• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Jesień 1972] Równonoc Jesienna - Kiermasz (Wątek główny)

[Jesień 1972] Równonoc Jesienna - Kiermasz (Wątek główny)
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
20.03.2025, 17:12  ✶  
22 września 1972

Plac na Pokątnej, który zwykle zimą zdobiło świąteczne drzewko, tym razem wypełniły rzędy straganów, ustawionych ciasno między latarniami, z których zwisały wstążki w odcieniach bursztynu i kasztanowego brązu. Przechadzający się wśród nich czarodzieje, otuleni w grube jesienne płaszcze utkane z lnu, konopi i innych roślinnych włókien, wyglądali na nieco wystraszonych i daleko im było do wrażenia eleganckich gości dorocznego kiermaszu - nie było tu krzykliwych modowych nowinek, a jedynie proste, solidne ubrania, czasem ozdobione misternie haftowanymi runami ochronnymi. Wśród skromnych wyrobów jubilerskich sprzedawanych przez rzemieślników dominowały kolczyki w kształcie jesiennych liści i żołędzi. Wielu handlarzy ze smutkiem eksponowało kartki informujące, że część zarobków przeznaczą na odbudowę domów, warsztatów czy wsparcie rodzin, które ucierpiały w Spaloną Noc. Między straganami krążyło wielu Brygadzistów i Aurorów - niektórzy na służbie, czujnie rozglądając się po placu, inni po prostu szukając chwili wytchnienia przy gorącym cydrze lub kubku kawy z korzenną nutą. Pomimo usilnych starań, by przywrócić miejscu dawną świetność, ślady tragedii były wciąż wyczuwalne - bruk wydawał się doczyszczony, ale w głębokich szczelinach wciąż można było dostrzec czarne resztki spalenizny, a zapach dymu - choć ledwo wyczuwalny - zdawał się czasem powracać w podmuchach chłodnego, jesiennego wiatru. Anglia została zadrapana. Londyńczycy tkwili w głębokim przerażeniu, które ich nie opuszczało i... Najgorsza była chyba ta nadzieja. Po Beltane wszyscy domagali się sprawiedliwości. Po Lithcie pokręcili głową, ale po Spalonej Nocy wydawało się, że duch Anglii został nadszarpnięty. Voldemort dopiął swego. Nie było tutaj tłumów. Większość czarodziejów świętowała Mabon w domach. Pozostała część nie robiła tego zapewne dlatego, że już żadnych domów nie posiadali. Opcjonalnie znów nie mogli spać, więc pojawili się na Pokątnej.


there is mystery unfolding
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#2
15.09.2025, 13:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2025, 15:09 przez Anthony Shafiq.)  
Zasadniczo Anthony Shafiq nienawidził świąt.

Tegoroczne Mabon zapowiadało się jednak wybitnie i to nie ze względu na spopielenie przez grupę szaleńców połowy Anglii. Jego wybitnie troskliwy ojciec, wraz z niebywale zaaferowaną matką, postanowili osobiście odwieźć swoje wnuki, a dzieci Jackie do Anglii i postanowili - najprawdopodobniej gnani sentymentalizmem po śmierci swojego pierworodnego, spędzić dzisiejszą kolację razem z Anthonym i Jacqueline właśnie.

Trzynastoletni Anthony marzył, żeby zasłużyć na siedzenie przy wspólnym stole z wyniosłym ojcem i wymagającą matką.

Czterdziestotrzyletni Anthony był wściekły, że okoliczności zmuszają go do tego, aby to robił.

Dał pracownikom wolne w biurze od godziny dwunastej, aby nie musieć przerywać pasma swoich wzorcowych obecności w Gmachu Ministerstwa, nawet jeśli przez większość tego przymusowego czasu spędzanego w karnej ławce czyli przy biurku zajmował się opracowaniem skryptu do oklumencji lub nadzorowaniem działań w Dolinie. Przyjął zaproszenie na nocne Selwynów rozmowy od Jonathana z kwaśnym uśmiechem, który imitował minioną bezpowrotnie życzliwość i otwartość, jaką niegdyś czuł wobec przyjaciela.

Mógł zlecić odbiór rzeczy Lovegoodowi, ale dał nieszczęśnikowi przestrzeń, ten i tak musiał oswoić się z warunkami nowej pracy i zdecydowanie nienormowanym czasem tejże.

Dlatego przeszedł się sam na kiermasz na Pokątnej, nie przebierając się nawet z oficjalnej czarnej szaty noszącej insygnia Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, w którym służył od samego początku. Błękitny szal komplementował jego chłodne oczy i dość pobladłą skórę, cienie pod oczyma skutecznie były maskowane odpowiednio dobranym specyfikiem od Potterów. Oddychał spokojnie, przemieszczając się od zadania do zadania i rozpaczliwie nie myśląc o tym jaka rodzinna gehenna czeka go po zmroku. Odebrał świecę rytualną, dwa stroiki na ofiarę i na stół, a teraz zatrzymał się przed jednym ze stanowisk z zaciekawieniem przypatrując się wyłożonym płaszczom.

– Przepraszam, czy pani mogłaby mi powiedzieć... to jest szary, czy może jednak przybrudzony róż? Albo któryś z beży? – zagadnął stojącą obok kupującą, a gdy podniósł na nią swoje szare oczy zmarszczył na moment brwi w zastanowieniu. – Zaraz... czy mam przyjemność z córką Fridericka? – wspomniał pasera uczciwego sprzedawcę, z którym prowadził interesy przed... piętnastoma laty? Zdawało mu się, że jego żona Malena? odznaczała się podobnymi rysami co stojąca przed nim wiedźma.


Zawada: Daltonista
Czarodziej
Wysoka na 175cm i szczupła kobieta o długich blond włosach luźno okalających nieco podłużną twarz o chłodnej cerze, błękitnych oczach i rubinowych ustach. Ubrana zazwyczaj schludnie i klasycznie w długą spódnicę i pasującą koszulę, którą okrywa tradycyjną szatą. Całość najczęściej w barwach czerni i zieleni z deseniami czerwieni i fioletu oraz kontrastującym eleganckim dodatkiem. Jej uroda idealnie współgra z melodyjnym głosem, bezbłędną dykcją oraz naturalną gracją ruchów. Niezależenie od miejsca i sytuacji sprawia wrażenie jakby zawsze była właściwą osobą we właściwym miejscu.

Ceolsige Burke
#3
15.09.2025, 14:40  ✶  
Długi, jasny warkocz miarowo kołysał się na jej plecach, gdy Ceolsige lawirowała między nielicznymi kupującymi na jarmarku. Jej czarny, wełniany płaszcz, przy każdym ruchu odsłaniający habrowe podszycie, chronił przed jesiennym chłodem. Spod niego widać było ciemnozieloną koszulę z wysokim kołnierzem oraz burgundową apaszkę, spiętą na szyi prostą, kremową broszką. W dłoni dzierżyła zieloną, lnianą torbę, w której pobrzękiwały już pierwsze zakupy.

Do woni korzennych przypraw i wilgotnego bruku dołączała subtelna, nadal wyczuwalna woń spalenizny, która wciąż trzymała się materiału jej ubrań oraz niej samej. Mimo wszystko napotykającym jej twarz spojrzeniom nadal potrafiła poslać uprzejmy usmiech i skinięcie głową.

Przystanęła przy stoisku z odzieżą, przesuwając wzrokiem po grubych, praktycznych okryciach gdy tuż obok rozległ się niski, męski głos.

Odwróciła się z uprzejmym uśmiechem, który był nieodłącznym elementem jej publicznego wizerunku. Duskretnym, szybkim spojżeniem omiotła mężczyzne wzrokiem zawieszajac na sekundkę spojżenie na insygniach oficjalnej szaty jaką na sobie nosił. – Powiedziałabym, że to raczej kolor popiołu z różanego drzewa – odparła spokojnym, melodyjnym głosem, dając sobie wiecej przestrzeni na rozpoznanie rozmówcy. Uniosła wzrok na jego twarz. Znała te rysy. Anthony Shafiq we własnej osobie. Jej szeroka wiedza o świecie i ludziach, którzy w nim mieszkają, rzadko ją zawodziła. Zanim jednak zdążyła ubrać tę myśl w słowa, zmarszcozne oczy mężczyzny uprzedziły jej reakcję.

Jego słowa sprawiły, że jej uśmiech odruchowo, stał się nieco cieplejszy, bardziej osobisty, choć błękitne oczy pozostały czujne.

– Zgadza się. Ceolsige Burke – przedstawiła się, lekko skłaniając głowę. – Pan Shafiq, jeśli pamięć mnie nie myli?Ojciec od kilku lat cieszy się zasłużoną emeryturą i spokojem z dala od zgiełku miasta. – Jej ton był idealnie wyważony; uprzejmy, ale i pewny siebie. Chwilowo zaskoczenie jego słowami schowała nawet przed sobą. Spojrzała wymownie na insygnia na jego szacie, a potem prosto w jego oczy. – Rzadko widuje się osoby z pana pozycją na tego typu jarmarkach, zwłaszcza w dusznej atmosferze jaka cechuje ostatnie dni. Szuka pan czegoś konkretnego czy tylko ucieka przed biurokracją Ministerstwa? – zapytała z nutą lekkiej, niewinnej przekory w głosie. W pamięci starała się odnaleść odpowiednie notatki lub uwagi ojca an temat tej znajomości ale chyba zapomniał o tym wspomnieć.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#4
15.09.2025, 15:23  ✶  
wiadomość pozafabularna
Postać pisana przez graczkę Roberta Croucha.
Nie był to jej pierwszy targ z okazji Mabon, lecz drugi. Oczywiście, mimo nabytego doświadczenia, Callie Smith zdążyła się nadenerwować w tym stopniu, że rodzice i rodzeństwo kazali jej wyplatać kosze, co ponoć miało ją uspokoić. Nikt nigdy nie widział słomianych wyrobów tworzonych z taką zaciekłością. Żadnej magii do tego nie używała, bo mimo posiadania matki czarownicy, to mugolskie pochodzenie odezwało się w niej, a zdolnościami bogowie jej nie obdarowali. Musiała radzić sobie sama, co mimo wszystko, we wsi nie było takie trudne. Ludzie oburzali się tylko, gdy była malutka, a potem, gdy już zdolna była pamiętać swe losy, przyzwyczaili się do niej.

Callie zawsze chciała doścignąć swoje magiczne rodzeństwo, dlatego harowała za dwóch. Całe życie się starała zostać swego rodzaju reprezentacją rodziny, pragnęła budzić dumę i uznanie. Dlatego to ona pojechała do Londynu – miasta, które we wsi uważano za gniazdo zła wszelkiego – by sprzedawać wyroby nie tylko własnych krewnych, ale i mieszkańców swojej wioski. Kosze, ususzone magiczne owoce, każdego rodzaju bibeloty, wydrążone dynie, szaty, płaszcze, szaliki, rękawiczki, skarpety, breloki, amulety, herbaty, wonne świece i kadzidełka. Nie robiła oczywiście tego sama, lecz własną małą ojczyznę reprezentowała jedynie Callie.

Kiedy przyuważyła przy straganie samego Anthony'ego Shafiqa, od razu wygładziła sukienkę i spojrzała w lusterko. Zmroził ją na chwilę ten charakterystyczny strach przed osobami, których nazwisko pojawiało się w Proroku Codziennym. Czytywała tę gazetę, podobnie jak inne. Zawsze starała się przynajmniej wiedzieć coś o świecie, skoro możliwości nabycia praktycznych umiejętności nie miała. Poprawiła włosy, loczki kręcące się wokół jej twarzy. Chciała wyglądać jak osoba, która wiedziała, co robiła. Która znała się na tym, co sprzedawała.

Shafiq właśnie rozmawiał z pewną młodą dziewczyną, nieznaną Callie. Młoda sprzedawczyni wiedziała, że przeszkadzanie im w rozmowie było niewskazane, ale bała się, że jak ich nie zagadnie, to zaraz odejdą od straganu. A sam Anthony Shafiq miał zapewne taki majątek, że zostawienie jego części rodzinie Smithów nie byłoby dla niego żadnym bolesnym dla budżetu wydatkiem.

– Dzień dobry – przywitała się z uśmiechem. Jej policzki pokrył rumieniec, stres odzywał się, lecz poza tym poznać po sobie tego nie dawała. – Potrzebują państwo pomocy przy wyborze? Bo jeśli tak, to z radością opowiem o tym, co tutaj przywiozłam.

Głos jej nie zadrżał ani przez moment. Wielki sukces.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
16.09.2025, 15:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2025, 10:01 przez Anthony Shafiq.)  
O tak... uciekał. Od biura, a jednocześnie od konieczności pojawienia się w rezydencji, gdzie czekało nań starsze pokolenie pełne wyrzutów i niespełnionych rodzicielskich ambicji.

Anthony nie miał możliwości ucieczki w obowiązki domowe, którymi parała się służba, ale jego wizyta na kiermaszu i - a może przede wszystkim - w kowenie, były dobrymi wymówkami na wczesne przedpołudnie. Dolina Godryka na późne popołudnie.

Idealnie się składało.

- Prosze uniżenie pozdrowić zarówno Fridericka jak i jego cudowną małżonkę. Mam nadzieję, że emeryturę spędzają poza Londynem? - delikatne wahanie w głosie wobec tej oczywistej inklinacji choć zadrapanie nie dotknęło tylko metropolii. Ceolsige nie wyglądała jednak na żałobniczkę. - Dziś intrygujący dzień... nie wiem czy ma pani w tej kwestii rozeznanie, ale część domów boryka się z nieprzyjemnymi klątwami. Zapachowymi. Nawiedzeniowymi. Poprzedni sabat w jasny sposób wskazał niektórym, że Matka ze wszechmiar próbuje wspomóc swoje dzieci. Ciekaw jestem czy z tym większą ochotą zapłoną świece i rozgorzeją modlitwy wieczorem. Część badaczy magii dywinacyjnej przewidują, że może to być skuteczne remedium na wspomniane bolączki. A pani jak sądzi? - Nie robił tego celowo, pogawędka jednak leżała w naturze rozmów, zwłaszcza w relacji, która przez wzgląd na częstotliwość kontaktów (właściwie żadną) mogłaby być nazwana pararelacją. Społeczna krotochwila. Za moment ta "komórka" którą tworzyli wespół z młodziutką sprzedawczynią rozpadnie się i przylgnie do innych składowych społeczeństwa.

Wskazanie koloru wyraźnie go rozczarowało. Długimi palcami pogładził kilka wzorów. Kasztanowy był miły, ale jesień zbytnio kojarzyła mu się z jego przyjacielem, z którym nie był obecnie w dobrej komitywie.

- Lubię przypatrywać się wzrostowi. Mamy to nieszczęście żyć w ciekawych czasach, ale daje to też możliwości obserwacji ludzkiej konsolidacji i siły tkwiącej nie w pojedynczej mrówce a całym mrowisku. To krzepiące. Zwłaszcza w taki dzień jak dziś. A pani? Poszła w ślady ojca i sama jest sobie sterem i okrętem? - uśmiechnął się, sam siebie bawiąc pytaniem związanym ściśle z etymologią imienia jego rozmówczyni. Chwilę później zorientował się jednak, że padło w jego stronę pytanie zadane przez zupełnie kogoś innego.

- Och proszę o wybaczenie, tak... chciałem zapytać o te kulki. Zdają się być tutaj w bardzo ograniczonej liczbie. Mają jakieś specjalne działanie? - wskazał na wyeksponowane łakocie, którym jednak bliżej było do medykamentu aniżeli zwykłej przekąski.
Czarodziej
Wysoka na 175cm i szczupła kobieta o długich blond włosach luźno okalających nieco podłużną twarz o chłodnej cerze, błękitnych oczach i rubinowych ustach. Ubrana zazwyczaj schludnie i klasycznie w długą spódnicę i pasującą koszulę, którą okrywa tradycyjną szatą. Całość najczęściej w barwach czerni i zieleni z deseniami czerwieni i fioletu oraz kontrastującym eleganckim dodatkiem. Jej uroda idealnie współgra z melodyjnym głosem, bezbłędną dykcją oraz naturalną gracją ruchów. Niezależenie od miejsca i sytuacji sprawia wrażenie jakby zawsze była właściwą osobą we właściwym miejscu.

Ceolsige Burke
#6
16.09.2025, 21:27  ✶  
Ceolsige wysłuchała go z uprzejmym, nieprzeniknionym spokojem, a jej błękitne oczy ani na moment nie straciły czujnego blasku. Wewnętrzne zaskoczenie jego wiedzą na temat jej aktualnej sytuacji zamaskowała lekkim, profesjonalnym uśmiechem, który był jej drugą naturą.

– Dziękuję panie Shafiq. Z pewnością przekażę podczas kolacji, będzie im miło. – odparła gładko, jej głos był melodyjny i opanowany. – I owszem, znaleźli swój spokój z dala od zgiełku stolicy, co chwalą sobie oboje jako prawdziwe błogosławieństwo.

Skinęła głową w odpowiedzi na jego dywagacje, dając mu do zrozumienia, że uważnie go słucha. Jej twarz przybrała ten naturalny wyraz życzliwego zainteresowania, który budził sympatię i zjednywał jej wielu rozmówców.

– Rzeczywiście, deszcze tej jesieni przyniosły wiele niepokoju i boleści dla każdego z nas. – przyznała, starannie dobierając słowa. Twarz nie zmieniła uprzejmego wyrazu ale w tonie głosu dało się wyczuć ponurą nutę. – Trudno wskazać właściwy przepis na skuteczne remedium przeciw trapiącym nas bolączkom. Przyjmuję to - nieznacznym gestem dłoni i głowy wskazała otaczający ich jarmark - za dobry ingredient do eksperymentów. Jednakże byłby to zajmujący temat na dłuższą rozmowę, a nie na targowe pogawędki pośród zgiełku. – Delikatnie, acz stanowczo, uchyliła się od głębszej dyskusji. Jej uśmiech na moment się poszerzył, gdy odniósł się do jej kariery. – Można tak powiedzieć. Ojciec przekazał mi ster i zostawił przyjemność z halsowania.

W tym momencie jej uwaga przeniosła się na młodą sprzedawczynię. Ceolsige posłała jej ciepłe, zachęcające spojrzenie, dając dziewczynie przestrzeń, której potrzebowała. Zamiast kontynuować rozmowę z Anthonym, zwróciła się do Callie z wyrazem autentycznego zainteresowania.

– Ależ proszę, nie daliśmy pani dojść do słowa – powiedziała uprzejmym tonem. Jej gest był subtelny, ale skutecznie oddawał pole sprzedawczyni. Spojrzała na wskazane przez Shafiqa przedmioty. – Właśnie miałam pytać o to samo. Wyglądają intrygująco. Proszę, niech nam pani opowie o swoich specjałach. Jesteśmy bardzo ciekawi.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
17.09.2025, 17:27  ✶  
razem z Brenną

Dora poprawiła rudawe kosmyki włosów, które pyszniły się jej teraz na głowie, zastępując typową, brązowo-miedzianą czuprynę. Zaklęcie rzucone jeszcze w Księżycowym Stawie, trzymało się dobrze - na tyle, by nie przeszkadzać w spacerze między rozstawiony z okazji Mabon straganami. Twarz też wyglądała inaczej, bo rysy zmienione przez Brennę były odrobinę ostrzejsze, z prostym nosem i wyraźniejszymi kośćmi policzkowymi. Kiedy spojrzała na siebie w lustro, jeszcze w posiadłości, przeszło jej przez głowę że miała oto przed sobą zupełnie inną osobę, tak jakby odmiana twarzy miała sprawić że nagle zapomni kompletnie kim jest i przybierze zupełnie inną nową osobowość. Ale takie poprawki chyba zawsze miały dla niej nieco książkowy wydźwięk; zwodniczy, kłamliwy i odnoszący się do zmieniania tożsamości przez krętacza najwyższego sortu. Kogoś, o kim bardzo chętnie się czytało, ale kto w życiu rzeczywistym sprawiał same problemy.
- Lubię jesień, bo to czas wielu plonów i robienia zapasów, ale wiesz, nie mogę się trochę doczekać, aż postawią świąteczne drzewko na Yule. Zawsze jest tak ładnie ozdobione, a jak szybciej robi się ciemno, to światełka tak ładnie migoczą no i te bombki? W zeszłym roku się tak ładnie zmieniały. Wieszałaś wtedy jakąś? - zagadała do Brenny, obok której szła, przyglądając się mijanym straganom, na którym pyszniło się wszystko; od warzywa, przez jesienne ubrania, po przetwory. Jesień była wspaniałym momentem, żeby rozpalać też ogniska i piec nad otwartym ogniem jedzenie, albo potem zakopywać w popiele ziemniaki, ale... no właśnie, ale - Spalona Noc wciąż trzymała Dorę mocno, zaciskając się gdzieś niepokojem na żołądku, kiedy tylko znalazła się w okolicach ognia. O ogniskach więc, nie było przesadnie mowy w tym roku.


!Trauma ognia


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#8
17.09.2025, 17:27  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
17.09.2025, 21:24  ✶  
Robi zakupy z Dorą

Najchętniej nie wypuszczałaby Dory za próg Księżycowego Stawu.
Na szczęście albo nieszczęście, Brenna już dawno nauczyła się przepuszczać swoje chęci przez sito tego, czego chcieli inni i co było rozsądne. I wiedziała, że Dora, całkiem odcięta od świata, z czasem zwiędnie. Choć więc po rozpuszczeniu paru plotek w Dolinie, że ta zginęła, Crawleyówna spędzała czas w Stawie, Brenna nie próbowała jej powstrzymać przed krótkimi zakupami podczas Mabon. Poprosiła jedynie, by ta poczekała, aż ona wróci z dyżuru i dokonała zmian w jej wyglądzie, tym razem bardziej drastycznych.
Miała nadzieję, że nawet jeżeli wpadną prosto na Borginów, ci nie dopatrzą się rodzinnego podobieństwa, bo… to już nie istniało.
Sama wyglądała jak zwykle. Przebrała się z munduru, a jej szatę i tak krył długi płaszcz, założony dla ochrony przed pierwszymi, jesiennymi chłodami, a gdy zawiewał wiatr, naciągała jeszcze na głowę kaptur, przez co nawet trudno było ją rozpoznać.
– Tak, wieszałam – powiedziała, z pewnym roztargnieniem, bo wodziła spojrzeniami między straganami, jakby spodziewała się zobaczyć pośród ludzi tych w śmierciożerczych maskach. Może faktycznie się tego spodziewała. Chyba podświadomie już ciągle oczekiwała ich pojawienia. Świąteczne drzewko? Miała nadzieję, że w ogóle w Yule będzie tutaj cokolwiek stało i nie okaże się, że z yulowej choinki pozostaną tylko popioły i potłuczone bombki.
– Chciałabyś kupić coś konkretnego albo zanieś potem dary na ołtarz? – spytała. Listę zakupów do zrobienia w ostatniej chwili miała w kieszeni, chociaż było na niej tylko trzy pozycje, nie potrzebowała więc tej wyciągać: przyprawy, parę magicznych świec i suszone jabłka, o których zapomnieli wcześniej. I gdy się rozglądała, pomyślała, że w tym roku nawet nie będzie szczególnie jej kusić, aby zrobić większe zakupy. Targowisko było wręcz boleśnie biedne w porównaniu do poprzednich lat: było widać, jak bardzo ucierpiały zakłady rzemieślnicze, zgromadzone zapasy, sady…
Jeszcze jedna oznaka ciemności, która spowijała Anglię.

!Trauma Ognia


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#10
17.09.2025, 21:24  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (271), Brenna Longbottom (1595), Dora Crawford (1521), Bard Beedle (1000), Pan Losu (109), Hannibal Selwyn (409), Anthony Shafiq (1618), Lorien Mulciber (1844), Jonathan Selwyn (310), Jessie Kelly (585), Ceolsige Burke (1517), Lazarus Lovegood (1989)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa