• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[13.06.1972] Miecz dla Gryfona

[13.06.1972] Miecz dla Gryfona
Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#11
21.09.2023, 23:11  ✶  

Hjalmar mógłby z powodzeniem zapytać swojego ojca o to, mającego dosłownie miarkę w oku. Ta dotąd go nie zawiodła. Jak się można spodziewać w kwestii związku Pandory z jego synem był bardzo na tak i liczył na to, że ojciec panny Prewett nie będzie przeciwny temu małżeństwu. Jeśli będzie to będzie musiał się do niego osobiście pofatygować ze sporą beczką piwa pod pachą, którą opróżnią podczas męskiej rozmowy w cztery oczy o przyszłości ich rodzin. Wiedział, że przedstawiciele angielskich rodzin czystej krwi zawierają małżeństwa z czysto politycznych pobudek, dla utrzymania czystości krwi i dla korzyści finansowych. Dla swoich dzieci chciał małżeństwa przede wszystkim z miłości. O stabilność finansową Hjalmar i jego żona jako przyszła pani Nordgersim nie musieli się martwić.

— Doskonale. — Odparł jedynie, jak tylko jego pierworodny zniknął we wnętrzu kuźni aby wrócić z podkową dla abraksana w dłoniach. — Podkowy i narzędzia są znacznie tańsze. Na miecze mogą pozwolić sobie wyłącznie najbogatsi. — Nad wyraz trafnie podsumował zależność między wykuwaniem podków czy przedmiotów użytkowych, niż mieczy, których wykonanie do najtańszych nie należało. Dzisiaj broń pełniła głównie funkcję reprezentacyjną i miała wartość kolekcjonerską.

— Zapraszamy. Kuźnia jest czynna od rana do wieczora. Jeśli będziesz zadowolony z naszych usług w tym zakresie to jak najbardziej jest. — Odparł z uśmiechem starszy Nordgersim. To nie byłby pierwszy koń ani nawet abraksan w ciągu prowadzonej przez nich działalności i dotąd żaden z właścicieli tych zwierząt nie narzekał.

— Oczywiście, nie wszystko! Pytałem dla kogo ma być ten miecz, by właśnie dopasować go do użytkownika. Gdybyśmy mieli wykuć miecz dla twojego przyjaciela to zaproponowałbym mu wykucie noża zamiast miecza właśnie. Mniejsze prawdopodobieństwo, że zrobiłby sobie krzywdę... a przy okazji będzie w stanie pokroić sobie mięso. Nie jesteś tym... synu, jak to się mówiło? Jednak ja dla przyjaciółki to nie mogę mieć zastrzeżeń. — Zawołał do syna bez cienia złości w głosie. W obecnej sytuacji nie było nic, co mogłoby wytrącić go z równowagi. Dagur nie byłby sobą, gdyby powstrzymał się od wygłoszenia tego komentarza odnośnie swojego potencjalnego klienta, który wyglądał dla niego niczym sama skóra i kości, jak ktoś, kto mógłby zrobić sobie krzywdę nawet doskonale wyważonym mieczem. Dopytując miał na myśli tych dziwnych ludzi zwanych wegetarianami.

Jego syn poruszył bardzo istotną kwestię, jaką były oczekiwania klienta względem zamówionej broni. Kwestie techniczne należały do nich, jednak ten młodzieniec mógł mieć własną wizję artystyczną, którą zweryfikują już oni przez pryzmat możliwości.

— Jednoręczny miecz po dostosowaniu do kobiety powinien sprawdzić się znakomicie. Jak myślisz, synu? — Nadal podtrzymywał swoje stanowisko co do rodzaju broni, darząc szczególną estymą miecze w stylu tych wczesnośredniowiecznych, zwanych także wikińskimi. Oczywiście, rodzajów broni jednoręcznej było znacznie więcej i będą mogli wybrać właściwy.

— Osadzenie spinela lub spineli w rękojeści nie stanowi dla nas problemu. — Zapewnił panicza Prewetta. Od strony czysto technicznej wszystkim się zajmą. — I będą dominować, zgodnie z treścią zamówienia. Przygotujemy w takim razie kilka projektów przed przystąpieniem do pracy. — Dodał po chwili. Dobrze sporządzony projekt pozwalał jeszcze lepiej dopasować się do klienta i często oszczędzić im dodatkowej pracy oraz materiałów. W tym momencie Dagur miał już pewną wizję, która potrzebowała dojrzeć.

— Dobrze to wyjaśnić. — Po słowach przyjaciela Hjalmara wywnioskował to, że nie przyjdzie do nich jeśli nałożone przez niego pieczęcie okażą się zawodne i posiadaczka miecza zostanie trafiona jakimś czarnomagicznym zaklęciem. Wszystkie inne właściwości magicznych broni byli w stanie sprawdzić przed wydaniem jej klientowi.

— Jeśli sam dostarczysz ten miecz pod drzwi swojego przyjaciela to możemy zrobić wyjątek. — Postawił sprawę jasno odnośnie dostarczania wykonanego zamówienia do rąk własnych. W ich ojczyźnie podejmowali się tego, ponieważ znali praktycznie wszystkich mieszkańców swojej miejscowości. Na razie tego nie mogli powiedzieć o wszystkich mieszkańcach Doliny Godryka.

— Hjalmar nie będzie mieć nic przeciwko temu. — Odparł na słowa przyjaciela swojego syna. Nie zamierzał wyrzucać Laurenta, jeśli on chciał trochę posiedzieć z jego pierworodnym. Przecież nie będzie to trwało do rana.

Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#12
25.09.2023, 20:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2023, 21:00 przez Hjalmar Nordgersim.)  

W dogadanie się akurat nie wątpił. Nikt nie chciał brać kota w worku - tak już było ze wszystkim. To właśnie pierwsze wrażenie musiało być najlepsze... chociaż ich kuźnia może takiego nie sprawiała, wszak daleko jej było do jakichś okazów piękna czy dobroci. Hjalmar liczył jednak, że ten ich przejściowy wygląd kuźni nie wpłynie na jego plan odnośnie podkucia wierzchowców w ich przybytku.

- Przyjaciółki... Hmm... - podrapał się po brodzie - Nekromanci z nas żadni to i testy w tych sprawach są na poziomie dna - również zażartował. Nie cierpiał tych paskudnych osobników, którzy korzystali z tych kaprawych sztuczek - Jesteś tym, co jesz? - zapytał ojca, nie do końca będąc pewnym czy o to mu właśnie chodziło - Jestem jednak pewien, że i Laurent dałby radę utrzymać miecz. Nie może być przecież, aż tak słaby, a nóż to mógłby nosić za pazuchą, aby mieć w razie czego - dodał. Nordgersim nie miał zamiaru obrażać Prewetta ale nie sądził, aby ten był w stanie trzymać dwuręcznego Zweihandera czy chociażby miecz półtoraręczny. Wierzył jednak, że z mieczem czy szpadą dałby sobie jak najbardziej radę - Jednoręczny miecz, dobrze wyważony mógłby spełnić swoje zadanie - zgodził się z Dagurem - Pytanie tylko Laurencie czy to ma być miecz, szpada czy może floret albo szabla? - spytał, aby brat Pandory mógł doprecyzować. Nie chciał robić projektów w ciemno, a stwierdzenie, że potrzebuje "miecza dla przyjaciółki", nadal było zbyt ogólne - No chyba, że mamy przygotować dla każdego po jakimś projekcie i dasz nam znać kiedy je obejrzysz - przedstawił swoją propozycję, biorąc pod uwagę, że klient był raczej laikiem w tych kwestiach.

- Jakbym miał być szczery to osadziłbym 3 sztuki spineli. Jedna na dole rękojeści, a dwa na bokach. Według mnie tworzyłyby wspaniała kombinację, a i prezencja nadal byłaby przepiękna. Jako podstawę rękojeści proponowałbym mahoń albo olsze, te drewna są w miarę czerwone tak jak kolory Gryfonów z tego co mi wiadomo - zauważył. Kiedyś robił śledztwo na temat barw krukonów, aby Prewettównie zrobić prezent i wtedy też poznał barwy pozostałych domów - Do tego dorzuciłbym trochę zdobień ze złota, co pozwoli na osiągnięcie czerwono-złotego zdobienia - dodał, malując obraz ewentualnego wyglądu w powietrzu. Dla laika mogło to być ciężkie do wyobrażenia, ale Dagur powinien był dać radę - Życzysz sobie jakieś specjalny wygląd zdobień czy taki zwykły, nie wyróżniający się za bardzo? A może właśnie przepych pełną parą? - spojrzał w kierunku Laurenta, aby poznać jego pragnienia w tej kwestii. W końcu byli prawdziwymi wirtuozami i Prewett mógł wybierać czy marudzić, a oni zrobiliby to dokładnie tak jak on chce.

- Oczywiście, że dostarczę to osobiście. W ładnej skrzyni najlepiej. Takich projektów nie robi się na co dzień ojcze. O ile żeby dostarczyć młotek bym się tyle nie tarabanił, tak aby przywieźć coś takiego to uważam to za mus - wyjaśnił, nie widząc innej możliwości, niż samodzielne dostarczenie. Hjalmar chciał zobaczyć reakcję na ich dzieło na żywo - Sądzę, że pierwsze projekty mogłyby spłynąć gdzieś za tydzień? Może nawet za kilka dni. Weźmiemy ten miecz jako priorytet - zapewnił go - A ja to na pewno - sprostował, nie chcąc decydować za ojca - Każdy kowal powinien mieć w swoim życiu co najmniej jeden, wielki projekt. Wierzę, że ten może być tym moim - przyznał, lekko się rozmarzając na ten pomysł.

- Nie będziemy Cię trzymać. Jak masz sprawy do roboty to leć. Jakby się pojawiły jakieś pytania to załatwimy to listownie albo jakoś zgadamy, nie ma problemu - przyznał zgodnie z prawdą, biorąc kolejny łyk piwa.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#13
26.09.2023, 11:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.09.2023, 11:09 przez Laurent Prewett.)  

Lekko poruszył ręką sugerując, że w kwestii ceny się dogadają, chociaż oczywiście musiała być ona adekwatna do usług. Nie zamierzał przepłacać, oj nie - kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi! Laurent nie sprawiał pozorów materialisty, ale naprawdę lubił złoto w swoich rączkach. Jak smok. Mógłby spać na kopcu złota i byłby z tego powodu całkiem zadowolony - mógłby na nim błyszczeć i lśnić. Chyba dlatego tak przepadał za biżuterią.

- Niepotrzebna grzeczność, Hjalmarze, ale bardzo doceniam. - Nie ubodły go słowa Dagura chyba tylko dlatego, że w tym człowieku było coś absolutnie dobrodusznego. Coś takiego prostego. O czym tu zresztą mówić, skoro prawda potrafiła w oczy kolić, on nigdy sam nie widział dla siebie zbyt wielkiego ratunku w tej kwestii, a znał doskonale swoją codzienność i wiedział, jak to wyglądało. Czy uniósłby miecz? Ha... chyba zależy jak duży? I czy mógłby jednak obiema rękoma, nawet jak jednoręczny? Ze sztyletem sobie by poradził, to prawda, ale ile ważył prawdziwy miecz nawet nie miał pojęcia i nie potrafił sobie wyobrazić. Pozostawiał to ocenie tej dwójki, a jego odpowiedź była umieszczona między żartami. Nie bardzo za to rozumiał wymiany zdań między panami, o tym, że jesteś tym co... tym co jesz? Nie wyłapał w tym nawiązania do wegetarianizmu, dlatego przez chwilę robił skonsternowaną minę. Fakt, w pewien sposób mieli rację, że dieta bardzo dużo robiła z człowiekiem. Na przykład niejedzenie robiło z człowiekiem to, że paskudnie chudłeś. Wynik tego mieli przed swoimi oczami. - Dziękuję, wolę nie nosić przy sobie ostrych narzędzi. Nie mam takiej potrzeby. - Choć - w sumie... przydałby mu się jakiś elegancki nóż tak naprawdę. W pracy. By przyciąć linę, by pozbyć się roślin, przeciąć pęta. W New Forest czasami działy się rzeczy niestworzone, a w końcu wędrował też poza nie. - F...lo...ret? - Powtórzył trochę niepewnie, a mózg od razu zabrał go do flory i florystyki. Czy to jakiś miecz... ach, nie, stop. Pewnie w ogóle niepowiązane nazwy, ale i tak obraz kwiatów i ogrodów miał jasno przed oczami postawiony. Nie miał pojęcia, co na to odpowiedzieć. Mógł się w sumie domyślić, że będą tutaj mówili o różnych mieczach, że pewnie miały swoje odmiany, a jednak na to nie wpadł. Miecz to... miecz. Dla takiego laika jak on. Wyciągnął różdżkę i stworzył podstawową iluzję - ze skupieniem, ostrożnie, pieczołowicie. Żeby czasem czegoś nie zwalić po drodze. I stworzył iluzję miecza w powietrzu - takiego... zwykłego, najzwyklejszego miecza. Żadne szpady, florety czy inne katany. No, może rzeczywiście bardziej wymyślnie zdobionego, z tymi czerwonymi klejnotami i złotem, by przypominał niemalże miecz Godryka Gryfindora owiany legendami. Machnął delikatnie różdżką z kolejnymi słowami Hjalmara, wprowadzając w swojej wizji z wyobraźni poprawki. Trzy klejnoty, jeden na górze, dopasował drewno, przyozdobił na nowo tym złotem, z kolejnym muśnięciem obdarzył klingę miecza imieniem i nazwiskiem właścicielki przyszłej: "Brenna Longbottom". Wyobraźni blondynowi nie brakowało. Przechylił głowę, spoglądając na to cudeńko z zainteresowaniem. Oczywiście nie znając się na mieczach projekt wymagał poprawek - ale to już była kwestia dobrania odpowiednich projektów. Przynajmniej teraz było wiadome, co miał w głowie. I to był zdecydowanie przepych, ale jakże subtelny. Laurent uwielbiał subtelności. Rozłożył dłonie tak, by wskazać unoszącą się między panami iluzję.

- O coś takiego mi chodziło. - Był całkiem zadowolony z tego, na co patrzył. I miał nadzieję, że nawet piękniejsze i przede wszystkim - funkcjonalne cudo dostanie od Nordgersimów. - Byłbym bardzo zobowiązany za odpowiednią oprawę dla miecza. - Oczywiście mógł zorganizować ją  sam - piękną skrzynię z odpowiednim materiałem w środku, by miecz zachwycał od pierwszego zerknięcia na jego walory. Skinął w kierunku Dagura głową. Och, potrzebował tego. Czuł wręcz swoją dawkę dopaminy krążącą we krwi, kiedy wyobrażał sobie już ten miecz, gdy wręczy go Brennie. Miał szczerą nadzieję, że uda się go zakląć, by pełnił swoje zadanie. - Będę czekał z niecierpliwością. Czy życzycie sobie, żebym wpłacił zadatek na robociznę? - Zazwyczaj tak robił, dawało to gwarancję, że nawet jak klient się wycofa (on się wycofywać nie zamierzał, ale niektórzy klienci potrafili być zmienni) to przynajmniej zakład nie będzie stratny. Nawet u osób, u których był stałym klientem nadal nalegał na takie wpłaty, by sytuacja była czysta - chociażby u swojego krawca. Plus zawsze pokrywało to część kosztów materiałów.

- Bardzo bym chciał, ale jestem już umówiony z pewną damą na poranną kawę. - Uśmiechnął się. Nie zamierzał pozwolić Norze na siebie czekać. - Więc serdecznie panom dziękuję. Będę wyczekiwał z niecierpliwością pierwszych projektów. Prosiłbym też o wstępny kosztorys, wpłacę połowę sumy. Mam nadzieję, że to państwu odpowiada. I owszem, zdaję sobie sprawę, że koszty mogą ulec zmianie. - Zazwyczaj nie był tak wyrozumiały w rozliczeniach, ale tutaj dawał bardzo duży margines zaufania ze względu na swoją siostrę. Chciał też zrobić dobre wrażenie na mężczyźnie, który, jak miał Laurent nadzieję, stanie się częścią jego rodziny. Podniósł się i gwizdnął na psa. - Jeszcze raz dziękuję i miłego dnia. Oraz miłego kucia. - Miał nadzieję, że to będzie miłe. Bo fakt - to mógł być magnum opus młodego Hjalmara.


Postać opuszcza sesję


○ • ○
his voice could calm the oceans.
Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#14
01.10.2023, 02:24  ✶  

W przeciągu kilku lat Dagur zamierzał wyremontować tę kuźnię tak, aby wyglądała równie dobrze co przybytek prowadzony przez ich konkurentów, Flitwicków. Potrzebował wyłącznie czasu i swojego syna do pomocy w prowadzeniu prac remontowych. O wiele prościej byłoby zatrudnić budowniczych, jednak to sparaliżowałoby działanie ich kuźni. A na to nie mogli sobie pozwolić. Konkurencja nie spała i w tych stronach musieli starać się walczyć o klienta, choć Dagur uważał że jakość wytworów ich rąk mówiła sama za siebie. Półolbrzym również nie przepadał za wszelkiej maści czarnoksiężnikami.

— A jakże! — Zawołał do swojego syna. Jednak nie o to chodziło. — Na takiego właśnie wygląda, co nie dałby rady utrzymać miecza i wprawnie się nim posługiwać. Co do noża to się zgadzam, synu. — Nawet jeśli Dagur teraz się nie mierzyć wszystkich swoją miarą (co było bardzo trudne, bo czarodzieje z krwią półolbrzyma nie są powszechni) tak swoje wiedział. W porównaniu do Hjalmara to Laurent stanowił prawdziwe chuchro. Jeśli chciałby pomachać mieczem to wykułby dla niego miecz, który nigdy nie zostałby poddany ostrzeniu i dla bezpieczeństwa użytkownika mógłby go odpowiednio zakląć.

— Proponuję tradycyjny jednoręczny miecz albo szablę. Szpada i floret służą to bronie kolne, służą do zadawania pchnięć zamiast cięć. Przecięcie na pół przeciwnika zawsze okaże się skuteczniejsze, niż pchnięcie. Prawdziwa walka to nie pokaz sportowy. — Odpowiedzialny za wykucie tak wielu mieczy i noży Dagur starał się zasugerować ich klientowi najlepszy wybór. W walce bronią białą chodziło o jak najszybsze jej zakończenie, wygranie poprzedzone rozpłataniem przeciwnika. Posługiwanie się szpadą i floretem przypominało taniec, niż prawdziwą walkę. On mógł jedynie doradzić ich klientowi, przedstawić swój punkt widzenia, ale decyzja nie należała do niego. Jeśli panicz Prewett uzna, że to jednak ma być szpada albo floret to wykują dla niego tego rodzaju broń białą. Klient, ich pan. Przygotowanie każdego z projektów nie stanowiło dla nich problemu. Po prostu podzielą się pracą.

Z pewnym zainteresowaniem obserwował stworzoną przez przyjaciela syna iluzję miecza. Dagur wolał bardziej materialne formy, które były zgodne ze stanem faktycznym.

— Wszystkim się zajmiemy. — Zapewnił ich klienta odnośnie odpowiedniej oprawy dla miecza. — Wpłacisz nam zadatek gdyby przedstawimy Ci projekty broni, z których wybierzesz najlepszy. — Dodał. Uważał że to było stosunkowo uczciwe. Zamierzali potraktować to zamówienie jako priorytetowe, dołożyć wszelkich starań aby zaspokoić oczekiwania klienta i zadatek będzie uczciwą formą zapłaty za to.

— Warto rozważyć taki projekt rękojeści, synu. Zdobiona rękojeść musi przede wszystkim leżeć dobrze w dłoni. Co do doboru drewna na rękojeść... to jedyny słuszny wybór. Powinniśmy wykorzystać czerwoną stal, która powinna doskonale uzupełnić rękojeść. — Nie zakwestionował propozycji swojego syna, zwrócił jednak uwagę na istotny szczegół. To nie miał być miecz do powieszenia na ścianie. Dobór drewna był nad wyraz odpowiedni. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zaproponował czegoś od siebie - doboru metalu na klingę tego miecza.

— Delikatny złoty oplot wokół rękojeści. — Podzielił się swoją wizją z Laurentem, jak i swoim synem. W niej wyglądało to bardzo efektownie, z dobrym smakiem. Nie byłoby to zbyt przesadzone, bez przerostu formy nad treścią. Nie było o to trudno, gdy wykuty przez nich miecz miał być wykonany z uwzględnieniem wszystkich życzeń klienta. Bo to nie tak, że coś narzucał Laurentowi, tylko wypowiadał się jako ekspert. Jako rzemieślnik miał swoje przyzwyczajenia, które miały swoje odzwierciedlenie w wykonywanych przez przez niego przedmiotach. Każdy z nich również zawierał jego graficzny podpis.

— Doskonale. Masz słuszność, synu. — Odparł jedynie. Nie zamierzał zabraniać tego swojemu synowi, skoro zgodził się dostarczyć ten miecz osobiście zamiast gonić swojego starego ojca.

— Za tydzień powinniśmy się wyrobić. Oczywiście, że weźmiemy. — Przytaknął swojemu synowi. — Jak ma to być to twoje dzieło to musisz się naprawdę przyłożyć. Zawsze jednak Ci pomogę. — Dodał pocierając dłonią swoją brodę, po czym napił się piwa. W kwestii zatrzymywania Laurenta nie miał już nic do dodania.

— Hjalmar przekaże Ci wstępny kosztorys. Jak najbardziej. Jeśli koszty ulegną zmianie, zostaniesz poinformowany. — Zwrócił się do tego młodzieńca. Do swoich klientów podchodził uczciwie. Łatwiej było powiedzieć im, że koszty okazały się znacznie niższe, niż znacznie wyższe. Tutaj cena nie grała roli i to dawało im naprawdę sporo swobody. Nie będą musieli sięgać po znacznie tańsze materiały, tylko po te najlepsze i zarazem najdroższe. Nie zawiodą pokładanego w nich zaufania.

— My również dziękujemy. Do widzenia. — Pożegnał Laurenta, spoglądając zaraz na swojego syna. — Co o tym myślisz, synu? — Zapytał pierworodnego.

Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#15
02.10.2023, 21:57  ✶  

Hjalmar się nie zgadzał, że grzeczność była niepotrzebna. Uważał, że było właśnie na odwrót - bez niej byłoby bardzo źle, jeżeli nie tragicznie, a zresztą ona nic nie kosztowała. Też nie zgadzał się w kwestii odpowiedniego oręża. Bo o ile Dagur czy on sam nie potrzebowali żadnych dodatkowych ostrzy, aby móc się obronić, tak Laurent mógłby jednak mieć na "zaś" (która najlepiej by była aby się w ogóle nie wydarzyła).

Pokiwał głową na zgodę z ojcem. Miecz jednoręczny miał to do siebie, że pasował każdemu i na każdą okazję, a dodatkowo miał niezłą prezencję. Szpady i florety były trochę zbyt fikuśne jak na prawdziwą walkę i najlepiej wypadały w pojedynkach, chociaż też zależało co kto lubił. Dodatkowym problemem dwóch powyższych broni był fakt, że gdyby przeciwnik jakimś cudem miał zbroję płytową, te stawały się prawie bezużyteczne dopóki nie celowało się w łączenia zbroi czy słabsze punkty całej konstrukcji, ot takie zrządzenie losu. Tak jak wszystko, miały też swoje plusy. Dźwięk ciętego powietrza był wspaniały i nie jednej osobie zabierał dech w piersiach.

Przygotowanie projektów i przesłanie ich Prewettowi było jak najbardziej uczciwe i odpowiednie ale to była praktyka stara jak świat. Hjalmar miał takie samo podejście do biznesu jak ojciec z tą różnicą, że aż tak nie nienawidził tych małych pokracznych istot.

- Oczywiście, że tak ojcze. Nie postawimy wyglądu nad użyteczność czy komfort użytkownika - zgodził się z ojcem. Gdyby to miał być miecz stricte na ścianę to mogliby go wykuć w całości ze złota i pododawać czerwonych dodatków do woli ale niestety nie tym razem - Czerwona stal brzmi dobrze. Odpowiednio zahartowana i przygotowana może posłużyć na długie, długie lata. Dodać do tego fakt naostrzenia go jak jakiejś wykałaczki i gotowe. Prawdziwe cacko - uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie jak bez większego trudu ktoś przebija swojego wroga, korzystając z ich dzieła.

To co zaprezentował im Laurent było jak najbardziej godne podziwu ale też wykonalne. Prawdę mówiąc dla chcącego wszystko było wykonalne i nie było rzeczy niemożliwych, zwłaszcza kiedy z każdą kolejną sekundą, Hjalmar się coraz bardziej nakręcał na tej projekt - Będziemy w kontakcie Laurencie. Żegnaj - zapewnił go po raz kolejny. W wyobraźni Nordgersima był już gotowy miecz na którym widniał podpis HNB VI 72, informujący o kowalu, który go wykonał wraz z datą oddania do użytku. O ile on mógł go wykuć, tak kwestia wprowadzenia pieczętowania leżała na barkach Dagura, co automatycznie powodowało, że i on musiał się tam podpisać.

Wziął łyk piwa i spojrzał na ojca - Sądzę, że to będą długie godziny kucia. Kilka razy zapewne będziemy zaczynać od początku, ponieważ nie chcemy wykorzystywać magii do samego faktu wytworzenia miecza... Ale to jest właśnie to na co czekaliśmy od stycznia 1970 roku kiedy tutaj dotarliśmy - pokiwał głową z rozmarzeniem - Na Merlina! To jest właśnie nasza szansa! - wyrzucił z siebie z nieukrywaną radością, niemalże rzucając się na Dagura aby przytulić go na misiaczka z poklepaniem.

- Jutro rano zacznę kreślić jakieś wstępne projekty, nosz czuję jak mi się ręce do roboty trzęsą. Zaraz chyba pójdę tę hałdę węgla poprzerzucać bo mnie z tego szczęścia to rozsadzi - zaśmiał się sam z siebie ale taka była prawda. Hjalmar był najszczęśliwszym człowiekiem w tym momencie i nic nie mogło tego już raczej zepsuć.

Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#16
06.11.2023, 03:44  ✶  

Na słowa swojego jedynego syna Dagur pokiwał lekko głową, ciesząc się w duchu z istniejącej pomiędzy nimi zgodności w kwestiach życiowych, a także zawodowych. Jak teraz właśnie. Laurent otrzyma opracowane przez nich projekty, jego syn osobiście dostarczy wykonaną przez nich broń w odpowiedniej oprawie. Tak naprawdę Dagur powinien uczyć się od swojego pierworodnego tolerancji albo nawet akceptacji, jednak jeszcze nie trafił się goblin, który zdołałby przekonać go do siebie. Jeden memortek wiosny nie czynił. Dobrym sposobem na przełamanie jego niechęci byłoby powierzenie mu tajemnicy kucia goblińskiego srebra. Do tej pory trwał w przekonaniu, że jakikolwiek goblin prędzej sczeźnie, niźli ujawni to człowiekowi.

— Cieszy mnie to, że jesteśmy jednomyślni, synu. — Stwierdził z zadowoleniem. — Inaczej nie zaproponowałbym jej. Naostrzymy ten miecz tak, że przetnie wszystko. Moglibyśmy go zakląć również w taki sposób, aby klinga nie ulegała stępieniu od użytkowania go zgodnie z przeznaczeniem. Dołożyłbym kilka czarów wzmacniających samą klingę, gdyż nawet najlepsza stal ma swoje ograniczenia. — Podzielił się z synem swoimi pomysłami. Przewidywał, że tego rodzaju wzmocnienia mogą okazać się bardzo przydatne, jeśli broń będzie często wykorzystywana podczas walki. Zwłaszcza jak miecz ma przyjmować na siebie czarnomagiczne zaklęcia i chronić przed nimi posiadacza to tego rodzaju wzmocnienie wydawało mu się zasadne.

Po wyjściu Laurenta zostali sami. Dagur inaczej sygnował wykonane przez siebie przedmioty użytkowe i miecze, wykorzystując do tego plecionkę, którą dawało się wkomponować w każdy inny wzór. Nieprawne oko nie dostrzeże tego, natomiast on w ten sposób zawsze dostrzeże wytwór swoich rąk. Jako twórca zawsze rozpozna swoje dzieło, nawet jeśli zmieni ono pierworodnego właściciela. W tym samym czasie upił kolejny łyk piwa, pozwalając mu zaraz spłynąć w dół gardła.

— Długie godziny kucia z pewnością nas czekają. Jesteśmy mistrzami w swoim fachu i nawet bez magii nie zdarza się to nam często. Najważniejsze to utrzymać wymaganą temperaturę, odpowiednio zahartować i znormalizować stal. Nic nic nie poradzimy jeśli ona okaże się marnej jakości. Jeśli Laurent będzie usatysfakcjonowany efektami naszej pracy to z pewnością zagwarantuje nam napływ równie zamożnych klientów, co on. Na to liczę, bo tak wyrobimy sobie renomę w tym kraju. — Nie zamierzał wyprowadzać swojego syna z błędu, jednak wierzył w ich umiejętności wynikające z wieloletniego doświadczenia. Błąd w sztuce nie zdarzał się im stosunkowo często, natomiast na jakość stali nie mieli wpływu. Sam nieznacznie się rozmarzył, bo to o czym mówił, było jego planami.  Był zadowolony i z optymizmem patrzył w przyszłość. — Dlatego nie możemy jej zmarnować, synu! — Zawołał z nie mniejszą radością,  nie powstrzymując się od zamknięcia syna w silnym, ojcowskim uścisku.

— Pokaż mi jak skończysz je kreślić. Do przerzucenia jej i tak miałem Cię zagonić, więc to bardzo dobry moment na to byś to zrobił. Przestanie Cię nosić jak się zmęczysz. —  Poprosił syna, zaraz wybuchając śmiechem. Nic lepiej nie działało na takie stany jak ciężka praca.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Dagur Nordgersim (3583), Hjalmar Nordgersim (3112), Laurent Prewett (3561)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa