• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[03.07.72, bardzo rano] Czy to twoje zwłoki?

[03.07.72, bardzo rano] Czy to twoje zwłoki?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
26.09.2024, 10:22  ✶  
– Problem w tym, że czuję – przypomniała Brenna cierpliwie. Czuła jakiś dziwny zapach, który trochę kojarzył się jej z ciałem, chociaż był za słaby, aby mogła powiedzieć cokolwiek na pewno. – A nie powinnam. W tym grobowcu od dawna nikogo nie chowano. Są tu kości, prochy, nie powinnam czuć takiego zapachu, i to właśnie mnie niepokoi…
Nie miała szansy naprawdę dobrze zorientować się w topografii otoczenia i historii rodziny oraz grobowca, do którego się włamano, bo mieli najpierw poddać oględzinom grobowiec i zobaczyć, czy przypadkiem ktoś po prostu nie uszkodził kłódki choćby po to, by napić się w środku – gówniarzom różne głupie rzeczy przychodziły do głowy. Ale z krótkiego wywiadu ze zgłaszającą wynikało, że ostatni pochówek tutaj nastąpił dobre kilkanaście lat temu. Zapach po tym czasie był już zupełnie inny.
– Weź się odczep – burknęła Kimberley, odzyskując jakby odrobinę rezonu i spoglądając na niego spode łba. – I się nie drzyj.
– Pewnie ktokolwiek tędy przeszedł, już dawno znikł… ale tak, lepiej się nie drzeć – zgodziła się Brenna, spoglądając za szczurami, które biegły do przodu. Jeden z nich „zginął” pod butem Hadesa, i natychmiast przemienił się z powrotem i…
Tutaj warto zauważyć, że McKinnon był pechowcem.
Może było to jakieś przekleństwo, może zbieg okoliczności, może to, że miał w zwyczaju pchać się do przodu bez namysłu, ale przez większość życia prześladował go pech. W tej chwili, gdy bezbłędnie trafił szczura, pod jego podeszwą nagle pojawił się kamień, o dość ostrym brzegu, który sprawił, że Hades stracił równowagę. Był sprawnym mężczyzną – zdążył podeprzeć się o ścianę i przy okazji…
Uruchomił jakąś pułapkę.
Coś kliknęło, zapadło się pod jego dłonią i ściany drgnęły, a przejście za nimi się zamknęło.
– Kurwa! Do przodu! – krzyknęła Brenna, już nie troszcząc się o kolejne pułapki. Gwałtownym gestem wepchnęła na przód drobną Kibmerley, zmuszając ją do rzucenia się biegiem, a potem sama zamieniła się w wilka, już w ruchu dokonując transmutacji. Bo oto ściany zaczynały powoli się ku nim zbliżać i mogli mieć tylko nadzieję, że zdążą wybiec z tunelu, zanim zostaną zablokowani.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#12
29.09.2024, 00:26  ✶  
Uniosłem brew z podziwem, że Kimberley jednak miała w sobie coś z drapiącej kotki. Odrobina, wręcz szczypta, charakteru. Dobrze, dobrze - uniosłem niewinnie dłonie. Wiedziałem jednakże swoje, czyli to nieodparte przeświadczenie, że jak poprzebywa jeszcze ze mną trochę, to może będą z niej ludzie, zamiast zimnego ciała na stole sekcyjnym albo zasmarkanej nastolaty w ramionach matki.
I Brenna wspominała coś o darciu mordy? Ogólnie Brenna i Kimberley wspominały coś o darciu mordy...? Może faktycznie brzmiało to sensownie, ale gorzej było to przyswoić, szczególnie kiedy bywało się pechowcem.
Kurwa.
KURWA!
- Kuuurwaaahhhrrr! - warknąłem, kiedy szczur przemienił się z powrotem w kawałek cegły. Aż zaparło mi na moment dech w piersi. To wszystko przez ten mój perfekcyjnie wymierzony cios w szczura, który już przestał być szczurem. Teraz to był taki niezbyt mi przychylny kawałek cegły, który - miałem wrażenie - mało co nie przebił mi podeszwy, a przy tym również stopy. Kostka wykręciła mi się pod niebezpiecznym kątem, zabolało, ale to był ewidentnie drobny ból - przynajmniej nie złamałem ani nie zwichnąłem kostki, ale też nie za bardzo miałem co się nad tym zastanawiać, bo tu się odjebywała jakaś cholera - akcja - jasna pod moją dłonią, kiedy niewinnie oparłem się o jedną ze ścian. Nie brzmiało to dobrze. Za chuja nie brzmiało to dobrze.
Przez drobną chwilę wpatrywałem się w zamykającą się ścianę za nami, nie rozumiejąc, czemu Brenna każe spierdalać. Wpierw wołała o ostrożność, a teraz... TERAZ TO MNIE KURWA KREW JASNA ZALAŁA, A ZIMNY POT W MOMENT WKROCZYŁ NA MOJE CZOŁO. Znowu zaparło mi dech w piersi, jakbym był jebaną Kimberley, a nie do kurwy Hadesem McKinnonem. Ściany...
Ściany.
ŚCIANY!!!
Te jebane kurwy znowu chciały mnie ścisnąć, wycisnąć, zgwałcić doszczętnie. Aż powąchałem powietrze w poszukiwaniu kadzidła, ale to już nie były omamy. To chora rzeczywistość.
Cóż, ruszyłem przed siebie tuż za Kimberley i wilczycą. Tą pierwszą nawet pospieszyłem, bo ja za Chiny ani inne Urugwaje nie zamierzałem tu zostawać i być zmiażdżonym. Całe poprzednie popołudnie spędziłem na takich chorych akcjach, ale... zobaczmy z ciekawości, czy po drodze jeszcze coś odpierdolę...?

Rzucam na spierdalanie
Rzut PO 1d100 - 71
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
02.10.2024, 09:27  ✶  
Kimberley i Brenna wypadły z tunelu jednocześnie, jedna, bo ruszyła przodem, druga, bo zmieniła się w wilka. Hades wyskoczył z niego w ostatniej chwili, przeciskając się już na ostatnim pół metra z trudem, bo ściany napierały na jego potężne ramiona i tak… bardzo możliwe, że gdyby ruszył sekundę później, zostałby zgnieciony.
Młodziutka Brygadzistka opadła na kolana i objęła się rękami, a jej ramiona trzęsły się, ze strachu lub nerwów. Brenna przemieniła się z powrotem w człowieka i uniosła różdżkę: światło lumos oświetliło korytarz, w którym się znaleźli.
W tej chwili pozostawała im już tylko droga do przodu.
Brenna odetchnęła, bardzo starając się zachować spokój, ale to nie było specjalnie łatwe. Nie znała się na pułapkach, klątwach ani na podziemiach. Miała tutaj żółtodzioba, na pierwszej poważnej akcji, który wyraźnie doznał właśnie załamania nerwowego, i Hadesa, który z kolei zdawał się podchodzić do zagrożenia wyjątkowo beztrosko. Może dlatego, że jako McKinnon prawdopodobnie gdyby tutaj padł martwy, to po kwadransie i tak by wstał?
Przypatrywała się mu przez moment, ale w końcu zmięła w ustach przekleństwo i niczego nie powiedziała. Przez ułamek sekundy jakaś jej część chciała posłać go przodem, niech idzie i najwyżej powstaje z martwych jako ghul, ale zwalczyła ten bardzo nieładny impuls.
– Zajrzę do środka dalej. Bardzo proszę… niczego nie dotykajcie – powiedziała, bo jeden rzut oka na Kimberley wystarczył, aby stwierdzić, że ona to tak od razu się nie poderwie. Brenna zaś ponownie ruszyła do przodu, ponownie też machając różdżką w stronę drobnych kamyków, zamieniając je w szczury, by sprawdziły podłoże, i jeszcze na wszelki wypadek wyczarowała tarczę, gdyby miało ją walnąć coś, co magia mogłaby zatrzymać… a potem stanęła dość gwałtownie, kiedy zauważyła kolce. Nie. Nie sterczące ze ścian, a wbite w te przeciwne.
Hm.
Obejrzała je, dźgnęła ostrożnie końcem różdżki, spojrzała w głąb tunelu, a potem wycofała się, z powrotem do pomieszczenia, do którego trafili wcześniej.
– Dalej są schody, może uda się stąd wyleźć, skoro prowadzą na górę, przed nimi coś, co wygląda na pułapkę… ale aktywowaną… chyba ludzie, którzy tędy przeszli, niekoniecznie sami wiedzieli, jak się tym tunelem poruszać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#14
06.10.2024, 17:48  ✶  
To był taki moment, że lepiej było się do mnie, kurwa, nie odzywać. Oddychałem ciężko, może nawet lekko podchodząc pod stan paniki, ale żyłem. Wciąż miałem ten głupi uczuć szorstkiej cegły na rękach, ale przecisnąłem się. Tak, żyłem. Ściany chciały mnie zmiażdżyć, ale udało się. Nie było co przeżywać, ale jednak przerażone spojrzenie kierowałem pod stopy Kimberley, zaraz też na całe jej przerażone ciało, będąc tu tak na dobrą sprawę nieobecnym, bo w swojej głowie niezbyt wesoło kurwiłem. To były kurwy pełne przekleństwa dla jebanego losu albo też typa, który postanowił się na mnie uwziąć w ten podły sposób. Dorwę, chociażbym miał zmienić postać swą na niematerialną.
Powiedziałbym, że nawet nie próbowałem sobie wyobrazić uczucia miażdżenia, ale to byłoby kłamstwo. Wyobraźnię miałem bogatą, a niejednokrotnie ktoś chciał mi zgniatać pewne części ciała, to też ten nacisk nie był mi obcy. Teraz ściana również już mnie ściskała. Zamknęła się sekundę po tym jak z niej wyskoczyłem, więc w ostatecznym rozrachunku to było... kurewskie, tak. Kurewskie to nawet mało powiedziane.
Ale pstryk-pstryk! Działamy dalej. Trzeba było działać dalej. Dorwać paskudztwa, które zmusiły mnie do porannego biegania, wytężania umysłu i przeżywania koszmarów na nowo po nieprzespanej nocy. To wcale nie było lekkie. Wręcz przeciwnie - ciężkostrawne.
Ściany! Wszędzie te jebane, zgniatające mnie ściany!
Samo to wołało o pomstę. Może nie szanowałem swojego ciała, a moje życie z reguły wisiało na włosku, ale uznawałem to za cholernie niewdzięczną śmierć, w sensie bycie zmiażdżonym. Huh, nawet już przestałem lubić słowo miażdżyć. Przynajmniej dziś czy też bardziej urzędowo - w dniu dzisiejszym. Jutro? Zobaczymy. Może odwiedzę winiarnię Anthony’ego i mi przejdzie.
Kim chyba stwierdziła, że patrzę na nią z pogardą i nienawiścią, bo się zaczęła rozklejać jeszcze bardziej. Przeklęte koszmary. Nie tego teraz potrzebowaliśmy.
Cmoknąłem niezadowolony. Nie przepadałem za okazywaniem altruizmu w miejscach, cóż, publicznych. Z reguły też pozostawiałem te oznaki dla specjalnej grupy ludzi w moim życiu, skoncentrowanych głównie w moich sercu. Tak, miałem serce, gdyby ktoś dociekał. Zamierzałem dobrą wolę okazać względem Kimberley.
Zrobiłem krok w jej kierunku i wyciągnąłem do niej dłoń, kiedy Brenna poszła sobie sprawdzać tunel. Niech się rządzi. Odechciało mi się z nią sprzeczać, szczególnie że wiedziała lepiej. Na bank była kujonicą, której nikt nie lubił. Mydliła mi oczy, że było inaczej. Chyba że miała wszędzie fory przez nazwisko i przez to miała tendencję do rozpychania się ze swoją mądrością, hę? Cóż, niezależnie od powodu, lepiej było się skupić na przebiegłej Brennie niż na moim altruizmie.
- Wstawaj, Kimberley. Damy radę. Nie możemy się mazać, bo mamy śliczne mundurki BUMowców. Jeśli my nie będziemy twardzi, to kto będzie? - zapytałem ją całkiem delikatnym głosem, chcąc jej dodać otuchy. Taki był właśnie zamiar. Niech się cieszy, bo nieczęsto byłem miły dla obcych. Raczej zwykłem grozić albo sobie kpić. - I jeśli cię to pocieszy, wczoraj byłem w podobnej sytuacji, a potem całą noc śniły mi się ściany, jebane koszmary, jestem przez to kurewsko niewyspany i rozbity, ale ogarniam się i idę dalej. Tak trzeba - przyznałem krótko, ale bez tej nuty kpiny. Nawet się wzdrygnąłem dosyć realistycznie na te wyznania i wspomnienie o ścianach. Może nawet było to prawdziwe i się uzewnętrzniłem przed tą drobną pańcią. Cóż, wszelkie żarciki i głupie uśmieszki cofnąłem na etapie przełyku, więc teraz zalegały mi w żołądku, a niebawem może wyfruną przez mój tyłek, ale tymczasem... Czekałem z tą dłonią, aż w końcu się odsmarczy i ją złapie. Miałem swoje bicepsy, które przedkładałem nad naukę czarów, więc podniesienie jej było tylko kwestią jej zasranego wyboru. Couchem czy też mówcą motywacyjnym mógłbym być lepszym, ale nie mieliśmy czasu. Życie. Poza tym to Brenna tu dowodziła. Miała jeszcze fajniejszy mundurek na sobie. Nie taki kinderkowy.
- Doskonale! - odparłem do Brenny, puszczając Kimberley, o ile skorzystała z mojego wsparcia. Pewnie delikatnie poklepałem ją po ramieniu dla pocieszenia, dodania otuchy, wiary we własne możliwości może...? Cóż, niezależnie od efektu, postanowiłem znaleźć plusy w tej chujowej sytuacji.
- Nie mogę się doczekać kolejnych niespodzianek! - stwierdziłem, po czym w miarę cicho klasnąłem w dłonie. Z tym swoim pechem nie chciałem zbudzić nietoperzy. - Idziemy?

Z ciekawości rzucam na charyzmę w przemowie dla Kimberley. Ostateczną interpretację pozostawiam Tobie <3
Rzut N 1d100 - 55
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
10.10.2024, 14:52  ✶  
Biorąc pod uwagę, że Kimberley była nowa, kończyła dopiero staż i chyba do tej pory robiła głównie kursy oraz ewentualnie patrolowała Pokątną, miała prawo do lekkiego załamania po tym, jak wpadła do pułapki i omal nie zmiażdżyły ją ściany. W Hogwarcie jednak nie każdy uczeń na koniec roku wychodził z najbezpieczniejszego miejsca na ziemi cały poturbowany, a że ukończyła szkołę nie tak dawno… Nie była w końcu żadnym wybrańcem, a normalną dziewczyną. Uniosła jednak głowę, gdy Hades do niej podszedł, a potem przyjęła jego pomoc, wstając – trudno powiedzieć, czy dlatego, że dała się mu przekonać, czy odruchowo, wzięta z zaskoczenia. W każdym razie dźwignęła się, poprawiła nawet mundur i wytarła zasmarkany nos.
– Chcę po prostu stąd wyjść – powiedziała żałosnym tonem. – Mówili o patrolach i pilnowaniu stadionów, nie o podziemiach.
Wzdrygnęła się tylko, gdy wspomniał, że wczoraj też był w takiej sytuacji, a w jej oczach błysnął przestrach. Czy to znaczyło, że w Brygadzie to normalne?! Czy Brygadziści byli jakąś podziemną drużyną i często zwiedzali grobowce?
Chyba nadeszła pora na przemyślenie swojej drogi zawodowej.
Gdy Brenna i Hades wpakowali się do tunelu, powlekła się za nimi niechętnie, nie mając większego wyjścia.
Brenna miała pewien problem z przedostaniem się pomiędzy kolcami, uwolnionymi wcześniej z pułapki, drobna Kimberley mogła poradzić sobie nieco lepiej, dla wielkiego Hadesa przejście dalej stanowiło już istną mękę. Później czekała ich wspinaczka po schodach, wąskich, brudnych, ale noszących wyraźne ślady tego, że ktoś pokonał je całkiem niedawno.
Tyle że sądząc po tym, jak te wyglądały, co mogła dostrzec cała trójka… raczej z nich s c h o d z i ł niż wchodził na górę.
Nikt nie włamał się do grobowca, który sprawdzali… a raczej inaczej: drzwi zostały sforsowane, aby z niego wyjść. Zmierzali zaś teraz do miejsca, z którego włamywacze prawdopodobnie przyszli.
Schody wiodły wprost do klapy w suficie, niemal się z nim zlewającej. Była zamknięta, ale wyraźnie jakiś czas temu naruszona – Brenna spróbowała najpierw otworzyć ją zaklęciem, magia jednak nie podziałała.
– Pomożesz? – spytała krótko, bo ta była na tyle ciężka, że nawet we dwoje z Hadesem, mimo niewątpliwej siły fizycznej, mieli problem z jej odepchnięciem. Po drugiej stronie znajdowało się pomieszczenie, tonące w ciemnościach, chyba jakaś… piwnica?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#16
27.10.2024, 17:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.10.2024, 17:51 przez Hades McKinnon.)  
Dobra, niech Kimberley zna moją dobroć. Postanowiłem sobie od tak, że przez najbliższy parędziesiąt minut spaceru, nie będę dla niej fletem. Będę uprzejmym kolegą po fachu, bo przebywanie pod ziemią najwyraźniej jej się nie podobało, a moja historia, że ściskające mnie ściany to dla mnie codzienność, wcale chyba nie pomogły jej... W sensie, że jej za bardzo nie pocieszyłem, ale wiedziałem, że to tak może być. Byłem gównem, jeśli chodziło o pocieszanie.
Postanowiłem już jej więcej ustnie nie pocieszać, a za to pomagać jej we wspinaczkach. Choć, jak się okazało, to ja miałem większe problemy ze względu na moją rosłą budowę ciała. Właściwie, to wciąż mi doskwierały te moje dwa metry, a teraz jeszcze te kolce. Pojęczałem, pojęczałem i zacząłem się przeciskać, łamiąc kilka takich naprawdę dokuczliwych, co wcale nie było proste.
Chwała, że obyło się bez pozostania szaszłykiem. I nawet dotarliśmy do drzwi. Pocieszająco.
Myślałem sobie, że to pikuś, ale nawet wspólnie z Brenną mieliśmy problem, żeby je otworzyć. Cóż, byłem upartym sukinsynem, szczególnie jeśli chodziło o zadania siłowe, wymagające koordynacji ruchowej albo po prostu tępego napierdalania, więc uprzedziłem Brennę o swoich zamiarach. Miała wciąż napierać na klapę, ale ja dodatkowo zamierzałem wpaść na nią jak ten taran albo wściekły byk podczas korridy.
Przez myśl mi przeszło, że pech nie śpi. Łut szczęścia też nie spał. Cóż, żyło się tylko raz...?

Jestę taranę
Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 14
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#17
29.10.2024, 22:05  ✶  
Hades był potężnie zbudowanym, bardzo silnym mężczyzną, Brenna zaś osobą, która od dawna rozwijała aktywność fizyczną. Klapa ostatecznie nie stanowiła dla nich obojga, gdy połączyli siły, wielkiej przeszkody… i pewnie nawet nic by się nie stało, ot udałoby się bez problemów, gdyby nie zwykła pechowość McKinnona. Chociaż jego widowiskowe natarcie na klapę sprawiło, że ta się uniosła, a Brenna zdołała ją odrzucić, to przy okazji coś strzeliło mu w plecach i to naprawdę cholernie bolało.
– Hm… wygląda to na… jakieś podwórko? – powiedziała Brenna, trochę skonsternowana, ostrożnie wyglądając na zewnątrz. Nieświadoma tego, że Hades właśnie cierpiał męczarnie, podciągnęła się, by wyjść z dziury. Nie miała pojęcia, gdzie się znaleźli i ledwo wygramoliła się na zewnątrz, omal nie wpadła w gęste krzaki, ale przepełniała ją w tej chwili głównie ulga, że zdołali znaleźć drogę wyjściową.
Kimberley czym prędzej zrobiła to samo i usiadła wprost na trawie, z taką miną, jakby była gotowa ucałować ziemię, tylko z wdzięczności, że wydostała się z tunelu. Znaleźli się pośród krzewów, pod jakimś całkiem sporym domem.
– Z…zaraz, ja to chyba kojarzę – stwierdziła nagle Kimberley, gdy otrząsnęła się na tyle, by podnieść się i pomiędzy roślinami spojrzeć na budynek. – Ja tu wczoraj byłam! Zgłoszenie o kradzieży, ale złodzieje totalnie znikli, chociaż jest tu bariera antyteleportacyjna i no nic nie udało się znaleźć…
– To… chyba złodzieje nie włamali się do grobowca, tylko uciekali przez grobowiec stąd – mruknęła Brenna z pewnym wahaniem, oglądając się na klapę. Jej wierzch był porośnięty roślinami i prawdopodobnie zaczarowany, bo gdy tak się przyglądała, doszła do wniosku, że niemal na pewno jak go zatrzasną, wejście będzie niedostrzegalne, jeżeli nie wie się, gdzie go szukać. Brygadzistka otrzepała mundur, patrząc w stronę wejścia, a potem skierowała spojrzenie na pozostałą dwójkę. – Chyba na początek powinniśmy się stąd teleportować i dać znać, że żyjemy. A potem poszukać tropów od wyjścia z grobowca, nie w samym grobowcu… Zaczynam się zastanawiać... czy ten smród to nie był jakiś ghoul...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3207), Hades McKinnon (3257)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa