• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[08/1972] Coco Jambo i do przodu - Albert & Elliott

[08/1972] Coco Jambo i do przodu - Albert & Elliott
Sexy Bailiff Superstar
just get a grip and scratch this mercy off like lice
real love's unforgiving
Dojrzały mężczyzna słusznego wzrostu 165 cm, zazwyczaj poruszający się w butach dodających mu dobre dwa cale. Jego posiwiałe włosy wciąż błyszczą dawnym brązem, podkrążone oczy — czernią. Pachnie palonym tytoniem, skórą i drzewem sandałowym.

Albert Rookwood
#1
19.09.2024, 00:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2024, 00:42 przez Albert Rookwood.)  
Gabinet Elliotta Malfoya, Ministerstwo Magii
Albert Rookwood & Elliott Malfoy

Nerwowo stukał palcami w podłokietnik krzesła, na którym siedział już dobre dwie godziny. Gabinet Elliotta był prawdopodobnie jedynem miejscem, w którym nie śmiał zapalić papierosa i absolutnie nienawidził upierdliwej frustracji, którą to w nim wywoływało. Oblizał wyschnięte wargi równie wyschniętym językiem, starając się zmusić samego siebie do pozostania na miejscu. Kwestia zajętych ruchomości właściciela zbankrutowanej firmy odzieżowej może i już była przedyskutowane, dokumenty może i już zostały podpisane, ale, kurwa, nie mógł teraz po prostu spierdolić przez to, że miał za słabą wolę, żeby wytrzymać chwilę bez fajki.
– Jest jeszcze jedna sprawa, która myślę, że mogłaby cię zainteresować – powiedział po chwili milczenia, uśmiechając się zaskakująco promiennie, jak na kogoś z tak zapadniętymi oczami i zachrypłym głosem.

Niemalże teatralnym gestem przygładził kolorowy krawat (w ziejące ogniem czerwone smoki) i kontynuował, ze spojrzeniem wbitym twardo w oczy młodego Malfoya:
– Jak zapewne dobrze wiesz, niedawno do mojej rodziny dołączył topowy specjalista w dziedzinie magipsychiatrii. Z zaufanych źródłem wiem, że miewa on ostatnio pewne problemy z utrzymaniem komfortowej objętości kapitału płynnego, którym dysponuje. – Odruchowo sięgnął prawą ręką do ust i, nie znalazłszy nic pomiędzy wargami, równie odruchowo przetarł nos wierzchem dłoni. – Ale mogę zapewnić cię, że jego żądza wiedzy i filantropijne pragnienie rozwoju naszej wspaniałej instytucji Lecznicy Dusz z każdym dniem jedynie rośną. Myślę, że jest blisko, bardzo blisko przełomu. Na samiutkim jego progu. Potrzebuje tylko lekkiego popchnięcia, aby stać się rombem. Czy chciałbyś wspomóc przyszłą wschodzącą gwiazdę? I nie mam na myśli pieniędzy. Matka jedna wie, że ja pieniędzy nie potrzebuję. Potrzebuję twojej wiedzy.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#2
19.09.2024, 01:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2024, 01:30 przez Elliott Malfoy.)  
Nie był przesadnym fanem torturowania swoich współpracowników, ale cierpliwe przyglądanie się jak nikotynowe uzależnienie pożera niewielką ilość samokontroli jaką dysponował w swoim żywocie Albert Rookwood, było nie lada rarytasem. Na pewno było o wiele bardziej interesujące od historii kolejnego, żałosnego nieszczęśnika, skrzętnie spisanej w rachunku strat na dokumentach spiętych w plik. Właściciel firmy odzieżowej był tylko kolejnym segregatorem, który miał wylądować na półce gabinetu. Elliott naprawdę nie rozumiał dlaczego ci ludzie brali się za sprawy, z którymi nie potrafili sobie poradzić. Zaniedbane płatności, rosnące długi, źle rozplanowany biznes. Nie dość, że człowiek na tym tracił to jeszcze czas istotnych urzędników państwowych był marnowany. Malfoy wyczekiwał momentu, w którym dostałby na biurko sprawę kogoś, kto faktycznie postanowił zawalczyć, aby igrać z systemem.

Nie odezwał się do Alberta, gdy ten zechciał poruszyć kolejny temat. Odłożył jedynie teczkę z przedyskutowaną sprawą na bok biurka i rozsiadł się w krześle, unosząc jedną brew, sygnalizując tym, że mężczyzna może kontynuować.

Chłodne spojrzenie Elliotta nie zmieniło się pod naciskiem wzroku Rookwooda. Wysłuchał jego zawoalowanych i grzecznościowych wypowiedzi w całości i nie zmienił podczas tego kamiennego wyrazu twarzy, zastygłwszy w neutralności.

- Perseusz jest nieoszlifowanym diamentem, jeżeli to masz na myśli poprzez 'romb'. Aktualna sytuacja, która podcina skrzydła jego kariery nie jest w żaden sposób dobra dla dalszego rozwoju Lecznicy - zgodził się, sygnalizując tym samym, że rozumie do czego zmierza drugi mężczyzna.

- Jeżeli beneficjentem wsparcia dla przyjaciela i jego rodziny ma być również Lecznica Dusz oraz, co za tym idzie, nasza społeczność, która może zyskać na rozwoju tej dziedziny, nie widzę przeciwskazań, aby wesprzeć takowe przedsięwzięcie. Rozumiem, że rozmawiamy o chęci charytatywnego wsparcia dla rozwijającej się odnogi magimedycyny?

Nie dodawał nic więcej, czekając aż Albert podzieli się dalszą częścią pomysłu i odpowie na zadane pytanie.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Sexy Bailiff Superstar
just get a grip and scratch this mercy off like lice
real love's unforgiving
Dojrzały mężczyzna słusznego wzrostu 165 cm, zazwyczaj poruszający się w butach dodających mu dobre dwa cale. Jego posiwiałe włosy wciąż błyszczą dawnym brązem, podkrążone oczy — czernią. Pachnie palonym tytoniem, skórą i drzewem sandałowym.

Albert Rookwood
#3
19.09.2024, 14:43  ✶  
Jego usta na ułamek sekundy wykrzywiły się w wybitnie kpiącym grymasie - Perseusz jest nieoszlifowanym diamentem? Nie, ta pizdeczka zasługiwała najwyżej na bycie nieoszlifowanym rombem. Zdecydował się jednak zatrzymać tę obserwację dla siebie i, pokiwawszy jedynie głową z aprobatą, kontynuował entuzjastyczne słuchanie zaskakująco afirmatywnej odpowiedzi Malfoya.

– Oh, oczywiście. Bez wątpienia obaj potrafimy wydedukować, kogo ta inicjatywa docelowo miałaby wspierać – odparł, uśmiechając się sugestywnie, i pochylił się w kierunku Kanclerza. – Mam pewne marzenie. Na szczęście jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i nie interesuje mnie zatracanie się w płonnych mrzonkach. Moje marzenie jest piękne, naprawdę, ale, co ważniejsze, ziścić się może przy odrobinie samozaparcia i sprzyjających okolicznościach. Chciałbym zawiązać dumną, wiarygodną, okraszoną naszymi imionami... – Nie tylko nazwiskami. – ...organizację pożytku publicznego. Myślę, że byłoby lepsze dla nauki i dla Lecznicy, aby zewnętrzny podmiot zajął się przeprowadzaniem akcji charytatywnych i rozporządzaniem funduszami zgromadzonymi za ich pomocą. Jakkolwiek szanuję głęboką ekspertyzę magimedyków w ich specjalizacjach, to sądzę, że brakuje im wiedzy w dziedzinie finansów i marketingu, którą pochwalić możesz się ty.

"I ja. I JA!" - powinien pozostawać skromny. Przynajmniej umiarkowanie.

– Wspólnie moglibyśmy stworzyć coś naprawdę imponującego i... intratnego. Bez uciążliwego podatku od darowizn ucinającego zyski i z prawem do nieodpłatnej reklamy w publicznych mediach bylibyśmy niepowstrzymani w naszej misji rozwoju szlachetnej sztuki leczenia udręczonych umysłów. Mógłbym zapytać mojego świeżo upieczonego bratanka o to, czego najbardziej potrzebuje. Mógłbym przedyskutować z nim plany na badania nowoczesnych technik leczenia, wymagających zapewne zróżnicowanego i kosztownego wyposażenia, być może zasugerować mu pewne substancje, na rozpowszechnieniu stosowania których mógłby się skupić. Opcji jest mnóstwo, wszystkie tylko czekają na to, żeby się nimi zainteresować. Ale najważniejsze... – Uśmiechnął się znowu, tym razem dziwnie frywolnie. – Najważniejsze, że Perseusz byłby przeszczęśliwy. Dzięki naszemu poświęceniu w końcu zyskałby pełną wolność, o której inaczej mógłby najwyżej pomarzyć. I to nie w taki sposób, jak ja. Ufam, że wiesz, że on nie jest zdolny do marzenia w ten sposób.
Perseusz sam sobie nie poradzi, przyjaciel sam sobie nie poradzi. Potrzebuje jego pomocy!
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#4
19.09.2024, 22:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2024, 23:13 przez Elliott Malfoy.)  
Kpiący uśmieszek nie umknął czujności Elliotta. Wyćwiczony od najmłodszych lat, aby śledzić każdą, najmniejszą zmianę na twarzy rozmówcy, nawet nie mrugnął kontynuując obserwację; ton też był istotny, ale Malfoy wierzył, że Albert musiał układać sobie w głowie niektóre z wypowiedzi jeszcze przed spotkaniem, albo przynajmniej przemyśleć ogólną treść. Głównie dlatego niewielkie grymasy i zmiany na twarzy tak bardzo rzucały się w oczy. Swoje wypowiedzi można było rozplanować, ale gdy odpowiedź na nie była niespodziewana lub nie wzięta pod uwagę, wtedy można było dojrzeć cień lub absolutną iluminację faktycznych intencji. Elliott nie był też nierozsądny, zdawał sobie sprawę, że ludzie nie analizowali rzeczywistości tak samo dogłębnie i paranoicznie jak on sam, ale też nie mógł zakładać, że nie robili tego w ogóle.

Aprobata Rookwoda wydała mu się tak samo sztuczna, jak fakt, że ten chce bezinteresownie organizować pomoc dla umysłowo niestabilnych czy niedomagających; ostatecznie założył, że Albertowi nie zależało aż tak bardzo, aby ukryć przed nim swe prawdziwe myśli i intencje. Ludzie w jego wieku miewali to do siebie, że ich konserwatywne poglądy wylewały się nie tylko w słowach, ale też spojrzeniach, gestach, przede wszystkim, czynach.

Skinął głową zgadzając się ze stwierdzeniem o beneficjentach inicjatywy; oczywiście miały to być ich kieszenie i, ewentualnie wyremontowane drzwi w Lecznicy Dusz.

Pozwolił sobie na niewielkie zmarszczenie idealnie ukształtowanych, jasnych brwi i wygiął usta w grymasie, który miał zahaczac o uśmiech; w niewielkich zmarszczkach tworzących się na skórze okalającej kości policzkowe widniały ślady politowania, które szybko zniknęły, ustępując miejsca grzecznosciowemu rozbawieniu.

- Nie musisz w ten sposób naciskać na użyteczność moich umiejętności i wiedzy, zdaję sobię sprawę z tego jakim są atutem. Wydaje mi się, że już w pierwszych zdaniach zostały odpowiednio zarysowane, a co więcej, nie powinno się aż tak mocno naciskać na cudze zalety absolutnie ignorując swoje własne. Balans wprowadza atmosferę szczerości i powagi, odrzuca przypadkową satyrę pompatyczności - ton ich rozmowy był niesamowicie mało bezpośredni, więc wypowiedział się na temat dziwnego rodzaju podlizywania się, jaki demonstrował Rookwood, utrzymując tę konwencję.

Zdecydował się na tak pewny ruch, głownie dlatego że Perseusz mógł mieć charakterystyczne usposobienie, mógł też zapraszać wątpliwego statusu krwi cyrkowców na wesele pełne czystokrwistych bufonów, ale był tez jego przyjacielem. Dzielili sekrety i Elliott czuł, że obrażanie go w taki sposób w jego towarzystwie jest conajmniej nietaktowne. Głównie dlatego przymrużył odrobinę oczy, obniżając wcześniej uniesione brwi.

- Zdaję sobie sprawę z ograniczeń Percy'ego w tematach finansowych i prawnych, nie są to jego dziedziny, więc się nimi nie zajmuje. Dobrze pokierowani marzyciele mogą osiągnąć sukces, którym owocnie podzielą się z tymi, którzy ich wspierali. - odparł, wciąż nie ruszając się na krześle. Zastygł w bezruchu, pozwalając twarzy odgrywać główną rolę, chociaż nic w jego ułożeniu nie sugerowało, że czuł się niekomfortowo, wręcz odwrotnie, pozostawał w pewnej pozycji.

- Myślę, że obydwaj powinniśmy z nim porozmawiać, wolałbym być obecny przy tego typu dyskusjach. Od razu nadmienię, że nie chodzi tu o brak zaufania, a o podtrzymywanie dostępności informacji w momencie ich przekazywania. Skoro mamy działać we trójkę, przynajmniej na początku, dobrze będzie porozmawiać o warunkach, na jakich postawimy tę inicjatywę. Jak sam już powiedziałeś, w końcu udzielamy tej przyszłej fundacji własnych imion - poruszył ręką po raz pierwszy od początku rozmowy na temat nowego przedsięwzięcia i sięgnął po leżący na kupce po prawej stronie biurka pergamin, z drugiego końca do kawałku papieru podleciało samopiszące pióro.

- Musimy się upewnić, że spełniamy wszystkie wymagania, aby zarejestrować organizację charystatywną i, aby była ona rozpoznana jako takowa, a nie uznana za spółkę o interesie społecznym. Na pierwszym spotkaniu bardzo jasno będziemy musieli wyznaczyć cele oraz tych, którzy mają benefitować z funduszy, uzasadnić, że jest to charytatywne. Proponowałbym, poza rozmową z Perseuszem, zorganizować oficjalne spotkanie z Ordynatorem Lecznicy. - pióro zwinnie przesuwało się po pergaminie, notując słowa Elliotta. Wzrok Malfoya przez chwilę skupił się na ciemnym atramencie zatapiającym się w papierze, aby za chwilę zwrócić się ponownie ku twarzy rozmówcy.

- Co o tym sądzisz? - mieli być wspólnikami i, choć Elliott bywał apodyktyczny, zdawał sobie sprawę, że nie należało jawnie traktować innych z góry. Jeszcze straciliby entuzjazm!


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Sexy Bailiff Superstar
just get a grip and scratch this mercy off like lice
real love's unforgiving
Dojrzały mężczyzna słusznego wzrostu 165 cm, zazwyczaj poruszający się w butach dodających mu dobre dwa cale. Jego posiwiałe włosy wciąż błyszczą dawnym brązem, podkrążone oczy — czernią. Pachnie palonym tytoniem, skórą i drzewem sandałowym.

Albert Rookwood
#5
21.09.2024, 14:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.09.2024, 14:52 przez Albert Rookwood.)  
Pamiętał, jak ucieszyła go perspektywa ślubu Vespery z Blackiem. Spodziewał się, że powiązanie Rookwoodów z tak bogatą rodziną pozytywnie wpłynie na rozmiar ich majątku, jednak ostatecznie pojawienie się Perseusza zdawało się jedynie wysysać z nich pieniądze, jak pijawka wysysała krew. Po jaką cholerę ciągał ciężarną kobietę na wycieczki między kontynentami? Pogorszenie się jej stanu nie było żadną niespodzianką, bardziej przypominało drogą fanaberię.

Wypowiedź Malfoya dotyczącą braku balansu w rozmowie odebrał jako komplement i jako uprzejmą skromność. Upraszanie go o nie szczędzenie pochwał samemu sobie połechtało jego ego. Poczuł się dumny z tego, że aż tak wychwalił mężczyznę, że aż musiał to wyrazić. Uśmiechnął się, niby to speszony.
– To prawda – przytaknął Elliottowi, skinąwszy głową, ale nie powiedział nic więcej, bo nie chciał mu przerywać.

Milczał parę sekund, ważąc w myślach to, czy pierwsza jego rozmowa z Perseuszem na temat organizacji charytatywnej faktycznie powinna być przeprowadzona w towarzystwie Kanclerza. Nie był pewien, w jaki sposób młody cuckoo-doctor zareaguje na jego pomysły i ciężko mu było określić, czy Malfoy pozwoli mu wystarczająco grubo polukrować jego śmiałe propozycje, żeby Black faktycznie łyknął je bez zająknięcia. Wszakże nie wiedział, jak dokładnie wyglądała ich relacja - może spróbują wygryźć go z tego interesu?
– Oczywiście, jak najbardziej rozumiem korzyści z takiego podejścia do sprawy. Określ tylko swoją dostępność i ja zorganizuję nasze spotkanie z moim bratankiem. – Raz po raz podkreślał jakże bliskie i głębokie było powiązanie rodzinne między nimi.

Cmoknął, zastanawiając się chwilę nad ewentualnością zaklasyfikowania ich przedsięwzięcia jako CIC. Szczerze mówiąc, działanie jako spółka o interesie społecznym nie byłoby wcale tak dławiące, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Może i straciliby część potężnych ulg podatkowych, ale przynajmniej nadzór nad ich działaniami byłby praktycznie wyłącznie iluzoryczny. Nie było jednak sensu rezygnować z tych wszystkich korzyści, skoro współpracować miał z jednym z najwprawniejszych oszustów Ministerstwa, wywodzącym się z rodu długiej linii krzyżówek genetycznych mających za cel stworzenie ostatecznego tytana tax evasion.

Zupełnie nie znał Tezeusa Lovegooda, może parę razy zamienił z nim kilka słów na czystokrwistych eventach. Wiedział, że do rozmowy z nim będzie musiał się dobrze przygotować. Na ten moment zupełnie nie potrafił przewidzieć poziomu finansowej wiedzy lekarza, jego wrodzonej ufności oraz jego priorytetów.
– Spotkanie z ordynatorem Leczniczy jest bez wątpienia konieczne, ale dałbym nam chwilę na wystarczająco wyczerpujące opisanie naszych planów, zanim je przeprowadzimy. Z tego, co o nim wiem, przedstawia się go jako osobę niezwykle entuzjastyczną i oddaną nauce, jednak w pewien znaczący sposób... ekscentryczną. To może być wyzwanie.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#6
04.09.2025, 15:33  ✶  
Z natury podejrzliwy, nie zaufał ugodowemu przytaknięciu; lęki w swym apodyktycznym chaosie podsuwały jedynie najgorsze scenariusze - wszyscy chcą cię oszukać, wykorzystać, rzucić pod nogi ojcu, aby pokazać jak bezużyteczny jesteś. Złapał się rzeczywistości spoglądając w oczy rozmówcy, nie unikając koloru tęczówek, nie tonąc w czerni źrenic; ostry kontrast rozłożył się w jego myślach, rozmawiał z człowiekiem o mniejszej wiedzy, ale o ogromnym doświadczeniu, Albert widział i doświadczał rzeczy, które pozostawały dla Elliotta za jedwabnymi zasłonami pozłacanych błyskiem żyrandoli sal bankietowych. Niedokładnie zamaskowane cienie pod oczyma wyciągnięte na wierzch zmarszczkami wieku, ich odcień Elliott mógł podziwiać w lustrze, w zaciszu własnego domu, choć barwa nigdy nie miała być zmieszana z głęboką czernią tych Rookwooda. Pozory były wszystkim na korytarzach ministerstwa, poza nimi stawały się bronią głupców, zadufanych w sobie bufonów, którzy bez przewodnika gubili się wśród brudu Londynu, rozbitych butelek skąpanych w delirium szczyn; Elliott uśmiechnął się do siebie w myślach, przecenienie współgracza wydawało się lepszą strategią niż niedocenienie jego atutów.

- Druga część września, postaram się trzymać dostępne daty w elastyczności - był skory, aby spotkać się jak najszybciej, ale swój wyjazd do Woch, zatonięcie w tomach dziadkowych pamiętników, uważał za obowiązek ku doskonaleniu samego siebie. Kim byłby bez wytchnienia? Bez skupienia na samorozwoju? Na pewno nie Elliottem Malfoyem, którego oczekiwała przyszła rada organizacji charytatywnej.

- Rozumiem, ufam twojej ekspertyzie w tym temacie - przyznał i zrobił to całkiem szczerze - W przyszłych miesiącach będziemy spotykali się z ekscentrycznością o różnym zabarwieniu, od drogiego Perseusza zaczynając, a na Doktorze Lovegood nie kończąc.

Samopiszące pióro uwieczniło nazwisko ordynatora na pergaminie, przystając, harmonizując się z przestojem w wypowiedzi Elliotta.

- Jeżeli jednak zdarzyłoby ci się poruszyć ten temat z Perseuszem w czasie mojej nieobecności, proszę poinformuj mnie jak bardzo byłeś w stanie skupić jego uwagę na faktycznej istocie planu. Wydaje mi się, że w euforii aktualnego momentu, ożenku, może być skupiony na swych prywatnych sprawach ... i wydatkach - krótka, sprawdzająca poziom wiedzy Alberta prośba. Perseusz gubił się w swoich emocjach, pragnieniach, intensywności chwil, można powiedzieć, że ród Blacków miał to do siebie, że z wiekiem tracili zmysły, a jego przyjaciel nie był odstępstwem od tej reguły. Lub zawsze był szaleńcem, a Elliott przyzwalał na jego występki, znajdując komfort w odskoczni od rutyny? Tak czy siak, chciał dowiedzieć się na ile Rookwood odkrył tę naturę; poinformował go też krótko, że dopuszcza prawdopodobieństwo wykluczenia siebie samego ze spotkania z Blackiem.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Elliott Malfoy (1360), Albert Rookwood (1013)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa