• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[4.09.1972] Wsród cieni twoje imię

[4.09.1972] Wsród cieni twoje imię
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#1
03.03.2025, 19:51  ✶  
wiadomość pozafabularna
Suma przypadków: bardzo wąski alejki
Kobieta otuliła się mocniej płaszczem i przyspieszyła kroku. O tej porze roku nadchodzący wieczór spowijał miasto lepkim mrokiem, ale w większości miejscach jarzyły się jeszcze ciepłe światła wystaw. W witrynach księgarni i sklepów alchemicznych odbijał się jej cień, kiedy obok przechodziła. Zawitała do Londynu całkiem niedawno, więc nie zdziwiło jej to, ze mimo dziwnej ciemności magiczna dzielnica zwykle o tej porze tętniła swoim zwykłym rytmem: gwar rozmów dookoła straganów, gdzieś tam stukot butów. A zapach, który uderzył ją nie był niczym nachalnym, sprawiał nawet wrażenie delikatnego muśnięcia słodkiego, aby potem zrodzić się w gęsty, osiąść jej na języku i wpełznąć do płuc. Jak przypalony cukier. Na krótki moment kobieta zatrzymała i rozejrzała się, próbując odnaleźć źródło, jednakże nie widziała też nikogo, aby zwróciłby na to samo uwagę. Ludzie przechodzili obok całkowicie pochłonięci swoimi sprawami, ulica wyglądała tak samo jak zawsze. Jak więc wytłumaczyć to dziwne uczucie niepokoju, które zaczęło narastać, kiedy tylko ruszyła dalej? Kolejna przecznica. Potem następna. Mona zmarszczyła brwi. Najpierw zniknęły dźwięki, rozmowy ludzi rozmyły się w jedno niezrozumiałe mruczenie. I było to światło, która zdawała się drgać i falować. Alejki stały się węższe. Spojrzała przez ramię i szczerze spodziewała się zobaczyć znajomy kształt szyldu jej ulubionej księgarni, ale za jej plecami… Nic. Nieznana uliczka. Rowle wstrzymała oddech, przetarła czoło, a jej dłoń była lepka. Obecność, cień, chłodne muśnięcie strachu. Szarpnęła się i ruszyła przed siebie, a w mroku coś się poruszyło. Nie była już sama. Zatrzymała się, spróbowała zawrócić, ale alejka, którą przed chwilą przeszła, była w tamtym momencie ścianą. Serce zaczęło bić jej szybciej, więc wzięła głęboki oddech i spróbowała się uspokoić. Może to była iluzja. Może ktoś rzucił zaklęcie. Może… Nie, to niemożliwe. Przed chwilą tędy przechodziła! Cień ponownie poruszył się na granicy jej pola widzenia.
— Przepraszam? — jej własny głos zabrzmiał dziwnie przytłumiony. Nikt też nie odpowiedział, ale coś było za nią. Nie słyszała żadnych kroków, nie czuła podmuchu powietrza, więc dlaczego coś za nią było? Mona rzuciła się do biegu. Nie myślała o kierunku, liczyło się tylko to, aby wydostać się z tego przeklętego miejsca. Bruk był śliski, nierówny, ale nie miala zamiaru zwalniać, mimo że serce waliło jej w piersi, a gardło paliło z wysiłku. A potem… Uderzenie. Ściana. Nie widziała jej, nie zdążyła zahamować, więc wpadła na nią z pełnym impetem, odbijając się od zimnej cegły, a następnie oszołomiona, zatoczyła się do tyłu. Torba ześlizgnęła jej z ramienia i z głuchym stuknięciem upadła na bruk obok kobiety.
— Co… — wyszeptała i dotknęła pulsującego bólem skroni. A potem gdziekolwiek nie spojrzała, wszędzie była ciemność, nie było już żadnej drogi, nie miała gdzie uciec. Z kolan osunęła się na zimny bruk, dłonie drżały, oddech rwał się na krótkie, urywane hausty. Ciało zaczęło ją zdradzać, kiedy łzy napłynęły do oczu, rozmazując obraz. Coś było za nią.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#2
03.03.2025, 20:52  ✶  
Tego wieczoru nie siedział w Convivium. Musiał załatwić kilka spraw na mieście, pochodzić po dostawcach. Wynegocjował wprost wyborny kontrakt na cytryny do drinków, może też trochę gorszą umowę na dostawę likieru o smaku mandragory. Jednak, można było śmiało stwierdzić, że osiągnął sukces biznesowy. Czy szczęście w miłości równało się temu samemu w działalności gospodarczej? Na pewno sprawiało, że Icarusowi się chciało robić rzeczy, które odkładał od tak dawna. Wcześniej nie miał siły na przeprowadzenie porządnej inwentaryzacji. Teraz natomiast, mając dodatkowego pracownika, był w stanie psychicznym, by zapewnić swojemu barowi jeszcze lepszą organizację i promocję. Może Convivium było pokłosiem jego depresji i beznadziei związanej z nieudaną karierą historyka, ale hej, można było się o nie zatroszczyć.

Idąc Pokątną, zauważył kogoś, za kim szalało jego serce. Mona Rowle szła gdzieś dość szybkim krokiem, widocznie zatopiona we własnych myślach. Spróbował ją zawołać, lecz nie odpowiadała. Szła daleko przed nim, ale musiała go chyba słyszeć.

A co jeśli nie chce mnie widzieć? — spytał się w myślach. Nie... to nie byłoby logiczne. Ale co jeśli rzeczywiście coś zrobił i ją rozzłościł? Zawiódł? Tylko co takiego?

Zatrzymał się, patrząc w dal, za odchodzącą rudowłosą kobietą. Może mógł potem... wysłać jej list? Spytać o co chodziło? Może miała zły dzień?

Nagle, jednak, Mona gwałtownie skręciła w jedną z alejek, jakby nieprzytomnie. Zatoczyła się, jakby była pijana. Icarus znał ten stan aż za dobrze. Tyle, że... to nie było do niej podobne. Coś było nie tak. Bo która kobieta normalnie sama wchodziła w ciemny zaułek? Podążył za nią. Kiedy zaś dotarł do uliczki, zobaczył ją na ziemi, spanikowaną i skołowaną.

— Mo! Bogowie, co się stało? — podbiegł do niej i uklęknął obok. Chwycił ją za ramiona. — Jestem tutaj. Już, spokojnie...

Skarcił się w duchu za wcześniejsze myśli. Przez swój egoizm mógł doprowadzić do tego, żeby została w tej ciemnej alejce całkiem sama. Tyle, że nie mógł się nad sobą teraz użalać. Miał o wiele ważniejszą rolę.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#3
04.03.2025, 17:08  ✶  
Ciało kobiety było napięte do granic możliwość, sama Mona przypominała złapane zwierzę w sidłach, a mimo to drżała niekontrolowanie pod własnym ciężarem. Jak mogła wyjaśnić, że wszystko zaczęło się od gorzkiego smaku w ustach? Każdy oddech stawał się coraz płytszy. Serce tłukło boleśnie o żebra z zamiarem ich roztrzaskania i zanim w pełni zarejestrowała obecność ukochanego mężczyzny, minęła dłuższa chwila.
— Ari? — głos Icarusa był przytłumiony, a jej gardło odmówiło posłuszeństwa. Lodowata dłoń strachu zakryła usta, zepchnęła kobietę głębiej w otchłań i wtedy własne palce zacisnęły się na rękawie jego ubrania. Mona podniosła się na kolanach z przekonaniem, że oboje musieli uciekać. Przesunęła spojrzeniem za jego ramię, potem przez własne i na boki. Jej oczy uciekały w każdą stronę, szukając zagrożenia, którego nie było widać, ale którego obecność czuła jeszcze przed chwilą. Po dziwnej istocie zdawało się nie być śladu. Drżąc wciąż wypuściła powietrze i ponownie się zgarbiła, aby zlustrować go wzrokiem oraz spróbować znaleźć jakiekolwiek oznaki, które mogłyby zdradzić, że była to kolejna iluzja stworzona przez jej umysł. Ale to był ten sam Ari, który jeszcze dwa dni temu siedział z nią w kawiarni. Mona opuściła głowę, jej powieki zadrżały, z gardła wyrwał się cichy, zdławiony szloch.
— Ja… Ja nie wiem… — urwała. — Wracałam… Ulice… One się… Zmieniały. Nie było wyjścia, a potem… A potem… — przełknęła ślinę, ale gorzki posmak nadal palił ją w język.— Coś tam było… Chyba… — wydusiła. Jej palce odruchowo zacisnęły się mocniej na jego ramieniu. Mona potrzebowała jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś prawdziwego. Szukała kotwicy, a Ari był tuż obok.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#4
04.03.2025, 17:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.03.2025, 22:46 przez Icarus Prewett.)  
Jej łzy łamały mu serce, jej strach ściskał go samego za gardło, a władać nim zaczynała jedynie rozpaczliwa potrzeba pomocy jej w jakikolwiek sposób. Głos Mony tak drżał, gdy opowiadała o rozmywających się ulicach... Czy to możliwe, że ktoś ją odurzył? Icarus chciał wiedzieć, kto to mógł być. Zniszczyłby sukinsyna, jeśli ten chciał zrobić jej coś złego.

Tyle, że teraz jego zadanie było inne.

— Już, spokojnie — rzekł cichym, łagodnym głosem.

Tym samym, przygarnął Monę do siebie, otoczył ją ramionami i dał jej pozostać w swoich objęciach, ile tylko potrzebowała. Zauważył, że pachniała dość... słodkawo. Jakby zapach spalonego cukru przylepił się jej do ubrania i włosów. Nie była to jednak woń na tyle mocna, by odurzyć również Icarusa.

Kiedy się od niej odsunął, odgarnął delikatnym ruchem kosmyk włosów z jej twarzy. Chciał, żeby widziała jego czułość, żeby czuła się bezpiecznie. Może Icarus nie był najsilniejszy fizycznie. Nie czarował też wybitnie. Nie umiałby nikogo obronić inaczej niż słowami. Tyle, że wiedział, że bezpieczeństwo emocjonalne w tej chwili było najważniejsze. A ono nie wymagało mięśni ani wybitnych magicznych zdolności.

— Powiedz, co się stało. Po kolei — zachęcił ją.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#5
05.03.2025, 11:49  ✶  
W pierwszym odruchu Mona zesztywniała jeszcze bardziej, ale kiedy tylko zszargane nerwy nadążyły za myślami i zdrowym rozsądkiem, poznała ciepło ciała Icarusa. Wydawało się prawdziwe, prawidłowe, nie mogło być więc wynikiem pospolitego strachu ani sytuacji kiedy świat sprzed chwili zdawał się tracić na ostrości. Oplotły ją ramiona, ona sama przylgnęła do niego bliżej, ściskając jedyną ręka jego plecy. Jeszcze przez jakąś chwilę dławiła w sobie szloch. Zamknęła oczy tak mocno, aż łzy przestały w końcu po polikach płynąć. Kiedy się w jej mniemaniu zbyt wcześnie odsunął, prawie wydobył się z niej cichy jęk niezadowolenia. Chciała go powstrzymać w ostatnim momencie, jednakże się powstrzymała. Zrobiło jej się zimno nie tylko od wilgotnego bruku pod nią, ale też od nagłej pustki, która prawie namacalnie zastąpiła jego ciepło. To było niebezpieczne. Nie powinna była się do tego przyzwyczajać. Ludzie odchodzili zawsze i czy to własnej woli albo dlatego, że bogowie podejmowali decyzję za nich. Icarus nie był wyjątkiem, był czarodziejem jak każdy inny. Mógłby się znudzić, zmienić, znaleźć coś — kogoś — innego. Zamknęła na chwilę oczy ostatni raz, aby wyskuchac się w dźwięk jego oddechu.
— Wracałam do domu i coś mnie… Poczułam zapach palonego cukru, ale… To bez sensu, bo chyba weszłam w jakiś zaułek, nie mogłam znaleźć wyjścia — odparła obolała. — Byłam sama, a może… Właściwie to nie. Miałam wrażenie, że coś za mną szło, ale byłam sama — na samo wspomnienie pragnęła ponownie zapłakać. Co to było? Czy dostała nagle ataku paniki? — Zaczęłam biec i chyba… — odsunęła się lekko i rozejrzała. Próbowała sobie przypomnieć, jak właściwie skończyła na brudnej, zimnej ziemi. W tym samym czasie adrenalina opadła, powitała pulsujący, tępy ból głowy. Mona skrzywiła się i podniosła dłoń do skroni. — Musiałam przydzwonić w ścianę — wymamrotała. — Gdzie my… Jesteśmy na Pokątnej?
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#6
06.03.2025, 20:49  ✶  
Spalony cukier? Icarus sobie coś przypominał z lekcji eliksirów z profesorem Slughornem. Było to odurzające kadzidło, o którego wykorzystaniu nauczyciel nigdy otwarcie nie powiedział. Dopiero później Prewett przeczytał w jednej książce, że stanowiło ono odpowiednik mugolskich halucynogenów, a używane było... rekreacyjnie. Pewnie gdzieś zaszyła się grupa hipisów i zadymili się tak, że przy otwarciu okna lub drzwi, poleciało Monie prosto w twarz. Choć to była... jedynie hipoteza. Bardziej martwił go fakt, że za Moną ktoś chodził. Nie dało się wiedzieć, czy była to halucynacja, czy nie.

— Tak, na Pokątnej. Nic ci nie grozi — zapewnił ją. Dopiero w tej chwili, w bladym świetle, zobaczył strużkę krwi na jej czole. — Bogowie, trzeba cię opatrzyć. Basila nie ma, ale w domu zostały bandaże i coś do odkażenia. Nie przeżywasz teraz żadnego szoku? Och, głupie pytanie... Czy może kręci ci się w głowie? Czujesz osłabienie?


Całe szczęście, Icarusowi zdarzało się pomagać Basilowi przy domowych wizytach niektórych pacjentów. Choć robił to na ogół, gdy mu się strasznie nudziło. Praca brata sama w sobie nie była czymś pasjonującym dla aspirującego historyka. Co nie znaczyło, że nie niosła ze sobą praktycznych umiejętności. Udowadniała to chociażby obecna sytuacja.

— Dasz radę przejść na Horyzontalną? Czy mamy się deportować? — spytał, przytrzymując Monę, by mogła stabilnie stanąć.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#7
07.03.2025, 17:25  ✶  
— Ja… Co? Nie, nie, to nic — odparła. — Coś ty, co najwyżej tylko śliwka będzie — palce natrafiły na wilgoć, ale kobieta to oraz pytania o zawroty głowy zignorowała i jedynie otarła ją o rękaw płaszcza. Jej ubrania widziały gorsze ciecze (mogła napisać książkę o magicznych zwierzętach w tym obszarze), nie zamierzała robić z tego afery. — Nie jest zbyt późno? Nie musisz psuć sobie wieczoru tylko dlatego, że miałam zderzenie z cegłą. Nie chcę się narzucać — a więc spróbowała obrócić to wydarzenie — przypierdolenie w ścianę — w żart, bo właściwie czemu nie? Może gdyby się z tego śmiała, wszystko wróciłoby do normy. Może udałoby się zapomnieć o zapachu spalonego cukru i dławiącym strachu, że coś w tej ciemności może jednak było. Ale czy naprawdę sądziła, że po tym wszystkim Icarus po prostu by ją zostawił? Że puściłby ją samą? Oczywiście, że nie. Nie chodziło, że nie miał w sobie na tyle empatii, aby zignorować osobę leżącą na brudnej ziemi i odurzoną jakimś banana splitem w ciemnej alejce wieczorem. Był na to zbyt kochany. Szło raczej o to, że… Nie był niczemu zobowiązany.
— Wystarczy, że potowarzysz mi do Horyzontalnej, chyba mogę iść sama… — ale kiedy próbowała się podnieść, kolana natychmiast się ugięły, w rudej główce się zakręciło, a ona ponownie złapała Icarusa za ramię mocniej. Następnie podciągnęła się na nogi dzięki Prewettowi i wyprostowała plecy, ale proteza dziwnie się wygięła pod materiałem. — Może… Może tylko się oprę, jeśli… Umm, nie masz nic przeciwko — nie chciała, aby czuł, że musiał się nią zajmować. — A to całkiem śmieszna sprawa, bo w… W sierpniu? Tak, w sierpniu jakoś pisałam do twojego brata, żeby spojrzał na moje ramię… — zaczęła mamrotać. — Ale potem nie odpisałam i nie miałam okazji, żeby się umówić… Ostatnio trochę ignoruję lekarzy — co też nie było najmądrzejszą rzeczą w jej obecnym stanie, ale Mona nigdy nie była najbystrzejszym ołówkiem w piórniku.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#8
10.03.2025, 10:49  ✶  
Icarus doskonale wiedział, jak czuł się człowiek po silnym uderzeniu w głowę. Tyle, że te kilka lat temu, na marszu praw charłaków, miał obok Basila. No, ale rzeczywiście — Monie nie leciała krew z głowy. Może nie było tragedii. Choć tak naprawdę Ari nie miał pojęcia, jak działały wstrząsy mózgu i inne obrażenia głowy. Uznawał, że jeśli Mo była w stanie do niego mówić, rozumieć go, poruszać się i tym bardziej — wspominać — znaczyło, że jej mózg działał, jak należy.

— I tak warto przyłożyć lód — rzekł, nie wyjawiając głośno żadnej ze swoich podejrzanej jakości diagnoz. Miał jeszcze tyle przyzwoitości...

Zaoferował gestem, bo Mona oparła się o niego. Jak zwykle, pozował na dżentelmena, którym nie bardzo nawet był. Świadczył o tym przykładowo fakt, że skrycie cieszył się, że Mo była tak blisko niego. Nie miał, rzecz jasna, żadnego zamiaru, by naruszać jej granice. Wystarczyło podtrzymywanie jej ramienia przez materiał jej swetra, by mógł poczuć leciutki, całkiem przyjemny dreszcz przebiegający po jego karku.

Zaczęli iść w stronę Horyzontalnej, a Icarus słuchał kobiety uważnie. Kiedy skończyła mówić, pokręcił głową z łagodną dezaprobatą.

— Kiedy Basil wróci, zadbam o to, żebyś rzeczywiście poszła do niego z wizytą. Musisz o siebie dbać, Mo. Co jeśli... no nie wiem, wyskoczą ci jakieś łuski na skórze? Nie wiem, jakie konsekwencje ma ugryzienie smoka... Basil powinien to zobaczyć, sprawdzić, czy nie wdało się zakażenie...
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#9
11.03.2025, 11:08  ✶  
Odkąd odnowili kontakt, jego dotyk i ciepłe brzmienie skróconego imienia zasklepiały pustkę w sercu. Nie. Jej mózg nie działał jak należy, przynajmniej nie w jego towarzystwie. Mona też nie musiała się nad tym jakoś zastanawiać. Każdą cząstką swojego ciała pragnęła do niego przylgnąć i już tak zostać jak rzep przy psim ogonie. Kiedy Ari wspomniał o wizycie u swojego brata, skrzywiła się odruchowo. Nie miała nic przeciwko starszemu Krukonowi, zawsze był wobec niej w porządku, ale… Unikała uzdrowicieli nie bez powodu, a szczególnie tych noszących nazwisko Prewett. Już od wieczorku singli towarzyszył jej lęk, że brak prawej kończyny mógłby sprawić, że być może stała się kimś, kogo trudno było kochać. Co jeśli Basilius by coś mu powiedział? Na tamten moment nie potrafiła nawet określić, co mogłoby to być, jaki charakter taka informacja mogłaby mieć, ale jeśli istniała choćby najmniejsza szansa, że postawiłoby ją to w złym świetle przed Arim… Wolała udawać, że wszystko było w porządku. Już wystarczyło, że po wypadku jej relacja z Levim posypała się w drobny mak.
— Powinieneś zobaczyć mojego szefa — rzuciła mimochodem. — I kuzyna — całą dwójkę widziała kilka dni temu. Tamtego ranka stres ściskał ją za gardło, bo przecież następnego dnia miała spotkanie z Arim na Neal’s Yard. Ale zaraz… Co? — W jakim scenariuszu w twojej głowie po ugryzieniu smoka mogłyby mi wyrosnąć łuski? Nie jestem pchlarzem, Ari — bąknęła. — Z drugiej strony może wreszcie mogłabym wtedy legalnie wrócić do rezerwatu jako część inwentarza — zmusiła się na lekki ton. — Poza tym… To było prawie dwa lata temu. Blizna pooperacyjna dawno się zagoiła, więc nie ma raczej mowy o żadnej infekcji — nie dodała dlaczego to nie infekcja była problemem.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#10
12.03.2025, 21:30  ✶  
Ach, kuzyn Mony. Stary dobry Leviathan. Icarus pamiętał, jak tamten był prefektem. Rowle zawsze patrzył na niego tak, że Prewett chciał schować się gdzieś pod ziemią i nie wychodzić... właściwie nigdy. Z tego powodu Ari za nim specjalnie nie przepadał. Wolał jednak o tym nie mówić, gdy Mona była w stanie skołowania. Ani w ogóle. Denerwowanie smoczej familii nie było dobrym pomysłem, nawet jak miało się całe zaplecze Prewettowskiej mafii.

— A co z tą chorobą, przez którą wyrastają smocze łuski? Może przenosi się przez smoczą ślinę czy coś? — nie znał się na tym, ale i tak uznał, że się wypowie, jak to miał w zwyczaju. — W każdym razie, Basil zna się na tych wszystkich sprawach. Jak wróci będzie trzeba mu powiedzieć, że się uderzyłaś w głowę. Lepiej, żeby zbadał cię po fakcie niż wcale. Jeśli się wstydzisz, mogę cię do niego umówić. Załatwię ci termin, kiedy tylko chcesz. Wiesz... po znajomości. Jak to mówią: dobrze jest znać jakiegoś Prewetta.

Właściwie to nikt tak nie mówił. Wiele osób raczej żałowało znajomości z jego rodziną. Długi, uzależnienie od hazardu, niebezpieczeństwo znalezienia się w sytuacji, gdzie ma się Ministerstwo na karku... takie były konsekwencje. Ariemu średnio się to podobało. Czasami myślał o tym, że wolałby mieć zwyczajną rodzinę. Ojciec ciągał go po wyścigach i zakładach bukmacherskich, pokazywał mu tajniki gangsterskiego życia, a Icarus korzystał potem z tych umiejętności. Nie znaczyło to, że chciał tak żyć. Marzył o tym, żeby uważać się za dobrego człowieka. Tyle, że nie wiedział, czy mógł tak o sobie mówić... jako Prewett.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Icarus Prewett (1870), Mona Rowle (2639)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa