• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Biały Wiwern [03/09/72] Akademia Pranków

[03/09/72] Akademia Pranków
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#1
26.03.2025, 21:51  ✶  

—03/09/1972—
Rejwachowcy z wizytą w Białym Wiwernie


Punkt obserwacyjny znajdował się w oknie dachowym. Wystawała z niego ukradkiem luneta oraz jeden róg trikornu Woody’ego, który od dłuższego czasu wypatrywał członka personelu Wiwerna, który miał tego dnia zamykać ów popularny pub i wracać tą akurat drogą. Na ulicę Śmiertelnego Nokturnu zaczynał zaglądać nieśmiało świt (kto by pomyślał, że tam bywa?), lecz wciąż było jeszcze szaro i pomiędzy budynkami przemykały głównie psy z kulawą nogą oraz sporadyczni wymemłani nocą czarnodzieje.
Ledwie ten kluczowy — ziewający pracownik Białego Wiwerna — zamajaczył na horyzoncie, Woody zanurkował w głąb swojego pokoju. Oto nadchodził ich czas. Wytargał spod łóżka skrzynkę po piwie, z którą udał się niedawno do Ataraxii, aby mu tam napełniono ją duchami w szkle. Szkła te wyłożył przezornie gazetami, żeby nie dzwoniły o siebie po drodze ani — co gorsza — nie stłukły w nieodpowiednim momencie. Czarodziej podniósł jeden z nich na wysokość oczu i wpatrywał się chwilę w kłębiącego się w środku ducha; miał nadzieję, że Ambrosia spakowała same najgłośniejsze i najzłośliwsze.
Wstał i raz jeszcze wyjrzał z okna, żeby upewnić się, że pracownik nie zawrócił, po czym — usatysfakcjonowany jego odejściem — owinął się płaszczem, postawił kołnierz, zrzucił kapelusz (był jednak zbyt rzucający się w oczy) i ze skrzynką udał się na dół, łomocząc po drodze w drzwi pokoju Aseny i nawołując Lewisa.
Odprawa była szybka, a plan prosty jak budowa cepa: Lewis, ty otworzysz, masz swoje zabawki? (Czy do zaklinania kibelków i otwierania magicznych drzwi używało się w ogóle jakiejś zabawki poza różdżką? To już jego kwestia.)
Jeśli kogoś minęli na ulicy, mimo pory, nie było się do czego przyczepić: głowy nisko, ale nie za nisko, skrzynia koktajli duchołowa miała wysokie ścianki, więc żaden nie widział, że w środku wcale nie browary. Ominęli główne wejście Wiwerna, nawet się na nie nie obejrzawszy, i poszli dalej, w bramę podwórza, na które wychodziły tylne drzwi kilku przylegających budynków, w tym ukochanego, konkurencyjnego pubu. Nie było to sympatyczne trawiaste podwórze, na którym wywieszasz pranie i wypasasz dzieci. Przestrzeń wybrukowana od ściany do ściany oślizgłym, zmurszałym kamieniem, a zamiast trzepaka zalegały przepełnione kubły na śmieci oraz wystawka w stylu aranżacji na klatce przed mieszkaniem posła Sośnierza.
Zasadniczą zaletą tego zaułku było to, że mniej osób miało szansę ich zobaczyć. Pozostawało liczyć na to, że wszyscy sąsiedzi Wiwerniarza, z którymi dzielił dziedziniec, śpią lub zgonują, a rejwach-ekipa nie narobi hałasu i nie będzie w razie czego wyglądać podejrzanie (w końcu przynieśli ze sobą kratę piwa, to na pewno uzupełniają magazyn... czy coś).


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#2
27.03.2025, 05:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.05.2025, 20:35 przez Eutierria.)  
Asena zawsze była chętna wspierać wszelkie pomysły, które padały w czterech ścianach Rejwachu, a już w szczególności te, które dotyczyły powolnego i nieuchronnego upadku Białego Wiwerna. Na zafundowanie im szybkiej ruiny niestety nie było ich stać, ale przynajmniej mieli przy tych regularnych podchodach trochę zabawy. Bo przecież nic nie poprawiało tak humoru jak psucie krwi sąsiadowi. Część okien mieli nawet dobrze ustawioną, tak że patrząc wzdłuż ulicy mogli dopatrywać się wszelkich przejawów pieklenia się i szukania winnych, a teraz - teraz mogli skutecznie obserwować poczynania ostatniej zmiany.

Znaczy Woody mógł, bo Greyback spała smacznie w swoim łóżku, mało chętna do tego by tracić cenne minuty snu. Część niej także obawiała się, że Tarp w międzyczasie się albo rozmyśli, ale tego jednego dnia ktoś postanowi w Wiwernie robić inwentaryzację. Kiedy jednak załomotał w jej drzwi, była gotowa, opuszczając pokój niedługo później, również owinięta w złowrogi płaszcz rzezimieszka.

Kiedy Woody robił im odprawę, dobrotliwie powiedziała tylko do Lewisa żeby się nie martwił, bo zawsze mogli użyć go jako tarana jeśli mu nie wyjdzie otwieranie na cicho. Potem już tylko machnęła różdżką trzy razy, celując w każdy jeden nos, jaki stawił się na organizowany dzisiejszy włam, by uczynić z niej jak największego kartofla, a przez to zmniejszyć szansę zidentyfikowania ich w najbliższej przyszłości. Cokolwiek jej z tego wyszło, ruszyli dalej, prosto pod drzwi Białego Wiwerna i tak, jakby ich droga w życiu nie była prostsza. Pusta ulica należała do nich i pewnie wystarczyło jedno spojrzenie w ich stronę by rozważyć czy na pewno opłacało się mieszać w ich sprawy. Reszta leżała natomiast w dłoniach McKinnona i tego, jak szybko ustąpią przed nim tylne drzwiczki konkurencyjnej knajpy.

transmutacja na zrobienie z naszych nosów koślawych kartofli - trzy clowny coming in 1. Tarp, 2. Lewis, 3. Asena
Rzut Z 1d100 - 21
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 80
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 9
Akcja nieudana

Adnotacja MG: Rzuty przyjęte, ich efekt zostanie opisany przez MG w następnym poście.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#3
10.05.2025, 08:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.05.2025, 20:34 przez Eutierria.)  

Czy Lewis wiedział, co jest w butelkach? Nie. Czy Lewis chciał mieć zmieniony nos w kartofel? Nie. Czy Lewis chciał włamać się do Wiwerna i narobić im syfu? Ależ i owszem.

Dlatego właśnie po tym, jak Woody oznajmił, że już czas, zeżarł do końca kanapkę z paszczetem, którą upchnął w policzku, jak chomik, otrzepał dłonie, umył je szybko i poprawił swoje świetne wdzianko. Składało się ono z burych spodni z dużą ilością kieszeni, burej koszuli, zniekształcającej jego patykowatą figurę i burego kaszkietu, pod którym upchnął wszystkie swoje włosy, żeby nie było ich widać. Usmarował twarz maźgami z wołowego smalcu zmieszanego z sadzą z komina, a na koniec założył na dłonie rękawiczki. Był profesjonalistą. Podobno.

Buro ubrany Lewis zlewał się w burym poranku Śmiertelnego Nokturnu, zresztą, godzina była taka, że nikomu nic się nie chciało, wszystko zamierało, sen był najgłębszy. I kurwa bardzo dobrze, bo było idealnie, żeby zrobić na złość konkurencji.

Dotarli do drzwi, Lewis wyciągnął swoje wspaniałe przyrządy, zdobyte i zakupione w czasie swojej pracy po godzinach i zabrał się za rozbrajanie wejścia do Wiwerna, aby mogli ślicznie im namącić.


Przewagi: Złodziejstwo I, Niewidzialność 0, Tworzenie mechanizmów II

Wiedza o Świecie ◉◉◉◉○: Bezpieczne otworzenie wejścia i zabezpieczeń do Wiwerny
Rzut PO 1d100 - 12
Akcja nieudana

Adnotacja MG: Rzut uznany za nieistniejący, wykonany niezgodnie z instrukcją.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#4
19.05.2025, 14:51  ✶  
Po konsultacji prywatnej podjęłam następujące decyzje: uznałam rzuty Aseny, rzutu Lewisa nie (był sprzeczny z naszymi ustaleniami, MG przygotowali wcześniej plan działania). Niniejszy post jest podsumowaniem waszych dokonań i jest wstępem do sesji. Jako mistrzyni gry nie kontynuuję rozgrywki – jej zakończenie leży w waszych rękach. Jesteście zobligowani przeze mnie do podsumowania sesji w Wieściach z Londynu we wszystkich pasujących wątkach.

Podejmowanie się włamania do najpopularniejszego pubu przy tej ulicy było wyzwaniem i zapewne wielu czarodziejów widząc wasze poczynania zastanawiałoby się głęboko jaki w ogóle macie w tym cel, a tak się składało, że wasza wiedza o tej dzielnicy i jej tubylcach pozwoliła wam na podjęcie słusznej decyzji – świadków nie było.

Ale czy to znaczyło, że nie było zabezpieczeń? Okazało się, że zamek rozbrajany przez Lewisa nie był szczególnie skomplikowany, ale to jeszcze nie znaczyło, że wszystko pójdzie gładko i po waszej myśli.

Pierwszą porażką były nieprzemyślane zaklęcia transmutacyjne – nieudane i szkodliwe dla sprawy. Lewis faktycznie wyglądał teraz jak nie on, ale Woody nie dość, że wyglądał jedynie jakby coś urządliło go w twarz, miał nieco utrudnione oddychanie i nos świszczał mu przy każdym głębszym wdechu jak gwizdek. Najgorzej wyszła na tym Asena – kiedy tylko znalazła się przy Wiwernie, żałując tego jak dziwnie jej się oddycha, poczuła na ustach smak własnej krwi. Najwyraźniej źle transmutowana tkanka pękła.

Rozbrojenie zamka wymaga od Lewisa rzutu 1d100 z modyfikatorem 5 za każdą ocenę Wiedzy o Świecie powyżej trolla (komenda [roll=1d100+20]). Wynik rzutu musi wynosić 35 lub więcej.

Jeżeli się udało – zamek został rozbrojony bez zrywania nitki alarmowej.
Macie mniej niż godzinę na podjęcie akcji.
Przysługują wam 9 rzutów na akcje (na wszystkich łącznie – 3 na główkę, możecie też podzielić się inaczej). Każda czynność przeciwko barowi Biały Wiwern i jego pracownikom wymaga rzutu. Macie jedną próbę – to znaczy, że jeżeli nie udało wam się za pierwszym razem, musicie opisać swoją porażkę (może wynikać z aktywacji zabezpieczenia, nieudanego zaklęcia, źle przechowywanego kubła z farbą, pomylenia nienawistnych plakatów z rolką ręcznika papierowego…), jedna osoba nie może rzucać na tę samą czynność dwa razy.

Jeżeli się nie udało – nitka alarmowa zostaje zerwana, a wasze postacie mają wyjątkowo mało czasu na ucieczkę przed wkurzonym właścicielem.
Macie mniej niż piętnaście minut na podjęcie akcji. Irytująca figurka wiwerny na witrynie ryczy groźnie, zwracając na was uwagę. Już za chwilę ktoś się tutaj pojawi!
Przysługują wam 3 rzuty (na wszystkich – jeden na główkę). Reszta przebiega analogicznie do powyższego opisu.

Po wykorzystaniu puli zwińcie się stąd zanim ktoś was przyłapie.

Opisany (skrótowo – nie rozpisujcie się) wątek wraz ze zgłoszeniami w Wieściach z Londynu umieśćcie w moim wątku konsultacji, być może przyznam wam szczątkowe punkty doświadczenia (tylko tym razem proszę o trzymanie się instrukcji).


there is mystery unfolding
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#5
30.06.2025, 13:47  ✶  
Pierwszy prank i już widać, że forma gigant.
— Dumna z siebie, mam nadzieję — zaświszczał do Aseny skwaśniały i spuchnięty Woody, gdy grzecznie czekali pod Wiwernem, aż Lewis rozbroi zamek. — Weźże no tylko tej krwi, dziewczyno, nie pogub, bo równie dobrze możemy się podpisać — syknął, wskazując na jej rozwalony nos, po czym przegrzebał kieszenie płaszcza w poszukiwaniu jakiejś chusteczki, coby się nią poszkodowana własną nieudolnością doprowadziła do porządku.
Oczywiście, że jej na tę maskaradę przed wyjściem pozwolił. Czemu by nie? Tyle razy mu Brenna zmieniała twarz i wszystko było w najlepszym porządku, taka to zdolna dziewczyna. Bez zastanowienia więc wystawił i Asenie nochal, no bo co — Asena niby gorsza od Brenny? Okazało się, że nawet jeśli i Greyback była równie zdolna, to brakowało jej potterowskiej krwi bratanicy. Nie czyniło to Seny gorszą, niedobrze tak mówić, lecz… następnym razem Tarp zdecydowanie dwa razy się zastanowi, zanim pozwoli jej machnąć różdżką przed swoją twarzą. Jednocześnie odczuwał złośliwą satysfakcję, że i sobie zrobiła krzywdę. Oraz ulgę, że kluczowy członek zespołu był tą operacją nienaruszony.
Pozostawało zatem mieć nadzieję, że Lewisowi pójdzie lepiej. To, że na razie nikt ich nie przydybał, nie znaczyło, że miało tak pozostać do końca, toteż podczas gdy młody pracował, Woody cały czas kontrolnie zerkał za plecy. Wiódł też spojrzeniem dyskretnie po oknach, aby upewnić się, że w żadnym nie porusza się zdradliwie za firaną jakaś wścibska baba. Potrzebował tak czy inaczej zrobić coś z oczami, bo bał się patrzeć McKinnonowi zbyt intensywnie na ręce, aby go nie zestresować. Trzymał się nadziei, że wyczerpali już limit nieszczęść, ale lepiej dmuchać na zimne.


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#6
01.07.2025, 23:51  ✶  
Asena nie odpowiedziała w pierwszej chwili, szczerząc się tylko na świadectwo tego, że w życiu nie była z siebie bardziej zadowolona, jak po tym spapranym zaklęciu. W sumie to dwóch. Uśmiech ten, biorąc pod uwagę że u niej poszło coś najbardziej nie tak, okraszony był czerwonawą aureolą krwi, która sączyła się jej do ust. Przyśpieszyła sobie chyba zanadto proces ewolucyjny, zmieniając się z wilka w mopsa, kiedy źle transmutowana tkanka, dodatkowo podduszała ją kiedy próbowała oddychać przez nos.
- No przecież nikt jej tutaj nie będzie zlizywał z ziemi - rzuciła, czując jak ciepło kapie jej z nosa i tak jak w pierwszej chwili chciała smarknąć przez palce, tak słowa Woody'ego sprawiły że podstawiła dłoń i odchyliła głowę do góry. - Prawda? - upewniła się jeszcze, jakby nagle naszły ją wątpliwości, czy może Biały Wiwern nie miał jakiejś umowy z Greybackami. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę (oczywiście taką niewiadomego pochodzenia, którą już nie raz coś wytarto i na dobrą sprawę stanowiła zagrożenie dla zdrowia lub życia) po czym skręciła sobie z niej dwa tampony i upchała do nosa, tamując krwotok.



Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#7
30.07.2025, 20:47  ✶  

— Wyglądacie jak dwa zjeby — szepnął, odrzucając do tyłu blond grzywkę, której absolutnie się nie spodziewał. Uniósł brwi na Asenę. Blond? Prostowany blond? Co on, Beatels jakiś, z grzywką ulizaną jakby go krowa językiem uczesała? — Kurwa, serio? Trzy zjeby. I lizać może nie, ale jak się obudzicie z parchami od klątwy, to nie do mnie.

Tyle narzekania, tyle narzekania, ostatecznie nie było to ważne, interesowała go teraz mechanika i konstrukcja magiczna tworu wiweryjnego (a może wiwernowego? Nigdy nie był dobry z języka, książek też zbyt wiele nie czytał), części składowe zapadek, zakładek, magiczne sigile, gotowe uruchomić blokady, wyjce, alarmy czy sprowadzić typków spod ciemniejszej gwiazdy niż oni sami. Przecież nie BUM-owców, tu był Nokturn, szanujmy się.

— Dobra, działam, ale nawet przy najlepszym wyjściu, musimy się sprężać, nie mamy za dużo czasu, tak dla bezpieczeństwa trzymamy się pół godziny. Później ja się zmywam, nie patrzę w tył. Pasi?

Nie czekał na odpowiedź potwierdzającą czy jakiekolwiek dyskusje, bo uznał swoje pytanie za retoryczne. Zresztą, tylko ktoś pokurwiony na łeb stwierdziłby, że to dobry pomysł kręcić się po wrogim lokalu dłużej, zwłaszcza że jucha już leciała. Zaczął rozbrajać zamek.


Rzut na rozbrojenie zamka, zgodnie z mechaniką podaną przez MG:
Rzut 1d100+20 - 14 +20 = 34


Przewagi: Złodziejstwo (I), Tworzenie mechanizmów (II)
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#8
27.08.2025, 20:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2025, 20:48 przez Woody Tarpaulin.)  
Za dużo spraw kryminalnych prowadził w życiu detektyw Longbottom, żeby nie mieć obcykane, jaki ślad może człowieka zdradzić. Chuj wie, z kim się Wiwerniarz kuma po kątach, a krew to krew, ślad to ślad — jakby go ktoś chciał odczytać, to odczyta, ot co. Wtedy prosta droga do Rejwachu.
— Widać, że ci są, moja panno, obce dobre praktyki pracy na miejscu zdarzenia i nie wiesz, na czym więksi od ciebie wpadali. — Nie przepuścił jej tej sesji zrzędzenia i już na usta cisnęła mu się jakaś mądrość policyjna, lecz nie było po temu czasu. — Pod choinkę w tym roku będzie egzemplarz biblii kryminalistycznej — zawyrokował tylko łaskawie.
Zmierzył Lewisa niezadowolonym spojrzeniem za tę pyskóweczkę. Z każdej strony ataki, jak żyć w tym domu.
— Żeśmy zrobili, co mogli, żeby się do ciebie poziomem dopasować.
Mimo to w skupieniu pokiwał głową, gdy McKinnon wyznaczył im limit czasowy na figle. Było to bardzo rozsądne… o ile wszystko poszłoby dobrze. Woody nie musiał być mistrzem sztuki mechanizmów, aby zorientować się, że pierdolona wiwerna na witrynie, która rozdziawiła paszczę i jazgotała wniebogłosy, oznacza, że mają przejebane.
Psiakrew.
— Pół godziny, ta?! — zaironizował, po czym zaklął siarczyście, zamaszyście podnosząc przyniesioną z Rejwachu skrzynię z duchami. — Pierdolę to. Powiedziałem, że Wiwern będzie nawiedzony, to będzie.
Wlazł tam do środka, mimo skrzeczącej Wierny i zerwanej linki, ledwo drzwi odpuściły. Długimi susami przelazł przez zaplecze — czy to samo, na którym kilka dni później miała być więziona kobieta? — nie oglądając się na nic. Prosto na główną salę pubu. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że duchy od Ambrosii były dokładnie takie, jak miały być: wstrętne, głośne kurwiska przyklejone do miejsca, w którym się je rozpuści.
Woody wziął pierwszą lepszą butelkę nabitą duchem i cisnął ją pod sam kontuar — tak, żeby wiwerniarza łeb bolał co zmianę od opętańczych wrzasków, a klienci nie czuli się za dobrze, zamawiając coś przy ladzie.

rzucam AF na rzut duchem
Rzut Z 1d100 - 95
Sukces!


Butelka poszła w mak w idealnym miejscu, a nad podłogą zaczęła się formować powoli obiecująca, półprzezroczysta, pokraczna sylwetka.


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#9
28.08.2025, 15:01  ✶  
- Może zamiast biblii i kursów z pierwszej pomocy to powinieneś zorganizować wykłady z przestępczości zorganizowanej? Może podbiłbyś tym samym poważanie Rejwachu wśród sąsiadów i zachęcił nową klientelę, co? - uśmiechnęła się do niego wesoło, chociaż ton głosu zgrzytał odrobiną złośliwości, no bo co to niby było? Byli tutaj na włamaniu i dewastacji mienia, a nie żeby szły groźby odnośnie, o zgrozo, czytania. Szczurom to mieli na dobranoc czytać? Bo przecież nie sobie...

Lewis wyznaczył im czas i zabrał się do roboty, grzebiąc przy zamku, na co Asena bardzo mocno zacisnęła palce, by tym samym zagarnąć im trochę szczęścia. I zaraz po tym, oczywiście, znajdująca się nad ich głowami statua wiwerny rozwrzeszczała się niczym opętana. Może Greyback powinna zacisnąć i palce u stóp, ale teraz nie było czasu na dywagowania w tym temacie, bo przewidywany rozkład jazdy skurczył się niepomiernie i trzeba było poruszać się szybko.

- Biorę kibel! - oznajmiła rozochocona, podążając za Woodym przez zaplecze i do środka. Butelka poszła w dłoń, ale Senka nie zatrzymała się by rzucić nią na sali głównej lokalu, a przemknęła przez nią (najlepiej ślizgiem po szynkwasie, ale nikt nie będzie marnować na to rzutu) kierując się w stronę toalety. Słowa tego zawsze używała w stosunku do Nokturiańskich lokali dość luźno, bo wydawało jej się odrobinkę zbyt wytworne jak na panujące tutaj standardy. Połowy nagromadzonego brudu nie było widać przez słabe oświetlenie, a reszta stanowiła część wystroju wnętrz. Obrzydliwe, ale idealne żeby puścić w to zjawę, która (miała nadzieję) podgryzałaby innych w dupy, albo przynajmniej nieprzyjemnie chłodziła jajca gdy ktoś stawiał kloca.

Rzuciła więc, kiedy tylko zaciśnięta na klamce ręka otworzyła drzwi klozetowe, celując najlepiej w muszlę, ale chyba bardziej dla własnej satysfakcji zaliczenia dodatkowych punktów, niż w próbie zagnieżdżenia ducha właśnie w odpływie.

// rzucam AF na rzut duchem
Rzut PO 1d100 - 91
Sukces!


Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (450), Asena Greyback (788), Woody Tarpaulin (1020), Lewis McKinnon (425)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa