Kochany Samie,
bardzo się cieszę, że przez te wszystkie lata nie byłeś całkiem sam i że masz przyjaciół, którzy są w stanie ci pomóc. Wiem, że poleganie na zwierzęcych formach jest dla Ciebie rzeczą tak naturalną jak oddychanie, więc zgłoszenie tego w odpowiednim urzędzie jest, moim zdaniem, właściwym kierunkiem, na pewno będziesz miał dzięki temu czyste sumienie. Bardzo mnie cieszy ta decyzja i że jakoś wychodzisz do ludzi – rozumiem że ich zachowania mogą wydawać ci się skomplikowane, bo świat natury jest dużo prostszy i pozbawiony wielu pozorów.
Masz córkę? To wspaniale, Sam! Znam dwójkę Figgów, to niesamowicie mili ludzie, z jednym współpracowałam nawet na wykopaliskach w Egipcie i znamy się dość dobrze, przyjaźnimy. Znam ich zamiłowanie do kotów. Oczywiście, przekażę dziadkom, dopiszemy Mabel do drzewa. I byłabym zaszczycona mogąc ją poznać. Ile ma lat? W Londynie mogę być kiedy tylko chcesz.
Praca nad różdżkami wydaje mi się równie precyzyjną robotą jak korzystanie z nich. To znaczy w porównaniu do rzucania zaklęć bez drewnianego przekaźnika. Jeśli cieszysz się z różdżkarstwa, to tylko to mnie interesuje – że sprawia Ci to radość.
U mnie bez większych zmian. Jeśli nie jestem w Walii, to najczęściej w Pangbourne pod Londynem w Ostoi dla zwierząt. Dziadek mówił, że chętnie podaruje Ci jedną z sów z jego hodowli, jeśli tylko byś chciał takiego pierzastego przyjaciela wychowywanego przez McGonagallów. Kochanie, z zawodowej ciekawości muszę spytać – czy dbasz o siebie? Czy nie pokonasz posiłków? Wiem, że takie wyjście do ludzi to bardzo duży krok i martwię się, czy przy tym nie zapominasz o podstawach.