• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[12.06.1972] To bardzo ładna zastawa, wystarczy ją tylko trochę odklątwić

[12.06.1972] To bardzo ładna zastawa, wystarczy ją tylko trochę odklątwić
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#1
24.04.2024, 06:06  ✶  
Tak się czasem zdarzało, że oprócz pieniężnej gratyfikacji, otrzymywała od klientów także różne przedmioty. Pierdółki i durnostojki, jak to zwykła je nazywać w swojej głowie, mimowolnie pakując do szufladki z naklejką 'do sprzedania później'. Były to zwykle rzeczy mało przydatne, których nawet jej natura zbieracza nie była w stanie uratować, bo albo nie pasowały jej do ogólnego nastroju zamieszkiwanego domostwa, albo nie była w stanie znaleźć im odpowiedniego miejsca. Z resztą - pieniądz to pieniądz i jeśli czegoś nauczyła ją rodzina, to między innymi tego, że dobrą transakcją nie można było tak zwyczajnie gardzić. A skoro posiadało się znajomych i rodzinę, która prowadziła sklepy wszelkiej maści i rodzaju, to należało tym bardziej z tego korzystać.

Dlatego właśnie przekroczyła tego dnia próg Zaczarowanych Różności.

Każdego innego dnia, jej pierwszym wyborem najpewniej byłby sklep Persephony. Po pierwsze, no miała do niego bliżej, a brudne uliczki Nokturnu wydawały się jej czasem o wiele bardziej przyjazne. Do tego Degenhardt była klątwołamaczką, a przez to według Ambrosii posiadała ewentualnie odpowiednią ekspertyzę do obchodzenia się ze wszystkimi przedmiotami, a nie tylko tymi milszymi w obyciu. Ale Perse była zajęta dzisiejszego dnia swoimi sprawami, a na drzwiach jej przybytku wisiała smętna tabliczka krzycząca na klientów zamknięte.

- Dzień dobry! - oznajmiła wesoło już od progu, tachając w rękach pudło, które zagrzechotało niebezpiecznie, kiedy tylko odrobinę się potknęła przekraczając próg, ale zaraz pewnie stanęła na nogach i poprawiła chwyt. - Przynoszę ciekawe rzeczy, może się wam spodobają. Mam nadzieję, że tak, bo nie mam na nie miejsca - doczłapała się do lady, kładąc na nim pakunek i biorąc głębszy oddech pełen ulgi. - Dostałam od jednego z klientów. Wcześniej tylko do tego zajrzałam i nie wyjmowałam, ale na pierwszy rzut oka wydawała się całkiem ładna. To zastawa jakaś. Podobno jakaś bogata czarownica na wiosnę zeszła z tego świata i rodzina wyprzedała wszystko co się dało. Może to jakiś antyk? - zaczęła pleść, ściągając pokrywę i zaglądając na znajdujące się wewnątrz przedmioty. - Parę talerzy; płytkich, deserowych, do zupy. To chyba porcelana? A przynajmniej ktoś mi próbował tak wmówić, ale się nie znam - wzruszyła ramionami, wyglądając jeden z głębokich talerzy i prezentując go w świetle dnia. Wykonany był z białej porcelany, na rąbku zdobiony barwnym wianuszkiem kwiatów. Nic specjalnego, jej skromnym zdaniem. Odłożyła go na blat i sięgnęła po całą resztę, chcąc w następnej kolejności zabrać się za deserowe talerzyki.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#2
25.04.2024, 21:15  ✶  

Na pierwszy rzut oka, mogło się wydawać, że w sklepie nikogo nie było; że Terry kolejny raz zapomniał zamknąć drzwi, kiedy to przypomniawszy sobie o pozostawionym na gazie mleku, zmuszony był czym prędzej rzucić się biegiem w stronę swojego mieszkania, zlokalizowanego przy ulicy Pokątnej. Tak jednak nie było. I kiedy tylko Ambrosia wyraźnie dała znać o tym, że to właśnie do Zaczarowanych Różności postanowiła tym razem przynieść swój łup, zza drzwi prowadzących na zaplecze, wyłoniła się Penny. Lekko zaczerwieniona. Zmachana. Zmęczona.

- Zastawa? - zmarszczyła lekko brwi, podchodząc do lady i z zainteresowaniem zerkając na karton oraz jego zawartość. W środku rzeczywiście znajdywały się przedmioty wchodzące w skład całkiem ładnej zastawy, którą można byłoby wykorzystać podczas jakiegoś uroczystego obiadu bądź przyjęcia. - Hmm. - skomentowała jedynie, nie do końca pewna, co konkretnie miałaby z tym zrobić. W jaki sposób wykorzystać. Zabrać do własnego mieszkania? Spróbować komuś sprzedać w sklepie? Albo może poeksperymentować i... - W zasadzie też się na tym nie znam, ale nawet jeśli nie są porcelanowe, to całość wygląda całkiem ładnie. - przyznała, nie chcąc jednak pchać się do tego z łapami, póki nie dostanie jednoznacznej zgody. Nawet jeśli Rosie tutaj ten karton przyniosła, to trzeba było się jakoś zachować. - Mogę zobaczyć? - dlatego zapytała, zanim zaczęła wszystkie elementy wyciągać, oglądać, ustawiać na ladzie.

Było tego całkiem sporo. I całkiem szybko zaczęło brakować miejsca. Komplet prezentował się za to całkiem nieźle i odpowiednio wyeksponowany, być może zdołałby nawet przyciągnąć uwagę. Gdyby tak wystawić go choćby tuż przy oknie. Pozwolić, żeby podziwiali go przechodnie. Penny nawet w kierunku tegoż wystawowego okna spojrzała. Skrzywiła się na myśl o tym, że być może wypadałoby zająć się porządkami.

- Kilka kubków, talerzyki... czy to... - sięgnęła po niewielkich rozmiarów imbryczek, który wydawał się naprawdę uroczy. Tyle tylko, że uroczy był do czasu. - ...imbryczek... - wyrzuciła z siebie, trochę chyba nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Dlaczego ten jeden konkretny element zastawy, zaczął nagle przed nią uciekać. Niezbyt szybko, za to jaki zwinny! Zanim zdążyła zareagować, a warto tutaj zaznaczyć, że szczęka to jej właśnie opadła praktycznie na podłogę i musiała pozbierać zęby, bezczelny element zastawy, zdołał zrzucić z lady dwa kubki i jeden z talerzyków, a następnie wyruszyć w dalszą podróż. Wyglądało na to, że zmierzał w kierunku najbliższego regału, pełnego słoiczków z maściami przygotowanymi przez Terry'ego. - Rosie... - rzuciła w kierunku blondynki, jakby zakładając, że ta będzie rozumiała więcej. Okaże się w tej sytuacji bardziej przytomna. Jakoś zdoła zareagować? Bo ona sama, to kompletnie się tego nie spodziewała i chyba była za bardzo skonsternowana przyniesieniem takiego prezentu, żeby przejść do działania i zapolować na imbryczek.

entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#3
27.04.2024, 01:30  ✶  
Całkiem dobrze się bawiła mówiąc sama do siebie, jakby na początku nawet nie zauważyła, że w głównym pomieszczeniu sklepu zionęło pustką. Ale nawet na moment jej to nie zraziło, jakby specjalnie wypluwała kolejne słowa z odpowiednią dykcją, żeby ewentualnie usłyszano ją na zapleczu. Stukała ceramiką, kładąc ją na blacie, aż w końcu ruda czupryna zamajaczyła na krawędzi jej spojrzenia i wtedy kobieta uniosła wzrok, przyglądając się przez moment Penny.

- A ty co, siłowałaś się tam z kimś? - uniosła lekko brwi, widząc jaka jest zmachana. - Stukłaś Terry'ego w głowę i musiałaś zaciągnąć ciało w bezpieczne miejsce? - delikatny, złośliwy uśmieszek pojawił się w kącikach jej ust, a ona sama zaraz przesunęła przyniesione przez siebie pudło nieco bliżej Weasley, w ten sposób odpowiadając na jej pytanie. Jak chciała sobie pomacać, to ona nie zamierzała jej przecież powstrzymywać.

Razem szło im całkiem sprawnie i zaraz większość zastawy znalazła się na blacie. Wyglądała całkiem zwyczajnie, jakby faktycznie miała co najwyżej cieszyć oko, ale nie miały co zbyt długo cieszyć się spokojem, bo wtedy Penny sięgnęła po imbryczek.
- No imbryczek - zgodziła się bez zastanowienia, bo akurat patrzyła sobie na jeden z talerzyków, czy przypadkiem nie jest odpryśnięty w jednym miejscu. Ale wyciągnięte przez nie naczynia zagrzechotały zaraz niespokojnie, co zmusiło ją do zlokalizowania źródła problemu, bo ostatnie czego teraz chciała, to żeby coś im tutaj poleciało na ziemię i rozleciało się na kawałeczki. - Oh. - zrozumiała nagle, o co właściwie chodziło z tym imbryczkiem, bo ten chyba sobie nagle wyhodował nogi, a może i miał je od samego początku, kto wie, w każdym razie nabrał prędkości, potrącając znajdujące się na blacie przedmioty.

To był odruch, chyba tylko dlatego, że jeden z kubków poleciał po jej stronie kontuaru, przez co rozpaczliwie wręcz wyciągnęła do niego ręce, chcąc uchronić go przed roztrzaskaniem się na kawałeczki.

czy złapię kubek
Rzut O 1d100 - 41
Akcja nieudana


- Ja nic nie wiem! - zakomunikowała rozpaczliwie, jakby podświadomie rozumiejąc, o co w tym momencie może się Penny rozchodzić. Na Matkę i wszystko co najświętsze, przecież tyle czasu siedział w tym pudle spokojnie, więc dlaczego w ogóle teraz?

Dzbanek tym czasem biegł przed siebie i wpadł w dolną półkę regału, na całe szczęście chwilowo bardziej chyba próbując się w niej schować, niż narobić faktycznych zniszczeń. Coś zaszękało, coś się przewróciło, a ze dwa słoiczki nawet wypadły na podłogę, tocząc się po niej - wciąż jednak całe i szczelnie trzymając w sobie swoją zawartość.

[rzut na dewastację popełnioną przez dzbanek]


she was a gentle
sort of horror
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#4
27.04.2024, 20:18  ✶  

- Powinien przeżyć. Spokojnie. Wydaje mi się, że to tylko niegroźne rozcięcie na boku głowy. Trochę krwi. - odpowiedziała z udawaną powagą. Bo przecież w takiej sytuacji, mając na zapleczu ciało współwłaściciela sklepu (zamordowanego bądź mniej lub bardziej poważnie rannego), każdy przyznałby się do popełnionej przed chwilą zbrodni. - Musiałam sama zająć się rozpakowaniem kartonów, dostawa różnych takich... no. Terry się postanowił ewakuować nie informując mnie wcześniej o tym, że to dzisiaj. Bezczel.  - przewróciła oczyma. Tak naprawdę to nawet nie była na Trelawneya jakoś szczególnie zła. Nie potrafiła gniewać się na niego dłużej. Zwłaszcza, że podobny numer wykręciła mu dwa tygodnie temu i co za tym idzie, przyjaciel miał pełne prawo do tego, żeby w taki sposób się na niej odegrać. Obydwoje byli siebie warci. Po prostu.


Imbryczek rzeczywiście miał nóżki. Niewielkie, być może faktycznie wykonane właśnie z porcelany. W liczbie sztuk czterech. Uwolniony z kartonu, następnie objęć Penny, imbryczek całkiem energicznie nimi przebierał, zmierzając do pobliskiego regału i nie zamierzając przy okazji pozwolić na to, żeby którakolwiek z obecnych w sklepie kobiet, zdołała go dopaść.

- Terry mnie zamorduje, jeśli coś się stanie z tymi jego słoiczkami. - poinformowała blondynkę, w pierwszej chwili niepewna czym powinna się zająć. Ratowaniem słoiczków czy próbą złapania imbryczka, któremu chyba spodobało się na dolnej półce. Przynajmniej chwilowo. Na krótki moment bowiem zatrzymał się pomiędzy mniejszymi i większymi słoiczkami, być może starając się wtopić w tło. Ukryć? Głupiutki imbryczek, nieświadomy tego, że ukrywać w ten sposób, to powinien się pośród sobie podobnych. - Zrobimy tak. Ja spróbuje go złapać, a gdyby zaczął znów uciekać, spróbuj rzucić w jego kierunku jakieś zaklęcie, które go powstrzyma? Unieruchomi?

Czekała na to czy Ambrosia na ten plan przystanie. Udzieli niezbędnej pomocy. Nie chciała zaczynać, póki obydwie nie będą gotowe. Póki blondynka nie potwierdzi, że potrafi posłużyć się odpowiednim zaklęciem. Dopiero kiedy to dogadały, mogła zabrać się do roboty. Zacząć powoli skradać się do regału. Ostrożnie. Krok po kroczku. Tak jakby nie chciała spłoszyć... cóż, w tym przypadku nie przestraszonego zwierzaka, a elementu zastawy, na który najwyraźniej nałożone zostało jakieś zaklęcie?

Nie zdołała jednak dotrzeć do celu. Zanim dane było jej wyciągnąć rączki w kierunku imbryczka, ten zaczął się wycofywać. Tym razem poruszając się znacznie mniej zgrabnie i wywołując przy tym dużo więcej zamieszania. Poprzestawiał kolejne słoiczki. Kilka zrzucił. Sprawił też, że nieszczególnie solidny regał trochę niebezpiecznie się zachwiał. Tak jakby zastanawiał się, czy to nie pora na bliskie spotkanie z podłogą. Albo ladą, na której zapewne by się zatrzymał.

entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#5
12.06.2024, 19:52  ✶  
Uśmiechnęła się, wyraźnie rozbawiona tym, jak Penny zgrabnie pociągnęła ten drobny żart.
- Do wesela się zagoi - rzuciła jeszcze, absolutnie nie przejmując tym, co też właściwie stało się z Trelawneyem, ze musiał zniknąć ze sklepu. Bo przecież Penny była dużą i silną dziewczynką i mogła sama zająć się paroma kartonami. Wystarczyło przecież proste machnięcie różdżką.

Nigdy nie sądziła, że porcelana mogła być aż taka energiczna, albo raczej nie spodziewała się, że to akurat jej przydarzy się tego typu przypadek. Przeklęte garnki brzmiały raczej jak coś z głupiutkich, prozaicznych ogłoszeń wywieszanych na ulicznych słupach: Męczy cię przeklęta zastawa? Zgłoś się do nas! Odrobina rozsądku potrafiła zapobiec tego typu przypadkom, ale no właśnie... najwyraźniej ostatnio zapomniała potrzeć te dwie komórki mózgowe, które jeszcze w jej głowie żyły.
- A myślałam, że leży martwy w kanciapie - rzuciła jakże błyskotliwie, przeskakując nad rozbitym kubkiem, który właśnie przeleciał jej przez ręce. Posprzątać zawsze przecież mogły potem, bo teraz należało ratować te przeklęte słoiczki Terry'ego.

Na plan Penny przystała, kiwając tylko głową i sięgając wreszcie po różdżkę. Klątwołamaczką nie była, ale liczyła na to że rzucenie jakiegoś zaklęcia rozpraszającego przynajmniej na moment zakłóci magię, która imbryczek napędzała do przodu. Kiedy Ruda się ruszyła, ona zrobiła to samo, powoli ustawiając się po przeciwległej stronie, w razie gdyby zastawa znowu rzuciła się do panicznej ucieczki, kiedy tylko wyczuje dziubkiem kłopoty. Zanim Weasley zdążyła porządnie się do niej zakraść, pokrywka zadzwoniła znowu, podrygując w rytmie wystukiwanym przez porcelanowe nóżki. Dzbanek już nie bawił się w żadne półśrodki i parł przez regał na ślepo, mając w poważaniu wszystko co stało mu na drodze. Dlatego Rosie czym prędzej podniosła swoją różdżkę, próbując zrobić dokładnie to co planowała - rzucić zaklęcie, które może jakoś zgrabnie na moment rozproszyłoby działającą na nim magię.

rzut na rozproszenie żeby magia dzbanka go nie biegała
Rzut Z 1d100 - 87
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!


she was a gentle
sort of horror
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#6
27.06.2024, 21:53  ✶  

Miała nadzieje, że uda jej się ten cholerny imbryczek jakoś podejść. Krok po kroczku, zdoła się zbliżyć do regalu i dorwać ten przeklęty kawałek porcelany. Dlatego też, kiedy imbryczek ponownie zaczął przed nią uciekać, wprowadzając tym samym całkiem sporo zamieszania, nie powstrzymała się od przekleństwa, które po prostu musiało w tej sytuacji wyjść spomiędzy jej ust.

Całe szczęście, Rosie zdołała jakoś wszystko ogarnąć.

Uratować sytuacje.

- Dałabym sobie rękę uciąć, że kawałek porcelany nie powinien być aż tak żwawy. - westchnęła, prostując się, przeczesując palcami rude włosy. Spojrzała na tych kilka słoiczków, które spadły z regału. Próbowała na szybko oszacować straty. Nie wyglądało to znowu najgorzej. Wyglądało na to, że mieli sporo szczęścia. Rozbił się tylko jeden słoiczek, którego zawartość znajdywała się teraz na podłodze. Pozostałe zdawały się być całe. - Może Terry nie zauważy. Ja bym nie zauważyła. - skwitowała to, zabierając się wreszcie za ustawianie poprzewracanych słoiczków. Zabrała też imbryczek, który aktualnie nie wydawał się szczególnie żywy. Pytanie tylko jak długo zaklęcie będzie w stanie utrzymać go w ryzach?

Na ten moment nie zamierzała sprzątać tego, co znajdywało się na podłodze. Zajmie się tym później. Powinno wystarczyć machnąć różdżką z raz czy dwa i będzie po sprawie. Nie było więc potrzeby z tym się śpieszyć. Zamiast tego, z imbryczkiem w rękach, wróciła do Rosie. Postawiła go na ladzie. Upewniła się czy w międzyczasie nie zaczął dawać oznak życia.

- Dobra, Rosie. Zakładając, że to nie jest jakiś głupi numer, który postanowiłaś wykręcić mi i Terry'emu, może powiesz mi coś więcej o tej całej zastawie? - spoważniała, tak trochę. Łatwo było bowiem połapać się w tym, że najpewniej nie było tutaj mowy o żadnym kawale. Żarcie. Żarciku. McKinnon również zdawała się tym wszystkim zaskoczona. O ile więc nie zaczęła nagle uczęszczać na lekcje aktorstwa w szkółce Arethy Selwyn, to cóż... sprawa była raczej oczywista. - O ile coś więcej wiesz?

Czekając na wyjaśnienia, zaczęła oglądać karton, a następnie jego zawartość. Raz jeszcze. Tym razem liczyła na coś, że zdoła znaleźć tutaj coś, co mogłoby zawierać pewną podpowiedź. Dostarczyć jakiś informacji?

entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#7
15.09.2024, 18:57  ✶  
Dzbanek, trafiony zaklęciem, zaklekotał pokrywką, potknął się, potoczył i przez moment wyglądało jakby to miał być koniec jego przygód i na całe szczęście nie otrzymał szansy na ponowne zamachanie nóżkami, bo Penny przezornie wzięła go na ręce. Dzbanek niby to zamachał porcelanowymi nogami w powietrzu, ale kiedy nie wyczuł oparcia, te schowały się jakoś, sprawiając że naczynie znowu wyglądało aż nazbyt niepozornie. Szkoda tylko, że udało mu się zrobić całkiem niezły bałagan.
- Nie zauważy czego? - zapytała z lekkim uśmiechem, podtrzymując całą ułudę tego, że absolutnie nic tutaj się nie stało i kiedy Trelawney wreszcie zwróci uwagę na poprzestawiane słoiczki to mu się będzie tylko wydawało, że coś jest nie tak. Z resztą... tak jakby nie miał nic lepszego do roboty tylko sprawdzał czy są równo w rządku i etykietą do klienta.

Rosie też postanowiła się na coś przydać, odrobinkę tylko winna, bo jakby nie patrzeć to ona tutaj te zastawę przyniosła, więc kucnęła obok Weasley, pochylając się na najniższą półką regału i zaczęła jej pomagać w ustawianiu poprzewracanych pojemników. Zawahała się też, co z całym bałaganem który wylądował na podłodze, ale widząc że sama właścicielka lokalu niezbyt się nim interesuje na ten moment, to ona i też odpuściła.

- Głupi numer? Błagam cię - jęknęła, przestępując z nogi na nogę, bo w gruncie rzeczy było jej cholernie głupio. Jakimś cudem, kiedy ten dzbanek zapakowany był wciąż w karton w którym dostała całą zastawę, siedział sobie spokojnie i nawet się pokrywką nie zajęknął. Nawet na sekundę. Ale kiedy tylko pudełko zostało otwarte i to akurat tutaj, musiał dosłownie dostać nóżek. Komu jak komu, ale Penny to by tego nie zrobiła. Nie kiedy chciała ten szmelc opchnąć. - Ja nic nie wiem, naprawdę. Przysięgam. Dostałam to od jednego z klientów, jako taki bonus i teraz to niech go pies jebał, jak go znajdę znowu to uduszę gołymi rękoma, przysięgam. No ale wydawały mi się ładne talerzyki i kubeczki i ten dzbanek cholerny - sama mu się znowu przyjrzała, bo teraz jakby wiedział że jest uważnie obserwowany i się nie ruszał. Dźgnęła go nawet palcem, ale to niczego nie zmieniło. Westchnęła ciężko.

W opakowaniu nic nie było. Chyba. Bo Ambrosia nie była specjalistką od run, którymi można by ewentualnie zabezpieczyć podobne przedmioty. Potem zaczęła coś pleść dalej, ale było to raczej gadanie bez większego sensu, kiedy to panna Weasley wytężała oko i zabrała się za dokładne oględziny dzbanka i reszty zastawy w poszukiwaniu czegokolwiek, co go napędzało, a co dałoby się jakoś łatwo rozbroić. W tym czasie też McKinnon posprzątała bałagan walający się po podłodze.

Ostatecznie doszły do tego, że na zastawę zostały nałożone runy i po zdjęciu ich powinna być zupełnie jak nowa no i do tego taka, co się absolutnie nie zamierzała rozbiegać. I tym optymistycznym akcentem zakończyła się ich cała przygoda tego dnia, a Ambrosia mogła wrócić do domu.

Koniec sesji


she was a gentle
sort of horror
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Ambrosia McKinnon (1576), Penny Weasley (1208)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa