• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[maj, 1961, Hogwart] Cynthia i Brenna

[maj, 1961, Hogwart] Cynthia i Brenna
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
17.11.2022, 20:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 20:16 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Brenna, zasadniczo, szlabany dostawała dosyć rzadko. Zwłaszcza od V roku, bo mimo całego swego postrzelenia, do obowiązków podchodziła poważnie i gdy ktoś uznał, że powinna być prefektem – prawdopodobnie ze względu na jej skłonności do podawania pierwszakom chusteczek, czekoladowych żab i instrukcji, co do właściwej drogi w zamku – przynajmniej s t a r a ł a się być grzeczna.
Zazwyczaj.
Jeden upadek ze schodów, stłuczone ramię i pościg później, zaprowadziły ją jednak aż do lochów. Gdzie wprawdzie nie zakuto jej w żadne łańcuchy (słyszała, że kiedyś tak robiono w Hogwarcie), ale miała wyczyścić wszystkie kociołki. Na błysk. Tak całkiem bez różdżki. W ciepły, pogodny dzień, który mogłaby wykorzystać na dopadnięcie Nory i wyciągnięcie jej na błonia. Albo zawracanie głowy kuzynowi, by poćwiczyli pojedynki. Ewentualnie stanięcie nad głową Theseusa i brzęczenie mu za uszami jak mucha o książce, którą ostatnio przeczytała.
Pocieszała się tym, że – po pierwsze – druga panna zaangażowana w sytuację szlaban odbębniała w wieży astronomicznej, więc bardzo daleko od niej, po drugie ten szlaban w lochach Brenna miała mieć podobno z jakąś inną osobą z roku, o perfekcyjnej dotąd reputacji. Dowiedziała się tego z długiego wykładu profesora od eliksirów, na temat odpowiedzialności tego stanowiska. Przynajmniej ktoś inny też był tak miły, by wywinąć jakiś numer mniej więcej w tym samym czasie, co ona, więc nie wszystkie gromy spadały na jej głowę.
- Cześć! – zawołała, wpadając do klasy eliksirów po tym, jak już oddała profesorowi różdżkę (wcześniej czule ją głaszcząc i zapewniając, że wkrótce spotkają się znowu). Dosłownie wpadając. Brenna rzadko poruszała się inaczej niż szybko. Może przez to na ogół była trochę rozczochrana, a szalik Gryffindoru nie zawsze był poprawnie zawiązany. Tak jak teraz – jeden koniec sięgał nieomal ziemi, grożąc zaplątaniem się w niego. – O, Cynthia. Za co cię dorwali? Też dostałaś długi wykład o prawach, obowiązkach i zachowaniu niegodnym ucznia?
Podeszła do jednego ze stołów i przechyliła się nad nim, zaglądając do kociołków, by sprawdzić, jakież to przyjemności muszą z nich zeskrobać. Nie zdawała się przejmować tym, że szlaban ma odbębniać z Ślizgonką. Odwieczna nienawiść między Domami Slytherina i Gryffindora może i sprawiała, że była odrobinę ostrożniejsza, ale Brenna po prostu w hogwarckich czasach nie umiała za bardzo nienawidzić nikogo. Trzymać buzi na kłódkę też nie. Poza tym teraz miała szesnaście, nie jedenaście lat. Dochodziło do tego jeszcze, że Cynthia była siostrą Castiela, a tego Brenna uważała za kumpla - jednego z kilku, bo była trochę chłopczycą i dość często kończyła w towarzystwie chłopców. Jako w sumie bardziej "kumpel" niż "koleżanka"...
– Zastanawiam się, dlaczego nie czyści tego czarami. Czy tak specjalnie je trzyma, żeby kształtować nam charaktery, czy coś takiego? Czy może nigdy nie opanował chłoszczyć i ukrywa to pod płaszczykiem konieczności opanowania niegrzecznych uczniów, robiąc z nas darmową siłę roboczą? – paplała dalej, zaglądając po kolei do kolejnych kociołków.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
17.11.2022, 20:33  ✶  
Każdy, kto dobrze znał Cynthie Flint, od razu mógł zauważyć widniejące w jej oczach poirytowanie z zaistniałej sytuacji. No, być może wymieszane z niedowierzaniem, że ani jej doszlifowany urok osobisty, ani też nienaganna historia edukacyjna w tym zamku nie zadziałały tak, jak sobie to wymyśliła. Nie pomogły się jej wywinąć. Z udawaną pokorą wysłuchała jednak kazania oraz instrukcji dotyczących szlabanu, czując niewidzialną plamę roznoszącą się na dumie oraz odznace prefekta, którą nosiła przypiętą do szkolnego swetra.
Odkładała torbę na krzesło już pozbawiona magicznego patyka, czując na plecach krytyczne spojrzenie nauczyciela, gdy do klasy coś wpadło lub raczej ktoś wpadł, niezgrabnie i szybko. Wyprostowała się i zerknęła w stronę dziewczyny, pozwalając by chłodne, stalowoniebieskie tęczówki przemknęły po jej sylwetce i zatrzymały się na twarzy Gryfonki, którą okazało się, że właściwie to znała. Przekręciła delikatnie głowę na bok nie tyle zaskoczona tym, że ją tu widzi, ile tym, że nosi odznakę przy piersi. Cóż, może faktycznie całą sobą reprezentowała dom lwa? Dom, z którym przecież jej własny tak rywalizował bezsensownie od samego początku, tracąc energię na nienawiść i przepychanki — Brenna. - przywitała się, przywdziewając maskę delikatnego i zawstydzanego uśmiechu, odwracając na bok wzrok. Zaplotła jasny, niemalże srebrzysty kosmyk włosów na palec, wzruszając ramionami. Dostosować się Cynthia, pamiętaj. - Zbyt późno wałęsałam się po korytarzach, po godzinach patrolu. A Ty?
Kontynuowała rozmowę ze spokojem, podwijając rękawy zielonego swetra, na którego lewej stronie wisiała plakietka z wężem Slytherina. Castiel ją lubił, miała dobrą krew. Nie było powodu zachowywać aż tak zimnego dystansu.  Nawet, jeśli nie zamykała się jej buzia. Westchnęła bezgłośnie, wyjmując z kieszeni frotkę do włosów, którą niedbale splotła jasne pasma w wysokiego koka. - Podobno używanie magii do wszystkiego rozleniwia, a to ma przypominać o ciężkiej pracy i satysfakcji płynącej z sukcesu.
Wyjaśniła mimowolnie, zabierając się za przygotowanie rzeczy do sprzątania. Wszystko im przygotował, a góra kociołków zdawała się śmiać z dwóch uczennic, jak tylko refleksy ze światła kandelabrów odbijały się w metalu, z którego były wykonane. Zmierzyła je wzrokiem, podnosząc jedną ze ścier i kierując się w stronę niewielkiego zlewu w rogu sali, aby ją zmoczyć.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
17.11.2022, 21:05  ✶  
Pod wieloma względami były przeciwieństwami.
Krótkie, rozczochrane ciemne włosy, wiecznie sterczące na wszystkie strony i długie, jasne loki. Ciemne oczy i jasne tęczówki. Gryffindor i Slytherin. Różnice tkwiły jednak i w innych rzeczach: choćby tym, że Cynthia zdawała się damą, a Brenna... można by uwierzyć, że uciekła z jakiegoś lasu. W małomówności jednej i gadatliwości drugiej, chłodzie spojrzenia i wiecznym uśmiechu. W dbałości o ubiór i wiecznym nieporządku. W tysiącu drobnych spraw, które Brenna zauważyła... i którymi zupełnie się nie przejmowała, a przynajmniej zdawało się, że tak jest, odkąd już na pierwszych eliksirach beztrosko usiadła obok jednego ze Ślizgonów i zdawała się zupełnie nie rozumieć, o co wszystkim chodzi z reakcją na to skandaliczne zachowanie.
- Janie Herlson próbowała zepchnąć ze schodów jedną Puchonkę i eeee, chyba zareagowałam trochę za gorąco. Wielki Ślimak twierdzi, że powinnam po prostu odjąć jej punkty. I odjęłabym te punkty, naprawdę, ale ona jak już się zorientowała, że nie jest sama i jej idealny plan zemsty za uwiedzenie Tobyego Finleya nie wypali, to uciekała, a jak ktoś ucieka, to jakoś odruchowo zaczynam gonić. No moje zwierzę totemiczne to pies, totalnie, i to taki myśliwski. - Tak naprawdę to wilk, ale sobie żartowała, czyż nie? - A jak już ją złapałam, to chciałam się upewnić, że nie ucieknie dalej - oświadczyła, po czym posłała Cynthii uśmiech znad kociołka. Naprawdę nie rozumiała, o co im wszystkim chodzi, przecież nawet się nie pobiły, po prostu obaliła Janie, rzucając się na nią... I tak naprawdę to ona ucierpiała bardziej, gdy wcześniej łapała tę biedną, małą Puchoneczkę.
- Pamiętaj o rękawiczkach. Jak dla mnie, to wygląda na kwas, padnie ci na rękę i będziemy miały tu małą katastrofę - ostrzegła jeszcze Brenna na wszelki wypadek, widząc, że Cynthia na razie ich nie założyła. Jej własne dłonie były odrapane, w jednym miejscu pysznił się siniak, paznokcie miała króciutko obcięte, więc po prawdzie i gdyby coś się im stało, nie stanowiłoby to problemu, ale i tak na wszelki wypadek założyła te nieszczęsne rękawice, nim schwyciła ścierki i gąbki.
Zamiast usiąść na krześle, jak pan Merlin przykazał, usadowiła się na blacie. Jedną nogę podwinęła, drugą spuściła w dół, beztrosko nią machając, gdy zabrała się do czyszczenia kociołka. Z taką samą energią, z jaką zabierała się do wszystkiego: od ćwiczenia zaklęcia, przez szpiegowanie brata aż po wchodzenie na drzewa na szkolnych błoniach.
- Robiłaś chociaż coś ciekawego na tych korytarzach? Przecież to bezsensu, że dostajesz szlaban za dłuższe patrolowanie! Kto cię dorwał? Zaraz, nie mów mi, pewnie psorka od numereologii. Tylko ta Chodząca Groza mogłaby wysłać prefekta na szlaban o wałęsanie się po patrolu... - gadała, walcząc z kociołkiem. W pewnym momencie zafascynowana wyjęła z niego jakiś kolorowy... glut? I uniosła ku światłu, sprawdzając, z czym takim ma do czynienia. - Pięęękna logika. Znaczy się z tym rozleniwianiem. W sumie to według niej powinniśmy dalej nosić wodę ze strumienia, po co nam kanalizacja, skoro taszczenie wiader tak pięknie ukształtowałoby nam charaktery i w ogóle.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
18.11.2022, 13:32  ✶  
Cynthia wbrew temu, co przedstawiała społeczeństwu, żyła we własnym świecie. W głowie zawsze brzęczały jej wypowiedziane przed laty słowa matki, które z połączeniem serii wszystkich mniejszych lub większych wydarzeń w jej dotychczasowym życiu obdarowały ją niesamowitą zdolnością adaptacji. Umiała dostarczyć towarzystwu tego, czego akurat im brakowało. Niemniej jednak nie odbywało się to bez domieszki pedantyzmu. Brenna była uosobieniem chaosu w jej mniemaniu, iskierką nieprzewidywalności, która mogła zagrozić utratą kontroli. Nie umiała przewidzieć jej zachowania. Czasem była nieznośna, zwłaszcza gdy mówiła to, co ślina jej na język przynosiła bez zachowania jakiegokolwiek dobrego smaku konwersacji, niemniej jednak ten szczery uśmiech w akompaniamencie błyszczących oczu miały w sobie coś czarującego. Coś żywego, czego Flintówna w sobie absolutnie nie miała.
Słuchała więc jej monologu, kiwając głową z udawanym rozumieniem i odrobiną współczucia, podczas gdy przygotowywała rzeczy do mycia kociołków. Na całe szczęście i jej wewnętrzną równowagę, uszykowane miały również rękawiczki, które chwilę przed zmoczeniem rąk nałożyła na dłonie. - Tobyego Finleya? - zapytała głosem sugerującym, że nie miała absolutnie pojęcia, kim ów student był i tym bardziej, czy warty był tego całego cyrku z zazdrości, którego sobie urządziły. Gdzie duma tych dziewcząt? Na chwilę zamarła w bezruchu, odwracając głowę przez ramię i mierząc ją spojrzeniem z nutą jakiegoś zainteresowania, aby z przerażeniem stwierdzić, że dorobienie oczyma wyobraźni Gryfonce uszu oraz ogona nie było wcale tak trudne. Może te totemy zwierzęce jednak w jakiś sposób się dopasowywały? - A więc wyszłaś na prowodyra, bo straciłaś nad sobą kontrolę i powaliłaś ją, niczym auror czarnoksiężnika po wyczerpującym pojedynku magicznym?
Dopytała jeszcze z minimalnie dosłyszalną nutą rozbawienia w głosie, podczas gdy na wargach pojawił się cień uśmiechu. Zgarnęła rzeczy i wróciła do ławek, rozkładając je tek, aby obydwie miały do tego dostęp. Skinięciem głowy podziękowała za wskazówkę o rękawiczkach. Oparła się wygodnie na krześle, upewniając się, że spódnica nie podwinęła się zbyt wysoko, natomiast siedziska swojej szlabanowej partnerki nie skomentowała, przesuwając tylko wzrokiem po jej nogach, poprzez talię i aż do otoczonej ciemnymi włosami buzi. Mogłaby być urocza, gdyby chciała. Pokręciła głową na jej słowa, łapiąc za jeden z kociołków i szorując dokładnie, skupiła spojrzenie na podrapanych krawędziach. Szkoła powinna je wymienić.
- Obawiam się, że nie zaskoczę Cię niczym ekscytującym. W pokoju wspólnym był popłoch po meczu, a musiałam przeczytać rozdział i opracować notatki z zielarstwa na następne zajęcia. Bibliotekę już zamknęli, więc robiłam to na jednym z parapetów po patrolu i los chciał, że faktycznie przechadzała się tamtędy Pani Profesor w swoim szlafroku.
Opowiedziała ze wzruszeniem ramion, obracając przedmiotem w dłoniach. Wyjęty przez Brenne glut zalśnił w kandelabrze i skupił na sobie spojrzenie Cynthi, jednak nie na długo. Czy to nie powinno zostać właściwie zutylizowane? - Jest odrobina prawdy w tym, że nasze pokolenie opierając tak wiele podstawowych czynności na magii, zapomina o tym, jak robiło się je rękoma. Trudno się jednak z Tobą nie zgodzić odnośnie do wiader.
Chciała zapytać o powód powstania siniaka na dłoniach, którego dostrzegła wcześniej, ale ugryzła się w język, odstawiając czysty już kociołek i łapiąc za następny, na chwilę tylko patrząc na jej dłonie. - Jak idą Ci przygotowania do egzaminów?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
18.11.2022, 13:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.11.2022, 13:50 przez Brenna Longbottom.)  
Niektórzy lubili sposób bycia Brenny. Inni zbyt przeciwnie. Prawdopodobnie czasem denerwowała nawet przyjaciół: bywała przytłaczająca. I to mimo tego, że w niektórych momentach potrafiła się zamknąć i dostosować do sytuacji, a przynajmniej powoli się tego uczyła. Przeszłość na nie obie też działała w zupełnie inny sposób. Cynthia adaptowała się do sytuacji, nauczona swoimi doświadczeniami. Brenna, od dzieciństwa obserwująca zmysłem widmowidza wspomnienia martwych ludzi, jeszcze nim zrozumiała, co robi, rzucała się przez to głową do przodu w życie, jakby spodziewała się, że w każdej chwili zabraknie jej czasu.
- Jest na czwartym roku w Hufflupuffie. Podobno ma ładną buzię – stwierdziła Brenna z autentycznym rozbawieniem. To nie tak, że chłopcy jej nie interesowali. Byli bardzo interesujący. Można było ich namówić na wycieczkę do Zakazanego Lasu (no dobrze, dopóki nie dostała odznaki, teraz nie wypadało), pojedynkowanie się w jednej z pustych klas, by poćwiczyć zaklęcia albo wdrapywanie się na drzewa. Ale też ze swoim charakterem nie do końca pojmowała jeszcze dziewczęce tragedie. – Jakoby powaliłam ją niczym mugolski zapaśnik. Tak podsumowała to psorka od numerologii, która znalazła się w pobliżu. Ale ci nie powiem, czy faktycznie tak to wyglądało, bo nigdy nie widziałam mugolskich zapaśników powalających kogokolwiek.
Skupiła się całkowicie na szorowaniu kociołka, nie dostrzegając spojrzenia Cynthi. Pewnie podsumowanie, że mogłaby być urocza, byłaby bardzo zaskoczona. Jej własna matka była piękną kobietą, ale Brenna wdała się raczej w ojca. A kiedy w pobliżu kręciła się kuzynka o swojej egzotycznej urodzie, urocza, mała Nora Figg czy pełna czaru Cecily, ona sama mogła zasłużyć co najwyżej na termin sympatycznej. Ba, w zestawieniu z taką Cynthią z jej salonową urodą, to już całkiem przestawała istnieć.
Tyle że jeszcze jej to nie przeszkadzało, a pewnie jak już zacznie, to potrwa to jakoś pięć minut.
- Wiedziałam, że to ona! – oświadczyła triumfująco i machnęła przy tym ścierką nad głową, jakby był to sztandar zwycięstwa. – Czekaj, w tym żółtym, w kurczaki? On już zawsze będzie dla mnie symbolem masowej zagłady. Raz ją w nim zobaczyłam, jak nagle zmieniło się hasło do Pokoju Wspólnego i czekałam na korytarzu aż ktoś wyjdzie… Myślę, że mój bogin ma szansę zostać żółtym kurczakiem. W każdym razie, jakbyś chciała pouczyć się poza biblioteką, polecam klasę na drugim piętrze, ostatnią we wschodnim korytarzu. Nauczyciel ciągle zapomina jej zamknąć – powiedziała, po czym celnym rzutem posłała coś, co zostało w kociołku, do kosza. Skąd to wiedziała? Cóż… Brenna bywała nadaktywna. I nazbyt ciekawska.
- To zależy z którego przedmiotu. Jeżeli chodzi na przykład o transmutację, jeśli nie dostanę W, to chyba uduszę kogoś w komisji. Jeśli chodzi o numerologię, ciągle zastanawiam się, czy przed egzaminem nie rzucić się z najwyższej wieży Hogwartu – odparła, przesuwając się nieco po stole, by zabrać za kolejny kociołek. Dość typowo dla siebie, udzieliła odpowiedzi w kilku zdaniach, zamiast w jednym słowie, mianowicie „dobrze”. – A tobie?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#6
05.02.2023, 18:24  ✶  
Z obserwacji Cynthii wynikało jednak, że Brenna była znacznie bardziej pożądanym towarzystwem niż ona sama, nawet jeśli czasem jej zachowania wpasowywały się w schemat tych irytujących. Była głośna i było jej pełno, ale czy nie na tym polegała właśnie ich młodość? Burze hormonalne sprawiały, że nastoletnie oczy poszukiwały osób do pełnienia jakichś ról w "swoim świecie", a ona z pewnością mogłaby być takim śmieszkiem lub liderem. Sprawiała, że ludzie się uśmiechali, a jasnowłosa pamiętała, jak matka jej powtarzała, że uśmiechem możesz zdziałać wszystko i uzyskać to, czego chcesz. Była jednak pewna, że każdy Brennie trochę zazdrościł, nieświadomy jej przypadłości.
- Ah, możliwe, że któraś z dziewcząt w pokoju wspólnym o nim mówiła. Bała się jednak odrzucenia. - odpowiedziała po chwili namysłu, wytężając umysł. Miała dobrą pamięć i chociaż nie potrafiła skojarzyć buzi osób, o których rozmawiały, to jednak była przekonana, że obiło się jej o przystojnym puchnie na czwartym roku o uszy już wcześniej. Podobnie jak jej towarzyszka, nie interesowała się chłopcami, a przynajmniej nie w sposób romantyczny, zbyt pochłonięta nauką oraz opieką nad bratem-lubiła wierzyć, że robi to na swój własny sposób, niekoniecznie zrozumiały przez samego Castiela. Słuchała jej z jakimś zaintrygowaniem w stalowoniebieskich tęczówkach, za nic nie mogąc sobie owego "mugolskiego zapaśnika" w osobie siedzącej naprzeciw dziewczyny wyobrazić. Owszem, więcej w niej było chłopczycy niż damy, jednak przedstawiony przez nią schemat wydarzeń nijak Flintównie nie pasował. - Nasza Pani Profesor ma bardzo bogate porównania i ciekawe zainteresowania. Myślisz, że tym zajmuje się po przebrnięciu przez pergaminy z wypracowaniami, które tak ochoczo zadaje?
Pokręciła delikatnie głową, szorując kocioł z większą zawziętością. Wciąż było to dla niej trochę uwłaczające i godzące w wewnętrzne poczucie dumy, że ona — prefekt, skończyła na tak obrzydliwym szlabanie, bo chyba tylko szorowanie łazienek mogłoby być gorsze. Nawet puchary w izbie pamięci zdawały się zajęciem przyjemniejszym niż pozbywanie się resztek eliksirów. Śmierdzących, glutowatych i na dobrą sprawę mogących okazać się szkodliwymi. Całe szczęście, że miały dostępne rękawiczki! Ruchem głowy zgarnęła jasny kosmyk na bok, wracając do rzeczywistości i Brenny tym samym, porzucając użalanie się i niesprawiedliwości świata za sobą.
Piękno było trudnym pojęciem, dopasowanym indywidualnie do każdego człowieka. Nie miała pojęcia czemu, ale ludzie piękni tylko z zewnątrz — jak na przykład ona, wydawali się jej bardzo zgnili i martwi, obrzydliwi. Brenna mogła szczycić się promieniującym wnętrzem, które tylko podkreślało jej błyszczące oczy i zaróżowione policzki. Mogłaby być uznawana za prawdziwie zjawiskową, gdyby tylko chciała i nad tym popracowała. Ostatnio Cynthia pochłaniała wiele ksiąg pomiędzy tymi, które służyły do odrabiania prac domowych i jedna z nich właśnie zasugerowała, że wewnętrzny blask jest najlepszym upiękniaczem, a do tego podobno istniały kiedyś czary, które potęgowały jego efekt. W to jednak Ślizgonce nie chciało się wierzyć.
- A ma inny niż ten w kurczaki? - zaczęła, zastygając w bezruchu i obdarzając ją zaciekawionym spojrzeniem, uniosła nieco brew. - Na Merlina, nie widzę jej w koronkach czy satynach.
Drgnęła nieco na próbę wyobrażenia sobie tego, więc jej umysł szybko wrócił do tych kurczaków. Z dwojga złego już lepsze to niż próba wyciągnięcia z tej kobiety strony szykownej i eleganckiej. Wspomnienie klasy, której nauczyciel zapominał zamknąć, wydało się jej warta zapamiętania, obdarzyła więc dziewczynę lekkim uśmiechem i skinięciem głowy w podziękowaniu. Wróciła też do szorowania kociołka, który po chwili opłukała i odstawiła na bok, łapiąc za następny. Również oblepiony jakimś paskudztwem. Z odrobiną odrazy złapała miedzy palce coś, co chyba było resztką przypalonej skórki. - Wolałabym, żebyś nie rzucała się z wieży, nawet jeśli Ci któryś przedmiot nie wyjdzie tak, jak sobie zaplanowałaś. Mnie? Nie mam wyjścia, jak nie zdam na same Wybitne i Powyżej Oczekiwań, to mnie nie przyjmą później na staż do Munga,
Westchnęła, kołysząc odpadkiem w powietrzu, po czym ostrożnie rzuciła go w stronę kosza, modląc się przy tym, aby nie spadł na podłogę.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
05.02.2023, 18:37  ✶  
Gdyby zapytać Brennę, czy ludzie lubią jej towarzystwo, pewnie nie byłaby pewna, jak odpowiedzieć. Istniała spora szansa, że owszem, przynajmniej niektórzy. Ale równie często… po prostu nie dawała ludziom żadnego wyboru. Przynajmniej dopóki nie uciekli dość szybko. Pewne zaczątki czegoś takiego jak „takt” dopiero miały się u niej ukształtować. (I na zawsze pozostać zaczątkami.)
- Myślisz? – zastanowiła się, pochłonięta wizją profesorki od numerologii obwieszającej ściany swojego pokoju zdjęciami mugolskich zapaśników. – W sumie, to nie ma nazwiska żadnej czarodziejskiej rodziny, może jest mugolaczkom? To mogłaby się w tym orientować.
Mówiąc o „czarodziejskich rodzinach” miała na myśli i te wiekowe, czystokrwiste, i te półkrwi, znane, chociaż niekoniecznie o krwi czystej niczym łza. Nie to, że Brennę specjalnie to obchodziło. Dorastała pośród krewnych, którzy od ideologii czystej krwi odeszli dawno, na liście nienaruszalnej dwudziestki ósemki znajdowali się jeszcze chyba tylko czystym przypadkiem i nawet jej kuzynki były już półkrwi. O pięknie też wiele nie rozmyślała, ku ubolewaniu matki, nieodrodnej Potterówny, która zarobiła majątek na pracy nad kosmetykami. Córka tymczasem zupełnie ich nie stosowała i to wcale nie z niechęci wobec kosmetyków – po prostu była zbyt zajęta biegnięciem we wszystkie kierunki na raz (a przynajmniej próbach takie stanu rzeczy) by zatrzymać się przed lusterkiem na dłużej niż pięć sekund.
Słabo, jak na kogoś, kto - choć się tym nie chwalił - za pomocą machnięcia różdżki mógł każdemu dowolnie zmienić twarz. I jakoś nigdy nie wpadł na to, by zastosować to na sobie.
- Nie wiem. Chociaż jak teraz o to spytałaś, mam aż ochotę włamać się do jej pokoju tylko po to, by dokonać inspekcji szafy. Ale się powstrzymam, wiesz, bo obawiam się, że mogłabym potem nie odzobaczyć tego, co zobaczę i chodziłabym błagając ludzi, żeby rzucili na mnie obliviate… i ooo, Mungo. Ambitnie. Chyba wymagają eliksirów, zaklęć, transmutacji, OPCM i zielarstwa? – spytała Brenna. Matka sugerowała jej przez chwilę taką karierę, ale Brenna była już od dawna zdecydowana na ścieżkę zawodową. – Ja muszę świetnie zdać OPCM, transmutację i zaklęcia, no i przydadzą się eliksiry. Na całe szczęście bez numerologii mnie spokojnie wezmą do BUM.
Zawzięcie szorowała kociołek, jakby ten był jej osobistym wrogiem. Gdy wreszcie był idealnie czysty, zabrała się do drugiego.
- Uuuu, w tym to chyba coś zdechło – oceniła, marszcząc nos. Pomaszerowała z kociołkiem do kosza i obróciła go, by pozbyć się jego zawartości po kilkakrotnym uderzeniem w dno od góry.
I wtedy…
Nastąpiło niewielkie „bum”, a Brenna z okrzykiem zaskoczenia cofnęła się od płonącego kosza na śmieci, z którego ulatniał się dym.
- Na litość Merlina, co on dał nam do czyszczenia? – oburzyła się, krztusząc się dymem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#8
05.02.2023, 20:16  ✶  
W ich wieku wiele wybaczano — zarówno zmiany humoru, jak i głupie odzywki czy błędy, które mogły popełnić. Młodość pod tym względem była cudowna, bo w momencie, gdy wejdą w dorosłe i odpowiedzialne życie, to już tak łatwo nie będzie. I chociaż Cyn o tym wiedziała, nie umiała żyć w tak swobodny i błyszczący sposób, jak Brenna. Czy kiedyś będzie tego żałowała? Sposobu, w jaki przeżyła swoje lata w Hogwarcie?
- Wychodzę z założenia, aby oczekiwać nieoczekiwanego i spodziewać się po ludziach wszystkiego. Może inspirację na te kaczki wzięła właśnie z zapasów? Czymkolwiek są zapasy, poza rzucaniem się na kogoś. - wzruszyła ramionami, przyglądając się wykonywanej przez siebie pracy i starając się nie uciekać zbytnio wyobraźnią w stronę tego, co mogło dziać się z ich nauczycielką po godzinach pracy. Nigdy też się nie zastanawiała nad jej pochodzeniem, ale Cynthia mało debatowała nad ludźmi, którzy jej nie interesowali.
Owszem, czasem zdarzało się jej zerkać z zainteresowaniem na mugolskie wynalazki czy dzieła kulturowe z zainteresowaniem, jednak społeczeństwo czystokrwiste dość krzywo na to spoglądało i w jakiś sposób zakorzeniło w niej to poczucie, że gdy zaangażuje się w takie rzeczy zbyt mocno, później będzie ciężej. Była ambitną nastolatką, nie chciała dodatkowych komplikacji na samym starcie swojej drogi do kariery, zwłaszcza że miała jeszcze w planach znaleźć odpowiednią żonę swojemu bratu (sam tego nie zrobi).
- Wtedy by Cię na pewno wyrzucili ze szkoły... Chyba że znalazłabyś coś, czym mogłabyś ją szantażować, żeby trzymała Twój sekret w zamian za trzymanie jej sekretu. Robimy straszne rzeczy, gdy chodzi o tajemnice. - mówiła dość spokojnie i łagodnie, jak na temat, który poruszała i który niekoniecznie godzien był damy, za którą przecież jasnowłosa się uważała. Nie był bowiem pewna, czy w obecnych czasach istniało dla młodych Czarodziejów coś gorszego niż wydalenie z Hogwartu, a patrząc po pannie Longbottom — taka rada mogłaby się jej kiedyś przydać. Na dalszą część jej wypowiedzi kiwnęła głową. Nieco zaskoczyła ją ścieżka kariery, którą jej towarzyszka wybrała i tkwiła w chwilę w milczeniu, zastanawiając się, czy do Brenny to w ogóle pasuje. Towarzyszyły temu ostatnie pociągnięcia szmatką w kociołku, aby zaraz następny wylądował na tym poprzednim, którym wyczyściła. Zmoczyła szmatkę w wodzie, płucząc ją dokładnie palcami i wbijając w spojrzenie w pianę, która nabierała zielonkawej barwy. - Zdasz?
Zdążyło tylko uciec spomiędzy jej wargi, zanim powędrowała spojrzeniem za dziewczyną, a następnie drgnęła na krześle na dźwięk okrzyku, który z siebie wyrzuciła. Szmatka wpadła jej do wody, a ruch krzesłem przewrócił jeden z kociołków, który poturlał się w stronę mniejszego stosu i dodatkowo go wywalił, tworząc dodatkowy huk. Zamrugała kilkukrotnie zaskoczona, wstając z miejsca i podnosząc miskę z wodą, podeszła do śmietnika. Wylała do niego zielonkawo-siwą ciecz z pianą, cofając się zaraz o krok z wiadrem w dłoniach. Obróciła głowę w stronę Brenny, przyglądając się jej badawczo. - Nic Ci się nie stało?
Z kosza na śmieci zaczął wydobywać się okropny smród.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
05.02.2023, 21:14  ✶  
- Mam wrażenie, że obejmują wywalanie się nawzajem i łapanie, i sprawdzanie, kto jest silniejszy, ale nie jestem pewna.
Brennę mugolski świat kiedyś w ogóle nie interesował. Potem zabrała koledze mugolakowi książkę i przepadła na zawsze na rzecz mugolskiej literatury. Ich sporty, polityka i nowinki jednak faktycznie niezbyt ciekawiły dziewczynę... a raczej inaczej: ciekawiły ją, ale Brennę ciekawiło obecnie niemal wszystko, a że doba miała ograniczoną liczbę godzin, musiała skupiać się na tym, co było ciekawe najbardziej.
- Nie mówiłam poważnie - roześmiała się Brenna, chociaż po prawdzie, uważała, że gdyby włamywała się do pokoju nauczycielki to po pierwsze nikt by jej na tym nie przyłapał (tak, nieco na wyrost wierzyła w swój spryt), po drugie, obstawiała raczej miesięczny szlaban i minus sto punktów od Gryffindoru niż wydalenie.
Nie to, że którekolwiek z tych rozwiązań było warte obejrzenia kolekcji szlafroków profesorki. Brenna miała tysiąc jeden pomysłów na wykorzystanie swojego czasu i sprzątanie lochów uważała za mało interesujące. A chociaż za nic nie rozumiała, czemu dla niektórych tak ważny jest ten cały Puchar Domów, nie chciała, by wszyscy w Gryffindorze przestali się do niej odzywać z powodu głupich punktów.
Nie miała okazji odpowiedzieć, czy zda - dym i mały wybuch skutecznie odciągnęły jej uwagę od pytania. Gdy Cynthia zalała mały pożar wodą, Brenna, wciąż jeszcze kaszląc, zaczęła machać na nią ręką, by ta się cofnęła. Sama też zrobiła kilka kroków do tyłu, ku drzwiom.
- Rączki i nóżki na miejscu, więc chyba tak - powiedziała po chwili, ocierając oczy, które pod wpływem dymu zaczęły łzawić. Ze względu na to, że sala mieściła się w lochach, nie mogła otworzyć okien, więc zamiast tego na oścież rozwarła drzwi, wpuszczając do środka... no, może nie świeże powietrze, ale nie takie, jak to w sali, przepełnione bardzo nieprzyjemnym zapachem. - Kurde, no, zostawili łatwo palne rzeczy w kociołku? Aż tak wkurzyłam gościa od eliksirów na ostatniej lekcji, że postanowił nas zamordować, czy co? - parsknęła, oczywiście nie na poważnie.
Obecnie bilans szlabanu przedstawiał się następująco: cztery w pełni wyczyszczone kociołki, piąty na wpół wyczyszczony, nadpalony kosz na śmieci i klasa wypełniona specyficznym zapachem oraz dymem.
- Chyba powinnyśmy stąd wyjść i pójść go znaleźć, uświadomić, że tak jakby szlaban mało nas nie zamordował. Jeszcze się okaże, że to trujące i jutro rano zastaną tutaj nasze zimne trupy. A wiesz, ja nie mogę dzisiaj umrzeć. Wczoraj mama przysłała mi pudełko czekoladowych żab i nie zdążyłam jeszcze sprawdzić, jakie mam w nich karty - powiedziała Brenna, tym razem z taką powagą, że można było mniemać, że chęć sprawdzenia kolekcji kart jest jej główną motywacją do życia.
W tej chwili mogło tak nawet być. Cóż, Brenna była... Brenną.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#10
06.02.2023, 22:10  ✶  
Zamrugała zaskoczona przedstawioną przez Brenne definicją tych całych zapasów, zastanawiając sie, jaki sens w tym mugole widzieli. Pojedynek na różdżki był efektowny, tworzył pewnego rodzaju spektakl pełen kolorów, ale wywracanie i łapanie się wzajemnie? Brzmiało trochę jak zabawa dla małych dzieci. Z drugiej strony Cynthia też nie była specjalnie zdolna sportowo. W przeciwienstwie do Longbottomówny ona nigdy nie miała styczności z książkami autorstwa niemagicznych, ale czasem była zaintrygowana, gdy słyszała jakieś rozmowy w korytarzu na tematy, które z pewnością magiczne nie były. Podobno przez brak magii, mugole rozwinęli olbrzymią kreatywność oraz wyobraźnię.
- Chyba nie byłabym specjalnie zainteresowana tymi zapasami.
Zauważyła w końcu, odstawiając szmatkę i przyglądając się błyszczącemu od wody kociołkowi. Czynność tę przerwał śmiech i stwierdzenie o żarcie, który prawdę mówiąc, Cyjanek wzięła dość dosłownie. Nigdy nie zakładała, że sie nigdzie nie będzie musiała włamać, a lubiła mieć kontrolę i być przygotowana na każdą ewentualność. Chociaż w sypialni kobiety, która nosi szlafrok w kaczki, nie mogło być absolutnie nic ciekawego. Uśmiechnęła sie więc jedynie blado, ruchem głowy zgarniając jasny kosmyk z buzi, bo nie chciała dotykać go brudną rękawiczką. Wiedziała jednak, że brunetka poradziłaby sobie w sytuacji, gdzie by ją złapali. Była dość sprytna. I mogłaby zwyczajnie nauczyciela przegadać.
Wszystko potoczyło się szybko, seria niefortunnych zdarzeń doprowadziła do pożaru śmietnika pełnego glutowatych substancji oraz skórek, a potem jeszcze do zalania go zgniłozieloną cieczą z pianą, co uwolniło duszący smród. Skrzywdziła sie nieco, idąc za stojącym obok głosem rozsądku. Na wszelki wypadek jednak zlustrowała wzrokiem jej ręce oraz nogi, nawet mundurek, czy nic się w tym wypadku nie stało. Oczy szczypały. Sama przetarła twarz rękawem, robiąc kolejny krok w tył.
- Całe szczęście, że nie wybuchło... - zauważyła, łapiąc oddech w podmuchu podziemnego, odrobinę stęchłego powietrza z lochów, bo tylko takie miały do dyspozycji. Jasne było, że nie mogły w takich warunkach kontynuować szlabanu, bo nie miały pojęcia, jaka i z czym właściwie reakcja w tym koszu zaszła. Bo co, jeśli je otruje? Całe kilka dni w skrzydle szpitalnym i zmarnowany czas na naukę.. Po plecach Cynthii przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Uczniowie w ogóle nie słuchają na eliksirach, kompletnie ignorują podstawowe zasady bezpieczeństwa alchemii. - powiedziała, kręcąc głową, nie wierząc zwyczajnie, że nauczyciel mógłby aż tak Brenny nie lubić, chociaż kto wie, co siedziało mu w głowie. Ludzie byli różni, okoliczności budziły w nich pokłady dziwnej odwagi, którą często źle ukierunkowywali.
Rozejrzała się po izbie z westchnięciem, pozbywając się rękawiczek — na ziemię, bo kosz był w złym stanie i ział, jak smok.
- Czytasz mi w myślach. Weź rzeczy i chodźmy, powinien być w swoim gabinecie. Jestem przekonana, że da nam popalić na zajęciach. Ty nie możesz umrzeć, bo te czekoladowe żaby, a ja nie mogę umrzeć, bo Castiel sobie nie poradzi w życiu,
Zauważyła z brutalną szczerością, chociaż głos miała dość chłodny i obojętny, jak to zwykle ona. Zebrały swoje rzeczy i opuściły sale, wciąż rozmawiając o żabach, szlabanach i kociołkach.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2324), Cynthia Flint (2450)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa