28.04.2024, 20:00 ✶
Nie przeszkadzałem maestro w naprawie mojego cudownego urządzenia do nadawania muzyki. Były sprawy ważne i ważniejsze, i te też, co nie cierpiały zwłoki - ale te ostatnie to głównie w Świętym Mungu, gdzie każda sekunda była na wagę złota, szczególnie kiedy ktoś przymierał, hehe. Wtedy to tam było poruszenie! W porównaniu z tym, to praca w barze była wakacjami, więc obsługiwałem sobie wesoło kolejnych klientów, nalewałem alkohol gównie do szklanek, bo tu to raczej mało kto życzył sobie coś fikuśnego. Raczej miałem do czynienia z kwestią - do pełna!. To lałem do pełna. Im gość bardziej nietrzeźwy, tym łatwiej można było go namówić na kolejne szklanki i to nawet niekoniecznie z alkoholem albo z jego rozcieńczoną wersją. Ale pora była jeszcze wczesna, więc jeszcze nic nie motałem w zamówieniach. Podśpiewywałem sobie dziś rymowane piosenki, które pewnie dobierałem ze względu na własną dzisiejsza przypadłość. Więc było podwójnie wesoło!
Cieszyłem się niezmiernie, że Crow przystał na moje propozycje. Hehe. Uwielbiałem kusić innych do dobrego, czym oczywiście było moje towarzystwo, więc to się ze mnie wylewało radosnymi tańcami, śpiewem, ale też kolejnym słodkim drinkiem podsuniętym pod nos Crowa... Może nie tak bezpośrednio pod nos, tylko pod jego pobliże, bo jednak bardzo chciałem te radio, ale też chciałem obdarować Crowa tym drinkiem, więc nie mogłem się powstrzymać. Ale nic nie powiedziałem, tylko od razu uciekłem na drugi koniec baru, byleby nie otworzyć tego swojego pyszczka. Ja bym go zalał falą opowieści, innej paplaniny, a tak w końcu moje uszy miały okazję usłyszeć... RADIO.
Radości nie było końca! Wręcz podskoczyłem kilka razy pod rytm muzyki, która właśnie wydobyła się z wnętrza urządzenia i zatańczyłem jak ten wariant w miejscu. Jeden ze stałych klientów burknął coś niezadowolony, więc mu się ukłoniłem usłużnie i sięgnąłem po jego ulubiony trunek, więc się skrzywił... co było tak naprawdę jego aprobatą, tylko po prostu nie potrafił się uśmiechać jak normalny człowiek.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Imprezowym nastrojem tu nagrzeszę! Powiedz, jak mogę ci się odwdzięczyć? Nie sposób, tyle nad radiem się męczyć! Ale gotów jestem dotrzymać obietnicę... Tylko moment, przetrę tę szklanicę - odparłem uradowany, dumny, wdzięczny. Zamierzałem naprawdę zrobić dla Crowa wszystko, więc szybko pucowałem tę szklankę, żeby wysłuchać prośby. Nalałem randomowemu gościowi alkoholu i wróciłem do swojego rozmówcy. Nie mogłem się doczekać, by usłyszeć, co miał mi do powiedzenia.
- Jestem ci niezwykle wdzięczny! Sam gwar dla zabawy był nieporęczny! A teraz muzyka gra z radia. Piękna, słodka dla mego uszu melodia - ponowiłem rozweselony, podrygując swoim tyłkiem wesoło. To, że oparłem się o blat, nie powstrzymywało mnie przed pląsaniem. Nic nie było w stanie!
Cieszyłem się niezmiernie, że Crow przystał na moje propozycje. Hehe. Uwielbiałem kusić innych do dobrego, czym oczywiście było moje towarzystwo, więc to się ze mnie wylewało radosnymi tańcami, śpiewem, ale też kolejnym słodkim drinkiem podsuniętym pod nos Crowa... Może nie tak bezpośrednio pod nos, tylko pod jego pobliże, bo jednak bardzo chciałem te radio, ale też chciałem obdarować Crowa tym drinkiem, więc nie mogłem się powstrzymać. Ale nic nie powiedziałem, tylko od razu uciekłem na drugi koniec baru, byleby nie otworzyć tego swojego pyszczka. Ja bym go zalał falą opowieści, innej paplaniny, a tak w końcu moje uszy miały okazję usłyszeć... RADIO.
Radości nie było końca! Wręcz podskoczyłem kilka razy pod rytm muzyki, która właśnie wydobyła się z wnętrza urządzenia i zatańczyłem jak ten wariant w miejscu. Jeden ze stałych klientów burknął coś niezadowolony, więc mu się ukłoniłem usłużnie i sięgnąłem po jego ulubiony trunek, więc się skrzywił... co było tak naprawdę jego aprobatą, tylko po prostu nie potrafił się uśmiechać jak normalny człowiek.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Imprezowym nastrojem tu nagrzeszę! Powiedz, jak mogę ci się odwdzięczyć? Nie sposób, tyle nad radiem się męczyć! Ale gotów jestem dotrzymać obietnicę... Tylko moment, przetrę tę szklanicę - odparłem uradowany, dumny, wdzięczny. Zamierzałem naprawdę zrobić dla Crowa wszystko, więc szybko pucowałem tę szklankę, żeby wysłuchać prośby. Nalałem randomowemu gościowi alkoholu i wróciłem do swojego rozmówcy. Nie mogłem się doczekać, by usłyszeć, co miał mi do powiedzenia.
- Jestem ci niezwykle wdzięczny! Sam gwar dla zabawy był nieporęczny! A teraz muzyka gra z radia. Piękna, słodka dla mego uszu melodia - ponowiłem rozweselony, podrygując swoim tyłkiem wesoło. To, że oparłem się o blat, nie powstrzymywało mnie przed pląsaniem. Nic nie było w stanie!