Dlatego właśnie przekroczyła tego dnia próg Zaczarowanych Różności.
Każdego innego dnia, jej pierwszym wyborem najpewniej byłby sklep Persephony. Po pierwsze, no miała do niego bliżej, a brudne uliczki Nokturnu wydawały się jej czasem o wiele bardziej przyjazne. Do tego Degenhardt była klątwołamaczką, a przez to według Ambrosii posiadała ewentualnie odpowiednią ekspertyzę do obchodzenia się ze wszystkimi przedmiotami, a nie tylko tymi milszymi w obyciu. Ale Perse była zajęta dzisiejszego dnia swoimi sprawami, a na drzwiach jej przybytku wisiała smętna tabliczka krzycząca na klientów zamknięte.
- Dzień dobry! - oznajmiła wesoło już od progu, tachając w rękach pudło, które zagrzechotało niebezpiecznie, kiedy tylko odrobinę się potknęła przekraczając próg, ale zaraz pewnie stanęła na nogach i poprawiła chwyt. - Przynoszę ciekawe rzeczy, może się wam spodobają. Mam nadzieję, że tak, bo nie mam na nie miejsca - doczłapała się do lady, kładąc na nim pakunek i biorąc głębszy oddech pełen ulgi. - Dostałam od jednego z klientów. Wcześniej tylko do tego zajrzałam i nie wyjmowałam, ale na pierwszy rzut oka wydawała się całkiem ładna. To zastawa jakaś. Podobno jakaś bogata czarownica na wiosnę zeszła z tego świata i rodzina wyprzedała wszystko co się dało. Może to jakiś antyk? - zaczęła pleść, ściągając pokrywę i zaglądając na znajdujące się wewnątrz przedmioty. - Parę talerzy; płytkich, deserowych, do zupy. To chyba porcelana? A przynajmniej ktoś mi próbował tak wmówić, ale się nie znam - wzruszyła ramionami, wyglądając jeden z głębokich talerzy i prezentując go w świetle dnia. Wykonany był z białej porcelany, na rąbku zdobiony barwnym wianuszkiem kwiatów. Nic specjalnego, jej skromnym zdaniem. Odłożyła go na blat i sięgnęła po całą resztę, chcąc w następnej kolejności zabrać się za deserowe talerzyki.