You never know the top till you get too low
Imagine Dragons - I'm so sorry
Sauriela Rookwoda i Lycoris Black niewiele łączyło w tym życiu. Bo w poprzednim - oo, sądzę, że w ich poprzednim żywocie musiało się naprawdę sporo dziać! Kim byli? Kochankami? Wrogami? Dostali miecze do dłoni, by stanąć na polu bitwy decydującym o bycie i niebycie ich królestw? Ta walka musiała ciągnąć się od wieków. Rodzili się, by jedno zabiło drugiego. Umierali, by przyjść na ten świat znów i zacząć taniec od nowa. Raz się kochali, drugim razem - nienawidzili.
Dziś zamiast wybierać jedną z opcji wybrali obie na raz.
Szukając więc łączników, poza mistyczną wiarą w to, że człowiek mógł narodzić się ponownie (co było wątpliwe, ale nieistotne dla tematu) między tą dwójką byłaby to pasja. Pasja i gniew. Młodzi gniewni, tak ich czasami nazywano. To znaczy - nie ich, tylko pokolenie takich jak oni. Którzy woleli ostre riffy zamiast grzeczne pierdzenia w stołek przy pianinku. Łączyła ich też miłość do whisky. Picie szło im świetnie, zwłaszcza we własnym towarzystwie. Albo w towarzystwie innych ludzi, kiedy ścigali się, kto pierwszy opróżni wszystkie szoty. I kiedy ta miłość ich połączyła, to potem łączyli się w... hym. Znacie tą niezręczną wstawkę z pszczółką i kwiatuszkiem? Założę się, że łapiecie, o co mi chodzi. Jednak poza tymi ogólnikami, w których dominowała głównie niechęć do siebie wzajem, łączyło ich jeszcze coś - i to całkowicie na trzeźwo.
Miłość do hazardu.
Lycoris kochała hazard i Sauriel wyrzucał jej, że gdyby mogła to chodziłaby oblepiona monetami z tych wszystkich śmiesznych gier, a w ogóle to wyjechałaby do Vegas i tam została krupierką z wyboru. Raz nawet wysilił się i zrobił Lycoris projekcję tej sukienki. Była krótka, bo zarobił w mordę, ale po jego zadowolonej minie można było wywnioskować jedno: było warto. Było warto zasłużyć sobie na tego plaskacza za tę prawie nagą projekcję kobiety fikającej oblepionej w monety z kasyna, galeony i amerykańskie dolary.
Rookwood nie uważał siebie za szczególnie okrutnego człowieka. To jest - nie uważał, żeby był osobą, która nadmiernie wykorzystuje kogoś, by osiągnąć COŚ. W tym wypadku jednak była to konieczność i to wykonana nawet bez większego poczucia winy. Bo uważał, że świetnie się będą przy tym bawić, a przede wszystkim - z pełnią przyjemności chciał zagrać nieco Lycoris na nosie. Bo się zorientuje, ooo, na pewno się skapnie w końcu, co Sauriel zrobił. Ba! W razie czego zamierzał przed nią pochwalić się swoim dokonaniem... no dobra, nie zamierzał. Ale sobie wyobrażał, że to robi, że Lycoris ma nieszczęśliwą minę, a on sam błyszczy we fleszach własnego triumfu. Jeden z zakładów ich połączył również tego grudniowego dnia.
- ... i ostatnio gadałem z takim gościem. Jesteś taka brzydka, że z tobą na głowie nikt by cię nie chciał, więc założę się, że go nie poderwiesz. - Kiwnął głową na mężczyznę, który właśnie siedział w pubie dosłownie dwa stoliki przed nim. A za plecami Lycoris. - Żeby wyrwać takiego służbistę to dopiero trzeba się postarać. A ty i flirt to jak gówno i róża w zestawieniu. - Tak, porównanie gówna do róży było jednym z ulubionych hasełek Sauriela, a o co chodzi?
Z Lycoris widywali się rzadko. Chyba najczęściej od bankietu do bankietu, kiedy wymykali się na picie i potem działy się... różne dziwne rzeczy. Ale czasami zdarzało się wpaść na siebie w innych momentach. Na przykład właśnie w pubie.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.