• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
17 marca '72 [Klubokawiarnia Nory] - Sauriel i Nora

17 marca '72 [Klubokawiarnia Nory] - Sauriel i Nora
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#1
17.12.2022, 22:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.01.2023, 15:32 przez Morgana le Fay.)  
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"


Są takie miejsca, do których nie pasujemy. Od samego progu mówią ci: "ej, może jednak stąd pójdziesz?" Nie wiem, czego Sauriel się spodziewał, kiedy szedł Pokątną pod wieczór z karteczką w ręku wypatrując odpowiedniego numeru. Znacie to uczucie? Uczucie, że doskonale wiecie, GDZIE idziecie, ale numeracja ulicy i tak zawsze robi was w chuja. No, tak się właśnie czuł Sauriel. Niby wiedział, niby znał Pokątną - był tu już przecież tyle razy. I irytacja cicho stukała do bram jego wytrzymałości i pytała przez te zamknięte wrota, czy nie lepiej dać sobie spokój i wrócić do siebie. Ale nie. To jeszcze nie był ten poziom, w którym rzeczywiście człowiek stwierdzał, że nie da rady - no nie dojdziesz!  Ani na piechotę ani w... ekhem.
Cichy, koci krok na bruku. Ulica nie była jeszcze pusta - ludzie błąkali się w tę i nazad, panie w dużych kapeluszach i sukienkach, panowie w swoich frakach i płaszczach, jedni pod rękę, drudzy samotnie, śpiesząc się donikąd, a jednocześnie do konkretnego miejsca. Sauriel przesuwał się tędy wraz z cieniem. Spokojnie, mrucząc do siebie pod nosem ciągle ten numerek i uparcie wypatrując go oczyma w półcieniach rozjaśnianych przez latarnie. I nie to, żeby akurat ciemność mu przeszkadzała. Przecież była Przyjacielem. Tak gładko mijał nieznajomych, byli jego tłem - idealnym planem, w który możesz się wtopić. W rozwalonych, ciężkich buciorach, które wcale lekkiemu krokowi nie przeszkadzały, w obdartej skórze, podartych lekko spodniach. Była wiosna - ale chłód nie docierał do bladego lica. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim wpadałby na czarodziei, którzy przy podmuchach zimnego wiatru łapali kołnierze i zakrywali sobie szyje. Wszystko, byleby mróz nie ukąsił prosto w szyję.
Czego jednak się zupełnie nie spodziewał to tego, że pisząc "rozpoznasz tę kawiarenkę na pewno!" Nora będzie miała to DOSŁOWNIE na myśli. Bo najpierw JĄ zobaczył. I przez długi czas nie dostrzegał jej numeru.
Takim sposobem Czarny Kot stanął przed kawiarnią gapiąc się na nią z lekko rozchylonymi wargami. Yhym, też skojarzyłabym to z karpikiem. Wzrok pozbawiony inteligencji, nawet cienia zrozumienia. Był tylko obraz - i chyba syndrom wyparcia, tak mi się wydaje. A przed nami jeszcze kilka punktów do przejścia, zanim dotrzemy do akceptacji! Zamrugał parokrotnie z niedowierzania i otrząsnął się, próbując naprawić działanie własny mózg. Bo chyba przez dobrą minutę tkwienia w tego zastoju jego świat w dodawaniu wyglądał tak, że dwa plus dwa równało się pięć. W zasadzie - czego innego mógł się spodziewać..? Nie to, żeby jakoś wiele wiedział o Norze, o jej zamiłowaniach i o tym, co lubi, co kocha, a czego nie może zaakceptować. Z Hogwartu zapamiętałeś jednak o niej najważniejsze - była dobrą osobą. Czyli jedną z tych, do których miałeś absolutną słabość. Wiecie, jak to rycerz, który poczuwa się do konieczności walki o damę w potrzebie. Nie było w tym romantycznego zabarwienia, raczej jakiś sentyment do starych czasów - tych, które przeminęły i możemy tylko za nimi tęsknić. I kiedy podszedłeś do tych drzwi tylko wyobrażałeś sobie, jak to kretyńsko musiałoby wyglądać dla jakiegokolwiek widza. Odziany w czerń mężczyzna, równe metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, z gitarą w CZARNYM pokrowcu, z CZARNYMI włosami i... no na szczęście skóry czarnej nie miał (inaczej pewnie miałby cięższe życie, niż już było). I ten mężczyzna stojący na tle... kwiatków, habziów i... bogowie, nawet nie chciałeś niczego tu dotknąć, bo miałeś wrażenie, że jedno otarcie wystarczy, żeby magiczny, wróżkowy pył opadł i zostałbyś pełnoprawnie Zagubionym Chłopcem. Piotruś Pan w końcu bardzo chętnie porywał takich jak ty. W sumie... kuszące.
Jednak zamiast dotknąć palcem jednego ze zwisających kwiatów, o których nazwie pojęcia zielonego nie miałeś, dotknąłeś klamki.
Wszedł do środka.
Wnętrze nie różniło się ani trochę od tego, czym kawiarenka była na zewnątrz. Nie zawiodła. I gdybyś oddychał to pewnie teraz wypuściłbyś głośno powietrze z płuc - ale nie wypuściłeś. Tylko klatka piersiowa uniosła się i opadła, ale to jedynie imitacja prawdziwego westchnienia. Nazwałabym to: pamięcią mięśniową. Czarne (jak sama otchłań), znużone i podkrążone mocno oczy rozejrzały się po wystroju. Landrynkowym, słodkim tak, że miało się ochotę polizać ściany i przekonać się, czy będą słodkie. To nie była słodycz do pożygu, co uznałeś za całkiem dziwne. Bo naprawdę, ale to NAPRAWDĘ Sauriel nie lubił różowego. Za mocno gryzł się z jego super mroczną duszą, którą przecież należało się trochę stagnacji! Lecz nie. Zamiast tego był minimaalny uśmiech kącikiem na wąskich wargach. Ludzie siedzieli przy stolikach, scena aż prosiła się o to, by ktoś ją zajął i zaczął grać. I chociaż nie planował być tym "kimś" na dzisiejszy wieczór, to przyniósł gitarę, no bo... w zasadzie to Nora zaprosiła go, żeby tu czasem coś przygrywał, więc chyba wypadałoby jej pokazać, że ten talent nie zardzewiał - i że był pielęgnowany przez lata.
Lata, które bardzo zmieniły w ich życiu. Oto kim stała się Nora - właścicielką klubu i kawiarni. Sauriel wsunął nietkniętego papierosa za ucho, upewniając się, że nie wypadnie i wszedł głębiej do wnętrza, szukając teraz oczyma właścicielki.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
20.12.2022, 22:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2022, 22:52 przez Nora Figg.)  

Marzenia się spełniają. Czy zawsze? Na pewno nie. W końcu marzyła o tym, aby wyjechać do Francji, tuż po zakończeniu edukacji w Hogwarcie. To tam miała nabywać doświadczenia, szkolić się w tym, co potrafiła robić najlepiej - tworzeniu słodkich dzieł sztuki. Wszystkie plany posypały się jak domek z kart, kiedy dowiedziała się o tym, że będzie miała dziecko. W końcu to nie miało być tak, ledwo skończyła szkołę, drzwi tego ogromnego świata wreszcie stanęły przed nią otworem, a przez chwilę, może przyjemną wszak nie żałowała tych wakacyjnych zbliżeń, ale krótką, zapewne gdyby nie Mabel - dawno zapomnianą, wszystko trafił szlag. Z początku była rozczarowana tym wszystkim, z czasem jednak coraz bardziej ją motywowało. Miała swój cel - otworzyć klubokawiarnię w Londynie. Taką, o której to miasto jeszcze nie słyszało. Pracowała na to cały ten czas, wychowując Mabel, szkoląc się po nocach, pomagając babce w knajpie. Wiedziała, że kiedyś jej się uda, że osiągnie to, czego tak bardzo pragnęła. Nadszedł ten czas, była gotowa, co najważniejsze, było ją stać i czuła, że sobie poradzi. Nie należała już do podlotków, miała doświadczenie, wiedziała jak się za to zabrać. Wszak uczyła się od najlepszych - mało kto mógł dorównać Abbottom jeśli chodzi o dobrą zabawę.

Bardzo długo przygotowała to miejsce do otwarcia. Wszystko musiało wyglądać dokładnie tak jak sobie wymarzyła. Gdy było dopięte na ostatni guzik mogła zacząć podbój Londynu. Miała w głowie pewien plan, wiedziała, że nie może to być po prostu cukiernia, chciała czegoś więcej - miejsca, które będzie odwiedzane również wieczorami. Plan zakładał, że gdy zacznie się ściemniać cukiernia będzie się zmieniała w klub, w którym czarodzieje będą mogli odpocząć po ciężkim dniu. Odpocząć przy kieliszku czegoś mocniejszego, posłuchać muzyki, spędzić miło wieczór. Szczególnie, że czasy w jakich przyszło im żyć nie należały do spokojniejszych. Zależało jej na tym, aby mogli poczuć się tu bezpiecznie, choć na chwilę uciec od tego, co było poza drzwiami. Wydawało jej się, że całkiem nieźle sobie z tym poradziła, pozostawało dopracować kilka szczegółów.

Figg zamierzała odnowić kilka kontaktów z czasów nauki w Hogwarcie. W końcu to w szkole poznała wiele ciekawych osobowości. Miała nadzieję, że oni również o niej pamiętali. Napisała list, do czarodzieja, którego pamiętała jako artystyczną duszę, pomyślała sobie, że mógłby umilić wieczory przybywającej tu klienteli. Ku jej uciesze zdecydował się z nią spotkać, pozostawało tylko jakoś go przekonać. Finansowo mogło być ciężko, wszak dopiero raczkowała w branży, na pewno nie miała takich zasobów, jak Ci którzy zajmowali się tym biznesem od lat. Wierzyła jednak, że jakoś uda się jej go namówić.

Napisała mu, gdzie znajduje się to miejsce. Na pewno tu trafi, w końcu trudno nie zauważyć Nory, rzucała się w oczy, nie pasowała do tych wszystkich szarych budynków, które znajdowały się wokół. Na tym jej zależało - miała się wyróżniać, może nawet za bardzo, ale wierzyła, że dzięki temu zostanie zapamiętana, kiedy już ktoś wejdzie do środka, będzie chciał tu wrócić - takie miało to być miejsce.

Zamieszanie spowodowane otwarciem powoli przycichało, minęły już dwa dni od kiedy zaczęła przyjmować pierwszych klientów. Nie spodziewała się, aż tak dużego zainteresowania, zdawała sobie sprawę, że sporo zawdzięczała przyjaciołom, którzy pocztą pantoflową przekazywali informacje o tym miejscu, była im ogromnie wdzięczna. Wieczorem wewnątrz robiło się spokojniej, najwyraźniej jeszcze nie do wszystkich dotarła informacja o tym, że można tutaj spędzić czas. Czuła, że nad tym musi popracować. Zależało jej, aby w pełni wykorzystać potencjał tego miejsca.

Spodziewała się gościa, w końcu się umówili, wiedziała, że Sauriel się tutaj pojawi. Zawsze dotrzymywał słowa, przynajmniej kiedy uczyli się razem w Hogwarcie. Mogłoby się wydawać, że niewiele ich łączy, wszak był Rookwoodem, a nich chodziły różne opinie, jednak Norka nie skreślała nikogo, próbowała znaleźć z każdym nić porozumienia, tak też było w jego przypadku. Zapamiętała go, jako piekielnie uzdolnionego, wiele by dała, żeby zechciał u niej grać. Nie była więc zaskoczona, gdy uniosła spojrzenie w kierunku otwierających się drzwi, w których pojawił się on. Pomachała mu ręką na przywitanie zza lady, może zbytnio entuzjastycznie, ale taka już była. Zawsze uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii. Nie do końca wiadomo, jakim cudem w tak małym ciele mieścił się ten wielki duch, ale można było wyczuć to ciepło, które od niej bije, gdy tylko weszło się do środka. - Witaj Sauriel, kopę lat!- Panna Figg właściwie nic się nie zmieniła od czasów szkoły. Nadal wybierała pstrokate stroje, dzisiaj była ubrana w krótką, fioletową sukienkę, włosy miała rozpuszczone, oczy jej błyszczały, widać było, że ucieszyła się, że go zobaczyła. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała, no może był odrobinę bledszy... - Cieszę się, że Cię widzę, chodź tutaj! Może się czegoś napijesz?- Nie wiedziała, co najbardziej lubi, miała nadzieję, że się określi. Dostrzegła też futerał z gitarą, co spowodowało, że uśmiech na jej twarzy się powiększył.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
21.12.2022, 16:30  ✶  
Są różne rodzaje słodyczy, tak jak były różne rodzaje słodkości. Te przesłodzone i te niedosłodzone. Te, od których cię mdli i te, które sprawiają, że chcesz ich jeść jeszcze więcej. Jak wata cukrowa. Znacie kogoś, kto nie lubi waty cukrowej? No właśnie. Niby słodka tak, że ocieluj, niby z samego cukru, a jak ją zaczynałeś żreć i wtapiałeś się w ten przecudowny puszek to rozpływałeś się nad tym, jaka ona fajna. I była smakiem dzieciństwa. W życiu Sauriela było zdecydowanie za mało różu, żeby myślał o wacie cukrowej jako smaku dzieciństwa, a na pewno za mało waty cukrowej, żeby teraz zrobił się głodny. Teraz - to jest po wejściu do tego przybytku. I tak jak nazwałabym go odważnym jegomościem (i pewnie większość ludzi, która go znała, również), nawet bezczelnym, zadziwiająco łatwo adaptującym się do trudnego środowiska, tak w pełnej mocy tego zdania mogę z całą stanowczością powiedzieć, że do tego miejsca to on nie pasował. I wcale nie czuł się, jakby miał tutaj zacząć pasować.
Kawiarnia - jak najbardziej. W kawiarni jednak nie grywało się na gitarach, chyba że na fortepianie albo skrzypkach. Cyganie pewnie potrafili zachodzić do ogródków letnich i tam coś brzdąkać na swoich dziwacznych, magicznych instrumentach. Klub? No, już bardziej. Tam się zdecydowanie wpasować można było. Więc przedstawienie klubu i kawiarni w jednym w liście wypadło intrygująco i wzbudziło ułomność zdolności poznawczych. No bo... skoro do jednego Sauriel nie pasował, do drugiego tak, to... jak to miałoby tu wyglądać? W końcu wyjaśnił sobie w głowie, że pewnie mają piwniczkę. Bary w piwniczkach były wspaniaałe, takie klimatyczne. A jednak. Jak to pewna cyganka mu powiedziała: no ale nic. Teraz trzeba było ten szok poznawczy jakoś przetrawić, przerzuć i zastanowić się, czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby się tutaj krzątał... bo przede wszystkim nie chciał przynieść (mimo wszystko) kłopotów swoją osobą. Swoją zakazaną mordą.
Te "przemyśliwywania", jakże głębokie i iście filozoficzne, zostały przerwane przez głos. Z początku nieznajomy, ale kiedy podniósł głowę i zobaczył tę słodką landrynkę w uroczej sukience od razu zaskoczyło w jego głowie. Głos całkiem znajomy - tylko lata rozłąki zatarły w głowie jego wspomnienie. Od razu się rozluźnił i nawet nieco uśmiechnął na jej widok. Dobrze wiedzieć, że niektórzy się nie zmieniają. Że życie im się układa, a marzenia spełniają. Ta jasna jak słońce nocą gwiazdka nie przygasła od momentu, kiedy ją pamiętał. Ruszył gładkim krokiem w kierunku baru, by przed nim stanąć.
- No cześć, Landrynko. - Odezwał się z klasycznym smirkiem na facjacie, opierając gitarę o bar, żeby samemu oprzeć się przedramionami o blat. - Ay, kopę lat, naprawdę... - W końcu ostatnim razem widzieli się w szkole. - Jesteś pewna, że to do "tego" Sauriela adresowałaś list? - Obrócił się przez ramię, żeby spojrzeć na to urokliwe miejsce, zanim znów zwrócił się do właścicielki. - Przecież ja tu pasuję jak gówno do róży. - Gdyyby być bardzo czerpliwym, to gównem był nawóz, nawozem nawoziło się róże, żeby były piękniejsze... No. - Irlandzką z cytryną. Albo szkocką - jak nie masz. - W zasadzie jeden pies, Sauriel szczególnie nie wybrzydzał.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
22.12.2022, 21:56  ✶  

Miejsce, które stworzyła Eleonora idealnie oddawało jej osobowość. Miała nadzieję, że nie zostanie odebrane jako kiczowate. Jednak ten róż, kwiaty, dodatki to wszystko pokazywało jakim jest człowiekiem. Każdy, kto ją znał wiedział, że charakteryzuje się bardzo optymistycznym podejściem do życia. Miała bardzo ciepłe uosobienie, nie skrzywdziłaby muchy, każdy mógł się tu poczuć mile widziany. Figg starała się zagadywać wszystkich klientów, bez żadnych uprzedzeń, w każdym widziała dobro. Czy było to słuszne? Może nie do końca, ale taka już była, że każdy mógł liczyć na to, że da mu szansę.

Nie chodziło jej nawet o to, aby każdy mógł się wpasować w to miejsce. Wiedziała, że tak nie będzie. Szczególnie, że nastroje wśród czarodziejów były raczej mało pozytywne. Mieli za to w tej klubokawiarni, choć na chwilę poczuć, że nic złego się nie dzieje, że są bezpieczni, mile widziani. Zależało jej na tym, aby to miejsce było kojarzone właśnie w ten sposób. Nie chciała nikogo zmieniać, miało to jedynie świadczyć o niej, o tym jaką była osobą.

Miała jednak wrażenie, że czegoś brakuje temu miejscu. Może trochę pazura? Muzyka mogła to wszystko idealnie uzupełnić. Skrzypce, pianino były nudne - a jedną z rzeczy, którą można było powiedzieć o Norce było to, że nie znosiła ona nudy. Lubiła zaskakiwać, pomyślała sobie, że może warto by było spróbować, może Sauriel nie ucieknie, gdy tylko pojawi się w tym miejscu. Jak na razie chyba szło jej dobrze, bo jeszcze nie uciekł stąd z krzykiem, a przebywał tu w końcu kilka minut. Tak naprawdę, gdyby ich ktoś tutaj zobaczył, w życiu nie powiedziałby, patrząc na tę dwójkę - zupełne przeciwieństwa, że się znają, ba, nawet lubią. Czasem osoby z przeciwnych biegunów potrafiły znaleźć nić porozumienia, tak właśnie było w ich przypadku. Zresztą Norka była tym człowiekiem, który potrafił dogadać się z każdym.

- Od razu Landrynko...- Spoglądała na niego z uśmiechem na twarzy. Nie, żeby się nie zgadzała z tym komentarzem, wszak tak się nosiła, niczym różowy cukierek, zbyt słodki, by go można zjeść w całości. - Jak myślisz, jak wielu Saurieli znam?- Zmrużyła oczy, jakby próbowała policzyć w głowie ilość jego imienników. - Rookwood, a to Ty, i jeszcze... Żadnego więcej. Jesteś jedyny mój drogi.- Nie musiał długo czekać, aż skończy kalkulacje. - Gówno i róża na pewno mają jakieś powiązania.- Miała chęć znaleźć mu wszystkie, jednak oddaliła się na moment w poszukiwaniu wybranego przez niego trunku. Irlandzka z cytryną. Postanowiła skorzystać z okazji, że spotkała starego znajomego i przygotowała alkohol również dla siebie. Po dłużej chwili, wszak cytryna wymagała momentu zainteresowania ponownie pojawiła się przed nim. Przesunęła szklankę po blacie w jego kierunku. - Twoje zdrowie, skoro już postanowiłeś mnie odwiedzić.- Uniosła szkło w powietrze, aby wznieść ten mały toast. - Tak właściwie, to jak Ci życie mija?- Była ciekawa, w końcu nie widziała go od czasu, kiedy ich drogi rozeszły się, kiedy zakończyli swoją edukację w Hogwarcie.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#5
23.12.2022, 17:00  ✶  
W całym tym spierdoleniu ostatnich wydarzeń w życiu Sauriela, spotkanie z Norką było szokująco odświeżające i normalne. Stop, nie. Wróć. W całym tym spierdoleniu wydarzeń w życiu Sauriela, nie ostatnich, bo całe to życie było jednym wielkim pasmem porażek i krótkich uniesień, spotkanie z norką było całkowicie NIEnormalne. Odświeżające - tak. Ale na pewno nie normalne, jeśli przez normy bierzemy wyznacznik jego życia. Zamiast gróźb, trupów, krwi i przemocy - ot, śliczny lokal. Czy przesadny? Banalny? Nie znalazły się takie określenia w jego głowie. Krzykliwy - no tak, ale o to właścicielce chodziło. Kobieta, która nie krzyczała, a która ze spokojem potrafiła gładzić najbardziej dzikiego kocura z włosem, nie mogła unosić głosu. Wiedziała jak nikt inny, że krzyk mógł obudzić bestię. Ciche, kocie mruczenie było przecież zbyt cenne, żeby je gasić. Przekonałby się do tego jeszcze mocniej, gdyby tylko wiedział, że Norka nie była już sama na tym świecie. Miała małe, ludzkie istnienie, o które chciała dbać i otaczać je miłością. Co za to wiedział tu i teraz to to, że kobieta miłość próbowała nadal przenosić na ludzi. To i ten optymizm, który czynił z niej malutkie słoneczko w bardzo ponurych czasach, w jakich przyszło im żyć. Ludzie tacy jak ona byli warci grzechu. Warci tego, żeby o nich walczyć.
- Czekaj, niech no się zastanowię... - Wyciągnął dłoń, wystawiając palce, marszcząc brwi i kolejno prostował każdy z paluchów. Jeden, dwa, trzy... jakby naprawdę bardzo intensywnie liczył. - Tylko jednego? Ja doliczyłem się co najmniej pięciu. Babka jednak mądrze mówiła, że trzeba było się przykładać do tego Hogwartu... - Jej uśmiech był promienny i jaśniejący. Ciekawe, czy miała męża? Czy codziennie rano robiła śniadanie dla swojej rodziny? Skąd w ogóle pomysł na knajpę, skoro, tak mu się wydawało, chciała podróżować? Może źle pamiętał. Nie miał swojej pamięci za szczególnie wybitną. Wydawała się taka... szczęśliwa. Jakby była bardzo zadowolona z tego, jak jest i w jakim kierunku to jej życie się potoczyło. Czy to była prawda czy może zawodowy uśmiech numer sześć? Taki wyciągany zza lady jak alkohol dla klientów. - Przepraszam, to pocieszenie? - Zapytał z cieniem śmiechu w głosie, unosząc brwi w górę, kiedy usłyszał od niej, że gówno i róża na pewno mają powiązania. - Jak na razie to ty jesteś łącznikiem, więc bym uważał. - Bycie pomizianym przez płatki róży to nic złego, no ale wdepnąć buciorem w gówno to co innego. Nikt nie lubił!
- Zdrówko. - Stuknął się z nią szklanicami i wypił, co mu polano. Lubił to uczucie ciepła i lekkiego drapania, które rozchodziło się po gardle od whisky. - Od kłopotów do kłopotów. Jak na Czarnego Kota przystało. - Pytanie obejmujące "co u ciebie", czy też "jak ci życie mija" były zawsze tak samo tricky. Z jednej strony można było do nich podejść bardzo wylewnie. Zacząć opowiadać, co naprawdę słychać i jak się masz, gdzie pracujesz i co zamierzasz. Albo możesz nie wiedzieć, co powiedzieć, bo nic ciekawego nie przychodzi ci do głowy. Sauriel zaliczył się teraz do jeszcze innej grupy - grupy ludzi, którzy nie bardzo chcieli na takie pytania odpowiadać. - Na pewno nie lepiej, niż tobie. - Obrócił się w kierunku sali, żeby się jej teraz przyjrzeć, pooglądać jej kąty. - Nie chciałaś czasem podróżować? Nie marzył ci się ten, no... Paryż? - Albo nie? Naprawdę nie był pewien. Odchylił głowę, żeby na nią spojrzeć. - Gdyby mnie ktoś postawił w tym miejscu to pierwsze co zapytałbym, czy to ty je urządzałaś. - I to był w zasadzie komplement, chociaż można to był odebrać wielorako.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
27.12.2022, 11:54  ✶  

Dzięki otworzeniu klubokawiarni w Londynie Norka miała szansę odnowić wiele dawnych znajomości. Co by nie mówić, to była trochę odsunięta, jej życie towarzyskie nie kwitło, tylko zatrzymało się w momencie, w którym została matką. Blisko niej pozostali tylko Longbottomowie, którzy wspierali ją w tym zagmatwanym dla niej czasie. Samej pewnie byłoby jej ciężko, jednak miała wsparcie. Jakoś się w tym wszystkim odnalazła, choć miała wątpliwości. Na samym początku czuła się jak wielki przegrany, jakby jej cały świat się rozsypał. Czas spowodował, że nabrała do tego nieco dystansu, pogodziła się z tym, że tak ma być. Nie spowodowało to jednak, że przestała marzyć, przez te kilka lat dzielnie pracowała, żeby spełnić te marzenia. Teraz była tutaj - w miejscu, które stworzyła od podstaw, jej życie towarzyskie ponownie zaczęło kwitnąć - wszak do kawiarni przychodzili jej znajomi, ci bliżsi, jak i ci, którzy mogli o niej zapomnieć. Najwyraźniej jednak tak nie było. Cieszyło ją to ogromnie, że chcą zobaczyć to miejsce - wszak było to jej drugie dziecko. Sama świadomość tego, że chociażby taki Sauriel - z którym straciła kontakt już po szkole, znalazł chwilę, aby tu przyjść, spotkać się z nią napawała ją optymizmem. Czuła, że jest to jej czas, że teraz, w końcu odetchnie, zajmie się sobą. Mabel miała już siedem lat i nie potrzebowała ciągłej opieki.

- Może dane mi było poznać tego najbardziej ciekawego?- Uśmiech nie schodził jej z twarzy, naprawdę dobrze było go widzieć w jednym kawałku, spodziewała się, że osoba z temperamentem jak Rookwood może wpakować się w jakieś szambo, no ale stał tu przed nią, czyli nie było źle. - Czekaj, czekaj, czy Ty mi grozisz?- Wpatrywała się w niego tymi swoimi zielonymi oczami, nawet na moment nie opuszczała spojrzenia. Czy jej uśmiech był nieszczery? Nie w tym przypadku. Naprawdę cieszyła się, że zgodził się tu przyjść, jego obecność spowodowała też, że wróciło do niej sporo wspomnień, z czasów przed Mabel. Dzieliła swoje życie na to sprzed i po, miała wrażenie, że te etapy diametralnie się od siebie różniły.
[a]- Wiesz, że my Figgowie jesteśmy świetni w oswajaniu kotów?- Jakby nie patrzeć jej rodzina miała swoich magicznych towarzyszy. - Ten mój pewnie gdzieś śpi i śni o tuńczyku. Jakby nie patrzeć, to jednak jesteś tutaj, czyli musisz spadać zawsze na cztery łapy.- Norka wolała chyba nie wnikać, w to, o jakie kłopoty chodziło. Jeszcze by się zaangażowała, nie potrafiła stać obok, zupełnie bezczynnie, wiedząc, że ktoś znajomy może potrzebować pomocy. - Dobrze pamiętasz, miał być Paryż, lekcje gotowania, niestety nigdy tam nie dotarłam. Los sprawił mi niespodziankę, która pokrzyżowała moje plany.- Zastanawiała się czasem, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wtedy wszystko potoczyło się po jej myśli, czy bardzo różniłoby się od tego aktualnego? Niestety nigdy nie pozna odpowiedzi na te pytanie. Czy powinna mu opowiedzieć o tym wszystkim? O tym, jak musiała zmienić swoje priorytety? Czy w ogóle by go to interesowało, nie chciała mu to opowiadać o tym, jak przez swoją nieodpowiedzialność, przez moment zapomnienia, zakochanie, krótkie, intensywne uczucie zyskała nowego towarzysza życia. Wiedziała, że ludzie podchodzili do tego różnie, niewiele osób patrzyło pozytywnie na matki, które samotnie wychowywały dzieci. Może nie była wytykana palcami, zaszyła się w końcu na wsi u rodziców, jednak wiedziała, że jest traktowana inaczej, jakby miała jakąś skazę.

- To chyba największy komplement, jaki mogłam od Ciebie usłyszeć.- Zrobiło jej się miło, tak zwyczajnie miło. Dobrze wiedzieć, to miejsce nie tylko w jej oczach malowało obraz tego jaką jest osobą. - Dużo grasz? Pamiętam, że zawsze miałeś do tego smykałkę i świetnie Ci to wychodziło.- Przeniosła wzrok na gitarę, która to stała oparta o bar.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#7
28.12.2022, 00:24  ✶  
O niektórych ludziach nie dało się zapomnieć. Kiedy dostał list z imieniem i nazwiskiem to marszczył brwi i nie miał pojęcia, od kogo to jest, kim jest ta kobieta, czego chce i czy w ogóle to przeczytać. Albo nie, wróć. Wiedział, że nie chce tego czytać. Pieprznął to więc na półkę. Potem jednak skrzat sprzątał - i list położył na pustym biurku. Niby norma, przecież to tylko sprzątanie, ale coś go tknęło, kiedy jeszcze raz popatrzył na adresującego. Nora. Tak się stało, że list został odpieczętowany. Złożony świat z połamanych elementów miał szansę zebrać się, by postawić na gruzie cały budynek. Nie wiedział, z jak wielką przeciwnością przyszło się mierzyć tej kobiecie i ile wycierpiały dłonie, które potrafiły tak przyjemnie pisać. Jak pokaleczone były usta, z których płynęły tak miłe słowa i które tak ciepło się uśmiechały. Nora była silna, tylko ciekawe, czy zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo? Sauriel nie miał okazji się przekonać. Nie mógł jej podziwiać - a na pewno by to robił. Gdyby tylko wiedział...
- Flirtujesz ze mną? - Żartował sobie z nią... albo i nie? To jest - tak, zażartował, ale kiedy już to powiedział, z tym swoim smirkiem, to miał nadzieję, że kobieta jednak nie gustuje w niegrzecznych chłopcach i że znalazła sobie o wiele lepszego mężczyznę, z którym dzieliłaby swoje życie, a nie ogląda się za takimi przegrywami jak on. Aż dziwnie było poczuć ten element regresu, że coś się powiedziało, bo może to zostać odebrane nie tak. Bardzo dziwne. Odczucie było na tyle głębokie, że dostarczyło mu minimalnego powrotu do przeszłości. Bo kiedyś więcej się żałowało popełnionych czynów, dokonanych aktów, wypowiedzianych słów. Teraz te słowa były jak naboje, a jego usta jak karabin. Mógł nimi pluć celnie, ale mógł też nie celować - i tylko strzelać salwami. W Norę nie chciał strzelać ostrą amunicją. W ogóle nie chciał do niej strzelać. - Nigdy bym tak nie zrobił. - Odpowiedział apropo tego grożenia, żartem, rzecz jasna, kiedy widział, że i ona ma z tego uciechę. Że nie boi się, że nie bierze jego osoby i słów negatywnie. Za łatwo się było rozluźnić przy Norze. I to... za to ją kochał. Na swój sposób - bo nie była to miłość romantyczna. I tak samo dlatego jej nie znosił. Bo rozluźnianie się oznaczało podatność. Podatność była słabością. Tego dnia jednak przyznał sam przed sobą, że naprawdę tego potrzebował. I po prostu... pozwolił sobie na to. Wśród tego różowego confetti, na tle którego wyglądał jak miękkie gówno rozsmarowane na jego środku.
- Taaak? - Przeciągnął, chociaż nie potrzebował potwierdzenia. Fakt - byli nieźli w... oswajaniu. Bardzo ładnie ujęte. Bo Sauriel myślał o nich raczej jak o treserach. Oswajanie zaś miało dla niego samego tak głębokie i delikatne brzmienie, że kiedy to tak ujęła poczuł niemal dreszcz na karku. Śmieszna sprawa. Czuł się prawie tak, jakby żył. - Spadam. Bo też mam swoje tuńczykowe sny. - Chyba każdy je miał. Marzenia. Nora też je posiadała, a jednak wybrała siedzenie tu, w czymś, czego nie przeniesiesz do Francji. Osoba, która dała mu list. List, którego nie chciał przeczytać. Przeczytał - i od razu wiedział, że chce się z Norą spotkać. Nawet jeśli wiedział, że nie powinien, to pojawiła się w nim myśl: gdyby cały świat cię odepchnął, to kto by pogłaskał z włosem..? I dokładnie tak było. Pogłaskała z włosem, mimo tego, że został odepchnięty. - Mmm... - Powinien pytać? Chciał zapytać. Ale kim był, żeby to robić? I to jest dobre pytanie - na nim powinieneś się zatrzymać, Sauriel. Nie wnikać. Nie zaplątywać się w nici relacji głębiej, niż było to konieczne. Niż było potrzebne. A czy Nora potrzebowała z kimś o tym pogadać? Była taką osobą, że pewnie miała cały łańcuszek relacji ustawiający się u bram jej własności, które gotowe były poklepać ją po pleckach. Z doświadczenia jednak też wiedział, że takie osoby jak ona były rozkradane z siły. A kto miał jej siłę ofiarować? - Nie będę pytać. Widzę, że jesteś szczęśliwa, więc nie powiem też, że mi przykro. - Bo byłoby to poniekąd kłamstwo. To jest - trochę szkoda, że źle sądził o realizacji jej marzeń. Szkoda, że jej się nie udało. Tak, tak myślał. Ale skoro teraz stała o własnych nogach i wciąż była sobą to takie żałowanie wydawało się kiepskie, liche i w dodatku - krzywdzące.
- Prawdopodobnie. - Potwierdził, bo uważał to sam za bardzo ważny komplement. W końcu o to chodziło - żeby świat wiedział, z kim ma do czynienia. Żebyś ty sam wiedział, kim jesteś. I nigdy, ale to przenigdy, się tego nie bał. - Mniej niż kiedyś. Ale regularnie, więc tylko do przodu. Wziąłem gitarę, gdybyś chciała się przekonać, że nie przyniosę twojej kawiarenkowej landrynce wstydu.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
29.12.2022, 13:55  ✶  

Właściwie dlaczego Nora zdecydowała się napisać do Sauriela? Nie miała zielonego pojęcia. Otwarcie cukierni wydawało się jej być idealnym momentem na odnowienie dawnych znajomości. Był jedną z osób, które naprawdę lubiła, uważała, że warto spróbować. Może chciała zobaczyć, czy żyje? Zdawała sobie sprawę, że ma tendencje do pakowania się w kłopoty. Nie sądziła, że jej odpisze, w końcu nie odzywali się do siebie tyle lat, ba zupełnie nie spodziewała się, że zdecyduje się tutaj pojawić. Niezmiernie ją to cieszyło. Może i on nie miał, co robić w życiu? Może też trochę tęsknił. Całkiem przyjemnie było powrócić, chociażby myślami do tych dawnych, beztroskich czasów, które bardzo szybko minęły. W końcu nie byli już tymi dzieciakami gotowymi pędzić za swoimi ideałami.

Flirtujesz ze mną Gdy usłyszała te pytanie jej twarz oblała się rumieńcem, zupełnie nad tym nie panowała. Policzki zaczęły ją piec, poczuła się, jakby ją zdemaskował, zapytał wprost, czasem takie pytanie dopiero uświadamiało ją w tym, co dokładnie robiła. Czy z nim flirtowała, może trochę, może zdała sobie z tego sprawę dopiero kiedy to stwierdził. Nie powinna, właściwie nie miała pojęcia, jak wygląda jego życie. Może dystans był bardziej wskazany? Jednak jakoś nie do końca tak potrafiła, taki miała styl bycia. Nie chciała wyjść na jakąś zdesperowaną, choć może trochę właśnie tak było? Figg ostatnie lata spędziła zabawiając córkę, takie wyrwanie się od obowiązków obudziło w niej jakieś bardzo głęboko skrywane instynkty. Może po prostu czuła, że to jest dobry moment? Kto ją tam wiedział, nie sądziła jednak, że idzie jej to aż tak nieudolnie. - Gdzie tam, ja z Tobą?- Uśmiechnęła się do mężczyzny, żeby odwrócić to wszystko w żart, choć nie sądziła, że jej się uda.

- Cieszy mnie to, brzmi to jak obietnica.- Wszak czasy były dość brutalne, dobrze było wiedzieć, że Rookwood nadal pozostawał przyjacielem i nic nie miało tego zmienić. - Tak, oczywiście, nie znam nikogo, kto by był w tym lepszy.- Czy chodziło jej tylko o koty? Poniekąd. Norka otaczała się różnymi ludźmi, nie miała problemu, aby ich do siebie przekonać, wiedziała, że bardzo łatwo jej przychodzi wzbudzanie zaufania, mało kto miał problem, aby się przed nią otworzyć. - Tak szybko? Jeszcze z Tobą nie skończyłam.- Udała rozczarowanie.

Norka nalała sobie do szklanki ginu, uzupełniła zawartość szkła lodem. Miała ochotę się napić, w końcu ta rozmowa nie do końca toczyła się w sposób, jaki chciała. Może potrzebowała trochę więcej rozluźnienia? Upiła spory łyk alkoholu, uwielbiała ten gorzki smak, który pozostawał na ustach. - Tak, jestem szczęśliwa.- Zawahała się chwilę, nim wypowiedziała te słowa. Czym właściwie było szczęście? Starała się pokazać wszystkim dookoła, że jest zadowolona z tego, jak wygląda jej życie. Zawsze służyła radom, dobrym słowem, nigdy nie marudziła na swój los. Mało kto jednak zdawał sobie sprawę z tego, że czasem, wieczorami miewała momenty, w których zastanawiała się, czy sobie poradzi, czy jest wystarczająco silna, aby to wszystko dźwignąć zupełnie sama. Niby wokół siebie miała sporo osób, tak naprawdę jednak, na koniec dnia, nocą zawsze pozostawała sama. Ona i jej myśli. Nikogo nie było obok od tak wielu lat. Figg miała problem, aby nawiązać z kimś bliższą relację, nie chciała wciągać nikogo w swoje dość zawikłane życie, dawno temu podjęła taką decyzję. Musiała więc radzić sobie sama, czasem trochę żałowała, że postąpiła tak, a nie inaczej, ale teraz nie było już odwrotu, zbyt wiele lat minęło.

- Czy to oznacza, że jest szansa, żebyś mi na niej dzisiaj zagrał? Nie spodziewałam się, że to się dzisiaj wydarzy.- Uśmiech nie schodził jej z twarzy, naprawdę cieszyło ją to, że być może zdecyduje się umilać im wieczory. - Nie uważasz, że moja landrynkowa kawiarenka może zaszkodzić trochę Twojej reputacji?- Nie chciałaby, żeby to mu w jakiś sposób zaszkodziło, w końcu to miejsce było dość specyficzne.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#9
29.12.2022, 17:23  ✶  
Och nie. Gram zdziwienia pojawił się na jego facjacie, kiedy ta spłonęła rumieńcem, taka żywa, taka pełna vitae. Kwiat, który zdążył zakwitnąć, a teraz przyszło się cieszyć jego smakiem, jego urokiem. Wonią, jaką wokół siebie roztaczał. Jakich perfum używała? Nie zwrócił na to uwagi. Nie znalazł się też dostatecznie blisko, żeby to ocenić. Ich skóra nawet nie została muśnięta wzajem, by przekonać się, jakie miała ciepłe dłonie. Nawet jeśli z natury chłodne, to zawsze będą cieplejsze od tych jego. Jeśli do tej pory kobieta lśniła, tak teraz jej blask nadał nowego uroku temu miejscu. Jeśli kiedykolwiek dane by mu było cofnąć się do tego, co było dawno temu, to przyniósłby jej kwiat, jakieś ładnego, bo choć się na kwiatach nie znał, to chciałby, by ten kwiat do niej pasował. Słoneczki. Przyniósłby jej wielkiego słonecznika. Albo malutkie przebiśniegi. Te dzielne, wdzięczne kwiaty, które mimo wszystkich przeszkód pokonywały pierwsze mrozy i biały puch pokrywający ziemię. Inne rośliny brały z nich przykład i dopiero za nimi wychylały swoje głowy. Nie, to obrócenie w żart zdecydowanie nie było udane, ale to nic. Sauriel nie zamierzał pozwolić, żeby to jakkolwiek zepsuło to spotkanie czy doprowadziło do niezręczności. Flirt był przyjemny. Problem tylko w tym, gdzie znaleźć granice, kiedy nie chciałeś dać komuś złudnej nadziei, a tym bardziej - skrzywdzić. Najbardziej zaskoczyło go to, w jaki sposób odpowiedziała i że jej zaprzeczenie było tak naprawdę potwierdzeniem. Kobiety potrafiły to robić zaskakująco często. Czasami łapał się z tego powodu za głowę, bo nie rozumiał - czemu.
- Jeśli to wodzenie na pokuszenie to robisz to bardzo dobrze. Twoimi rumieńcami można namalować cały obraz. - Uśmiechnął się pod nosem, opierając przedramiona na blacie, by przez to lekko nachylić się w kierunku Nory. Och, jakież to było przesłodkie i przeurocze w jej wykonaniu..! Faktycznie w jego mniemaniu było to kuszące - ale na pewno nie w taki sposób, z jakiego jakakolwiek kobieta byłaby zadowolona. No dobra, nie brakowało wariatek, ale do takowych Nory nie zaliczał. Ale to zaskoczenie początkowe drzemało w tym, że jakoś te jego marniutkie nadzieje i wyobrażenia znowu się cofnęły i runęły w gruzach. Z kobiety, która spełniła marzenia zamieniała się w kobietę, która chyba miała trochę kłopotów w swoim życiu. To potrafiło całkowicie zmienić człowieka w oczach, które na niego spoglądały. I teraz zaczynał dopatrywać sie smutku śpiącego głęboko w zwierciadłach jej duszy. Zmęczenia ukrytego pod jej codziennym ciepłem i radością.
- Skoro jesteś taka dobra w odchowywaniu Kotów, to boję się, co ze mną będzie, jak ze mną skończysz. - Zauważył z rozbawieniem, unosząc brwi. - Ale niech stracę. Dla takiej Landrynki warto zgrzeszyć. - Nie zamierzał wcale przedwcześnie się stąd ewakuować. Zakładał taki ewentualny początek, ale okazało się, że wszystko było w zadziwiająco dobrym stopniu na swoim miejscu. Znaczy się - ich relacja. A nawet teraz wydawała się o wiele bardziej przystępna, kiedy została wyrwana ze szkolnych korytarzy, gdzie jakoś nie było im dane długie, leniwe popołudnia, żeby gadać o wszystkim i o niczym. Więc może - teraz będzie taka okazja? Wyglądało na to, że naprawdę będa na siebie częściej wpadać od tego momentu. Sauriel miał na to ochotę. Przychodzić tu - nawet jeśli tu ni hu-hu pasował.
- Oho. "Jestem szczęśliwa, ale wieczorami przytulam mojego ulubionego misia do piersi i robię smutną minkę przed kominkiem myśląc o tym, jak to ze mną będzie". - Sauriel był intuicyjny, o zgrozo - był empatryczny, chociaż tego wcale nie okazywał. Ale co istotniejsze - był pełen prawd życiowych. Widział tak wiele, poznał tak wielu ludzi, słyszał tak wiele historii, że pewne zachowania, zwłaszcza osób znajomych, były dla niego szablonowe. Tak jak ta odpowiedź Nory. Zawahanie. Niepewność. "Tak, jestem szczęśliwa" - szczęśliwy człowiek nie wahał się, kiedy wypowiadał takie zdanie. Mówił to wypinając pierś, szczerząc zęby. Ale nie ona. Podsunął jej szklanicę, sugerując, że ta konwersacja wymaga chyba jednak większej ilości alkoholu. A on już swoją dawkę pochłonął. Kłopot w tym, że Sauriel nie był zbyt delikatny. Nie cackał się z ludźmi, bo mu się nie chciało. Kiedyś tak robił. Był wręcz przewrażliwiony i naprawdę przejmował się problemami innych. Dziś? Wypracował sobie egoizm i w większości go to nie obchodziło. Czy obchodziły go problemy Nory? Nie. To jest - był nawet ciekaw, co u niej, dlatego o tym gadali. Ale Sauriel starał się utrzymywać swoją passę człowieka-chuja i jednak nie mieszać się do cudzego życia.
- A chcesz? Jestem cały twój, baby. - Złapał rąbki swojej skórzanej kurtki, żeby nieco ją rozchylić, jakby chciał pokazać i potwierdzić, że dzisiaj ten towar należy do tej kawiarenki. - "Wielki, Zły Kocur śpiewa po nocach w różoweej kawiareence." - Przedrzeźnił anonimowego donosiciela, który taką nowinkę mógłby wynieść z tego miejsca. - Jak to mądrze Marylin Monroe powiedziała: "Nieważne jak o tobie mówią, ważne by mówili." - Spojrzał znacząco na Norkę, mając tym samym na myśli, żeby się nie przejmowała. Bo on się tym nie przejmował. Kolejna rzecz, która się zmieniła. Kiedyś martwiło go to, co o nim mówili. Że mówili w ogóle. Dziś? Wyrąbane. Ze wszystkich plotek dało się uszczknąć coś dla siebie.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
30.12.2022, 22:44  ✶  

Czuła, że się rumieni, trwało to zdecydowanie dłużej niż przewidywała. Najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię, na to było jednak już zbyt późno. Musiała poradzić sobie z tym zakłopotaniem, które jej towarzyszyło. Wiedziała, że jej zaprzeczenie bardzo łatwo można było potraktować jako odruch obronny. W końcu jej ciało mówiło coś zupełnie innego, najbardziej ślepa osoba byłaby w stanie to zauważyć. Nie wątpiła, że z Saurielem jest inaczej, w końcu był całkiem niezłym obserwatorem - przynajmniej z tego, co pamiętała. Nie mógł się przecież, aż tak bardzo zmienić, na pewno zostało w nim coś z tego chłopca, którego poznała w murach Hogwartu.- Nic się przed Tobą nie ukryje, prawda?- Sama nie do końca wiedziała dlaczego prowadziła rozmowę w ten sposób, być może brakowało jej zainteresowania? Otaczała się ludźmi, których widywała dość często - dla nich była Norą, matką, cukiernikiem. Jeśli chodzi zaś o Rookwooda dla niego nadal pozostawała tą dziewczyną z Hogwartu, bez tego całego bagażu doświadczeń. Miała przed nim niemalże czystą kartę.

- Nora Figg, wodząca na pokuszenie, kto by się spodziewał?- Nie zamierzała dalej upierać się w tym, że wcale nie o to jej chodziło. Skoro została przyłapana na gorącym uczynku, musiała wziąć to na klatę. Nawet nie drgnęła, kiedy przesunął się w jej stronę. Odruchowo jedynie schowała za ucho kosmyk włosów, który opadał jej na twarz. - Nie ma się czego bać, ewentualnie możesz zacząć mruczeć zamiast syczeć.- Choć właściwie przy niej Sauriel zazwyczaj nie wydawał się być, aż taki niedostępny i nieprzyjemny jakie sprawiał wrażenie. Zastanawiała się czasem ile w tym jego zachowaniu było prawdy, a ile pozy. Może była jedną z nielicznych osób przy których zachowywał się dość przystępnie?

- Ponoć gdyby nie grzech, to nie byłoby życia, więc może czasem warto?- Nie sądziła, że tak łatwo przyjdzie im ze sobą rozmawiać, mimo upływu tylu lat. Najwyraźniej to, co było kiedyś się nie ulotniło, pomimo tego, że nie byli już dziećmi. Norka upewniła się jedynie w tym, że zaproszenie Czarnego Kota do tego miejsca, to był dobry pomysł. Spotkanie z nim okazało się być naprawdę ciekawą odskocznią. Na pewno trochę się rozerwie jeśli zaczną spotykać się częściej.

- Jakoś specjalnie się nie pomyliłeś, tyle, że zamiast misia przytulam gadającego kota.- Salem stał się powiernikiem Nory. Często zwierzała mu się ze swoich problemów w przeciwieństwie do pluszaka zawsze był gotów jej wysłuchać i wesprzeć dobrym słowem. Zobaczyła, że mężczyzna przesuwa w jej stronę pustą szklankę. Nie musiał długo czekać, Norka zareagowała od razu. Zeskoczyła ze stołka i odwróciła się, aby dolać mu alkoholu, tego samego, który życzył sobie wcześniej. Trwało to krótką chwilę, znalazła się przed nim ponownie i przesunęła szkło w jego kierunku. Niech pije, będzie łatwiejszy, czy coś. Figg zastanawiała się, czy nie powinna była ugryźć się w język. Może bez potrzeby zawahała się przy tej odpowiedzi. Nie znosiła, kiedy wszyscy wokół zmieniali o niej zdanie. Naprawdę dobrze jej było lawirować jako to beztroskie słoneczko. Czasem jednak nawet i ona miewała momenty zawahania.

- Uważaj na słowa, jeszcze pomyślę, że rzeczywiście jesteś cały mój!- Roześmiała się w głos. Naprawdę przyjemnie mijał jej wieczór. - Nikogo w sumie nie powinno to dziwić, Wielki, Zły Kocur pasuje do kociej kawiarenki pomimo różnić w umaszczeniu. Cieszę się, że jesteś podobnego zdania.- Cieszyło ją to, że chce spróbować, że nie ma nic przeciwko temu, aby zacząć pojawiać się tutaj wieczorami. Wydawało jej się, że w krótkim czasie może zyskać spore grono fanek, w końcu kto byłby odporny na jego urok? - Bardzo mądrze powiedziane, oczywiście o ile ktoś chce aby się nim interesowano, jak mniemam Tobie również zależy na poklasku?

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (4071), Sauriel Rookwood (5237)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa