• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[18 maj 1972] Z raz obranej drogi nie zawracaj w tył!

[18 maj 1972] Z raz obranej drogi nie zawracaj w tył!
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#1
10.10.2023, 21:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2024, 18:19 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Louvain Lestrange - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Siedziba Spectrum


Skłamałby gdyby powiedział, że interesował się tematyką podejmowaną przed Spectrum od dawna. To nie tak, że był ignorantem, jednak przez większą część swojego życia był przecież zajęty profesjonalną grą w quidditcha. Wtedy niewiele rzeczy poza rozgrywkami go interesowało. Dopiero kilka lat temu, kiedy zakończył swoją karierę zawodnika, zainteresował się działalnością organizacji pod batutą madam Fawley. Musiał ulokować w czymś swoje rozciągnięte ambicje, a zachęcony zasłyszanymi plotkami, oraz głośnymi artykułami w Czarownicy, oferta składana przez Spectrum była bardzo kusząca. Dołączenie do klubu zbiegło się w czasie z dołączeniem do jeszcze jednej organizacji, takiej której zakres działania również wykraczał poza zwyczajowe normy, jednak w zupełnie innym natężeniu. Jak obecnie się okazywało symboliczne ziarenko które wtedy zasiał, dołączając do klubu mogło dzisiaj zebrać swoje plony, wszystko za sprawą zadania jakie spadło na barki Louvaina za poleceniem jego mistrza.
Na comiesięczne spotkanie klubu tego wieczoru ubrał się nieco inaczej, niż zwykle. Zamiast szytej na miarę marynarki w modnym, paryskim kroju, kazał przygotować sobie taką która fasonem delikatnie przypominała wiktoriański tużurek w odcieniu burgundy. Delikatnie, bowiem nie miał zamiaru stać się niesmacznym pastiszem na dwóch nogach. Wszystko po to, by przyciągnąć uwagę przewodniczącej klubu, by mogła lepiej dostrzec go na tle pozostałych uczestników spotkania. I miał wrażenie, że najwyraźniej się udało, bo w oczach widmowidzki dostrzegł wręcz odbicie swoje błysku w oczach. W milczeniu stał przy płóciennym arrasie Morgany le Fay, leniwie sącząc swój ulubiony drink z ginem, oczekiwał aż salę opuszą ostatni gości i zostaną sami, bez wścibskich par uszu dookoła. Kiedy dostrzegł porozumiewawcze spojrzenie Cassandry, podszedł bliżej z pogodnym, ale zaciętym uśmiechem na twarzy.
- Madam... - zaczął powoli, wykonując przy tym nienachalny ukłon z poprzedniej epoki, gdyż wcześniej, przed spotkaniem, nie mieli okazji się przywitać. - Czy mogę zająć chwilę? - prostując się z ukłonu ciągnął dalej - Chciałbym dopytać o dwie, nurtujące moją ciekawość sprawy, jeśli madam pozwoli. - dokończył, krzyżując ręce za plecami, lekko wypinając pierś do przodu. Nie mógł rzecz jasna wystrzelić jak z procy z wymyślonym na kolanie pytaniem. Zanim w ogóle mógł poprowadzić rozmowę bliżej sedna, musiał przynajmniej choć trochę wybadać grunt. Wolał wykazać się odpowiednią dozą subtelności, zanim dojdzie do jakiejkolwiek próby rekrutacji. Nie miał do czynienia z byle podrzędnym czarnoksiężnikiem z Nokturnu, który za garść galeonów zrobi wszystko co mu powie, bo i tak nie ma zbyt wiele do stracenia. Operacja wymagała chirurgicznej wręcz precyzji w dyplomacji, bowiem wiedział z jak rozbudowaną osobowością ma do czynienia.
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#2
14.10.2023, 15:31  ✶  
Kamienicę w niemagicznej części Londynu, w której odbywały się spotkania Spectrum, Cassandra Fawley otrzymała w spadku po swej babce. Był to jeden z pamietających czasy królowej Wiktorii przyciśniętych do siebie budynków z ciemnej cegły, z dużymi oknami, wysokimi sufitami, oraz ścianami zdobionymi sztukaterią. Zewnętrzną elewację porastał natomiast gęsto bluszcz, co było widokiem niewątpliwie urokliwym – przynajmniej dla niektórych; kamienica była bowiem ukryta przed wzrokiem mugoli, którzy widzieli w jej miejscu niszczejący zakład krawiecki.
Przez większość miesiąca miejsce to służyło za drugie mieszkanie Cassandry, jej pracownię oraz gabinet, w których mogła skupić się na swych badaniach. Jednak raz na cztery tygodnie – była to ruchoma data uzależniona od cyklów księżyca; wierzyła bowiem, że jej niezwykłe zdolności do kontaktów z duchami mają największą moc pomiędzy pierwszą kwadrą, a pełnią – w kamienicy roiło się od czarownic i czarodziejów przybywających z terenów całej Wielkiej Brytanii na spotkania klubu Spectrum.
A były to spotkania niezwykłe; wbrew obiegowej opinii nie opierały się bowiem na siedzieniu przy okrągłym stole nad tablicą ouija (choć dla takich atrakcji również znajdowało się miejsce), lecz rozpoczynała je kolacja, w czasie której prowadzono dyskusje na tematy niekoniecznie akceptowalne przez czarodziejskie prawo, choć prowadzone w sposób tak niejasny i dwuznaczny, że z łatwością można wyjść z nich obronną ręką, gdyby któryś z członków okazał się pozbawiony honoru. Później członkowie rozchodzili się po kamienicy, biorąc udział w interesujących ich aktywnościach – oddawali się medytacji w dusznych od dymu kadzideł pokojach, wpatrywali się z wahadełko wróżki, albo rozmawiali ściszonymi głosami pomiędzy regałami mieszczącej się na parterze biblioteczki. W samym centrum tych wydarzeń była madame Fawley i jej zmarli. A konkretniej, zmarli członków klubu, z którymi ci pragnęli nawiązać kontakt.
Uwielbiała te spotkania, były wszak nieodzowną częścią jej życia, jednak nie mogła zaprzeczyć, że były one także męczące dla medium. Dlatego kiedy też ostatni goście zniknęli w seledynowej poświacie proszku Fiuu, a skrzaty zajęły się sprzątaniem po kolacji, odetchnęła z ulgą, zdjęła niewygodne buty na obcasie i boso udała się do swojego gabinetu. A przynajmniej taki miała zamiar, bowiem w sali jadalnej ktoś na nią czekał.
— Monsieur Lestrange — uśmiechnęła się do młodzieńca, starając się ukryć zaskoczenie — Ależ oczywiście. Proszę za mną.
Zaprowadziła go skrzypiących schodach na piętro, gdzie mieścił się jej gabinet. Było to przytulne, choć nieco zagracone pomieszczenie obłożone silnymi zaklęciami zabezpieczającymi. W jego centrum znajdowało się mahoniowe biurko, lecz Cassandra wskazała Louvainowi kanapę pod ścianą. Sama też zajęła miejsce obok niego.
— Jak mogę panu pomóc? — zapytała.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#3
15.10.2023, 17:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.10.2023, 20:19 przez Louvain Lestrange.)  
Próg wejścia do Spectrum na samym początku wydawał mu się dość wysoki. Głównie za sprawą swojej niewielkiej wiedzy wyjściowej w momencie dołączania do klubu. Jak dobrze wiadomo całość swojego potencjału władał w ganianie za złotym zniczem. Niewiele wiedział nawet na temat rodowego przysposobienia jakim było warzenie eliksirów oraz lecznictwo. Dwójka jego starszych braci wyczerpywała temat za niego, więc mógł spokojnie zajmować się tym co podchodziło mu najbardziej. Sprawy dla medium i kontakty z duchami tym bardziej nie zajmowały zbyt wiele miejsca w jego głowie. Najwidoczniej do takich spraw musiał dojrzeć, nabrać szerszego spektrum na ogląd sprawy. Wiedza tajemna lub z pogranicza prawa, nabierały kuszących aromatów dopiero, kiedy zasmakował w tym co zakazane. Jego natura skorpiona w ascendencie lwa złapała wiatru w żagle jak nigdy przedtem w momencie kiedy madam Fawley, za pomocą zasób Spectrum odkryła przed nim to czego wcześniej nie dostrzegał. Korzystał z materiałów zgromadzonych w biblioteczce, dzięki której uzupełnił podstawy z dziedziny nekromancji, a z czasem o stopień wyżej, a gdyby miał nieco więcej czasu poza pracą i działalnością wywrotową, zapewne uszczknąłby dla siebie coś więcej. Właściwie sama pani przewodnicząca była niezwykle inspirująca ze swoimi nietuzinkowymi zdolnościami. Louvain prawdopodobnie do końca życia nie zapomni seansu podczas którego nawiązywany był kontakt z Radolphusem Lestrange. Fakt, że duch ministra magii z poprzedniego wieku był jego własnym przodkiem dodawał niesamowitych wrażeń, kiedy klubowicze próbowali dopytać o jego zatarg z Departamentem Tajemnic i powody dla których chciał go zamknąć na stałe.
Skinął głową w geście podziękowania na uszanowanie jego prośby. Domyślał się, że madam Fawley musiała być zmęczona po klubowych zjazdach, tym bardziej doceniał poświęcony mu czas. Wierzył jednak, że to akurat w tym momencie, kiedy emocje i adrenalina po spotkaniu klubu schodziły, ale wciąż były obecne, kobieta może być w odpowiednich wibracjach na rozmowę którą chciał jej zaserwować. Przepuścił Cassandrę przodem, krocząc za nią do gabinetu, a kiedy w nim już się znaleźli, grzecznie poczekał, aż ona pierwsza usiądzie, zanim on spoczął obok na kanapie. Dyskretnym spojrzeniem rozglądał się po pomieszczeniu, kiedy wzrok pani Fawley był odwrócony on postaci Lestranga. Doszukiwał się na biurko, na półkach i komodach oraz w gablotkach przydatnych informacji na temat tego, czym niedawno mogła się interesować i nad czym pracować Cassandra. Szukał rzuconych na wierzch gazet, ksiąg i pergaminów, lub listów(od, lub do kogo były zaadresowane) które mogły mu zasugerować co ostatnimi dniami zajmowało jego rozmówczynię. - Pani zdaniem... - zaczął, żeby zaraz zaakcentować wyraźną pauzą, przeciągając wzrokiem raz jeszcze, niby od niechcenia po wnętrzu prywatnego gabinetu - jak może wyglądać Limbo? Jak jest zbudowane, jakiej jest struktury, czy w ogóle jest do opisania przyziemnymi zmysłami? - dokończył wreszcie, rozsiadając się wygodniej na kanapie, aż w końcu przerzucił onyksowe spojrzenie na kobietę obok. Źródła głównego nurtu potrafiły zniekształcać stan faktyczny, jeśli chodziło o sedno prawdy, zwłaszcza jeśli chodziło o niewygodne i niezgodne z linią ministerstwa tematy. No, a gdzie jak nie u samego źródła Spectrum mógł szukać prawdziwych informacji.

rzut na percepcję w celu dostrzeżenia poszlak pracy/zainteresowań Cassandry z ostatnich kilku dni
Rzut N 1d100 - 4
Akcja nieudana
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#4
18.10.2023, 17:29  ✶  
Cassandra poruszyła się niespokojnie, a na jej twarzy przez ułamek zamajaczył grymas, świadczący o tym, że Louvain swoim pytaniem trafił w czuły punkt. Założyła nogę na nogę i uśmiechnęła się nieco skrępowanie. Zaraz potem spoważniała, wpatrując się pusto przed siebie.
— Teorie na ten temat są różne — zaczęła, podnosząc się z miejsca, po czym chwiejnym krokiem skierowała się w stronę swojego biurka. Przełożyła przez głowę złoty łańcuszek, na którym wraz z zawieszką w kształcie pentagramu wisiał także niewielki kluczyk i otworzyła nim górną szufladę. Gestem wskazała Louvainowi, by przeniósł się na jeden z obitych czarnych pluszem foteli. Wyjęła z szuflady kilka ksiąg, które postawiła na blacie. Pomiędzy nimi znajdował się rękopis, który kobieta natychmiast pochwyciła i włożyła z powrotem do skrytki, lecz w rozgorączkowaniu pozostawiła ja otwartą.  — Limbo, jako miejsce do którego dusza trafia po śmierci, pojawia się we wierzeniach wszystkich kultur, zarówno magicznych, jak i mugolskich. Rajski ogród, pola pszenicy, domy z pereł i drzewa ze złota, uczty w pałacach...
Mówiąc to wyciągała odpowiednie książki ze stosu i układała je przed Louvainem; mugolska Biblia, Koran, książki poświęcone mitologiom i zapomnianym wierzeniom, a nawet zapiski kapłanów kowenów.
— Niektóre religie wyróżniają Limbo jako stan pośredni pomiędzy śmiercią, a czymś większym. Limbus, pandemonium... otchłań — głos jej nieznacznie zadrżał, gdy wypowiadała ostatnie słowo — Zimna i mglista otchłań. Sądzę, że jest to miejsce o dualistycznym charakterze. Nierealne w swej realności. Dające poznać się w sposób fizyczny, a zarazem nienamacalne... — przerwała na moment i podniosła wzrok na Louvaina — Dlaczego interesuje się pan tą tematyką? Dlaczego zdrowy, młody mężczyzna rozważa co jest po śmierci?
Patrzyła na niego szczerze zmartwiona, bez cienia podejrzliwości kryjącego się w szmaragdowych oczach o złotych obręczach.

Lou, na podstawie Twojego rzutu oraz rzutu dodatkowego w temacie z rzutami MG nie udaje Ci się dostrzec niczego nadzwyczajnego w gabinecie madame Fawley. Możesz jednak wykonać rzut na charyzmę, by odwrócić uwagę Cassandry i zerknąć na to, co kryje się w szufladzie.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#5
21.10.2023, 23:57  ✶  
Miał w tym wszystkim swój ukryty, ale nie podstępny, cel. Zapytanie o Limbo było jedynie słowną fintą w jego wykonaniu. Musiał odpowiednio przygotować grunt pod kolejny punkt rozmowy, który sobie zaplanował. Bacznie obserwował ruchy i poczynania pani Fawley, łącznie z mikroekspresją na jej twarzy. Dostrzegł jej zakłopotanie, kiedy padło zapytanie o pierwszy krąg piekła. Faktycznie musiał być to dla niej wrażliwy temat, a dla niego bardzo dobre rokowania. Podążył te kilka kroków za przewodniczącą i zgodnie z jej gestem usiadł na czarnym pluszu, by wciąż programować ją oraz sytuacje, że wciąż ma kontrolę. Powolnym ruchem, ale jednak wstał, kiedy przerzucała go kolejnymi stronicami wiedzy, po to by lepiej się im przyjrzeć. Zamilkł na ten moment, by oddać jej w pełni pole do wyłożenia swojej wiedzy, przerzucając wzrok z ksiąg na które wskazywała, a potem na Cassandrę, kiedy do niego przemawiała, patrząc jej na usta chcąc wyjść w jej oczach na pilnego studenta. Nie pozwolił by grymas niezadowolenia wyrwał mu się na twarz kiedy wspominała o mugolskich podaniach, które z definicji były dla niego pozbawione wartości merytorycznej. Co mogły wiedzieć o świecie stworzenia, który świat potrafiły opisywać wyłącznie metodami organoleptycznymi? Wyłącznie własne wrażenia i odczucia, nic co mogłoby stawać koło prawdziwej wiedzy oraz nauki. Nawet jeśli na własnym przykładzie wiedział, że w Limbo obecne są nawet dusze mugoli, bo z jedną miał nawet bliskie spotkanie. Domyślał się jednak, że z perspektywy madam Fawley, metoda badawcza dopuszczała wiele stanowisk, wszak między innymi taki był cel Spectrum, poszerzanie wspólnej wiedzy nawet w takim zakresie nad którym inni mogliby się nie pochylić. Dlatego cały czas słuchał jej uważnie, przytakując na końcówce jej zdań.
Zignorował jej ostatnie pytanie, zamiast tego uśmiechnął się płasko, lecz szeroko w geście powściągliwego zdumienia. - Imponuje mi madam. - po chwili milczenia przerwał ciszę. - Niewielu czarodziejów może pochwalić się talentem taki jak pani, a wielu musi włożyć ogrom pracy, by móc choć doścignąć pani pozycji. - w lekko onieśmielonym, lecz oczarowanym tonie kontynuował, niby nie, ale jednak bukiet pochlebstw. Mówiąc to skrzyżował ręce lekko poniżej klatki piersiowej i oderwał się od blatu biurka nad którym stali, oparł się o nie, jednak wciąż był zwrócony w stronę rozmówczyni. - A doprawdy ogromny centyl pozostałych może honorować się tak wielkim talentem i nakładem pracy jak Pani. - krótka pauza, bo udając lekko zbitego z tropu, jakby wyrzucenie z siebie tych tez było wręcz uzewnętrznianiem się, uciekł wzrokiem gdzieś w podłogę, pozwalając by czarne kosmyki włosów opadły mu na twarz. - Wiem, mącę. Chodzi mi jednak o to, że... wcale się pani nie myli.... Onyksowe iskierki w oczach zapaliły się spod zasłaniającymi jego oczy pasmami jego włosów. Uśmiechnął się tym bardziej zdecydowanie bardziej zadziornie i porozumiewawczo. Dał jej moment na połączenie faktów, by dotarło do niej, że choć nie wprost, właśnie przyznał się do osobistej wędrówki po Limbo. Jeśli zobaczył na jej twarzy zaskoczenie, lub niedowierzanie pokiwał twierdząco głową. - Potrafię to udowodnić, proszę mi tylko zaufać... - dorzucił i powolnym ruchem podciągnął rękaw tużurka, by odsłonić przedramię to bez tatuażu. Zachęcił ją gestem otwartej dłoni do podania mu swojej ręki. W drugiej ręce trzymał przygotowaną różdżkę. Jeśli tylko Fawley przystała na jego propozycję rzucił proste, nieskomplikowane zaklęcie nekromancji polegające na cząstkowej wymianie energii witalnej, by Cassandra na własnym ciele mogła poczuć jego energię Zimnego, tą która miała potwierdzić jego tezę w tym momencie. Bilans wymiany energii miał jednak być odrobinę korzystniejszy na jego stronę, ale tylko do tego stopnia by przewodnicząca mogła co najwyżej poczuć niegroźne osłabienie i lekkie zawroty głowy. Jeśli wszystko poszło po jego myśli i zgodnie z planem, momentalnie zaoferował swoją pomoc. Zapewniając, że to tylko z wrażenia ,pomógł usiąść jej na fotelu lub kanapie, oferując szklankę zimnej wody i zapalając kadzidełka z solami trzeźwiącymi niedaleko niej. Kiedy organizował te przedmioty po jej gabinecie, wykorzystał jej chwilowe oszołomienie, by spojrzeć na pergamin w szufladzie, który przed nim chowała i dowiedzieć się co on zawiera.

2x charyzma by wywrzeć wrażenie na Fawley, dzięki któremu odwróci jej uwagę i dotrze treści na skrywanym pergaminie

Rzut Z 1d100 - 67
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 99
Sukces!
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#6
24.10.2023, 23:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2023, 23:57 przez Rowena Ravenclaw.)  
Cassandra zmarszczyła brwi i pochyliła się w stronę Louvaina, patrząc mu przy tym prosto w oczy, jakby chciała prosić duchy, by pomogły jej odkryć prawdziwe intencje młodego czarodzieja. Zaraz potem jej usta wygięły się w pełnym pobłażliwości uśmiechu, zaś sama opuściła wzrok nieco onieśmielona tym, że dała się podejść i założyła kosmyk blond włosów za ucho.
— Lis — wymamrotała, bardziej w przestrzeń, niż do niego. Było jasne, że komplementy Lestrange'a mile połechtały jej ego i sprawiły, że opuściła gardę, uśpiła czujność i stała się podatniejsza na jego sugestie, choć uparcie starała się odgrywać rolę surowej damy i trudnej do zdobycia twierdzy.
Dlatego też, gdy Louvain poprosił ją o podanie mu ręki, zgodziła się bez większego wahania. Niepokój oblał jej lico dopiero wtedy, gdy poczuła jego chłodną skórę ocierającą się o jej własną. Poruszyła się niespokojnie, jakby chciała uciec, lecz było już za późno. W jednej chwili jej uścisk stał się żałośnie słaby, zaś sama czarownica musiała oprzeć się o blat biurka, aby nie upaść. Z wdzięcznością pomieszaną z ulgą przyjęła silne męskie ramiona i pozwoliła się posadzić na fotelu, zupełnie nieświadoma tego, co wokół niej się dzieje. W tym czasie Louvain mógł dostrzec, że rękopis, który czarownica wcześniej umieściła w szufladzie, nosił tytuł Manipulacje siłami życiowymi w przywracaniu duszy do ciała oraz inną notatkę, rzucającą więcej światła na zainteresowania gospodyni.
— Czego pan ode mnie oczekuje? — zapytała wreszcie słabym głosem, gdy już nieco doszła do siebie. Cassandra Fawley nie urodziła się wczoraj; wiedziała, że informacje, jakie przekazał jej Lestrange przychodzą wraz z jakąś ceną. Teraz chciała dowiedzieć się, ile przyjdzie jej zapłacić.

Lou, udaje ci się dostrzec, tytuł rękopisu, nad którym pracowała Cassandra oraz przypiętą do niego odręczną notatkę od redaktora głównego Astrolabium o następującej treści:
"Szanowna Pani Fawley, z uwagi na drażliwą tematykę artykułu jestem na ten moment zmuszony odmówić jego publikacji. Z chęcią rozpatrzymy tę kwestię ponownie gdy nastaną lepsze czasy dla nauki i nie będzie ona ograniczana przez prawo".
Nie masz już żadnych wątpliwości w kwestii tego, czym naprawdę zajmuje się Cassandra.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#7
01.11.2023, 14:40  ✶  
Czas który kupił sobie osłabiając Cassandrę zamierzał w pełni wykorzystać. Wczytał się dokładnie w odnalezione poszlaki, tytuł rękopisu oraz wiadomość od redaktora Absolutorium, tak by tekst wyrył mu się w pamięci. Milcząc przez dłuższą chwilę, pozwolił Fawley dojść do siebie. By nie sprawiać wrażenia wyższości nad kobietą, przykucnął obok fotelu wachlując gazetą jakiegoś periodyku w jej kierunku. Chociaż w głębi siebie był szatańsko zadowolony z siebie, wręcz podekscytowany tym jak świetnie udało mu się rozegrać całą sytuację, starał się nie pozwolić chytremu uśmieszkowi wciąć górę nad swoim opanowaniem. Z zatroskaną miną, wyrzucał przejęte podszepty z przeprosinami, bo przecież gdyby wiedział, że wprawi madam w taki stan, nigdy by się nie ośmielił. Jednak były to sprawy wręcz pozapercepcyjne, a swoje odmienne siły witalne które przyniósł ze sobą z Limbo mogły wywołać nieoczekiwane stany u zwykłych śmiertelników którzy je odbierali. Podobnie było przecież z Cynthią, która wpadła niemalże w trans, kiedy w trakcie przesyłania sił witalnych ich energie się wymieszały.
- Ja? Oczekiwać czegoś od Madam? Nigdy bym nie śmiał... - odparł zachowawczo uśmiechając się zadziornie. Poderwał się na równe nogi, kiedy w końcu pani przewodnicząca nabrała nieco koloru i odezwała się do niego. Oczywiście, że coś za tym wszystkim stało, ale wciąż miał swój teatrzyk do odegrania. Nie zamierzał wychodzić z roli, skoro akt pierwszy wywarł na publice takie wrażenie. - Zupełnie nie chodzi tu o mnie. Odwracając się na moment od rozmówczyni podszedł bliżej w stronę najbliżej stojącej gablotki. Ze względnym zainteresowaniem przyglądał się jej prywatnym eksponatom zza szkłem. - Mój, przyjaciel, który zabrał mnie w podróż po zaświatach, tak jak Madam bardzo cenni sobie, alternatywne, metody badawcze i źródła pozyskiwania wiedzy. - mocno akcentując słowa przyjaciel i alternatywne pomału i subtelnie dawał do zrozumienia nieco więcej pani Fawley. Przechodząc do następnej, tym razem odkrytej wystawy, pochylił się nad kryształowymi kulami, które dobrze pamiętał ze spotkań spirytualistycznych. - To wielki umysł, geniusz wręcz i doskonale rozumie jak uciążliwi potrafią być ci którzy stoją na drodze do pozyskiwania wiedzy, kiedy w ich mniemaniu dochodzi do przekraczania granic... Jednak dla NIEGO, nie ma granic. Nie wychodząc z roli szarlatana ciągnął dalej. - Przychodzę tu na jego osobistą prośbę z ofertą współpracy. Mojemu przyjacielowi bardzo zależy na zapleczu merytorycznym jaki Madam posiada. - teraz nieco podniosłym tonem wyprostował się jak wykrzyknik i powrócił do rozmówczyni, siadając blisko niej. Pochylił się delikatnie w jej kierunku, jakby chciał przekazać jej coś poufnego. - Jeśli mnie, młodego chłopaka, za swoją lojalność i oddanie, wynagrodził w ten sposób... To proszę pomyśleć co może oferować dla Madam... - półszeptem zamierzał nieco zagrać na ambicjach przewodniczącej. Dorzucił do tego powściągliwy, ale wciąż przebiegły uśmiech. Chociaż nigdzie nie powiedział tego w prost, to na tym etapie Cassandra powinna już się domyślać o co i o kogo może chodzić. I nawet nie musiał oszukiwać, czy naciągać prawdy, Czarny Pan jest najwybitniejszym czarodziejem, a służba jego ideom była nie tylko słuszna i potrzebna, ale też intratna. Wyczekiwał jej reakcji, mając nadzieje że odpowiednio podał jej to co miał do przekazania i zainteresuje się ofertą którą właśnie jej przedłożył.
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#8
10.11.2023, 02:11  ✶  
Zmarszczyła brwi i rozchyliła usta, jakby chciała zaprotestować, lecz wtedy jej wzrok powędrował na otwartą szufladę i źrenice rozszerzyły się w przerażeniu. On wie, zdawało się mówić jej niespokojne ciało. Poprawiła nerwowo włosy, zastanawiając się w jaki sposób mogłaby wybrnąć z tej niewątpliwie niekomfortowej dla niej sytuacji. Na moment odsunęła się od Louvaina, jakby w obawie, że mężczyzna wyrządzi jej krzywdę. Dłoń mimowolnie powędrowała w stronę ukrytej w sukni kieszeni na różdżkę, jednak ta, ku rozpaczy Cassandry, musiała pozostać na stole do seansów, daleko poza jej zasięgiem.
Nie była jej jednak potrzebna. Im więcej padło słów, tym mniejszy był jej strach, a żywsze zainteresowanie. Możliwość nieskrępowanego rozwoju i nieograniczonych przepisami badań była dla madame Fawley niezwykle kusząca i z pewnością stała wyżej w jej moralnej hierarchii niźli praworządność i etyka, o czym świadczył subtelny uśmiech, jaki zagościł na ich wargach.
— Czy pański przyjaciel jest tym, który wywrócił do góry nogami tegoroczne obchody Beltane? — zapytała ze spokojem, przekrzywiając przy tym głowę, choć sama doskonale znała już odpowiedź. — Będę zaszczycona, mogąc porozmawiać z nim osobiście i omówić warunki współpracy. Mam wielką nadzieję, że spotkanie uda się zaaranżować jeszcze dzisiejszego wieczora.
Uśmiechała się wciąż, lecz ton jej głosu świadczył o tym, że nie tolerowała sprzeciwu. Nim wypaliła się ostatnia świeca pozostawiona po seansie, udało jej się stanąć przed obliczem Czarnego Pana. Otulona woalem powagi, skupiona na swoich celach, gotowa na negocjacje.
Tylko Louvain wiedział, jak szybko biło jej serce.

Udało Ci się przekonać Cassandrę do współpracy z Czarnym Panem - jej szczegółowe warunki zostały przez nią omówione z Czarnoksiężnikiem już bez Twojej obecności. Jednym z nich jest Twój udział jako główny przedmiot w prowadzonych przez madame Fawley badaniach. Potraktuj to jako szansę; przy przewodniczącej Spectrum masz bowiem okazję wiele się nauczyć, poszerzyć swoje horyzonty oraz zdobyć wiele cennych informacji. 

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Rowena Ravenclaw (1367), Louvain Lestrange (2081)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa