• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[31/08/72] When you stare into the abyss

[31/08/72] When you stare into the abyss
revenant
Have you ever had a hunger that whetted itself on what you fed it?
Zazwyczaj stoi w połmroku – równie wysoki i nieuchwytny co rzucany na ścianę cień. Nosi się schludnie, w ciemnych, stonowanych barwach, z włosami starannie zaczesanymi na boki i uchodzi za uprzejmego, choć odosobnionego czarodzieja – dopiero podczas dłuższej rozmowy jego zęby zaczynają sprawiać wrażenie zbyt ostrych, a oczy zbyt ciemnych. Ma bladą, wiecznie chłodną skórę, a cudze twarze odbijają się w jego źrenicach jak w ciemni optycznej – do góry nogami. Potrafi opuszczać pomieszczenia niezauważony, zazwyczaj pozostawia po sobie jednak bladą woń teczyny i wetiweru.

Emrys Borgin
#1
03.03.2025, 20:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.03.2025, 20:34 przez Emrys Borgin.)  
Wyobrażał sobie, że przez dziewięćdziesiąt lat, które spędził, ukrywając się w mroku, jego oczy powinny były przyzwyczaić się do ciemności – podziemne ścieżki wciąż przypominały tymczasem wnętrze trumny, ciasne i nieprzeniknione, całkowicie pozbawione światła. Czasem zastanawiał się, czy tak właśnie czuł się Fergus, kiedy pogrzebał go pod ziemią i w miarę jak jego oczy przyzwyczajały się do ciemności, wyobrażał sobie, że oczy jego ojca – zawsze surowe i nieruchome jak na rodzinnych portretach – również musiały ulec zmianie, stały się szerokie i lśniące jak u wszystkich drapieżnych stworzeń, które polowały w ciemności. Myśl ta zawsze była powściągliwa i krótka, znikała, kiedy mrok zaczynał się przerzedzać, opadając na podłogę jak kurz, ale pozostawiała po sobie gorzki posmak, jaki mógłby pozostać na języku po rozgryzieniu pieprzu lub po rozległej próchnicy – w ten sposób, jak sądził, smakował strach. Być może, przekonywał się w myślach, kiedy budził się w czołem mokrym od potu i bolesnym skurczem w miejscu, gdzie powinno znajdować się bijące serce, powinienem był go zabić – śmierć, która kiedyś wydawała mu się najgorszym, na co można było skazać drugiego człowieka, teraz przypominała jednak miłosierdzie, którego nie chciał ofiarować swojemu ojcu. Fergus zasługiwał na to, aby żyć w ten sam sposób, w jaki on nie zasługiwał na to, aby umrzeć – głód, który pojawił się wraz z nieustającym pragnieniem krwi, był bolesny i bardziej dotkliwy, a on lubił wyobrażać sobie, jak jego ojciec, pogrzebany, lecz nieumarły, odchodzi od zmysłów, a jego świadomość i zdrowy rozsądek gniją i schodzą z niego w ten sam sposób, w jaki powinna rozkładać się skóra, powoli odsłaniając mięśnie i lśniące kości. 
Ciemność, która panowała w miejskich katakumbach, zaczynała tracić głębię, z uległą niechęcią odsłaniając ostre krawędzie kamienia, z którego zbudowane zostały korytarze i kontury leżących na ziemi szczątków, chrzęszczących pod butami jak żwir. Zapach, wypełniający ciasny zaułek podziemnych ścieżek, rozpoznał już wcześniej, lecz dopiero teraz, ze znudzoną satysfakcją, mógł wskazać jego źródło – nikt, poza szczurami Madame Fontaine, nie pojawiał się w tym miejscu z własnej woli. Uśmiechnął się pod nosem z mdłym rozbawieniem, wyobrażając sobie gniewną, surową twarz Frances, która wciąż, pomimo otaczającej kobietę aury, wydawała mu się śmieszna – pamiętał ją wprawdzie zaledwie jako dziewczynę, zuchwałą, lecz osamotnioną w świecie, który nigdy nie leżał w jej rękach dość wygodnie, aby mogła nazwać go swoją własnością. Powiedział, że nie będzie wchodził jej w drogę, lecz przypomniał sobie również, z ponurym rozdrażnieniem, że ona złożyła mu tę samą obietnicę – szczur stał tymczasem oparty o ścianę katakumb, jego twarz zaczerwieniona od płaczu, dłonie zaczerwienione od krwi. Zgubił się, a on go odnalazł – wkroczył w ciemność, a ciemność pochłaniała wszystko, czego zdołała dotknąć.
Okazał się młodym mężczyzną, ledwie dorosłym, łatwym do zabicia – wydał z siebie zdławiony krzyk, kiedy zacisnął mu dłonie na ramionach i pchnął do tyłu tak mocno, że uderzył plecami o kamienną ścianę i prawie nie próbował się wyrwać, gdy pochylił się nad jego twarzą i zanurzył zęby w miękkiej szyi, gdzie spod bladej skóry prześwitywała gruba, błękitna tętnica. Z ustami przyciśniętymi do jego ciała, poczuł charakterystyczny, intensywny zapach potu i męskich perfum – mężczyzna pachniał lasem oraz czymś ciężkim i gęstym, co przypominało dym, a on wyczuł oczekiwany płomień pożądania, lecz był to ogień kontrolowany, zimny. Ciało stało się bezwładne i sztywne, więc objął je ramieniem, aby pozostało w pozycji stojącej, ale krew płynęła coraz wolniej i zaczynała krzepnąć mu na podniebieniu – długo słyszał jedynie spowalniający szum cudzego tętna, po katakumbach wszystkie dźwięki niosły się jednak złowrogim echem i kiedy wzdłuż ścian przesunął się odgłos cudzych kroków, szczur drgnął, a krew z jego szyi spłynęła mu nieposłuszną, czerwoną strugą wzdłuż brody, wsiąkając w miękki, bawełniany materiał kołnierza. Syknął cicho, odsuwając się od mężczyzny, który, dłużej niepodtrzymywany przy ścianie, osunął się na ziemię – przetarł usta wierzchem dłoni, choć czerwień zdążyła pobrudzić mu koszulę, i odwrócił głowę, wpatrując się w ciemność, która stopniowo – ze złośliwą powolnością – zaczynała nabierać kształtów.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
19.03.2025, 14:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.03.2025, 14:33 przez Baldwin Malfoy.)  
Baldwin tego dnia pił w Dans Macabre. Ponurej oazie rozpaczy, do której każdego wieczoru dobijała karawana pijanych, straconych dla świata dusz i marionetek losu. Tam, gdzie zapach spalonego alkoholu mieszał się z wilgocią i pleśnią siedział sam, z bożej łaski, panicz Malfoy. Pochylony nad kieliszkiem wódki, pozwolił sobie na chwilę mentalnego odpoczynku, choć sam do końca nie wiedział od czego - od świata? Rodziny? Samego siebie?
Każdy kolejny łyk ciepłej, paskudnej wódki był przypomnieniem, że nadal żyje. Przełknął alkohol - a ogień w gardle stał się odpowiedzią na nieme modlitwy wznoszone do Pani Księżyca.
- Fontaine ma dla ciebie robotę.
Bez słowa uniósł kieliszek do ust, w pierwszej chwili ignorując wkurwiający głos Igora, jednego z nowych przydupasów Fontaine. Liczył sekundy, oddechy.
- Dla ciebie Madame.- Parsknął w odpowiedzi. Kątem oka dostrzegł wycelowany w siebie czubek różdżki. Zaśmiał się chrapliwie. Pierdolony szczurek i jego pierdolone męskie ego.- Odłóż to, bo sobie oko wydłubiesz.- Otarł grzbietem dłoni mieszankę wódki i śliny z kącika ust.
-Dzieciak kopał tunele, gdzieś przy kryptach we wschodniej części Katakumb. Miał wyjść kilka godzin temu i… on… Nie wyszedł.
Och czy słyszał w głosie Igora panikę? Jak miło. Oparł podbródek o mokrą dłoń, uśmiechnął się rozleniwiony. Sakiewka rzucona na stolik wyglądała zachęcająco. Rozwiązał sznurek, pozwalając by część monet wypadła na stolik.
- Dwie srebrne monety dla przewoźnika po rzece zapomnienia.- Wyciągnął z woreczka dwa sykle, nie ruszając jednak galeonów i knutów.- Chuj wie czy szczur nadal żyje, więc oddaj Madame jej pieniądze. Wschodnie części to skurwiałe miejsce. Nie powinna była wysyłać tam nowicjusza.
- On nie był…
- Każdy z was jest.- Uciął krótko. Na twarzy Baldwina malował się wyraz znudzonej rezygnacji, gdy wrócił myślami do ukochanych korytarzy Katakumb. Najnowszy pupilek Fontaine nie zniknął tak szybko jak Baldwin by sobie tego życzył. Stał obok, obserwując Malfoy’a, szukając w jego zblazowanej postawie… pewnie sam nie wiedział czego. Jakiegoś cienia determinacji? Czy nie tak wyobrażał sobie Szczurołapa? Czyżby zawiódł jego oczekiwania? Milczenie opadło na obu, przerywane jedynie odległymi odgłosami knajpy i nocnego życia Nokturnu.

- * -

Ciemność była towarzyszką; Nigdy nie zdołał jej oswoić, może nawet nie próbował, nie stała się jego sprzymierzeńcem, ale przyjęła go w swoje ramiona, wchłonęła, pozwalała przetrwać tam, gdzie inni tracili rozum.
Mrok był z kolei umiłowanym kochankiem, gdy otulał jego ramiona śmiertelnym całunem w podziemnym grobowcu. Korytarze katakumb, tak ciasne i nieludzkie, przesiąkły zapachem śmierci. Słodka zgnilizna wżarła się w ściany, posadzkę, sufit; Zbyt łatwo było tu stracić orientację, gdy strop stawał się podłogą i z czasem zapomniałeś czy kroczysz pod górę czy może jednak spadasz w przepaść. Labirynt był areną nędzarzy udających gladiatorów, szczurzą piaskownicą, która sama w sobie była niczym żywy organizm; pulsowała w rytmie zapomnianych opowieści i historii.
Ścieżki miały smak sproszkowanych kości na języku; pyłu i kurzu, który unosił się w zastanym powietrzu, wzburzony każdym krokiem. Wypełniały je milczące dusze, a cisza mościła się wygodnie w umysłach niczym pisklę w gnieździe. Ciężko było uwierzyć, że w miejscu podobnym do Inferno, tuż nad ich głowami rozciągał się świat żywych - z ich zwykłymi, ludzkimi problemami dnia codziennego.

Ale Baldwin Malfoy za nic zdawał się mieć zwierzchność ciemności. Kpił z niej, wznosząc przed sobą lampę oliwną, płonącą ciepłym ogniem. Śmiał się nabożnej ciszy w pysk, nucąc tą jedną melodię raz za razem. Monotonnie, nieprzerwanie, niczym dziecinną kołysankę. Głos i światło, które miały nieść ocalenie, były ostrzeżeniem; znakiem, że Madame wpuściła w korytarze swojego szczurołapa - dla zagubionych dzieci Fontaine pozostawał jednak znakiem, że ta ich nadal szuka. Czeka, aż wrócą do domu; dla tych które uciekły - ostatecznym rozliczeniem za nieposłuszeństwo wobec szczurzej królowej. 

Snuł się, bo ciężko nazwać innymi słowami jego wędrówkę. Snuł się po znajomych korytarzach wedle wybitej w umyśle niczym w glinianej tabliczce mapy. W końcu - skręcił w odpowiedni korytarz. Ten pachnący krwią i śmiercią.
- Wyssałeś go do ostatniej kropli, jak rasowa kurwa z Kościanego Zamtuza?- Zapytał od niechcenia, zsuwając z głowy czarny kaptur. Rozczochrane, przetłuszczone włosy kleiły się do twarzy chłopaka; lśniły srebrzystymi pasmami zdradzającymi jego pochodzenie. Plugawe dziedzictwo Malfoy’ów. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat, a jednak przesiąkł tym miejscem do szpiku kości. Znudzony przesuwał spojrzeniem od porzuconego pod ścianą chyba-trupa. Ciepłe światło sączyło się do wnętrza tunelu, drżąc lekko, jakby nie chciało przyjąć na siebie ciężaru tego, co miało ukazać światu. Kamień błyszczał wilgocią, a posadzka, wciąż ciepła od ciała. Zapatrzył się na twarz chłopaka –mokrą od łez, zastygłą, szkarłatną wzdłuż linii szyi, bliską, a jednocześnie obcą. Śmierć potrafiła nadawać ludziom nowe oblicza. Czasem piękniejsze, niż mieli za życia. Bo zamordowany szczur był piękny. Niczym ofiara odzwierzęcego gwałtu, trup pachniał pierwotnym przerażeniem, zapewne też własnymi szczynami i brudną juchą.
Choć bacznie obserwował najmniejszy ruch ze strony Emrysa, to jednak nie zrobił nawet kroku w stronę krwawej masakry. Matka jedna wiedziała, że chciał. Zachowywał jednak bezpieczną odległość, z różdżką nadal uniesioną w gotowości i wahadełkiem owiniętym wokół nadgarstka.
- Madame nie będzie zadowolona. - Zakpił. Uniósł kącik ust, rozbawiony własnymi słowami.
Fontaine nie wie co to zadowolenie; nie wie co to satysfakcja, czy spełnienie. Tak jak oni wszyscy - znała tylko głód.
Głód był tym czynnikiem determinującym wszystko - od głodu krwi, tak wyraźnego w oczach istoty, która pozbawiła żywota biednego szczurka; Głód ciała. Ducha. Umysłu. Jątrzący, niemożliwy do zaspokojenia.
Głód przetrwania i zasmakowania wieczności.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Baldwin Malfoy (874), Emrys Borgin (649)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa