27.03.2025, 12:00 ✶
Basilius był przekonany, że po tej całej sytuacji z kradzieżą magicznego przedmiotu, zleconego im przez siostrę Shafiqa, nic już więcej go podczas tego wyjazdu nie zaskoczy. Nie, inaczej. Zaskoczyć go mogło wiele rzeczy zważywszy na to w jakim składzie tutaj przyjechał. Po prostu zakładał, że obędzie się bez akcji dziwniejszych, niż te których oczekiwał, gdy tutaj przyjeżdżał.
Mylił się.
Mylił się, bo gdyby było inaczej nie stałby właśnie właśnie przed jednym ze starych z grobowców wraz z Morpheusem Longbottomem, próbując oszacować szanse na to, że któryś z nich zaraz nie zostanie poturbowany. Przynajmniej tutaj raczej nie skończą leżąc na sobie, więc był w tym wszystkim jakiś plus.
I oczywiście stał teraz tutaj właśnie, w tym najwyraźniej opuszczonym przez Matkę mieście grobowców, bo Morpheus zwrócił się do niego o pomoc w tej sprawie, a Basilius, jako oficjalny uzdrowiciel tej wycieczki ze specjalizacja w łamaniu klątw, wolał jednak być przy tym, jeśli drugi mężczyzna dostanie jakimś złym urokiem. A był to scenariusz mimo wszystko całkiem możliwy, bo jeśli Basilius zdążył już odnieść jakieś wrażenie o Morpheusie to to, że ze wszystkich Longbottomów on był… najbardziej. Inni z jego rodziny lubili ryzykowne rzeczy? Pierwszy raz odwiedził Morpheusa kiedy przez jasnowidzenie uszkodził sobie wzrok, a tak poza tym był Niewymownym. Jakiś Longbottom umiał po prostu rozmawiać z ludźmi? Basilius był wczoraj świadkiem, jak Morpheus przekonał innego czarodzieja, aby ten oddał mu to po co się włamywali. Inni Longbottomowie uśmiechali się w tej czarująco-irytujący sposób, do którego Prewett miał niewątpliwą słabość? Uśmiech Morpheusa był po prostu jakiś… Bardziej.
Nie, że teraz, gdy stali przed niepozornie wyglądającym z zewnątrz grobowcem, miało to szczególne znaczenie.
– Hm… – mruknął przyglądając się prostej budowli z piaskowego kamienia ozdobionego niewielką kopułą. Obok było takich więcej, chociaż nie brakowało i mniejszych grobowców. W tych, jak już zdążył się przekonać, mieszkali ludzie. Coś co jednak wyróżniało to mauzoleum od innych był fakt, że na samym dole grobowca, wyryto hieroglify, co raczej nie było częstą ozdobą muzułmańskich cmentarzy. Nie że był na wielu muzułmańskich cmentarz.
– To tutaj? – Przeniósł spojrzenie na Longbottoma. Kolejnym powodem dlaczego tutaj chciał przyjść była po prostu szczera ciekawość co takiego mogło się tam znajdować. No i chyba wczorajszą akcja nieco zaogniła u niego potrzebę szybszego bicia serca na myśl o ryzyku. – Zastanawiam się… Mogę spytać się czy Niewymowni często przechadzając się po cmentarzach w czasie wolnym, czy za takiego pytania mumifikujecie na miejscu?
Mylił się.
Mylił się, bo gdyby było inaczej nie stałby właśnie właśnie przed jednym ze starych z grobowców wraz z Morpheusem Longbottomem, próbując oszacować szanse na to, że któryś z nich zaraz nie zostanie poturbowany. Przynajmniej tutaj raczej nie skończą leżąc na sobie, więc był w tym wszystkim jakiś plus.
I oczywiście stał teraz tutaj właśnie, w tym najwyraźniej opuszczonym przez Matkę mieście grobowców, bo Morpheus zwrócił się do niego o pomoc w tej sprawie, a Basilius, jako oficjalny uzdrowiciel tej wycieczki ze specjalizacja w łamaniu klątw, wolał jednak być przy tym, jeśli drugi mężczyzna dostanie jakimś złym urokiem. A był to scenariusz mimo wszystko całkiem możliwy, bo jeśli Basilius zdążył już odnieść jakieś wrażenie o Morpheusie to to, że ze wszystkich Longbottomów on był… najbardziej. Inni z jego rodziny lubili ryzykowne rzeczy? Pierwszy raz odwiedził Morpheusa kiedy przez jasnowidzenie uszkodził sobie wzrok, a tak poza tym był Niewymownym. Jakiś Longbottom umiał po prostu rozmawiać z ludźmi? Basilius był wczoraj świadkiem, jak Morpheus przekonał innego czarodzieja, aby ten oddał mu to po co się włamywali. Inni Longbottomowie uśmiechali się w tej czarująco-irytujący sposób, do którego Prewett miał niewątpliwą słabość? Uśmiech Morpheusa był po prostu jakiś… Bardziej.
Nie, że teraz, gdy stali przed niepozornie wyglądającym z zewnątrz grobowcem, miało to szczególne znaczenie.
– Hm… – mruknął przyglądając się prostej budowli z piaskowego kamienia ozdobionego niewielką kopułą. Obok było takich więcej, chociaż nie brakowało i mniejszych grobowców. W tych, jak już zdążył się przekonać, mieszkali ludzie. Coś co jednak wyróżniało to mauzoleum od innych był fakt, że na samym dole grobowca, wyryto hieroglify, co raczej nie było częstą ozdobą muzułmańskich cmentarzy. Nie że był na wielu muzułmańskich cmentarz.
– To tutaj? – Przeniósł spojrzenie na Longbottoma. Kolejnym powodem dlaczego tutaj chciał przyjść była po prostu szczera ciekawość co takiego mogło się tam znajdować. No i chyba wczorajszą akcja nieco zaogniła u niego potrzebę szybszego bicia serca na myśl o ryzyku. – Zastanawiam się… Mogę spytać się czy Niewymowni często przechadzając się po cmentarzach w czasie wolnym, czy za takiego pytania mumifikujecie na miejscu?