• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
Bardzo Droga Restauracja (Cameron i Heath)

Bardzo Droga Restauracja (Cameron i Heath)
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#1
26.01.2023, 10:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.05.2024, 20:34 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Cameron Lupin - osiągnięcie Piszę więc jestem

02.04.1972



Postanowiła spotkać się dzisiejszego wieczoru z Cameronem. Wydawało jej się, że mieli trochę ważnych tematów do przegadania. Przede wszystkim chodziło jej o Charliego, który znalazł się w bardzo trudnej życiowej sytuacji, ogromnie się o niego martwiła, w końcu był jedną z najbliższych jej osób. Chciała skonsultować się z Lupinem, bo pewnie czuł to samo, co ona.

Wysłała krótki list, aby spotkali się w Bardzo Drogiej Restauracji. Mogliby zjeść coś dobrego i porozmawiać na spokojnie. Niby zaczęła się już wiosna, jednak wieczory nadal bywały trochę zimne, lepiej więc było wybrać się gdzieś, gdzie będzie ciepło. Przynajmniej na początku.

Heather skończyła poranny dyżur, udało jej się nawet dotrzeć do domu, wziąć prysznic i ogarnąć. Była gotowa na spotkanie ze swoim przyjacielem. Znalazła się przed wejściem do restauracji chwilę przed umówioną godziną, co było raczej nie spotykane, świadczyć to mogło jedynie o tym, że była przejęta tym wszystkim. Weszła do środka nie czekając na przyjaciela. Zajęła miejsce - stolik który znajdował się w samym kącie sali. Wolała, aby ich nikt nie podsłuchiwał, to wydawało się być najbezpieczniejszą opcją.

Przed usadowieniem zadka na krześle wręczyła jeszcze swój wełniany płaszcz kelnerowi, który odwiesił go na wieszaku. Ubrana była dosyć elegancko jak na nią w ciemne spodnie i białą koszulę. Przeglądała menu, a w między czasie spoglądała na drzwi wejściowe w oczekiwaniu na Camerona.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#2
28.01.2023, 18:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.05.2024, 20:34 przez Mirabella Plunkett.)  

Nie musiał nawet doczytywać wiadomości od Heather do końca, aby wiedzieć, że bez względu na wszystko zjawi się na spotkanie. Nawet jeśli musiałby się narazić na gniew Florence pod koniec dyżuru w szpitalu. Żywiąc się na co dzień w klinicznym bufecie, którego ceny wprawdzie nie były wygórowane, ale i tak bolesne dla jego szczupłego portfela, nie potrafił sobie odmówić kolacji z przyjaciółką. Mając w pamięci ich ostatni wypad w „ekstrawaganckie miejsce” tzn. posiadłość Longbottomów, przeszło mu przez myśl, żeby wbić się w garnitur.

Niestety, kiedy po zakończonej zmianie, wpadł domu jak burza, wiedział, że jest już na to za późno. Priorytetem było wzięcie prysznica, co poszło mu dosyć żwawo, jednak doprowadzenie do porządku niewspółpracujących z nim tego dnia włosów okazało się na tyle dużym wyzwaniem, że musiał znacząco obniżyć swoje oczekiwania względem stroju na wyjście. Po zgarnięciu z szafy właściwie losowych ciuchów wylądował w różowym swetrze, fioletowych spodniach i poprzecieranej brązowej kurtce podszytej futrem.

Oby mnie nie odesłali z kwitkiem za to, że nie mam krawata, pomyślał, wychodząc z bocznej alejki, do której postanowił się teleportować. Rozejrzał się na prawo i na lewo, aż wpadł mu w oko szyld Bardzo Drogiej Restauracji. Nawet z zewnątrz wyglądała na ekskluzywną i raczej nie był to bar mleczny lub wyjątkowo duża buda z kebabem w niemagicznym Londynie. Cameron zaczesał włosy na bok, pozbywając się łaskoczących jego czoło kosmyków i wszedł do środka.

Na szczęście już po samym przekroczeniu progu nikt go nie wywalił, toteż chłopak skorzystał z okazji i wemknął się na sale w celu odnalezienia Rudej. Zdecydowanie nie wyglądał na stałego bywalca tego lokalu, a niektórzy ludzie rzucali w jego kierunku krzywe spojrzenia, gdy rozglądał się intensywnie na wszystkie strony, starając się wypatrzeć znajomą czuprynę przyjaciółki. Ah, jest!, zauważył z zadowoleniem, gdy odnalazł ją w kącie sali.

— No hej, piękna — rzucił z uśmiechem, kiedy dopadł do stolika, bez ingerencji żadnego z pracowników. Rozpiął kurtkę i zawiesił ją na krześle, aby po chwili sam na nim spocząć. — Już myślałem, że będę musiał się zawrócić. Pasuję tutaj, jak pięść do nosa.

Zmarszczył nos, spoglądając na swój ubiór. Ta stylówka zdecydowanie nie pasowała do wystroju tego miejsca. Ba, wyjątkowo, nie współgrał nawet z tym, jak ubrała się panna Wood. Właściwie jedynym pozytywem było to, że ubarwiał nieco wnętrze, gdyż znacząca ilość gości była ubrana, jakby urwała się z pogrzebu lub sprawy przed sądem budynku Ministerstwa Magii.

— Bardzo się spóźniłem? Wypadłem ze szpitala chwilę po dyżurze, więc mam nadzieję, że nie czekałaś długo — skomentował, rozglądając się na boki, aby koniec końców zatrzymać wzrok na rudowłosej. — Dołączy do nas ktoś jeszcze?

Odkąd dowiedzieli się o tym, co spotkało Charliego, czy może już raczej Julesa, minęło trochę czasu, ale czy wciąż wystarczająco, aby ten mógł próbować swobodnie poruszać się po stolicy? Cameron zaczął pocierać o siebie kłykcie obu dłoni.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#3
31.01.2023, 00:21  ✶  

Miejsce, które wybrała na dzisiejsze spotkanie faktycznie było bardzo eleganckie, nawet ona się tutaj czuła dosyć nieswojo - a zdarzało się to dosyć rzadko. Matka jednak zrobiła tej restauracji naprawdę świetną reklamę, dlatego też postanowiła sprawdzić, czy nie kłamie. Nie lubiła szlajać się sama, postanowiła napisać do Camiego - zresztą mieli kilka spraw do przegadania, wydawał się to być odpowiedni moment.

Wiedziała jednak, że kto, jak kto, ale Cameron będzie się umiał zachować w takim miejscu. Z Charliem pewnie byłoby trochę gorzej, miał zdecydowanie mniej ogłady, jego mogłaby zabrać co najwyżej do jakiejś kebabowni ewentualnie innego fastfooda. Camiś utwierdził ją w tym, jak świetnie potrafi się zachować podczas balu Longbottomów - nie miał żadnych obiekcji, aby grać z nią w grę z prasą, co też się jej spodobało, powinna częściej gdzieś z nim wychodzić, szczególnie podczas tych publicznych wyjść.

Heath co chwilę spoglądała na drzwi w oczekiwaniu na towarzysza tego wieczoru. W pewnym momencie go dostrzegła, machnęła do niego ręką ze zbyt wielkim entuzjazmem, bo zwróciła na nich uwagę chyba wszystkich klientów tego miejsca. Wyszczerzyła zęby rumieniąc się przy tym, nie do końca o to jej chodziło, kiedy machała Lupinowi, no ale trudno. - Nooo cześć Słoneczko! - Naprawdę cieszyła się, że wreszcie się pojawił - Nie przesadzaj, pasujesz, jak ulał, jak zawsze, wszędzie się możesz idealnie wkomponować. - Miała wrażenie, że Cameron jest bardzo elastyczny i nie ma najmniejszego problemu, aby dostosować się do każdej sytuacji.

- Coś Ty, nie spóźniłeś się wcale, ja przyszłam chwilę za szybko, bo coś za szybko się ogarnęłam. - Sama nie wiedziała jakim cudem, bo to ona zazwyczaj miała tendencje do spóźniania się. - Nie, nikt nie dołączy. - Zastanawiała się, czy zapomniała o tym wspomnieć w liście, może tak, właściwie to było zasadne pytanie, bo zazwyczaj spotykali się we trójkę

Podała Cameronowi kartę dań, żeby mógł wybrać coś dla siebie. Sama nie do końca wiedziała na co ma ochotę, tak naprawdę to pewnie większą przyjemność sprawiłoby jej zeżarcie kebaba, ale niech już będzie. - Większości nazw tych potraw nie rozumiem. Musimy coś wybrać. - Powiedziała do przyjaciela przyglądając się uważnie menu.

- W ogóle, to chciałam się z Tobą spotkać, bo martwię się o Charliego, znaczy Juliena, wiesz, to wszystko, co mu się przytrafiło...- Poruszyła temat, który ją niepokoił.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#4
31.01.2023, 22:29  ✶  

W oczach Lupina zagościły przyjazne ogniki na dźwięk komplementu. Cóż, odpowiednie osoby wiedziały, jak go sobie okręcić wokół palca, a Heather była jedną z nich, a piękne słówka zdecydowanie do niego trafiały. Kto wie, może jakby mu jeszcze powiedziała, że w tym swetrze wydaje się większy w barach, to jeszcze zapewniłaby mu zastrzyk pewności siebie? Ale by miał szacun na dzielni.

— Naprawdę? Cudownie — Uśmiechnął się pod nosem — bo myślałem, że ten róż to lekka przesada. A w pewnym momencie miałem wybór między tym a niepranym kitlem.

Drgnął niespokojnie na dźwięk tak dobrze znanego mu imienia. Z niemałym trudem powstrzymał się od nerwowego rozejrzenia się po sąsiednich stolikach. Tak, bo wtyka Śmierciożerców w pierwszej lepszej drogiej knajpie ma tyle sensu, zganił się w myślach z przekąsem. Mimo to zerknął mimochodem w kierunku posadzonych kawałek dalej gości, ale nie dostrzegł niczego podejrzanego. Chyba robił się za bardzo podejrzliwy. Z drugiej strony, nic nie przygotowało go na to, że praktycznie z dnia na dzień jedna z najbliższych mu w życiu osób będzie zmuszona ukrywać się przed terrorystami.

Na domiar złego, Cameron jeszcze robił wszystko, aby zachować pozory, że nie wie, że tak naprawdę Charles jest bezpieczny. Nadal wysyłał listy do jego poprzedniego mieszkania, prosząc, a wręcz błagając o kontakt, zgodnie z ustaleniami. Nie wpływało to pozytywnie na jego nastrój, co to to nie. Za każdym razem wyobrażał sobie, że gdyby Rookwood jednak nie był taki sprytny i nie zdołał umknąć, mógłby równie dobrze nosić swoje wypociny na cmentarz. Żołądek zawiązał mu się na supeł, jak za każdym razem, gdy jego myśli zbaczały na ten tor.

— Przynajmniej udało mu się zamelinować. W jego położeniu to teraz wręcz wskazane — mruknął, zawieszając wzrok nad francusko brzmiącą nazwą. Co to w ogóle miało znaczyć? Chodziło o makaron, ślimaki, czy ktoś w bardzo wymyślny sposób nazwał tortille? Eh, a matka mówiła, żeby uczyć się języków wakacje, zamiast siedzieć na tyłku. Przerzucił parę kartek do przodu do sekcji z alkoholami. — Chociaż wolałbym go mieć przy sobie. Boję się, że wbije sobie do głowy jakąś durnotę i potem się go od tego nie odciągnie.

Ledwo zdołał wybrać, którym zamierzał sobie zwilżyć gardło, gdy dopadł do nich kelner, chcąc odebrać od nich zamówienie. Cameron wbił przerażona spojrzenie w Heather, jednak zachował zimną krew, po czym chrząknął, aby przemówić. I to bez jąkania się! Istny sukces, jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie okoliczności, które przywiodły go na to spotkanie.

— Ja poproszę rybę z frytkami. Macie rybę z frytkami, prawda? Musicie mieć. Jesteśmy w Anglii — Uniósł brew, chociaż wewnątrz błagał wszystkie znane sobie bóstwa, żeby pracownik skinął głową. Musieli mieć takie proste danie. Może kryło się pod jakąś obcą nazwą lub obrzydliwie wręcz poetyckim opisem, ale kto by nie miał na lokalu ryby z frytkami? To tak jakby fast food nie miał buły z kiełbą. — A do picia będzie kieliszek wina. Czerwonego.

Poczekał, aż kelner odejdzie i nachylił się lekko nad stołem, opierając nadgarstki o krawędź blatu.

— Jakim cudem jesteś taka wyluzowana? — spytał z nieukrywanym zdziwieniem. Nie mówił z urazą, czy złością, a prędzej zazdrością. — Odkąd dostałem pierwszy list, mam ochotę go zabunkrować we własnej szafie. Nie sądziłem, że mamy w sobie tyle rozsądku, żeby zachowywać się tak... odpowiedzialnie.

Oczywiście, wstrzymywali się z tego typu dzikami akcjami z troski o bezpieczeństwo dopełniania ich trio, ale i tak było to spore osiągnięcie, jak na nich. Może gdyby byli świeżo po Hogwarcie, dosłownie parę miesięcy, to zamiast dyskutować spokojnie w restauracji, byliby pod kryjówką Charliego, rzucając po linę po której mógłby zejść na ziemię.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
01.02.2023, 16:02  ✶  

Uśmiech nie schodził Heather z twarzy od kiedy zobaczyła Camerona, oczy jej błyszczały, naprawdę lubiła jego towarzystwo i cieszyła się, że spędzą dzisiaj razem trochę czasu. Szczególnie, że mieli trochę rzeczy do obgadania, więc dobrze połączyć przyjemne z użytecznym. - Jaka przesada, idealnie komponuje się z Twoimi oczami. - Nie miała najmniejszego problemu z sypaniem komplementami z rękawa, szczególnie kiedy chodziło o Lupina. Sprawiało jej to przyjemność i wiedziała, że również jego podbudowuje w pewien sposób.

Wood wybrała stolik na uboczu, żeby mogli sobie na spokojnie porozmawiać. Inaczej pewnie nie poruszałaby tego tematu, w końcu musieli być ostrożni, nie wiadomo gdzie i kiedy spotkać mogą kogoś kto mógłby zaszkodzić sprawie. Sprawa była poważna, w końcu zamordowali Christie i brata Charliego, a również prawie i jego. Nie wróżyło to nic dobrego. Wood również słała sowy do Charliego, tak jak ją prosił. W końcu istotne było, aby udawali, że wszystko jest jak dawniej i że nic nie wiedzą, musieli odgrywać te role, co wcale nie należało do najłatwiejszych czynności.

- Tak, ma szczęście, że znalazł sobie miejsce, przynajmniej na teraz, nie wiem, jak długo może tam zostać. Ten pomysł z nową tożsamością, też nie najgorszy. - Nachyliła się bliżej twarzy Camerona i mówiła szeptem, nie chciała, żeby którekolwiek z tych słów dotarły do kogoś kto siedział niedaleko.

- Też się trochę boję, bo wiem, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Martwi mnie, że chęć pomszczenia ich może przejąć władzę nad jego zdrowym rozsądkiem. - Nie oszukiwała się, że będzie inaczej. Śmierciożercy zabili bliskich Charlesa i na niego polowali. On na pewno nie będzie chciał tego tak zostawić. - On wie, że ma nasze wsparcie, martwię się jednak, że będzie działał sam, wolałabym tego uniknąć. - Już lepiej, żeby miał ich przy sobie, to zawsze we trójkę jakoś sobie poradzą, takie rozwiązanie działało od lat.

- Dla mnie to samo co dla kolegi. - Powiedziała jeszcze do kelnera. Wolała zdecydowanie pozostać przy ulubionych smakach, niżeli próbować niewiadome. Szczególnie, że nawet dla niej większość nazw potraw w menu brzmiała bardzo obco.

- Nie jestem wyluzowana Cami, gotuje się we mnie. - Heather starała się tego nie pokazywać, ale roznosiło ją. Czuła się trochę odpowiedzialna, w końcu nie było jej przy Charliem podczas tego ataku. Bawili się z Cameronem w blasku fleszy, kiedy tamtych mordowano. Sama tam myśl powodowała, że robiło się jej niedobrze. - Musimy grać w tę grę, udawać, inaczej może mu się stać krzywda, a tego bym sobie nie wybaczyła. - Wiedziała, że to jest teraz najważniejsze dla Rookwooda. - Trafił w dobre miejsce, ale martwię się, że nie usiedzi za długo na dupie w spokoju, wiesz jaki on jest, a też nie możemy ciągle go pilnować. - Nie widziała żadnego rozwiązania, jedyne co to powinna porozmawiać z Brenną na temat tego wszystkiego.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#6
02.02.2023, 23:38  ✶  

— O ile tylko będzie w stanie ją zachować — stwierdził. — Wciąż jest sobą, a cóż... Wszyscy wiemy, jaki jest Ch... Julien. Pełny życia i entuzjazmu, tego nie da się tak po prostu ukryć.

Wymyślenie dla chłopaka nowej tożsamości było mistrzowskim ruchem, chociaż zdecydowanie niełatwym do wdrożenia w życie. Raz, że Charles nie odcinał się w pełni od dawnego życia, dalej miał zamiar funkcjonować z Heather i Cameronem u boku, a to zdecydowanie zwróci uwagę, jeśli zbyt szybko zaczną się pojawiać w miejscach, w których byli uznawani za stałych bywalców. Lupinowi robiło się słabo na myśl, że jedno słowo za dużo po alkoholu albo czyjaś ponadprzeciętna spostrzegawczość mogłaby wszystko zepsuć.

— Mów mi więcej — mruknął, bębniąc bezdźwięcznie palcami o blat stołu. — Nawet nie c-c-chcę myśleć o tym, c-co akurat robiliśmy, gdy to się działo.

Odchylił głowę w górę i rozłożył szerzej nogi, podrygując raz po raz prawą nogą. Czy było to wtedy, gdy Heather licytowała sobie kieckę? Kiedy zamieniono jakąś czarownicę w bobra? Podczas występu tej śpiewaczki operowej od Longbottomów, którą wszyscy powitali gromkimi oklaskami? A może, gdy razem z Rudą wymknął się do ogrodu? Skrzywił się na samą myśl. Gdyby byli bardziej przemyślni, gdyby byli mądrzejsi, dojrzalsi, może skończyłoby się inaczej. Ich rozmowa podczas balu co chwilę wracała do Charliego. Czemu nie zainteresowali się bardziej? Cameron z trudem powstrzymał się od oparcia głowy o stół z bezsilności.

Ciężko mu było przejść do porządku dziennego z tym, że tamta noc mogła się potoczyć inaczej. Gdyby nie założyli z góry, że Charlie i Christie po prostu planują się spóźnić lub się rozchorowali, być może mogliby jakoś temu zapobiec. Lub uratować, chociaż jeszcze jedną osobę. Już raz to zrobiłem, pomyślał, spuszczając wzrok na stół, wracając myślami do pierwszego spotkania z Christie. Nie odbyło się w najlepszych okolicznościach, ale zarówno on, jak i Rookwood stanęli na wysokości zadania. Udało im się wybronić. Mówi się, że piorun nigdy nie uderza dwa razy, ale może w tym przypadku akurat by uderzył i pozwolił im zmienić bieg zdarzeń?

— Nie możemy? — powtórzył zawiedziony po dziewczynie, wlepiając w nią skonfundowany wzrok. Teoretycznie nie chodziło o to, że było to poza zasięgiem ich wpływu, a czy powinni to robić. No i o to, czy Charlie w ogóle pozwoliłby im siebie pilnować. — No okej, może i nie możemy, ale mamy inne opcje, co nie? Szantaż to też jakieś rozwiązanie. Zawsze możemy go porwać i zamknąć w domku letniskowym Twojej matki. Twoja matka ma domek letniskowy w razie czego, co nie?

Mówił oczywiście pół żartem pół serio. Ufał Charliemu, że w obecnej kryjówce jest bezpieczny, ale gdyby tylko była taka potrzeba, był gotów znaleźć mu jakąś nową melinę. Nawet jeśli tą meliną miała być ekskluzywna rezydencja Pani Wood. Zastanawiał się, czy mógłby poprosić przyjaciela o to, aby się powstrzymał przed jakimikolwiek działaniami. Dla własnego dobra. Tak jak zrobił to wcześniej, kiedy wymógł na nim obietnicę, że nie będzie się pakował w nic głupiego sam. W końcu nawet jak na nich, to byłaby czysta głupota, gdyby nagle...

Drgnął i wbił bardzo świadome spojrzenie w Heather, jakby w jego głowie poruszyło się kilka kół zębatych, a chomik zaczął trenować do maratonu swojego życia w kołowrotku. W tym momencie dotarły do nich zamówione dania i napitki. Cameron od razu sięgnął po wino i wypił dwa łyki. Następnie nachylił się nad stołem, przyciszając znacznie głos:

— Jest jeszcze jedna opcja. Genialna w chuj i głupia w opór, ale taka, dzięki której będziemy wiedzieli wszystko. Możemy mu pomóc, gdy będzie tego potrzebował, ale przekonamy go do tego, że musi być gotowy. Pod wieloma względami — kontynuował, chociaż iskierki geniuszu w jego oczach zdążyły już zgasnąć, kiedy zdał sobie sprawę, że w ten sposób wcale nie sprawiają, że Rookwood będzie bardziej bezpieczny. Dzięki temu przynajmniej będą wiedzieć, kiedy będzie chciał zrobić coś głupiego. A to była już jakaś informacja. Lepsze to niż błądzenie w ciemności jak mały berbeć. — Mówiłem, genialne i głupie jednocześnie. Bardzo w naszym stylu. Chociaż tak... Wolałbym, żeby trzymał się od tego jak najdalej.

Wbił widelec w smażoną rybę i odkroił kawałek, popisując się, że z domu rodzinnego wyniósł nie tylko sporą wiedzę medyczną i traumę po wycieczkach terenowych, ale też całkiem niezłe maniery podczas jedzenia przy stole. Prawdziwy gentlemen. Akurat pod tym względem raczej nie odstawał zbytnio od reszty gości. Chociaż mogła to być też kwestia tego, że zamówił chyba najprostsze do jedzenia danie. Gdyby mu przynieśli jakieś ślimaki lub owoce morza, to nawet nie wiedziałby, od której strony się za nie zabrać, nie mówiąc już o doborze odpowiedniego widelczyka.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#7
03.02.2023, 13:59  ✶  

Pokiwała ze zgodą głową. - Tak, ciekawe jak długo uda mu się udawać. - Miała świadomość, że Rookwood ma swój charakter, który nie do końca pasował do wizji ukrywającego się przed śmierciożercami skrzywdzonego chłopca. Prędzej, czy później zacznie działać, a wiadomo, jak to się może skończyć. Nikt nie był na tyle głupi, żeby nie zauważyć powiązań, kiedy wszystko będzie na nie wskazywać. Łatwo też im było mówić, żeby się nie wychylał. Sama Wood wiedziała, że nie potrafiłaby usiedzieć w miejscu po czymś takim, choćby wszyscy tego od niej wymagali, rozumiała więc bardzo dobrze czym może kierować się Charlie. Zależało jej na tym, aby nie stała się mu krzywda, więc jeśli nie będzie chciał pozostać bierny, to pomoże mu, jakiej decyzji by nie podjął.

Westchnęła ciężko słysząc kolejne słowa Camerona. Naprawdę była na siebie zła, że nie byli tego wieczora przy Rookwoodzie, chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że nie powinni. Skąd w końcu mogli wiedzieć, że jest atakowany? Fakt, zauważyli, że zabrakło ich podczas balu, jednak założyli, że pewnie coś im wypadło. Jak widać po tym przypadku powinni jednak zawsze zakładać najgorsze. Takie to był niebezpieczne czasy, że nie można było lekceważyć żadnych sytuacji. - Nie wiem Cam, nie możemy też mieć do siebie pretensji, w końcu skąd mogliśmy wiedzieć, też nas to sporo nauczyło. - Szkoda tylko, że ta lekcja tyle kosztowała. Tego jednak nie dodała, bo nastroje i tak mieli już popsute.

- Już widzę, jak ten pajac dałby się zamknąć w domku letniskowym moich starych. - Tak, Charlie na pewno byłby zachwycony takim pomysłem. Zresztą dla Heath to wcale nie było dobre rozwiązanie. Musiał nauczyć się żyć z nową twarzą i nie zwracać na siebie uwagi. Powinni go mieć jednak choć trochę na oku, ale musieli być ostrożni, żeby ktoś nie połączył ich dwójki z Julienem. - Oczywiście, że moja matka ma domek letniskowy, a nawet trzy, jeden w Hiszpanii, jeden we Włoszech i jeden we Francji. - Dodała jeszcze słysząc, że Lupin w ogóle może w to wątpić.

Heath mimo wszystko czuła, że nie jest najgorzej, bo Charlie trafił do Longbottomów, z tego co kojarzyła byli oni naprawdę dobrymi ludźmi, a co najważniejsze większość z nich pracowała w brygadzie. Był więc chroniony przez profesjonalistów, nikt chyba nie byłby w stanie poradzić sobie z ewentualnym wrogiem lepiej od nich. Przynajmniej tak się jej wydawało i miała nadzieję, że to gdybanie jest słuszne.

Zamilkła, kiedy kelner przyszedł do nich z ich zamówieniem, nie chciała, aby usłyszał o czym dyskutują. Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła z niego spory łyk, poczekała, aż się oddali, wtedy przeniosła spojrzenie na Camerona. Wyglądał jakby nad czym myślał - ciekawe. Nachyliła się, gdy zaczął mówić, wzięła jednak wcześniej do ręki frytka i wsadziła go do ust. - Co to za genialny pomysł? - Nie miała zielonego pojęcia, do czego właściwie zmierzał Lupin, chciała jak najszybciej usłyszeć, co tam mądrego wymyślił. - Myślisz, że będzie czekał? - Roześmiała się. - Nie ma takiej opcji, nie przekonamy go. - Nie uważała, żeby Rookwood ich posłuchał. Wolała nawet nie ryzykować w ten sposób.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#8
03.02.2023, 20:17  ✶  

Westchnął cicho. Było to coś, na co będą musieli zwrócić uwagę Charliemu czy Longbottomom, o ile sami jeszcze na to nie wpadli. Co raczej było wątpliwe, biorąc pod uwagę, że ponad połowa tej rodziny zdawała się pracować na rzecz Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. W każdym razie, co z tego, jeśli ukryją Rookwooda i wszystko przycichnie, jeśli po jakimś czasie w okolicy pojawi się kopia 1:1 Charlesa tylko ze zmienioną twarzą? Julien zdecydowanie będzie musiał zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, jeśli ten plan miał się udać.

— To jest takie... dziwne — mruknął, jakby dalej starał się rozeznać w sytuacji, chociaż ta wbrew pozorom nie była jakoś wyjątkowo skomplikowana. O tego typu atakach nie było cicho w mediach czy na ulicy. Ludzie gadali o napadach, o atakach wycelowanych w ludzi, którzy nie zgadzali się z ideologią Śmierciożerców. Podniósł powoli wzrok na Heather. — Nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko. Wiem, że w kraju nie jest teraz jakoś super bezpiecznie, ale i tak... Jeśli musieli kogoś zaatakować, myślałem, że prędzej uderzą w jakiegoś polityka lub idealistę z gazet.

Co im po takim Rookwoodzie?, pomyślał. Domyślał się, że poglądy chłopaka raczej nie były powodem dla radości jego rodziny, ale czy naprawdę na tle tych wszystkich przeciwników faszystowskich terrorystów, urósł do rangi poważnego przeciwnika? Nie mieściło mu się to w głowie. Chyba że wzięli go na cel, właśnie przez to, że nie był poważnym zagrożeniem. Może szukali kogoś, kto się im nie wywinie, przez co zapunktują w swoim gronie łatwym zwycięstwem? Cameron skrzywił się, czując, że zaczyna go boleć głowa od nadmiernego myślenia. Nie przywykł do tak dokładnego analizowania faktów; zdecydowanie częściej po prostu płynął z prądem.

— Taa, no racja — przytaknął niemrawo na słowa Heather odnośnie do ich braku reakcji podczas balu.

Wiedział, że wyrzucanie sobie nawzajem tego, że nic nie zrobili, na nic się teraz nie zda. Było już po wszystkim i nie mogli nic na to poradzić. Nie zmieniało to jednak faktu, że Cameron dalej czuł się winny, jakby podświadomie czuł, że gdyby się wtrącili, to faktycznie mogliby coś zmienić. Może gdyby trafili do tego mieszkania na czas, mógłby skorzystać z magii leczniczej, uratować którąś z ofiar. Lupin postanowił zjeść parę kęsów zamówionego dania.

— A co próbowałaś już wcześniej, go tam zamknąć? — spytał mimochodem z kwaśnym uśmiechem. Pokręcił głową nieco zirytowany tym, że każdy jego pomysł zdawał się lądować w przysłowiowym koszu. — Robię, co mogę, żeby coś wymyślić, Heather. A nie jest to jakieś super łatwe, gdy nasze info jest bliskie zeru. Może nie jestem dobry z matmy, ale to kurewsko mało informacji.

Co więcej mógł powiedzieć? Na ten moment byli w dużej mierze odseparowani od Charliego, brakowało im informacji, środki mieli jakie mieli, a pomysły wcale nie przychodziły tak łatwo, gdy trzeba było rozważać faktycznie wdrożenie ich w życie. Gdyby miał naprawić rękę albo nogę Rookwooda, to zdecydowanie miałby więcej rzeczy do zaproponowania, niż to jak go przekonać do unikania kłopotów. Wziął głęboki oddech, nabijając na widelec kilka frytek, aby po chwili wepchnąć je sobie do ust. Ugh, chyba nie powinni tu jednak przychodzić. Miał wrażenie, że każdy kolejny kęs ciąży mu na żołądku coraz bardziej.

— I co, odwiedza je na przemian, co roku? — spytał, odchodząc na moment od głównego tematu ich rozmowy. — Czy raczej obskakuje je wszystkie co roku w ciągu trzech miesięcy i co parę tygodni się przenosi z miejsca na miejsce?

Odsunął od siebie talerz, dochodząc do wniosku, że nie jest w stanie przełknąć już nic więcej. Zamiast tego sięgnął po wino, które zdawało się wchodzić mu o niebo łatwiej. Może następnym razem powinni się spotkać w jakiejś pijalni albo browarze? Jeśli chcieli się skryć wśród tłumu, to byłoby to równie dobre miejsce, jak elegancka restauracja.

— Jestem pewien, że razem by nam się udało. — Zmarszczył brwi, orientując się, że Ruda zaczęła się śmiać. Rozejrzał się na boki i nabił na widelec kawałek ryby, z niemałym trudem powstrzymując się od kopnięcia dziewczyny w kostki. — Skoro jesteś taka mądra, to wymyśl coś lepszego, cwaniaro.

Był niezmiernie ciekawy, co też się kryje pod czupryną przyjaciółki i czy w przeciwieństwie do niego wpadła na coś, co faktycznie mogłoby im pomóc w tej sytuacji. Sam nie był w stanie dodać o wiele więcej, a mimo wszystko nie był na tyle głupi, a by sugerować przeniesienie Charlesa do centrum Londynu, gdzie miałby mieszkać, chociażby nad apteką Lupinów. Jeśli ktoś faktycznie go szukał po ataku i miał ich dwójkę pod obserwacją, to byłoby to jak wystawienie chłopaka jego wrogom na srebrnej tacy.

— Chyba już nic więcej nie zjem — poinformował przepraszającym tonem Cameron. — Możemy zamówić jeszcze po jednym kieliszku, ale jedzenie... To nie był dobry pomysł. Chyba że będziemy się zbierać, to możemy już nic nie brać. Spacer dobrze mi zrobi.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#9
05.02.2023, 23:09  ✶  

Heath zdawała sobie sprawę, że Charles pewnie będzie miał problem z tym, żeby przestać się zachowywać jak on. Też jako trio będą musieli być uważniejsi, jeśli zaczną gdzieś wychodzić. Ją i Camerona bardzo łatwo było połączyć z Rookwoodem w końcu bardzo wiele osób widywało ich razem. Na miejscu zbrodni zabrakło ciała, pewnie ktoś się domyśli, że nie udało się go zabić. Prędzej, czy później. Muszą być ostrożni, aby się nie domyślili. Powinni o tym porozmawiać z Charliem.

- To nie jest dziwne Cami, to jest popierdolone. - Ujęła to, co mówił nieco innymi słowami. Robiło się coraz mniej bezpiecznie, szczególnie kiedy i ich dotykały te ataki. - Zabili panią Smith, w naszym sklepie. Musimy się po nich spodziewać najgorszego. Jeśli nawet ona im przeszkadzała, nie wiem, może chcą nas uświadomić, że nikt nie może czuć się bezpiecznie. Wystraszyć wszystkich, w końcu przez strach niektórzy mogą zechcieć ich popierać. Sam wiesz, jak to działa, ludzie będą postawieni pod ścianą, pozostanie instynkt przetrwania, kto wie, jak się będą zachowywać, gdy poczują, że nie mają wyboru. - Miała wrażenie, że działają w ten sposób właśnie dlatego, żeby te słabsze jednostki, wystraszone, zaczęły się do nich przyłączać. Nie każdy był w stanie się postawić, niektórzy byli tchórzami, zrobią wszystko, aby przeżyć.

Wood wiedziała, że ona nie da się wystraszyć, już w przypadku ataku na sklep jej rodziców postanowiła, że nie będzie bierna, atak na Charles'a i jego najbliższych tylko spotęgował jej złość. Wiedziała, że prędzej, czy później dołączy do tej krucjaty. Nie bała się tego, wręcz przeciwnie - była gotowa chwycić różdżkę i walczyć. - Nie możemy się obwiniać Cami, bo to nic nie da, musimy zacząć działać. - Kontynuowała temat tego, że nie zareagowali na atak. Nie mieli takiej możliwości, jednak być może będą mogli uratować inne istnienia. - Tylko nie do końca wiem, jak zacząć, są ponoć tacy, którzy się im stawiają, tak słyszałam. - Jednak nie poznała szczegółów, przynajmniej jak na razie.

- Nie próbowałam, ale podejrzewam jakby to się skończyło. On nie jest typem, który da się zamknąć gdziekolwiek. Zanudziłby się, ileż można chlać w zamknięciu? - Każdemu by się to znudziło. Wiedziała w jaki sposób działa Rookwood, byli w końcu do siebie bardzo podobni. Widziała, że Lupin bardzo się denerwuje tą sytuacją. Złapała go za rękę i wpatrywała się w jego oczy. - Ejj, Cami, poradzimy sobie z tym, wiesz. - Musiała zmienić jego nastawienie. - Będzie dobrze, gwarantuje Ci to, nasza trójka zawsze jakoś dawała sobie radę. Tym razem będzie tak samo. - Mówiła bardzo pewnym tonem, nie brała w ogóle pod uwagę, że może być inaczej.

Wood nie była dobra w planowaniu, zdecydowanie lepiej wychodziło jej działanie pod wpływem emocji. Uważała, że jak pojawi się jakiś problem, to będą sobie radzić z nim na bieżąco. Fakt, może łatwiej byłoby gdyby mogli wszystko zaplanować, jednak nie mieli takiej możliwości, za mało informacji, wiele niewiadomych, w czasie się wszystko ułoży - wierzyła w to całym sercem. Sięgnęła po kolejną frytkę, ryby nawet nie tknęła, najwyraźniej wcale nie miała aż takiego apetytu, albo przepadł przez tę rozmowę.

- Obskakuje wszystkie co roku, większość sezonu zimowego tam spędza, mówi, że przygnębia ją życie tutaj. - Odparła zgodnie z prawdą, choć trochę ją ten przerywnik wybił z rytmu.

- Powątpiewam w to Camiś, wiem, że chcesz dobrze, ale Charles jest jak ja, nigdy w życiu by się na to nie zgodził. - Może śmiech nie do końca był na miejscu, nie mogła się jednak powstrzymać. - W tym problem, nie umiem myśleć, ja wolę działać. - Najważniejsze, że zdawała sobie z tego sprawę.

- Też mi się odechciało jeść. Chodźmy stąd, możemy podejść do jakiegoś sklepu i ewentualnie kupić sobie wino, wypić je gdzieś na świeżym powietrzu. - Miała wrażenie, że atmosfera tego miejsca tylko potęguje ich poczucie bezsilności. - Dobra, czekaj tylko zapłacę. - Sięgnęła po swój płaszcz, wsadziła ręce do jednej i drugiej kieszeni i nic. - Kurwa Cami, nie wzięłam portfela. - Parsknęła, bo raczej rzadko jej się zdarzały takie sytuacje. Wiedziała też, że Lupin pewnie nie planował uiścić opłaty za ten posiłek, szczególnie, że to ona go tutaj zaprosiła.

Kelner podszedł do nich, kiedy zobaczył, że Wood zaczęła się zbierać. Spoglądał na nich poważnym wzrokiem. - Należy się zapłata. - Podał wcale nie taką małą kwotę. - Nie wzięłam portfela... - Starała się zachować powagę, choć wiedziała, że brzmi to absurdalnie.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#10
08.02.2023, 22:19  ✶  

Spojrzał na dziewczynę nieco zdezorientowany.

— Muszę Cię zaskoczyć Heather, ale pracujesz z takimi ludźmi. Nazywają się „Brygada Uderzeniowa” oraz „Biuro Aurorów”, a łącznie funkcjonują pod nazwą „Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów” — mruknął z przekąsem, chociaż uderzyło w niego stwierdzenie „ci, którzy się im stawiają”.

Czy nie tego samego szukała Christie?, pomyślał, spuszczając wzrok na praktycznie nienapoczęty posiłek. Przecież tuż po tym, jak została zaatakowana, stwierdziła, że pierwsze co chce zrobić, to wstąpić do służb bezpieczeństwa. Chciała przestać być ofiarą, pomagać innym, bronić innych... I jak się to skończyło dla niej? Cameron zasznurował usta, woląc nie dzielić się swoimi przemyśleniami w tej sprawie. Mógł się martwić, że ta sytuacja się powtórzy, ale nie mógł też wszystkich mierzyć miarą Christie. Byli tacy, co byli mniej doświadczeni od niej, ale byli też tacy, którzy przewyższali jej umiejętnościami pod kilkoma względami.

— Dobrze, wygrałaś. Nie zamkniemy go w letniej rezydencji Twojej matki — mruknął, starając się nie przewracać zbytnio oczami.

Ewidentnie byli za mało kreatywni i mieli za mało dojść u odpowiednich ludzi, żeby przygotować jakikolwiek zdatny do użycia plan na własną rękę. Heather mogłaby co najwyżej spróbować aresztować sprawców, a Cameron poskładać rannych do kupy. To było po prostu za duże przedsięwzięcie, jak na dwójkę młodych ludzi, którzy ledwo co liznęli wolności poza murami Hogwartu. Wprawdzie minęło parę lat, ale oni wcale o wiele bogatsi w doświadczenie się raczej nie stali. Ścisnął lekko rękę Rudej, starając się nie okazywać, jak bardzo go przytłaczała ta sytuacja.

— Tak, masz rację — Pokiwał powoli głową, powoli wypowiadając każde słowo. — Ty, ja, on. Cała trójka. Razem. Do końca. Jak zwykle. — Wypuścił głośno powietrze z ust. — Po prostu musimy przetrwać najgorsze, a p-potem... Potem będzie już lepiej. Nawet do słabej sytuacji da się przywyknąć.

My to się dobraliśmy, pomyślał z przekąsem, zastanawiając się, ile razy podobna myśl przeszła przez głowę nauczycielom z Hogwartu, którzy mieli do czynienia z wybrykami ich trójki. Może faktycznie to był tylko ten najgorszy okres? Kiedy już będą mogli się swobodniej spotykać, uda im się coś razem ustalić, żeby faktycznie pomóc Charliemu... Julienowi.

— Noo, teraz to mówisz w moim języku. Jak swój człowiek — parsknął cicho, bardzo zadowolony z decyzji Rudej.

Wspólne testowanie tanich win w plenerze, najlepiej w Hyde Parku lub nad rzeką, brzmiało o niebo lepiej niż spędzenie kolejnej dłużącej się w cholerę godziny w tym lokalu. Już nawet ten bal charytatywny Longbottomów rysował się w pamięci chłopaka jako lepszy wypad. Tam przynajmniej organizatorzy zadbali o atrakcję, a tu? Heather wydawała kupę hajsu na ich żarcie, a kelner ile razy podszedł do nich, żeby spytać o wrażenia? Raz, dwa? Nawet nie był pewny. Pokręcił głową.

Nie miał nic przeciwko odwiedzaniu drogich miejscówek, jeśli faktycznie był ku temu konkretny powód. W tym wypadku wydawało się to jednak zbyteczne, skoro przez stres nie mogli skorzystać z oferty restauracji. Tylko się bardziej zdołowali, pośród tych wszystkich grubych ryb w drogich szatach, garniturach czy sukniach. Cameron podniósł się z miejsca, aby za chwilę przerzucić sobie nonszalancko kurtkę przez ramię. Na słowa dziewczyny wybuchnął donośnym śmiechem.

— No to chyba się napiliśmy za darmo? — rzucił, klepiąc się po pustej kieszeni.

Oczywiście nie zabrał ze sobą nawet drobnych. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że Heather mówi na serio. Musiał żartować, przecież nie wyszłaby z domu, czy z pracy bez portfela, co nie? Wkręcała go, żeby poprawić im humor po tej iście poważnej dyskusji. Postawa Lupina uległa zmianie, dopiero gdy dopadł do nich kelner. Chłopak zamrugał, gdy Ruda wcale nie wyjęła z płaszcza odpowiedniej sumy. O Merlinie, o kurwa.

— Ekhm... T-to co, ja z-zostaję w ramach z-zastawu, a ty lecisz do b-banku? — odezwał się po dłuższej chwili, kurcząc się w sobie. Kurwa, jaki wstyd. Jeśli planowali nie zwracać na siebie uwagi, to wybitnie słabo sobie z tym radzili, bo obecnie zwracało się ku nim coraz więcej bystrych oczu gości lokalu. To się wjebali. — Tak się da, co nie, kolego?

Uśmiechnął się niepewnie do kelnera, jednak ten zdawał się niewzruszony tym uprzejmym gestem. Wręcz przeciwnie, wyprostował się, jak struna od gitary i spojrzał z góry na ich oboje.

— Nie ma mowy. To nie jest pierwszy raz, wzywamy Brygadę — oznajmił stalowym głosem, po czym przywołał do siebie drugą kelnerkę. — Brygida, później przyjmiesz tamtych Państwa. Trzeba wezwać Brygadę Uderzeniową.

Kelnerka szybko oddaliła się na zaplecze, a Cameron przyłożył dłoń do ust, starając się nie parsknąć gromkim śmiechem na grę słów pod tytułem „Brygida wzywa Brygadę”. Zerknął jeszcze na Heather. Przecież tam pracowała, co nie? Nie mogła jakoś załagodzić sytuacji? Przecież nie aresztują ich jej znajomi z pracy, prawda?

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Heather Wood (3313), Cameron Lupin (4117)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa