia wyręczali mnie kucharze, albo skrzaty i teraz czuję się jak... dziecko we mgle — wziął od Rodolphusa torbę, a potem ujął go pod ramię (częściowo ze względu na problemy z chodzeniem) i zaprowadził do salonu, gdzie czekał na nich starannie przygotowany stół.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
10.01.2025, 10:45  ✶  
Czy to była faktycznie jego zasługa? On sam raczej określał się jako osobę, która lekko popychała innych do tego, by zaczęli dostrzegać to, co było dla nich najlepsze. Często bywało tak, że człowiek nie potrafił tego zauważyć nieważne jak bardzo by się starał. Mimo że miał to przed samym nosem, bo przecież rozwiązania większości ludzkich problemów były tak proste, że gdy tylko się je odkryło, policzki momentalnie pokrywały się czerwienią wstydu, iż nie pomyślało się o tym wcześniej.
- Wykorzystać i upić - odpowiedział, unosząc lekko kącik ust. - Albo w ogóle pominąć drugą część tego planu.
Nie musiał go upijać. W zasadzie to nawet nie chciał tego robić: przywiązywanie do siebie drugiej osoby przy pomocy wyłącznie alkoholu nie było dobrym pomysłem. Tworzyło skojarzenia i przyzwyczajenia, które później nie tylko mogły być niebezpieczne, ale również łatwiej było je zerwać. Wystarczyło tylko sięgnąć po rozum do głowy, czasem wystarczała druga osoba i krucha więź pękała jak delikatny kryształ, który ktoś za mocno ścisnął w dłoni.

- Zastanawia mnie skąd ten nagły pociąg do sztuki kulinarnej - użyczył Perseusowi ramienia, pozwalając by mężczyzna mógł się na nim wesprzeć gdyby tylko odczuł taką potrzebę. Robił to odruchowo, za fakt niezaprzeczalny przyjmując stan fizyczny Blacka. Nie kwestionował go, ale też jego myśli nie błądziły wobec rozwiązania tego problemu. Nie był przecież lekarzem: mógłby jedynie wstawić się za Perseusem, lecz naprzeciw siebie miał osobę, która swoje najlepsze lata spędziła w Mungu. Podejrzewał, że gdyby istniał sposób na zahamowanie choroby lub wyleczenie jej, Black byłby pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała. W tej kwestii to on był górą, miał więcej znajomości i kontaktów. - Ciekawość to jedno, chęć zmian to drugie. Czy może kryje się za tym inny powód?
Nie podejrzewał go absolutnie o to, że nagle skończyły mu się pieniądze. Jego myśli podążyły w innym kierunku: Perseus szykował się na powrót Vespery, a on sam był tylko królikiem doświadczalnym. Z tego co wiedział, kobiety - nawet te najbogatsze - ogromnie doceniały własnoręcznie gotowane posiłki. Duża część z nich uważała, że to urocze i że jest przejawem miłości oraz troski, nawet jeżeli od gotowania mieli służbę.

Pomógł Perseusowi zająć miejsce. Jego wzrok przesunął się po jedzeniu, lecz na widok mięsa nawet mu powieka nie drgnęła. Jego kulinarne upodobania były takie, jak jego ubranie: nudne i bez polotu, ciężko było trafić w jego gust i mało kto wiedział o tym, że ostatnio w zasadzie przestał jeść mięso.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
14.01.2025, 16:52  ✶  
Jak dobrze, że mógł wesprzeć ciężar swojego ciała na ramieniu Rodolphusa; podejrzewał, że w innym przypadku nie utrzymałby się na nogach mięknących od sugestywnych rozmów i gestów. Czy tak łatwo było go rzucić na kolana? Tak; dlaczego tak bardzo go to dziwiło? Przecież oddawał swoje pokiereszowane serce i nie mniej zniszczone każdemu, kto okazywał mu choć odrobinę wyrozumiałości. Czasami czuł się jak ulicznica z Nokturnu; prędko jednak przypominał sobie, że jest kimś znacznie gorszym. One chociaż dostawały kilka sykli, podczas gdy Perseus zadawalał się jedynie pustymi obietnicami.

— Czy jeśli wykorzystywany zgadza się na bycie wykorzystanym i czerpie z tego tytułu satysfakcję, to czy w takim razie nadal pozostaje wykorzystanym? — rzucił eter, już nawet nie ze względu na samą chęć filozoficznej dysputy. Lubił głos Rodolphusa, sposób, w jaki błyszczą jego oczy, gdy zaczyna mówić o czymś dla niego ważnym, vibrato podniecenia subtelnie poruszające głoskami... Opowiedz mi o okropnej zupie rybnej z Dziurawego Kotła, albo o podatkach, przeczytaj mi na głos horoskop z Czarownicy i cały dział plotkarski, ponarzekaj na sąsiadów... Po prostu mów, mów, niech twój głos wypełni przestrzeń i sprawi, że stanie się mniej pusta.

Oh, niewygodne pytania. Czar prysł. Puścił jego rękę, niby tylko po to, by ułatwić mu dżentelmeńską pomoc w dotarciu na swoje miejsce (coś wewnątrz niego się burzyło, że role powinny być odwrócone), lecz tak naprawdę uczynił to kilka sekund za wcześnie, zanim jeszcze dotarli do stołu. Wszystko po to, aby Lestrange nie poczuł, jak bardzo się denerwuje. Ale to przecież był próżny trud; zaraz jego drżące dłonie miały go zdradzić.

— Tak jak w życiu nic nie jest czarnobiałe, tak tutaj nakłada na siebie kilka powodów — odpowiedział z bladym uśmiechem, a potem nalał Rodolphusowi lampkę wina. Bezalkoholowego, krzyczała dumnie etykieta. Kilka kropel nie trafiło do kieliszka i zaczęło wsiąkać w dywan. Niezdarność? Stres. — W młodości nie przykładałem do tego wielkiej wagi. Zawsze był kucharz, albo skrzat, a ja nie musiałem nawet kiwnąć palcem. Ale kiedy moja noga... — urwał, odruchowo podążając wzrokiem na problematyczną kończynę i pokręcił głową; nie, nie powie mu jeszcze. Oficjalnie nie był chory, to był uraz po upadku z miotły. Nikt poza Vesperą nie wiedział o ciągłym bólu - przecież ciało nie chciało poddać się bez walki - i strachu, że któregoś dnia może już nie wstać. — Zacząłem wtedy bardziej doceniać niezależność w takich prostych czynnościach. Zawsze chciałem się nauczyć gotować, przykro mi jedynie, że odbywa się to w takich okolicznościach.

Nie skłamał. Ale nie powiedział też prawdy.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#6
19.01.2025, 14:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.06.2025, 22:04 przez Rodolphus Lestrange.)  
Uśmiechnął się. Czy można było mówić o tym, że wykorzystywał Perseusa? Oczywiście, że tak, z tym że Black nie zdawał sobie sprawy, na jak wielu płaszczyznach Rodolphus to robił. To, że zgodził się na jedną z nich nie oznaczało wcale, że byli tutaj na równi. To on tu górował pod wieloma względami, nawet jeżeli sam Perseus miał na to zupełnie inny pogląd. Każdy z nich miał swoją wizję w głowie, pytanie tylko która była bliższa prawdy? Lub też który z nich był silniejszy i łatwiej udowodni swoją rację? Lestrange nie uważał bowiem, by mężczyzna, który teraz wspierał się na jego ramieniu, był słaby. Był zagubiony, a zagubionymi duszami najłatwiej było manipulować. Przywiązać je do siebie tak, żeby nie mogli odejść.

Pytanie tylko, czy przywiązując go do siebie tak, by nie mógł uciec, sam nie podpisze pokrętnego cyrografu, który uniemożliwi mu swobodne poruszanie się?

- Zależy, czy taka rola mu odpowiada- odpowiedział łagodnym tonem, przesuwając palcami po przedramieniu Perseusa. Puścił go, lecz Rodolphus albo nie zauważył, że było to w reakcji na jego pytanie, albo nie zwrócił na to większej uwagi. Pytanie, które zadał, było przecież całkowicie niewinne, bo nie miał prawa wiedzieć o tym, co się stało. Dostrzegł jednak, że drgnięcie wag nie było tak czyste, jak powinno. Nieznacznie podniósł brew, studiując uważnie twarz Blacka. Kilka powodów, lecz wymieniał jeden. Nie chciał tego ciągnąć, bowiem również dostrzegł rozlane kilka kropel, które błyskawicznie wsiąknęły w dywan. Widział też drżenie, widział uciekające spojrzenie. Wstydził się swojej choroby? A może to wszystko miało drugie dno? Może chodziło tu o coś innego? Gdyby chciał go podejść tak, jak zwykle mężczyzn podchodziły kobiety (rzekomo przez żołądek do serca, czy jakoś tak), to mięśnie jego szczęki zaciskałyby się inaczej, a wzrok kierował w inne rejony stołu.

Jakie okoliczności miał na myśli? Dla niego oczywistym było, że okoliczności choroby Vespery. Kiwnął nieznacznie głową, zarówno w podzięce za wino (i tylko on sam wiedział, jak bardzo doceniał dobór trunku w tej chwili), jak i na znak, że rozumie.
- Mówisz o większej niezależności, podczas gdy ja chcę ci ją częściowo odebrać - powiedział lekkim tonem. Nie była to groźba czy obietnica uwiązania do siebie - nie, gdyby tak było, ten ton nie byłby tak lekki, drżący lekko od rozbawienia. Lestrange sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, by musnąć szczupłymi palcami czarne jak bezgwiezdna noc pudełko. Utkwił wzrok w Perseusie. - Chociaż zależy jak na to spojrzeć...
Kontynuował, wyciągając kwadratowe pudełeczko, przewiązane czarną wstążką. Wylądowało ostrożnie na stole, dokładnie na jego środku, przed Blackiem. Było eleganckie, a wstążka musiała być z jedwabiu, co mógłby poznać, gdyby tylko musnął ją palcem.
- Wiesz, jakie znaczenie w kulturze ma obsydian? - zapytał, przesuwając lekko puzderko w stronę Blacka. Oczywiście że Perseus musiał wiedzieć: nie wierzył, że ktoś z nazwiskiem Black nie znał symboliki tego kamienia. Chroni rodzinę, pomaga w koncentracji, obdarza mądrością i siłą. Sprzyja koncentracji, oddala zmęczenie i znużenie po wysiłku intelektualnym. Ale to właśnie ta ochrona była najważniejsza.

W środku znajdowała się prosta, cienka bransoleta, wykonana z zimnego metalu, barwionego na czarno. Na jej środku osadzono w chatonie spory, idealnie wypolerowany obsydian. Był tak czarny, jak czarne były oczy Perseusa. Gdyby przesunąć po nim palcami, wyczułoby się ciepło oraz delikatny rytm. Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy... Jak bicie serca, które zdążył już poznać, gdy przytulał głowę do klatki piersiowej w sierpniu po raz pierwszy. Gdy Black podniósł wzrok, mógł dostrzec na lewym nadgarstku Rodolphusa identyczną ozdobę.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (1332), Rodolphus Lestrange (1805)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa