• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[19.06.72, wykopaliska w Walii] Klątwa Blackwooda

[19.06.72, wykopaliska w Walii] Klątwa Blackwooda
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#11
19.08.2024, 09:29  ✶  
– Arogancją było już myślenie, że na skrzydłach z piór i wosku można przelecieć ponad falami – stwierdził Cathal, a po jego ustach przemknął uśmiech. Mit był zaledwie wygodną alegorią, mugolskim wymysłem, ale do dziś poruszał wyobraźnię. – Dla mnie Icarus to symbol pasji, pogoni za marzeniami i tragicznego losu, który zapewnił mu nieśmiertelność.
Czy ta była warta ceny – utraty zwykłego życia, które mogło stać się jego udziałem? Dorośnięcia, pojęcia za żonę kobiety, wychowania dzieci?
Dla Shafiqa ani trochę. Bo zgadzał się z Thomasem w czymś innym. Na świecie było tyle rzeczy do zobaczenia, doświadczenia, zbadania, tyle tajemnic do odkrycia, że życie i tak zdawało się o wiele za krótkie.
*
– Po pierwsze, był paranoikiem, w dodatku z manią wielkości – odparł Cathal. Ze znalezisk, wspomnień, z zapisków i historii tej wioski, dało się pewne rzeczy wywnioskować. I Cathal miał już przed oczyma pewien obraz Augustusa Blackwooda: wielka ryba w małym stawie, bardzo chcąca stać się rekinem, która w dodatku znalazła się o krok do realizacji tego celu. Brak skrupułów. Ignorowanie wszelkich potencjalnych konsekwencji, bo zbytnio wierzył we własną wielkość, aby uznać, że coś mogłoby pójść nie tak. Chęć utrzymania podwładnych w niewiedzy i zagwarantowania sobie ich poddaństwa.
I uważał Cassandrę Blackwood za swojego wroga, a jednocześnie jej nie wyeliminował – była mu potrzebna lub łączyło ich na tyle bliskie pokrewieństwo, że ostatecznie nie chciał tego robić.
– Sądzę, że większość ważnych znalezisk była w innych miejscach, ale ten gabinet też oczywiście chcemy zbadać. Przyglądałem się mu z progu, jak sądzę tutaj czasem eksperymentował: pewnie nie chciał niektórych rzeczy robić w Sali bezpośrednio pod budynkiem. Ani w tej, w której krył się filar. – Prawdopodobnie do podziemi dostęp miało kilku jego najbliższych krewnych, a to miejsce uznawał za swój teren… i nie chciał tutaj szczególnie pewnej kobiety. Dowiemy się jednak na pewno dopiero, kiedy wszystko zbadamy dokładniej.
Wycofał się o dwa kroki, dając Thomasowi pole. Lecie zaproponowałby ustawienie pieczęci, ale Figg zajmował się i klątwołamaniem, i pieczętowaniem, Shafiq nie zamierzał więc się wtrącać. Obserwował jego poczynania bez słowa, nie chcąc go rozpraszać, sięgnął jednak po różdżkę, w razie potrzeby gotów na szybkie wyczarowanie tarczy ochronnej.
Nic się nie stało, kiedy palce Thomasa musnęły ścianę. Klątwa nie uaktywniła się. Nie zareagowała także wtedy, kiedy szczur – kamień wyrwał się z dłoni Thomasa i przemknął przez przejście, naciągając sznurek. Nie wyglądało na to, aby szczura spotkało coś złego: jeśli w środku były jeszcze jakiekolwiek pułapki, to nie w pobliżu drzwi albo szczur ich nie uaktywnił.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#12
20.08.2024, 01:08  ✶  
- To nigdy nie może być proste zadanie - mruknął pod nosem i zaraz dodał z chytrym uśmieszkiem - I dobrze, bo inaczej nie byłoby w tym ani krztyny frajdy - przysłuchiwał się opowiadaniu Shafiqa na temat tego całego kompleksu. Westchnął odnosząc nieprzyjemne wrażenie, że im bardziej ukryte pomieszczenie tym gorsze znajdą tutaj rzeczy - chciał by się mylić, ale przez ten cały czas miał wrażenie, że poza stęchły powietrzem i zapachem butwiejącego drewna czuje również swąd czarnej magii, może niezbyt wyrazisty ale jednak nadal obecny.
Szarpnął za sznurek i popatrzył jak szczur wraca do nich całkiem zdrowy, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Machnął różdżką, aby przemienić go ponownie w nieożywiony przedmiot, nie był mu dłużej potrzebny, a wałęsający się tu szczur mógłby zniszczyć niektóre odkrycia archeologiczne.
- Skoro szczur przeszedł to nie powinno być w niej bariery krwi - mruknął do siebie.
Przyglądał się ścianie starając się odnaleźć choćby ślad runy utrzymującej daną barierę, ale jedno określenie, które przypasował do Blackwooda Cathal sprawiło, że była to tylko forma upewnienia się. Paranoik nie umieściłby runy na zewnątrz bariery.
- Mam nadzieję, że w razie czego Inny szybko tu dotrze - mruknął jeszcze nim zrobił jedyną rzecz która mu pozostała do zrobienia. Nabrał głęboki oddech i ruszył przed siebie, aby dostać się do środka bariery. Jeden krok, niewielki, tak żeby móc się tam znaleźć po drugiej stronie i rozejrzeć. Chciał ocenić co znajdzie, czy miejsce to było dodatkowo naszpikowane pułapkami czy też nie.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#13
21.08.2024, 09:52  ✶  
Była tu jedna z sal, w której stały się rzeczy, które sprawiły, że zapach popiołu wżarł się w ściany i nie przeminął nawet po setkach lat, słaby, ale wciąż ledwo wyczuwalny. Znajdował się tam filar, którego moc mogły przebudzić krew i energia, a wokół niego spoczywały wciąż szczątki tych, którzy albo stali się ofiarami dla jego magii, albo próbowali go wykorzystać – pogrzebani pod ziemią od wieków. To nie było jednak to pomieszczenie. Do niego nie dopuszczał ludzi spoza stałej ekipy, a według lakonicznych informacji przekazanych Shafiqom i Ministerstwu Magii ci ludzie zginęli w katastrofie i nie znaleziono na razie dowodów na to, że działa tam jakakolwiek magia. Cathal, Leta, Nell i Ginewra wiedzieli, co się prawdopodobnie stało… i dlatego Cal milczał.
Może odrobinę z obawy, że ktoś spróbowałby powtórzyć wyczyn Blackwooda, chociaż bardziej chodziło o to, aby ktoś nie wpakował się mu z butami w badania.
W tym pomieszczeniu spodziewał się więc różnych rzeczy, ale raczej niczego gorszego niż tam. Inaczej pewnie staliby tutaj z całym zespołem, w napięciu czekając aż Thomas przełamie klątwę. Nie oznaczało to jednak, że Cathal zamierzał zaniedbać środki ostrożności (czy ogólnie podstawowe zasady prowadzenia magicznych badań archeologicznych) i po zdjęciu przekleństwa po prostu wpakować się do środka na ślepo…
– Ja też przeszedłem – przypomniał. – Zdjąłem pieczęć, zajrzałem do środka. Ale kiedy za mną próbowała przejść Nell, odrzuciło ją, a potem to samo spotkało Letę, kiedy usiłowała zbadać to zaklęcie… Nie wchodziłem w głąb, bo nie chciałbym uruchomić czegoś, co zawaliłoby całe podziemia.
Może to był zbytek ostrożności, ale raz już coś takiego skończyło się tragicznie.
Thomas przestąpił w ślad za szczurem. Zaklęcie, ciążące na przejściu, nie zadziałało – prawdopodobnie więc faktycznie Augustus chciał powstrzymać od wejścia do środka konkretnie kobiety. W środku panowały nieprzeniknione ciemności – brakowało okien, a jeśli jakieś zaklęcia kiedyś imitowały tutaj światło dnia, to dawno przeminęły i Figg musiał użyć magii, aby cokolwiek zobaczyć. Było to pomieszczenie bardzo zniszczone, zapewne najpierw przez katastrofę, która pogrzebała wioskę, a potem przez upływ czasu. Niemal puste i chyba takim musiało być zawsze. Na ścianach mógł dostrzec różnego rodzaju runy i pieczęcie – te drugie nie wyglądały jednak raczej jakby miały uruchomić jakąś pułapkę czy były niebezpieczne i większość z nich uszkodziły drobne pęknięcia na ścianach, nie pełniły więc już swojej roli.
– Runy umieszczone na murach w przeważającej mierze mają chronić i wspomagać magię – padło gdzieś z tyłu, chociaż Cathal nie pakował się za nim, by nie zderzyli się w progu. – Dlatego zakładam, że tu eksperymentował, pewnie to były nie tyleż zabezpieczenia przed gośćmi, ile gdyby coś wymknęło się spod kontroli.
Resztki mebli – chyba kiedyś pod ścianą ciągnął się tutaj blat, ale się zawalił, mogły znajdować się tu też jakieś pozostałości po narzędziach albo zapiskach, ale Thomas nie widział dobrze drugiego krańca pomieszczenia. Podłoga była pokryta kurzem, gdzie niegdzie drobinami kamieni, które spadły z sufitu, ale na niej też wyryto różne kręgi, zapewne mające właśnie chronić kompleks oraz obecne w środku osoby, gdy czarowano.
Na pierwszy rzut oka problemem faktycznie było głównie zabezpieczenie, które odstraszało kobiety.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#14
22.08.2024, 03:06  ✶  
Poczuł się w miarę bezpiecznie w momencie kiedy przekroczył barierę i nic mu się nie stało, nawet nie aktywował żadnej pułapki tuż po przejściu. Jak na badanie podziemi było to dość szczęśliwym trafem, ale teraz bał się poruszyć jakby w obawie, ze całe szczęście na dzisiaj wykorzystał właśnie na ten czyn sprzed chwili i teraz cokolwiek nie zrobi bezprzemyślenia to będzie skazany na porażkę. Dobrze, że nie miał w zwyczaju czynić rzeczy bezmyślnych - a przynajmniej nie podczas eksploracji wykopalisk.
- Teraz mnie ostrzegasz przed czymś takim?! - krzyknął przez ramię w stroi Cathala, który został pod drugiej stronie bariery. Po prawdzie to nie był jednak zaskoczony jego słowami, samemu podejrzewał również czegoś podobnego, dlatego nie pchał się od razu głębiej w pomieszczenie, chciał je najpierw odpowiednio zbadać. Do tego jednak potrzebował światła, bo nie był w stanie dojrzeć nawet czubka własnego nosa. Uniósł różdżkę i szybkim lumom maximą wyczarował kulę światła, którą posłał pod sufit.
Teraz mógł zabrać się za oględziny tego miejsca. Całe to pomieszczenie wyglądało jak stary warsztat magiczny, zaskakująco dużo tutaj było run i pieczęci zdobiących ściany, kilka z nich rozpoznał niemal natychmiast. Wszystko to wyglądało jakby nie tylko miało odpychać innych, ale również utrzymywać całą magię wewnątrz pomieszczenia - wzdrygnął się, odebrał nieprzyjemne uczucie, że cokolwiek co tutaj się działo nie było to nieszkodliwe nikomu wynajdywanie nowych zaklęć na wyczarowywanie bukietów kwiatów czy na podgrzewanie zimnych tostów. Westchnął i kucnął, aby dokładniej zbadać podłogę. Może bardziej obawiać się powinni nie tego kto może tu wejść, ale co może stąd wyjść? Pomieszczenie wyglądało na zwyczajne do bólu - jeśli pominąć te wyżłobienia w podłodze i "ozdoby" na ścianach, któĻre jasno wskazywały, że nie było to takie zwyczajny pokój.
- Na to wygląda, że masz rację, na pierwszy rzut oka nie wydaje się, jakby tu były pułapki. Daj mi jeszcze chwilę - odezwał się i wyciągnął ze swojej torby pędzelek. W kilku miejscach wokół siebie, szukając na podłodze śladów, które wskazywałyby na to, że znajdując się tu jakieś pułapki, ni wyglądało na to, żeby coś tutaj umiejscowił, jednak kręgi w podłodze stały się nieco wyraźniejsze. Będzie musiał je potem zbadać. Westchnął i przymknął na chwilę oczy, jakby posługując się jedynie nosem chciał wybadać sytuację. Przypominały mu się słowa swojego dawnego mentora w łamaniu klątw: gdy nie jesteś czegoś pewny zaufaj swojemu losu, jeżeli coś śmierdzi to nie jest bezpieczne. Tutaj poza zatęchłym zapachem kurzu nie było zbyt wielu zapachów - powoli i ostrożnie przestąpił dwa kroki wgłąb pomieszczenia, robiąc nieco miejsca dla Shafiqa. Za pomocą różdżki wyznawał magiczne linie, które wskazywały gdzie jest bezpiecznie żeby stanąć. Na spokojnie zmieściłyby się tu teraz cztery osoby, co prawda stałyby blisko siebie jak pingwiny na mrozie, ale by się zmieścili. - Zapraszam do środka - krzyknął jeszcze nim pochłonęły go runy widoczne na ścianie. Wyciągnął z torby notes i zaczął go wertować sprawdzając jednocześnie runy i pieczęcie ze ściany. Niektóre były znajome, niektórych wcale nie rozpoznawał dlatego też zaraz zaczął je przerysowywać.
- Nie chciał, żeby wykryto co tutaj robi, poza odpychaniem kobiet zadbał również o tłumienie magii, gdyby te pieczęci były nienaruszone stojąc na zewnątrz nikt nigdy by nie dowiedział się, że rzucono tu jakiekolwiek zaklęcie. - wyglądało na to, że faktycznie Blackwood był paranoikiem i to większym niż by się mogło wydawać. Przyglądał się teraz tym nienaruszonym pieczęciom i runom, wszystko wskazywało, że to one odpowiadały za barierę, która w obecnej formie chyba nie była już kompletna.
- Będę się ich pozbywać teraz, tak tylko ostrzegam jak byś wolał udać się w nieco bardziej bezpieczne miejsce - odczekał chwilę dając Shafiqowi moment, jeśli zdecyduje się opuścić komnatę, a potem zabrał się do pozbywania się run.

Rozproszenie - pozbycie się run
Rzut Z 1d100 - 72
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 31
Akcja nieudana
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#15
22.08.2024, 21:21  ✶  
– Nie są aktywne – uspokoił go Cathal. – I to układy ochronne. Żaden z nich nie był niebezpieczny, miały zadbać, aby Augustus przypadkiem nie zawalił podziemi.
…co i tak zdołał zrobić. W inny sposób.
Choroba, defekt, towarzyszący dziedzictwu Gauntów, nie raz utrudniała mu życie. Nudził się łatwo, nie znosił przez nią powtarzalności, zdarzało się, że tracił skupienie w nieodpowiednich chwilach, bo umysł podsuwał bezużyteczne informacje, a niektóre wspomnienia powracały natrętne niby muchy. Bywały jednak chwile, w których okazywała się błogosławieństwem. To była jedna z nich – Cathal zajrzał tylko do środka i w jego pamięci na dobre zapisało się, jak wyglądały ściany. Mógł popracować nad runami i odszukać znaczenie tych, które nie przetrwało w księgach.
Cathal postąpił krok na wezwanie Thomasa i znalazł się na progu pomieszczenia. On też uniósł różdżkę, rozświetloną lumos, tak że teraz pomieszczenie stało się jaśniejsze. Nie odezwał się od razu: jego wzrok powędrował odruchowo ku runom, a umysł zaczął natychmiast podsuwać ich odpowiedniki z ksiąg… a przynajmniej niektórych z nich.
– Nie musisz się tym zajmować. Lepiej skup się na klątwie na wejściu – rzucił. Thomas znał się na pieczęciach, na znaczeniu run niekoniecznie, nie musiał więc wiedzieć, że zaiste, w tym lokum, służącym do eksperymentów lub ćwiczeń, nie pojawiły się żadne „podejrzane” znaki, a jeśli nawet – czas i katastrofa uszkodziły je już na tyle, że straciły swoją magię.
Co innego drzwi.
Doświadczenie klątwołamacza podsuwało kilka podobnych przekleństw, a także to, że istniały zabezpieczenia, które miały powstrzymać konkretne osoby przed wejściem do pomieszczenia. Zwykle skłaniały do wyjścia samodzielnie, tutaj jednak to zmodyfikowano. Zapewne Figg, ze względu na to, jak długo pracował w tym zawodzie, mógł je przełamać za pomocą magii rozpraszającej – i pomocne mogły być świece, często używane przy różnego rodzaju rytuałach. Na całe szczęście umiała je wytwarzać jego siostra, a i Cathal miał przy sobie parę, które zabrał od Alehei, na wypadek gdyby Thomas ich potrzebował (chociaż wiedział, że ta będzie na to straszliwie narzekać).
– Nigdy się nie wybieram – powiedział stanowczo, a jego wzrok stał się nieco chłodniejszy. Ani nie zamierzał zostawiać w podziemiach samego kogoś spoza ekipy, ani ryzykować, że coś pójdzie nie tak. Klątwołamaczem nie był, ale na rozpraszaniu znał się bardzo dobrze, bo ta magia była przydatna, gdy czołgałeś się w po starożytnych ruinach. Wolał być na miejscu, gotów w każdej chwili do rozproszenia magii.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#16
23.08.2024, 00:44  ✶  
- Teraz nie wiem co byłoby gorsze, fakt, że podziemia te zostały uszkodzone zębem czasu, czy jednak przed śmiercią na tyle dziwaczne i silne eksperymenty prowadził, że zniszczył niektóre z pieczęci chroniących to miejsce - burknął pod nosem, w sumie nie zastanawiał się aż tak bardzo nad tym, bo tez nie było mu to do niczego potrzebne. Fakt był taki, ze nie wszystko tutaj działało, dlatego też z rozwikłaniem danego problemu powinno pójść nieco szybciej. Odetchnął głęboko i zakończywszy notować nieznane sobie wzory do notatnika schował go i zerknął na Cathala.
- Wiem, ale lubię znać odpowiedzi na dręczące mnie pytania - obdarzył go uśmiechem, zawsze tak robił w przypadku napotkania nowych rodzajów pułapek czy nieznanych mu run i pieczęci. Lubił zanotować sobie wszystko dokładnie, naszkicować wzory, aby móc potem poświęcić się badaniom nad danym tematem. Przecież w tym zawodzie jeżeli nie rozwijasz się cały czas w końcu skończysz jako eksponat dla innych jak nie postępować w niektórych przypadkach. No i dodatkowo Thomas nie lubił brodzić po omacku, potrzebował odpowiedzi i wiedzy - ślęczenie w księgach i starożytnych zwojach dawało niemal taki sam dreszczyk emocji jak łamanie klątw i rozbrajanie pułapek w terenie, a już szczególnie gdy rozwiązywał zagadkę.
Przyglądał się zawartości ściany jeszcze przez dłuższą chwilę nim ułożył torbę na ziemi i zaczął w niej grzebać. Wyciągnął kilka świeczek i ocenił je w słabym świetle czarów rozświetlających. Dobrze, że Nora miała dryg do wykonywania takich rzeczy, bo on sam za grosz talentu do tego nie posiadał. Przy pomocy kredy narysował wzór*, w którego centralnej części postawił jedną ze świeczek i resztę dokoła wzoru.
- Jak coś pójdzie nie tak to nie zdążę tego powiedzieć, więc: "a nie mówiłem?" - rzucił żartem, im bardziej robił ser nerwowy tym mocniej odczuwał potrzebę do żartowania, czasami jednak te żarty były niezwykle niskich lotów - niczym jaskółki przed deszczem.
Odwrócił się do miejsca odprawienia rytuału, usiadł ze skrzyżowanymi nogami i po kolei odpalił świeczki, poczynając od tej w środku a póżniej od tej na prawo i zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Cały czas nucąc pod nosem mantrę rytuału. Powtarzając ją raz po raz o patrząc jak wosk ze świeczek skapuje na narysowane przez niego wzór.
Nie liczył czasu, który minął od opalenia świeczek, liczył ile razy powtórzył mantrę, po trzydziestym szóstym razie podniósł się i rzucił zaklęcie rozpraszające w stronę pieczęci widniejących nadal na ścianie w całości.


Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 73
Sukces!

---
*O taki wzór: klik
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#17
24.08.2024, 23:35  ✶  
Shafiq był niemal pewny, że zabezpieczenia straciły swoją moc ze względu na czas oraz popękanie części run w wyniku trzęsienia ziemi, do jakiego tutaj doszło. Nie uznał jednak za stosowne wdawać się teraz w dywagacje na ten temat, bo i nie sądził, żeby akurat to miało wielkie znaczenie. Powściągnął pewne zniecierpliwienie: chciał, by zdjęto klątwę, a chociaż sam był osobą, która pragnęła odpowiedzi i w teorii powinien doskonale rozumiem, to… po prostu nie był sympatycznym człowiekiem. Jakiekolwiek pozytywne emocje wywołała w nim zaledwie garstka ludzi, wokół większości był obojętny, a nawet jeżeli mieli jakąś tam odrobinę sympatii, to na ogół własna praca była dla niego znacznie ważniejsza. W jego oczach Figg był specjalistą godnym szacunku, ale od klątw i pułapek, ewentualnie pieczęci (ta wszechstronność zresztą skłoniła Cathala do proszenia właśnie Thomasa o przyjęcie zlecenia, on mógł tu łatwo wejść i ocenić, czy da się łamać klątwę bezpiecznie), w runy i historię nie powinien się mu wtrącać.
Ugryzł się jednak w język, zmuszając do okazania cierpliwości.
Cierpliwość była przecież bardzo ważna w tej robocie.
Zmilczał więc, a i potem stał w ciszy, nie chcąc przeszkadzać specjaliście w pracy. Palce zaciskał na różdżce i śledził wejście uważnie, bo miał do czynienia z wieloma klątwami, owszem, ale wiedział o nich głównie to, że bywały szalenie niebezpieczne i że mogły zadziałać w nieprzewidywalny sposób. Kto wie, co stałoby się, gdyby Thomas popełnił jakiś błąd? Na całe szczęście, Figg udowodnił, że był ekspertem w swojej dziedzinie, i chociaż przekleństwo nie należało raczej do tych standardowych, jakie teraz się spotykało, to zdołał je złamać. A przynajmniej tak mu się zdawało: zaklęcie rzucił całkowicie poprawnie, a świecie na koniec rytuału zapłonęły jaśniej, dopaliły się w szybkim tempie i wygasły, pozostawiając ich w ciemnościach, zaś po drzwiach przemknęło jakby wyładowanie i błękitne iskry, które też szybko zgasły. Wszystko wskazywało na to, że Thomas zdołał osiągnąć cel.
– Czy powinienem teraz zawołać Nell albo Letę, żeby sprawdzić, czy jeżeli tu się zbliżą, odbiorą kolejną lekcję latania? – spytał Cathal, znów rozpalając czar lumos. Po jego wargach przemknął uśmiech, jakby myśl o tym, że któraś z kobiet znowu zaliczy taki lot, do pewnego stopnia go bawiła. Cóż… tak już z nimi było, że wspierali się, ale też nawzajem mocno grywali sobie na nerwy i chyba póki wiedział, że nic im nie grozi, to taki lot uznałby za całkiem zabawny.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#18
26.08.2024, 00:21  ✶  
Do ostatniej chwili Thomas nie był w stu procentach pewny czy jego działania spotkają się z odpowiednim rezultatem. Pięknem łamania kła†w i głównym niebezpieczeństwem był fakt, że nie była to nauka ścisła jak eliksiry, tutaj musieli też zaufać swojemu przeczuciu i umieć zaryzykować, żeby osiągnąć zamierzone skutki. Już kilka razy widział co dzieje się z takimi jak on, gdyby okażą strach wobec łamania klątwy. A zawsze istniał ułamek szansy, że mimo wykonania wszystkiego perfekcyjnie to magia w swoim kaprysie zadziała w chaotyczny sposób - ten dreszczyk emocji był jak pikowanie na miotle na smoka (nie żeby wiedział jak to jest, nadal miał problemu z dużymi wysokościami). Być może to dlatego skierował się do łamania klątw, większość z nich była do rozwikłania pod ziemią.
Od adrenaliny aż szumiało mu w uszach, a na ustach wykwitł szeroki uśmiech, udało się, kolejna klątwa zdjęta bez żadnych większych problemów. Lubił ten przypływ satysfakcji, kiedy wszystko poszło tak jak zaplanował. No może nie do końca tak jak zaplanował, ale podejrzewał, że nawet gdyby wyczarowali tutaj pochodnie to i one by zgasły - nie warto było gdybać.
Odwrócił się w stronę światła i zarazem Cathala i samemu również zapalił swoją różdżkę, żeby zrobiło się nieco jaśniej w pomieszczeniu. Śladów po pieczęci na ścianie próżno było szukać, a przynajmniej tych, które były całe zanim Figg zaczął swoją pracę. Trochę w sumie czuł się rozczarowany, co prawda wiedział, że idzie tu złamać jedną klątwę, ale nie miał pojęcia, że tak szybko się z tym upora - chciał nieco dłużej ponownie czuć ten dreszczyk związany z łamaniem klątw.
- Cóż, na nas i tak ta bieda nie działała, więc potrzebujemy, żeby ktoś ją dla nas sprawdził - odpowiedział i zapatrzył się chwilę na ścianę i wejście do tego pomieszczenia. - Wydaje mi się, że będą już bezpieczne, nie wyczuwam aby coś jeszcze broniło tego pomieszczenia - odpowiedział zgodnie z prawdą i powrócił spojrzeniem do Shafiqa. Dobrze wiedział, że wraz z potwierdzeniem uporania się z przeklętą barierą jego czas tutaj dobiegał końca, ale przecież nic nie trwa wiecznie, a znając Cathala to jeszcze nie raz w przyszłości trafi się mu coś do roboty dla Thomasa.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#19
27.08.2024, 09:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2024, 09:15 przez Cathal Shafiq.)  
Żaden z nich nie wiedział, że roboty dla Thomasa mogą zacząć się trafiać zaskakująco często, bo wraz z sierpnia Leta Crouch po kłótni z Cathalem o próbę uruchomienia filarów zniknie z wykopalisk i z Wysp. Pozostawiając go z konkluzją, że ufać nie można już nikomu - nie żeby był tym zaskoczony, ale i tak tkwił ten drobny element poczucia zdrady i złości - i bez klątwołamacza. A chociaż o takich w Anglii nie było aż tak trudno, to problemem było już znalezienie kogoś, kto na pewno będzie trzymał gębę na kłódkę, na czym Cathalowi w wypadku tych wykopalisk szczególnie zależało.
Chwilowo jednak Shafiq faktycznie wezwał Nell Bagshot - drobna blondyneczka zrobiła awanturę, że chcą tu z niej zrobić królika doświadczalnego, ona się domaga za to dodatku za pracę w ciężkich warunkach, i że jakby Jamila przebrać w sukienkę, to na pewno też dałoby się sprawdzić, czy wszystko już dobrze - po czym przemaszerowała przez przejście. Zanim Cathal zdążył na wszelki wypadek rzucić na nią zaklęcia ochronne.
Potem zemdlała. Wyjątkowo malowniczo.
Potem okazało się, że Nell wcale nie zemdlała, tylko udawała, zła za wykorzystywanie jej jako obiektu testowego, co z kolei sprawiło, że Cathal musiał wykorzystać wszystkie pokłady opanowania, aby nie udusić jej na miejscu. Nell w tym mdleniu była bowiem wyjątkowo przekonująca i gdyby był starszy, mógłby doznać chyba zawału serca, że właśnie uszkodził członkinię ekipy.
Było jasne, że pokłócą się o to później, jak zdarzało się im kłócić tysiące razy wcześniej, odkąd poznali się jeszcze jako dzieci, których matki łączyły przedziwne więzy. Shafiq wolał jednak odłożyć to na chwilę, gdy zostaną sami.
Potem pozostawało już tylko wydostać się z powrotem na powierzchnię, podpisać papiery i przekazać wynagrodzenie z rąk do rąk. Dalsze prace w sali póki co miały przebiegać bez udziału Thomasa.
Gdy odchodził do punktu aportacyjnego, mógł jeszcze usłyszeć ich podniesione głosy - nim te umilkły, zapewne pod wpływem wyciszającego zaklęcia.
Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (3979), Thomas Figg (3028)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa