17.11.2022, 20:22 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 20:16 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Brenna, zasadniczo, szlabany dostawała dosyć rzadko. Zwłaszcza od V roku, bo mimo całego swego postrzelenia, do obowiązków podchodziła poważnie i gdy ktoś uznał, że powinna być prefektem – prawdopodobnie ze względu na jej skłonności do podawania pierwszakom chusteczek, czekoladowych żab i instrukcji, co do właściwej drogi w zamku – przynajmniej s t a r a ł a się być grzeczna.
Zazwyczaj.
Jeden upadek ze schodów, stłuczone ramię i pościg później, zaprowadziły ją jednak aż do lochów. Gdzie wprawdzie nie zakuto jej w żadne łańcuchy (słyszała, że kiedyś tak robiono w Hogwarcie), ale miała wyczyścić wszystkie kociołki. Na błysk. Tak całkiem bez różdżki. W ciepły, pogodny dzień, który mogłaby wykorzystać na dopadnięcie Nory i wyciągnięcie jej na błonia. Albo zawracanie głowy kuzynowi, by poćwiczyli pojedynki. Ewentualnie stanięcie nad głową Theseusa i brzęczenie mu za uszami jak mucha o książce, którą ostatnio przeczytała.
Pocieszała się tym, że – po pierwsze – druga panna zaangażowana w sytuację szlaban odbębniała w wieży astronomicznej, więc bardzo daleko od niej, po drugie ten szlaban w lochach Brenna miała mieć podobno z jakąś inną osobą z roku, o perfekcyjnej dotąd reputacji. Dowiedziała się tego z długiego wykładu profesora od eliksirów, na temat odpowiedzialności tego stanowiska. Przynajmniej ktoś inny też był tak miły, by wywinąć jakiś numer mniej więcej w tym samym czasie, co ona, więc nie wszystkie gromy spadały na jej głowę.
- Cześć! – zawołała, wpadając do klasy eliksirów po tym, jak już oddała profesorowi różdżkę (wcześniej czule ją głaszcząc i zapewniając, że wkrótce spotkają się znowu). Dosłownie wpadając. Brenna rzadko poruszała się inaczej niż szybko. Może przez to na ogół była trochę rozczochrana, a szalik Gryffindoru nie zawsze był poprawnie zawiązany. Tak jak teraz – jeden koniec sięgał nieomal ziemi, grożąc zaplątaniem się w niego. – O, Cynthia. Za co cię dorwali? Też dostałaś długi wykład o prawach, obowiązkach i zachowaniu niegodnym ucznia?
Podeszła do jednego ze stołów i przechyliła się nad nim, zaglądając do kociołków, by sprawdzić, jakież to przyjemności muszą z nich zeskrobać. Nie zdawała się przejmować tym, że szlaban ma odbębniać z Ślizgonką. Odwieczna nienawiść między Domami Slytherina i Gryffindora może i sprawiała, że była odrobinę ostrożniejsza, ale Brenna po prostu w hogwarckich czasach nie umiała za bardzo nienawidzić nikogo. Trzymać buzi na kłódkę też nie. Poza tym teraz miała szesnaście, nie jedenaście lat. Dochodziło do tego jeszcze, że Cynthia była siostrą Castiela, a tego Brenna uważała za kumpla - jednego z kilku, bo była trochę chłopczycą i dość często kończyła w towarzystwie chłopców. Jako w sumie bardziej "kumpel" niż "koleżanka"...
– Zastanawiam się, dlaczego nie czyści tego czarami. Czy tak specjalnie je trzyma, żeby kształtować nam charaktery, czy coś takiego? Czy może nigdy nie opanował chłoszczyć i ukrywa to pod płaszczykiem konieczności opanowania niegrzecznych uczniów, robiąc z nas darmową siłę roboczą? – paplała dalej, zaglądając po kolei do kolejnych kociołków.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.