• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[Wiosna 1971] hands made of mistakes | Louvain & Severine

[Wiosna 1971] hands made of mistakes | Louvain & Severine
miss goodman
rage, maybe rage would lift me up, make me stand, make me walk—
Wysoka (177 centymetrów) i niekształtna; wąska talia, niemalże płaska klatka piersiowa, szerokie ramiona oraz krzywe, bocianowate nogi zaskarbiły jej w szkolnych latach niechlubne przezwisko - oset. Jej miodowe włosy, jeśli nie potargane, upięte są w niedbały kok, zaś spojrzenie błękitnych oczu kryje w sobie zmęczenie. Poza tym nosi się elegancko, choć mało kobieco, lubując się w idealnie skrojonych garniturach.

Severine Crouch
#1
01.04.2023, 21:54  ✶  
Wiosna na dobre rozgościła się w Londynie, przystrajając słodką bielą drzewa ciągnące się wzdłuż ulicy, na którą wychodziły okna mieszkania Severine. Do niedawna widok ten zapierał jej dech w piersiach, napełniał odrętwiałe po zimie serce nadzieją, zmuszając je do wesołych podrygów - teraz jednak patrzyła nań obojętnie. Chociaż obojętnie nie było właściwym słowem, gdyż obdarta z radości wciąż odczuwała inne emocje, które ciężko było zaliczyć do grona tych pozytywnych. Najsilniejszą z nich był strach. Kwitnące drzewa oznaczały bowiem, że wkrótce nadejdzie lato i pola za miastem obleją się pszenicznym złotem, a jej będzie trudno ukryć swój odmienny stan.
Od jakiegoś czasu przeczuwała, że coś jest nie w porządku - o ile nieregularność krwawień nie była dla niej niepokojącym sygnałem, zdarzało się to wszak już wcześniej w związku ze stresem będącym nieodzowną częścią pracy w Wizengamocie, tak mdłości pojawiające się zaraz po podniesieniu głowy z łóżka oraz zaraz po jej złożeniu na poduszce, powiększone i bolesne w dotyku piersi, a także pęcherz wymagający opróżnienia częściej niż zwykle nie były już zwykłymi, nie budzącymi niepokoju dolegliwościami. Szczególnie, że pojawiły się w niemalże tym samym czasie.
Przyczyn swojego samopoczucia upatrywała wydarzeniach, jakie miały miejsce pod koniec zimy. Oto wiedziona ciekawością, chora z samotności i upita alkoholem obdzierającym z wszelkich wątpliwości, znalazła się w ramionach przyjaciela. Należy tu zaznaczyć, że nigdy nie pozwoliłaby żadnemu innemu mężczyźnie na dotykanie jej w ten sposób, ale to był Louvain - jej Louvain, wobec którego od zawsze żywiła pewną słabość (bynajmniej dlatego, że jego bliźniacza siostra stanowiła nieosiągalny obiekt westchnień Severine) i któremu bezgranicznie ufała. Po wszystkim nie czuła się nawet skrępowana, nazywając tamtą noc "interesującym doświadczeniem", lecz nie wyraziła chęci powtórzenia go.
Skrępowanie przyszło teraz, kilka tygodni po sprawie. Nie dotyczyło ono jednak sytuacji panny Crouch - podjęła już decyzję i postanowiła, że nie zażyje żadnego środka mogącego rozwiązać jej problem; choć nigdy nie widziała się w roli matki i nie przypuszczała, że będzie jej kiedykolwiek dane się w niej sprawdzić, to wykształciła się w niej czułość względem rozwijającego się w niej życia. Nie, jej głównym zmartwieniem było to, jak przekaże tę wiadomość Louvainowi i to, czy przystanie na jej plan. Doszła do wniosku, że gdyby wzięli szybki ślub, a zaraz po nim rozwód, to nikt nie nazywałby jej dziecka bękartem. Poza tym, rozwódka z dzieckiem traciła na atrakcyjności na rynku matrymonialnym, zatem kwestia zamążpójścia Severine zostałaby raz na zawsze zamknięta. Dlatego tej niezwykle pięknej, słonecznej niedzieli zaprosiła go do siebie, aby wszystko z nim omówić.
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Oderwała się od okna i szybkim krokiem udała się w stronę hallu. Zanim otworzyła drzwi, przejrzała się jeszcze prędko w lustrze i przeraziła się swego wyglądu; skóra blada, niemalże przezroczysta, włosy potargane, upięte niedbale w kok oraz matowe oczy i spierzchnięte wargi. Nie było jednak czasu na poprawianie mankamentów swojej urody, zatem siląc się na uśmiech zdjęła zasuwkę i nacisnęła na klamkę.
— Dobrze, że jesteś — oświadczyła tonem łagodnym, jakże niepodobnym do tej cynicznej, pyskatej dziewuchy, która zwykła witać przyjaciela jakąś kąśliwą uwagą. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mi ciebie brakowało. Wejdź, proszę — zaprosiła go gestem do środka i zamknęła za nim drzwi, po czym poprowadziła swego gościa do salonu, chociaż wcale nie musiała bawić się w przykładną gospodynię. Wiedziała, że Louvain zna każdy zakamarek jej mieszkania jak własną kieszeń.
Wszystko tego dnia było w niej nienaturalne.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#2
04.04.2023, 14:49  ✶  
Dziwaczne było to spotkanie do prawdy. Nie w tym negatywnym. odrzucającym znaczeniu. Po prostu Louvain znowu nie wiedział co miał o tym wszystkim myśleć. Ich znajomość była długa, jeszcze z czasów szkolnych, więc był przekonany, że ta relacja jest już wystarczająco nakreślona i dobrze wiedzą czego mogą się po sobie spodziewać. Jeszcze podczas nauki w Hogwarcie wiedział, że Severine nie jest zainteresowana nim, ani żadnym innym chłopcem w zamku, co właściwie pozwoliło im nawiązać przyjacielskie relacje z pominięciem szczeniackich "podchodów". Chyba nie znał drugiej krukonki, ani żadnej innej uczennicy, która tak uparcie nosiła spodnie zamiast spódnic z szkolnego mundurku. Złośliwi ślizgonki z drużyny quidditch uwielbiali robić sobie żarty z Louvaina, twierdząc że jego starania są daremne i nic nie wskóra próbując dalej zalecać się do panny Crouch, ale przecież w ogóle nie o to chodziło.
Nie pamiętał czy faktycznie byli, aż tak pijani, czy może on zrobił coś co przebiło barierę Severine, jednak szybko dała mu do zrozumienia, że więcej takich sytuacji nie będzie. Choć świadomość bycia jej pierwszym mężczyzną była w pewien sposób pokrzepiająca, to fakt, że po tamtej nocy utwierdziła się w przekonaniu co do swoich preferencji był przynajmniej zabawny. Wolał nie dopytywać czy był, aż tak tragicznym kochankiem, że aż pomógł jej w zdecydowanym przekonaniu. Oprócz tego wszystkiego, w jego życiu również przez te kilka tygodni zdążyło się wydarzyć coś bardzo ważnego, tym bardziej ucieszył się, że przyjaciółka zaproponowała spotkanie. Nie tylko kwestia ich zbliżenia wymagała omówienia, ale też coś innego, coś co musiał przekazać jej osobiście. Istnieją dekady w których dzieje się tyle co przez tydzień, ale czasem nadchodzą tygodnie w których wydarzają się dekady.
- Ja też... cieszę się, że Cię widzę. - odpowiedział lekko zmieszany. Przekraczając próg jej mieszkania uderzyła go fala gorąca, gdyż pomieszczenie, mimowolnie, przywracało masę wspomnień. Jej słowa też niewiele pomagały, bo po tym wszystkim brzmiały co najmniej dwojako. W kieszeni płaszczu obracał nerwowo pierścionek zaręczynowy, który w ostatniej chwili przed pukaniem w drzwi zdjął z dłoni. Tutaj na miejscu, wszystko wydawało się o wiele trudniejsze niż kiedy planował to w swojej głowie. - Słuchaj, to co ostatnio się wydarzyło... - zaczął przeciągając jak płochliwy nastolatek. Nie sądził, że przyjdzie jeszcze taki moment w którym będzie skrępowany jakby był to jego pierwszy raz. - Będziemy musieli zapomnieć i nie wracać do tego. - dorzucił rozglądając się za miejsce do usadowienia się. Skoro był już zaręczony i zaraz miał przestać być kawalerem, wolał więcej nie przytaczać wspomnieć z jednorazowych wyskoków, dla ogólnego poszanowania prywatności i przyzwoitości. Może i mógł zabrzmieć jakby był zawstydzony tym co zaszło między nimi, ale po prostu był zmieszany. Tak zmieszany, że kompletnie nie zauważał jak nienaturalnie zachowuje się jego towarzyszka. Nie usłyszał żadnego ciętego żarciku na wejściu, żadnej riposty, a wręcz ciepłe i przyjemne powitanie, do których raczej nie przywykł przy wcześniejszych spotkaniach. Oboje zachowywali się bardzo dziwnie.
miss goodman
rage, maybe rage would lift me up, make me stand, make me walk—
Wysoka (177 centymetrów) i niekształtna; wąska talia, niemalże płaska klatka piersiowa, szerokie ramiona oraz krzywe, bocianowate nogi zaskarbiły jej w szkolnych latach niechlubne przezwisko - oset. Jej miodowe włosy, jeśli nie potargane, upięte są w niedbały kok, zaś spojrzenie błękitnych oczu kryje w sobie zmęczenie. Poza tym nosi się elegancko, choć mało kobieco, lubując się w idealnie skrojonych garniturach.

Severine Crouch
#3
04.04.2023, 17:01  ✶  
Nie była jak inne dziewczęta, mawiano o Severine i choć dla wielu młodych kobiet takie potwierdzenie własnej wyjątkowości było niczym innym, jak komplementem, tak w uszach panny Crouch wybrzmiewało ono jak obelga. Niczego bowiem nie pragnęła bardziej niż tego, by być jak inne dziewczęta - nosić wstażki we włosach i z pałającymi policzkami paplać o starszych chłopcach zaplatając sobie warkocze, wyglądać dobrze w sukienkach i lakierowanych butach na obcasach, podkreślać usta karmazynem szminki i rzęsy onyksem tuszu być niska i kształta, tak bezbronna w swej kruchości, by mężczyźni chętnie otaczali ją swymi ramionami i wreszcie, by jej serce wyrywało się z piersi właśnie w ich towarzystwie. 
Ale wszystko poszło nie tak.
Szkolne lata były dla niej koszmarem - przezywano ją oset ze względu na jej niewpasowującą się w kanon urody figurę (po latach nie chciała słyszeć nawet, że osty również miały na swój sposób piękne kwiaty, a poza tym były bardzo silnymi roślinami). Wielką pociechą był jej w tym czasie Louvain; wciąż zastanawiała się jak do tego doszło, że zaprzyjaźnili się ze sobą, zdawali się bowiem być momentami boleśnie wręcz różni. Być może miał na to wpływ fakt, że nie wzdychała do niego tak, jak ich rówieśniczki? Pomoc z pracą domową? Czy może po prostu polubił ją za to, jaka była? Nie miało to najmniejszego znaczenia - nie teraz, gdy czuła, że znalazła się w płonącym domu i tylko jego ręce wyciągnąć mogły ją z pożaru.
Nie rozmawiali o tamtej nocy - nie umiała rozmawiać z nim o tamtej nocy. Nie była w stanie spojrzeć mu nawet w twarz, a co dopiero podjąć się tak trudnego tematu. Obawiała się, że ich przyjaźń wisi na włosku i łatwo teraz o niefortunne wyrażenie, prze które mogłaby go stracić. A przecież nigdy nie należała do mistrzów konwenansów.
Słysząc jego słowa zatrzymała się w półkroku. Dobrze, że stała do niego plecami - w ten sposób nie mógł zobaczyć jej twarzy, nie mógł dostrzeć jej rozpaczy i lęku. Szybko zapanowała nad swoimi emocjami (trzeba było jej przyznać, że w ukrywaniu swych prawdziwych uczuć była naprawdę dobra) i odwróciła się do niego z charakterystycznym dla siebie szelmowskim uśmiechem.
— A co? Boisz się, że wygadam twoim kolegom? — zapytała zaczepnie, lecz w jej tonie nie kryła się żadna złośliwość. Znów była dawną Severine, obracającą każdą sytuację w żart. Roześmiała się i podeszła do komody, na której znajdowała się karafka z wkisky. — Napijesz się?
Wyglądało na to, że będzie musiała uciekać przed ogniem samotnie. Pocieszającym było to, że brała pod uwagę taką ewentualność i była przygotowana na jej skutki.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#4
30.04.2023, 20:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.04.2023, 20:54 przez Louvain Lestrange.)  
Z jego perspektywy, w latach szkolnych, była to ciężka znajomość. Nie dlatego, że był między nimi jakiś problem, wręcz przeciwnie potrafili się porozumieć zaskakująco dobrze. Zaskakująco jak na chłopaczka który usilne próbował uchodzić za chłodną jednostkę, która dobrze odnajdywała się przy w znęcaniu się nad młodszymi rocznikami z pozostałych domów. Młoda Severine w tamtych czasach w swoich długich spodniach zamiast spódnicy jak wskazywała etykieta, była idealnym materiałem do drwin i zaczepek. Rzeczywistość jednak zweryfikowała go lepiej, niż on sam i miodowłosa krukona zamiast stać się ofiarą jego bullyingu, stała się przyjaciółką szczerych rozmów. Dopiero z perspektywy czasu rozumiał, że to dzięki niej przyswoił rzadko spotykaną wśród jego rówieśników z dormitorium, umiejętność rozmowy o uczuciach. Miała w sobie coś z Loretty, przynajmniej takie miał odczucie kiedy spędzali wspólnie czas wolny. Bo oprócz bliźniaczki tylko przy niej potrafił otworzyć się na tyle by móc rozmawiać szczerze, bez udawania kogoś kim nawet nie był. Jednak to wszystko miało swoją cenę, najczęściej wtedy kiedy pod presją grupy musiał tłumaczyć się, co takiego robił w towarzystwie osetki. W takich sytuacjach niestety Lou okazywał się jednak bardziej cyniczny, niż lojalny, zmyślając niemiłe bzdury na temat przyjaciółki, byle nie zostać odtrącony przez grupę i nie stracić statusu społecznego wśród ślizgonów. Czasem tłumaczył te oszczerstwa swojemu poczuciu winny tym, że robi to, żeby ją chronić przed innymi, że gdyby stawał otwarcie w jej obronie to mogłoby ją spotkać coś gorszego, niż wredne przezwisko. Nie mówił jej o tym w jaki sposób obrazuje ich znajomość przed koleżkami, jednak próżna potrzeba poklasku i przynależności do grupy, była mu równie potrzebna co relacja z Severine.
Nie chciał jej zranić, ani w żaden sposób naruszyć ich przyjaźni. Rozmyślając nad tym co między nimi zaszło w instynktownym i zepsutym odruchu przychodziło mu przez myśl, żeby wyskoczyć z atakiem wyprzedzającym i rozegrać to przez drwiny jak na wrednego chłopaka przystało. Kiedy nie wiedział jak się powinien zachować, agresja jako obrona własna przychodziła mu z łatwościom, jednak w żadnym wypadku nie mógłby tak potraktować swojej praktycznie jedynej, szczerej przyjaciółki. To co się stało było błędem, bo nic poza niezręcznością i kłopotliwą atmosferą nie wniosło pozytywnego do ich relacji. - Koledzy? Moi? Daj namiar, chętnie ich poznam - odparł nie myśląc zbyt długo nad odpowiedzią, uśmiechając się zadziornie. To już raczej nie te czasy, kiedy martwiłby się opinią kogoś innego, niż najbliższe mu osoby. A kolegów zostawił w szatni dla zawodników, razem z poprzednią karierą. - I to dużo - odpowiedział na jej propozycję nie ukrywając swojego spięcia sytuacją. Gdyby tylko wiedział to co Severine, pewnie nawet nie siliłby się na żarty, tylko zalazł się zimnym potem. - Po prostu chodzi o to, że... - po chwili niezręcznej ciszy kontynuował swoją opowieść. Przerwał na moment, wzrokiem błądząc po suficie, podłodze, ścianach, wszędzie tylko nie na postaci towarzyszki. Czoło zmarszczyło mu się jak u starego goblina, a palcami wciskał swoje skronie prawie, że do wnętrza czaszki. - Zwyczajnie komuś mogłoby być przykro, gdyby się o tym dowiedział - dopowiedział, ale zamiast wyklarować sytuacje, chyba tylko jeszcze bardziej namącił.
miss goodman
rage, maybe rage would lift me up, make me stand, make me walk—
Wysoka (177 centymetrów) i niekształtna; wąska talia, niemalże płaska klatka piersiowa, szerokie ramiona oraz krzywe, bocianowate nogi zaskarbiły jej w szkolnych latach niechlubne przezwisko - oset. Jej miodowe włosy, jeśli nie potargane, upięte są w niedbały kok, zaś spojrzenie błękitnych oczu kryje w sobie zmęczenie. Poza tym nosi się elegancko, choć mało kobieco, lubując się w idealnie skrojonych garniturach.

Severine Crouch
#5
08.06.2023, 23:55  ✶  
Dzieci potrafiły być okrutne. Przekonała się o tym prędko, w sposób tak okrutnie bolesny, że pozostawił na jej duszy dotkliwe rany, które z czasem zamieniły się w szpecące szramy. Nauczyła się więc jak ostrzyć pazury i szczerzyć kły, jak odpierać ciosy zanim na nią spadną; wzniosła wokół siebie mur cynizmu i pozornej obojętności, fortecę nie do zdobycia. Była za nim samotna, cholernie samotna, ale za to bezpieczna.
Aż zjawił się ten przeklęty Ślizgon i jego siostra bliźniaczka, wywracając życie Severine do góry nogami. Jeśli miała być ze sobą szczera, to nigdy nie dopuściłaby do siebie Louvaina, gdyby nie jej uczucia do Loretty, lękałaby się go i zniechęcała do siebie wszelkimi znanymi jej sposobami, jak już miała to w zwyczaju. Byłaby zatem co najmniej zaskoczona, gdyby oświadczył jej, że to ona wydobyła z niego łagodność. Severine bowiem uważała, że to właśnie Lestrange ją oswoił. Być może pomogli sobie nawzajem, zbyt młodzi, aby zrozumieć, co właściwie się dzieje. Niezaprzeczalnie czuła się w jego towarzystwie dobrze; jak człowiek, który po niesamowicie długiej i męczącej wędrówce wreszcie znalazł się w domu. Niewiedza zatem była dla Crouchówny największym błogosławieństwem. Gdyby dowiedziała się, jak Louvain wypowiada się o niej za plecami w czasach szkolnych... Och, nawet pyskata i sprawiająca bezczelnie wręcz pewnej siebie Severine miała swoje czułe punkty.
Nie odpowiedziała mu od razu. Rozsądek podpowiadał jej, aby nadal obracać sytuację w żart, bagatelizować i zamiatać pod dywan, ale nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia, które odbierało jej zdolność mowy, jakby jakaś niewidzialna dłoń zaciskała się jej na gardle. Przyjaciel mógł krążyć wokół tematu, lecz ona domyśliła się prędko, że chodzi o kobietę. Zazdrość dyskretnie, ale boleśnie zatopiła swe szpony w klatce piersiowej młodej czarownicy. O co jednak była zazdrosna? Kochała go przecież - zaprzeczanie temu byłoby kłamstwem z jej strony - ale nie taką miłością. Chciała mieć go obok; nie dla siebie, a przy sobie, gdy czekać miały ją pełne wstydu i wyrzutów ze strony rodziców miesiące. Podejrzewała, że Lou zachowałby się po rycersku i tego też pragnęła tchórzliwa część jej osobowości, ale przecież nie mogła go skazać na siebie - oschłą i sztywniejącą za każdym razem, gdy dotykał ją mężczyzna.
— Trzeba było tak od razu — rzuciła z udawaną wesołością, kierując się na drżących nogach w stronę komody, na której już stała przygotowana karafka bursztynowego trunku. Podała mu szklankę wypełnioną whisky (należy tu dodać, że trunku było zdecydowanie więcej niż wypadało serwować, ale przecież panna Crouch nigdy nie należała do miłośniczki konwenansów), po czym zajęła miejsce naprzeciwko Louvaina i pochyliła się w jego stronę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Zaraz znów posłała mu uśmiech zwiastujący kłopoty i wsparła twarz na dłoniach. Tylko oczy były puste, jakby pozbawione dawnego blasku.
— Ładna? — zapytała wreszcie. Kimkolwiek jednak była dziewczyna, która zawróciła Lestrange w głowie, Severine nie chciała jej poznawać. Nie teraz.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#6
02.07.2023, 11:03  ✶  
Z koleżankami Loretty miał osobiście ten problem, że z reguły były przez nią dobierane według pewnego klucza, takie odnosił wrażenie. Zarówno on jak i jego siostra, jako kapryśne dzieciaki z eliciarskich sfer o wiele łatwiej przychodziło im kreacja własnego otoczenia według własnych upodobań, niż jakakolwiek autorefleksja nas samym sobą i wprowadzanie zmian we własnej osobie. Dlatego też, z tego co zdążył zauważyć, koleżanki Loretty musiały być od niej gorsze, po prostu. Musiała być od nich albo ciut ładniejsza, ciut bardziej bystra, ciut bardziej utalentowana, ale rzadko kiedy wszystko naraz. No bo przecież to słodka Lori musiała być gwiazdką, która świeci najjaśniejszym światłem we własnym gronie, ale grono to nie mogło składać się z samych szkolnych przegrywów. I rozumiał to doskonale, sam dusząc się we własnym sosie z zawodników quidditcha i reszty ambicjonalnych dupków. Severine łamała ten schemat, stąd wzbudziła zainteresowanie Louvaina. Jeśli ktoś oprócz niego był w stanie przebić się przez tą zaporę humorzastej artystki, musiał mieć w sobie coś wybitnego, coś oryginalnego, coś co trafiało w gusta jego bliźniaczki, a te zawsze trzymały wysoki poziom.
I jemu nie było zbyt wygodnie w tej nowej aurze. Przestrzeń którą sami przed sobą otworzyli, oferowała o wiele mniej swobody, niż to co mieli wcześniej. Z każdą chwilą w tej niedopowiedzianej niezręczności, naprawdę zaczynał żałować, że zdecydowali się na to zbliżenie. Choć może to wyłącznie w jego głowie, jednak przyjaciółka również wydawała mu się jakaś inna. Bo kiedy dostrzegł to niby zadowolenie, na jego sugestię, że kogoś ma, coś zaczęło tutaj grać, ale zupełnie w nie te tony, co powinno. - To nie jest najważniejszy wolumen, moja droga. - odparł z naciąganą nutą gentelmeńskiej powściągliwości. Obrócił szklaneczkę z trunkiem w dłoniach kilka razy, wbijając podejrzliwy wzrok w przyjaciółkę. Kłamała tak dobrze jak on, może nawet lepiej i gdyby nie znali się na tyle długo to byłby w stanie łyknąć to w jaki sposób przedstawiła jak pogodnie odebrała to co jej przedstawił. - Nawet moja siostra nie cieszy się z moich związków... - zaczął spokojnym, lecz poważnie dosadnym tonem głosu, robiąc małą pauzę na łyk whisky - co Ty kombinujesz co? - nie odrywał od niej wzroku, licząc że jego ciężki wzrok zmusi ją do zdradzenia swoich skrytych intencji w swojej mikroekspresji. Ucieczka spojrzeniem w bok, nerwowy podbródek, impulsywne drganie linii szczęki? Cokolwiek co pozwoli mu zrozumieć zachowanie przyjaciółki.
miss goodman
rage, maybe rage would lift me up, make me stand, make me walk—
Wysoka (177 centymetrów) i niekształtna; wąska talia, niemalże płaska klatka piersiowa, szerokie ramiona oraz krzywe, bocianowate nogi zaskarbiły jej w szkolnych latach niechlubne przezwisko - oset. Jej miodowe włosy, jeśli nie potargane, upięte są w niedbały kok, zaś spojrzenie błękitnych oczu kryje w sobie zmęczenie. Poza tym nosi się elegancko, choć mało kobieco, lubując się w idealnie skrojonych garniturach.

Severine Crouch
#7
26.07.2023, 13:56  ✶  
Była w niej bezgranicznie zakochana. Tylko tyle. Aż tyle. Nie widziała w sobie nic wyjątkowego i sama nie była w stanie pojąć dlaczego ktoś tak wspaniały i pod każdym kątem idealny jak Loretta chciał się z nią zadawać. Czy stała za tym litość? Och, jakże to uwłaczające. Z drugiej jednak strony, jeśli dzięki temu mogła być przy niej, była w stanie znieść wszystkie upokorzenia.
Spodziewała się, że nabierze podejrzeń. Już samo to, że nie piła alkoholu i miała na sobie spódnicę mogło wydać się zaskakujące. Każdy, kto choć odrobinę znał pannę Crouch wiedział, że bliżej jej do pubowego awanturnika, aniżeli damy.
— Zaraz po zakończeniu kursów w Wizengamocie wyjeżdżam na zagraniczny staż. Nie będzie mnie w Anglii co najmniej pół roku — oświadczyła gładko; wszakże ćwiczyła to kłamstwo tak długo, aż sama w pewnym sensie zaczęła w nie wierzyć. Severine już dawno osiągnęła biegłość w naginaniu rzeczywistości — W związku z tym chciałam upewnić się co do dwóch rzeczy. Po pierwsze, że to, co wydarzyło się między nami kilka tygodni temu, w żaden sposób nie wpłynie na nasze stosunki — po tylu latach słowo przyjaźń wciąż z trudem przechodziło jej przez gardło - nie dlatego, że wstydziła się relacji z Louvainem, lecz przez to, że uważała się za niegodną jego uwagi. Lśnił przecież tak jasno w świecie wielkiej sławy i oślepiających fleszy, a tymczasem ona... wciąż miała wrażenie, że na jej czole wypisane jest młodzieńcze przezwisko.
W gruncie rzeczy nie wierzyła w to, że po wspólnie spędzonej nocy będzie jak dawniej. Mogli przyrzekać sobie, że będą zachowywać się jak dawniej, a w swoich rozmowach nigdy nie poruszą tego tematu, lecz była to tylko fasada. Iluzja. Maska. Nic bowiem już takie same być nie miało - odkryli się przed sobą w sposób, w jaki nie powinni odkrywać się przyjaciele, pozostawiając na tafli ich znajomości nieusuwalną rysę niezręczności.
— Po drugie — odchyliła się nieco do tyłu z szelmowskim uśmiechem — Muszę zadbać, aby pod moją nieobecność miał ci kto uprzy... — urwała i zachichotała niczym trzpiotka, ostentacyjnie przy tym zakrywając usta dłonią — To znaczy, umilał życie. Ale widzę, że ten punkt mam z głowy.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#8
21.10.2024, 13:26  ✶  

Udawał, że nie widzi tego w jaki sposób Severine patrzyła na Lorette. Tak było chyba prościej dla każdego. Zresztą czy to by cokolwiek zmieniło? Na pewno dla niej wcale nie byłoby prościej, a domyślał się, że i tak jej było ciężko z tym jak to zawsze wyglądało. W żadnym też razie, nie zamierzał jej za to rugać, broń się matko. Wręcz przeciwnie, widział w niej sojusznika w walce o duszę Loretty, która zawsze pakowała się relacje z których nie wynikało nic, ale to nic dobrego. Czuł, że miał z kim nosić to brzemie, dzięki czemu zwyczajnie było mu w tym wszystkim lżej. Powtórzyłby się po raz kolejny, ale bliźniaczka kompletnie nie zasługiwała na taką przyjaciółkę jak Crouch. On sam nie zasługiwał na jej przychylność. Dlatego nie zamierzał wyprzedzać faktów, jeśli kiedyś będzie czuła potrzebę określenia samej siebie, stwierdzenia czegoś głośno, to po prostu to zrobi. Z reguły w jego oczach, każdy musiał być zaszufladkowany, ale tutaj robił drobny wyjątek. Przecież nie chciał w ten sposób krzywdzić przyjaciółki.

- Oh proszę. No to gratulacje, dobrze dla Ciebie. - odparł krótko, unosząc brwi w geście podziwu. Nie spodziewał się niczego innego po Crouchównie jak kariery prawniczej, zaskoczyło go jednak, że wyjeżdża, aż za granicę. Ale to nawet lepiej, integracja międzynarodowa postępuje, będzie potrzeba więcej czarownic o takich kwalifikacjach. Wierzył, że osecik doskonale sobie tam poradzi. Potem zrobiło się jakby nieco mniej wygodnie. Cholera jak wspominanie o tym było niezręczne. Jednak trzeba było to uporządkować i zapewnić siebie nawzajem, że pomimo takich zawirowań, nic się między nimi nie zmienia. Inaczej mogliby się od siebie oddalać, a teku przecież żadne nie chciało. - Za długo się znamy, żeby ot tak z siebie rezygnować Sevciu. Zapewnił ją krótko, bo był tego samego zdania. Co było to było, już tego nie odkręcą, ale to nie znaczy, że już na zawsze musi być inaczej. Teraz tak mógł myśleć, bo nie miał pojęcia jak wielkie może to mieć w przyszłości konsekwencje. Łatwo rzucało się takie zapewnienia, jeśli kosztem był tylko gest dobrej woli.

- Oh, czyżby? Odezwał się, mrużąc oczy jakby nie chciał uwierzyć, że tak łatwo to przyjęła. On jej mówi, że się zaręcza, a ona tylko wspomina jakby znalazł sobie nową koleżankę na weekend? - I wcale nie jesteś ciekawska, kto, jak, kiedy i w ogóle? Ciągnął dalej, jasno sugerując jej, że wcale nie wierzy jej, że ciekawość nie zżera jej od środka. Przecież temat jak zaręczyny to gorący temat, nie tylko dla niego, czy dla niej, ale pewnie dla niejednej Londyńskiej gazety. - Właściwie to z chęcią opowiem Ci więcej na kolacji, co Ty na to? Nie miał ochoty dłużej siedzieć w tej nieco spiętej atmosferze, zmiana otoczenia i trochę świeżego, zimnego powietrza powinno naprawić skrępowane nastroje. No i skoro mieli się przez jakiś czas nie widzieć, warto jakoś spędzić te ostatnie chwilę przy wspólnym posiłku prawda?


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Severine Crouch (1800), Louvain Lestrange (1832)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa