• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[12.07.1972] Liczy się tylko to, że chcesz mnie skrzywdzić... - Alexander x Flynn

[12.07.1972] Liczy się tylko to, że chcesz mnie skrzywdzić... - Alexander x Flynn
Alexander Bell
And I can't let go when you still need saving.
Spokojny, uprzejmy, pomocny. Wysoki mężczyzna o atletycznej sylwetce, zazwyczaj ubrany w luźne, wielobarwne, bawełniane koszule. Miewa zarost na twarzy, zależny od stopnia zapracowania. Kiedy trzeba, potrafi zniewolić uśmiechem. Oczy i włosy brązowe.

The Overseer
#11
25.03.2024, 23:02  ✶  
Tak, szuja... Z Flynna była szuja, ale moja kochana szuja. Doprowadzał mnie do szału i do szaleństwa. Miałem ochotę zmazać mu ten cwaniacki uśmiech z warg, to zawadiackie spojrzenie... Jakieś klapsy za karę albo coś, bo za bardzo sobie pozwalał z tym przeciąganiem liny mojej cierpliwości. Halo! Czy ja nie zdążyłem stwierdzić głośno i wyraźnie, że lepiej żeby tu zostawał? Czy może to pozostawiłem w zakresie własnych myśli??? Prosił się wręcz o złe traktowanie, ale jednocześnie sprawiał, że traciłem dla niego głowę, więc upiekło mu się pięknie za każdym razem, kiedy najchętniej odwróciłbym się od niego i poszedł w siną dal. Przyciągał mnie do siebie niczym planeta księżyc. Krążyłem wokół niego, choć to powinno być raczej odwrotnie. To on powinien być zależny ode mnie...?
- Nie, to ja mam obsesję na twoim punkcie - stwierdziłem, wcale nie puszczając jego podbródka. Wpatrywałem się w niego jak Jim w święte obrazki. Niebywałe, że szczury mnie tak kręciły, a jednak... Można się było zaskoczyć. Sam fakt, że z braci wyrośliśmy na parę kochanków! Niczego nie żałowałem, jedynie ująłbym te tony negatywnych emocji. - I nie przeginaj, Flynn, bo jak jeszcze bardziej przeciągniesz pałę, to będziesz chodził wszędzie za mną na smyczy - pogroziłem, choć brzmiało to raczej bardziej na obietnicę. Cholernie nie w moim stylu, choć kto wie? Czasami trzeba było pokazać ludziom silną rękę by trzymali respekt. Może właśnie bywałem zbyt pobłażliwy względem Flynna, ale jakoś inaczej się nie dało, co potwierdzało, że miałem na jego punkcie obsesję. Może właściwie słabość, ale w tej chwili na jedno mi to wychodziło.
Czyżby na powrót było między nami w porządku? Wystarczyło tak niewiele by zagościł spokój w naszych sercach? Żeby miłość i pokusy zmazały z tablicy te wszystkie negatywne emocje, nieprzyjemności? Jak to się stało? I kiedy? Dlaczego...? Chciałem znać złoty środek na nasze bolączki by już zawsze było tak jak teraz, a jednak... byłem pewien, że kiedy tylko ta persona zniknie sprzed moich oczu, w głowie na powrót powstaną obawy niczym żołnierze - zwarte i gotowe do wymarszu w każdej chwili.
Na razie jednak po moim ciele rozlewało się gorąco. Wszystko za pomocą magicznego działania Flynna. Niezbyt niewinne uśmiechy, dłoń przemykająca po moim ciele. I te słowa, które były takie idealne, takie romantyczne, przepełnione naszymi pragnieniami. Nawet zbyt idealne, ale kto by w takiej chwili zwracał na to uwagę? Już czułem dreszcze, ale z kompletnie innego powodu niż jeszcze chwilę temu. Uśmiechnąłem się szeroko, patrząc wciąż w te ciemnobrązowe oczy.
- Ach, tylko ty - wyszeptałem z trudem, pochylając się, żeby ucałować tę odsłoniętą szyję. Flynn to wiedział, co zrobić, żebym kompletnie stracił racjonalne myślenie. Właściwie, to oboje byliśmy siebie warci. Objąłem go, przyciągając bardziej do siebie.
- Ale... Zanim mnie rozbierzesz, to mamy jedną rzecz do zrobienia - stwierdziłem poważnie, żeby go wkręcić, że wcale tu cukierków nie będziemy zjadać ze swoich ust. - Biorę cię siłą, wrzucam do wanny, bo śmierdzisz. Ja zresztą też śmierdzę - stwierdziłem, łapiąc go za dłoń. Nie wiem, w jaki sposób to zniesie ta przyczepa, ale byłem pewien, że cokolwiek się z nią nie wydarzy, to Flynn da radę to naprawić. I dobrze, bo ja nie miałbym do tego głowy ani tym bardziej ku temu umiejętności.
Oczywiście od razu pociągnąłem go w kierunku łazienki. Nie było, że czystość boli. Nikt nam potem nie zarzuci, że cyrkowcy to brudasy.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#12
27.03.2024, 23:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2024, 23:55 przez Eutierria.)  
Wciąż próbował w jego i Bletchleya wariactwie znaleźć swoją wolę życia. Pociągnął nosem, dając kolejnej łzie spłynąć po rozgrzanym policzku i odpowiedział:

- To dobrze. - Dobrze, że miał tę obsesję i karmił go nią. Gdzie indziej Flynn miał szukać spokoju ducha? W stercie złożonych ubrań? Wszystko w swoim życiu ułożył tak, żeby nie musieć już nigdy sprzątać ciuchów rozrzuconych po podłodze, bo kiedy tego nie robił i się nawarstwiały, znowu przestawał widzieć cokolwiek innego niż smutny, przykryty śmieciami materac na środku pustego pokoju. Nie mógł szukać sensu swojego istnienia w sobie - bo wtedy znowu się zataczał, marniał powoli jak cięte, sezonowe kwiaty stojące w wazonie. Mógł szukać ich w kolejnych porankach, kiedy będą leżeli obok siebie, jak nie tam, to może we wspomnieniach sprzed lat, a... Czasami mógł to zrobić i szukał tego w chwili teraźniejszej. Kiedy nie to straci, kiedy nie będzie mógł wyrwać tej miłości spomiędzy palców Alexandra i na nią popatrzeć, ten spokój przywołany dotykiem już na zawsze zniknie. - To chcę być dzisiaj małą łyżeczką - wydusił z siebie cicho, trzepocząc wilgotnymi rzęsami - bo jestem tego strasznie głodny. - Jeszcze raz pociągnął nosem, ocierając oczy otwartą dłonią.

Dobrze wiedział, że nic pomiędzy nimi nie było w porządku. Wciąż był na niego zły, właściwie to miał ochotę na niego nakrzyczeć, pokłócić się, poszarpać, wyrzygać mu to, że skoro nie chce go na tej smyczy prowadzić cały czas, to w sumie czy na pewno wszystko to, co powiedział przez ostatnie minuty, było prawdziwe? Jednocześnie gdyby nie mógł stąd iść, zacząłby rzucać się o ograniczenia. Więc co było odpowiedzią na jego problemy? Istniało cokolwiek, co mogłoby zaspokoić czarną dziurę na środku jego serca, to kłujące uczucie zazdrości i to, jak bardzo go potrzebował i jak szybko ta potrzeba przeradzała się w strach. Nikt nie był tak zmęczony samym sobą jak Flynn, nadaktywnym umysłem przywołującym w każdej sekundzie milion hipotetycznych scenariuszy, w których wszystko kończyło się dokładnie tak źle jak tylko mogło.

- O-ok - wcale nie chciał iść się myć, chciał go tu i teraz i nie stanowiło to żadnej zagadki, bo kiedy Alexander mu przerwał, Flynn dobierał się już do jego rozporka i stęknął, kiedy tylko poczuł jego usta na swojej szyi. - Umyjesz mi włosy? - I co niby tam planował na ten wieczór, kiedy tu wracał? Iść prosto do łóżka, spać, ignorować go, przeciągnąć tę strunę tak bardzo jak się dało, doprowadzić go do obłędu, poszarpać się... Wystarczyło go zobaczyć, żeby to wszystko runęło. Tylko on. Ale kiedyś znajdzie kogoś innego i dotrze do niego, że można być z kimś i nie mieć przez kilka lat wrażenia, że jeszcze wykona się jeden zły ruch, to on zniknie. Ani nie trzeba przy każdej kłótni być gotowym na to, że ktoś cię rozbierze i złoży z powrotem. Z niektórymi ludźmi można było czuć się po prostu dobrze, ich obecność przynosiła spokój, a... wraz przyjdzie też lekcja, że seks mógł być cholernie dobry, nie pozostawiając po sobie wrażenia bycia pożartym przez kogoś, kto swoim jestestwem przytłaczał jak nikt inny. - Wpadłem w tych ubraniach do morza. - Tak naprawdę to zaciągnął go tam śpiew Laurenta, przez co niemalże utopił się w tych falach. - To po prostu zapach plaży  - wyjaśnił, splatając ich palce i wychodząc za nim z wozu. Zapach plaży, morza, kilku bezczelnych kłamstw i tego, co w tym morzu żyło.

Koniec sesji


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (3004), The Overseer (2877)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa