• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[15/06/1972] Szczęśliwa przeszłość to najgorsza męka || Merkuria & Stella

[15/06/1972] Szczęśliwa przeszłość to najgorsza męka || Merkuria & Stella
soul weaver
oh dear world
let's spin my own new dawn
szczupła sylwetka; ponadprzeciętny wzrost 187 cm; jasna karnacja; pewny siebie chód; jasnoniebieskie oczy w kształcie migdałów; blond włosy do ramion (upięte w estetyczny kok lub kucyk); długa, smukła twarz; zadarty nos o prostym kształcie; delikatny, naturalny makijaż; głęboki, lekko zachrypnięty głos

Merkuria Rosier
#1
01.11.2023, 20:11  ✶  

15 czerwca 1972


Cmentarz, Londyn || Merkuria Rosier & Stella Avery

W znaczącej większości przypadków Merkuria nie wierzyła w przesądy. Nie ufała też sile codziennych rytuałów, które miały wprowadzić do życia człowieka mityczny spokój i poczucie kontroli, sprawczości. Taki porządek rzeczy było zdecydowanie zbyt łatwo zburzyć; zarówno samodzielnie, jak i poprzez ingerencję osób trzecich. A jednak nawet ona szukała swego rodzaju pocieszenia w regularnych wizytach na grobie tragicznie zmarłej panny Avery.

To nie była jedyna żałoba, jaką nosiła w swoim życiu. Jako nastolatka straciła matkę, jednak wtedy – kuriozalnie – miała dużo więcej możliwości, aby to wyrazić, aby wyrzucić z siebie ten kłębek negatywnych emocji. Młodzieńczy bunt, ryzykanctwo, maniakalne wręcz poświęcenie się swojemu hobby. W życiu dorosłych było o tu dużo trudniej, zwłaszcza gdy nieustannie znajdowała się pod aż nazbyt czujnym okiem swego ojca, a trzeba było odegrać rolę poukładanej młodej czarownicy.

Może dlatego tak szybko pogłębiła się jej relacja ze Stellą? Chociaż za życia jej siostry dzieliły to samo towarzystwo, tak to dopiero wspólna strata pchnęła je ku sobie. Były teraz nie tylko przyjaciółkami, ale też kompankami. W tych czasach szczere uczucia i lojalność były towarem deficytowym, a obie znalazły w sobie wystarczające zapasy obu. Przynajmniej tak lubiła myśleć Mercy. Poza tym czuła odpowiedzialność za dziewczynę, która straciła swoją siostrę.

— Dobrze cię widzieć — pochyliła się z gracją, aby cmoknąć Avery w policzek na powitanie. — Lato ci służy. Piękna koszula.

Odsunęła się, aby obdarzyć Stellę szerokim uśmiechem. Zacisnęła mocniej palce na rączce burej lnianej torby; ciszę przerwał odgłos szklanych zniczy, które obijały się o siebie. Kąciki ust kobiety nieco opadły. Może to wpływ Rosierów i przepychu Domu Mody, ale Merkuria zawsze wolała przyjść z kilkoma świeczkami, aby upewnić się, że przy nagrobku nie będzie zbyt... pusto. Na wszelki wypadek. Na wypadek, gdyby w międzyczasie na cmentarz wpadł jakiś krewny zmarłej przyjaciółki.

— Jak cię teraz wiedzie w... — Z pobliskiego kościoła rozbrzmiały dźwięki organów i donośne śpiewy. Mercy zdębiała. — Święto Morgano, cieszę się, że na sabatach nie ma tak na co dzień.

Wzięła Stellę pod rękę i ruszyła przez boczną furtkę w stronę kolejnych rzędów grobów. Nie przystawała przy poszczególnych nagrobkach, by odczytać wyryte na nich przed laty napisy. Nie rozglądała się też niespokojnie na prawo i lewo, jakby to była jej pierwsza wizyta tutaj. Bo nie była. Aż nazbyt dobrze znała trasę od wejścia na cmentarz, aż po grób przyjaciółki. Skrzywiła się mimowolnie na wspomnienie pochodu pogrzebowego.

— Chociaż kto wie — kontynuowała nieoczekiwanie. — Po tym, co się stało w maju, może ludziom przydałaby się taka odskocznia. Trochę powagi pośród tych wszystkich bazarów z loteriami i malowaniem sobie twarzy.

Atak na Beltane nie przeszedł bez echa i nawet Merkuria, która nie była zainteresowana wsparciem którejkolwiek ze stron konfliktu, czuła się niespokojnie. Czasem łapała się na tym, że mimowolnie zastanawiała się, czy któryś z pokazów mody Rosierów przypadkiem nie urazi jakiegoś rewolucjonisty.
Urokliwa wiolonczelistka
to piekło - nie raj, to tutaj się kończy świat
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#2
03.11.2023, 12:51  ✶  

Wydawać by się mogło, że minęła już odpowiednia ilość czasu. Mówili, że leczy rany, że się przyzwyczai, że na początku tylko będzie jej ciężko. Nic się jednak nie zmieniło, rana nie chciała się zabliźnić, nadal była rozdrapana i piekła tak samo jak na samym początku. Nie czuła, żeby miało się to zmienić kiedykolwiek. Tym bardziej, że pewien sposób wydawało się jej, że jest za to odpowiedzialna. Jak mogła nie zauważyć, że z Kordelią było na tyle źle, że postanowiła sobie ukrócić te męki i popełnić samobójstwo? Była tak bardzo zapatrzona na swój własny nos, że patrzyła i nie widziała. Bolało ją to teraz okropnie, jak mogła wykazać się, aż taką ignorancją?

Niestety było za późno, żeby zmienić ciąg wydarzeń. Mogła teraz jedynie się obwiniać o to, że nie uratowała siostry przed samodestrukcją. Nie przestawała tego robić, chociaż nie miało to najmniejszego sensu, jednak nie umiała ruszyć dalej. Zapewne nigdy się to nie zmieni.

Jej życie w zasadzie nie miało jakiegoś większego sensu, nadal go nie znalazła. Snuła się po świecie niczym zjawa. Malowała, grała, bo co innego jej pozostawało? Rodzice pilnowali, żeby pokazywała się w odpowiednich miejscach, chociaż sama najchętniej nie wyłaniałaby się ze swojego mieszkania. Niestety, nie było to możliwe, z racji na to, że została sama. Skupiali się więc tylko i wyłącznie na niej. To dosyć mocno utrudniało jej życie, musiała się starać, chociaż wcale nie miała na to ochoty.

Nie tylko ona przeżywała stratę Kordelii. Lubiła sobie tłumaczyć, że nikt nie ma prawa tak mocno czuć jej bólu, jednak siostra miała również inne bliskie osoby, obecne w swoim życiu. Jedną z nich była Merkuria z którą Stella mocno zbliżyła się, kiedy tamta odeszła z tego świata. Nie mogła odciąć się od wszystkich, kobiety połączyło wspólne cierpienie, co może nie było szczególnie dobrym fundamentem przyjaźni, tutaj jednak zadziałało. Poza tym łączyły je inne rzeczy, jak chociażby odpowiednie pochodzenie, czy pozycja w świecie czarodziejów. Sprzyjało to rozwojowi ich przyjaźni.

Niewiele było osób, które byłyby w stanie zinterpretować jej stratę. Mercy niestety miała już sposobność poczuć się podobnie, bo w młodym wieku straciła matkę. Stelli wydawało się, że to powoduje, że mogła ona zrozumieć całą sytuację, w przeciwieństwie do większości ludzi.

Spotykały się często. Merkuria towarzyszyła jej w wizytach na cmentarzu. Nie, żeby to było szczególnie atrakcyjne miejsce na spotkania towarzyskie, jednak właśnie to je połączyło, także nadal widywały się w tym miejscu. Avery pojawiła się w miejscu spotkania z bukietem białych lilii w dłoni. Jej siostra lubiła kwiaty, także za każdym razem przynosiła jej bukiet. Chociaż tyle mogła dla niej teraz zrobić. Przywitała pannę Rosier z uśmiechem na twarzy, również cmoknęła ją w policzek. - Ciebie również moja droga. - Faktycznie cieszyła się na każde z tych spotkań, bo niewiele miała przyjaciółek.

Zauważyła, że Mercy była obładowana zniczami. Świetnie się w tym wszystkim dopełniały, Stella zawsze przynosiła kwiaty, a ona świeczki. Miały pewność, że Kordelii niczego nie brakuje, o ile w ogóle jej to teraz nie było obojętne.

Skrzywiła się, kiedy doszedł do jej uszu dźwięk dzwonów. Nie była przyzwyczajona do hałasu, zdecydowanie. - Zgadzam się, to nie do wytrzymania. - Dodała jeszcze na komentarz przyjaciółki.

Ruszyły więc razem pod rękę, w stronę grobu jej siostry. Szły w miejsce, które bardzo dobrze znały. Nic ich przy tym nie rozpraszało.

- Myślę, że tak. Nie sądziłam, że zdecydują się zaatakować sabat, przecież tam byli wszyscy, cała masa ludzi, niewinnych. - Na niej również zrobiło to wrażenie. Sama nie angażowała się zbytnio w to, co działo się aktualnie w świecie czarodziejów, jednak to, co stało się podczas Beltane ją zszokowało. Okazywało się, że nie mogli czuć się bezpiecznie, nawet tacy jak one. - Wiesz, że też byłam na sabacie, wyszłam wcześniej, jednak też mogło mi się coś stać. Może aktualnie najlepiej jest unikać jakichkolwiek wyjść, bo nigdzie nie jest bezpiecznie. - Kto wiedział, co postanowią zaatakować później.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Merkuria Rosier (487), Stella Avery (639)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa