• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[Jesień 1956, Hogwart] Jęcząca Marta | Elliott & Perseus

[Jesień 1956, Hogwart] Jęcząca Marta | Elliott & Perseus
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
12.11.2022, 01:59  ✶  

— 25 października 1956  —

Howagrt
Perseus Black & Elliott Malfoy


Z młodzieńczą werwą zeskoczył o kilka stopni w dół, wzbijając przy lądowaniu drobinki kurzu, który gęstym całunem zalegał na podłodze w nieużywanej części zamku, a następnie odwrócił się w stronę Elliotta z szelmowskim uśmiechem rozjaśnianym jedynie bladą poświatą rzuconego chwilę wcześniej Lumos. Kroki stawiane przez Perseusa były lekkie i sprężyste; bliżej mu było swą zwinnością do polującego kota, aniżeli rozgoryczonego mężczyzny, który za kilkanaście lat wspierać miał ciężar swego ciała na lasce.  — Chodź — zagaił, wyciągając dłoń w kierunku przyjaciela — Nikogo tutaj nie ma.
Och, jakże dumny był z siebie, że udało mu się wyciągnąć na Elliotta na nocną wędrówkę po zamku, jakże podekscytowany czuł się słysząc każdy szmer, zmuszający ich do pośpiesznego chowania różdżek i umykania w boczne nawy, do stania nieruchomo za posągami i powstrzymywania śmiechu, dopóki stukot obcych obcasów nie stanie się odległy, aż całkowicie ucichnie. A kiedy udawało im się przechytrzyć nauczycieli i prefektów, czuł się najmądrzejszym i najsprytniejszym czarodziejem, jaki gościł w tych murach. Cóż, to chyba było u Blacków rodzinne — wiele lat po tym, jak ukończy edukację, a jego śmiech przestanie nieść się echem pod wysokimi sklepieniami, jego siostrzeniec również będzie zakradał się tymi samymi korytarzami; Syriusz jednak posiadać będzie mapę, o której Perseusowi się nawet nie śniło.
Wychodził z założenia, że rozmiar satysfakcji z osiągnięcia celu jest proporcjonalny do wielkości ryzyka podejmowanych w związku z nim przedsięwzięć. Innymi słowy, im bardziej robiło się gorąco, tym większe podekscytowanie odczuwał.
— Już całkiem niedaleko — szepnął, wspinając się po schodach. Zmierzali do wieży astronomicznej, gdzie pragnął pokazać mu swe ukochane gwiazdozbiory. W teorii. W praktyce bowiem nie chodziło Perseusowi o wspólne oglądanie ciał niebieskich, a o spędzenie z Elliottem czasu na czymś niekoniecznie dozwolonym, na tym, by choć raz przestał być idealnym Malfoyem i zrobił coś nieidealnego, nawet jeśli wiedzieć miałby o tym tylko wspólnik w zbrodni. Wystarczyła sama świadomość, że nie w każdej sytuacji musi mieć nad wszystkim kontrolę.
Chciał dla niego dobrze.
— Pokażę ci gwiazdozbiór po którym mam imię. Podobno przedstawia zwycięskiego Perseusa z głową Medusy w ręku, ale dla mnie wygląda jak… jak rozpłaszczona żaba, o! — zagaił beztrosko, pokonując w kilku susach kolejne stopnie — Sam zresztą ocenisz!
Byli właśnie na pierwszym piętrze, gdy blade światło zamigotało za zakrętem. Zatrzymał się gwałtownie i zaczął wycofywać się w stronę klatki schodowej, lecz i z niej zaczęły dobiegać czyjeś stłumione głosy; był śmiertelnie przekonany, że jeden z nich należał do prefekta Gryfonów, który często złośliwie i niesłusznie doprowadzał do utraty cennych punktów przez Dom Węża.
Nie widząc zatem innego miejsca ucieczki, chwycił Elliotta za nadgarstek i wciągnął do pierwszego lepszego pomieszczenia, jakim okazała się damska toaleta. Młody Black jednak nie wydawał się tym szczególnie zrażony; wątpił bowiem, aby w środku nocy spotkali tu przedstawicielkę płci przeciwnej, która mogłaby zrobić raban o obecność dwójki chłopców. Poza tym, to tylko pogrążona w mroku armatura.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#2
13.11.2022, 08:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.11.2022, 08:42 przez Elliott Malfoy.)  
Ciszę zasianą monumentalnością starego zamczyska przerywały raz po raz łapane oddechy i obcasy butów, igrały ze stojącymi wzdłuż korytarzy zbrojami rycerzy i wykrzywionymi gargulcami na zewnętrznych dziedzińcach. Światło księżyca i jaśniejących gwiazd przedzierało się przez strzeliste okna zamku rozświetlając ciemne zakamarki korytarzy i spirali schodów, gdy charakterystyczny chłód i zapach wilgoci ciężko opadał na zmęczone całym dniem ramiona wraz z rozdzierająca ciszą, która przerywali swoją obecnością.
Podążał za Perseusem w skupieniu, nie chcąc, aby zaskoczyli ich patrolujący korytarze Prefekci czy nauczyciele, głównie dlatego jego zazwyczaj stoicki wyraz twarzy wykrzywił się teatralnie w grymasie niezadowolenia, gdy skok przyjaciela nie tylko spowodował, ze tumany kurzu wzbiły się w powietrze migając srebrzyście w łunie nocnego światła z różdżek, ale rozszedł się echem po wysokich sklepieniach korytarza.
- Ciiii - sarknął niezadowolony dołączając do Blacka w paru szybkich krokach; był znacznie mniejszy od niego, więc musiał szybciej ruszać nogami, aby dorównać tempa, poza tym zatrzymywał się co jakiś czas, aby sprawdzić czy wciąż są sami. Ostrożności nigdy za wiele, chociaż mógłby przysiąc, że Percy'ego możliwość zostania przyłapanym tylko popędzała do kolejnych, figlarnie niebezpiecznych skoków. Elliott przygryzł wnętrze policzka - Postradałeś zmysły? Może jeszcze ubierz na siebie jedną z tych idiotycznych zbroi. - wciąż mówił głośnym szeptem - Co z tego, ze nikogo tu nie ma, zaraz może przyjść jak uwidzi ci się skakać jak ta rozjechana żaba, której podobiznę przypomina cały ten gwiazdozbiór. - sarknął, bo daleko mu było do tego Elliotta w garniturze, przedzierajacego się przez korytarze Ministerstwa z gracją i gromiącym spojrzeniem.
Po wizycie w Lecznicy Dusz wolał nie ryzykować i nawet najmniejsze aktywności sprawiające, że krew w żyłach przyspieszała, a adrenalina popędzała oddechy uważał za zbyt niebezpieczne. Nieprzyjemny stukot myśli o spędzonych w ciasnym pokoju nocach mierził umysł, powodował, że włosy stawały dęba, a pewność siebie i chęć do przejścia przez kolejny dzień znikały, prawie że bezpowrotnie. Serce ściskało się na samą myśl, a gula stawała w gardle nie pozwalając wziąć oddechu, gdy ciemność zdawała się pożerać ostatnie okruchy przyjemnych emocji, jakie w sobie nosił, wciągać go w spiralę zwątpienia, gdy trzymał się z całych sił ostatniej deski, która nie utonęła w granacie bezkresnej złudy.
Nie mógł odmówić Blackowi tej przyjemności, chciał z nim spędzić czas, pozwolić wypełnić sobie myśli sentencjami o oddalonych o lata świetlne gwiazdy, delektować się przejęciem, z jakim brunet wypowiadał się na te tematy, czuć jak szczera ekscytacja przepływa z jednego słowa na drugie, zanurzyć się w barwie głosu.
Zatonąwszy w myślach nie zorientował się jako pierwszy, że ktoś nadchodzi, o ironio. Pociągnięty gwałtownie poczuł jak serce przyspiesza rytmu, jak robi mu się gorąco, jak nerwy i adrenalina przejmują kontrolę. Nim się obejrzał byli już w innym pomieszczeniu, a drzwi się za nimi zamknęły. Nie myśląc wiele rzucił na nie zaklęcie, póki kroki wydawały się na tyle oddalone, że wypowiedzenie inkantacji na głos nie było ryzykowne; późniejsze odblokowanie ich alohomorą będzie bardzo proste, a tak może dostaną więcej czasu na ukrycie się, jeżeli patrolująca korytarze osoba postanowi z jakiegoś powodu zaglądnąć do, jak się zorientował, damskiej toalety.
Zmarszczył brwi spoglądając na swojego towarzysza widząc, że ten już otwiera usta, aby wyrzucić z siebie, sam Merlin wie co, prawdopodobnie kolejne okrzyki ekscytacji, znając instynkt samozachowawczy Blacka. Skorzystał z tego, że stali blisko siebie i, że drugi chłopiec trzymał go za nadgarstek, a adrenalina wciąż dyktowała warunki umysłowi, przez co przycisnął Perseusa do ściany swoim ciałem, tak, aby nie było ich widać zza rogu kabin. Zasłonił mu też usta dłonią samemu oddychając ciężko. Idealnie zaczesane blond włosy teraz wymknęły się zza ucha łaskocząc Elliotta w twarz, ale nie ruszył się ani o centymetr patrząc w ciemne oczy, prawdopodobnie teraz przepełnione zaskoczeniem; prawie stykali się nosami, a Malfoy czuł przyspieszone bicie serca drugiego chłopca harmonizujące z jego własnym, chcącym wyrwać się z piersi, gdy nasłuchiwał kroków.
- Chyba po wszystkim. - mruknął wciąż nie ściągając ręki z ust Blacka - Mówiłem żebyś nie skakał. - dodał dość kontrolującym i naglącym tonem dopiero wtedy zabrawszy dłoń.
- Co jest? - zapytał zaraz, bo Percy wpatrywał się w coś za nim - Nie mów mi, że ktoś za mną stoi - jęknął, bo chyba nie zniósłby tego, ze zamknął się w łazience z kimś w środku, prawdopodobnie przeżywającym rozstanie z chłopakiem albo inną chorobę żołądkową. Tylko tego im brakowało.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
21.11.2022, 01:21  ✶  
Nie zawsze był milczącym obserwatorem, skupionym widzem teatru życia, który z kamienną twarzą oglądał tragedie rozgrywające się przed jego oczami. Daleko było mu do tego poważnego, introspektywnego mężczyzny, który za półtora dekady wrócić miał z Francji. Był jeszcze chłopcem, bezbronnym w swej infantylności, żarliwie natomiast przekonanym o nieomylności własnego osądu. Zapłacić miał za swą butność, już za kilka lat pogrąży się w rozpaczy, w obsydianie tęczówek zgasną szelmowskie iskierki, skóra przybierze niezdrowy kredowy odcień, zaś policzki staną się zapadnięte.
Teraz jednak był nader wszystko szczęśliwy i dumny z siebie, że udało mu się zaprowadzić ich aż tak daleko. Opuszczając pokój wspólny Ślizgonów był bowiem pewien, że wpadną na prefektów zanim zdążą opuścić lochy. Nie śmiał jednak wspominać o tym Elliottowi z obawy, że ten mógłby się nie zgodzić na nocną wycieczkę. Nie oznaczało to, że zamierzał zachowywać ostrożność — w słowniku Perseusa nie istniało takie pojęcie. Liczyło się tylko szczęście, z którego złóż czerpał garściami, nieświadom jeszcze tego, że są nieograniczone.
Przystanął na moment, przyglądając się jednej ze zbroi. Odważył się nawet pstryknąć palcami rycerską przyłbicę, a głuche brzdąknięcie metalu odbiło się echem. — Myślisz, że by mi pasowała? — zapytał, szturchając jeszcze puste opancerzenie, które pod wpływem jego dotyku zachwiało się niebezpiecznie, jakby miało zaraz runąć z hukiem, który zbudzić mógł połowę zamku. Cofnął się gwałtownie, jakby to miało uchronić zbroję przed upadkiem, a potem beztrosko ruszył przed siebie.
— Rozjechane żaby nie potrafią skakać — zauważył niezwykle inteligentnie. Była to w rzeczy samej najmądrzejsza rzecz, jaką powiedział w tym tygodniu, jeśli nie miesiącu. — Ale dla ciebie mogę być nawet i żabą, najbardziej odrażającą ropuchą jaką w życiu widziałeś, najpaskudniejszym zielonym glutem jaki pełzać mógł tymi korytarzami... Oczywiście, zaraz po Eden.
Łapał się często na pragnieniu złapania Elliotta za rękę, splecenia jego palców z własnymi i złożeniu pocałunku na jego knykciach. Coś zawsze powstrzymywało go w ostatniej chwili, trudny do wyrażenia słowami lęk, sprawiający, że serce trzepotało w klatce żeber, obijając się od nich boleśnie, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Robił wówczas to, co wychodziło mu najlepiej i mówił, mówił wiele, bezładnie i nieskładnie, co tylko ślina przynosiła mu na język. Mówił, bo nie wiedział jak się zachować. Za uczucia podobnego rodzaju trafić można było za więzienne mury lub, jeśli miało się więcej szczęścia i wysoko postawionego ojca, trafić do Lecznicy Dusz. Były nieczyste, niedopuszczalne, z ł e. A mimo to, jakaś część Perseusa protestowała wściekle, gdy znów odsuwał się od przyjaciela i udawał, że nie widzi całego kalejdoskopu emocji odbijających się w jego aurze.
Pomiędzy nimi zdawał się istnieć niewypowiedziany konsensus, aby nigdy nie wspominać o pobycie Elliotta w Lecznicy. Black sam nie chciał poruszać tego tematu, choć tak wiele pytań cisnęło mu się na usta; pod maską lekkoducha był bowiem niezwykle wrażliwym obserwatorem. Nie mógł zaleczyć jątrzących się ran na duszy Malfoya, lecz mógł przynajmniej próbować sprawić, aby przez kilka ulotnych chwil o nich nie myślał.
Poczuł się bezpiecznie, gdy przyjaciel przejął kontrolę nad sytuacją. Zadrżał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że przez cały czas zaciska palce na jego nadgarstku, jakby w obawie, że ten miałby go opuścić. Była ona jednak całkowicie nieuzasadniona, bowiem w tej samej chwili uwięziony został pomiędzy ścianą, a napierającym na niego blondynem. Był zaskoczony, owszem, ale nie nagłą stanowczością w zachowaniu Elliotta, a reakcją własnego ciała na jego bliskość. W pierwszym odruchu zapragnął zaprotestować, wyrwać się z klatki jego ramion i uciec z łazienki, nie bacząc na to, czy zakończy się to szlabanem. Nie mógł zaprzeczyć, że mimo wszystko podobało mu się to, co właśnie miało miejsce. Nie liczyły się już kroki wybrzmiewające za drzwiami, a bliskość Elliotta, od której robiło mu się duszno. Dobrze, że chłopak zakrywał mu usta — uniemożliwiał mu tym samym rzucenie czymś głupim, obrócenie tej chwili w żart i zdystansowania się. Zamiast więc mówić, odgarnął niesforne kosmyki z twarzy swego towarzysza, jednak nie od razu zabrał dłoń, wodząc palcami wzdłuż kości policzkowej i linii żuchwy. Patrzył przy tym prosto w oczy Malfoya, doszukując się w nich jakichkolwiek oznak gniewu. Nie dostrzegał ich, a może też wcale widzieć ich nie chciał.
Gdy przyjaciel zdjął wreszcie dłoń z ust Perseusa, wyrwało się z nich ciche westchnienie. Nie było ono spowodowane jednak żalem z powodu przerwanej bliskości, a obecnością jeszcze jednej osoby. 
— Cóż... — mruknął, wodząc spojrzeniem po bladej twarzy nieoczekiwanego gościa. Wprawdzie duchy nawiedzające mury Hogwartu nigdy nie stanowiły bezpośredniego zagrożenia dla uczniów, tak pojawienie się jej rodziło problem innego rodzaju — mogło zwrócić uwagę dyżurujących prefektów oraz nauczycieli.
— Wygląda, jakby zobaczył ducha! — tembr dziewczęco głosu wybrzmiał tuż nad uchem Elliotta; słodki i zarazem przerażający w swej niewinności, gdy duch dziewczęcia w szkolnych szatach znalazł się blisko obu młodzieńców.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#4
25.12.2022, 15:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.01.2023, 04:12 przez Tilly Toke.)  
Zapadła pomiędzy nimi cisza przerywana jedynie zdławionymi oddechami. Mógłby przysiąc, że przez dobrą minutę próbował nie oddychać, nie ze stresu, a zwyczajnie, aby jego wysiłki nie poszły na marne. Wyszli z dormitorium, przeszli przez korytarze bez szwanku, mimo że zachowanie Perseusa mogłoby obudzić zmarłego (co nie byłoby wcale takie niemożliwe, biorąc pod uwagę jak stary był Hogwart i ilość duchów, która snuła się w jego murach), jeżeli ten uderzyłby starą, rycerską zbroję raz jeszcze. Elliott czuł jak za każdym kolejnym nierozważnym ruchem przyjaciela cienkie włoski cierpliwości zrywały się pod naporem skrywanej głęboko irytacji. Żył w przeświadczeniu, że jeżeli chciało się coś zrobić to wypadało zrobić to dobrze albo w ogóle się do tego nie zabierać, ta wyprawa nie była wyjątkiem.
Malfoy, być może ku zaskoczeniu zebranych, wcale nie wzdrygnął się na dźwięk piskliwego głosu Jęczącej Marty. Przymknął za to oczy, a pomiędzy jego brwiami pojawiła się charakterystyczna zmarszczka zwiastująca próbę stłamszenia zirytowania, które chciało z blondyna wyjść i prawdopodobnie stanąć obok, unosząc się w ten sam sposób co półprzezroczyste jestestwo martwej Krukonki. Przez złość na niekompetencje wszystkich dookoła, przysłaniającą mu gęstą mgłą obraz własnych wad, przebijał się strach związany z reakcją ojca na fakt włóczenia się po nocach z innym chłopcem. Blackowie mieli z rodziną Elliotta dobre stosunki, a sam ojciec Percy’ego trzymał się dość blisko Fortinbrasa, więc teoretycznie nie powinien się niczego obawiać, jednakże po wizycie w Lecznicy wszystko, co mogło być nawet odrobinę podejrzane młody Malfoy starał się ukrywać. Jego paranoja sięgała czasami absurdów wyższych niż sklepienie Wielkiej Sali, ale poza tłamszeniem jej w sobie nie znał jeszcze innego lekarstwa. W przyszłości miało się nią stać bezsenność i nadmierne kontrolowanie życia wszystkich dookoła, ale teraz był po prostu nastoletnim chłopcem stojącym w damskiej łazience, w poświacie księżyca i gwiazd, które mieli oglądać. Blask ciał niebieskich okalał kształty czarnych mundurków z zielonymi prześwitami oraz rozświetlał majacząca, półprzeźroczystą postać ducha.
– Może dlatego, że go widzi. – wycedził w końcu, gdy spojrzał na Martę i odsunął się tak, aby stać do niej przodem, a obok drugiego Ślizgona. Wciąż wyglądał jakby był urażony faktem, że dziewczyna śmiała im przeszkodzić – Mogłabyś być odrobinę ciszej? Tak się składa, że staramy się, aby nikt nas nie nakrył. – dodał szeptem, chociaż nie sądził, że jego prośba zostanie spełniona. Źle się do niej zabrał, był zbyt pretensjonalny, a duchy miał to do siebie, że było im wszystko jedno.
– Jaaaa mam być cicho?! To wyście weszli do łazienki DZIEWCZĄT. – Marta wycelowała paluchem prosto w ich stronę, oskarżycielsko. Nie przestała tez zawodzić, a jej głos rósł w siłę z każda chwilą, odbijając się od murów zamku.
– A dlaczego ty tu w ogóle jesteś? Duchy chyba nie korzystają z toalety. – blondyn zmarszczył brwi w skonsternowaniu i chociaż jego twarz tego nie wyrażała, pytanie jakie zadał było uszczypliwe. Dziewczyna wykrzywiła usta w nieprzyjemnym grymasie, jakby miała zaraz wpaść w histerie, rozpocząć ogromne tantrum.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
01.01.2023, 01:01  ✶  
Niekiedy sprawiał wrażenie, jakoby celowo prowokował sytuacje potencjalnie ryzykowne, igrał z losem, sprawdzał, gdzie leży granica i próbował przesuwać ją dalej. W swej irytującej lekkomyślności przypominał hazardzistę, lecz od nałogowego pokerzysty odróżniało Perseusa to, że w gruncie rzeczy wcale nie zależało mu dla wygranej. Dla nastoletniego Trzeciego Oka liczyły się tylko emocje, feeria barw okalająca sylwetki swych towarzyszy; od ciekawości, przez lęk i gniew, aż po radość, gdy kolejny raz wszystko uchodziło im na sucho.
Lubił kolory ich dusz, a najmilszą była mu dusza chłopca przypierającego jego ciało do ściany. Był jeszcze zbyt młody, brakowało mu introspektywności, otaczało go za wiele uprzedzeń i był za mało doświadczony, aby ubrać kiełkujące w nim uczucia w słowa. Gdyby jednak w przyszłości miał wskazać moment, w którym jego uczucia względem Elliotta przestały być tylko i wyłącznie przyjacielskie, bez wahania przywołałby w pamięci październikowy wieczór w damskiej toalecie. Być może właśnie dlatego – próbując uciec przed własnymi pragnieniami – niedługo po tym incydencie związał się z dziewczyną, na domiar złego przyjaciółką Eden. Jakże ironiczny jest fakt, że chcąc ratować ich relację, doprowadził do jej pogorszenia.
Ale to nie miejsce na tę opowieść.
Ramiona uniosły się i opadły w kolejnym westchnieniu, jakie w odstępie zaledwie kilku sekund wyrwało się z ust Perseusa, zaś przez twarz prześlizgnął się grymas niezadowolenia, gdy Elliott postanowił odsunąć się od niego i stanąć obok. Odruchowo wystąpił o krok do przodu, machinalnie zasłaniając przyjaciela swoją piersią, jak zwykł to robić, gdy sytuacja wymykała się spod kontroli.
Był mu to winien, zwłaszcza, że to zazwyczaj w związku z inicjatywami Blacka robiło się gorąco.
— Najwidoczniej mało wiesz o duchach! Mam prawo przebywać tam, gdzie chcę! — prychnęła Krukonka, krzyżując ręce na piersiach. Zgodnie z prośbą Malfoya obniżyła nieco ton głosu, zaś całe jej oburzenie w jednej chwili osłabło, zamieniając się w kiepskie przedstawienie, aby wyjść na konsekwentną. Nie może przecież zmienić zdania od razu!
Tymczasem Perseus w milczeniu przysłuchiwał się wymianie zdań pomiędzy Elliottem, a duchem dziewczęcia, przyglądając się z niekrytą uwagą tej drugiej istocie, szukając w pamięci urywek rozmów z siostrami. Łazienka… pierwsze piętro… Irytujący duch dziewczyny, przez który inne uczennice trzymają się z daleka od tego miejsca….
— Jesteś Jęcząca Marta — oświadczył z powagą godną Sherlocka Holmesa lub Herkulesa Poirot, albo jeszcze innego sławnego mugolskiego detektywna, niezwykle dumny z siebie, że udało mu się połączyć dwie kropki bez niczyjej pomocy — Nawiedzasz tę łazienkę.
— Jęcząca? JĘCZĄCA? — gdyby jej postać nie była srebrzysta, z pewnością jej policzki przybrałyby teraz odcień głębokiej czerwieni. — SAM JESTEŚ JĘCZĄCY!


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#6
11.01.2023, 02:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.01.2023, 02:39 przez Elliott Malfoy.)  
Przez Perseusa definitywnie robiło się gorąco - zazwyczaj w każdym słowa tego znaczeniu - i mieli się o tym przekonać w nastepnym latach o wiele bardziej dobitnie. Teraz, natomiast, musieli przejąć się tym - przynajmniej Elliott - że mieli przed sobą krzycząca w niebogłosy małolatę, lewitujaca minimetry nad ziemią i zachowujaca się jak obrażona primadonna z każdym, kolejnym wypowiedzianym przez siebie zdaniem.
Elliott nie znosił dziewcząt. Głównie przez Eden i te, którymi siostra się otaczała. Wydawały mu się manipulanckie, pretensjonalne i chciały być traktowane jako uprzywilejowani obywatele tego świata. Nie widział natomiast kłody w swoim oku, gdy spostrzegał drzazgę w cudzym. Jego bliźniaczka nie była dobrą osobą, ale nie była to wina jej płci, ba. Zachowanie dziewcząt miało swoje źródło i był nim patriarchat, ale o tym Elliott nie miał jeszcze wspominać w swoich własnych myślach przez nastepne pare lat. Na razie większość jego relacji z płcią przeciwną skupiało się z brakiem uwagi od matki, wiecznie wywyższanej siostry i tak dalej. Za każdym razem wywracał oczyma słysząc jak ojciec chwali jej osiągnięcia, nic dziwnego, że na ton Jęczącej Marty bebechy mu się wywracały, najchętniej kazałby się jej zamknąć i wyszedł z tej łazienki, aby nie musieć słuchać tego jazgotu, wystarczyła mu już Eden.
- Trochę jest, co prawda, to prawda, zwłaszcza przed egzaminami albo, gdy próbuje zasnąc, a on wciąż gada coś o jakichś gwiazdozbiorach. - zaśmiał się pod nosem, bo faktycznie. Perseus zazwyczaj wciągał Elliotta w rozmowy o godzinie drugiej nad ranem, gdy Malfoy prbował pogrążyć sie w swoich myślach. Nie mógł wiedzieć, że ten robił to prawdopodobnie, dlatego aby wyciagnąć swojego przyjaciela z negatywnej spirali emocji, jaka opanowywała go zawsze przed snem.
Duch dziewczęcia zarechotał, tym razem ciszej, prawdopodobnie pamiętając prośbę Malfoya, który teraz, bardzo szybko wkupił się w jej losy podśmiewając się ze swojego kolegi. Korzystając z faktu, ze dziewczyna przymknęła na chwilę oczy sam mrugnął do Blacka. Uznał, że trzeba było podejść do tego strategicznie. Skoro zjawa była taka głośna, logicznym było, że potrzebowała uwagi, potraktował ją odrobinę jak małe dziecko, a przynajmniej tak mu sie wydawało, że tak takowe funkcjonują.
- W sumie jak to jest? Umarłaś wyglądając tak dobrze i młodo czy po śmierci można sobie wybrać w jaki sposób chce sie prezentować? - zakomplementował ją, bo może charyzmą nie dorównywał sobie za dziecięć lat, ale już odnajdywał się w przemowach lepiej niz większość swoich rówieśnikow.
Marta zdziwila się na chwilę, ale Elliott mógłby przysiąc, że jakby była odorbinę bardziej wyraxniejsza, to zauwązyłby na jej policzkach wykwit czerwieni.
- Pracowałam nad uśmiechem i włosami, starałam się... Ale umarłam tutaj, płacząc. - Malfoy pokiwał głową, ciesząc się, że ich towarzyszka postanowiła całkowicie ściszyć ton.
- Rozumiem, skoro wyglądałaś tak dobrze płacząc, to musiałaś być za życia naprawdę śliczna. Wciąż jesteś. - nie miał pochamowania, wszystko to było swoistym kłamstwem, ale skoro działało to w nie brnał. Grał na czas, chociaż wydawało mu się dziwne, że dziewczyna umarła w łazience, pojrzał na Percy'ego, trochę pytajaco, myśląc o tej sprawie.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#7
22.01.2023, 20:45  ✶  
Nigdy nie lękał się duchów; wychowany przez matkę, która miewała wizję o tych, którzy nie należeli już do świata materialnego, uważał istnienie życia po śmierci za coś naturalnego. Poza tym, inne duchy zamieszkujące zamkowe mury sprawiały wrażenie przyjaznych (a przynajmniej znamienita większość z nich) – wkrótce przyzwyczaił się do ich bezustannej obecności, traktując ich na równi z nauczycielami; poważnymi sylwetkami, z którymi wymieniał pozdrowienia przemierzając korytarze. Duch tej dziewczyny miał w sobie coś niepokojącego, coś, czego Perseus nie był w stanie opisać słowami. Była ich rówieśniczką, kiedy w sposób nagły pożegnała się z życiem – to z kolei budziło w nim niezdrową ciekawość. Czyżby pośród szkolnych murów ukrywał się morderca?
Ekscytacja rozlała się wewnątrz młodszego Blacka; chciał podzielić się swymi przemyśleniami z Elliottem, jednak w porę umilkł, uznając za zbyt nierozsądnym i nietaktownym (czasem zdarzało mu się zachować powagę). Nie mógł natomiast w pełni zapanować nad potrzebą zwrócenia na siebie uwagi, dlatego też jego mały palec otarł się o dłoń przyjaciela, a następnie - przez chwilę zamykającą się w kilku mgnieniach oczu - zaplótł swe paliczki o jego. Prędko cofnął dłoń, czując, że płoną mu policzki.
— Ej! — syknął, ciskając w Elliotta iskrą wrogiego spojrzenia, choć próżno było doszukiwać się w nim rzeczywistego gniewu — Jeszcze słowo i przysięgam, że sprawię, że następnym razem to ty będziesz jęczał, gdy...
Och. OCH. Umilkł gwałtownie, zdając sobie sprawę z dwuznaczności swych słów. Skierował więc wzrok w najbardziej neutralne miejsce, jakim były czubki wypastowanych butów. Czy jego kompan zauważył? Miał szczerą nadzieję, że tak się nie stało; w ostatnim czasie wyczuwał coraz większe napięcie w towarzystwie Malfoya. Nie potrafił wyjaśnić źródła owego poczucia, lecz męczył się z nim okrutnie, gdy kolejny raz ciało drżało w obecności przyjaciela, zaś spojrzenie machinalnie spoczywało na jego wargach, gdy mówił.
Nie umiał jednak na niego nie patrzeć - za bardzo go przyciągał - dlatego też po chwili wrócił do badania jego profilu. Wtedy też Elliott odwrócił się do niego i mrugnął porozumiewawczo, a on odpowiedział mu uśmiechem. Czegokolwiek nie planował przyjaciel, zamierzał podjąć jego grę; wszakże poszedłby za nim wszędzie. Na moment wstrzymał oddech, próbując się nie roześmiać, nie spodziewał się bowiem, że Malfoy zacznie komplementować ducha, w dodatku takiego jak... jak... Marta.
— Och, naprawdę tak uważasz? — ukryła na moment twarz w dłoniach; najwidoczniej nie nawykła do komplementów i nie wiedziała jak się zachować w takiej sytuacji, a Perseusowi zrobiło się jej niezwykle żal. — Nie zamierzasz ze mnie kpić, jak ta okropna Olivia Hornby?
— Nie śmiałby — wtrącił za przyjaciela, ciągnąc dalej farsę, którą ten zaczął — Uwierz mi, jesteś pierwszą dziewczyną, której Elliott to mówi.
— Och, Elliocie, jesteś pierwszym chłopcem, który mi to powiedział — zachichotała, przysuwając się do Malfoya. Półprzezroczyste palce rozpoczęły wędrówkę wzdłuż szmaragdowego krawatu Ślizgona, podczas gdy jej twarz znalazła się blisko twarzy nastolatka. Usta Percy'ego zacisnęły się w wąską kreskę, gdy próbował się nie roześmiać. Przyglądał się tej osobliwej scence przez chwilę, zanim postanowił ruszyć przyjacielowi z odsieczą. Skoro Elliott mógł do tej pory naśmiewać się z tego, jak na pierwszym roku spadł z miotły, dlaczego miałby się nie mścić? Och, z pewnością nie zapomni mu randki z Jęczącą Martą. Będzie nawiązywał do niej w najmniej spodziewanym momencie.
— Możesz nam powiedzieć, Marto, w jaki sposób taka piękność została wydarta światu? — z jakiegoś powodu skręcało go z zażenowana, gdy wypowiadał te słowa, jednak jego twarz pozostała niewzruszona. Ciekawość wydawała się silniejsza niż wszystkie inne emocje.
— Ach, tak... — z niekrytym żalem odsunęła się od Elliotta — Schowałam się tutaj, bo Olivia Horbny znów naśmiewała się z moich okularów. Chciałam sobie popłakać w spokoju, ale kiedy wyszłam... kiedy wyszłam z kabiny... Zobaczyłam parę czerwonych ślepi. A potem nie było już niczego.
— Para czerwonych ślepi? — powtórzył w zamyśleniu, rozglądając się po łazience — Gdzie dokładnie?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#8
04.02.2023, 03:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.02.2023, 03:02 przez Elliott Malfoy.)  
Dotknięcie opuszkami palców było szybkie, przypominało powiew ciepłego powietrza w rodzinnej posiadłości na południu Francji. Elliott uniósł nieznacznie brwi, czując nagłą ochotę, aby złapać przyjaciela za dłoń, nie puszczać, przesunąć dłonią wyżej, pod rękawem szaty... Zamrugał, udając, że jest niesamowicie pochłonięty historią Jęczącej Marty, gdy tak naprawdę kątem oka zerknął na Blacka, na to jak jego żywe i radosne spojrzenie utkwione było w butach, a policzki oblały się czerwienią. Serce zabiło mu na chwilę mocniej, ale wrócił spojrzeniem do unoszącego się nad mokrą posadzką ducha, chcąc jak najboleśniej złamać kark słowikowi rosnącego uczucia. Dopiero w przyszłości miał nabrać beztroski w swoich kłamstwach, teraz kontrapunkty fałszu wydawały się krzyżować ze sobą niezdarnie, dopiero kreując marmur, pod jakim w przyszłości Elliott zdecyduje ukryć się swoją duszę i wszystkie, naturalne odruchy.
Gdy co?, chciał dopytać, postawić krok w kierunku bruneta, ale ostatecznie nie zrobił ani jednego, ani drugiego, przyklejony do posadzki strachem i świeżo pulsującą traumą. Nie był pewien czy walczy teraz z obrzydzeniem do samego siebie, czy też z przerażeniem, jakie wzbudzało w nim myślenie o konsekwencjach, policzek wciąż piekł od ojcowskiej złości, gdy wracał myślami do nieszczęsnego wieczora w jednym z salonów rodowej posiadłości, chociaż na twarzy nie pozostał nawet ślad - tak samo jak w Lecznicy, czy nigdzie indziej. Pozornie nic się nie zmieniło, gdy tak naprawdę wnętrze jego umysłu przypominało dom po pożarze, z którego zniszczeniami będzie radził sobie przez pare następnych lat.
- Mam nadzieję, ze twoje słowa nie są rzucane na wiatr - odparł jedynie, ale nie był w stanie ponownie spojrzeć na twarz przyjaciela, jakby bojąc się, że zobaczy na niej tą samą niechęć i obrzydzenie, co u ojca. Logicznie wiedział, że to niemożliwe, że Percy rozumie, że współczuje. Ale czy na pewno mógł ufać komukolwiek? Czy powinien? Czuł się jak zagoniony w róg pomieszczenia, dziki lis, który odliczał ostatnie sekundy przed tym, aż rozgryzą go psy myśliwskie, jeżeli wcześniej nie padnie na zawał przy rozszalałym sercu dygocącym w klatce piersiowej.
Spojrzenie skupiał na Jęczącej Marcie i idealnie udawało mu się zatrzymywać nonszalancki wyraz twarzy, naturalną beztroskę w słowach miał we krwi, nie było dla niego nic prostszego, jak mówienie, a przy tym owijanie sobie innych wokół palca, przynajmniej wsród rówieśników i młodszych uczniów.
- Niesamowicie mnie dziwi, że nikt ci tego wcześniej nie powiedział, Olivia pewnie wyśmiewała cię z zazdrości - parsknął, zachowując naturalność wypowiedzi. Gdy duch się do niego zbliżył, nie wzdrygnął się nawet, a pozwolił leniwemu uśmiechowi rozciągnąć się na twarzy, niby skupiając wzrok na palcach dziewczyny, a tak naprawdę rzucając spojrzenie Perseusowi, jak gdyby ten wyraz twarzy dedykowany był dla niego i tylko niego. Uniósł delikatne brwi, pozwalając, aby w niebieskich oczach pojawiły się wyzywające ogniki.
Cóż, Black nie wytrzymał napięcia - tak to wyglądało w oczach Malfoya, więc wydawał się z siebie bardzo zadowolony. Oderwał od drugiego chłopaka ukradkowe spojrzenie i podążył znów za przeźroczysta sylwetką ich rozmówczyni, jak gdyby nigdy nic.
- To brzmi jak jakieś zwierze, chyba żaden człowiek nie miałby czerwonych ślepi - odparł, bo było to pierwsze, co wpadło mu do głowy i zaraz otworzył odrobinę usta, w zdziwieniu, ale tez trochę jakby miał krzyknąć 'Eureka'.
- Ojciec nam opowiadał, a raczej przestrzegał - zaczął - Że w jego latach w szkole zginęła dziewczyna, w łazience właśnie i w sumie, nie tylko ona, były też inne ofiary. Ministerstwo starało się wszystko zatuszować, tak mówił - kontynuował - podobno jakiś nauczyciel przetrzymywał niebezpieczne stworzenia w zamku, oskarżyli go w końcu i wyrzucili. W którym roku umarłaś, Marto? - skrzętnie pominął fakt, że ojciec wspominał, iż każda ofiara była Szlamą. O tym może powiedzieć Persueusowi później, mógł się założyć, że duch niezbyt dobrze zareagowałby na takie określenia.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#9
16.02.2023, 10:57  ✶  
Gdyby tylko wiedział, że zaledwie kilka metrów od nich znajduje się wejście do komnaty ukrytej przez jednego z założycieli Hogwartu setki lat wcześniej, uparłby się, aby do niej zejść. Oczywiście nie chciałby zrobić tego samego, więc męczyłby Elliotta, i męczył, aż Malfoy rzuciłby w niego klątwą lub uległ wreszcie namowom Perseusa i zgodził się na niebezpieczną eskapadę. Na szczęście dla swojego przyjaciela nie podejrzewał nawet, że ta niepozorna umywalka, którą z wielkim zainteresowaniem się przyglądał, może być kluczem do wielkiej przygody...
— Mhmmm... — rzucił przeciągle, odpływając w świat myśli przeróżnych, jak to miał w zwyczaju. Rozkojarzony, tak, to dobre słowo, które opisywało w tamtym momencie Perseusa. Zignorował bowiem ckliwą historię Marty, jak i zapomniał o obecności samego Elliotta. Nie słyszał już wymiany zdań pomiędzy przyjacielem, a duchem - coś tam Olivia, coś tam zwierzę - zamiast tego wpatrywał się w szachownicę płytek pod ich stopami. Dwie z nich zostały źle położone, całkowicie burząc estetykę opuszczonej łazienki, co dla Perseusa było jak osobista zniewaga. Przysiągł sobie, że OSOBIŚCIE wróci w to miejsce i rozkuje posadzkę, żeby zamienić je miejscami, choćby miała być to ostatnia rzecz, jaką zrobi w Hogwarcie. Nie zdążył jednak podzielić się swymi planami z przyjacielem; oto drzwi do toalety otworzyły się gwałtownie, wpuszczając rozedrganą smugę światła do łazienki. Zjawa czmychnęła do toalety, lecz dwóch czarodziejów nie miało takiej możliwości. Perseus rzucił Elliottowi przepraszające spojrzenie, gdy w stojącej z założonymi rękoma sylwetce rozpoznał jednego z prefektów. Nawet nie próbował się tłumaczyć.
Za karę musieli przez tydzień czyścić kociołki po zajęciach profesora Slughorna.

koniec sesji



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Elliott Malfoy (2289), Perseus Black (2564)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa