21.12.2022, 18:37 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.01.2023, 13:00 przez Morgana le Fay.)
Rozliczono - Fergus Ollivander - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"
Po ciągnących się w nieskończoność dwóch tygodniach odezwał się do Fergusa bardzo spontanicznie i w dodatku tradycyjnie - listem. Nie widzieli się przez ten czas co teoretycznie nie było niczym nadzwyczajnym. Tak naprawdę aż go ściskało na myśl, że się dzisiaj zobaczą. Co się zmieniło przez ten czas? Czy choć raz pomyślał o tym, co się wydarzyło tamtego poniedziałku? Może zapomniał, może potraktował to jako po prostu miły dzień? Castiel gryzł się z tym przez półtora tygodnia co znacząco odbiło się na jego pracy. W każdej wolnej chwili myślał o tym zatrważającym odkryciu swojej drugiej natury - i to nie tej wodnej, bo to oczywiste, że Flintowie są obłąkani w zbiornikach wodnych. Miał na myśli to odkrycie przyciągania do drugiego mężczyzny. To była niczym scena z horroru - bał się ale chciał w tym uczestniczyć to oglądać, analizować i wyrażać opinię na temat ulubionych aktorów oraz poszczególnych scen. Zapychał głowę innymi zajęciami i jako tako to działało. Nie otrzymał od Olivandera żadnego listu czy oznaki życia więc zaczynał się martwić. Nie potrafił sformułować na głos tego zmartwienia a tym bardziej wyrazić przyczyny. Z tego powodu znienacka ogłosił spotkanie i nawet nie chciał słyszeć odmowy bo wtedy dopadnie go taki wysoki stres, że tego nie zniesie. Odrzucenie?
Nie był na to gotowy a jednak zmuszał do spotkania po to aby zobaczyć czy Fergus go odrzucał czy tylko może źle zinterpretował jego milczenie.
Nie musiał się deportować bo ich miejsca pracy znajdowały się na tej samej ulicy. Musiał przejść tylko jedną przecznicę, od banku do sklepiku z różdżkami. Zajęło mu to całe trzydzieści sekund. Nie wchodził jednak do środka a tylko zmrużył oczy, zerkając przez zamgloną szybę do wnętrza sklepu. Nie zauważył tam nikogo co go trochę zaniepokoiło. Wcisnął ręce do kieszeni szaty i czekał na chodniku bowiem za trzy minuty mieli się dokładnie tutaj spotkać. Coś się w nim skręcało na myśl, że zostanie wystawiony do wiatru. Zastukał butem o kostkę brukową i rozglądał się po uliczce. Nabrał ochoty na papierosy, mimo że dotychczas nie miał takowego w ustach. Ot, potrzebował czegoś na rozluźnienie. Dłonie miał bardzo zimne i to nie z powodu pogody (było duszno, pochmurno ale względnie ciepło) a zdenerwowania. Nie patrzył więcej na sklepik aby nie wyjść na nadgorliwego. To ma być szybkie spotkanie, zaplanowane przez niego szczegółowo. Nie będzie zabierać mu za wiele czasu, raptem tylko godzinę. Zerknął na zachmurzone niebo, żywiąc nadzieję, że deszcz ominie uliczkę Pokątnej.