• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[22.07.72 | Little Hangleton] tak ci końcówkowuję z niepisaniowości

[22.07.72 | Little Hangleton] tak ci końcówkowuję z niepisaniowości
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
14.05.2024, 20:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.05.2024, 21:31 przez Anthony Shafiq.)  
Cóż, kiedyś musiał przyjść ten pierwszy raz. Perswazja miała swoją siostrę manipulację, a ponieważ były bliźniaczkami, szalenie trudno było odróżnić jedną od drugiej. I o ile Shafiq wierzył w czystość intencji swojego podwładnego, powątpiewał czy ten ma rzeczywiście dobre między nimi rozeznanie. Narzędziami trudniej było się pokaleczyć, gdy znało się ich możliwości. Tak było ze słowem. Tak samo było z pracownikiem. A ten odsłaniał się pięknie, choć to Anthony wlewał w siebie stanowczo więcej alkoholu niż powinien. A przynajmniej niż powinien publicznie. Dziś czekał go kolejny wieczór po nic, jego przyjaciel po kilkudniowej wizycie wyjechał i czuł nadchodzący z tego tytułu smutek. Zwłaszcza nocą. Zwłaszcza wtedy gdy cisza wdziera się w uszy swoim głośnym szumem...

– Doprawdy? Nie ma nic wspólnego? A jednak jesteś w moim domu, pijesz ze mną, spotykasz bliskie mi osoby. Chociażby teraz, możesz przejść się między regałami i po samych grzbietach książek nakreślić choćby wstępny profil psychologiczny, skoro jest to mój dom i księgozbiór który tu widzisz jest tym, który trzymam najbliżej siebie. Skoro chcesz jechać ze mną w podróż na drugi koniec świata. Twoja praca jest ściśle i bezpośrednio związana ze mną i moim życiem, ponieważ moje życie jest moją pracą. – Dopił złocisty trunek i czuł jak lekko i niespiesznie szumi mu w głowie. Śmiesznie, czy to nie powinien być rum, który szumi? Czy nie powinny rozbrzmieć morskie opowieści, dziwaczne, trochę straszne, trochę miłe, trochę szalone? Spojrzał się na gnącego Isaaca w zastanowieniu. Był pewien, że jego słowik ma w swoim pakiecie opowieści w których wielkie krakenie ramiona zgniatały wielkie galeony. Był pewien, ponad wszelką wątpliwość, że byłaby tam i opowieść o sprytnym majtku, który za obietnicę ręki kapitańskiej córki wskoczył w morze, by zatopić hiszpański statek, ale kapitan złamał słowo i pozostawił go na pastwę morskiej toni. Wzdrygnął się, nie kontrolując odruchu. Nienawidził morza.

Odsunął od siebie więc obie książki Bagshota, skoro mówił o tym jak ich nienawidzi. Nie dziwił się temu ani trochę. Ale nie było to rozmową na dzisiaj cóż też powodowało młodym historykiem magii, by akurat o Holocauście pisać. Nie było też rozmową na dziś to co nękało autora. Fakt, że nie pamiętał ich rozmowy w Neapolu i tak łatwo się do tego przyznawał mile połechtał Anthony'ego, który na krótką chwilę otarł się o pokusę przedłużenia jego wizyty. Podniósł się oddychając głęboko, na moment tylko uciekając wzrokiem ku półkom. W końcu przeszedł kilka kroków i bez pudła wyciągnął niewielką książkę, którą chciał podać Isaacowi. Na jej okładce była rycina anioła pochylającego się ku wężowi, pod piękną rozłożystą jabłonią. Raj utracony był jedną z ulubionych książek Shafiqa, przynajmniej z tego kręgu kulturowego. Pasował idealnie na gałązkę oliwną, choć dyplomata nie był pewien czy nieokrzesany młokos zrozumie gest.

Wsunął mu tą książkę w dłonie, stojąc przy jego krześle i z góry obserwując jak zmieniają się rysy twarzy, cóż też na niej się obmaluje. Zdziwienie? Pytanie? Irytacja? Był ciekaw.
– Niepotrzebnie czujesz się atakowany Isaac'u. Tak długo jak nie skrzywdzisz nikogo z moich przyjaciół, moje kły pozbyte są jadu.– długie palce niemal dotknęły ramienia na którym osiadła ta jakże otwarta groźba, choć w tonie nieprzerwanie życzliwym, tłumaczącym, choć przecież wciąż kły bez jadu pozostawały kłami. A jednak Anthony się uśmiechał gdy skinął mu głową w geście pożegnania. Wskazując jeszcze na moment książkę – Do zwrotu w nienaruszonym stanie, jestem przywiązany do tego wydania. – po czym ruszył do wyjścia.

Spotkanie dla niego było zakończone.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Isaac Bagshot (1936), Anthony Shafiq (2639)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa