Gazety zostały znalezione i przeszukane. Należało się im uważnie przyjrzeć, albo być sprytnym jak Sam i przefiltrować je zaklęciem. Ururu niestety był zbyt ciekawski i chłonął wszystko, co napotkał. W pewnym momencie zauważył, że podczas zdobycia pięciu gazet, Samuel miał już duży stosik. Przyspieszył wtedy tempo pracy skupiając się na zadaniu.
— Tak, filtrowanie gazet zaklęciem, to bardzo dobry pomysł — przyznał Ururu po chwili, nie do końca rozumiejąc kolegę. Carrow na pewno miał lepsze pomysły, niż ten. Niestety Marquez nie zawsze łapał kontekst. Był zbyt krótkowzroczny.
Gdy już spisali czynności i zebrali kilka przepisów, przejrzeli je. Trzeba było wybrać te z nich, które na pewno przełożyliby na zaklęcia do czarodziejskiego samogotującego garnka.
Ururu oderwał się od notatnika oświetlonego latarnią.
— O tej porze nie kupimy już kociołka... Prototypem musielibyśmy zająć się jutro... Moglibyśmy spotkać się w twoim warsztacie? Niestety jeszcze nie posiadam dogodnego miejsca do takich przedsięwzięć...
No i nie chciał rozwalić mieszkania Woodów, gdyby jakieś zaklęcie nie wyszło. Inżynieria magiczna to delikatna dziedzina magii... Cóż, jak prawie każda inna. Wchodziło w nią wiele zaklęć z różnych dziedzin, tak więc tylko wszechstronni czarodzieje mogli maczać w tym palce. Szczególnie tacy, którzy jak Marquez, czerpali wiedzę także z mugolskich technologii oraz nauk. Chociaż do budowy termomixa całek nie trzeba liczyć.