30.11.2022, 18:03 ✶
Pan Darcy Fitzwilliam zgubił się haniebnie.
Oczywiście, gdyby ktoś zarzucił mu to na głos, szczerze by się oburzył. Poszedł tylko na spacer. Zwiedzał okoliczną knieję. Cieszył się pięknem przyrody. Zbierał materiały do książki i starał się wczuć w rolę. Wymyślałby te wszystkie piękne kłamstwa i pewnie jeszcze sam szczerze w nie wierzył. Zwłaszcza, że w głowie szumiały mu procenty. Nie upił się do nieprzytomności, nie zataczał na prawo i lewo, nie bełkotał niby jakiś pijus z Nokturna, którego zaraz porwą "na części". Ale był już lekko podchmielony, na tyle, by myśli układały się w niekoniecznie logiczne ciągi, chód stracił odrobinę pewności, a sam Darcy - utracił całą orientację w terenie.
Nie to, że kiedykolwiek ją posiadał. W magicznym Londynie? Proszę bardzo, znał tam każdy lokal, każdą uliczkę i każdą twarz. Tam się w końcu wychowywał. Całkiem nieźle orientował się też w niemagicznych okolicach Dziurawego Kotła, gdzie zdarzało mu się wymykać już jako dziecko. Ale w lesie? W Kniei Godryka, w dodatku? Wystarczyło, że na moment, tylko na momencik, zszedł z jasno oświetlonej ścieżki, wiodącej na polanę ogni, i nagle nie wiedział, gdzie się znajduje. Zmierzch w dodatku napełniał las cieniami, a sam Darcy, nieco podpity, zdołał teleportować się ledwo trzy metry dalej - zamiast wprost do Doliny Godryka.
- Powinni tu ustawiać drogowskazy - oznajmił głośno najbliższym drzewom, opadając na porośnięty mchem pień zwalonego dębu. Jasnobrązowe włosy miał lekko rozczochrane przez wiatr, szatę malowniczo rozchełstaną, a na młodzieńczej twarzy malował się wyraz beznadziei.
W dłoni trzymał różdżkę, rozjarzoną białym światłem lumos, widocznym z daleka, gdy las zaczynał powoli ogarniać mrok. Darcy wzdrygnął się, kiedy jakiś ptak przeleciał mu nad głową i mocniej okrył płaszczem, bo wiosenny chłód zaczynał się dawać we znaki.
Może powinien to wykorzystać.
Bohater, zagubiony w zaczarowanym lesie, w którym nieważne, jaką obierze ścieżkę, zawsze wraca do punktu wyjścia... i wtedy pojawi się... pojawi się... może półwiła? Która wskaże mu drogę, wiodącą do domku w środku lasu, gdzie mieszka okrutna czarownica i by się uwolnić, bohater musi ją pokonać... a czerownica... hm, może spróbuje go uwieść...
Darcy zatopił się w myślach, wizerunki czarownicy i półwiły wirowały mu w głowie.
Oczywiście, gdyby ktoś zarzucił mu to na głos, szczerze by się oburzył. Poszedł tylko na spacer. Zwiedzał okoliczną knieję. Cieszył się pięknem przyrody. Zbierał materiały do książki i starał się wczuć w rolę. Wymyślałby te wszystkie piękne kłamstwa i pewnie jeszcze sam szczerze w nie wierzył. Zwłaszcza, że w głowie szumiały mu procenty. Nie upił się do nieprzytomności, nie zataczał na prawo i lewo, nie bełkotał niby jakiś pijus z Nokturna, którego zaraz porwą "na części". Ale był już lekko podchmielony, na tyle, by myśli układały się w niekoniecznie logiczne ciągi, chód stracił odrobinę pewności, a sam Darcy - utracił całą orientację w terenie.
Nie to, że kiedykolwiek ją posiadał. W magicznym Londynie? Proszę bardzo, znał tam każdy lokal, każdą uliczkę i każdą twarz. Tam się w końcu wychowywał. Całkiem nieźle orientował się też w niemagicznych okolicach Dziurawego Kotła, gdzie zdarzało mu się wymykać już jako dziecko. Ale w lesie? W Kniei Godryka, w dodatku? Wystarczyło, że na moment, tylko na momencik, zszedł z jasno oświetlonej ścieżki, wiodącej na polanę ogni, i nagle nie wiedział, gdzie się znajduje. Zmierzch w dodatku napełniał las cieniami, a sam Darcy, nieco podpity, zdołał teleportować się ledwo trzy metry dalej - zamiast wprost do Doliny Godryka.
- Powinni tu ustawiać drogowskazy - oznajmił głośno najbliższym drzewom, opadając na porośnięty mchem pień zwalonego dębu. Jasnobrązowe włosy miał lekko rozczochrane przez wiatr, szatę malowniczo rozchełstaną, a na młodzieńczej twarzy malował się wyraz beznadziei.
W dłoni trzymał różdżkę, rozjarzoną białym światłem lumos, widocznym z daleka, gdy las zaczynał powoli ogarniać mrok. Darcy wzdrygnął się, kiedy jakiś ptak przeleciał mu nad głową i mocniej okrył płaszczem, bo wiosenny chłód zaczynał się dawać we znaki.
Może powinien to wykorzystać.
Bohater, zagubiony w zaczarowanym lesie, w którym nieważne, jaką obierze ścieżkę, zawsze wraca do punktu wyjścia... i wtedy pojawi się... pojawi się... może półwiła? Która wskaże mu drogę, wiodącą do domku w środku lasu, gdzie mieszka okrutna czarownica i by się uwolnić, bohater musi ją pokonać... a czerownica... hm, może spróbuje go uwieść...
Darcy zatopił się w myślach, wizerunki czarownicy i półwiły wirowały mu w głowie.