• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[17.08.1972, przed północą] Młody, mam dla ciebie zadanie bojowe

[17.08.1972, przed północą] Młody, mam dla ciebie zadanie bojowe
femininomenon
I'm feeling amazing,
I'm fucking amazing;
I'm high as a kite,
I'm sat here picturing you naked

Nie da się Mewy opisać, bo jest metamorfomagiem. Nikt nie wie, jak tak naprawdę wygląda, bo zmienia wygląd jak rękawiczki. Nie tylko wybitnie często podszywa się pod innych, ale też manipuluje aparycją nawet gdy pozostaje przy własnej tożsamości, bo chce w oczach innych utrzymać pewne wrażenie. W jej codziennym wyglądzie da się znaleźć kilka cech wspólnych: azjatyckie rysy, zwykle czarne włosy średniej długości, chłopięcy ubiór. Nosi się - i poniekąd zachowuje - jak bad boy, ewidentnie nie próbując nigdy być damą. Zawsze da się ją poznać po zadziornym spojrzeniu oraz ostrym sposobie wypowiedzi. No i tej bezczelnej pewności siebie.

Maeve Chang
#1
02.01.2025, 14:41  ✶  

17 sierpnia 1972


Maeve Chang & Baldwin Malfoy

Necronomicon, tuż przed północą


Upiorne światło napędzanych magią lamp przed wejściem do Necronomiconu było jak ironiczny żart w jej obecnym stanie, bo w ich blasku wyglądała jak chodzący trup. Maeve stanęła przed drzwiami, zaciskając szczęki z bólu i frustracji, a chłodne nocne powietrze szczypało jej skórę. Krwawienie z nosa udało się zatrzymać zaklęciem, ale pulsujący ból i delikatna opuchlizna przypominały o wszystkim, co właśnie się wydarzyło. Atreus. Jej przeszłość i największy błąd. A teraz? Złamał jej nos, nawet nie wiedząc, że to właśnie z nią miał do czynienia. Wiedziała, że gdyby był świadomy, to ręki by na nią w ten sposób nie podniósł, ale wcale nie niwelowało to irracjonalnej złości. Jej oddech był płytki, a serce biło szybko, jakby ciało nadal walczyło z niewidzialnym przeciwnikiem. W głowie miała chaos, mieszankę gniewu, rozczarowania i bólu, który nie ograniczał się jedynie do fizycznego urazu.

W środku Necronomiconu panował półmrok, rozpraszany jedynie ciepłym światłem świec. Mewa ruszyła w stronę lady, rozglądając się nerwowo. Szukała Lorraine. Potrzebowała jej uspokajającego głosu, dotyku dłoni, spojrzenia, które sprawiało, że wszystko inne wydawało się mniej ważne. Kroki odbijały się ciężko od drewnianej podłogi, w jej głowie dźwięk ten wydawał się niemal ogłuszający. Rozglądała się, ignorując charakterystyczny, lekko zatęchły zapach wieńców pogrzebowych i formaliny, która unosiła się w powietrzu. Nie obchodziło jej to teraz. Potrzebowała Lorraine, jak tonący potrzebuje powietrza. Każda sekunda bez niej zdawała się ciągnąć w nieskończoność.

Zamiast Lorraine, jej spojrzenie napotkało Baldwina, siedzącego samotnie za kontuarem. Jego nonszalancka postawa i pozorny brak zainteresowania otoczeniem wzbudzały w niej irytację i dziwną ulgę jednocześnie. Było coś wkurwiająco pewnego w jego sposobie bycia, jakby nic na świecie nie mogło go zaskoczyć ani poruszyć. Jego sylwetka odcinała się na tle ciepłego światła świec.

- Gdzie jest Raine? - Zapytała wyraźnie niezadowolona, stając tam przed nim z rozwalonym nosem i furią tańczącą w oczach. Oparła się o ladę wyczekująco, acz niecierpliwie; nie chciała jego obecności. Nie chciała nikogo poza Lorraine, ale jednocześnie coś ją tu przyciągało, jakby jego obojętność była antidotum na jej chaos.


I wanna skin you alive
I wanna wear your flesh
— like a costume —
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
03.01.2025, 12:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.01.2025, 13:46 przez Baldwin Malfoy.)  
Szanowny pan Malfoy urodził się białym, czystokrwistym mężczyzną o jasnych włosach, niebieskich oczach w czasach gdzie patriarchat i magirasizm trzymały się zajebiście dobrze. W dodatku Matka obdarowała go pewnością siebie człowieka zgoła wyższego i o bardziej pokaźnej sakiewce. Lepiej to byłoby mu chyba lepiej tylko u niemieckich sąsiadów w latach 30. Grał w życie na najłatwiejszym poziomie trudności i wcale nie zamierzał udawać, że jest inaczej.

A jednak - ów diament młodego pokolenia prawdziwych mężów stanu magicznego siedział w pozycji upodabniającej go bardziej do krewetki niźli człowieka; w najbardziej gustowym odzieniu jakim były krótkie spodenki i wytargana z jakiegoś mugolskiego sklepu z odzieżą używaną o wiele na niego za duża, sprana i poplamiona granatowa bluza z napisem “University of Michigan”. Nie miał pojęcia gdzie jest to całe Mi-czin-gan. Pewnie, gdzieś w Azji. Światło świec odbijało się w jego potłuczonych okularach, ale i tak ten cały obraz, który doprowadziłby do płaczu szanowną starszyznę rodową nie umywał się do wisienki na torcie jakim było to co działo się na łbie Baldwina. Jego srebrne włosy pozbierane były w krzywe warkoczyki i pospinane kolorowymi, zdawałoby się niemożliwymi do wyplątania bez co najmniej pary nożyczek i anielskiej cierpliwości spineczkami.
Zresztą - ewidentny sprawca tego całego nieładu artystycznego na głowie Malfoy'a siedział sobie na dywanie. Podejrzanie grzecznie jak na sześciolatkę (nawet nieumarłą), w zasięgu wzroku Baldwina, otoczony stertą najtańszychm mugolskich kolorowanek z ichniejszymi księżniczkami i zwierzątkami, kolorując zaciekle kota na zielono i fioletowo. Młoda miała w jasnych lokach podobną stertę spinek, żeby długie włosy nie wpadały jej do oczu. Kluczowa sprawa, zwłaszcza po ostatnim wypadku, gdzie odcięła sobie kilka pukli i dwa palce.

Sam Malfoy od kilku godzin wisiał nad księgami Necronomiconu z piórem w ręku, mamrocząc monotonnie pod nosem kolejne liczby w opasłej ewidencji prowadzonej przez zakład pogrzebowy.
- Nie tutaj.- Odparł lakonicznie na pytanie Chang, jeszcze przez chwilę nie podnosząc głowy znad kolumny liczb i skomplikowanych nazw zapisanych charakterystycznym pismem Lorraine. Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Lorraine nie była zbyt łatwa do przeoczenia. Ale nie tutaj implikowało coś więcej - że Malfoyówny nie było w całym Necronomiconie. Może wiedział dokąd wybyła, może nie. Ciężko stwierdzić. Obok leżała rozpiska wszystkich niezbędnych na następny miesiąc specyfików. opatrzona pieczątką Apteki Mulpeppera.- Frida! - Warknął niespodziewanie, nadal nie zmieniając pozycji.- Ja to widzę.
Ghoulka pisnęła zaskoczona w odpowiedzi, ale posłusznie wyciągnęła z nosa żółtą kredkę świecową, którą próbowała wepchnąć jak najgłębiej.

Westchnął, przeciągnął się pozwalając kościom nieprzyjemnie strzelić. I dopiero wtedy spojrzał na Maeve, szczerze powiedziawszy niewiele sobie robiąc z jej niezadowolenia. Już miał powiedzieć, że jak się będzie tak krzywić nos to jej tak zostanie, kiedy uznał, że… chyba już zostało. Wyglądała okropnie, obita jak niechciany kundel na Nokturnie, który połasił się na cudzą kiełbasę.
- A tobie co. Miałaś randez-vous z chodnikiem czy ci w zaułku przyjebali?- Uniósł kącik ust w rozbawionym uśmieszku, ewidentnie analizując czy dopytać która kurwa z zamtuza jej zbyt mocno na twarzy przysiadła, ale się powstrzymał. Od Changówny gorsza była tylko wkurwiona i sfrustrowana Changówna.- Nie martw się. Lorraine i tak patrzy na osobowość.- Palnął zamiast tego. W międzyczasie machnął różdżką zapalając kilka dodatkowych świec, żeby lepiej się Mewce przyjrzeć. Nos złamany jak nic, ale poza permanentnym wkurwem nie widział większych obrażeń. Krwią też nie sikała, więc wyglądało na to że będzie żyć.
femininomenon
I'm feeling amazing,
I'm fucking amazing;
I'm high as a kite,
I'm sat here picturing you naked

Nie da się Mewy opisać, bo jest metamorfomagiem. Nikt nie wie, jak tak naprawdę wygląda, bo zmienia wygląd jak rękawiczki. Nie tylko wybitnie często podszywa się pod innych, ale też manipuluje aparycją nawet gdy pozostaje przy własnej tożsamości, bo chce w oczach innych utrzymać pewne wrażenie. W jej codziennym wyglądzie da się znaleźć kilka cech wspólnych: azjatyckie rysy, zwykle czarne włosy średniej długości, chłopięcy ubiór. Nosi się - i poniekąd zachowuje - jak bad boy, ewidentnie nie próbując nigdy być damą. Zawsze da się ją poznać po zadziornym spojrzeniu oraz ostrym sposobie wypowiedzi. No i tej bezczelnej pewności siebie.

Maeve Chang
#3
04.01.2025, 01:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.01.2025, 03:08 przez Maeve Chang.)  
Czuła, jak gniew pulsuje jej w skroniach. W głowie wciąż dudniły jej słowa Atreusa, a ból w złamanym nosie tylko dolewał oliwy do ognia. Każdy krok był ciężki, a chłodne światło świec wcale nie pomagało jej się uspokoić. Była jak napięta struna, gotowa pęknąć przy najmniejszym bodźcu.

Widok Baldwina tylko podsycił jej frustrację. Jego nonszalancki wygląd - potargane włosy, wyciągnięta bluza, zniszczone okulary, i oczywiście ten kurewski, zadowolony z siebie uśmieszek - jak zawsze wywoływał w niej mieszankę irytacji i zmęczenia. Nie chciała pytać, co to za fryzura. Nie chciała wiedzieć, jaka awangarda tym razem przyśniła mu się podczas jego narkotycznej drzemki.

Oparła się o blat, krzywiąc się z bólu, gdy nos przypomniał jej o sobie. Baldwin nie podniósł nawet wzroku, co było typowe dla niego, ale Maeve i tak poczuła, że puls gniewu w jej głowie nabiera tempa. Próbowała się uspokoić, wciągnęła głęboko powietrze, ale nawet to wywołało piekące ukłucie bólu. Widząc, jak Baldwin przeciąga się leniwie i zerka na nią z rozbawieniem, poczuła, jak cierpliwość, której już niewiele jej zostało, rozpada się na kawałki.

- Jak nie tutaj, to gdzie? - Zapytała przez zaciśnięte zęby, dając świdrującym spojrzeniem do wiadomości, że lont jej cierpliwości był bardzo krótki, a już płonął od momentu, gdy dostała w nos. Co prawda nie była zła na Baldwina per se, ale jego niezbyt pomocna postawa była jak sól sypana na rany. Kiedy zwrócił się do jakiejś Fridy, powędrowała spojrzeniem na bok, skąd też w odpowiedzi dobiegł cichutki pisk. Na widok nieumarłego przedszkolaka zmarszczyła brwi, otworzyła usta, a potem je zamknęła, chyba wahając się, czy zadać pytanie.
- Twoja nowa dziewczyna? - Zapytała mimo wszystko, wskazując palcem na dziewczynkę. Była blond i wyglądała na nieletnią, idealnie wpasowywała się w gusta Baldwina. A że była nieumarła to tylko plus, bo pedofilię mógł tłumaczyć tym, że Frida tak naprawdę lat ma dwieście.

Chciała rzucić, że ma się nie interesować, bo kociej mordy dostanie, ale nie mogła. Musiała powiedzieć, czemu jest taka nieziemsko wkurwiona, bo ją przecież rozsadzi. I już miała się rozpędzać z diss trackiem na Bulstrode'a, ale kiedy dorzucił te pięć groszy o charakterze, resztką jedynie samokontroli powstrzymała się od wyrwania mu pióra z ręki i wsadzenia w oko.
- Lorraine pu... umawiała się z Otto, więc skończ pierdolić - odpyskowała, gromiąc go spojrzeniem. Nie miała ochoty na żarty, nie w tym momencie. Widać było zresztą, że ma problem z kontrolowaniem się, skoro cudem powstrzymała się od mówienia o Raine źle. - Chcesz wiedzieć, co mi się stało? Pierdolony Atreusek mi się stał. Męt aurorski, skurwysyński, wjebał mi się w robotę z butami - oznajmiła, nie przejmując się ilością niecenzuralnych słów w obecności dziecka. Złapała jedną z wolno leżących ksiąg i rzuciła nią o ścianę w złości, a potem oparła się o blat. Wzięła głęboki wdech, spojrzała na tę księgę, teraz już wolno leżącą na podłodze, po czym przypomniała sobie, co zrobi jej Lorraine, jeśli hajs się nie będzie zgadzać. Znaczy - nic nie zrobi, ale będzie zawiedziona, a to gorsze od rękoczynów. - Przepraszam - wydusiła, a potem podniosła księgę i odłożyła ją grzecznie na blat.


I wanna skin you alive
I wanna wear your flesh
— like a costume —
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#4
04.01.2025, 13:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.01.2025, 13:40 przez Baldwin Malfoy.)  
- Nie wiem Maeve. Nie tutaj.- Powtórzył, starając się zachować spokój, chociaż irytacja powolutku narastała pod skórą. Czy on miał Chang to przeliterować? Po chińsku powiedzieć? Co za problem, że nie znał chińskiego.- Reine– powtórzył żałośnie urocze zdrobnienie, pozwalając przez moment wybrzmieć ciszy.- …mi się nie spowiada. Wróci to wróci. Równie dobrze może siedzieć teraz w Głębinie, co na jakiejś zjebanej herbatce u bogaczy.
Szukaj sobie wiatru w polu.
Nawet gdyby chciał jej pomóc – to najzwyczajniej w świecie nie był w stanie i to akurat się z postawy chłopaka dało wyraźnie odczytać. Mógł jej co najwyżej poradzić sprawdzenie czy Lorraine nie czeka na nią po drugiej drzwi wejściowych do zakładu, a potem je zamknąć. Przy odrobinie uśmiechu losu Chang by w nie przyjebała i poprawiła sobie tą masakrę, którą miała w miejscu nosa.
Zatrzymał nieco dłużej wzrok na ożywieńcu, który kompletnie nie wydawał się już nimi zainteresowany. Nie dziwił się jej - krwistoczerwone słoneczko na kartce też wydawało się ciekawsze. Młoda miała na sobie jedną ze starych sukienek Lorraine i świeże czerwone szwy trzymające jej odciętą głowę w miejscu. Jedno z lepszych tanatokosmetycznych dzieł Malfoyówny jeśli miał być szczery, bo Frida przypominała bardziej porcelanową laleczkę niż żywego trupa, którym najzwyczajniej w świecie była.
Blond i nieletnia – nic czym mogłaby się pochwalić Mewka, która aktualnie wyglądała jak przetyrany życiem żul. Czyli tak jak zwykle. Ale lepiej tak niż jakby miała się odjebać w jakąś kieckę od Rosierów i udawać dziwkę z wyższych stref.
- Nie.- Odparł natychmiast, nawet nie siląc się na komentarz, choć te cisnęły mu się na usta jak żarty o jej własnej starej. Resztka instynktu samozachowawczego podpowiedziała, że tykanie teraz Chang może i było zabawne, ale i równie bezpieczne, co dźganie buchorożca w oko. - To znajda. Pałętała po Pokątnej, więc ją zabrałem zanim dorwały ją te typy od eksterminacji ghuli. Zadomowiła się.

Pozwolił jej mówić, ale uwagę poświęcił głównie przyciągnięciu zaklęciem jednego z drewnianych krzesełek, ustawionych pod ścianą. Wstanie z miejsca było zajebiście nieprzyjemne, ciało przypomniało sobie, że cały zdrętwiał. Auć, auć auć. Mrowienie w nodze sprawiło, że musiał się złapać lady, żeby się zwyczajnie w świecie nie wyjebać. Może dlatego miał taką skrzywioną minę, gdy w końcu udało mu się obejść kontuar. A może po prostu z całej jej pyskówki zapamiętał tylko pieprzone imię Degenhardta.
- Otto był starym cwaniakiem z małym chujem, ale na pewno miał też inne zalety.- Stwierdził tylko, nieco ostrzejszym tonem. Nienawidził rozmawiać o wszystkich tych pierdolonych typach, którzy próbowali złamać jego słodką Delillah. Zacisnął usta, gdy padło kolejne znajome imię. Ale przynajmniej Changównie udało się go wyrwać z typowego marazmu. Pojawienie się Bulstrode’a w miejscu, gdzie go nikt nie zapraszał było zajebiście złym omenem. W dodatku wpierdolił Mewce, a to wystarczyło, żeby Lorraine dostała szału. Więc może lepiej, że się na nią nie napatoczyła. Przynajmniej nie w tym stanie.
- Co do kurwy? Od kiedy kundle Ministerstwa wpierdalają się w sprawy Podziemia? Zlazł na Ścieżki?! – Musiał zapytać. Uchylił się odruchowo jakby spodziewał się, że sam oberwie księgą. Ta jednak uderzyła z hukiem o ścianę. Nie odezwał się. Przepraszam. Pokręcił głową chcąc jej powiedzieć coś w stylu „nie szkodzi”. Poklepał lekko oparcie krzesła, które przyciągnął wcześniej.
- Siadaj, trzeba ci ten nos naprawić.- Powiedział już nieco łagodniej.
Baldwin Malfoy. Artysta, murarz, tynkarz, akrobata i… magomedyk? No takiego wała. Nawet nie próbował siłować się z zaklęciami leczącymi, bo co jeśli się pomyli i powie zamiast epiksey jakieś epeniskey i Maevce coś na stałe wyrośnie? Zatrzymał się nad tą myślą o sekundę zbyt długo, debatując sam ze sobą czy rzeczywiście nie spróbować. Nah, Chang już była chujkiem z natury, nie powinien jej doposażać. Musiało jej wystarczyć zwykłe, manualne nastawienie kości. To akurat robił raz czy dwa, chociaż z reguły na samym sobie. Ale zasada chyba była ta sama.
femininomenon
I'm feeling amazing,
I'm fucking amazing;
I'm high as a kite,
I'm sat here picturing you naked

Nie da się Mewy opisać, bo jest metamorfomagiem. Nikt nie wie, jak tak naprawdę wygląda, bo zmienia wygląd jak rękawiczki. Nie tylko wybitnie często podszywa się pod innych, ale też manipuluje aparycją nawet gdy pozostaje przy własnej tożsamości, bo chce w oczach innych utrzymać pewne wrażenie. W jej codziennym wyglądzie da się znaleźć kilka cech wspólnych: azjatyckie rysy, zwykle czarne włosy średniej długości, chłopięcy ubiór. Nosi się - i poniekąd zachowuje - jak bad boy, ewidentnie nie próbując nigdy być damą. Zawsze da się ją poznać po zadziornym spojrzeniu oraz ostrym sposobie wypowiedzi. No i tej bezczelnej pewności siebie.

Maeve Chang
#5
19.01.2025, 00:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.01.2025, 00:51 przez Maeve Chang.)  
Pierwszym odruchem po usłyszeniu, że Raine tu nie ma i pewnie nie będzie, była chęć odwrócenia się na pięcie i pójścia w cholerę. Przyszła tutaj tylko dla niej; po trochu po to, żeby na własne oczy zobaczyła, co Atreus jej zrobił, z lekką nadzieją, że może w końcu przestanie tego zjeba tak namiętnie romantyzować, a po trochu po to, żeby się zwyczajnie do niej przytulić. Naturalną reakcją cierpiącego człowieka było szukanie ukojenia, a nie znała lepszego znieczulenia niż ramiona Lorraine. Było coś przyjemnego w życzliwym podejściu wiły, która objęłaby czule twarz, przyjrzała się uszczerbkowi z troską i miłością. Dla Mewy było to coś nowego, coś zupełnie odmiennego od podejścia, z jakim stykała się całe życie - kiedy działa jej się krzywda, w domu słyszała, że ma zacisnąć zęby i przestać wyć, bo zaraz ktoś jej znajdzie prawdziwy powód do płaczu. W obliczu tego, jak mogła nie lgnąć do Lorraine? Jaki miała inny wybór, przecież nie mogła się upić na umór? Może miała poradzić sobie z emocjami w zdrowy sposób? Jeszcze czego.

Niemniej obecność Baldwina, ku zdziwieniu Maeve, jakoś też odwracała uwagę od tego, jak niemiłosiernie ten nos ją teraz napierdalał. Może nie odnosił się do niej z należytą troską, ale miał tak głupi wyraz twarzy, że dotkliwszy stawał się ból istnienia w jego towarzystwie niż złamanego nosa. Z ulgą spojrzała na ghoulątko, słysząc, że Malfoy się do niej nie dobierał. Wydawała się całkiem uroczym stworzeniem, choć Chang była przekonana, że gdyby sama ujrzała takiego brzdąca szlajającego się po ulicach Nokturnu, nawet okiem by nie mrugnęła. W końcu czego oczekiwać od laski, która raz próbowała eksterminatorom ghouli wcisnąć młodszą siostrę, bo już nie mogła z nią wytrzymać. Niestety, panowie nie nabrali się.
- Obudził się w tobie instynkt macierzyński? To pewnie przez te długie włosy - rzuciła, przechylając się nad kontuarem, aby lekko pociągnąć za kosmyk jego włosów. - Sprana biel jest teraz w modzie? Tak a'la komunalny z młyna?- Zapytała, niby niewinnie, ale ewidentnie nadal się napierdalając. Była zła o nieobecność Lorraine, a także o lakoniczność informacji, jaką posiadał w związku z nią. Lub o ewentualne zatajanie informacji.

A potem musiała się spluć na temat Bulstrode'a. Miała dużo do powiedzenia, ale idąc tutaj układała sobie w głowie monolog, który wygłosiłaby leżąc na kolanach Lorraine, a ten nie miał w sobie za wiele jadu, bo nie chciała w żadnym wypadku ukochanej opluć, gdyby się za mocno wczuła. Toteż po rzucie książką nie wiedziała już co powiedzieć, stała tam trochę skołowana, z niechęcią dochodząc do wniosku, że po prawdzie to złość już jej w dużej mierze przeszła. Może to kwestia tego spaceru dla zdrowia psychicznego po Nokturnie?
- Moją ulubioną zaletą Degenhardta jest to, że jest łatwopalny - wyznała, ale nie elaborowała dalej. Nie chciała się rozwodzić nad skurwysynem, który nie był wart wdychanego przezeń powietrza, a co dopiero śliny i rozgłosu. Zamiast tego posłusznie usiadła na przyciągniętym krzesełku, bo nigdy nie odmawiała darmowej pomocy medycznej. Średnio obchodziło ją, czy Malfoy robotę spierdoli - miała ten nos już złamany kilkukrotnie, bez metamorfomagii i tak był kurewsko krzywy. Skoro mogła transmutować go sobie w cokolwiek, to jakość oferowanych usług miała zwyczajnie w dupie.
- Oczywiście, że tutaj się szlajają łajzy. Słyszałam jakieś pogłoski, że zejście na dół ma być przeniesione, bo za bardzo plączą się pod nogami - wróciła na moment do wizyty Atreusa, skoro Baldwin przed chwilą zapytał. - Tylko żłopią wielosokowy, bo już przecież znamy ich zakazane mordy jak własne. No i Bulstrode też przykrywkę miał, tyle że chujową - wyjaśniła, ale widać, że na wspomnienie jego wąsa zaczęła się od nowa gotować. - Dokleił sobie miotłę pod nosem i udawał niewiniątko. Chyba próbował przyskrzynić Savage'a, ale tak się, kurwa, niefortunnie złożyło, że Savage mi zapłacił za odebranie jakiejś przesyłki w jego własnej osobie. - Skrzywiła się, posyłając mu kwaśny uśmiech. Niezła ironia losu, co nie?


I wanna skin you alive
I wanna wear your flesh
— like a costume —
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#6
16.02.2025, 13:25  ✶  
- Lepiej. Słyszałem, że Ministerstwo ma dawać hajs na dziecko. Jakieś +300 galeonów czy coś. Programy socjalne dla samotnych ojców- Odparł z tak pewną miną jakby nie próbował jej właśnie wcisnąć największej, wyssanej z palca bzdury tylko szczery fakt. W dodatku taki zasłyszany z oficjalnego źródła, a nie od pijaczków z ławeczki pod Danse Macabre, którzy zarzekali się, że stryj wuja siostry jednego Longbottoma pracuje w dziale socjalnym i trzyma takie crypto środki.- Ale na martwe nie dają. Więc chuj cały interes trafił.
Odwrócił głowę, by jeszcze przez chwilę w milczeniu poobserwować Fridę. A raczej to czy przypadkiem nie rzuca się do mazania po ścianach. Albo przynajmniej nie postanowiła zacząć kolorować swojej własnej, zadziwiająco wciąż białej sukieneczki. Była podejrzanie grzeczna, zaaferowana książeczkami i kredkami.
- Wiesz, że to stara kiecka Lorr?- Zapytał ni z tego ni z owego, ot bardziej z wewnętrznej potrzeby paplania o niczym niż dlatego, że sam temat był bardzo interesujący. Ale skręcało go od samego rozmawiania o Otto, więc jedynie skomentował krótko:
- Maeve… Ty też jesteś łatwopalna.
Powiedział to bez cienia złośliwości. Proste i uczciwe“uważaj na siebie” w życiu by Malfoy'owi przez gardło nie przeszło. To nie było żadną tajemnicą, że ze wszystkich partnerów Lorraine, Mewka była tą, którą Baldwin tolerował najbardziej. Miała przynajmniej z trzy szare komórki, co już dawało łącznie więcej niż dzielili wszyscy, z którymi jego siostra stryjeczna się zadawała wcześniej (i mówił to z pełną miłością dla Oleandra). Plus Chang była częścią ich małego podziemnego świata. Świata, w którym był Orfeusz; tego przepełnionego nędzą i brudem, ale przynajmniej szczerego do bólu świata. Jeśli Maeve miała być tym ogniwem, które Lorraine tu zatrzyma, wybije jej z głowy debilne pomysły o przymilaniu się do tej bogatej części ich rodziny - Baldwin nie zamierzał się w sprawę wpieprzać. Zwłaszcza, że poprzeczka leżała kurwa na ziemi. Trudno się o nią było nie potknąć, nawet przypadkiem.
Może nawet starał się ją uważnie wysłuchać, ale gdzieś pomiędzy “plączą sie pod nogami”, a “własnej osobie” jego myśli popłynęły swoim własnym torem. Zawiesił się, analizując o co może chodzić z przeniesieniem przejścia. Powinien podpytać szczury czy coś o tym wiedzą? Zagadać do lokalnych bezdomnych? Oni pierwsi wiedzieli o takich rzeczach. Trochę byłby przypał stanąć któregoś dnia przed zejściem i stwierdzić, że no zamknięte do odwołania. Wymieniono zamki i zapomniano wręczyć wszystkim uczciwie pracującym przedsiębiorcom kluczy.
On miał galerię sztuki do prowadzenia!

- I po to tu przyszłaś? Żeby go sprzedać przed Lorr? Popłakać, że ci frajer kuku zrobił?- Zapytał nieco podejrzliwie, starając się udawać, że zakodował wszystko co dotychczas powiedziała. Nie żeby nie zrobił na jej miejscu tego samego. Skoro można było sprzedać typa i jeszcze zostać pocałowanym za to w czółko i pogłaskanym po główce, to grzechem byłoby przegapić taką okazję. Ale najpierw nos, potem dalsze plotki.
Złapał czarownicę za podbródek odchylił jej głowę do tyłu, żeby lepiej się przyjrzeć ranom wojennym.- Dobra. Nie ruszaj się.
Bez przesadnego cackania się wymacał palcami naruszone miejsce. Nie był zajebistą pielęgniareczką w skąpym wdzianku, ale na razie musiał Mewce wystarczyć. Szarpnął mocno, wpychając złamaną kość na jej miejsce. Zaraz potem wygrzebał z kieszeni spodni jakąś względnie czystą chusteczką, której jeszcze nie zdążył ujebać farbami czy innymi smarkami, tylko po to, żeby docisnąć ją do nosa Mewki, z którego na nowo pociekła ciurkiem krew. Odsunął lekko głowę oceniając swoją pracę. Jak na jego oko - zajebiście. Pełna profeska.. Może i zyskała ślicznego siniaka przy okazji (i to za darmo!), ale jakby ktoś go pytał to nos miała nawet prostszy niż zazwyczaj. Tak coś przeczuwał od dawna, że rozminął się z powołaniem.
- Nie powiem, nie przeszkadzało mi, że smarkule z Hogsa szukały u nas przygód.- Wzruszył ramionami wracając do głównego tematu, który przerwała ta krótka medyczna interwencja. W ich wieku robił to samo - korzystał z każdej okazji, żeby wyrwać się z nudnego domu i pobłądzić po  Nokturnie i Podziemnych Ścieżkach. Z tą drobną różnicą, że miał tu starego, mocne plecy i jak to babcie z kowenu lubiły powtarzać “był bardzo przystojnym kawalerem”. Jedyne co mogły tu znaleźć dziewuszki z mlekiem pod nosem to same kłopoty.- Wiesz co ci powiem? Powinniśmy za nimi plakaty gończe wywieszać. Ministerstwo to pierwsze do obklejania murów. Może jakby częściej dostawali w pysk za pakowanie nosa gdzie nie trzeba, to by tu rzadziej przychodzili.- Stwierdził, po czym oparł się o ladę. Najwyraźniej nie zamierzał już wracać do pracy przy księgach.
femininomenon
I'm feeling amazing,
I'm fucking amazing;
I'm high as a kite,
I'm sat here picturing you naked

Nie da się Mewy opisać, bo jest metamorfomagiem. Nikt nie wie, jak tak naprawdę wygląda, bo zmienia wygląd jak rękawiczki. Nie tylko wybitnie często podszywa się pod innych, ale też manipuluje aparycją nawet gdy pozostaje przy własnej tożsamości, bo chce w oczach innych utrzymać pewne wrażenie. W jej codziennym wyglądzie da się znaleźć kilka cech wspólnych: azjatyckie rysy, zwykle czarne włosy średniej długości, chłopięcy ubiór. Nosi się - i poniekąd zachowuje - jak bad boy, ewidentnie nie próbując nigdy być damą. Zawsze da się ją poznać po zadziornym spojrzeniu oraz ostrym sposobie wypowiedzi. No i tej bezczelnej pewności siebie.

Maeve Chang
#7
06.04.2025, 17:43  ✶  
Może i była łatwopalna. Kiedyś myślała, że to coś romantycznego - rzucać się w ogień dla kogoś, kochać tak mocno, że aż boli. Ale teraz już wiedziała, że jak się skacze w płomienie, to człowiek po prostu się pali. Nie ma w tym nic wzniosłego. Tylko poparzenia, blizny i ten moment, w którym orientujesz się, że znowu byłaś głupia. Tak, Baldwin miał rację. Była łatwopalna. I najwyraźniej nadal się tego nie nauczyła.
- Na pewno nie przyszłam słuchać twojego pierdolenia, Balding - odburknęła, z krzywym uśmiechem przekręcając jego imię, ale zrzedła jej mina, kiedy zbyt gwałtowna mimika spotęgowała ból nosa. Nie zamierzała mu przecież się przyznać, że przyszła się tutaj spłakać przed obliczem Lorraine, nawet jeśli to była żałosna prawda. Takim przyznaniem się do upadku nie tylko stoczyłaby się na dno, ale też Baldwin byłby świadkiem jak puka w nie desperacko od spodu.

Zacisnęła zęby, kiedy przycisnął jej nos, ale nawet nie syknęła. Skrzywiła się może nieco, ale to nie było ani pierwsze, ani ostatnie rodeo, bo nie trzeba było być jasnowidzem, by pojąć, że Mewa będzie obrywała w ten nos aż jej nie odpadnie. Chustka, którą docisnął jej do twarzy, trochę śmierdziała, ale przynajmniej była sucha. Na razie to wystarczało. Wiedziała, że nie przyszła tu po współczucie, na pewno nie od Baldwina.
Cokolwiek Malfoy zrobił z jej nosem, sprawił, że bolało mniej. Oczywiście tępy ból nadal pulsował po jej twarzy, znajdując swoje źródło w pokiereszowanym centrum, a jucha runęła w dół nozdrzy jak wodospad, ale zaczęła wreszcie widzieć na oczy.
- Dzięki - wymamrotała znad zakrwawionej chustki, którą przejęła od niego i teraz samodzielnie przyciskała do nosa. Rozejrzała się automatycznie, w poszukiwaniu jakiegoś lustra czy kawałka szkła, w którym mogłaby zobaczyć swoje ulepszone odbicie, ale po chwili namysłu zrezygnowała. Nie chciała się oglądać w tym stanie, wkurwiłaby się tylko mocniej.

Kiedy wspomniał o plakatach gończych, parsknęła wpierw, odbierając to za pyszny żart. Pociągnęła nosem, odsuwając na moment chustkę, aby sprawdzić, czy krew dalej waliła się jak opętana - ku własnemu zadowoleniu stwierdziła, że jest zdecydowanie lepiej, więc przeszła od dociskania materiału z całej siły, do przecierania nią raz po raz. W tym czasie dotarło do niej, że pomysł Baldwina wcale nie jest taki głupi. Nawet jeśli nie powstrzyma to Bumelantów od szlajania się po rewirze, na pewno zmniejszy do zera szansę, że ponownie zobaczy bez ostrzeżenia Atreusa z wąsem najebanego wujka na weselu. Gra była warta świeczki, choć gracze byli kurewsko małostkowi.
- Nie wierzę, że to mówię, ale to nie jest głupie - oświadczyła, wystawiając ku chłopakowi wyciągnięty wskazujący palec na znak zainteresowania tematem. - Ty tam coś maziałeś, nie? Rysunki, obrazki jakieś, kolorowanki. - Na dźwięk ostatniego słowa poczuła spojrzenie małych oczu na sobie, więc odwróciła się do ghoulątka, żeby poinformować potrząśnięciem głowy i zmarszczeniem brwi, że nic nowego nie dostanie, bo jej Mewa przecież z dupy nie wyjmie. Potem wróciła wzrokiem do Malfoya. - A umiesz w portrety? Wiesz, takie jak się robi na psach, jak one się nazywały... - urwała, a po odległym spojrzeniu Chang widać było, że zachodzą w głowie rzadko spotykane procesy myślowe. - O, te, pamięciowe. Machnąłbyś takich kilka z gębą Atreusa? - Poruszyła sugestywnie brwiami ku niemu, licząc, że się zgodzi. W końcu sam zaproponował listy gończe, czemu nie mieliby tego wcielić w życie. Tylko problem był taki, że jedyna sztuka, do jakiej Mewa się nadawała, to sztuka walki. Artystyczne podrygi musiał ogarnąć ktoś inny.


I wanna skin you alive
I wanna wear your flesh
— like a costume —
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Maeve Chang (2053), Baldwin Malfoy (1892)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa