Nie mogła jednak się nad sobą użalać. Bo to była rzecz, której nie miała ochoty oglądać, ale było to przede wszystkim coś, czego nikt nie powinien przechodzić.
A Cody Brandon miał to za sobą.
Dźwignęła się powoli z kręgu, walcząc z mdłościami. Ruchem różdżki zgasiła świece, a kolejnym wprawiła je w ruch, wystawiając pudełko, w którym wylądowały jedna za drugą. Rozejrzała się po zaułku, ale wątpiła, by po takim czasie mogła znaleźć tu coś jeszcze, poza tym wspomnieniem.
Śmierciożerca się bawił.
Śmierciożerca tu czekał.
Śmierciożerca odbiegł w stronę Nokturna…
Przymknęła oczy, starając się zapisać w pamięci każdy szczegół, nim powoli wyłoniła się zza kontenera. Kropla deszczu upadła jej prosto na nos, kolejna uderzyła o dłoń. Szykowało się na deszcz.
Nic nowego w Londynie.
- Skończyliście? – zawołała, podchodząc do pozostałej dwójki. Była trochę bledsza niż wcześniej, unosił się wokół niej zapach dymu, a jej spodnie po tym, jak klęczała na wilgotnym bruku, były przemoczone. Czy coś wiedziała? Owszem. – Heather, podejdziesz na chwilę? – poprosiła i pochyliła się, by wyszeptać jej parę informacji. - Około metr siedemdziesiąt pięć, siedemdziesiąt sześć wzrostu, między dziewięćdziesiąt, a sto kilogramów, lewa dłoń ślad po pierścionku na serdecznym palcu, obstawiam obrączkę, więc żonaty albo rozwiedziony. Być może nie umie się teleportować, bo po wszystkim pobiegł na Nokturn.
Być może byłaby w stanie rozpoznać jego głos, ale tego nie była stu procentowo pewna. Uścisnęła nasadę nosa. Brązowe włosy, tak jak wspominał Brandon, nieco dłuższe. Odetchnęła, ruszając z powrotem do Cody’ego.
- Drogie buty – dodała jeszcze, przypominając sobie nagle o tym szczególe, chyba bardziej do siebie niż do nich. – Wygląda na to, że Brandon faktycznie usunął mu kość z ręki. Prawdopodobnie nie spodziewał się, że… przeżyje, jest więc szansa, że zgłosił się do Munga albo prywatnej przychodni, trzeba będzie sprawdzić wszystkie. Poza tym rajd po aptekach, mógł też kupić Szkiele Wzro. – To było coś, czym jej zdaniem z Heather będą się musiały zająć, zanim zapadną decyzje, co do tego, kto przejmie sprawę, bo… - Sprawa przejdzie do Biura Aurorów, przekonamy się, czy poproszą o współpracę. Nie musi pan rysować tej maski, panie Brandon, to bez wątpienia był śmierciożerca. Wiedział, że się pan tu pojawi, czekał tu dość długo i to na pewno nie był jego pierwszy atak.
Brygada zajmowała się różnymi zbrodniami, także morderstwami, ale czarna magia i czarnoksiężnicy byli przede wszystkim domeną aurorów. I Brenna bardzo żałowała, że odkąd pojawił się Voldemort, to rozróżnienie nieco się zacierało. Tak naprawdę nigdy nie pragnęła walczyć z czarną magią: chciała po prostu pomagać ludziom.
- Heather, jakieś sugestie wobec sprawy, oględzin okolicy i dalszych poczynań? – spytała.